Moda to część kultury. Wpływa na nią zarówno zamieszanie w sztuce, jak i polityka, niepokoje społeczne czy zmiany klimatu. Rola jaką moda odgrywa w literaturze, zwłaszcza wielkich dziwiętnastowiecznych realistów, zanika wraz z nudą i wszechpanującą golizną, urawniłowką, i złym smakiem od kilkudziesięciu lat. Wraz z dyktatem jeansów i legginsów, które możemy oglądać już na ulicach Londynu i Nowego Yorku, dumnie noszone przez takie gwiazdki show biznesu jak Justin Bieber i Lenny Kravitz. Jeśli szukać we współczesnej literaturze śladów tego, czym bohaterowie literaccy okrywają swe ciała, to nie znajduje się nic, albo prawie nic, lub co gorsze, ląduje się w zestawie powtarzanych do imentu przez kolorowe pisma brandów. Od Prady do Armaniego i z powrotem. Nuda. Gdy się czyta klasyków, tęskni się za tą jedną, szytą ręcznie kamizelką, która służyła mężczyźnie tak długo, aż nie sposób było jej dłużej cerować. W wieku XIX wiadomo było, że mężczyzna w kamizelce był kimś „z lepszej półki”. Silna typizacja ubiorów ustąpiła tendencji do promowania różnych stylów przez ówcześnie wschodzące gwiazdy kina i powstające domy mody. Ubierać się jak Rudolph Valentino, Aleksander Żabczyński - oto wyzwanie, z którym wiele Polaków sobie nie poradziło. Niektórzy twierdzą, że współczesną ikoną stylu jest George Clooney, ale porównanie go z Carym Grantem wypada komicznie. W Polsce też nie ma na kim się wzorować. Przecież nie będzie to żaden z naszych aktorów. W dwudziestoleciu międzywojennym ikonami byli Jan Kiepura czy też Józef Beck. Po wojnie ostatnią wielką ikoną mody był Leopold Tyrmand. Właśnie w jego stylu szuka inspiracji wielu współczesnych elegantów. Tyrmand był zresztą nawet bardziej dandysem niż elegantem. Uwielbiał wyróżniać się strojem, zakładał różne fantazyjne kompozycje. Jest takie słynne zdjęcie z redakcji Tygodnika Powszechnego z 1953 roku, na którym Tyrmand ma czarną koszulę i jasny krawat. To kompozycja bardzo trudna do opanowania, a jemu się udało. Nasze szare ulice, wyblakłe kolory i ubiory, bez cienia indywidualnej finezji - a tego mamy za dużo przed oczami - mogą zmienić się nie dlatego, że zaczniemy więcej zarabiać i na więcej będzie nas stać: nic podobnego. Nawet wtedy współcześnie zauważymy u mężczyzn brak nawyków do (ograniczonej) ekstrawagancji czy szokujących połączeń kolorystycznych. Moda nie jest bowiem „o ubieraniu się” - jest natomiast praktyczną refleksją, wykorzystującą estetykę, historię sztuki, antropologię, medioznawstwo i nierzadko - filozofię.
W przeciwieństwie do dawnych lat dzisiaj nie ma jednego trendu, jednego fasonu obowiązującego na wybrane okazje. Istnieją jednak podobieństwa. Widoczne są one zwłaszcza w modzie męskiej.
Męskie stroje jak garnitur, frak, smoking czy marynarka zaliczane jako „eleganckie” wywodzą się z Anglii i mają swoje początki w XIX wieku. Moda angielska XIX-wieczna wyparła modę francuską, gdzie Paryż wiódł prym jako wyrocznia zarówno dla kobiet jak i mężczyzn. Od tego czasu mężczyźni w całej Europie a nawet w Ameryce Północnej zaczęli się ubierać wedle wzorów angielskich. Styl jakie kreuje mężczyzna jest skutkiem tego jak chce być postrzegany przez innych oraz jaki styl życia prowadzi. Doprowadza to do różnych połączeń stylistycznych, w wyniku których rodzą się coraz to nowsze trendy.
Znaczący wpływ na modę męską w XIX wieku, a także myśl przewodnią odcisnął Beau Brummell, właść. George Bryan Brummell (ur. 7 czerwca 1778 w Londynie, zm. 30 marca 1840 w Caen). Był on arbitrem męskiej elegancji w Wielkiej Brytanii. Zaprzeczając wcześniejszym trendom wprowadził do mody męskiej skromniejsze ubiory, które były dopasowane do ciała jak garnitury w ciemnej kolorystyce wraz ze spodniami o pełnej długości. Powiadał, że ubiór eleganckiego mężczyzny powinien być „wykwinty w każdym szczególe, a jednocześnie tak spokojny i tak dobrze leżący, by człowiek ten wyglądał dystyngowanie bez zwracania uwagi swym strojem”. Po śmierci Brummela surowa obyczajowość epoki wiktoriańskiej sprzyjała popularności czerni w ubiorze. Kolejne epoki przyniosły stopniową rezygnację z czerni w strojach nieformalnych, zostawiając ten kolor dla fraka i smokingu. Współczesny garnitur z krawatem niewiele różni się od tego, który wprowadził sam Brummell. Zrezygnował także z noszenia peruki i jako pierwszy ściął włosy na wzór rzymski. Został on okrzyknięty pierwszym dandysem, charakteryzującym się wyjątkową dbałością o strój, nienaganne maniery, nonszalancją, ekstrawagancją a także kurtuazją (manierze tej ulegli także np. Zygmunt Krasiński, George Gordon Byron a także Oscar Wilde czy Juliusz Słowacki).
Kolorystyka wśród mężczyzn tego okresu to w przeciwieństwie do czasów wcześniejszych została znacząco wytłumiona i stonowana. Dominowały kolory ciemne jak zielenie, granaty, brązy, czernie. Jedynie kamizelki pozostawały kolorowe i wzorzyste (siarkowo żółta kamizelka w utworze „Kordian”).
Spodnie, a raczej pantalony, najpierw były obcisłe, sięgające do pół łydki. Potem stopniowo się wydłużały i zmieniały krój, od zapinanych na guziki przed kostką do prostych i luźnych, sięgających butów.
Surdut, kamizelka i spodnie to baza. Na wieczór wkładano frak. Ten a l'anglaise miał poły wycięte z przodu, a z tyłu sięgające kolan. Wiek XIX spopularyzował męskie płaszcze: redingot do kolan (ok. 1820) i paletot - luźniejszy i dłuższy (ok. 1835).
Od połowy stulecia widać w męskiej modzie dążenie do wygody. W tym czasie pojawia się garnitur szyty z tego samego materiału.
Dandys przywiązywał wagę do szczegółów. Szyję owijał szalikiem, zwanym krawatem, z delikatnych wielobarwnych materii - jedwabiu, muślinu, atłasu. Nie do pomyślenia, by wyszedł na miasto bez cylindra albo szapoklaka (składanego na płasko, dzięki ukrytej wewnątrz sprężynie). Około 1880 r. bardzo modny stał się mniejszy melonik. Włosy najpierw układał na wzór cesarzy rzymskich. W czasach romantyzmu i biedermeieru zaczesywał do przodu, a z boku zawijał w loki. W końcu wieku nosił gładką fryzurę, z przedziałkiem.
Dbał także o takie dodatki, jak rękawiczki, laseczka lub pejczyk, zwany szpicrózgą. Z biżuterii nosił złote, platynowe lub perłowe szpilki, wpinane poniżej węzła krawatu, a także łańcuszkowe dywizki - na ubraniu lub przy zegarku. W Polsce w XIX wieku powodzeniem cieszyły się nie tylko obce wzory. Ze zrywami powstańczymi ożywała moda na strój narodowy. Kontusz, żupan były wyrazem patriotyzmu. Zwłaszcza w Galicji, bo w zaborze rosyjskim zakazano używania stroju kontuszowego po upadku powstania listopadowego.