Biwak Zimowy, Góry


Biwak Zimowy

Do komfortowego biwakowania potrzebne są minimum cztery metry kwadratowe płaskiego, poziomego, osłoniętego od wiatru miejsca. Miejsce jest łatwiejsze do znalezienia niż latem - platformę można wykopać prawie wszędzie...

Dobrze jak jest blisko do miejsca widokowego (ach, te romantyczne wschody słońca!), najlepiej jeśli samego miejsca noclegu nie widać z pobliskich siedzib ludzkich, nawet jeśli to dopiero w dolinie, kilka kilometrów w linii prostej. Źródło wody nie jest konieczne, jeżeli zalega gruba warstwa śniegu. Najprościej biwakować pod namiotem, w śpiworze puchowym, na karimacie, korzystając z zestawu do gotowania opartego o palnik gazowy i menażki. Najprościej i najzdrowiej, choć trzeba to wszystko dźwigać.

Słów parę o sprzęcie

Namiot

"Zimowy" namiot powinien spełniać kilka warunków:

Inne przydatne (ale niekonieczne) cechy to:

Śpiwór

Śpiwór powinien być ciepły czyli z optimum temperatury poniżej zera (najlepiej w okolicach -10 do -20). Najlepsze są śpiwory z naturalnego puchu, o zawartości puchu przynajmniej 1000g. Śpiwór puchowy ma tę przewagę nad śpiworami z tworzyw sztucznych, że grzeje nawet gdy jest mokry, a niestety jeśli nie zapewni się dobrej wentylacji w namiocie, do rana wszystkie rzeczy są mokre od skraplającej się i kapiącej ze ścian namiotu wody.

Wiele osób preferuje śpiwory z krótszym zamkiem (kokon), zapewniającym zmniejszenie utraty ciepła z okolic stóp. Minusem takich zamków są trudności w połączeniu z innym śpiworem.

Pozostały sprzęt

No to zaczynamy!

Zimą o wiele łatwiej jest znaleźć miejsce pod namiot - nadaje się do tego każdy w miarę połogi kawałek terenu pokryty śniegiem. Wybierając miejsce patrz by było ono bezpieczne, tzn. nie narażone na lawiny, spadające kamienie, nawisy, itd. Jeśli teren nie jest idealnie płaski można wykopać platformę, czasem trzeba ją wyrąbać czekanem w lodzie. Wkopanie się głębiej w śnieg jest też polecane przy silnym wietrze oraz po świeżych, dużych opadach śniegu.

Do mocowania namiotu do podłoża używa się:

Tradycyjne "śledzie" możesz zostawić w domu.

Po postawieniu namiotu zasyp dokładnie fartuchy śnieżne. Jeśli masz możliwość obrzuć je dodatkowo kamieniami oraz także wbite w śnieg czekany. Otwórz otwory wentylacyjne, jeśli nie chcesz w środku mieć sauny. Dorosły człowiek wydala przez płuca i skórę ok. 1300 ml wody na dobę, która zimą przy szczelnie zamkniętym namiocie nie paruje, ale zbiera się na ściankach. Do tego dolicz parę wodną powstałą w trakcie gotowania oraz tą z mokrych ciuchów... Dobra wentylacją jest konieczna.

Po rozbiciu namiotu wchodzimy do śpiwora i już po chwili stopy i nerki mamy w cieple. Gotowanie w absydzie namiotu nie wymaga wychodzenia ze śpiwora. Buty warto, po oczyszczeniu ze śniegu, zapakować do wodoszczelnego worka i umieścić w śpiworze (w nogach jest ciasno i obuwie strasznie kradnie ciepło, a rozdzielone nogi nie grzeją się nawzajem, więc lepiej worek umieścić pod głową).

Najgorsze do biwakowania są temperatury na granicy roztopów i gdy pada marznący deszcz. Jest zimno, mokro, ciemno i do domu daleko. Po prostu leży się w tej brei a mokre ciuchy wyciągają ciepło. Jeśli jest sucho i bezwietrznie to dopiero koło -20 st.C moim zdaniem zaczyna się znowu robić gorzej. No i tu niestety jednej rzeczy się nie oszuka. Trzeba mieć dobry sprzęt...

...Ważną rolę odgrywa psycha. I to nie w znaczenu bycia twardzielem lub strugania twardziela, tylko po prostu właściwe nastawienie. Przez chwilę musi być gorzej, aby potem było lepiej. Na pierwszy biwak w śniegu wyciągnął mnie kumpel, chcący w towarzystwie przetestować swój nowy nabytek - pierwszą w życiu puchówkę. Zapakowałem co wtedy miałem: rumuński jednopowłokowy namiot z bawełny, karimat, ruski palnik benzynowy i anilankę, w której marzłem nawet latem. By ją wspomóc, dorzuciłem jeszcze kopertę wewnętrzną, uszytą na szybko z wełnianego koca. To mizerny zestaw zimowy. Liczyłem się z tym, że w ostateczności spędzę noc przy ognisku. Mimo solidnego mrozu nie musiałem tego robić. Nocleg był jednak serią krótkich drzemek i dygotania między nimi. Wydawało się że Paweł spał cały czas, bo słyszałem w nocy tylko jego spokojny oddech. Rano dzieliliśmy się wrażeniami. On był rozczarowany jakością noclegu, bo obudził się z zimna kilka razy. A tego się nie spodziewał. Ja zaś byłem bardzo zadowolony. Bo było lepiej niż myślałem. A przecież obiektywnie on zmarzł znacznie mniej.

W czasie biwaków zimowych często przesuwają się granice tolerancji: zezwierzęcenie postępuje wraz z wysokością i trudnością warunków. Także układy między ludźmi bardzo się zmieniają - nie ma już postaci obojętnych - są albo najlepsi przyjaciele albo śmiertelni wrogowie...

...był taki tekst jakiegoś Amerykanina, w "Górach" chyba, o tym jak amerykański zespół ścigał się z rosyjskim na "najwyższej ścianie świata". No i Amerykanie już w zjazdach po zrobieniu drogi: człowiek bez żarcia, zmarznięty, przemoczony, woda nieznośnie ciurka po ścianie, on stoi na stanie, chce mu się sikać, co potęguje jeszcze zimno i dźwięk tego ciurkania, ma zgrabiałe ręce i nawet nie chce mu się kombinować przy rozporku, aż wreszcie wpada na genialny pomysł. Rozsuwa rozporek, zaczyna sikać i pod ciepły strumień podkłada zmarznięte dłonie. Co za ulga... Normalnie człowiek pomyśli: łee, to obrzydliwe. Ale zimowe doświadczenia leczą na pewien czas z nadmiaru higieny i pewnych takich społeczno-ludzkich zachowań. Człowiek zaczyna zachowywać się trochę jak żul na dworcu. Zakuta się we wszystko co jest pod ręką, w szałasie przykryje się kawałkiem dykty, bo może będzie cieplej, ruchy robią się niezgrabne i jakieś takie niedźwiedziowate, najprostsza czyność manualna przy zmarzniętych rękach zaczyna sprawiać wielkie problemy. Zresztą nawet w grupie po jakimś czasie zaczyna się przesuwać ta granica prywatności i zachowań, na które w normalnych warunkach nie było by przyzwolenia (wszyscy zaczynają się przytulać we śnie, akceptują to, że ktoś puszcza bąka albo wiszą mu gluty z nosa - bo i tak wszystkim wiszą).

Kilka praktycznych porad do biwakowania w namiocie

A teraz to już hardcore...

Bardziej wymagającą formą biwakowania jest biwak traperski. Ale to sztuka dla sztuki. Nocujemy przy ognisku (które czasem do rana ucieka nam „do dna”, wtapiając się wolno w głąb śniegowej pokrywy). Zamiast namiotu dźwigamy na nocleg siekierę. Trzeba bowiem zadbać o duży zapas opału i odpowiedni ekran (można go zbudować z polan opartych o pień drzewa lub wykorzystać skałkę albo duży głaz). Najlepszy opał to martwa drągowina bukowa lub suszki świerkowe. Jeżeli zamkniemy ognisko między dwoma ekranami, a wiatr nie wydmuchuje nam za bardzo ciepła, to możemy w miejscu noclegu odczuwalnie podnieść temperaturę. Problemem jest smród dymu (niektórzy powiedzą: zapach) i iskry, perforujące nasze cenne polary i gore-texy. Dlatego warto mieć zewnętrzną odzież z bawełny i coś na śpiwór (płachta biwakowa jest też wrażliwa na iskry). Bywa że w nocy zaczyna się opad śniegu. Hmmm… to problem . Mając ognisko jako źródło ciepła, wykorzystujemy je także jako kuchnię. Gotowanie w kociołku wymaga odrobiny doświadczenia. Duże parowanie utrudnia dobranie proporcji wody i masy wypełniacza (to ryż, makaron, kasze, puree ziemniaczane a nawet groch lub fasola). Jedzenie często się przypala i śmierdzi dymem. Nie ma chyba dostatecznie szczelnych pokrywek w kociołkach dostępnych na rynku. A jeżeli są, to wkrótce i tak się pokrzywią i stracą szczelność. Z kociołka dobrze smakuje kawa (bo i tak palona), ale już herbata przypomina smakiem wywar z suszonych śliwek. A w herbacie i w kawie i tak będą pływać kawałki węgla drzewnego z utopionych iskier. Jeśli nie wchodzimy do śpiwora, trzeba starannie zabezpieczyć nerki. Są z tyłu, a ogień daje ciepłem po twarzy. Tu nie ma jak kurtka puchowa. Można też zrobić sobie patent w stylu dziecięcego becika. Ze śpiwora, z kapturem założonym na głowę, puszczonego przez plecy. Koniec śpiwora przeciągamy do przodu między nogami, a całość przypinamy do ciała pasem biodrowym założonego luźno, ale pustego plecaka. Przy manewrach koło ogniska dobrze sobie również poluzować sznurówki. Nie idziemy już nigdzie, a krew będzie krążyć swobodniej.

Można też biwakować bez ogniska i śpiwora (odpada również siekiera). Ale to już ekstrema dla nawiedzonych lub pechowców zmuszonych do kiblowania. Tu bawimy się w pingwiny cesarskie. Minimalizujemy stratę ciepła, wybierając zaciszne miejsce pod wykrotem lub świerkową czapą i izolując się od podłoża karimatem lub jedliną. Dodatkowo skupiamy się w ciasną grupkę (plecami do siebie, w pozycji kucznej). Dobrze mieć na takim noclegu folie NRC, bodywormery i pełne, dobre jakościowo termosy. Alkohol odpada. Spanie w zasadzie również. Dobrze przegadać noc do rana, budząc tych co padną. A nastepny dzień i tak wydaje się jakiś taki mizerny.

Kiedyś na przykład udało się całkiem komfortowo spędzić noc na Bukowym Berdzie, mimo że silny wiatr złamał nam stelaż namiotu. Narty wbite skosem (i kijki w poprzek), stały się konstrukcją nośną płaszczyzny „odchylacza wiatru” zbudowanej z tafli śniegu, wycinanych nożem do chleba przy okazji budowy platformy. Jednocześnie były dostatecznie dobrymi masztami do podwieszenia powłoki namiotu tak, by posłużyła za płachtę biwakową z komorą do gotowania. Innym razem zmarzliśmy szpetnie na własne życzenie, budując pozornie komfortowy szałas w reglu pod Śnieżnymi Kotłami. Wykorzystaliśmy skałkę, pod którą wywiało śnieg. Oparliśmy o nią kilka drągów i na takiej konstrukcji ułożyliśmy płyty wycięte ze śniegu. Wejście zamykał tropik od chińskiej dwójki. Niestety, pod wpływem ciepła śnieg nie wytapiał się w głąb swojej masy jak w igloo lub jamie śnieżnej, lecz woda ściekała po drągach, kapiąc z wypukłości na nasze śpiwory. W środku było parszywie wilgotno. Zachciało nam się survivalowych eksperymentów, a przecież wystarczyło po prostu rozbić namiot i pójść spać.

Jak zamienić śnieg na wodę?

 

Warto pobawić się w taką przygodę jak zimowy biwak. Lecz na początku stosunkowo blisko schroniska, w łatwym terenie i z dobrze naładowaną baterią w komórce. Jakby co, honor chowamy za zdrowy rozsądek i korzystamy ze wsparcia.

Za wszelką cenę nie dopuszczajmy do nieplanowanego biwaku zimowego, bez odpowiedniego sprzętu. W warunkach gór "beskido-podobnych" lepiej iść całą noc niż nieplanowo biwakować.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zimowy biwak pod namiotem, Góry
Perzynski Do gory
gory
Scenariusz. Seplenienie.Temat zajęć - zimowy wiatr, LOGOPEDIA- MATERIAŁY
PAKOWANIE PLECAKA, Góry
Marketing polityczny, Politologia UMCS - materiały, III Semestr zimowy, Marketing polityczny
Czy wykonywanie skazanej z góry na niepowodzenie RKO jest zawsze niewłaściwe, MEDYCYNA, RATOWNICTWO
Tematy, Budownictwo UTP, semestr 1 i 2, budownictwo, SEMESTR ZIMOWY, inzynieria srodowiska, inzynier
egz.42, II rok, zimowy, Chemia Fizyczna, zagadnienia do egzaminu
transport egz, Leśnictwo - Studia Leśne, III rok, s. V - zimowy, transport
2 termin-semestr zimowy, Giełdy z farmy
PROGRAM laboratoriów z Ekologii i ochrony przyrody na semestr zimowy 14 15
PATOMORFOLOGIA semestr zimowy 09
MAKIJAŻ@ ZIMOWY
Pytania Egzaminacyjne Semestr Zimowy opracowanie
Testy n2014 2015 zimowy

więcej podobnych podstron