Tadeusz Zgółka, Nowomowa czyli język władzy
Skrajnym, wynaturzonym rodzajem języka propagandowego jest zjawisko nowomowy dające się zauważyć w kontekście państwa totalitarnego. Nowomowa została - jak dotychczas - przedstawiona najpełniej w odniesieniu do totalitarnej brunatnej propagandy faszystowskich Niemiec oraz zaplanowana w futurologicznej wizji państwa totalitarnego, które miało być zrealizowane w roku 1984. Właśnie około tego roku - zwłaszcza na kilka lat przed jego nadejściem - zainteresowanie nowomową wzrosło, owocując publikacjami, konferencjami, których celem było określenie, scharakteryzowanie tego zjawiska, ale też ostrzeżenie przed nim.
Póki co, nie bardzo możliwe jest nawet podanie względnie precyzyjnej definicji tego sposobu posługiwania się językiem. Możliwe jest co najwyżej zaproponowanie istotnych składników takiej definicji. Wiadomo więc, że nowomowa jest narzędziem propagandy i ideologii realizowanej i narzucanej w bezwzględny sposób. W warstwie ideologicznej przyjmuje się optykę jednoznacznych wartości, zwłaszcza dobra i zła, "naszych i obcych", sojuszników i wrogów. Sprzyja to oczywiście stereotypizacji rzeczywistości poddawanej wartościowaniu. W warstwie retorycznej obowiązuje lansowanie optymizmu, "propagandy sukcesu", nawet w sytuacji grożących i ponoszonych klęsk. Wreszcie warstwa językowa, w nowomowie wszak najistotniejsza. Otóż do założonych celów ideologicznych i retorycznych język trzeba naginać, dopasowywać, ociosywać. Stąd najistotniejsze cechy nowomowy wcale nie leżą w języku. Jest on traktowany instrumentalnie jako narzędzie. Jeśli rzeczywistość ma być radosna, heroiczna, pełna sukcesów (oczywiście po "naszej" stronie) i optymistyczna w prognozach, to oczywiście można ją opisać takim właśnie adekwatnym językiem, w którym wszystko, co "nasze" jest dobre, co najwyżej wymaga tak zwanego "dalszego doskonalenia".
Nowomowa poddawana ocenie językoznawców niemal jednomyślnie określana jest jako nadużycie języka. W gruncie rzeczy jednak język niewiele tu winien i niewiele można naprawić, ograniczając zabiegi do samego języka. [...] Dla celów ideologicznych można zbudować stereotyp językowy składający się z pewnych wyrazistych cech podlegających wartościowaniu (lenistwo, przebiegłość, obłuda itp.) i wpajać ten stereotyp - rzecz jasna posługując się językiem. Nadużycie dokonane zostało jednak w sferze ideologii i wartości, a nie w języku. Język jest narzędziem opisu, w którym równie dobrze prezentują się obrazy rzeczywistości różowe, jak i czarne. Co więcej - jest on narzędziem mówienia prawdy, półprawdy i fałszu zwykłego. W nowomowie - jak twierdzą jej znawcy - dominuje element środkowy, czyli zdania, których wartość logiczna jest trudna do ustalenia, czasem zaś jest to wręcz niemożliwe. W pewnych przypadkach taka ambiwalencja jest oczywista. Jeśli hasło propagandowe jest - jak to często bywa - zestawieniem kilku rzeczowników (na przykład: Praca - Nauka - Socjalizm), to trudno orzekać o nim prawdziwość czy fałszywość. Podobnie z hasłami eliptycznymi typu: Wyższa jakość pracy - wyższa jakość życia lub wyraźnie niedookreślonymi [...].
Podstawowym jednak powodem kłopotów logicznych z nowomową jest stosunkowo duża odległość między obrazem rzeczywistości sugerowanym w tekstach i hasłach propagandowych a widokiem jawiącym się obserwatorowi, który wychyli się poza gazetę, planszę i transparent. Wtedy zwykle okazuje się, że "u nas" jest mniej różowo niż na plakacie, a "u nich" jest mniej czarno niż na transparencie. Niebezpieczeństwo związane z uprawianiem nowomowy można by odnieść do kilku obszarów: (1) dla jej twórców jest ona wysoce demoralizująca, jako że wytwarza postawy cyniczne wobec języka, który jest nie tylko przedmiotem, ale i narzędziem manipulacji tak, że można go stosować dla celów wyłącznie perswazyjno-propagandowo-retorycznych. Jest tu jednocześnie zawarty pewien element przekonań magicznych polegających na wzbudzeniu wiary, że rzeczywistość jest istotnie taka, jaką się kreuje w wygładzonych wypowiedziach nowomowy. (2) Dla odbiorców nowomowy niebezpieczeństwo polega przede wszystkim na bolesnych zderzeniach z rzeczywistością wyzierającą spoza plakatu, kiedy to okazuje się, że wspomniana wyżej jakość pracy w wielce skomplikowany sposób odnosi się do jakości życia. Dzieje się tak wtedy, gdy odbiorca nie odróżnia perswazyjnej funkcji języka od funkcji pozostałych, zwłaszcza zaś funkcji komunikacyjnej. (3) Wreszcie dla języka samego groźna jest nowomowa głównie w płaszczyźnie przesunięć semantycznych polegających na skostnieniu znaczeniowym pewnych nazw (tych, które w nowomowie pełnią rolę stereotypów językowych) oraz odwrotnie - rozpulchnieniu znaczeniowym tych nazw, które programowo mają mieć semantykę niedookreśloną.
Ze względu na wymienione niebezpieczeństwa propaganda oparta na założeniach nowomowy przestaje być skuteczna. Jest to nieuchronne zwłaszcza w sytuacji rozwierania się kąta między obrazem propagandowym a tym, co widać gołym, wolnym od propagandowego nalotu okiem. Ponadto zachodzi tu niebezpieczeństwo - na co dają się złapać również niektórzy językoznawcy - utożsamiania nowomowy z tak zwanym językiem polityki.
Pora na refleksję etyczną nad zjawiskiem nowomowy. Nie można wiązać tej oceny z moralnym nakazem prawdomówności. Złudzenie, iż propaganda musi być prawdomówna, jest nie tylko nietrafne ale i niebezpieczne. Propaganda jest działalnością pragmatyczną i nakłaniającą. Ergo to, co głoszą teksty propagandowe, to pożądana wizja rzeczywistości oraz nakłanianie perswazyjne odbiorców propagandy do podjęcia działań, dzięki którym wizja taka może stać się ciałem. Nowomowa zaś chce być odbierana - i co gorsze tak odbierana bywa - jako niepropagandowa wizja rzeczywistości, jaka jest. Jednocześnie zaś posługuje się chwytami typowymi dla retoryki perswazyjnej. Biada odbiorcom, którzy tego nie rozpoznają na czas. Zostaną osaczeni, zaczadzeni, zachęceni do działań sprzecznych z ich poglądami, potrzebami, moralnością. Bodaj najpoważniejsze niebezpieczeństwo moralne nowomowy jest właśnie z tym związane. Chodzi mianowicie o możliwość realizowania tak zwanych manipulacji językowych. Polegają one na takim operowaniu językiem, które zachęca do działań pozornie niesprzecznych z uznawanymi przez działającego normami moralnymi. W istocie zaś stanowiących norm takich naruszenie. Obowiązywało w swoim czasie w Polsce hasło - typowy przykład nowomowy - którego skutki być może wymknęły się spod kontroli tych, którzy je skonstruowali i lansowali. Hasło brzmiało: "Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej". Sporo było takich, którzy utożsamiali definicyjnie oba człony rozumując: Polska będzie tym silniejsza, im dostatniej będą żyć jej obywatele (nie na odwrót!). Hasłem patriotycznym uczyniono zatem: bogaćmy się - każdy z osobna, dla siebie i swojej rodziny. Że czasem kosztem innego i jego rodziny? cóż - interes kraju tego wymaga. Że budowa daczy była skorelowana materiałowo z budową nowej hali fabrycznej - to oczywiste: dla dobra Ojczyzny. Przejście od słów (propagandowych) do czynów tu akurat było lekkie, łatwe i przyjemne. Może nie dla wszystkich. I nie całkiem w zgodzie z fundamentalnymi normami moralnymi.
Kończąc ten fragment zauważmy, że podstawą wartościowania moralnego wszelkich działań o charakterze perswazyjnym (w tym propagandy - również tej realizowanej zgodnie z regułami nowomowy) jest wartość moralna czynów podejmowanych w wyniku tej propagandy. Hasło: cel uświęca środki jest do utrzymania, jeśli cel odpowiednio jest waloryzowany moralnie. Natomiast - raz jeszcze powtórzmy - jest złudzeniem waloryzowanie perswazyjnych wypowiedzi językowych w kategoriach prawdy i fałszu.
Źródło: Tadeusz Zgółka, Język wśród wartości, Poznań 1988