kwestia legalnosci wojny w iraku, Misje PKW, Irak


Wyjaśnienie przyczyn interwencji w Iraku

Istnieje wiele wyjaśnień przyczyn interwencji amerykańskiej w Iraku. Zgodnie

z wyjaśnieniem realistycznym, które jest dla Amerykanów najbardziej nieprzychylne,

chodziło przede wszystkim o umocnienie pozycji hegemonistycznej

Stanów Zjednoczonych na świecie oraz uzyskanie dostępu do ważnych surowców

(ropa) i zasobów (informacje o grupach terrorystycznych). Z kolei wyjaśnienie

idealistyczne nawiązuje do teorii demokratycznego pokoju, zgodnie

z którą wspieranie demokracji na świecie oraz obalanie dyktatorów jest dopuszczalne,

zwiększa bowiem szanse na zapewnienie trwałego pokoju.

Moim zdaniem, najbardziej prawdopodobną przyczyną wojny w Iraku

było poczucie zagrożenia. W teoriach stosunków międzynarodowych istnieje

spór co do tego, czy państwa podejmują działania zgodnie ze scenariuszem

najgorszym, czy najbardziej prawdopodobnym. W tym wypadku

Amerykanie działali zgodnie ze scenariuszem najgorszym. Brak precyzyjnej

informacji w sytuacji poczucia zagrożenia spowodował przypisanie Irakowi

cech nieco na wyrost oraz podjęcie działania na wszelki wypadek i w konsekwencji

nadmierną reakcję (overreaction). Tak więc głównym motywem

interwencji amerykańskiej w Iraku była chęć zapobieżenia zagrożeniu dla

bezpieczeństwa międzynarodowego, jakie stwarzał reżim iracki. Nieznalezienie

broni masowego rażenia poważnie osłabiło tę argumentację, bowiem

poziom stwarzanego zagrożenia bez tej broni jest zasadniczo mniejszy.

Spór między państwami europejskimi, którym przewodzą Francja

i Niemcy, a Stanami Zjednoczonymi dotyczy potrzeby wyzwolenia Irakijczyków

spod władzy krwawego reżimu Saddama Husajna. Europejczycy utrzymują,

że podstawą prawa międzynarodowego jest zasada nieinterwencji

w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa. Już John Stuart Mill twierdził,

że dopóty, dopóki państwa nie naruszają praw innych, nie powinny stać się

przedmiotem interwencji. Łamanie praw obywatelskich nie jest przesłanką

wystarczającą. Suwerenność bowiem nie może być przekazana z zewnątrz,

przez państwa demokratyczne i bardziej rozwinięte.

Na interwencję w Iraku można spojrzeć oczyma społeczności międzynarodowej

oraz oczyma społeczeństwa irackiego. Z tej pierwszej perspektywy,

aby interwencja była uzasadniona, powinna spełniać określone kryteria. Po

pierwsze, państwo musi wyraźnie łamać międzynarodowe zobowiązania, na

przykład poprzez akty ludobójstwa. Wystarczającym uzasadnieniem dla interwencji

nie jest ani represyjna polityka wobec obywateli, ani na przykład

oszustwa wyborcze. Po drugie, powinny zostać wyczerpane inne środki działania,

takie jak negocjacje, sankcje i międzynarodowa presja. Po trzecie, interwencja

musi być uznana przez społeczność międzynarodową za legalną.

Patrząc z tej drugiej perspektywy, należy stwierdzić, że interwencja zewnętrzna

musi także przejść test legalności w wymiarze wewnętrznym. Mówiąc

w skrócie, interwencja jest legalna, gdy ludzie rzucają kwiaty; jeżeli natomiast

rzucają coś innego, interwencja jest nielegalna i staje się inwazją.

Zasadność i legalność interwencji w Iraku można podważać we wszystkich

wymiarach. Na przykład Sekretarz Generalny ONZ Koffi Annan uznał

we wrześniu 2004 r. interwencję zbrojną przeciwko Irakowi za bezprawną.

Nie jest jednak celowe wracanie do przeszłości, to, co się stało, nie może zostać

cofnięte. Zasadniczy problem, przed jakim stoi społeczność międzynarodowa,

polega na znalezieniu właściwego rozwiązania sytuacji w Iraku

w przyszłości. Zagadnienie legitymacji obcej obecności wojskowej na terenie

Iraku będzie miało znaczenie zasadnicze.

Skala poparcia społeczeństwa polskiego dla dalszego zaangażowania

w Iraku będzie w dużej mierze zależeć od poczucia uczestniczenia w dobrej

sprawie. Inne bowiem jest to poczucie, gdy ma się świadomość, że uczestniczy

się w wyzwoleniu, a inne, że w okupacji.

Czy wojna w Iraku jest legalna?


Wojna musi mieć usprawiedliwiona przyczynę

W rozszerzonej interpretacji teoretycy skłaniają się do uznania za sprawiedliwą nie tylko wojny obronnej, ale także wojny prewencyjnej. Istnieje więc moralne prawo zaatakowania przeciwnika, który lada moment może uderzyć na nas. Wątpliwości dotyczą oceny czy w wypadku Iraku taka groźba była realna.

George W. Bush przedstawiał Saddama Husajna jako śmiertelne zagrożenie dla Zachodu. „Zagrożenie już jest ogromne i z czasem tylko będzie rosło. Skoro wiemy, że Saddam posiada broń masowej zagłady - a wiemy to na pewno - czyż jest sens, by świat czekał na konfrontację? Zwłoka pozwoli Saddamowi tylko rozbudować arsenał.”

Wątpliwości podnoszone przez przeciwników inwazji dotyczą dowodów na posiadanie przez Irak broni masowej zagłady i determinacji jej użycia. Nie jest też według nich pewne, czy Husajn byłby w stanie rozbudowywać siły zbrojne w pogarszającej się sytuacji ekonomicznej kraju. 16-tu brytyjskich profesorów prawa międzynarodowego opublikowało w „Guardianie” list otwarty kwestionujący legalność wojny.

„Nie doszło do zastosowania przez Irak siły przeciwko Stanom Zjednoczonym ani Wielkiej Brytanii, nie było też bezpośredniej groźby jej użycia” - twierdzi dziekan Wydziału Prawa brytyjskiego uniwersytetu Bournemouth profesor Nicholas Grief. Inni prawnicy zgadzają się, że istnieje bezpośrednia groźba użycia siły przez Al-Kajdę, ale zwracają uwagę, że rząd amerykański nie udowodnił bezpośrednich związków między reżimem Saddama Hasajna a działalnością międzynarodowych organizacji terrorystycznych. Według profesora Griefa, z litery prawa, a zwłaszcza Karty Narodów Zjednoczonych, wynika, że nie mamy do czynienia z wojna obronną. Rozpoczęcie wojny bez wyraźnego mandatu Rady Bezpieczeństwa było, więc pogwałceniem Karty Narodów Zjednoczonych. Profesor cofa się do Statutu Trybunału Norymberskiego, który definiuje pojęcie zbrodni wojennych i wysnuwa wniosek, że Bush i Blair mogą być pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Kontynuując to rozumowanie profesor Colin Warbrick z Uniwersytetu Durham precyzuje, że obowiązek wszczęcia dochodzenia i przedstawienia sądowi aktu oskarżenia spoczywa na rządzie Jej Królewskiej Mości, a jeśli rząd Blaira tego nie uczyni, sprawa przejdzie pod jurysdykcje Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Analogicznie do Trybunału Norymberskiego, odpowiedzialnością karna zagrożeni są także dowódcy wojskowi.

Karta Narodów Zjednoczonych wyraźnie odmawia prawa do uderzenia prewencyjnego poszczególnym państwom, pozostawiając decyzje w tej sprawie Radzie Bezpieczeństwa. Stanowi: „wszyscy członkowie ONZ powinni rozstrzygać spory międzynarodowe środkami pokojowymi”.

Wojna może być wypowiedziana tylko przez legalną władzę

Nikt nie kwestionuje legalności powołanego w demokratycznych wyborach rządu Stanów Zjednoczonych, ale zdaniem wielu prawników, obecnie najwyższą władzą na świecie jest ONZ. Według nich, sformułowanie „legalna władza”, mająca prawo wypowiadania wojny odnosi się dziś wyłącznie do ONZ-u. Karta Narodów Zjednoczonych wyraźnie zabrania członkom użycia siły, a nawet stosowania jej groźby. Międzynarodowe prawo zwyczajowe przyznaje jednak kompetencje wypowiadania wojny nie międzynarodowym organizacjom, tylko rządom poszczególnych państw.

Wspomniany profesor Warbrick jest zdania, że wojnę można prowadzić tylko na podstawie decyzji Rady Bezpieczeństwa i to wyraźnie sformułowanej. Rezolucja 1441, na która powołują się zwolennicy wojny, takiego prawa nie daje. Grozi ona Irakowi „poważnymi konsekwencjami” w wypadku nie zlikwidowania zapasów broni masowej zagłady, ale nie precyzuje, jakimi. Jedynie Rada Bezpieczeństwa władna jest udzielić mandatu do prowadzenia wojny, określić, kiedy może ona być wypowiedziana i kto będzie ponosił odpowiedzialność za jej prowadzenie.

Wobec tego uwaga prawników pragnących uzasadnić obecną interwencję zwróciła się na poprzednie rezolucje Rady Bezpieczeństwa, a zwłaszcza na oznaczona numerem 687 z 1991 roku nazywana też „matką wszystkich rezolucji”. Na nią, oraz wcześniejsze, w tym rezolucję 678 z 1990 roku powołano się we wstępie do rezolucji 1441. Rezolucja 660 przyjęta w 1990 roku zaraz po zajęciu przez Irak Kuwejtu żąda natychmiastowego wycofania irackich wojsk. Kolejna rezolucja 678 upoważnia wszystkie państwa, by we współpracy z rządem Kuwejtu podjęły wszystkie niezbędne środki, by zmusić Irak do wykonania rezolucji 660 i do ustanowienia międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa w regionie. W prawniczym języku „wszystkie niezbędne środki” to sformułowanie znacznie ostrzejsze niż „poważne konsekwencje” i mieści się w nim upoważnienie do wypowiedzenia wojny. Rezolucja 687 przyjęta po „Pustynnej Burzy” dyktuje warunki rozejmu. Obejmują one zwłaszcza zniszczenie bądź zdemontowanie pod międzynarodową kontrolą broni chemicznej i biologicznej, jej komponentów, urządzeń produkcyjnych i badawczych oraz wszystkich rakiet balistycznych o zasięgu powyżej 150 kilometrów i ich części oraz urządzeń do ich produkcji, remontów i testowania.

Zdaniem wykładającej prawo międzynarodowe na Uniwersytecie Johna Hopkinsa profesor Ruth Wedgwood, jest to tzw. „rezolucja fundamentalna”, a więc mająca taka sama moc jak np. Karta Narodów Zjednoczonych. Podstawowym warunkiem zawartego na jej podstawie rozejmu z Bagdadem jest rozbrojenie się Iraku. Skoro warunek ten nie został spełniony, automatycznie rozejm przestaje obowiązywać i mamy do czynienia z kontynuacją Wojny w Zatoce z 1991 roku. Przyjmując takie rozumowanie, żadna dodatkowa rezolucja ONZ nie jest potrzebna. Rezolucja ta upoważnia do zastosowania siły i to nie tylko w sprawie wycofania irackiej armii z Kuwejtu, ale i rozbrojenia Iraku. W 1998 roku na postawie tej rezolucji przeprowadzono operację „Pustynny Lis”, ponieważ Saddam złamał jeden z warunków rozejmu..

Nieco inaczej ocenia rezolucję 687 profesor prawa międzynarodowego z Oxfordu - pani Vaughan Lowe. Owszem, dokument definiuje warunki rozejmu, ale nie daje antyirackiej koalicji prawa do bezterminowego przejęcia części kompetencji Rady Bezpieczeństwa i ingerowania przy każdym naruszeniu tych warunków. Rezolucje ONZ nie są uniwersalna norma prawną, jak Karta Narodów Zjednoczonych. Powstają w konkretnej sytuacji międzynarodowej. W ciągu 12 lat od przyjęcia rezolucji 687 ta sytuacja zmieniła się i wymaga nowej decyzji Rady Bezpieczeństwa. Do tej opinii przychyla się większość znanych prawników.

Politycy też są podzieleni. Rzecznik brytyjskiej Partii Liberalno-Demokratycznej lord Goodhart uważa, że użyte w rezolucji 1441 sformułowanie „poważne konsekwencje” nie upoważnia do ingerencji. Wprawdzie interwencja NATO w Kosowie też nie miała prawnej podstawy, ale po fakcie świat uznał ja za uzasadnioną, gdyż położyła kres rozlewowi krwi. W Iraku sytuacja jest inna. Tam nie można mówić o „interwencji humanitarnej”. Poseł Partii Pracy Ross Cranston, z zawodu adwokat, uważa, że wprawdzie lepiej byłoby uzyskać przed zaatakowaniem Iraku mandat w postaci kolejnej rezolucji Rady Bezpieczeństwa, ale skoro nie było na to szans, wystarczy oprzeć się na starych rezolucjach. Jest o pewien, że podobnie jak w Kosowie, opinia publiczna zaaprobuje akcję zbrojną po jej zakończeniu. Wtedy ewentualny udział ONZ w powojennej odbudowie Iraku będzie wystarczającą legitymacja legalności interwencji. Dodał, że wprawdzie, jak jego adwersarz, lord Goodhart, szanuje prawo międzynarodowe, ale przecież, jak do tej pory, nie zdarzało się, by podobne sprawy były przedmiotem rozpraw w międzynarodowych sądach.

Trudno rozpoczynać wojnę wbrew woli wyborców i w takim prawnym galimatiasie. By uspokoić opinię publiczna, tuż przed rozpoczęciem akcji przeciwko Irakowi na związane z nią wątpliwości brytyjskich parlamentarzystów odpowiedział na piśmie Prokurator Generalny Zjednoczonego Królestwa lord Goldsmith. W swej opinii prawnej tak żonglował argumentami, iż wykazał, że podstawy prawne są. Po pierwsze nie ulega wątpliwości, że wszystkie rezolucje Rady Bezpieczeństwa w sprawie Iraku są legalne, bowiem opierają się na przepisach rozdziału VII Karty Narodów Zjednoczonych. Skoro tak, to nic nie przeszkadza, by rozpatrywać je kompleksowo. Rezolucja 678 pozwala na użycie siły. Rezolucja 687 wyznacza warunki rozejmu i uzależnia groźbę użycia siły od ich wykonania, ale groźby nie wycofuje. Wreszcie rezolucja 1441 stwierdza, że warunki nie zostały spełnione, ale nie unieważnia poprzednich rezolucji. Gdyby Rada Bezpieczeństwa życzyła sobie, by przeciwko Irakowi nie używać siły, napisałaby w rezolucji 1441 wprost, że ewentualne użycie siły wymaga kolejnej rezolucji. Stąd wniosek, że co nie jest zakazane, jest dozwolone.

Opinia prawna, nawet lorda i Prokuratora Generalnego, nie jest wyrokiem sądu. Można domniemywać, że sąd miałby pewne wątpliwości wobec takiej „falandyzacji” prawa międzynarodowego. Dokument spełnił jednak swój cel i uspokoił sumienia wielu Brytyjczyków.

Deliberacje ekspertów prawa międzynarodowego trwają, a tymczasem politycy i generałowie już kończą wojnę. Co zrobić w takiej sytuacji? Czy jest szansa, by o legalności wojny w Iraku wypowiedział się sąd?

Na pewno nie będzie to utworzony w 1998 roku podczas wojny w Jugosławii Międzynarodowy Trybunał ds. Zbrodni Wojennych. Ewentualnie może się on zająć ściganiem sprawców zbrodni, jeśliby takie popełniono. Nie będą jednak przed nim odpowiadać wojskowi amerykańscy. Rząd Stanów Zjednoczonych zastrzegł sobie, że nie podda swoich żołnierzy międzynarodowej jurysdykcji. Podobnie zresztą postąpiły rządy pozostałych stałych członków Rady Bezpieczeństwa, z wyjątkiem Wielkiej Brytanii, która swą ewentualna zgodę obwarowała jednak wieloma warunkami. Przede wszystkim jednak, Trybunał ten powołano do sądzenia przypadków jus in bello i nie ma on żadnych uprawnień do wypowiadania się na temat legalności wojny, czyli jus ad bellum.

Profesor Colin Warbrick uważa, że takie uprawnienia posiada Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze. Obowiązuje jednak zasada dobrowolnego poddania się jego jurysdykcji. Oskarżone państwa musiałyby się zgodzić na udział w takim procesie i poddanie werdyktowi. Musiałby być także oskarżyciel, a nie wiadomo, czy jakieś państwo chciałoby wziąć na siebie taką odpowiedzialność. Nawet, jeśliby oskarżenie wpłynęło, wątpliwe, czy proces by się rozpoczął. W 1999 roku do tego Trybunału wpłynęła skarga Jugosławii przeciwko NATO. Miloszewic żądał potępienia nalotów bombowych i uznania ich za ludobójstwo. Wówczas 12-tu sędziów przeciwko 4-em przegłosowało, że Trybunał w Hadze nie ma kompetencji, by rozpatrywać skargę Belgradu.

Kolejna wątpliwość przeciwników wojny dotyczy już nie skomplikowanych prawnych teorii, lecz traktowania głosu opinii publicznej. Czy, skoro większość społeczeństwa wypowiada się przeciwko wojnie, rząd ma prawo opinie te ignorować i czy wówczas jego decyzja o przystąpieniu do wojny jest legalna? Nie ma norm prawnych regulujących tę kwestię. Liczy się tylko zdrowy rozsądek, czyli w praktyce, chęć zwyciężenia w kolejnych wyborach. Badania opinii publicznej wykazują, że w miarę polepszania się perspektyw na szybkie i zwycięskie zakończenie działań wojennych poparcie społeczne dla rządów Busha i Blaira rośnie. Można spodziewać się, że będzie jeszcze większe, gdy konieczność odbudowy Iraku spowoduje na świecie ożywienie gospodarcze, a dostęp do jego pól naftowych nie będzie niczym zagrożony.

W momencie rozpoczęcia operacji, aż 63 procent Brytyjczyków było przeciwnych wojnie. Szczególnie wielu przeciwników miała ona w szeregach rządzącej Partii Pracy. Protestując przeciwko wojnie podał się do dymisji jeden z najbardziej wpływowych jej polityków, były minister spraw zagranicznych, przywódca Partii Pracy w Izbie Gmin Robin Cook. Powiedział: „nie mogę przyjąć zbiorowej odpowiedzialności za rozpoczęcie przez Wielką Brytanię akcji zbrojnej w Iraku bez międzynarodowej zgody i bez poparcia w kraju”.

Potrzebne dokumenty:

- Karta NZ
- Wszystkie rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ
- Rezolucja 1441
- Rezolucja 687

Czy wojna w Iraku jest moralna?


Wojna może być wypowiedziana tylko w słusznej intencji

„Żyjąc na upadłym, grzesznym świecie nie możemy od czasu do czasu uciec od rzeczywistości, która może wymagać od nas zabrania komuś życia, jeśli pomoże to powstrzymać nadejście jeszcze gorszego chaosu” - powiedział anglikański biskup Guildfordu John Gladwin o wojnie w Iraku. Według niego dla wielu chrześcijan „wojna sprawiedliwa” jest moralna.

“Wyznawcy judaizmu, w odróżnieniu od innych religii, nie są pacyfistami, którzy nadstawiają do uderzenia drugi policzek. Jeśli grozi zło, to z żydowskiej perspektywy, imperatywem jest je zniszczyć. Innymi słowy, jeśli nie zaatakujesz zła, to zło ciebie zaatakuje” - powiedział rabin Yitzchak Schochet, z synagogi Mill Hill w północnym Londynie.

„Czasem wojna może być moralnie usprawiedliwiona, ale wyłącznie obronna. Wówczas broni się swego życia i majątku, swoich rodaków lub pomaga się innym obalić przemoc i ustanowić sprawiedliwość i równość” - twierdzi Szejk Ibrahim Mogra z meczetu w Leicester.

„Wiele warunków musi być spełnionych, by wojnę uznać za moralną. Musimy być absolutnie pewni, że istnieje uzasadniona przyczyna podjęcia wojny, oraz, że prowadzimy walkę sprawiedliwymi metodami i traktujemy innych ludzi fair” - uważa katolicki biskup brytyjskich sił zbrojnych Tom Burns, który 12 lat temu był kapelanem na froncie Wojny w Zatoce.

Waszyngton i Londyn podkreślają, że kierują się słusznymi motywami. Powołują się na szereg rezolucji ONZ wzywających do zniszczenia przez Irak broni masowego rażenia. Krytyka tego założenia opiera się na trudności ze wskazaniem na konkretna rezolucje grożąca wojna w wypadku nie spełnienia żądań. ONZ. Stąd nieudane próby USA, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii przeforsowania w Radzie Bezpieczeństwa kolejnej antyirackiej rezolucji.

Obrońcy tezy o słuszności interwencji wskazują na notoryczne łamanie przez reżim Saddama Husajna praw człowieka. Według nich, jedynym wyjściem, by przywrócić przestrzeganie tych praw jest obalenie reżimu.

Przeciwnicy wojny twierdza, że kwestie broni masowej zagłady i praw człowieka to tylko parawan, a prawdziwym motywem wojny jest ropa naftowa. Według nich, Ameryce naprawdę zależy jedynie, na zapewnieniu swobodnego dostępu do drugich na świecie, po Arabii Saudyjskiej, zasobów ropy naftowej.

Wojna jest środkiem ostatecznym

„Można się do niej uciec dopiero po wyczerpaniu wszystkich innych możliwości. Trzeba wpierw spróbować innych środków, by wyeliminować grożące nam istotne i nieuchronne niebezpieczeństwo” - podkreśla katolicki biskup Burns.

”Ponieważ odbieranie ludziom życia i niszczenie społeczności jest w każdej sytuacji złem i wymaga potem błagania Boga o łaskę i przebaczenie, wojna musi być ostatnim środkiem po który człowiek sięga” - wtóruje mu anglikański biskup Gladwin.

„Oczywiście wierzymy w znaczenie dania innym szansy naprawienia wyrządzonego zła, ale jeśli tego nie uczynią, robimy to, co uznamy za słuszne” - mówi o tym kryterium wojny sprawiedliwej rabin Schochet.

„Najpierw mówimy o potrzebie pokoju, o potrzebie dialogu i o potrzebie sprawiedliwości. A skoro mówimy o sprawiedliwości, to musimy potem podjąć akcję i zrobić wszystko, by sprawiedliwość ustanowić i usunąć zło. Koran uczy, że trzeba tak postępować nawet, jeśli oznacza to wystąpienie przeciwko własnemu ludowi” - powiedział Szejk Mogra.

Tony Blair akcentuje, że od zażądania przez ONZ, by Irak zlikwidował zapasy broni masowej zagłady minęło 12 lat. Wciąż mówiono o pokoju, ale nie spełnione żądanie świadczy, iż wyczerpano pokojowe możliwości. Możliwości było, co najmniej tyle, ile rezolucji ONZ. Bagdad zignorował wszystkie. Można domniemywać, że zignorowałby także kolejna rezolucję.

Przeciwnego zdania jest Jacques Chirac. Dla niego, zawsze możliwe było rozstrzygnięcie dyplomatyczne. Należało też, według niego, dać więcej czasu inspektorom rozbrojeniowym ONZ na poszukiwanie dowodów magazynowania zakazanej broni. Francja zawsze wypowiadała się stanowczo przeciwko jakiejkolwiek rezolucji grożącej Irakowi użyciem siły. Zdaniem zwolenników wojny, intencje Paryża nie były jednak czyste. Miał on na uwadze własny interes ekonomiczny, a nie dobro całego świata.

Wojna powinna spowodować możliwie najmniejsze straty i zniszczenia

„Skoro dojdziemy do wniosku, że istnieje sprawiedliwa przyczyna wszczęcia wojny, to sama akcja militarna musi być krótka, szybka, zapewniająca dokładne osiągnięcie wyznaczonego celu. Nie wolno dopuścić do rozprzestrzenienia się konfliktu lub rozciągnięcia go w czasie. Trzeba doprowadzić do rozstrzygnięcia tak szybko, jak to możliwe” - uważa biskup Burns.

Także rabin Yitzchak Schochet podkreśla potrzebę minimalizowania strat - „moralnym imperatywem sił atakujących jest branie pod uwagę możliwych strat wśród ludności cywilnej, i starania, by jak najmniej było zabitych i rannych”.

Każda wojna jest zła. Może być usprawiedliwiona, jedynie, gdy zapobiegnie jeszcze większemu złu. Dlatego wszczynając ją trzeba mieć pewność, że jest się w stanie szybko wygrać. Trzeba wykazać maksimum starań, by minimalizować straty, zarówno własne jak i przeciwnika, a przede wszystkim cierpienia niewinnej ludności cywilnej.

Stany Zjednoczone, jako jedyne światowe supermocarstwo, decydując się na wojnę taka pewność miały. Wynikała ona choćby z porównania wojennego potencjału i jakości uzbrojenia. Prowadząc działania koncentrowano się na precyzyjnych uderzeniach wymierzonych nawet w konkretne osoby z kierownictwa reżimu, a unikano frontalnych ataków i dywanowych nalotów. Udało się uniknąć zaangażowania w walki uliczne.

Duże znaczenie przywiązywano do sygnalizowanego przez wywiad niskiego morale irackich żołnierzy. W miarę rozwoju operacji okazywało się, że coraz więcej oddziałów wojska Saddama wolało się poddać niż oddać życie za dyktatora. Dochodziło jednak do samobójczych ataków ze strony fanatyków. Więcej czasu niż przewidywano zabrało zdobywanie sympatii ludności cywilnej. Z reguły nie witano Amerykanów jako wyzwolicieli. Wydaje się, że amerykańskie dowództwo nie doceniło stopnia sterroryzowania ludności przez struktury partii BAAS, Gwardię Republikańska i bojówki „feddainów”. Tuż po wyzwoleniu miejscowa ludność domagała się natomiast, na co Amerykanie byli przygotowani, natychmiastowej pomocy humanitarnej. W pierwszych dniach po zajęciu miast nie sprawdzili się amerykańscy i brytyjscy żołnierze w roli policjantów. Doszło do powszechnych rabunków a także terroryzowania zbyt głośno wyrażających swa radość z upadku dyktatora Irakijczyków przez funkcjonariuszy reżimu. Tymczasem, zgodnie z międzynarodowymi konwencjami, odpowiedzialność za bezpieczeństwo ludności spada na władze okupacyjne. Amerykańskie dowództwo tłumaczy to szczupłością sił zaangażowanych na pierwszej linii frontu. Bezpieczeństwo znacznie się poprawi po wkroczeniu odwodów i wyszkolonej m.in. w amerykańskiej bazie na Węgrzech, irackiej policji rekrutującej się z przeciwników reżimu żyjących na emigracji.

Sprawnie przeprowadzono operację zajęcia północnego Iraku. Przy minimalnym zaangażowaniu własnych spadochroniarzy, dzięki siłom dwóch sojuszniczych armii kurdyjskich Amerykanie praktycznie bezkrwawo zajęli Kirkuk i Mosul. Wydaje się, że tam jednak dopiero czekają ich problemy wynikające z różnych interesów narodowych zamieszkujących te tereny Kurdów, Arabów, Turkmenów i Asyryjczyków oraz obaw sąsiadów: Turcji, Iranu i Syrii. (Więcej na ten temat: Irak po Saddamie) Zgodnie z teorią wojny i prawem międzynarodowym, odpowiedzialność za to, co tam się jeszcze stanie spadnie na Amerykanów.

Nie może być wojny w ogóle bez start. W tej szczególnie duży był odsetek żołnierzy poległych od ognia własnych oddziałów. Często wynikało to nie tyle z błędów człowieka, co niedoskonałości wyrafinowanych elektronicznych systemów kierowania ogniem i rozpoznawania „swój-obcy”. Amerykańscy eksperci zwracali uwagę na nieuchronność strat przed wybuchem wojny. Jednym z nich był głównodowodzący 12 lat temu operacją „Pustynna Burza” generał Norman Schwarzkopf. Ostrzegał on, że wojna na taka skalę nie będzie „łatwą przechadzką”.

Użyte środki muszą być proporcjonalne do zamierzonych celów

Najbardziej bał się świat wojny jądrowej lub chemicznej. Nie brakowało głosów, m.in. Moskwy, że konflikt może się przerodzić w Trzecią Wojnę Światową. Obawy takie wcale nie były urojone. W 1991 roku Stany Zjednoczone oficjalnie ostrzegły Irak, że jeśli Saddam Husajn użyje broni chemicznej, nie zawahają się odpowiedzieć bronią nuklearną. Iracki reżim już stosował broń chemiczna w wojnie z Iranem i podczas pacyfikacji Kurdystanu. Podczas obecnej operacji użycie broni chemicznej lub biologicznej wydawało się realne. Wojska atakujące były przygotowane na taką ewentualność. Odnalezione w irackich magazynach pociski z głowicami na broń biologiczną i chemiczną, kombinezony przeciwchemiczne i środki neutralizujące dowodzą, że także strona broniąca się tego nie wykluczała. W trosce o ludność cywilna zadbano nawet o wysłanie do krajów ościennych kontyngentów wojsk chemicznych również z krajów nie zaangażowanych bezpośrednio w konflikt. Podczas wojny stwierdzono zatrucie środkami chemicznymi wód Eufratu. Trudno jeszcze jednoznacznie określić, czy było to działanie celowe, czy tylko nieudolna próba pozbycia się zapasów tej nielegalnej broni, by nie służyła stronie amerykańskiej jako pretekst do uzasadnienia interwencji.

Nawet jednak, gdyby do końca wojny nie doszło do celowego użycia broni masowej zagłady można spodziewać się od przeciwników interwencji licznych zarzutów niepotrzebnego użycia broni konwencjonalnej. Należałoby zbadać, czy wszystkie bombardowania miast były uzasadnione. Liczne były incydenty ostrzelania przez Amerykanów cywilnych samochodów, które nie zatrzymały się na posterunkach kontrolnych. Zginęło w nich wiele dzieci. Dowódcy tłumaczyli te incydenty koniecznością zabezpieczenia żołnierzy przed samobójczymi atakami. Czy jest to wystarczające usprawiedliwienie? Niejednokrotnie otwierano też ogień do podejrzanych grup cywilów. Przedtem zdarzało się jednak, że żołnierze byli atakowani przez paramilitarne oddziały ubranych po cywilnemu „feddainów”. Na wojnie decyzje trzeba podejmować błyskawicznie. Zdarzają się decyzje niesłuszne.

Inny zarzut zgłosili amerykańscy ekolodzy. Zaprotestowali przeciwko stosowaniu amunicji wykonanej ze zubożonego uranu. Takie pociski, nawet, jeśli nie trafiły w cel, zanieczyszczają trwale glebę, wodę i powietrze i mogą zagrażać zdrowiu następnych pokoleń. To zdecydowanie nie mieści się w normie stosowania środków wojny proporcjonalnych do zamierzonych celów. Czy jednak taki drobny zarzut wystarczy, by kiedyś sprawą wojny w Iraku zajął się międzynarodowy trybunał?

Zawsze pozostaje możliwość oceny moralnej. „Są czasy, gdy wojna jest moralnie słuszna i czasy, gdy nie jest. Teraz nie jest” - orzekł Szejk Ibrahim Mogra z meczetu w Leicester. „W obecnej sytuacji społeczność muzułmańska, a także większość całej brytyjskiej społeczności uważa tę wojnę za niemoralna i nielegalną. Setki tysięcy ludzi protestujących na ulicach dobitnie świadczą, iż ta wojna nie może być sprawiedliwa.”

Anglikański biskup Guildfordu podkreśla ciężar odpowiedzialności, jaki decydując się na wojnę wzięli na swoje barki praktykujący chrześcijanie Bush i Blair. Wzywa do modlitwy w ich intencji.

Katolicki biskup polowy brytyjskich sił zbrojnych Burns myśli o powrocie żołnierzy do domów. „Niektórzy wrócą ranni, niektórzy - w plastikowych workach. Gdy ich rodziny będą się mnie pytały, czy warto było, chciałbym móc im odpowiedzieć bez wahania - tak.”



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wydarzenia w Iraku a stan zagrożenia terroryzmem w Polsce, Misje PKW, Irak
Formowanie się koalicji antyterrorystycznej po 11 września, Misje PKW, Irak
Bojan Stanisławski, Misje PKW, Irak
europejska polityka audiowizualna, Misje PKW, Irak
II wojna w Zatoce Perskiej, Misje PKW, Irak
esej stosunki europaameryka po konfikcie irackim, Misje PKW, Irak
Cenne doświadczenie czy zbędne obciążenie, Misje PKW, Irak
Liga Panstw Arabskich i jej stanowisko wobec wojny w Iraku w 2003-1
Niewygodne tajne dokumenty ws wojny w Iraku (22 11 2009)
Kulisy wybuchu wojny w Iraku Rosja winna (11 12 2009)
PKW IRAK
Tony Blair przed komisją do spraw wojny w Iraku (29 01 2010)
IRAK PO WYBUCHNI CIU WOJNY , Inne
wojny w Afganistanie i Iraku jako konflikty etniczne(popraw.)
Możliwość wybuchu wojny domowej w Iraku

więcej podobnych podstron