Jerzy Andrzejewski (wstęp do BN opracował Włodzimierz Maciąg)
III. „CIEMNOŚCI KRYJĄ ZIEMIĘ”
Powieść była najpierw drukowana w „Przeglądzie kulturalnym” (1957, nr 12-17), w tym samym roku ukazała się w wyd. książkowym.
Formuła pochodzi z prologu do III cz. Dziadów Mick. („ciemności kryją ziemię i lud we śnie leży”) stan uśpienia, oddalenia od jasności i prawdy.
Przeniesienie wydarzeń w odległą przeszłość uśpienie cenzury.
Narrację rozpoczyna zdanie informujące, że tekst będzie rozwinięciem zapisu „jednej z starych kronik”, gdzie jest mowa o przybyciu Wielkiego Inkwizytora do miasteczka Villa-Real w Manczy „w połowie września roku 1485”. W trakcie uroczystości powitalnych przybywa posłaniec z wieścią, że w Saragossie zamordowany został jeden z inkwizytorów królestwa, ojciec Pedro Arbuez.
Wypadki są zaczerpnięte z historii (1469 - małżeństwo Izabeli Kastylijskiej i Ferdynanda Aragońskiego rozpoczęło starania o połączenie królestw Kastylii i Aragonii; zagrożeniem jedności byłą silna zbiorowość żydowska i mauretańska).
Narzędziem walki z heretykami stała się Inkwizycja, w 1483 Wielkim Inkwizytorem został spowiednik królowej, ojciec Tomasz de Torqemada. Urząd pełnił do śmierci w 1498 r. (miał wtedy 78 lat).
Imię Diega jest również autentyczne, ale już koncepcja mistrza i ucznia, silnej osobowości uwodzącej naturę słabą, to pomysł pisarza.
Zniewolona przez doktrynalny terror Hiszpania to parabola zniewolenia stalinowskiego.
Autor skupia się na ukazaniu systemu władzy posługującej się strachem, wielorakich mechanizmów siania terroru, wpędzaniu ludzi w swoistą przestrzeń zagrożenia ich własną nieprawomyślnością wykorzystanie egzystencjalnego niepokoju człowieka, jego niepewności w obliczu istnienia.
Andrzejewski wydobywa zjawisko terroru z okoliczności historycznych, sytuuje je powyżej celów politycznych; inkwizycja to tylko jeden ze kształtów terroru.
Metaforyka “ciemności”, symbolika samotności i zagubienia, błąkania się i niepewności.
Padre Torquemada i fray Diego:
W chwili spotkania T. jest Wielkim Inkwizytorem Kastylii i Aragonii - D. to młodziutki zakonnik bez koneksji obdarzony „jedynie gorącą wiarą niewinnego serca”
Ewolucja wzajemnego uzależniania się dwu skontrastowanych osobowości to przewodni wątek opowieści.
Oburzenie Diega działaniem Inkwizycji, nieświadomie wyznane Torquemadzie, zmienia się w rosnące oddanie jej celom.
Diego to natura gorąca, w stanie fermentu duchowego, jego głodna osobowość domaga się oparcia, pewności. Zostaje uwiedziony duchowo nie dlatego, że jest bezwolny, ale dlatego, że się buntuje, pożąda wartości. Łapczywa natura łatwiej poddaje się iluzji. (Czy Andrzejewski nie dokonuje tu przypadkiem samousprawiedliwienia?).
Nie chodzi o pożądanie władzy - intencje są czyste i szlachetne - tylko wielkość idei ją uzasadnia.
Diego oddaje Torquemadzie swój świat duchowy, swoją osobowość, idea utożsamia się z osobą mistrza. Diego traci siebie i dzięki temu zabezpiecza się przed niepokojami sumienia.
Ostatecznym świadectwem „pełnego zaufania” Diega do Torqemady jest zdrada przyjaciela, brata Mateo. To Mateo przypomina Diegowi, by był sobą, strzegł swego wewnętrznego głosu, nie tracił podmiotowości. Tymczasem Diego ten właśnie głos zabija. Wydając na śmierć przyjaciela, Diego uśmierca duchowo samego siebie.
Absolutne awierzenie autorytetowi prowadzi do zniszczenia zdolności rozpoznawania Dobra i Zła.
Kiedy w końcu mistrz budzi się z ideowego szaleństwa, Diego buntuje się, jest niezdolny do krytycznej rewizji.
Zagadnienie zmiany świadomości
Wyobrażenie człowieka, który wraz z przyjęciem nowej idei odrzuca dawne więzi, upodobania, sentymenty, dokonuje radykalnej przemiany swej osoby.
Duchowa przemiana ma być tak przeprowadzona, aby uczestnik ruchu poczuł się jego cząstko fizycznie i duchowo, aby utożsamił się z ideą ( nazizm, komunizm).
Proces rodzi się z przymusu, ale od pewnego momentu staje się jakby dobrowolny.
Likwidacja indywidualności poczucie swoistego bezpieczeństwa duchowego.
Ewolucja Diega powtarza model drogi, na którą wchodzili ideowi komuniści: kierowały nimi gorące serca, niezgoda na zło świata. „Ale rzecz poczęta ze szlachetnej intencji naprawy świata przeradza się nieoczekiwanie w krzewienie i strzeżenie Zła”.
Kluczowe, wewnętrzne pytania powieści: Jak to możliwe, że człowiek o dobrych intencjach staje się dobrowolnie krzewicielem Złą? Jak to możliwe, że człowiek pełni Zło, oszukując się, że pełni Dobro? Czy człowiek zdolny jest udźwignąć swoje własne istnienie? egzystencjalizm.
Nie władza kusi człowieka w totalitarnych utopiach, kusi go uwolnienie się od ciężaru egzystencji, kusi go bezpieczeństwo posiadania sensu. Autorytet rozgrzesza, zbrodnia dokonana w jego imię (vide zdrada przyjaciela) może napełnić wolnością i szczęściem.
Jak władać duszami?
Torquemada - osobowość, która wciela duchową istotę systemu. Nie jest jego produktem, lecz źródłem. Jest czystym umysłem, umysłem bez człowieczej niepewności. Całą istotą skupiony jest na celu, jaki sobie zamierzył.
Miłość zagraża systemowi, bo jest „wartością fundującą wewnętrzną autonomię jednostki”, a system autonomii nie toleruje.
T. twierdzi, że miłość jest słabością. Ważniejsza jest inna zasada, która ma wiązać ludzi w zbiorowość: nienawiść do zła.
Charakterystyczna manipulacja propagandowa: więź wewnątrz systemu oparta jest na wyobrażeniu stale obecnego wroga, którego istnienie uzasadnia konieczność „stanu wyjątkowego”.
Człowiek jest słaby, gotowy do ukorzenia się przed złem, więc wymaga stałej kontroli. Wg T. natura człowieka jest słaba i grzeszna.
Szerzenie strachu jest koniecznością, strach jest narzędziem porządku zbiorowego.
Ład zbiorowy buduje się na ruinach człowieczeństwa jednostkowego. Prowokacja jest stosowana jako narzędzie ujawniania zła, herezji, spisku i buntu. Prowokacja to stworzenie sytuacji, w której zło staje się nieuchronne i konieczne. „Torquemada jest mistrzem w podejrzewaniu pożaru, który następnie sam skrycie roznieca”.
Czy T. jest jeszcze człowiekiem? Andrzejeswki często podkreśla demoniczność tej postaci (demoniczność może być rozumiana jako wolność od niepokojów sumienia).
Zapisy historycznego losu Torquemady nie wspominają o żadnej rewizji wewnętrznej u schyłku życia. Jest to koncepcja pisarza. Andrzejewski sugeruje wyobrażenie człowieka jako istoty obdarzonej poczuciem moralnego prawa - T. nie jest w stanie udźwignąć świadomości, że zdruzgotał to prawo w sobie samym. ( por. Dostojewski).
Wewnętrzną decyzję odstąpienia od Inkwizycji poprzedza w powieści rozmowa z szatanem. Szatan kusi przede wszystkim władzą rozumu.
Torquemada nie zdążył odwołać Inkwizycji, umiera. Diego dalej prowadzi dawne zamysły.
IV. „BRAMY RAJU”
Powieść ukazała się w 1960 r.
Motto: fragment „Dziejów powszechnych” histroyka niemieckiego Fryderyka Schlossera (1776-1862). Pomysł fabularny zaczerpnięty z dziejów wypraw krzyżowych.
Najkróecej mówiąc jest to powieść o ludziach, którzy tworzą sobie iluzję, że przez powierzenie się przewodnikowi i oddanie się jego idei wyzwolenia Grobu Pańskiego z rąk Turków, będą zdolni osiągnąć ów cel mocą samej wiary.
Są to ludzie młodzi, dzieci, ich niewinność ma być zwycięstwem ducha nad przemocą.
W trakcie pochodu odsłania się wielka mistyfikacja: święty cel jest osłoną czy też sublimacją miłości ziemskiej i cielesnej. Pragnienia każdego z uczestników zawierają w sobie pierwiastki samooszustwa.
Idea jest ułudą zbiorową, dzięki której dokonuje się zbiorowe uwznioślenie i uświęcenie. Iluzja jest jedynym fundamentem nadziei - prawda zabija ją.
Jaki jest bytowy status idei? Są prawdziwe, skoro są zdolne rządzić naszymi zachowaniami. Ale sceptyczny rozum mówi nam jednocześnie, że one bez nas nie mogą istnieć, że miejscem ich trwania są jedynie nasze umysły.
„Bramy raju” tym się różnią od „Ciemności…”, że idea nie rodzi zła, przeciwnie, jej realizacja nasyca duchowo uczestników, wypełnia serca, utwierdza ich wiarę w wartości.
Idea dziecięcej wyprawy krzyżowej rodzi się w sprzężeniu poczucia winy z namiętnością homoerotyczną (noc spędzona przez hrabiego Ludwika w namiocie pasterskim Jakuba). Wspólna noc nie daje zbliżenia i zaspokojenia i dlatego może zrodzić czysto duchowy przekaz powołania.
Powieść została ujęta jako zapis spowiedzi, których wysłuchuje „stary człowiek (…) w brunatnym habicie minoryty” (franciszkanin). Myśli i słowa spowiednika przeplatają wysłuchiwane wyznania migotliwość podmiotu. „Głosy topią się w sobie i wzajemnie się objaśniają, świadomość wspólnoty wysuwa się na plan pierwszy i staje się w końcu quasi-podmiotem opowieści”.
Cały tekst zamknięty został w jednym zdaniu (drugie, końcowe, liczy cztery słowa) powieść uwalnia się od pierwiastka opisowości, staje się obcowaniem z wieloma duszami.
Pragnienia i namiętności jednostek są sublimowane, dojrzewają do szlachetniejszych form, stają się ideami.
„Między ciałem i duchem istnieje pewna strefa pośrednia, którą dla Andrzejewskiego stanowi wspólnota”.
Pierwiastek winy: hrabia Ludwik nosi w sobie pamięć nocy łupiestwa i zbrodni dokonanych przez krzyżowców w Konstantynopolu, kiedy to zdradził ideę wyprawy do Ziemi Świętej (Ludwik jest mordercą rodziców Aleksego Melissena). Powtórzenie takiej wyprawy ma być oczyszczeniem, ale nie dla Ludwika, tylko dla podmiotu zbiorowego.
Wyprawa dzieci jest naznaczona iluzyjnością, a w istocie rzeczy kłamstwem (spowiednik wiele razy wraca do myśli, że „prawda zabija nadzieję”). Spowiednik od początku wie, że to droga do nikąd.
Proteuszowe dary Erosa
Inkwizycje inspirowało Zło, natomiast wyprawę dzieci inspiruje Miłość.
Stajemy wobec wielorakości form i niedefiniowalności miłości.
Jak rodzi się więź gromady skupionej wobec przywódcy? Rodzi się z miłości poprzez miłość. Niespełnione pragnienia erotyczne ulegają idealizacji.
Kontrast cielesności i uduchowienia, chłopców i dziewczęta dręczy erotyzm na wskroś cielesny (zbliżenia Blanki i Aleksego, gdy oboje marzą o Jakubie). Wyprawa dzieci traci w tych okolicznościach aurę niewinności; jej uczestnicy są niewinni w tym sensie, że nie czynią zła. Tylko Jakub pozostaje niewinny w sensie platońskim.
„Świat nie daje się podzielić na części dobrą i złą, ponieważ dychotomia ta traci zasadność w obliczu odsłaniającego się przeświadczenia, że nie żyjemy w prawdzie”.
Potrzeba iluzji nie jest tu oskarżona ani wyśmiana. Jest tylko iluzja stwarzająca możliwość wiary. Nikt nie jest oskarżony ani potępiony, emocje unoszące narrację to litość i współczucie.
Umysł produkuje fikcje, którym sam ulega.
Spowiednik odmawia rozgrzeszenia przywódcy wyprawy. Spowiedź Jakuba jest wyznaniem niewinności (w erotycznym sensie) i tego chłopca spowiednik uznaje winnym. Dlaczego? Wyraźnej odpowiedzi nie otrzymujemy (może dlatego, że jego powołanie kieruje się przeciw dostępnym wartościom cielesnego życia na ziemi, przeciw człowieczeństwu z krwi i ciała? Jakub - uwodziciel i mistyfikator?).
Spowiednik próbuje krzykiem zawrócić wyprawę, ale Jakub woła Aleksego, który słowami pieśni wzywa pochód do dalszej wędrówki. Spowiednik pozostaje bezsilny, dzieci omijają go, a on udziela wszystkim ostatniego błogosławieństwa. Ułaskawia w ten sposób wielkie kłamstwo historycznych utopii, ponieważ dają one nadzieję.
V. IDZIE SKACZĄC PO GÓRACH
Powieść ukończona w 1963 r.
Opowieść o wielkim malarzu, który nazywa się Antonio Ortiz, dzieje się we Francji, jesienią 1959 r. w Vollioures nad Morzem Śródziemnym i 22 marca 1960 w Paryżu. Ortiz, blisko 80-letni, przeżywa renesans twórczości za sprawą namiętności do przypadkowo poznanej, 22-letniej Francoise Pilier. Ortiz tworzy 22 portrety kochanki, które wystawia 22 III - gdy kończy ona 22 lata.
Pierwowzorem Ortiza jest Pablo Picasso (wskazuje na to m.in. wiek artysty i jego hiszp. pochodzenie).
Temat powieści to miłość jako źródło artystycznej inspiracji. Skomplikowany związek namiętności i geniuszu traci tu swą niewinność, bo jest przedmiotem świadomej gry starego artysty.
W „Ciemnościach…” i „Bramach raju” los bohaterów nie leży w ich rękach, potrzeba sublimacji gna ich niejako ku ideałom ponad nimi, działa jakaś „trzecia siła”. W „Idzie…” mamy próbę kreacji postaci, która uwalnia się od „czegoś innego”. Ortiz osiąga najwyższy możliwy do wyobrażenia stopień suwerenności wewnętrznej, skupia wszystkie ważne decyzje w sobie samym, uwolnione są od potocznie przyjętych przymusów.
Ortiz nie potrzebuje i nie szuka żadnych sankcji dla duchowego ładu i poczucia sensu życia. Nie potrzebuje ani Idei, ani Iluzji. Ortiz jest geniuszem, który wystarcza samemu sobie.
Sekrety inspiracji twórczej
Uzasadnieniem przywileju suwerenności jest geniusz artysty.
Ortiz jest bogaty, silny i zdrowy, jego męskie siły są niewyczerpane. W jego rozmyślaniach pojawia się kilka razy zwrotka z poematu Swinburne'a o zmęczonej rzece, która dotrze do morza jakby przewidywanie nieuchronności kresu. Ale szybko wraca mu wigor.
Po spotkaniu “kruchoroślinnej” Francoise w “starym capie” budzi się geniusz, wchodzi do pokoju Alaina i rozwiązuje problem formalny, który męczył młodego malrza, poetm całą noc spędza na malowaniu. Niespodziewanie dla samego siebie maluje portret ledo poznanej Francoise. Ortiz prawie kupuje dziewczynę od jej kochanka, który dzięki temu może uzyskać prawie nieosiągalny wywiad z geniuszem. “Kryteria moralne przestają mieć znaczenie (…), ponieważ chodzi o Wielką Sztukę”. Transakcja jest trywialna i cyniczna, a jednocześnie na innej płaszczyźnie wyjątkowa ( ironia).
Duchowa wielkość Ortiza i jego talent nie są podważone, skąd więc ironia? Pochodzi z tego, że ta świetność musi sprzymierzać się z cielesnością człowieka i przyziemnością dnia powszedniego.
Władca wyobraźni zbiorowej
Ortiz nie ma najmniejszej potrzeby, żeby duchowo zbliżyć się do kochanki. Dla Ortiza jest ona tylko istotą roślinno-cielesną.
Aby nastąpiło uświęcenie dzieła, a więc uznanie go za twór geniusza, musi dokonać się akt społeczny: ukazanie dzieła i jego zbiorowa apoteoza. Ortiz podejmuje więc rolę reżysera własnego sukcesu, staje się kapłanem, który własne dzieło wynosi na ołtarze. Sztuka w powieści jest prawdziwa, ale jest też podporządkowana prawom rynku.
Ortiz zdobywa jakąś władzę nad zbiorowością ludzi, którymi gardzi; wielki artysta włada tłumem wielbicieli
Druga siła to urok młodości (Francoise, Jean Clouard - aktor, polski pisarz Marek Kostka, który gryzie w ucho dostojnika). Młodość jest tajemnie sprzysiężona z twórczością, posiada dar wolności wyobraźni, jest lekkomyślna i spontaniczna - i dlatego twórcza.
Powieść kończy się śmiercią Francoise, która ginie w wypadku samochodowym. Przywołany Ortiz bierze ją w ramiona i tak kroczy w obliczu zbiegowiska i fleszów. Oto idzie, „skacząc po górach, przeskakując pagórki”.
Nie chodzi tu o kochanka dziewczyny, ale o kochanka wyobraźni zbiorowej, kochanka cywilizacji współczesnej.