Dlaczego politologia?
czyli
moje roważania nad tym,
jak znalazłam się na wybranym
kierunku na studiach
Alicja Stańco
Politologia łączy w sobie kilka nauk społecznych: nauki polityczne, socjologię, elementy filozofii i ekonomii, historię. Studiując na tym kierunku zdobywam wiedzę pomagającą w zrozumieniu otaczającej mnie rzeczywistości społeczno- politycznej. Politologia łącząc tyle nauk pozwala na szerokie wykształcenie, które otwiera drogę do pracy w różnych dziedzinach, między innymi w ośrodkach badania opinii publicznej, biurach poselskich, stowarzyszeniach. Kolejno wybierając specjalizację marketing i komunikacja medialna uczestniczę w ciekawych i rozwijających zajęciach, które roszerzają perspektywy na pracę w mediach, prasie, sztabach wyborczych, czy jako rzecznicy prasowi różnych instytucji i organizacji. Ale jak to się zaczeło z tą politologią u mnie? Dosyć prosto...
Już jako kilkuletnie dziecko oglądałam informacje. Było nawet tak, iż jak miała się zaczynać wieczorynka to mogłam robić jeszcze tysiąc innych rzeczy, ale jak zbliżała się godz. 19:30 to kończyła się zabawa- zajmowałam miejsce w dużym fotelu i skupiałam się na obrazie w telewizorze (a że dosyć szybko nauczyłam się korzystać z wynalazku zwanego zegarem i już w wieku 7 lat miałam swój, własny odpustowy, elektroniczny zegarek na ręke, to było mi łatwiej). Oczywiście niewiele rozumiałam z tego, co mówili, a tym bardziej, iż w domu nie było pasjonata bieżących informacji, więc nawet nie miał mi kto cokolwiek wytłumaczyć. Z wiekiem moje zainteresowanie rosło tak, iż potem oglądałam serwisy informacyjne na kilku stacjach i próbowałam przekonać rodziców, że naprawdę nie zasnę bez oglądnięcia jakigoś kolejnego programu publicystycznego. Cóż... dzieci mają różne dziwne pomysły. Gdy sięgnęłam 8 lat wraz z dojrzałą decyzją o przystąpieniu do I komunii św. (i tak nie miałam innego wyboru, ale traktowałam to jako moją, suwerenną decyzję) zdecydowałam się na podjęcie kilku życiowych decyzji. Ważne też było, iż jako prezent na I komunię dostałam Encyklopedię Powszechną PWN, co pomogło mi określić te decyzję. Zasłyszałam pojęcie studia- sprawdziłam w encyklopedii (w domu nikt nie studiował)... i była pierwsza decyzja- ukończę studia... tak, studia z polityki (oczywiście nie znałam pojecia politologii), kolejno, że wyprowadzę się szybko z domu i to daleko (i tu też decyzja, że pójdę „bardzo daleko na studia, bardzo”), a także, iż zmienię nazwisko (uważałam je za brzydkie, a zwłaszcza, że jak to dzieci nawzajem zminiały treść na obraźliwą). Przez kolejne lata podstwówki i gimnazjum żyłam z tymi postanowieniami. W gimnazjum wymyśliłam sobie nawet, że może tak zostanę pierwszą kobietą-prezydentem, ale i z tego z czasem się wyleczyłam, bo w Polsce większą władzę ma oczywiście premier. Już od szkoły podstawowej dbając o przyszłość pełniłam różne funkcje w samorządzie klasy i szkoły.
Jestem człowiekiem bardzo podatnym na autorytety. Mimo że nigdy nie znalazłam ich w rodzicach, to już od szkoły gimnazjalnej jakieś zawsze miałam. Najpierw była to wspaniała polonistka właśnie w gimnazjum. Wtedy przesunęła się waga politologii na 2 miejsce. Chciałam być polonistką, i nawet przestałam tak wielką wagę przywiązywać do historii i wiedzy o społeczeństwie- uważałam, że to podstawowa wiedza dla polityka. Ale równocześnie nie rezygnowałam całkowicie z polityki, więc doszłam do wniosku, że już muszę dbać o przyszłość i tak zapisałam się na dodatkowe lekcje z j.niemieckiego w szkole (co było poświęceniem sportu, gdyż zajęcia odbywały się w tym samym czasie), byłam przewodniczącą lub w samorządzie szkoły, a potem dzięki informacji od opiekuna samorządu, zdecydowałam się na kandydaturę do Młodzieżowej Rady Miejskiej. Dostałam mandat, potem zostałam wybrana na sekretarza i protokolanta Rady. W trzeciej klasie gimnazjum postanowiłam przynależeć do jakiegoś stowarzyszenia. Najlepiej by było ono ogólnopolskie i szanowane, a że od kilku lat jeździłam na obozy, więc wstąpiłam do Związku Harcerstwa Polskiego. Tam szybko zdobywałam kolejne stopnie i podejmowałam się funkcji, by być najlepszą i stawać się kimś. W ZHP jestem do dziś, z tym że już jako instruktor. I nadszedł czas na wybór szkoły średniej. Wybrałam bliskie mi w sąsiednim mieście, dobre liceum ogólnokształcące, klasę o profilu kulturoznawczym. Dzięki niemu mogłam bardzo rozwinąć wiadomości z dziedziny kultury, uczęszczając na sztuki do krakowskich teatrów, jeżdżąc na wycieczki tematyczne po Polsce (winno się przecież znać kraj, który ma się potem reprezentować), biorąc udział w wymianach uczniowskich z zagranicą, a równocześnie rozszerzony program z j. Polskiego, historii, WoS-u, j. angielskiego i nauka pięknego j. francuskiego. Nadeszły wybory do nowej kadencji Młodzieżowej Rady Miasta. Kolejny raz kandydowałam, dostałam mandat, po czym zostałam wybrana na wi-ce przewodniczącą, a po kilku miesiącach po rezygnacji przewodniczącej zostałam wybrana na jej stanowisko.
Ale liceum znów zminiło trochę moje plany. Zaczynając pracować w Domu Kultury jako prowadząca konkursy, jako spaekerka przedstawień i koncertów, zakochałam się w teatrze. I tak zrezygnowałam z filologii polskiej na rzecz szkoły teatralnej, a politologia znów na II miejscu (choć wiedziałam, że jakby co, to i zdolności teatralne przydają mi się na scenie politycznej). MDK zatrudnił znakomitą instruktorkę i tak zaczęłam uczęszczać na spotkania koła teatralnego w LO, w MDK i na lekcje indywidualne (także śpiewu), brać udziała w konkursach jednego aktora i recytatorskich od szczebla miejskiego do ogólnoposkiego. Sukcesy przekonywały mnie do wyboru szkoły teatralnej. Druga klasa liceum znów zmieniła mnie trochę. Wtedy rozpoczęłam lekcje WoS-u. Okazało się, że to nie jest przedmiot, na który wystarczy coś tam wiedzieć i napisać prasówkę. Na początku szok, potem ogromna satysfakcja. Uczył mnie dr Jarosław Tomasiewicz, co dawało mi świadomość wysokiego poziomu kształcenia. I po pierwszym semestrze lęku i niepewności (jest to bowiem trochę niekonwencjonalny człowiek) zaczął zdobywać u mnie coraz większy szacunek i z czasem stał się prawdziwym autorytetem, którym jest do dziś. To on właśnie poduwał mi konkursy, książki i artykuły, dzięki którym mogłam się rozwijać. Jednak nie przekonało mnie to do powrotu ku politologii, ale myślę, że to akurat dlatego, iż zbiegło się to z wieloma sukcesami w konkursach ogólnopolskich, które przynosiły mi też komfort częstego przebywania poza domem i zwiedzania całej Rzeczpospolitej, a konkursach wiedzy o Unii Europejskiej itp. nie miałam, aż tak znamienitych sukcesów. Z czasem jednak, gdy miałam mniej czasu na konkursy, zbliżała się matura, a dzięki dłuższej i bliższej znajomości, autorytet dr Tomasiewicza wzrastał. Wtedy PWST i politologia stała na równym miejscu i nie wiedziałam jak będzie dalej. Było tym trudniej, że z jednej strony musiałam się uczyć do matury z rozszerzonej historii i WoS, co było potrzebne na politologię, a z drugiej nauka tekstów i ról na egzamin do szkoły teatralnej, ciągłe podnoszenie warszatatu.
Gdy nadszedł czas egzaminów chyba już byłam zdecydowana na politologię, ale nie miałam tego wyboru nazwanego. Decyzję podjęłam, gdy przeszłam 2 z 3 etapów egzaminów w wybranej PWST... i zabrałam dokumenty. I tak po przyjęciu na uniwersytety zostałam studentką politologii w specjalności marketing polityczny i komuniacja medialna na Uniwersytecie
im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. Decyzje podjęte w wieku 6 lat zostały zrealizowane (hmm studia to jeszcze muszę skończyć). Jestem studentką, wyprowadziłam się daleko od domu (jestem z Podbeskidzia), zaraz po ukończeniu 18 lat zmieniłam nazwisko.
Uważam, że dobrze wybrałam. Politologia pozwala mi zrozumieć otaczający świat i to, co dzieje się na współczesnej mi scenie politycznej Ojczyzny, Europy i Świata (niestety coraz bardziej przestaję czytać na bieżąco wszystko, tak jak kiedyś. Z jednej strony z powodu braku czasu, z drugiej oceniam polskich polityków negatywnie, a podawane do powszechnej informacji wiadomości o aferach bardziej zwracają uwagę jako przykłady manipulacji i selektywności w mediach. Brakuje rzetelnego źródła informacji, który będzie się skupiał właśnie na tym, a nie na rozrywce). Dzięki tym studiom roszczerzam wiedzę, którą zdobyłam w liceum, a której miałam niedosyt. Mogę w ramach tego kierunku łatwo zdobywać informacje z innych, powiązanych dziedzin, co daje mi większą biegłość umysłu. Same studiowanie pozwala także na jakże znamienicie wpływający częsty kontakt z wybitnymi osobistościami i ludźmi o dużym zasobie wiedzy, podczas zajęć czy konferencji naukowych, spotkań z tymiże ludźmi. Politologia daje mi satysfakcję ze zdobywania interesującej wiedzy, która z przez to, iż jest dosyć młodą nauką i zajmuje się sprawami zmieniającymi się wraz z upływem czasu, jest wiedzą wciąż uaktualnianą i pozwalającą na ciągle nowe ujęcia, interpretacje, doskonalenia. Jest nauką nie opierającą się tylko na teoriach naukowych, ale analizującą społeczeństwo i świat, nauką problemową, co czyni ją ciekawą i interesującą.
Dlaczego politologia? Moje zainteresowania rozciągały się między kulturą, polityką, integracją europejską, religioznawstwem, a bezpieczeństwem międzynarodowym (gł. terroryzm). A to jest kierunek pozwalający mi się rozwijać i zdobywać mi wiedzę dla mnie pociągającą, kuriozalną i nietuzinkową.
5