„Każdy ma swój talent”
SCENARIUSZ CYKLU ZAJĘĆ
DLA UCZNIÓW KLASY I - III
Temat:
Każdy ma swój talent - co potrafię i mogę zrobić - zajęcia wzmacniające poczucie własnej wartości na podstawie bajek „O Pszczółce” i „O Myszce i jej mamie”
Cel główny:
Kształcenie poczucia własnej wartości.
Uświadomienie sobie własnych predyspozycji do wykonywania pewnych działań.
Cele operacyjne:
Dziecko potrafi zdefiniować pojęcia tj.: bajka, talent, morał, poczucie wartości
Dziecko zna pojęcie zawodu, potrafi wymienić różne rodzaje i ich funkcje.
Dziecko potrafi sklasyfikować poznane zawody.
Dziecko potrafi przedstawić scenkę na zadany temat.
Dziecko potrafi przedstawić plan wydarzeń poznanej historii.
Dziecko potrafi współpracować w grupie.
Dziecko wykonuje polecenia zgodne z instrukcją.
Metody pracy:
słowne - rozmowa, pogadanka,
aktywizujące - rozwiązywanie krzyżówki, przedstawienie scenki, prace plastyczne
oparte na działalności dzieci - wykonanie samodzielne kukiełek, ilustracji
Formy pracy:
grupowa,
indywidualna,
Przebieg zajęć
ZAJĘCIA PIERWSZE
przywitanie
zapoznanie się z dziećmi, krótki wstęp
pogadanka - bajka, co to jest?
czym jest?,
po co jest? definicja morału?
ulubione bajki dzieci
bajka „O myszce i jej mamie”
czytanie
dyskusja na temat historii opisanej w bajce
przedstawienie kolejności wydarzeń/ rys wersja - postaci
zachowanie małej myszki
obowiązki domowe członków rodziny
czy bycie mamą to też talent/zawód?
podsumowanie i zakończenie zajęć
czego się nauczyliśmy?
co nam się podobało, co zmienilibyśmy?
pytania dzieci
ZAJĘCIA DRUGIE
przywitanie
przypomnienie krótkie co było na wcześniejszych zajęciach
pogadanka na temat poczucia własnej wartości, samooceny
bajka „O Pszczółce”
czytanie
opowiadanie planu wydarzeń
zajęcia praktyczne
tworzenie planu wydarzeń w postaci obrazkowej
rysowanie, malowanie, wydzieranie kolejnych scenek/ bohaterów z bajki
podsumowanie i zakończenie zajęć
ZAJĘCIA TRZECIE
przywitanie
pojęcie talentu
co to jest? skąd się bierze?
czy ma go każdy?
rola talentu
Rozwiązanie krzyżówek z hasłem
Hasło „kim będę w przyszłości?” /poszczególne pola to lista zawodów
Hasło „mój talent to…”
- dzieci odpowiadają na pytania będące rozwiązaniem
podsumowanie - dzieci otrzymują zadanie do domu - przedstawienie swojego talentu bądź zawodu w przyszłości
ZAJĘCIA CZWARTE
przywitanie
dyskusja - kontynuacja poprzednich zajęć.
wypowiedzi dzieci będące odpowiedzią na pytania wynikłe z rozwiązania krzyżówek z uzasadnieniem wyboru wymarzonego zawodu
przedstawienie scenek obrazujących wykonywanie różnych zawodów
wskazanie umiejętności potrzebnych do wykonywania danej czynności
podstawowe cechy ludzi wykonujących popularne zawody
miejsca pracy skupiające ludzi wykonujących różne zawody
zawody wykonywane przez bohaterów bajek, opowiadań, baśni itp
4. podsumowanie i zakończenie zajęć
ZAJĘCIA PIĄTE
przywitanie
pogadanka
podsumowanie wiadomości zebranych w ciągu tygodnia - kalambury
czy wszystkie zawody są potrzebne?
prace plastyczne, zajęcia w grupach
dzieci dopasowują do postaci konkretne przedmioty - atrybuty danego zawodu
zawody dla kobiet i mężczyzn, zawody zaczynające się od „x” literki - dzieci podzielone na grupki wymyślają jak najwięcej zawodów z danej grupy
wykonują laleczki, kukiełki, rysunki dotyczące zawodów
podsumowanie i zakończenie zajęć -
podziękowanie
Załączniki
Bajki
O MYSZCE I JEJ MAMIE
Myszka Basia mieszkała wraz ze swoimi rodzicami w norce na kukurydzianym polu. Była jeszcze bardzo małą myszką, nosiła czerwoną kokardkę zawiązaną na swym mysim ogonku i taką samą kokardkę wpiętą we włoski na samym czubku głowy. Co dzień rano mamusia odprowadzała
ją do mysiego przedszkola, które znajdowało się na skraju lasu. Żeby tam dotrzeć musiały minąć wiele łodyg dorodnej kukurydzy, potem polną dróżkę, po której czasami przejeżdżały traktory albo wozy, które ciągnęły konie, a potem jeszcze troszkę wśród wysokich traw. Basia bardzo lubiła
te codzienne spacery z mamą, bo wtedy mogła sobie z nią o wszystkim porozmawiać, opowiedzieć o tym, co jej się śniło albo zapytać dlaczego słońce jest takie żółte, a trawa taka zielona. Najbardziej jednak bała się tej drogi, po której jeździły pojazdy. Nigdy nie wiadomo, co nagle wyskoczy, zahuczy i przemknie gdzieś w nieznanym kierunku. Ale kiedy mamusia mocno ściskała Basię
za łapkę, czuła, że choćby nawet na drodze pojawiło się stado groźnych smoków albo innych potworów przy mamie nic jej nie grozi.
Basia bardzo lubiła swoje mysie przedszkole. Panie przedszkolanki były bardzo miłe i wymyślały mnóstwo ciekawych zabaw. Najbardziej Basia lubiła zabawę w mysią królewnę. Oczywiście każda myszka chciała być królewną, ale panie za każdym razem wybierały kogo innego, żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony. Basi udało się zostać mysią królewną już trzy razy i była z tego powodu bardzo dumna.
Pewnego dnia, a było to niedługo przed Dniem Matki, panie przedszkolanki ogłosiły małym myszkom, że od następnego dnia będą zapraszały do przedszkola ich mamusie, żeby opowiedziały dzieciom o swojej pracy, o tym co najbardziej lubią robić i w ogóle, żeby każdy mógł się pochwalić swoją mamusią. Wszystkie małe myszki bardzo się ucieszyły.
- Moja mamusia przyniesie skarby, które przywiozła z dalekich podróży! - krzyczała myszka Funia, której mama była dziennikarką w mysiej gazecie i bardzo dużo podróżowała.
- A moja mamusia przyniesie kostium, w którym ostatnio zagrała rolę złej czarownicy! - krzyczał Kazio, którego mamusia była aktorką w mysim teatrze.
- Ja poproszę, żeby moja mamusia przeczytała bajkę, którą ostatnio napisała! - machała łapkami Jania. Jej mamusia była autorką książek dla małych myszek - To bardzo ciekawa bajka o mysim rycerzu Filipie!
- Moja mama pokaże jak maluje się obrazy! - cieszył się Poluś, którego mama była znaną mysią malarką.
Tylko Basia nie cieszyła się z pomysłu pań przedszkolanek. Jej mamusia nie była ani dziennikarką, ani aktorka, nie pisała bajek ani nie malowała obrazów. Mama Basi pracowała w domu: gotowała, prała, cerowała skarpetki, robiła na drutach, szykowała zapasy na zimę. Jeśli mama przyjdzie
do przedszkola i opowie o swojej pracy, wszystkie myszki będą się śmiały z Basi, że ma taką zwyczajną, “nieciekawą” mamę. Więc kiedy inne myszki trzymały w górze łapki i krzyczały: “Proszę pani, proszę pani, może moja mama jutro przyjdzie do przedszkola!”, Basia usiadła cichutko w kąciku i marzyła o tym, żeby nikt na nią nie zwrócił uwagi. Ale pani Malwina, którą Basia najbardziej lubiła ze wszystkich pań przedszkolanek, uważnie popatrzyła na myszkę i głośno powiedziała:
- Może poprosimy, żeby jutro przyszła do nas mama Basi…
Basia skuliła się, jakby chciała się stać jeszcze mniejsza niż w rzeczywistości była i cichutko pisnęła:
- Moja mamusia nie może jutro przyjść do przedszkola, bo wyjeżdża do cioci…
Pani Malwina powiedziała więc, że w takim razie zaprasza na jutro mamę Funi, a mamusia Basi przyjdzie innym razem.
Następnego dnia w przedszkolu pojawiła się mama Funi - bardzo wesoła mysia dziennikarka, która przyniosła ze sobą mnóstwo zdjęć ze swoich podróży. Na jednym z nich siedziała pod wielką palmą kokosową, na innym spoglądała z góry na wodospad, jeszcze na innym brnęła w ogromnych zaspach śniegu podczas podróży na Antarktydę. Pokazała małym myszkom kolekcję swoich wspaniałych kamieni z różnych stron świata. Myszki były zachwycone.
Potem do przedszkola przyszła mama Kazia, która odegrała przed dziećmi scenkę ze spektaklu
o złej czarownicy i dobrej, szarej myszce, która szukała szczęścia. Nawet sam Kazio przestraszył się, kiedy jego mama przebrana za złą wiedźmę krzyknęła: “Zaraz zaczaruję was w obrzydliwe ropuchy!”. A potem były wielkie brawa.
Do przedszkola przyszła też mama Jani i czytała myszkom swoją nową bajkę. Wszyscy aż pyszczki pootwierali, taka była ciekawa. Była też mama Polusia, przyniosła ze sobą farby i sztalugę, każda
z myszek mogła coś namalować jak prawdziwy malarz.
Któregoś dnia pani Malwina znowu zapytała Basię:
- Czy jutro twoja mama mogłaby nas odwiedzić?
Ale Basia pokręciła główką:
- Moja mama jest chora. Nie może wstawać z łóżka…
- Oj, to bardzo smutne! - zmartwiła się pani - Pozdrów mamusię od nas i życz jej szybkiego powrotu do zdrowia.
Oczywiście domyślacie się, że mama Basi wcale nie była chora, wprost przeciwnie, tryskała zdrowiem, szykując słoiczki i konfiturami na zimę.
Basia właśnie bawiła się małymi figurkami, które zrobił jej tatuś z sosnowych szyszek, kiedy
do drzwi norki ktoś delikatnie zastukał. Mama wytarła zabrudzone łapki fartuchem i krzyknęła:
- Już, już, otwieram!
Odsunęła zasuwkę i obie z Basią ujrzały stojącą w progu panią Malwinę. W łapkach trzymała bukiet polnych kwiatów i słoiczek z sokiem. Na widok mamy Basi sprawiającej wrażenie zupełnie zdrowej, pani Malwina otworzyła pyszczek ze zdziwienia:
- Myślałam, że pani jest chora… Przyniosłam syrop malinowy, bo najlepszy środek
na przeziębienia…
Ale mama Basi była równie zdziwiona jak pani Malwina:
- Ja miałabym być chora? - wzruszyła ramionami - Kto pani naplótł takich bzdur?
Obie spojrzały w stronę Basi, ale myszka już zniknęła za drzwiami mysiej spiżarni. Ukryła się tam
i miała ochotę zniknąć na zawsze, byleby tylko nie patrzeć w oczy mamusi i pani Malwiny.
Tymczasem mama z panią Malwiną bardzo długo rozmawiały, Basia nawet nie słyszała, kiedy pani wyszła.
A nazajutrz… Nazajutrz Basia pomaszerowała do przedszkola razem z mamą. Mamusia zabrała
ze sobą wiklinowy koszyczek, w którym schowała coś, czego Basia nie zauważyła. Kiedy wszystkie myszki siedziały już przy swoich stolikach, pani Malwina powiedziała;
Mamy dziś w przedszkolu gościa. Mama Basi przyniosła nam smakowite konfitury i miodek własnej roboty . Chce wam opowiedzieć o swojej pracy - bo mama Basi jest gospodynią domową. To bardzo odpowiedzialna i ciężka praca!
A potem było jak w bajce. Mama tak ciekawie opowiadała o tym, jak szykuje przetwory na zimę, jak gotuje pyszne konfitury, że wszystkie myszki słuchały jej z zapartym tchem. No i najważniejsze było to, że można było tych smakowitości spróbować. Bo mama Basi zabrała ze sobą
do przedszkola koszyk pełen słoiczków z pysznymi konfiturami i słodziutkim miodkiem. Palce lizać!
- Ale ty jesteś szczęśliwa! - powiedział Kazio - Masz taką wspaniałą mamę…
- Ja bym chciała, żeby moja mama umiała robić takie pyszności… - westchnęła rozmarzona Jania.
A Basia zarumieniła się po sam czubek swojej czerwonej kokardki i bardzo, bardzo mocno przytuliła się do swojej mamusi.
BAJKA O PSZCZÓŁCE
Daleko stąd, daleko, w królestwie zwierzą, żyła pośród innych mała pszczółka.. Tym się jednak różniła od innych pszczółek, które latały po łąkach i spijały słodki nektar z kwiatów, że zapragnęła zrobić wielką karierę, występować w telewizji, być na pierwszych stronach gazet. Marzyła
o wielkiej sławie. Pewnego dnia powiedziała do mamy: Zostanę modelką. Mama najpierw się zdziwiła, a potem zaczęła tłumaczyć córeczce: Ależ kochanie, modelki mają takie długie nogi,
są bardzo wysokie, a ty jesteś malutką pszczółką. Pszczółka nie chciała tego słuchać i nie czekając, aż mama skończy, odleciała czym prędzej do szkoły modelek. Właśnie zaczynały się zajęcia. Sarenki i łanie biegały po wybiegu, przytupywały kopytkami, kręciły ogonkami, a nasza biedna pszczółka musiała uważać, by jej ktoś niechcący nie nadepnął. Na szczęście miała żądło
i to ją uchroniło przed zadeptaniem. Nikt jednak nie zwracał na nią uwagi. Po kilku lekcjach sama stwierdziła, że to zajęcie nie dla niej. Zostanę piosenkarką, pomyślała, potrafię tak doskonale brzęczeć. Mamo - powiedziała - zmieniłam decyzję, zostanę piosenkarką. - Ależ ty nie potrafisz śpiewać! Nie znasz nut - mówiła zmartwiona mama - Umiem za to pięknie brzęczeć - odparła pszczółka, wzruszyła lekceważąco ramionami i nie słuchając dłużej mamy, odleciała do radia. Pięknie brzęczę - powiedziała wschodząc do studia. - Doskonale - oparł redaktor Słowik.
- Właśnie dzisiaj mamy konkurs młodych talentów, stań w kolejce i tutaj, na tej kartce napisz swój repertuar. - Repertuar ... a co to takiego? - zdziwiła się. - Zapisz tutaj, o tu - pokazał pazurkiem
- piosenki jakie zaśpiewasz. - Mmmhhhmmm - zamruczała niezadowolona pszczółka. I po chwili uzmysłowiła sobie, że nie zna żadnej piosenki, potrafi tylko brzęczeć. Słowiki wyśpiewały trele morele, skowronki nuciły smętne pieśni, nawet wróbelki dzióbkiem wystukiwały rytm i zawzięcie powtarzały słowa piosenek. Tutaj nie cenią prawdziwych talentów, pomyślała. Tylko się skompromituję, nie docenią mnie. Czym prędzej odleciała do ula. A może zostać aktorką, najlepiej filmową? - zastanawiała się. - Tak nadaję się do tego. Ale i tutaj okazało się, że liski, kreciki,
a nawet niedźwiadki lepiej znają sztukę aktorską. Nasza pszczółeczka, nie potrafiła zadeklamować wiersza czy zatańczyć. Może zostać sportowcem? Zajączki biegają szybciej, koniki wyżej skaczą. Nie, do tego też się nie nadaję. Co ja nieszczęśliwa mam robić, jaki zawód wybrać? - głośno lamentowała. Przyleciały inne pszczółeczki, usiadły dookoła i spytały: - Dlaczego nie chcesz zbierać miodu? Masz taki piękny ryjek, na pewno będziesz w tym znakomita. Chodź z nami. Poleciały na piękną łączkę i po pracowitym dniu mała pszczółeczka zebrała garnek słodkiego nektaru. - Jesteś w tym naprawdę wspaniała - pochwaliła mama. - Bardzo się cieszę, że moja córeczka jest takim dobrym zbieraczem. Pszczółeczka spojrzała z dumą na garnek, pełen po brzegi i też się ucieszyła. Potem pomyślała: do tego właśnie się nadaje, to potrafię robić dobrze. Zadarła łebek do góry bardzo z siebie dumna i razem z innym poleciała do ula.
8