EFT czyli pukaj, a zostaniesz uzdrowiony
Jeśli usłyszysz: mam dla Ciebie prostą terapię, która nie wymaga wizyt u specjalisty, działa natychmiast, a nauczyć się jej możesz w kilka minut - w odpowiedzi pewnie popukasz się w czoło. I słusznie!
Ci, którzy na własnej skórze doświadczyli skuteczności EFT (Emotional Freedom Techniques - Techniki Emocjonalnej Wolności), opukują się wszędzie: w autobusie, na przystanku, w biurowej toalecie. A to z powodu silnego stresu, a to z powodu tremy, bólu głowy czy trudnej do opanowania złości. I choć na pierwszy rzut oka terapia wygląda dość nietypowo, warto sprawdzić, jak działa - choćby dlatego, że to nic nie kosztuje. Wystarczy jedynie zapoznać się z podręcznikiem, nazwać, co nam dolega i zacząć opukiwanie.
Psychoanaliza do kosza!
Twórca metody, Gary Craig, inżynier z zainteresowaniami psychologicznymi, poszukiwał skutecznego sposobu na problemy emocjonalne. Odkrył technikę opracowaną przez Rogera Callahana, łączącą m.in. wiedzę na temat meridianów i Neurolingwistycznego Programowania.
Jej sednem było założenie, które zupełnie zmieniło oblicze zachodniej, freudowskiej psychoterapii: „Przyczyną wszelkich negatywnych emocji (lub problemów zdrowotnych o podłożu emocjonalnym) jest zakłócenie układu energetycznego naszego ciała”. Nie trzeba zatem latami analizować przeszłości, leżąc na kozetce u psychoanalityka. Wystarczy przywrócić równowagę energetyczną, a dręczące nas lęki po prostu znikną.
Craiga zachwyciło to podejście. W sposób genialny uprościł i zmodyfikował metodę Callahana, aby każdy mógł z niej korzystać samodzielnie. Stworzoną przez siebie technikę nazwał Technikami Emocjonalnej Wolności (EFT). Okazało się, że działa świetnie.
Przekonała się o tym Joanna Chełmicka, psycholog z wykształcenia. Pracę z ludźmi zaczynała od tradycyjnej terapii. EFT nauczyła się od psycholog Katarzyny Dodd, która przywiozła metodę z USA. Nieśmiało zaczęła proponować technikę swoim klientom.
- Na początku przeżywałam konflikt między naukową psychologią a czymś, co wyglądało jak czary-mary - opowiada. - Ale nieuczciwie byłoby nie zaproponować tego, co naprawdę działa i czego doświadczyłam na samej sobie. Ze zwykłą fobią można sobie poradzić w czasie jednej sesji EFT, a tradycyjna terapia może wymagać 10 sesji i też nie ma pewności co do rezultatu.
Ludzie sami zaczęli prosić o konsultacje, a pani Joanna przeszła kolejne kursy trenerskie i dziś pracuje tylko i wyłącznie tą metodą. Napisała również podręcznik, który można bezpłatnie pobrać w internecie.
Emocje zapisane w ciele
Sama technika jest bardzo prosta. Polega na opukiwaniu określonych punktów akupunkturowych (głównie na twarzy i dłoniach) z jednoczesnym wypowiadaniem afirmacji dotyczących danego problemu. Np.: „Nawet jeśli mam ten lęk wysokości, w pełni i całkowicie kocham i akceptuję siebie”. Poprzez opukiwanie pobudzamy energię w meridianach, co sprawia, że zostaje zrównoważona, a dana emocja po prostu znika. Horst Benesch w swoim podręczniku EFT „Zapukaj po zdrowie” opisuje wiele przypadków, gdzie czasem po jednej sesji ustępują duszności czy różnego rodzaju bóle.
Jest jednak kilka kruczków, o jakich warto pamiętać. Bardzo ważne jest precyzyjne nazwanie problemu, np. „Mimo że mam ten ból głowy z tyłu (w skroniach)...”. Dobrze jest też obserwo- wać emocje, skojarzenia, odczucia czy wspomnienia, jakie pojawiają się w trakcie rundy opukiwania, często prowadzą one bowiem do źródła zaburzenia.
- Zdarza się, że ktoś pracuje nad bólem w kolanie i nagle przypomina sobie: w dzieciństwie tata na mnie nakrzyczał i zrobiło mi się smutno - tłumaczy pani Joanna. - Każdemu z nas bywa smutno, ale ten człowiek zamiast smutku będzie czuł ból kolana. Za migrenami na przykład często stoi gniew albo smutek. Robisz rundę pukania na gniew i nagle czujesz ulgę.
Po co Ci choroba?
Choć podstaw metody można nauczyć się w kilka minut, dobrze jest ją cierpliwie zgłębiać. - Postukać może się każdy - wyjaśnia Joanna Chełmicka. - Ale warto wiedzieć, jak formułować afirmacje, budować rundy, by wszystko szło w jak najlepszym kierunku.
Jeśli samodzielne próby nie przynoszą rezultatów, przyda się fachowa pomoc. Trudności mogą się pojawić zwłaszcza przy złożonych problemach, „przechodzonych”, czy też przy niechęci do zmiany. A jak zauważa Joanna Chełmicka, zdarza nam się czerpać korzyści ze złego samopoczucia:
- Powiedzmy, że od 10 lat cierpisz na depresję. Ale coś możesz z tego mieć. Nie sprzątasz w domu - bo jesteś chora. Nie pracujesz - bo jesteś chora. Mąż się z tobą nie rozwiedzie i dzieci nie zawracają ci głowy - bo jesteś chora. I jeszcze dodatkowo czujesz się w porządku wobec mamy - bo przecież ona też miała ciężkie życie. Powiedzmy, że idziesz na terapię albo leczysz się. Jeśli któregoś dnia obudzisz się bez depresji, wypadałoby pójść do pracy, ale myślisz sobie - kto mnie zechce po tych 10 latach? Stwierdzasz, że mąż w międzyczasie przestał ci się podobać. Wypadałoby zacząć sprzątać, ale masz zakodowane, że sprzątanie to przymus. Uświadomienie sobie tego wszystkiego może być bolesne. A rozstanie się z chorobą zaczyna się kojarzyć z tym, że świat stanie do góry nogami. Jest cała masa kobiet w depresji maskowanej, z hasłem „muszę”. I wszyscy się przyzwyczaili do tego, że ona „musi”. By dokonać zmiany, potrzebna jest inna energia - a jak się opukasz, ona się pojawi. Po kilku sesjach - jeżeli wtórne korzyści z choroby nie są zbyt rozbudowane - idziesz swoją drogą.
Czas na wielką przygodę
- Wiele zmieniłam w sobie dzięki tej metodzie - mówi pani Joanna. I zaleca tym, którzy skorzystają z EFT, by czasem opukali się z taką afirmacją: „Mimo że obawiam się zmian (lub: nie chcę zmian), w pełni i całkowicie kocham i akceptuję siebie”. - Bo trzeba się rozstać ze starą historią, a zmiana zawsze wiąże się z lękiem.
Gdy poradzimy sobie z nim, przed nami wielka przygoda. - Możliwości wykorzystania tej metody są ogromne - zapewnia pani Joanna. - Począwszy od bólu po rozwój duchowy. Myślę nawet, że jej potencjał jest dużo większy, niż przewidział sam twórca.