NASA wystrzeliła sondę kosmiczną, która zbada promieniowanie sprzed 14 mld lat.
Promieniowanie docierające do nas z dużych odległości jest w charakterystyczny sposób zniekształcone (w żargonie astronomów "poczerwienione"). Efekt poczerwienienia sprawia, że światło widzialne wysłane przez najdalsze ze znanych obiektów kosmicznych odbieramy jako promieniowanie podczerwone o długości fali 35 mm. Z jeszcze dalszych rejonów Wszechświata pochodzi promieniowanie poczerwienione tak silnie, że choć powstało jako światło widzialne, to dociera do nas w postaci mikrofal o długości około 0.5 mm. Jest to promieniowanie reliktowe, które zostało wyemitowane mniej więcej 300 tys. lat po Wielkim Wybuchu, czyli około 14 mld lat temu. Atomy, które je wyemitowały, wyznaczają granicę dostępnej naszym obserwacjom części Wszechświata.
Struktura Wszechświata, obecnie bogata i skomplikowana, przed 14 mld lat ledwo się rysowała pod postacią niemal niezauważalnych zagęszczeń materii. Dziewięć lat temu udało się zaobserwować związane z owymi zagęszczeniami niewielkie wahania promieniowania reliktowego, w których zaszyfrowane są podstawowe informacje o Wszechświecie (m.in. o jego wieku i przyszłości). Analizując je stwierdzono, że zwykła materia, z której jesteśmy zbudowani, stanowi zaledwie 5% zawartości Wszechświata [patrz: "Dziwna próżnia naszego Wszechświata", WiŻ nr 7/2000].
Badania jego kresów ma kontynuować amerykańska sonda MAP (Microwave Anisotropy Project), którą wystrzelono 30 czerwca br. Obserwacje rozpoczną się w październiku i potrwają dwa lata. Ich owocem będzie mikrofalowa mapa całego nieba, na której ujrzymy szczegóły o rozmiarach jednej setnej tarczy Księżyca. Tak duża dokładność powinna umożliwić wybór właściwego scenariusza opisującego najwcześniejsze stadia ewolucji Wszechświata w okresie poprzedzającym emisję promieniowania reliktowego. Całym projektem, który kosztował do tej pory 145 mln dolarów, zawiadują NASA Goddard Space Flight Center (od strony technicznej) i Princeton University (od strony naukowej).