Tom pięciu opowiadań Manueli Gretkowskiej mówi o potrzebie miłości we wszystkich jej odmianach, obrazach, wcieleniach. Znajdziemy tu m.in. Sandrę K. historię anorektyczki, ofiary kultu ciała, infantylnej czytelniczki pism kobiecych. Życie dwudziestoczteroletniej kobiety zatrudnionej w agencji reklamowej wypełnia praca, seks i nieustanna troska o swój wygląd. Wszystko zmienia się, gdy po kolejnej kuracji odchudzającej dziewczyna odkrywa w sobie dar jasnowidzenia. Stając się dla firmy bezcenna, przenosi się do biura i to początek jej końca… Zaskakującą historią życia Meksykanina jest Latin Lover. Po ślubie z cyniczną Szwedką bohater przenosi się do Europy, ale wkrótce okazuje się niepotrzebny. W akcie zemsty zostaje utrzymankiem bogatych koleżanek żony, jednak potem wraca do Meksyku. Tam dzięki psychoanalitykom odkrywa swoją prawdziwą przeszłość i sens życia. Namiętnik, mocny erotyczny tekst, którego narratorką jest kobieta, przynosi piękny opis aktu seksualnego. W ostatnich opowiadaniach Gretkowskiej eseistyczny temperament autorki ustępuje miejsca żywiołowi opowieści.
Większość opowiadań zawartych w tej książce prowadzone są w pierwszej osobie, a dzięki prostemu językowi i nieskomplikowanej, mimo licznych dygresji, fabule , czyta się ją bardzo szybko.
Bohaterzy są za każdym razem inni i wiele ich różni- anorektyczka, emigrantka, Meksykanin w Szwecji, para Francuzów. Łączy ich jednak posiadanie namiętności: praca, pęd ku doskonałości, przeżycie, tęsknota za ojczyzną, pasja.
Jesteśmy stawiani przed pytaniami, na które autorka nie chce odpowiedzieć, książka wymaga więc myślenia, ale takiego dobrego, którego efekty nie ułatwią, a może nawet skomplikują nam życie, ale są siebie warte.
Manuela Gretkowska wyzwala w czytelnikach skrajne emocje- lubi się ją lub nienawidzi. Swoje spotkanie z Gretkowską rozpoczęłam od genialnej powieści „Polka” i felietonów o owej Polce w pewnym miesięczniku. Potem sięgnęłam po inną powieści i odrzuciło mnie po kilka stronach- nie przebrnęłam przez falę wulgaryzmów.
Trzecie podejście było udane- „Namiętnik” przeczytałam z przyjemnością.
Książka jest zbiorem opowiadań , zazwyczaj pisanych w pierwszej osobie. Za każdym razem bohaterem jest ktoś inny- młoda anorektyczka, emigrantka, Meksykanin w Szwecji, para Francuzów... Także uczucia są różne. Są to owe namiętności pojawiające się w neologicznym tytule. Pojawia się praca, pęd ku doskonałości, przeżycie, tęsknota za ojczyzną, pasja.
Opowiadania pisane są pięknym, prostym językiem. Fabuła jest czytelna, choć z dygresjami. Gretkowska stawia pytania i pozostawia czytelnika bez udzielenia odpowiedzi. Musimy sami sobie odpowiedzieć .
Gnój to opowiadanie Wojciecha Kuczoka, którego fragmenty i szkielet posłużyły autorowi do napisania scenariusza filmu Pręgi. Historia ta opowiadana jest z perspektywy dorosłego mężczyzny, który wspomina czasy młodzieńcze i piekło domowego ogniska. Wtedy to Stary K., ojciec głównego bohatera ćwiczy syna ciężkim pejczem cytując śmieszne i jednocześnie puste cytaty i morały. Dramat młodego człowieka i jednocześnie koloryt śląskiej kultury to podstawowe elementy dzieła. Książka rozpoczyna się krótkim szkicem historycznym dziejów rodziny starego K. i domu, w którym zamieszkał z żoną. Możemy obserwować dzieje młodego i nieśmiałego Gucia, malarza, który pomimo swej melancholii i wrażliwości znajduje żonę, szczęście domowego ogniska i spełnienie artystyczne, tylko po to, by wylądować siłą na polach bitew w niemieckim uniformie. Historia ta dotyczy też ojca starego K., który dom zbudował i zasadził drzewo, które jego wnuki miały ściąć za jego życia. Niestety, choć rodzina była liczna to dzieciom nie spieszno było do zakładania związków. I ojciec starego K. żył patrząc jak drzewo przerasta dom. Matka starego K., kobieta wykwintna musi obserwować jak wojna zubaża rodzinę i zmusza ją, tę która marzy o własnej służbie, by wynajmować obcemu elementowi dolne piętro. I pomimo, że obiecuje sobie odkupić dolne piętro, to umiera w niedostatku, w ciężkiej chorobie psychicznej. Nowi najemcy to rodzina Spodniaków, goroli, którzy przeprowadzili się do domu z najgorszej dzielnicy śląska, ulicy Cmentarnej. Pracujący na nocne szychty w kopalni, Spodniak nie pokazuje się w dzień, bowiem odsypia nocki, zaś w nocy oddaje się pasywnemu pijaństwu. Siedzi, pije i apatycznie wpatruje się w obraz za oknem. Tymczasem stary K., człowiek bez większych sukcesów życiowych stara się wpoić w synka własną ideologię i wizje życia ciężkim pejczem i karami. Ten, który wciąż nazywa syna „zdechlakiem”, staje się największym wrogiem głównego bohatera. Jako dziecko, bohater marzy o małej wojnie, która w świetle prawa pozwoli mu legalnie zabić ojca z karabinu. Paradoksalnie taka sytuacja się ziszcza w postaci Stanu Wojennego, który szybko mija i zostawia młodego chłopca niezaspokojonego. Bohater dzieli się z czytelnikiem przygodami dnia codziennego, które to poprzetykane były rutynowymi karami starego K. i wybiegami jego syna. Wybiegi te służą mu przede wszystkim uniknięciu kar cielesnych, bieganie naokoło stołu, uniki, wybieganie boso na śnieg, czy wdrapywanie się na drzewa. Niestety, ojciec doskonale zapamiętuje przewinienia syna i szybko egzekwuje „zaległe” kary. A to podkradając się za synem podczas, gdy ten ogląda skoki narciarskie, a to wdrapując się za nim na drzewo, by złoić mu skórę siedząc gałąź niżej. Chłopiec stara się na wszystkie sposoby odwlekać kary, jednym z tych sposobów jest wykorzystanie słabości swego ciała, bowiem jak powiada stary K., „mały puszcza farbę nawet jak się go lekko szturchnie”. Tak więc bohater wykorzystuje to, by dłubaniem w nosie powodować silne wycieki krwi i wzbudzać w ojcu zmieszanie, matce złość, a w napadających go urwisach z Cmentarnej - strach.
Nieliczne chwile, gdy ojciec troszczy się o syna, to te, kiedy mały choruje. Wtedy przestaje się kłócić z żoną i chłopiec ma spokój na jakiś czas. Chyba, że ojciec zabiera się za leczenie własnymi sposobami, każąc synowi płukać gardło solą i słuchać muzyki poważnej, która powoduje u chłopca odruchy wymiotne. Opowiadania z pierwszego balu maskowego, inicjacji szkolnej, o sztuce plucia, czy wtedy, gdy ojciec przywozi mu z poligonu petardy, które nie strzelają - to jest materia budująca ksiażkę. Historia wysłania syna do lecznicy, z której ten ucieka z sierota „Szczurkiem”. Momenty, gdy ojciec ma dobre i złe dni, gdy kandyduje do samorządu z ostatniego miejsca, gdy w końcu przegrywa i organizuje z tego powodu trzydniową głodówkę. Historie te nawiedza jeszcze osoba cioci i wujka, rodzeństwa starego K., które mieszka piętro niżej, a do którego przy każdej kłótni ojciec schodzi, by żalić się na cały świat. Wujek, człowiek niewidzialny niemal, nie rzucający się w oczy, znikający na tle mebli, bezbarwny, bez charakteru i ciotka, dewotka, modląca się godzinami o zbawienie i strzegąca brata przed wszelkimi kobietami, skazując go na wieczne kawalerstwo. Oto cała mitologia śląskiego domu. Opowiadanie kończy ulubiony sen głównego bohatera, tego, który dorosły już, opuszcza dom rodzinny, by śnić. Gdy w domu pękają rury i wszystkie piwnice zalewa szambo, tytułowy gnój. Wtedy to rodzina sprzymierza się z Spodniakami w walce o przetrwanie. Mieszkańcy domu zauważają, że deszcz padający od kilku dni, zalewa tylko ich dom. Stają się atrakcją tutejszych mieszkańców, którzy śledzą te cuda z okien. Stary K. pomstuje na nich i tłumaczy deszcz ochroną Boga przed piekłem, które ma spalić cała dzielnicę. Ale nic się nie pali i cała rodzina prócz matki udaje się do domu. Ciotka na kolanach, po błocie i szambie odbywa pokutną drogę do mieszkania. Zaraz potem cały dom się wali, grzebiąc wszystkich mieszkańców, poza matką głównego bohatera, która dłużej została na zewnątrz, by zabrać psa, biegającego swobodnie po podwórku. Cała dzielnica pomaga wygrzebywać ciała zabitych, w tym starego K., którego twarz zastygła w wielkim, niezrozumieniu i zdziwieniu. Książkę kończy wyznanie bohatera, stał się dorosłym człowiekiem, wolnym od ucisku, ale cień tego domu wciąż kładzie się na jego życiu i ciągnie wytrwale, gdziekolwiek ten nie będzie przed tym cieniem uciekał.
Charakterystyka syna starego K. z książki „Gnój” Kuczoka
Książka Wojciecha Kuczoka pod tytułem: "Gnój" przedstawia tragiczną sytuację dziecka wychowywanego przez ojca nazywanego stary K. Chłopiec nie został określony żadnym imieniem, nazwiskiem czy nawet pseudonimem. Żyje w patologicznym środowisku ludzi, którzy nie dawali mu przykładu zachowań. Czasy PRL-u dodatkowo wzmagały pesymizm i negatywne spojrzenie na świat bohatera. Cały utwór przepełniony był gorzkimi przemyśleniami na temat świata, w którym niestety nie było miejsca na optymizm.
Młody K. to dziecko niezwykle drobnej budowy, które na pierwszy rzut oka sprawiało wrażenie wiecznie chorego. Tak też było, ponieważ chłopiec często zapadał na różne przypadłości związane z górnymi partiami układu oddechowego. Było to przyczyną przebywania w sanatorium, które podobnie jak dom przynosiło mu tylko cierpienie.
Synek to typowy przykład dziecka zastraszonego, które do granic możliwości boi się własnego ojca. Jest on bity, wyzywany i terroryzowany przez starego K. Wielokrotnie podczas lektury odnajdujemy tragiczne opis, w jaki sposób jest on maltretowany i molestowany psychicznie. Książka obfituje w liczne wulgaryzmy, które jeszcze bardziej oddają dramatyczną atmosferę w patologicznym domu. Towarzyszy ona od pierwszych do ostatnich kart książki. Dla niejednego z odbiorców lektura ta będzie mało przyjemna, ponieważ zawiera tak szokujące sceny, które nie są w ogóle wyobrażalne. Często pojawiają się cięte komentarze na temat alkoholizmu lub też przesadnej dewocji prezentowanej przez ciotkę Synka.
Zastraszone dziecko miało do tego stopnia złamaną psychikę, iż nie potrafiło odnaleźć się w środowisku rówieśników. Całkowicie zamknięty w sobie, nawet nie szukał zrozumienia wśród przeciętnych dzieciaków, bo wiedział, że go nie znajdzie. Mało tego, bał się ich odrzucenia, które opisuje symbolicznie używając pojęcia śliny:
"Ona przywracała mnie do porządku, przerywała nam zabawy (...) ślina pierwsza nauczyła mnie dyskrecji (...) można było się jej spodziewać ze wszystkich stron: prosto w twarz, kiedy przeciwnikowi zabrakło słów; z boku, bo na szkolnych wycieczkach ten, który zaspał, był budzony glutem w ucho; z góry, kiedy się przechodziło pod niewłaściwym balkonem w drodze do szkoły."
Kuczok doskonale przedstawił reakcje dzieci z pijackich rodzin w szkole, na placu zabaw. Dzieci te bały się nawiązywać kontakty, ponieważ każda rozmowa będzie musiała skończyć przyznaniem się do takiej rodziny. "Gnój" pokazuje swojego rodzaju portret dziecka z rodziny patologicznej- uczy jego gestów, słów, a nawet myśli.
Chłopiec prawie nie zaznał prawdziwej rodziny, wciąż obserwował kłótnie, bijatyki, słuchał wyzwisk. Jedynymi momentami względnie przypominającymi to co powinno się nazywać domem, były chwile kiedy był bardzo chory, ponieważ tylko wtedy ojciec nie używał siły, niewiele krzyczał. Niezrozumiałe jest jednak to, że kiedy dziecko zostaje wysłane do sanatorium tęskni za rodziną, a nawet za wymierzaniem kar. Do tego stopnia się bał, że zdążył się do tego przyzwyczaić…
Kuczok przedstawia swoistą antyutopię, która całkowicie sprzeciwia się mitowi o bajkowym dzieciństwie. Określa dzieciństwo syna starego K. ciągiem wydarzeń zdeterminowanych bólem psychicznym i fizycznym. To właśnie tytułowy "gnój" zalewa wszystkie pozytywne wartości, które powinny właśnie wypływać z domu, zabiera ze sobą uczucia rodzinne, ponieważ Synek zamiast kochać ojca zastanawia się, w jaki sposób może go zabić. Szambo zabiera bezpieczeństwo, przywiązanie, pozostawiając krzywdę i strach.
Myślę, że mimo bardzo pesymistycznego wydźwięku warto przeczytać "Gnój" Wojciecha Kuczoka, ponieważ dzięki takiej lekturze, nie jeden z nas będzie umiał prawdziwie docenić to co ma, czyli spokojny dom, kochającą rodzinę, która daje oparcie, bezpieczeństwo i wszystko co jest potrzebne.