Anna Świderkówna
SZIR HASZIRIM - "NAJŚWIĘTSZA Z KSIĄG ŚWIĘTYCH"
Szir Haszirim (z akcentem na sylabie podkreślonej) to szczególny tytuł bardzo szczególnej księgi biblijnej. Po polsku nazywamy ją Pieśnią nad pieśniami, tytuł zaś hebrajski znaczy dosłownie: Pieśń pieśni. Jest to swego rodzaju stopień najwyższy, podobnie jak "Święte świętych" - największa część świątyni, lub "król królów". Rabbi Akiba (zm. W 135 r. Po Chr.) mówił, że wszystkie księgi Pisma są święte, lecz najświętszą z nich jest właśnie Pieśń nad pieśniami. Zaliczono ją też do tzw. Megillot, Pięciu Zwojów (hebr. Hamesz Megillot), czytanych w czasie pięciu najważniejszych świąt żydowskich. Pozostałe to Księgi: Rut, Lamentacje, Kohelet i Ester, służące kolejno liturgii Święta Tygodni, uroczystości żałobnej upamiętniającej zburzenie Jerozolimy i Świątyni, Święta Namiotów oraz święta Purim. Pierwsza natomiast z Megillot, Pieśń nad pieśniami, była czytana w czasie Paschy, święta największego, które miało niejako uobecniać w każdym roku na nowo przeżytą ongiś na pustyni wiosnę miłości Jahwe i Jego ludu:
Oto minęła już zima,
deszcz ustaje i przechodzi.
Na ziemi widać już kwiaty,
nadszedł czas przycinania winnic
i głos synogarlicy słychać w naszej krainie.
Drzewo figowe wydaje zawiązki owoców
i winne krzewy kwitnące już pachną [Pnp 2, 11-13].
Pełny tytuł hebrajski tej księgi to "Pieśń pieśni Salomona". Co prawda hebrajski przyimek określający związek, jaki łączy wielkiego króla z Pieśnią, nie jest wcale jednoznaczny. Można go tłumaczyć równie dobrze przez dopełniacz "Salomona", jak i wyrażenie "dla Salomona" lub nawet "o Salomonie". Tak czy inaczej nie należy się w tych słowach dopatrywać żadnej informacji historycznej, a raczej tylko nawiązanie do starej tradycji o wielkiej mądrości Salomona, który "wypowiedział trzy tysiące przysłów, a jego pieśni było tysiąc pięć" (1 Krl 5,12). Sama Księga, przynajmniej w dzisiejszej swojej postaci, powstała zapewne dopiero w IV lub nawet w III w. Wskazuje na to już choćby tylko jej język, znajdujemy w nim bowiem liczne arameizmy, kilka słów perskich i jedno greckie. Na tym wszakże nie kończą się nasze trudności z Pieśnią nad pieśniami. [...]
Jeśli otworzymy tę Księgę bez żadnych przyjętych z góry założeń, zapominając na chwilę również, iż znaleźliśmy ją w Biblii, to wyda nam się ona po prostu wielkim poematem miłosnym. Występuje w nim swoje młodych, dziewczyna i chłopak, szukają się z tęsknotą i namiętnością, wyśpiewują swoją wzajemną miłość, spotykają się i ponownie zostają rozdzieleni, by wreszcie połączyć się w doskonałym spełnieniu. Nie ma tu nawet wzmianki o Bogu, jeśli pominiemy "płomień Jah" (Pnp 8,6; Jah to skrócona forma imienia Jahwe), gdzie chodzi zapewne tylko o wielką siłę tego płomienia. Nie ma też żadnych pouczeń moralnych... Jest jedynie pieśń, podobna do niezliczonych innych pieśni miłosnych, przemawiająca do każdego bez względu na to, w jakim kraju i w jakiej epoce się urodził.
Pieśń ta wyrosła jednak w dokładnie określonym miejscu na ziemi, nic więc dziwnego, że wiele w niej nawiązuje czy to do zwyczajów, czy to do innych pieśni miłosnych znanych nam z Bliskiego Wschodu. Tutaj pieśni weselne stanowiły zawsze gatunek literacki odrębny, wewnętrznie zaś bardzo urozmaicony. Składają się na nie i piosenki czy zgoła przyśpiewki ludowe, nieraz napastliwe, szydercze lub nawet obsceniczne, lecz także i poematy wysokiego lotu, cyzelowane starannie i z wielką znajomością sztuki.
Do weselnego rytuału należało wysławienie urody oblubieńców, które tak znaczne miejsce zajmuje w Pieśni nad pieśniami. A choć pochwały takie stawały się z czasem sztuczne i schematyczne, warto zauważyć, jak często w szczęście młodych włączały również całą naturę. Nie brakło też nigdy życzeń dla młodej pary, a wśród nich życzeń tego, co najważniejsze: licznego potomstwa. I tak pieśni weselne przeradzały się łatwo w prawdziwe weselne błogosławieństwa, którym towarzyszyły zazwyczaj najróżniejsze zaklęcia, mające ustrzec młodych przed "złym okiem" i wszelkimi innymi zagrożeniami.
Pieśni miłosne powstawały oczywiście nie tylko z okazji wesela. Jest to temat powszechny i odwieczny. Znamy dziś wiele pieśni i poematów miłosnych pisanych tak w Mezopotamii, jak i w Egipcie, wyśpiewujących na różne głosy potęgę uczucia, szczęście kochania, tęsknotę i nie zaspokojenie pragnienia. Układali je również synowie Izraela. Nic więc dziwnego, że w literaturze hebrajskiej pojawiła się Pieśń nad pieśniami. Budzi się jednak pytanie, jak tego rodzaju dzieło, wydające się nie posiadać żadnych akcentów religijnych, zawędrowało między księgi Pisma świętego.
Kiedy ok. 100 r. Po Chr., po zburzeniu Jerozolimy, faryzeusze ustalali kanon swojej Biblii, przyjęli doń Pieśń nad pieśniami wraz z Księgami Przysłów i Koheleta. Wszystkie trzy łączono z imieniem Salomona, wszystkie trzy były też zaliczane do Pisma (Ketubim), czyli ostatniej, najpóźniej ukształtowanej części Biblii. To by zapewne jednak jeszcze nie wystarczyło, a i Rabbi Akiba nie mógłby chyba mieć o Pieśni tak wysokiego pojęcia, gdyby nie alegoryczna jej interpretacja, która najwyraźniej już wtedy musiała być i szeroko znana, i przez wielu przyjęta.
Nie ulega wątpliwości, że interpretacji takiej sprzyjał w znacznej mierze sam tekst poematu. Styl obrazowy i świadomie niejasny każe czytelnikowi od początku domyślać się tego, czego autor wprost nie chce mu powiedzieć, zaprasza zatem również do przenoszenia sensu i szukania we wszystkim znaczenia ukrytego. Oboje głównych bohaterów występuje zawsze w jakimś przebraniu. On przedstawiany jest najczęściej jako pasterz, lecz nazywany bywa również królem (Pnp 1, 4, 12; 7, 6). Ona raz jest księżniczką (Pnp 7,2), częściej winnicą, a przede wszystkim ogrodem. I tak na przykład mówi ukochany do ukochanej:
Ogrodem zamkniętym jesteś, siostro ma, oblubienico,
ogrodem zamkniętym, źródłem zapieczętowanym [Pnp 4, 12; por. 5,1; 6,2].
"Ogród zamknięty" to własność wyłączna - należy on tylko do jednego, a może i do niego jeszcze nie należy, może dopiero ma się przed nim otworzyć...
Oblubienica znaczy dla swego miłego więcej niż cały harem królewski:
Sześćdziesiąt jest królowych
i nałożnic osiemdziesiąt,
a dziewcząt bez liczby,
lecz jedyna jest moja gołąbka, moja nieskalana [Pnp 6,6-8].
Oblubieniec zaś jest bogatszy i szczęśliwszy od samego Salomona:
Salomon miał winnicę w Baal-Hamon,
oddał ją dzierżawcom [...]
Oto przede mną winnica moja, moja własna [Pnp 8,11-12].
Ona wychwala w pieśni urodę swego oblubieńca dobierając przy tym tak określenia, jakby chciała wychwalać Świątynię Jerozolimską (Pnp 5,11-16). On wysławia swoją miła piętrząc porównania geograficzne, które pasują do opisu raczej ziemi kananejskiej niż pięknej dziewczyny (Pnp 4,1-7 i 6,4).
Właśnie tego rodzaju opisy i porównania skłaniały od początku do interpretacji alegorycznej, która niczego nie zmieniając w poemacie pozwalała spokojnie przechodzić ponad wszystkim, co mogło w nim przeszkadzać zarówno Żydom, jak i później chrześcijanom. Myśliciele żydowscy bardzo wcześnie dostrzegli w Oblubieńcu samego Jahwe, w Oblubienicy zaś naród Izraela. [...]
Dzisiaj wielu biblistów, również i katolickich, sądzi, że Pieśń na pieśniami miała od początku nie jedno tylko znaczenie. Powstała być może w czasie, gdy po raz pierwszy zaczęto pytać o głębszy sens fizycznego wymiaru związku mężczyzny z kobietą. Pisząc ją autor nie wahał się wcielić w swe dzieło stare piosenki miłosne, urywki z rytuałów i pieśni weselnych lub nawet kultowych. I tak powstał poemat, który stanowi niewątpliwą afrimację, całej, także cielesnej rzeczywistości związku dwojga ludzi. Głosi on przede wszystkim, że miłość kobiety i mężczyzny jest siłą przeogromną, zawartą w samym akcie stworzenia, której w żaden sposób kupić sobie nie można:
Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości,
nie zatopią jej rzeki.
Jeśliby kto za miłość oddał całe bogactwo swego domu,
pogardzą nim tylko [Pnp 8,7].
Głosi również - i to w tym świecie, w którym kobieta żadnych praw nie miała - zadziwiające równouprawnienie i partnerstwo: "Mój miły jest mój, a ja jestem jego" (Pnp 2,16), a domaga się także wierności i wyłączności otwierającej "zamknięty ogród" tylko dla jednego (por. Pnp 4,12; 5,1; 6,9 i nn.). Przy tym przez cały poemat miłość jest ciągłym poszukiwaniem. Oblubieniec i oblubienica szukają się wzajemnie, odnajdują, lecz zaraz zostają rozdzieleni, by szukać się znowu i spotkać ponownie. Miłość, według autora Pieśni nad pieśniami, nikt z nas nie potrafi dać raz na zawsze, a ta prawdziwa musi być zawsze szukaniem coraz pełniejszego daru z siebie. Jest tu więc miejsce i na tęsknotę, i na pożądanie, i na rozkosz doskonałego, również i fizycznego, spełnienia:
Jak jabłoń wśród drzew leśnych,
tak ukochany mój wśród młodzieńców.
W upragnionym jego cieniu usiadłam,
a owoc jego słodki memu podniebieniu [...]
O jak piękna jesteś, jakże wdzięczna,
umiłowana, pełna rozkoszy! [...]
Jam miłego mego
i ku mnie zwraca się jego pożądanie [Pnp 2,3; 7,7,11].
W ten sposób odczytywana Pieśń nad pieśniami jest wielkim komentarzem do słów Jahwisty z 2 rozdziału Księgi Rodzaju: "Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! [...] Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem" (Rdz 2,23-24). Jak tam, tak i tutaj miłość ludzka pochodzi od Boga, a zatem jest dobra we wszystkich swych przejawach. Łączy ze sobą dwie ludzkie istoty, które zostały stworzone w taki sposób, by uzupełniać się wzajemnie. Toteż właśnie w tym związku znajdują swoją radość i spełnienie. [...]
Kiedy w Pieśni nad pieśniami Oblubienica woła: "Mój miły jest mój, a ja jestem jego" (Pnp 2,16; 6,3), jest to okrzyk w pełni ludzkiej, także i cielesnej miłości. Ale już sam autor poematu musiał słyszeć w nim również echo owej formuły Przymierza, które w sposób niezwykle zwięzły i doskonały wyraża całą głębię wzajemnego związku Boga i ludu wybranego. Z pewnością słyszeli je także już pierwsi jego czytelnicy. Czy można się zatem dziwić, że Pieśń nad pieśniami stała się dla teologów żydowskich hymnem sławiącym mistyczne zaślubiny Jahwe z Izraelem? Przecież ten jej sens duchowy jest po prostu ukryty w sensie dosłownym i ludzkim - przynajmniej dla każdego, kto umie go odnaleźć.
Tak właśnie odczytali Pieśń nad pieśniami później chrześcijanie, tyle tylko, że Oblubieńcem stał się dla nich Chrystus, Oblubienicą zaś Kościół, cała zbawiona ludzkość, a nieraz też indywidualna ludzka dusza. Niekiedy Chrystusa zastępował Duch Święty, a wówczas Oblubienicą była Maryja. Najpiękniejszym przykładem tego właśnie ujęcia są sławne Kazania o Pieśni nad pieśniami św. Bernarda z Clairvaux.
Nie trzeba jednak czekać aż tak długo, w podobny sposób przemawiają już autorzy Nowego Testamentu. Nie cytują oni wprawdzie nigdzie Pieśni nad pieśniami, lecz nie wahają się przenosić na Nowe Przymierze tego, co żydowscy teologowie wyczytali w niej o Starym. Św. Paweł w Liście do Efezjan najpierw zdaje się mówić tylko o rodzinie ludzkiej: "Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej". Potem poleca mężom kochać własne żony tak, jak Chrystus umiłował Kościół (Ef 5, 21-25). Dalej jednak przytacza cytowane wcześniej słowa z Księgi Rodzaju o człowieku, który się łączy z żoną swoją tak, że "będą swoje w jednym ciele", po czym dodaje zaraz: "Tajemnica to wielka, a ja mówię o Chrystusie i Kościele" (Ef 5,31-32). Tak więc małżeński związek dwojga ludzi jest żyjącym obrazem oblubieńczego związku Chrystusa z Kościołem, Boga ze zbawioną ludzkością.
Obraz ten wraz z formułą Przymierza odnajdziemy także w końcowej, tryumfalnej wizji Apokalipsy św. Jana, ostatniej księgi, która zamyka chrześcijańską Biblię:
Alleluja,
bo zakrólował Pan bóg nasz, Wszechmogący.
Weselmy się, radujmy
i dajmy mu chwałę,
bo nadeszły gody Baranki
i Jego Małżonka się przystroiła, [...]
I Miasto Święte - Jeruzalem Nowe
ujrzałem zstępujące z niebo od Boga,
przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego małżonka.
I usłyszałam donośny głos mówiący od tronu:
Oto przybytek Boga z ludźmi
i zamieszka wraz z nimi
i będą oni JEGO LUDEM,
a On będzie BOGIEM Z NIMI [Ap 19,6-7; 21,2-3].
Wg wyd. A. Świderkówna, Rozmowy o Biblii, Warszawa 1996, s. 269-279.