6 Droga do Boga . odosobnienie, Mistyka, Mistyka - J. A. Kłoczowski OP


6. Droga do Boga: odosobnienie

To, co jest istotne dla Mistrza Eckharta, to nie przekazanie pewnej doktryny, a przemiana świadomości. Do jego mistyki najbardziej pasuje określenie: „świadomość obecności Boga”. Ta świadomość bezpośredniej obecności wymaga komentarza - nie jest to ani potoczna świadomość, ani sam Bóg nie jest tak oczywisty, jak by się wydawało, cóż znaczy obecność, a nade wszystko jej bezpośredniość.

Należy uświadomić sobie, że Mistrz Eckhart nie dążył do przekazania jakiejś teologicznej prawdy, na przykład, że Bóg jest obecny we wszystkich rzeczach. Chodzi mu raczej o to, jak osiągnąć świadomość obecności Boga w głębi duszy. Ta głębia jest najbardziej prawdziwym wymiarem rzeczywistości. Pytanie o tę drogę, jest więc pytaniem o strategię, którą należy podjąć, by do świadomości bezpośredniości dojść i żyć tą świadomością. Paradoks myśli Mistrza Eckharta polega na tym, że jest ona bardzo intelektualna i zakłada wysoką erudycję, a nacisk kładzie na intelektualny charakter tej drogi. Ale nie tylko. Narodziny Boga w duszy, czyli ten zasadniczy proces, w którym obecność Boga urzeczywistnia się w życiu człowieka, dokonuje się w umyśle, w intelekcie. Spełnienie warunków oznacza przemianę życia. W kazaniu 12 jest takie zdanie: „Kto bowiem chce usłyszeć Słowo Boże, musi się całkowicie zaprzeć samego siebie.” Zaprzeć to znaczy unicestwić siebie. Co to znaczy? Abgeschiedenheit - odosobnienie, odcięcie. To jest słowo wprowadzone przez Mistrza Eckharta i na stałe wpisało się w mistykę i filozofię niemiecką. Drugim słowem, które równie często się pojawia jest …. - oderwanie się. Mistrz Eckhart posługuje się często wieloma słowami, po to by oddać jakąś istotną rzeczywistość, którą chce przybliżyć intelektualnie. By ukierunkować umysł na tę myśl, którą chce przekazać. Szczególnym czytelnikiem Mistrza Eckharta jest poeta śląski - Angelus Silesius - Anioł Ślązak. Pisał takie dwuwiersze (oczywiście po niemiecku, bo był z Wrocławia, choć jego ojciec pochodził z Krakowa) „Czym jest pokój zawierzenie” ; „Wzniesięcie się ponad Ciebie …., kto bardziej się znicestwia boskości więcej weźmie”. Przekład jak przekład, w oryginale brzmi to lepiej. Do tych dwóch pojęć dodać można jeszcze .... - unicestwienie.

Po pierwsze to unicestwienie, oderwanie, pożegnanie z poprzednim życiem jest procesem. Czyli pewną drogą, na którą należy wkroczyć. Ma ona charakter etyczny, metafizyczny i mistyczny. Etyczny, gdyż mówi o konieczności spełnienia pewnych warunków, pewnego wyrzeczenia się wszelkich form własnego egoizmu, skoncentrowania się na sobie, na swoim rozwoju. Metafizyczny - można zrozumieć myśl Eckharta, gdy będziemy mieć w pamięci Proklosa, gdzie ten proces zbliżania do Boga prowadzi od wielości do Jedni - im coś prostszego, tym bliższe Boga. Tę Jednię należy jednak odkrywać przede wszystkim w sobie, w tym najgłębszym wymiarze ludzkiego umysłu. W traktacie „O odosobnieniu” (dyskutuje się czy jest to dzieło samego Mistrza Eckharta, czy z jego kręgu, niemniej dobrze oddaje myślenie Mistrza): „Gdzie nie ma stworzeń, tam jest pełno Boga, a gdzie pełno stworzeń, tam Go nie ma”. Jednia i wielość wykluczają się. Praca wiedzie ku zjednoczeniu. Cel zaś jest mistyczny - czyli zjednoczenie - odkrycie jedyni z Bogiem. Dogłębne wniknięcie, odkrycie, zjednoczenie. Mistrz Eckhart pisał: „Im więcej człowiek zostawia za sobą, im bardziej jest ubogi, tym więcej znajduje. A to, co zostawia za sobą, odnajduje w wyższy i czystszy sposób.” Oczywiście te trzy cechy charakterystyczne myślenia Mistrza Eckharta, to swego rodzaju podręcznikowe skróty, jednak chodzi o przekazanie bardzo bogatej palety opisu tego procesu odosobnienia, czy opuszczania.

Podstawą rozpoczęcia tego procesu jest oczyszczenie od wszelkich pragnień, poczynając od zmysłowych, poprzez duchowe, a nawet nadprzyrodzone. Jest to oczywiście motyw wspólny z platonizmem, oderwanie od wszystkiego, co jest związane ze sferą materialną, poprzez dążenie do duchowego rozwoju, zdobycia cnót, wiedzy. Ale mamy tu też do czynienia z paradoksalnym oczyszczeniem od wszelkich pragnień nadprzyrodzonych, a więc nawet od pragnienia Boga. „Dusza powinna się poddać oczyszczeniu i wysubtelnieniu w świetle i łasce. Całkowicie się uwolnić, oswobodzić od wszystkiego, co jest jej obce.” Pytanie czy mamy u Mistrza Eckharta pogardę dla całego świata materialnego, który nas otacza, czy to pewna tradycja manichejska, uznająca, że to, co materialne jest nieczyste. Tu raczej nie chodzi jednak wyłącznie o to, co materialne. Mistrz Eckhart ma na myśli wszystko, co jest wielością, zarówno w sensie materialnym, jak i duchowym (wartości, pojęć). Tam, gdzie jest wielość, tam oddzielenie od Boga.

Dlatego Mistrz Eckhart jest dosyć sceptyczny wobec duchowości, którą można było spotkać u klasycznych mistrzów średniowiecza, kładących nacisk na jakieś materialne umartwienia. Z miłości Bożej tak można się zakłopotać z jedzeniem kotleta w piątek, że się całkowicie zapomni o tym, co faktycznie ważne. Eckhart nie neguje tego, to nie znaczy, że sfera materialna nie jest dla niego ważna, ale rzecz jest w czym innym. Można przyzwyczaić się nie tylko do kotleta, ale i niejedzenie kotleta. Ten niezjedzony kotlet może tak opanować, człowiek tak nim pogardza, że skupia się na nim zbytnio i zapomina o Bogu. W Kazaniu 60 tak czytamy: „Oddal się od zamętu rzeczy zewnętrznych, uciekaj, skryj się od nawałnicy zewnętrznych myśli, albowiem one wprowadzają w ciebie niepokój”. A więc nie tylko zewnętrzne rzeczy, ale i wewnętrzne myśli. Wielość jest tu zagrożeniem. „Człowiekiem nie powinno kierować nic silniejszego nad spoczynek.” Ten spoczynek to oczywiście cała koncepcja - nie na początku, a na końcu, szabatowy, dopełnienia. „Nie można Bogu ofiarować nic milszego nad spoczynek. Nie interesują Go posty, umartwienia. Nie potrzebuje ich. Jedno jest tylko Mu potrzebne - dar wyciszonego serca.” W tym sensie, można powiedzieć, że to odosobnienie, opuszczenie, pozostawienie, jest właśnie wejściem w krainę duchowego spoczynku. „Należy się wyrzec wszelkiej interesowności.” Także i interesowności wobec Boga. Jeśli w Bogu upatruje jakąś konkretną wartość, wówczas widzimy Boga jako wytwór naszych pragnień. Pragnę zauważyć, że już w XIV wieku pojawiają się zatem podstawowe argumenty mistrzów podejrzeń - od Marksa, przez Nietzschego, po Freuda - sformułowane przez mistrzów duchowych. Tak samo religia pojęta jako wymiana darów między człowiekiem a Bogiem, zniekształca obraz Boga, gdyż pokazuje jakoby Bóg był jakoś od nas zależny. Człowiek wobec Boga powinien być „swobodny i wolny”. Cały sens tego unicestwiania zmierza do tego, by jak Bóg, być swobodny i wolnym - nie pozostający w żadnej relacji, autonomiczny. „Człowiek pozostający w relacji z Bogiem jest swobodny i wolny we wszystkich swych uczynkach, albowiem spełnia je na chwałę Boga, nie szuka swojego.” W Kazaniu 1, gdzie jest mowa o kupcach wyrzuconych ze świątyni przez Jezusa, pojawia się ważny element tego odosobnienia - powinniśmy wyrzec się wszystkich uczynków, które spełniamy w świątyni, ale chodzi nam właściwie o własną korzyść. Tak, jak ci kupcy. „Jeżeli chcesz uwolnić się od kupczenia, tka, by Bóg pozostawił cię w świątyni, wszystko na, co cię stać w twoich uczynkach, czyń tylko na chwałę Bożą, nie pragnąc za nie absolutnie niczego. Wtedy będziesz swobodny i wolny, gdyż Bóg jest swobodny i wolny we wszystkich swych dziełach, nie szuka też swego.” To realne dobro, które jest w tej chwili przedmiotem zainteresowania. „Wszystkie twoje uczynki powinny wychodzić z wewnętrznej głębi bez żadnego dlaczego.” To bardzo ważne. Czyli bez żadnego celu. Dopóki spełniasz swoje uczynki dla Królestwa Niebieskiego, dla Boga albo twojej wiecznej szczęśliwości, z motywu zewnętrznego, nie jesteś taki, jaki naprawdę powinieneś być. Jeśli ktoś wyobraża sobie, że w nabożeństwach, szczególnych zachwytach, łaskach Bożych otrzymuje więcej niż przy kuchennym piecu w stajni, postępujesz tak, jakbyś Bogu owinął płaszcz wokół głowy i wsunął go pod ławę. Kto szuka Boga w jakimś sposobie życia, chwyta sam sposób, traci zaś Boga.” Tak potoczna pobożność, to zawijanie Panu Bogu głowy i chowanie Go, gdyż oznacza załatwianie własnego interesu. Więcej Bożej chwały w stajni przy piecu, niż ze względu na własną pobożność odmawianie 156-tej litanii. Słynny sposób o. Joachima, gdy przyszła do niego pewna pani z pytaniem o specjalną dominikańską litanię na ból kręgosłupa. Ale okazało się, litanii nie ma za to, podano jej adres specjalisty od kręgosłupa.

„Gdyby ktoś zapytał człowieka szczerego, żyjącego swą własną głębią, dlaczego pełnisz uczynki, chcąc odpowiedzieć zgodnie z prawdą - pełnię po to, by pełnić.” Tak, jak ta słynna odpowiedź człowieka, który jako pierwszy zdobył Mount Everest - dlaczego chodzi po górach: „Bo są.” Po prostu. Bez dlaczego. Nie dlatego, że je pokażą w TVN 24. To dotyczy także poznania Boga.

Z Kazania 83: „Uważajcie, Bóg jest bezimienny, bowiem nikt nie może Go wyrazić lub pojąć. Dlatego pewien pogański mistrz powiedział: to w czym wyrażamy Pierwszą Przyczynę jest raczej nami niż Pierwszą Przyczyną. Ta bowiem wznosi się ponad wszystkie rozumienia.[…] Bóg jest bytem transcendentnym i ponadistotową nicością.” To brzmi jak Heidegger. Bóg jest poza bytem, poza metafizyką. Z tej racji św. Augustyn mówi: „Najpiękniejsze, co można powiedzieć o Bogu to zamilknięcie w obliczu wewnętrznego bogactwa mądrości.” I uwaga, którą dedykuję studentom teologii: „Zamilknij zatem zamiast rozprawiać o Bogu, bo czyniąc to, kłamiesz grzeszysz. Chcesz być bez grzechu, chcesz być doskonały - nie rozprawiaj o Bogu.”

Dlaczego odosobnienie jest tak istotne i ważne? Spójrzmy na tekst traktatu „O odosobnieniu”. Najpierw przytacza św. Pawła z Listu do Koryntian „Cokolwiek bym czynił, jeśli bym nie miał miłości…” Natomiast Eckhart stawia tezę bardzo fundamentalną: „Ja natomiast ponad wszelką miłość sławię odosobnienie.” Argument pierwszy - w miłości to ona przymusza do miłości Boga. Natomiast odosobnienie zmusza Jego do kochania mnie. Dlaczego? Kilka wierszy niżej pojawia się; „ Właściwym i naturalnym miejscem Boga są jedność i czystość. Tym zaś miejscem jest odosobnienie. Dlatego Bóg musi się oddać sercu odosobnionemu.” W jakim znaczeniu? On wkracza w tę pustkę, a warunkiem wkraczania jest pustka. Gdzie wnętrze przepełnione jest wielością, bogactwem wewnętrznym - to przeszkadza. Dlatego nie miłość a odosobnienie przymusza Boga, jakby fizycznie. Pamiętajmy, że w tych czasach panowała fizyka arystotelesowska, gdzie ruch ciał (także niebieskich) był tłumaczony miłością. Dlatego u Dantego, to miłość porusza gwiazdy. Eckhart przenosi na poziom ontologiczny, gdzie jedność i czystość przyciągają Boga. To jest ta przestrzeń, która umożliwia przybycie Boga do człowieka. Będziemy jeszcze dyskutować na ile oznacza to zniknięcie, roztopienie człowieka. Proszę spojrzeć na ostatnie zdanie tego tekstu: „Gdy duch wolny trwa w należytym odosobnieniu, wtedy zawsze z nieba do swego bytu, a gdyby mógł istnieć bez formy i przypadłości, otrzymałby własny byt Boga, tego jednak nie może dać nikomu poza sobie samym. Dlatego duchowi odosobnionemu, nie może dać nic więcej nad danie samego siebie.” Ponieważ „ja” ma duszę, ma formę (jest to wyrażane językiem scholastycznym metafizyki arystotelesowskiej) widać, że Eckhart jest świadomy podmiotowości człowieka i chodzi nie o roztopienie człowieka a zjednoczenie z Bogiem. Co znaczy nicość u niego, to dosyć złożone. Czy jest to nicość bytowa czy nicość języka, który nie potrafi opisać kim On jest.

Mistrz Eckhart porównuje pokorę i odosobnienie. Pokora „może istnieć bez odosobnienia, lecz doskonałe odosobnienie nie może istnieć bez doskonałej pokory.” Ale „odosobnienie blisko dotyka nicości.” Choć mimo to jest czymś doskonalszym od pokory, bowiem pokora jest zawsze pokorna wobec kogoś. A odosobnienie jest zupełnie wolne. Odosobnienie trwa samo w sobie.

Kolejny tekst to Kazanie 52 o ubóstwie. Krótki komentarz historyczny. Problem ubóstwa, powstał wraz z wykształceniem się zakonów żebraczych - pojawiła się debata o środkach ubogich w ewangelizacji, np. jak związek z władzą polityczną daje możliwości ewangelizacyjne , św. Franciszek chciał sułtana nawrócić na chrześcijaństwo i nawet Sad Boży zorganizował, ale duchowni muzułmańscy uciekli przed ogniem. Niemniej Franciszkowi nawrócić sułtana się nie udało. Franciszek postulował, że zakonnicy mają żyć tylko z jałmużny - początkowo było to bardzo piękne, gdy Franciszek chodził ze swoimi kilkunastoma braćmi. Problem pojawił się, gdy w kolejnym pokoleniu zrobiło się z tego kilkadziesiąt tysięcy mnichów, żebrzących po ulicach. Powstał problem co z tym zrobić. Niewątpliwie pewne aluzje można znaleźć w tym Kazaniu.

Zaczyna się od fragmentu z ewangelii św. Mateusza: Wiekuista Szczęśliwość tak oto przemówiła ustami Mądrości: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie" (Mt 5,3). Ale Mistrz przystępuje do rozróżnienia ubóstwa, jak przystało na mistrzów średniowiecznych („kto dobrze rozróżnia, ten dobrze uczy”): „Dwa są rodzaje ubóstwa. Może ono być zewnętrzne. To jest dobre i nader godne pochwały u człowieka, który je przyjmie dobrowolnie, z miłości do Pana naszego, Jezusa Chrystusa, dlatego że i On wybrał je na ziemi. O takim więcej nie będę tu mówił. Ale istnieje inne jeszcze, a mianowicie wewnętrzne, i o nim właśnie myślał Pan, gdy mówił: „Błogosławieni ubodzy w du­chu." Tutaj teologowie wyzwolenia by się z nim nie zgodzili, głosząc, że wszelkie posiadanie jest grzechem, a jedynie ubodzy osiągną zbawienie. Eckhart mówi o ubóstwie dobrowolnym, z miłości Boga. Ale także o ubóstwie wewnętrznym. Jak to należy rozumieć? Przytacza św. Alberta: „Biskup Albert1 powiada — i słusznie — że ubogi to taki człowiek, który nie zadowala się żadną rzeczą stworzoną przez Boga.” A dalej podaje własną definicję: „Ubogi to taki, który nic nie chce, nic nie wie i nic nie ma.” Dlatego to właśnie kazanie jest uważane za ważną prezentację tematu odosobnienia. Wyjaśnię teraz te trzy punkty, was zaś błagam na miłość Boga, kto może niech się stara zrozu­mieć tę prawdę. Nie martwcie się jednak, jeżeli jej nie zrozumiecie, będę bowiem mówił o takiej, którą tylko nieliczni do­brzy ludzie potrafią pojąć.2

Po pierwsze, ubogi to taki, który nic nie chce. Wielu rozu­mie ten sens niewłaściwie, ci mianowicie, którzy przywiązują się do ćwiczeń pokutnych i zewnętrznych praktyk oraz przy­kładają do nich dużą wagę, ponieważ szukają w nich samych siebie. Niech Bóg im wybaczy ich słabą znajomość Bożej prawdy. Takich, na podstawie zewnętrznych pozorów, zwie się czasem świętymi, wewnątrz jednak są osłami, nie pojmują bo­wiem właściwego sensu prawdy Bożej.” Dość mocno Mistrz podkreśla, że nie na tym ubóstwo polega. Neguje takie wyłącznie zewnętrzne wyrzeczenie się. Ubóstwo oznacza nie tylko wyrzeczenie się przedmiotu pragnienia, ale i samego pragnienia. Niedoskonałe jest ubóstwo, które wyrzeka się tylko rzeczy, zachowując pragnienie. Zatem jeśli mnie ktoś zapyta, jak należy rozumieć ubogie­go, który nic nie chce, tak na to odpowiem: dopóki ktoś chce ze swojej własnej woli pełnić umiłowaną nade wszystko wolę Bożą, nie jest jeszcze ubogi w tym znaczeniu, o jakim chcemy tu mówić. Taki bowiem ma wolę, z której pomocą chce pełnić wolę Bożą — to zaś nie jest prawdziwe ubóstwo. Jeśli bo­wiem ktoś chce osiągnąć prawdziwe ubóstwo, musi się stać tak wyzuty ze swej stworzonej woli, jak wtedy kiedy jeszcze nie istniał.” Jak widać, chodzi o wyrzeczenie się zarówno rzeczy, jak i woli, czyli pragnienia. Ubogi więc to ten, który nic nie chce i niczego nie pragnie. Gdy chcę, pragnę, jestem od czegoś uzależniony. Zwracam uwagę, że mamy tu do czynienia z kolejną paralelą wschodnią - dla buddyzmu źródłem cierpienia jest sam fakt pragnienia, nawet samego pragnienia bycia. Celem powinna być większa prostota i wolność.

Przy każdym pogłębianiu tego tematu ubóstwa, pojawia się argument, który jest bardzo kontrowersyjny: „Kiedy byłem w mojej Pierwszej Przyczynie, nie miałem Boga i byłem przyczyną siebie samego3.” Cóż to znaczy? Cokolwiek jest i było stworzone, ma swoje źródło w Boskim umyśle. Istniałem w Bogu i wtedy nie miałem Boga, lecz w nim byłem. Mieć można powiedzieć o tym, kto nie jest mną. „Nic wtedy nie chcia­łem i niczego nie pragnąłem, byłem bowiem wolnym bytem i poznawałem samego siebie rozkoszując się prawdą. Chciałem wówczas tylko siebie samego i nic poza tym; byłem tym, czego chciałem, a chciałem tego, czym byłem, nie miałem ani Boga, ani żadnej rzeczy. Kiedy jednak decyzją własnej woli wysze­dłem i otrzymałem istnienie stworzone, odtąd zacząłem mieć Boga; bo przed zaistnieniem stworzeń Bóg nie był „Bogiem", był On tym, czym był.” Pojawia się tutaj bardzo ciekawy i kontrowersyjny sposób zapisu: „Bóg” i Bóg. Ten, który był w wieczności, zanim stworzył to Bóg, ten, który stworzył to „Bóg”. Stwarzając świat, podtrzymując w istnieniu, jest w relacji. Ten pierwszy był całkowitą jednością, Jednią, ten drugi, jest kimś różnym ode mnie. Stworzenie to było wyłonienie się z Boga. Gdy stworzył, stał się kimś różnym ode mnie, odmiennym, dlatego człowiek jest odłączony i próbuje go nazwać mnóstwem słów. „Twierdzimy, że Bóg rozumiany jako „Bóg" nie jest najwyż­szym celem stworzeń […]Dlatego prosimy Boga, żeby nas uwolnił od „Boga". […]Bo tak mówimy: jeśli człowiek chce być ubogi w swej woli, musi chcieć i pragnąć równie mało, jak wtedy kiedy nie istniał. Całe to kazanie jest kolejnym rozważaniem problemu odosobnienia. W rzeczywistości jesteśmy rozmycie w świecie wielości, nazw, itp. Powrót do Boga, to powrót do wewnętrznego scalenia i jedni.

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
9 Kazanie 69 (1), Mistyka, Mistyka - J. A. Kłoczowski OP
8 Bóg czy boskość, Mistyka, Mistyka - J. A. Kłoczowski OP
10 Kazanie 69 (2), Mistyka, Mistyka - J. A. Kłoczowski OP
Wspólnota drogą do Boga, odnowa-charyzmaty
#06 Droga do Boga Bo Yin Ra
Modlitwa drogą do Boga
[06 PO] Bo Yin Ra Droga do Boga
LECITO DIVINA DROGA DO POZNANIA BOGA ZYWEGO
Historia filozofii średniowiecznej, Droga duszy do Boga, Bonawentura - „Droga duszy do Boga&rd
milosc do boga i blizniego droga do zycia wiecznego
Wojciech Prus OP Droga wiary św Augustyn droga do wiary, św Hieronim praca nad wiarą(1,2)
Wojciech Prus OP Droga wiary św Augustyn droga do wiary, św Hieronim praca nad wiarą(3,4)
Jacek Salij OP Miejsce świętych obrazów w naszej drodze do Boga 2
Edukacja prawna droga do przyjaznej i bezpiecznej szkoly[1]
ABC mądrego rodzica droga do sukcesu

więcej podobnych podstron