„Równość płci od przedszkola”
01.12.2009 Anne Chemin
Szwedzcy pedagodzy myśleli, że wychowują dziewczynki i chłopców w identyczny sposób. Zewnętrzne badanie udowodniło im, że w znacznym stopniu kierowały nimi stereotypy na temat płci.
Ze śmiechem ślizgają się ze zjeżdżalni, z werwą skaczą po ławkach, z zapałem jeżdżą zostawionymi do ich dyspozycji autkami. Tak Emma, Ida i Alice, które niedawno świętowały swoje trzecie urodziny, bawią się w czasie „zajęć bez chłopców”. Pomysł ten przedszkole w Järfälla na przedmieściach Sztokholmu wprowadziło w życie w 2005 roku. Raz w tygodniu dziewczynki z tej pilotażowej w kwestii równości płci placówki przez cały ranek uprawiają gry ruchowe wyłącznie w swoim gronie.
To (niewielkie) odejście od zasady koedukacji zostało wprowadzone właśnie w imię równości. - Gdy dzieci razem uprawiają gimnastykę, chłopcy wszystko monopolizują - mówi Ingrid Stenman, jedna z osób prowadzących przedszkole. - Zagarniają gry, zajmują całą przestrzeń. Dziewczynki wycofują się, gromadzą w kąciku. Ale kiedy tylko zostają same, nabierają pewności siebie. Bawią się swobodniej, odkrywają, jak to przyjemnie zjeżdżać, skakać i biegać!
Od 2005 roku 24 wychowawców i wychowawczyń z tego szwedzkiego przedszkola, przyjmującego setkę dzieci od pierwszego do piątego roku życia, próbuje zmienić także własne zachowanie. - Nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy, ale wcześniej zachęcaliśmy chłopców do podejmowania ryzyka, skakania, zabawy, podczas gdy dziewczynkom ciągle powtarzaliśmy, żeby uważały - ciągnie Ingrid Stenman. - Cały czas ich pilnowaliśmy, jakby zaraz miały się przewrócić, bez przerwy chcieliśmy im pomagać, jak gdyby same nie mogły sobie poradzić. Choć tego nie chcieliśmy, odbieraliśmy im całą frajdę z zabawy.
Jeszcze kilka lat temu Stenman uśmiałaby się na wieść, że w jej przedszkolu inaczej podchodzi się do chłopców, a inaczej do dziewczynek. Ale w 2004 roku w ramach rządowego programu na rzecz równości płci pojawiła się w Järfälla badaczka specjalizująca się w problemach dotyczących gender (płci społecznej). Przez kilka miesięcy rejestrowała kamerą zajęcia, obserwowała poranne przybycie dzieci, towarzyszyła im w południowym posiłku. Wnioski, jakie wyciągnęła, zdumiały wychowawców: okazało się, że bezwiednie traktowali dziewczynki i chłopców w zupełnie różny sposób.
Tym ostatnim poświęcali dużo więcej uwagi - to oni zajmowali średnio dwie trzecie czasu przeznaczonego na dziecięce wypowiedzi. Podczas rozmów z przedszkolakami wychowawcy akceptowali fakt, że chłopcy przerywają swoim koleżankom, za to one miały grzecznie czekać na swoją kolej. Poza tym sami zwracali się do dzieci na dwa sposoby: do chłopców kierowali krótkie, rozkazujące zdania, dziewczynkom wyjaśniali każdą rzecz dłużej i precyzyjniej.
W czasie posiłków różnice stawały się wręcz karykaturalne. Na nakręconym w 2004 roku filmie widzimy trzy-, czteroletnie dziewczynki podające grzecznie szklanki z mlekiem i talerze z ziemniakami swoim niecierpliwym kolegom. Ten podział ról narzucili niechcący wychowawcy. - Nie uświadamialiśmy sobie - uśmiecha się Barbro Hagström, jedna z wychowawczyń - że tylko dziewczynki prosiliśmy, by pomagały nosić i podawać dania. Nigdy nie zwracaliśmy się z tym do chłopców
Szwecja to kraj, gdzie dyskryminacja nie jest powodem do żartów. Wyniki badania wpędziły personel przedszkola w duże zakłopotanie. - Odkryliśmy, że w naszych oczekiwaniach wobec dzieci kierujemy się stereotypami - mówi pani Hagström. - Po dziewczynkach oczekiwaliśmy, że będą spokojne, grzeczne i usłużne. Za normalne uważaliśmy, że chłopcy robią hałas, że głośno i zdecydowanie wyrażają swoje żądania. Wywołało to wielką dyskusję w przedszkolu, a także w mojej rodzinie - sama mam trzech synów.
W 2004 roku szwedzki rząd, który przeznaczył prawie 500 tysięcy euro na promocję równości płci w szkołach, przydzielił 7 525 euro przedszkolu w Järfälla. Ingrid Stenman skończyła roczne wieczorowe zajęcia na uniwersytecie z tematyki gender. Dzięki temu zrozumiała, że wychowawcy z Järfälla zachowują się tak samo jak większość dorosłych. - Zarówno w szkołach, jak i w domach stereotypy pozostają bardzo głęboko zakorzenione, choć rodzice i wychowawcy nie zdają sobie z tego sprawy - podsumowuje prof. Lars Jalmert z uniwersytetu w Sztokholmie.
Po przeanalizowaniu problemu wychowawcy z przedszkola w Järfälla postanowili wprowadzić raz w tygodniu półtoragodzinne zajęcia w grupach niemieszanych. Ich zdaniem ten czas pozwala dzieciom spokojnie oddawać się zabawom przypisanym tradycyjnie przeciwnej płci. Dziewczynki jeżdżą samochodzikami i skaczą po ławkach, a chłopcy im w tym nie przeszkadzają. Zgromadzeni w innej sali, bawią się plastikowymi naczyniami, pluszakami i lalkami, nie bojąc się, że dziewczynki odbiorą im to miejsce lub będą ich pouczały o tajnikach zabawy w dom. Niekiedy dzieci są też rozdzielane w czasie jedzenia. By uniknąć sytuacji, że dziewczynki usługują chłopcom, niektóre posiłki odbywają się przy oddzielnych stołach.
Badanie z 2004 roku uczuliło wychowawców na zwykłe, codzienne zachowania. - Ta praca otworzyła nam oczy - stwierdza Ingrid Stenman. - Dzisiaj próbujemy przesuwać granice. Chłopiec, który chce brać udział w „dziewczyńskich” zabawach nie może przez to poczuć się słaby czy ośmieszony, zaś pewna siebie dziewczynka, która śmiało zabiera głos, musi rozumieć, że my to pochwalamy. W tej grze każdy wygrywa, otwierają się nowe horyzonty zarówno dla dziewcząt, jak i dla chłopców. Jeśli zechcą, mają możliwość wyjścia z tradycyjnych schematów.
Wprowadzony przez władze w 2004 roku program równości płci objął 28 przedszkoli dla dzieci od pierwszego do piątego roku życia. - Agresja, brak dyscypliny wśród uczniów związane są w wielu przypadkach z nierównością płci i brakiem szacunku dla ludzi, którzy są inni - twierdzi pani Nyamko Sabuni, minister ds. integracji i równouprawnienia w centroprawicowym rządzie. - Walka z dyskryminacją powinna zacząć się na jak najwcześniejszym etapie. Budżet w wysokości prawie 11 milionów euro pozwoli w najbliższych latach objąć programem również szkoły podstawowe.
1