Bohater romantyczny.
Romantyzm polski trwa od 1822 do 1863 roku. Ideałem człowieka w tym okresie jest człowiek który walczy o wolność. Bohater utworów nie jest stały. Najpierw jest on samotny, później jest rewolucjonistą, spiskowcem walczącym o wolność a jeszcze później walczy o wolność wszystkich narodów.
Takiego to bohatera to właśnie widzimy w „Dziadach” A. Mickiewicza. Gustaw z „Dziadów” części IV jest tajemniczą postacią, może upiorem, może duchem pokutującym. Upiór i widmo spełniają rolę łącznika między II i IV cz. „Dziadów”, które są utworami o problematyce bardzo odległej. Stąd być może sygnalizowanie spraw dotyczących śmierci i miłości, tragedii miłosnej, o których pełnym głosem mówi Gustaw. Pustelnik w cz. IV. Utwór ten jest właściwie opowieścią Gustawa o niebie i piekle, miłości, a zarazem jakby porwaną i pełną ludzi biografii romantycznego młodzieńca, który „tak prędko przebiegł gościniec tak długo”, dzieląc narodziny od śmierci.
W tej biografii wyeksponowana została romantyczna edukacja, rola „książek zbujeckich” takich jak „Nowa Heloiza” czy „Cierpienia młodego Wertera”, formułujących duchową osobowość bohatera. Rola tych książek oceniana jest przez Gustawa dwuiście: były one „niebem i torturami” jego młodość, wyznaczały życiu horyzont wielkich pragnieniom, uformowały romantycznego indywidualistę i niejako popchnęły do samobójstwa, pojętego jako brak zgody na kompromis z życiem. Kulminacyjnym momentem tej młodzieńczej biografii jest miłość do romantycznej kochanki, uwznioślonej i uświęconej, określonej jako istota boska, jako idealne dopełnienie istoty młodzieńca. Taka miłość ma za sobą zdaniem Gustawa sankcję wyższych przeznaczeń, jest więc wyróżnieniem, darem i zrządzeniem niemal nadprzyrodzonym. Stąd też mówi Gustaw o niezniszczalnych łączących bliźniacze dusze, którym udało się odnaleźć w świecie. Zerwanie tego łańcucha nie jest możliwe, ale można przeciąć jego ziemskie ogniwa i w życiu rozdzielić ludzi nawzajem sobie przeznaczonych. To właśnie los Gustawa, którego ukochaną poślubia ktoś bogaty. Od tego momentu rozpoczyna się Gustawa „godzina rozpaczy” pełna udręk, zazdrości, cierpienia miłosnego, egzeracji uczuć rozpiętych między uwielbieniem dla ukochanej, a gwałtownymi oskarżeniami tej kobiety o brak serca, interesowności.
Opowieść Gustawa o dziejach jego uczucia utrzymana została w tonie namiętnym, w tonie polemik i oskarżeń, także z tego powodu, że słuchacz jego historii - ksiądz jest sławnym obiektem krytycznych ataków swego osobliwego gościa.
Ksiądz, w pojęciu Gustawa, uosabia filozoficzne grzechy wszystkich mędrców i uczonych godzenia się z życiem i wyrokami losu. Ów cierpiący kochanek jest zarazem obrońcom dziwów natury nie znanych filozofiom. Jako polemista Gustaw odnosi zwycięstwo nad księdzem. Demonstracją niezwykłych zjawisk - cios sztyletem, który nie powoduje rany, łamie się zdroworozsądkowe zasady porządkowania świta. Wszakże Gustaw nie jest bohaterem triumfującym, jak sam mówi, dla nauki życie swe ścisnął „w krótkie trzy godziny” - małości, rozpaczy i przestrogi, przedzielone kolejnym gaśnięciem świecy.
„Grażynę” daje się z „Dziadami” zwłaszcza z ich częścią II - wspólny problem pamięci o przeszłości, tradycji, o sposobie istnienia minionego w świadomości późniejszych pokoleń. Główne postacie utworu to książe Litawor i jego piękna żona Grażyna. Pamięć o „ojców dziejach” nie mogła przynosić pochwały porywczego księcia kumającego się z Krzyżakami. To też Litawor sam sobie wymierzył pouczającą karę, a dobro Litwy i jego imię od niesławy uratuje. Grażyna, która ginie w walce przebrana w strój swego męża.
Konrad z „Konrada Wallenroda” to postać tajemnicza, o której wiemy niewiele. Dowiadujemy się, że w dzieciństwie został porwany przez Krzyżaków. Mistrz krzyżacki traktował go jak swego syna. Ale aby nie był szczęśliwy, wspominał dom rodzinny, matkę i ojca. Chęć zobaczenia Litwy przez Konrada, wzdychana opowiadaniami starego litwina i piękną mową ojczystą, spełniała się. Na Litwie Wallenrod wstępuje w związek małżeński z Aldoną - córką Kiejstusa. Mimo, że młodzi kochają się, nie są szczęśliwi. W szczęściu przeszkadza im „nieszczęśliwa” ojczyzna, która nękana jest najazdami Krzyżaków. Konrad niszczy swoje szczęście rodzinne, opuszcza ukochaną żonę po to, aby ratować ojczyznę od zguby. Postanawia walczyć metodą lisią, chytrą i przebiegłą. Pod mianem Konrada Wallenroda zostaje mistrzem zakonu. „Konrad dzielne imię Wallenrod, brat bratu niechaj rękę poda, słowo rycerskie: na jutrzejszej naradzie, on mistrzem naszym - zgoda, krzykną, zgoda”. Konrad czuje się człowiekiem osamotnionym, jest smutny i przygnębiony.
Konrad zdaje sobie sprawę, że nie uczciwie postępuje wobec Zakonu, który miał do niego zaufanie. Konrad nienawidzi wroga i chce się na nim zemścić. Tak więc uczuciem dominującym Konrada jest zemsta i pragnienie odwetu. Konrad jest więc poniekąd synem zemsty, który musi kroczyć drogą spiskowców, musi przybierać maskę dwulicową uciekać się do obłudy i kłamstwa, aż wręcz do zdrady. Duma, nawet pycha są istotnymi wielokroć w utworze podkreślanymi rysami osobowości Wallenroda. Konrad jest dumny, że jego nieszczęścia, ofiary i zbrodnie nacechowane są wyjątkowością jakby ponad człowieczą. Tak sądził przed zniszczeniem zakonu, a przy zadaniu mu klęski pycha Wallenroda osiąga rozmiary równające się skali sukcesu. „Jak to uczynił, dopełnił przysięgi, straszniejszej zemsty nie wymyśli piekło [...] Ja to sprawiłem i jakem wielki, dumny, tyle głów hydry jednym ściąć zamachem!”
Jednak Konrad nie jest tylko postacią ukształtowaną z pychy i pragnienia zemsty. Jest również człowiekiem nieszczęśliwym, o sumieniu rozdartym, o duszy spontanicznej przez konieczność wypełnienia straszliwej misji. To też mówi o sobie iż „płakał, a żeby mordować”. Po dokonaniu zemsty ogarnia go współczucie dla unicestwowionych wrogów „Już dosyć zemsty - i Niemcy są ludzkimi”. Marzy nawet o jakimś odrodzeniu moralnym, o powrocie do domu, do swojej żony Aldony. Widzą jednak oboje, że czas spędzony w wieży pustelniczej jest czasem, którego cofnąć się nie można. Bohater znalazł się w sytuacji tragicznej i wybiera samobójstwo.
Konrad Wallenrod zapowiada wielkiego indywidualistę o nadzwyczajnych źródłach mocy wewnętrznej, o nieograniczonej ofiarności i równie nieokiełznanej dumie Konrada z „Dziadów” cz. III. Konrad to człowiek świadom swej wielkości, niezwykłości i zarazem pełen dumy. Tkwi w świadomości bycia wielkim poetą i dysponowaniem nadprzeciętnom mocą duchową. Mówi o sobie, że ma „oko bystre, potężne”, któremu posłuszne są zjawiska przyrodnicze, jako artysta dysponuje też siła twórczą, równającą go z Bogiem, twórcą świata: „Ja czuję nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę, cóż ty większego mogłeś zrobić Boże?”.
Jako człowiek czujący, kochający Konrad zdolny jest do cierpienia i współodczuwania bólu innych, całych zbiorowości narodu. Uzbrojony w swe niezwykłe dary, traktuje siebie jako „najwyższego z czujących na ziemnym padole”. Konrad podnosi bunt przeciwko Bogu i stawia mu rozległe żądanie. Chce władzy nad światem historycznym, pełnym zła, cierpień i nieprawości, po to, aby urządzić go lepiej, niż zrobił to Bóg, Za zło świata obarcza Boga, wskazuje na jego skażona naturę lub ma całkowitą bezsilność wobec tego co stworzone. Do gwałtownych krytyk i żądań popycha Konrada rozpaczliwa świadomość, bezmiar cierpień młodego narodu i pragnie wyrównania tych krzywd. Konrad polentyfikuje się z cierpiącą Polską:
„Ja i ojczyzna to jedno
Nazywam się Milion bo za miliony
Kocham i cierpię katusze”.
Ta niezwykła zdolność wcielenia losu zbiorowości czyni z Konrada kogoś na podobieństwo Chrystusa i podobną też rolę zbawczą pragnie odegrać w stosunku do swego narodu. Ale inną obiera drogę. Nie ofiary płynącej z miłości lecz silnej władzy nad ludźmi, jak sama to określa, chce „rządu dusz”. Ten plan ziemskiej zachłanności i sposobu rządzenia , odsłania pychę Konrada, który stanowi skazę tej niezwykłej indywidualnoniości. Wiemy o nim mniej niż o innych. Ponury, blady, natchnienie miewa o północy, nieobcy mu dar wróżebny. Natomiast wiemy dużo o duchowej istocie tej postaci. Fundamentalnym bohaterem w „Panu Tadeuszu” jest Jacek Soplica. Ma dwie biografie: zbrodniarza i pokutnika. Jako zbrodniarz nie jest Jacek osobliwy i jego czyn przestępczy mieści się w prawdopodobieństwie żywotów szlacheckich - miłości, upokorzona duma, zemsta. Natomiast jako pokutnik wybiera na miejsce swej kary pola bitewne. Bił się pod Jeną, zdobywał wąwóz Samosiera.
Wszakże nie tylko żołnierzem był ksiądz robak, ale konspiratorem, emisariuszem, więźniem politycznym i cierpiącym „za sprawę”. Jest więc ksiądz Robak nie tyle indywidualnością, co bohaterem - syntezą, wcieleniem losu narodowego.
Bohater romantyczny również ukazany jest w utworach Słowackiego. W „Kordianie”, na początku tytułowy bohater nie jest zdolny do wszelkich czynów, jest nauczycielem, poetą. Epizod włoski w życiu „graja Kordiana”, na który składają się tak porównywalne doświadczenia jak kupiona za pieniądze miłość Wioletty i rozmowa z papieżem o sytuacji „podbitych Polaków” to ważne dla procesu dojrzałości bohatera, tracenie złudzeń i jednocześnie nauka wyboru wartości. Kordian zaczyna rozumować kategoriami obywatelskiego obowiązku, wchodzi w rolę patryjoty walczącego o wolność ojczyzny. Nie znaczy to, aby przemiana Kordiana z młodego utracjusza w polskiego patryjotę łączyła się z odrzuceniem indywidualności i z przywdzianiem skromnej szaty żołnierza. Kordian ma ciągle wiele podziwu dla siebie i swej wyjątkowości - „Jam jest posągu świata” - kładzie swoją rolę patryjoty w różnorakiej materii romantycznego indywidualizmu, dumy, niezwykłych genów.
Zatem i jego rola patryjoty nie może być mała ani zwykła. Sięga po przywództwo, marzy - jak Konrad Mickiewicz o rządzie dusz, tyleż że nie Bóg ma go przekonać, ale ludzie dobrowolnie powinni mu się „dać w ręce”. Konrad należy do tych wyjątkowych osobistości romantyzmu, które sięgają po przywództwo i widzą w sobie ducha wiodącego innych. Gdy to przywództwo nie zostało mu dane - większość spiskowców wypowiada się przeciwko zabujstwu cara. Kordian wybuch przeciw nim pogardą indywidualisty. Postanowił, że czynu dokona sam. Jednak Kordian nie spełnił zapowiedzi i nie zabił cara. Strach i imaginacja zagrodziły mu drogę do sypialni Mikołaja, na której progu padł omdlały. Pokonały go lęki i zahamowania osadzone w głębiach psychiki. Czyn, który ma dokonać, jaki mu się w aurze grozy, krwawego koszmaru, obrzydliwości estetycznej i chyba także moralnej. Pozostaje mu już tylko trochę bezpłodna ofiara z własnego życia: śmierć przed plutonem egzekucyjnym. Biografia bohatera ujęta jest w tym dramacie w ramy dwu śmierci Kordiana - samobójczej w akcie I ofiarniczo - polskiej w akcie III. Zamyka się zatem między romantycznym spiskowcem, który ciągle ma do ofiarowania narodowi inaczej popełnione samobójstwo i pogardę dla własnego życia.
Kordian zostaje złapany i wsadzony do szpitala dla wariatów. Tu spotyka się z Doktorem (Mefistofelosem) i przeprowadza rozmowę, z której dowiaduje się, że poświęcił się za nic. Kordian ma cechy typowe dla bohatera romantycznego: marzyciel, poeta, przerodzenie się w spiskowca, próba samobójstwa.
Bohaterem romantycznym w utworze „Nie - Boska komedia” Z. Krasickiego jest Mąż - tak nazwany został hr. Henryk jako osoba dramatu. Jest on poetą artystą skażonym skrajnym egoizmem, poetą, który nie posiada daru rozróżnienia prawdy od fałszu, pięknostek od piękności. Dlatego też ideał jego poezji i piękna, dla którego gotów jest wszystko poruszyć, okazuje się jawą i straszną pomyłką. Poezję i piękno symbolizuje postać dziewicy - trupa, twór szatański, zdradzająca swe pochodzenie. Mąż widzi ją w rozkwicie piękna. Ruina życia rodzinnego i śmierci żony mogą być potraktowane nie tylko, jako prywatna wina hr. Henryka - złego męża, lecz także jako krytyka ekstremów estetyki romantycznej, rozwiewu między ideałem a zwykłością i pogoni za absolutem sztuki jako jedynym ocaleniem. Toteż uwielbiana poezja położy się ironicznie mściwym piętnem na życiu hr. Henryka. W części III i IV hr. Henryk staje się człowiekiem publicznym i osobistością czynnie zaangażowaną w historię. Hrabiemu Henrykowi daleko bowiem do wzorca rycerza niezłomnego, szlachetnego obrońcy ginącej sprawy. Przeciwnie to wódz czuły na sławy ogarnięty obsesją honoru i ideą przywódczą. Orzeł sławy pociąga go za sobą gwałtownie jak niegdyś Dziewica, a pych indywidualisty narzuca mu gniewny dystans wobec zdrobniałych ludzi, którymi przewodzi.
„Nie - Boska komedia” znaczyć ma zapewne tyle co komedia ludzka rozgrywana na świecie, który nie chce znać Boga, świecie nie mogącym się zorganizować i niezdolnym do wyłonienia idei pozytywnych. Spróchniała arystokracja, która nawet zginąć nie umie z godnością, a z kolei jej demokratyczni grabarze nie potrafią przekroczyć progu nienawiści.
Zemsta i nienawiść do „panów, do ich kultury, do cywilizacji to jedynie ich paliwo wewnętrzne, ich negatywna moralność, niezdolna do stworzenia nowego życia. Są to dla arystokratycznego bohatera utworu Henryka jacyś nowożytni Hunowie, którzy zamiast europejską cywilizację, przetną nić tradycji i dziedzictwa, wszagrze nie posiada pierwotnej energii barbarzyńców. Zbyt bowiem przesiąkli grzechami starego świata, marzy im się zamiana ról - głodnych na sytych, ubogich na bogatych. Tak się tę sytuację ocenił hr. Henryk po obejrzeniu obozu demokratów:
„widziałem wszystkie stare zbrodnie świata, ubrane w szaty święte,
nowym kołującym tańcem - ale ich koniec ten sam co przed tysiącami laty,
rozpusta, złoto i krew”
Jest wprawdzie wśród zrewoltowanych człowiek wielkiej idei - Pankracy, wszelki władca, ktoś na kształt historycznego Boga rewolucji. Mimo, że nienawidzi obozu artysta chce uratować hr. Henryka, ceni go jako poetę. Obóz rewolucji zwycięża, ale Pankracy zostaje porażony wizją Chrystusa.