WTS pasażer na gapę, Socjologia, Współczesne Teorie Socjologiczne


Syndrom „Pasażera na gapę”

2. Socjologiczny wymiar problemu „pasażera na gapę”

Zjawisko „pasażera na gapę” to: czekanie aż inni zrealizują „dobra publiczne”.

Problem free riders (gapowiczów) występuje wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z dobrami publicznymi, czyli takimi, które mogą być konsumowane jednocześnie przez wielu odbiorców, bez uszczerbku dla żadnego z nich. Oznacza to, że czerpią z nich korzyści nie tylko ci, którzy je wyprodukowali lub za nie zapłacili, ale także cała reszta społeczeństwa, w tym również „pasażerowie na gapę”. Nie można ich wykluczyć z konsumpcji, a nawet jeśli jest to możliwe, to byłoby szkodliwe dla ogólnego poziomu dobrobytu. Jako przykłady takich dóbr publicznych często wymienia się pocztę, koleje, ochronę zdrowia, edukację, sieci energetyczne, kulturę, straż pożarną, drogi i wiele, wiele innych.

Problem „gapowicza” jest znany od tysięcy lat. Zauważał go już Platon w „Państwie”. David Hume w „Traktacie o naturze ludzkiej” pisał: „Dwóch sąsiadów może uzgodnić między sobą, że osuszą łąkę, którą wspólnie posiadają. Każdy z nich dostrzega, że zaniechanie pracy spowoduje, że cały projekt zakończy się fiaskiem. Znacznie trudniej uzgodnić współdziałanie między tysiącami ludzi. Każdy z nich szuka pretekstu, by uwolnić się od kłopotów i wydatków, i przerzucić je na innych”.

Włoski socjolog, ekonomista i logik Vilfredo Pareto w wydanym w roku 1916 „Traktacie o socjologii ogólnej” wyjaśniał, w jakich okolicznościach z dobra publicznego korzystać mogą „gapowicze”. Napisał: „Jeśli wszystkie jednostki powstrzymują się przed robieniem pewnej rzeczy, każda jednostka jako członek wspólnoty czerpie z tego pewną

przewagę. Jeśli jednak wszystkie jednostki, z wyjątkiem jednej, w dalszym ciągu powstrzymują się przed czynnością, strata dla wspólnoty jest bardzo niewielka, zaś jednostkowa korzyść osoby wykonującej czynność znacznie większa niż

jednostkowa strata z tytułu przynależności do wspólnoty”.

Problemowi unikania zapłaty za korzystanie z dóbr publicznych poświęcił wiele prac Mancur Olson, wybitny ekonomista i socjolog amerykański, zmarły w roku 1998. Dowodził on, że z samej logiki zachowania dużych zbiorowości wynika tendencja do uchylania się jednostek od świadczeń na rzecz grupy, przy jednoczesnym zachowaniu przywilejów

wynikających z członkostwa w grupie. Olson uważał, że długotrwałe funkcjonowanie demokracji umacnia działanie przeciwnych rynkowi grup interesów, takich jak związki zawodowe, skutkiem czego cały system gospodarczy staje się coraz mniej wydajny. W książce „The Rise and Decline of Nations” Mancur Olson, opierając się na rozwijanej przez

siebie logice zbiorowego działania, twierdzi, że małe grupy interesów nie mają powodów, żeby pracować na rzecz wspólnego społecznego dobra, a za to mają wszelkie powody, aby angażować się w kosztowne i nieskuteczne poszukiwanie wpływów - tworzenie grup nacisku w celu uzyskania przywilejów podatkowych, ograniczenia konkurencji itd. Gąszcz specyficznych grup interesów w każdym społeczeństwie dławi innowacje oraz ogranicza wzrost gospodarczy. Liczniejsze i silniejsze grupy oznaczają mniejszy wzrost. Olson był zdania, że transfery społeczne, czyli przepływy środków budżetowych (np. dotacje do KRUS-u) obniżają poziom dochodu narodowego. „Jeżeli jedna grupa jest opodatkowana w celu dokonania transferu do innej grupy, kosztem społecznym jest redukcja dochodu społeczeństwa, wynikająca ze zmniejszenia bodźców do pracy, oszczędzania, innowacji i alokowania zasobów do najbardziej efektywnych zastosowań, do czego należy dodać koszt obsługi administracyjnej transferu” pisał w roku 1990.

Syndrom pasażera na gapę: powstrzymywanie się od wspierania działań zbiorowych zmierzających do zdobycia dóbr publicznych, oparte na egoistycznie racjonalnej kalkulacji, w myśl której ryzyko działania jest nieopłacalne, gdy wywalczenie tych dóbr przez innych i tak przyniesie równe korzyści także biernym.

Otóż, jeśli ruch społeczny walczy o realizację takich właśnie dóbr czy wartości, pojawia się istotny hamulec rekrutacji, który określa się jako „syndrom pasażera na gapę (free rider syndrom). Każdy może sobie bowiem myśleć tak: jeśli ruch wygra, odniosę i tak korzyści będę żył w wolnym kraju, uczestniczył w demokracji, pił czystą wodę, oddychał przejrzystym powietrzem itp. Jeśli natomiast ruch przegra, nie poniosę żadnych konsekwencji, nie dotkną mnie represje, a najwyżej nic się nie zmieni. Dla wielu więc ludzi motywacja, którą Weber jak pamiętamy nazywał racjonalnością instrumentalną, nakazuje powstrzymać się od uczestnictwa i przyjąć postawę „poczekamy, zobaczymy . Pozostają

biernymi pasażerami na gapę, w nadziei „załapania się na wszelkie korzyści bez żadnych kosztów. Zjawisko to występuje tym mocniej, im większe jest ryzyko, nakłady czasu i energii czy inne koszty związane z uczestnictwem w ruchu. Jest to jeden z klasycznych przykładów, kiedy krótkowzroczna racjonalność indywidualna staje w sprzeczności z

racjonalnością zbiorową. Jeżeli bowiem wszyscy ludzie myślą w ten sposób z egoistycznego punktu widzenia racjonalnie to nikt nie podejmie żadnej akcji, żaden ruch społeczny nie powstanie, a jego cele nie zrealizują się. Kolektywnie społeczeństwo poniesie straty, a to oczywiście obróci się także przeciwko każdemu z „pasażerów na gapę”. Będą dalej żyć w represyjnym systemie, podlegać autokratycznej władzy, truć się zanieczyszczonym powietrzem i wodą, bać widma wojny itp. Ale kiedy przychodzi do przeciwdziałania, każdy pyta: „a czemu ja, niech to zrobi sąsiad „. Dlatego ruchy społeczne próbują neutralizować takie motywacje. Uwolnienie się od syndromu motywacyjnego „poczekamy, zobaczymy jest możliwe w dwojaki sposób. Po pierwsze wtedy, gdy nie kierujemy się racjonalnością instrumentalną (Zweckrationalitat), a raczej tą, którą Weber nazywał racjonalnością z uwagi na wartości (Wertrationalitat). A więc gdy wartość celu, do którego zmierzamy, przeważa nad jakimikolwiek, nawet największymi,

kosztami działania. Mówimy o tej sytuacji potocznie: „cel uświęca środki . Otóż, taka motywacja towarzyszy na ogół inicjatorom, ideologom, przywódcom ruchu, którzy stanowią później jego trwały trzon. Druga możliwość zmobilizowania „pasażerów na gapę to zmodyfikowanie rachunku ich instrumentalnej racjonalności przez dodanie do korzyści

płynących z uczestnictwa, obok przypadających wszystkim dóbr czy wartości publicznych, również pewnych dóbr czy wartości prywatnych, które stają się udziałem wyłącznie członków ruchu. Chodzi tu po pierwsze o satysfakcje autoteliczne, jakie płyną z samego uczestnictwa. Niektóre ruchy społeczne podejmują wysiłki, aby zwiększyć atrakcyjność tego rodzaju; organizują spotkania towarzyskie, kluby, festyny, imprezy teatralne. Członkowie ruchu rotariańskiego spotykają się na uroczystych kolacjach, ruchy ekologiczne propagują wspólne wyprawy czy wycieczki. Swoje codzienne działania niektóre ruchy otaczają rytuałem i symboliką nadającą im quasi sakralny charakter, a także apelują do snobizmu przez stwarzanie wrażenia ekskluzywności i sekretności.

Najbardziej racjonalną osobą w pociągu jest pasażer na gapę. Nie płaci za bilet, a jedzie jak inni. Gdyby jednak wszyscy pasażerowie wpadli na ten pomysł, zabrakłoby pieniędzy na utrzymanie linii kolejowej i nikt nie dojechałby do miejsca przeznaczenia. Dlatego kolej zatrudnia konduktorów. Groźba zapłacenia kary zdecydowanie ogranicza pokusę jazdy bez biletu.

Z płaceniem podatków jest podobnie. Część dochodów, którą oddajemy budżetom państwa i gmin, jest jak opłaty za bilety kolejowe. Bez nich nie można korzystać z takich dóbr, jak drogi publiczne, oświetlenie ulic, bezpieczeństwo oraz wiele innych rzeczy, bez których nie sposób wieść normalnego życia. Są też różnice. Chcąc zaoszczędzić trochę pieniędzy i mając dużo czasu, możemy zamiast pociągiem udać się w podróż pieszo. Możemy też w ogóle zrezygnować z podróży. Nie możemy natomiast zrezygnować z życia w państwie i aby państwo utrzymać, musimy płacić podatki. Żeby ograniczyć pokusę "obywatelstwa na gapę", ustawodawcy grożą karami za uchylanie się od płacenia podatków.

Drogi i bezpieczeństwo to dobra publiczne. Nie przysługują tylko tym, którzy za nie płacą, i nikt lub prawie nikt nie może ich sobie zapewnić sam. Ustanawiając policję osiedlową, czy oświetlając ulicę dla własnego bezpieczeństwa, chronimy nie tylko siebie, ale również gości, przechodniów i mieszkańców sąsiedniego osiedla lub ulicy. Chociaż nie mamy nic przeciwko fundowaniu dóbr publicznych przechodniom, to nie chcemy, aby wykorzystywali nas pozostali mieszkańcy osiedla. Musimy zachęcić ich do ponoszenia kosztów wspólnego przedsięwzięcia.

Najprościej jest wprowadzić kontrolę i groźbę kar. Ci, którzy chcą korzystać z dóbr publicznych za darmo, muszą liczyć się z tym, że zapłacą karę znacznie przekraczającą wartość dobra, z którego korzystali. Jest to jednak kosztowne trzeba zatrudniać kontrolerów i zorganizować system egzekwowania kar.

Bardziej opłacalnym sposobem zapewnienia, aby wszyscy mieszkańcy osiedla łożyli na wspólne bezpieczeństwo, jest zadbanie, aby na naszym osiedlu mieszkali tylko tacy ludzie, którzy są gotowi do współpracy. To tak, jakbyśmy zaprosili do naszego pociągu tylko przyjaciół. Chociaż nie ma gwarancji, że przyjaciele nie zawiodą, na ogół można na nich polegać bardziej niż na nieznajomych. Ale państwo nie jest pociągiem, do którego możemy zaprosić tylko przyjaciół, tak samo jak nie jest nim przeciętne osiedle.

Wiedząc, że na naszym osiedlu będą mieszkać ludzie, którzy niekoniecznie są naszymi przyjaciółmi, możemy zadbać, żeby się nimi stali, kiedy już zamieszkają. Należy sprawić, aby poczuli się współwłaścicielami osiedla. Możemy włączyć ich w proces decydowania o rozmaitych udogodnieniach, zaangażować w organizowanie służb porządkowych i projektowanie skwerków oraz placów zabaw dla ich dzieci. W ten sposób nie tylko zainwestują swój czas, ale też emocje. Polubią osiedle, a poświęcone mu chwile nie będą dla nich stracone.

0x08 graphic

Podobnie możemy postąpić w przypadku państwa. Możemy zadbać o to, żeby obywatele czuli się współwłaścicielami państwa, a ono nie było dla nich obcą, jedynie ograniczającą ich siłą. Najlepiej osiągnąć to, pozostawiając władzę w rękach obywateli. Muszą decydować o swoim losie i rozwiązaniach prawnych. Muszą mieć podstawy, by sądzić, że inni mają podobne przekonania i że nie szukają okazji, aby siebie nawzajem wykorzystywać. Ponieważ we współczesnych społeczeństwach nie można zaangażować wszystkich w bezpośrednie sprawowanie władzy i zachęcić ich do udziału we wspólnym przedsięwzięciu, jakim jest państwo, władzę przekazujemy tymczasowo w ręce delegatów, którzy mają działać w naszym imieniu.

Lecz przeciętny obywatel nie bierze udziału w sprawowaniu władzy państwowej w takim stopniu, w jakim współmieszkaniec osiedla może włączyć się w budowę placu zabaw. Ponieważ utrzymanie państwa wymaga pieniędzy, podatki stają się zastępczym sposobem udziału obywateli we wspólnym przedsięwzięciu, jakim jest państwo (podobnie jak delegaci są substytutem sprawowania władzy przez obywateli). W państwie postrzeganym przez jego obywateli jako wspólne przedsięwzięcie, podatki dają obywatelom poczucie inwestowania w swoje państwo. Oczywiście nie można wykluczyć, że we wspólnym państwie nie znajdą się obywatele na gapę. Nie wszyscy mają zamiar wykonać swoją część pracy na rzecz państwa; aby temu zapobiec, istnieje groźba kar za uchylanie się od płacenia podatków.

Wszystko to brzmi idealistycznie i naiwnie. Państwo jako wspólne przedsięwzięcie? Wielu z nas sądzi, że ludzie zabiegają wyłącznie o własne dobro i starają się wykorzystać innych, jak tylko się da... A jednak wspólne państwo nie jest ideałem niemożliwym. W społeczeństwach o silnej tradycji demokratycznej państwa nie postrzega się wyłącznie jako obcej siły. Państwo to konieczność, o którą trzeba wspólnie dbać. Płacenie podatków nie jest tam przyjemnością, tak samo nie jest nią tutaj. Należy jednak do rzeczy, których konieczność uznaje się i respektuje, ponieważ pieniądze z podatków są niezbędne do uzyskania dóbr, których nikt nie zapewniłby sobie w pojedynkę. Konstytucja Stanów Zjednoczonych stoi na straży takich dóbr publicznych, jak sprawiedliwość, pokój, wspólna obrona i powodzenie obywateli.

Poczuciu współwłasności państwa służy w państwach demokratycznych decentralizacja władzy. Krzewieniu ideału państwa jako wspólnego dobra pomaga prowadzona w szkołach i mediach publicznych edukacja obywatelska i pielęgnowanie demokratycznej tradycji. Dzięki nim państwo jako wspólne przedsięwzięcie pozostaje ideałem realistów.

Strona | 5



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
WTS Interakcjonizm symboliczny a komunikacja w sieci, Współczesne teorie socjologiczne
pasazer na gape, PASAŻER NA GAPĘ
Olson Dobra publiczne i problem pasazera na gape 1
1 Współczesny podział organizmów żywych na domeny i królestwa Współczesne teorie
Sheckley Robert Pasażer na gapę
Pasazer na gape
Olson Dobra publiczne i problem pasazera na gape
WTS Socjologia humanistyczna Krakowiak, Socjologia, Współczesne Teorie Socjologiczne
opracowanie pytań na kolokwium, SOCJOLOGIA UJ, Współczesne teorie socjologiczne
wts wse wyklad11, SOCJOLOGIA UJ, Współczesne teorie socjologiczne
wts wse wyklad7, SOCJOLOGIA UJ, Współczesne teorie socjologiczne
wts wse wyklad5, SOCJOLOGIA UJ, Współczesne teorie socjologiczne
wts wse wyklad12, SOCJOLOGIA UJ, Współczesne teorie socjologiczne
wts wse wyklad4, SOCJOLOGIA UJ, Współczesne teorie socjologiczne
46 2008 02 11 02 02 21 Katarzyna Leszczynska WTS syllabus rok 2007 8 studia zaoczne, Współczesne teo
WSPÓŁCZESNE TEORIE SOCJOLOGICZNE-WYKŁADY, SWPS SOCJOLOGIA, WTS

więcej podobnych podstron