Streszczenie „Antka” Bolesława Prusa
Antek przyszedł na świat we wisi otoczonej przez wzgórza, od północy porosłe sosnowym lasem, od południa zaś tarniną i leszczyną. Granicą między światem „chłopów” a „obcych” była Wisła. Gdy chłopiec miał dwa lata rodzina powiększyła się o jego siostrzyczkę Rozalię.
Zakres obowiązków malca powiększał się z każdym rokiem, mimo iż nie wywiązywał się z nich należycie. Zwierzęta pozostające pod jego opieką wchodziły w kartofle i robiły „szkodę”. Uwagę Antka stale odwracały wiatraki, które widział po drugiej stronie Wisły. Ciekawość nie dawała mu spokoju. Zaczął od świtu do nocy strugać patyki, układać je na krzyż, w kolumny, aż w końcu zbudował mały wiatraczek - taki sam, jaki widział za rzeką. Gdy skończył dziesięć lat, potrafił już wystrugać: płoty, studnie, drabiny, chałupy, co jednak nie cieszyło się poparciem sąsiadów (mówili, że będzie dobrym majstrem, albo gałganem).
W tym czasie na świat przyszedł brat chłopca - Wojtek, a jego ojciec został przygnieciony w lesie drzewem. Rozalia, choć była jeszcze dzieckiem, przejęła wiele domowych obowiązków: w zimie nosiła wodę, zamiatała izbę, gotowała krupnik, a w lecie pasała razem z bratem bydło.
Matka Antka, ciągle zajętego struganiem i niezwracającego uwagi na zwierzęta, płakała nad losem syna, żaliła się kumowi Andrzejowi, nazywając swe dziecko leniem, darmozjadem. Krewny doradzał jej, by posłała chłopca do szkoły, a potem do jakiegoś majstra, gdzie mógłby nauczyć się zawodu.
Gdy bohater miał dziesięć lat, jego siostra nagle zachorowała. Miała gorączkę, błędny wzrok, stale majaczyła. Znachorka Grzegorzowa, obejrzawszy chorą, opluwszy wkoło niej podłogę, nasmarowawszy ją sadłem, rzekła: „-Napalcie kumo, w piecu do chleba. Trza dziewczynie zadać na dobre poty, to ją odejdzie”. Matka wykonała polecenie i bezbronną dziewczynkę umieszczono na sosnowej desce wsunięto do pieca na rozżarzone węgle. Mimo krzyków Rozalki zamknięto piec i zaczęto odmawiać zdrowaśki. Po chwili wrzaski umilkły, a gdy otwarto piec, wysunięto z niego spalone doszczętnie ciało dziecka. We wsi nikt nie zmartwił się tym wydarzeniem. Ludzie mówili, że śmierć Rozalii była jej przeznaczona.
Wraz z nadejściem zimy matka Antka po naradzie z kumem poszła poprosić nauczyciela, by przyjął jej syna do szkoły. Pedagog wziął od niej pieniądze i zgodził się na dołączenie do swej grupy nowego chłopca. Po paru dniach Antek poszedł do szkoły. Choć starał się wykazać na tle innych uczniów wiedzą i chęcią, stale dostawał lanie „na rozgrzewkę”. Nie zniechęcił się tym za bardzo, ponieważ cierpliwie czekał na lekcję o wiatrakach. Jego modlitwy nie zostały wysłuchane, gdyż pedagog zabronił mu przychodzenia na zajęcia (matka nie miała pieniędzy).
W wieku dwunastu lat bohater dalej strugał i rzeźbił figury, nie pomagając wiele matce w gospodarstwie. W ich domu panowała bieda. Na szczęście kumowi udało się załatwić w sąsiedniej wsi miejsce dla krewniaka u kowala, gdzie zaczął uczyć się rzemiosła.
Chłopiec rozpoczął naukę. Choć praca bardzo mu się podobała, to jednak nadal marzył o robieniu wiatraków. Kowal bił czasem swych pracowników. Bardzo pilnował, by niczego nie wynieśli z nauki, ponieważ obawiał się, że gdyby któryś z nich otworzył kiedyś kuźnię w pobliżu, miałby konkurencję i musiałby solidniej i staranniej pracować. Chłopiec uciekł od rzemieślnika, gdy został przeniesiony do pracy w jego gospodarstwie w efekcie popisania się umiejętnościami podkuwania koni. Przez czas pobytu poza domem chłopiec wyrósł, zmężniał, poznał rzemieślnicze narzędzia.
Ponownie zajął się rzeźbieniem wiatraków, chat, drewnianych fajek, które kupował od niego za parę groszy szynkarz Mordka, sprzedając je potem po okolicy po większej cenie. Nikt z kupujących nie pytał o autora rzeźb.
Gdy Antek osiągnął wiek młodzieńczy, zaczął wzbudzać zachwyt sąsiadek. Kobiety i dziewczyny we wsi wzdychały do ładnego, przystojnego, dobrze zbudowanego, wyprostowanego, silnego bohatera, który miał regularne rysy twarzy, świeżą cerę, jasne, kędzierzawe włosy, ciemnoszafirowe, marzące oczy.
Tymczasem wybranką jego serca okazała się piękna, bogata, młoda kobieta pochodzenia romskiego zza Wisły, z którą ożenił się wójt. Antek starał się przypadkiem spotykać ukochaną, a w końcu postanowił zrobić dla niej krzyżyk, który chciał ofiarować i w ten sposób zyskać przychylne spojrzenie.
Pewnego dnia na wieś spadło nieszczęście: Wisła przerwała tamę i zalała pola. Ludzie stracili zbiory. U Antka w domu zapanował głód. Młodzieniec stał się ciężarem dla matki i brata. Wówczas kum uradził z matką, że chłopak musi wyruszyć w świat, ponieważ będąc na jej utrzymaniu, odejmował jej od ust chleb.
Bohater zwlekał z odejściem. Powtarzał, że żal mu opuszczać wieś. Chciał choć jeszcze raz zobaczyć wójtową. Gdy udał się w dzień wymarszu do kościoła, ujrzał ukochaną. Wójtowa siedziała w ławce pod ołtarzem. Antek przeczołgał się na kolanach przez tłum, lecz u nóg wybranki serca odwaga go opuściła, a głos ugrzązł w gardle. Krzyżyk, który strugał kilka miesięcy, powiesił na gwoździu, na ścianie obok jej ławki.
Po powrocie do domu i zjedzeniu skromnego posiłku chłopiec ukląkł, przeżegnał się, ucałował klepisko chaty i wyszedł wraz z Wojtkiem, matką i kumem.
Krewni odprowadzili chłopaka daleko za wieś. Kum nakazał mu iść drogą i pytać napotkanych ludzi o miasto, ponieważ Antek nie nadawał się do życia na wsi. Matka chłopca płakała, a on ucałował wszystkich i poszedł przed siebie.