Przypadek pułkownika Fejgina - artykuł Tadeusza M. Płużańskiego Wysłane czwartek, 2, stycznia 2003 przez Krzysztof Pawlak |
Pod koniec lipca zeszłego roku zmarł jeden z najwyższych funkcjonariuszy stalinowskiego państwa bezprawia - pułkownik Anatol Fejgin, zastępca szefa Głównego Zarządu Informacji WP, dyrektor X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Wraz z nim odszedł, miejmy nadzieję na zawsze, komunistyczny koszmar w najgorszym, zbrodniczym wydaniu. W 1957 r. Fejgin został skazany na 12 lat więzienia za "naruszenie socjalistycznej praworządności". W III RP za swoje "zasługi" w utrwalaniu "ludowej władzy" domagał się honorowych uprawnień kombatanckich.
Zbigniew Błażyński w książce "Mówi Józef Światło" (Światło był zastępcą Fejgina w MBP) pisał, że "Departament dziesiąty był główną bronią Stalina w Polsce", a jego zadaniem było: "wykrywanie, śledzenie i likwidowanie wszystkich zagranicznych, niesowieckich wpływów w PZPR i gromadzenie materiałów obciążających członków partii z wyjątkiem pierwszego sekretarza Bolesława Bieruta, którego kartoteka znajdowała się w Moskwie. W praktyce zadania Departamentu były bardziej rozległe. Zbierały się tutaj nici wszystkich obciążeń, którymi wzajemnie rozporządzają przeciw sobie dygnitarze reżymu".
X Departament posiadał - jak wylicza Maria Turlejska w książce "Te pokolenia żałobami czarne" - własny wydział śledczy, własny pawilon w więzieniu mokotowskim oraz własne więzienie, przerobione z willi w Miedzeszynie pod Warszawą. Na czele takiej machiny musiał stać ktoś bardzo oddany partii i Moskwie.
"Przyzwoity chłopak"
Anatol Fejgin urodził się 25 września 1909 r. w Warszawie w zamożnej rodzinie, jako syn Mojżesza. Maturę zdał w 1927 r., by przez dwa lata studiować na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Pochodził więc z tzw. dobrego domu i był nieźle wykształcony, co na szczytach komunistycznej władzy nie zdarzało się często. Podobni Fejginowi ludzie, by wymienić Jacka Różańskiego (Józefa Goldberga), szefa Departamentu Śledczego MBP i Adama Humera, zastępcy Różańskiego, też stawali się potem oprawcami.
Jakub Berman w rozmowie z Teresą Torańskiej w książce "Oni" pytany o Fejgina: "Znałem go z czasów studenckich. Był przyzwoitym chłopakiem, darzyłem go sympatią. Wyróżniał się inteligencją, dość aktywnie działał w KZM-ie, siedział jakiś czas w polskim więzieniu".
Już w wieku 16 lat Fejgin związał się z młodzieżowymi organizacjami komunistycznymi. Gdy miał 19 lat, w 1928 r. wstąpił do KPP i z jej ramienia działał w Warszawskim Komunistycznym Związku Młodzieży Polskiej. Za komunizm został dwukrotnie aresztowany i skazany (raz na dwa potem na cztery lata więzienia). Etatowym funkcjonariuszem KPP był aż do jej rozwiązania w 1938 r. Do wybuchu wojny pracował jako nauczyciel.
W 1939 r. Fejgin przedostał się do Brześcia, a następnie do Lwowa, gdzie pracował jako ekonomista w tamtejszych Zakładach Artyleryjskich, a później w Państwowej Drukarni. W końcu czerwca 1941 r. ewakuował się do obwodu kujbyszewskiego i pracował w sowchozie jako ekonomista i buchalter, a następnie w Zakładach Zbrojeniowych w Kujbyszewie. W maju 1943 r. spokojne życie ekonomisty zmieniło się - Fejgin wstąpił do 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, gdzie od razu został oficerem politycznym. Brał udział w bitwie pod Lenino. Potem kariera politruka potoczyła się szybko. W lutym 1944 r. został szefem Wydziału Polityczno-Wychowawczego 3 Dywizji Piechoty im Romualda Traugutta, a w styczniu 1945 r. szefem Oddziału Personalnego w Głównym Zarządzie Polityczno-Wychowawczym WP. W maju 1945 r., co było już formalnością, wstąpił do PPR.
24 września 1945 r. napisał podanie do szefa Zarządu Informacji WP (pisownia oryginalna): "Proszę przyjąć mię w poczet pracowników Informacji Wojska Polskiego. Z powagi obowiązków pracownika Informacji zdaję sobie w pełni sprawę i obowiązuję się uczciwie wypełniać je". Fejgina nie tylko przyjęto, ale zrobiono zastępcą szefa Informacji - chyba najbardziej krwawej instytucji w stalinowskiej Polsce. Cztery lata później przeniósł się do równie "zasłużonego" Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.
Partia doceniała takich ideowych i zdolnych komunistów - Fejgin został odznaczony Krzyżem Grunwaldu III klasy, Polonia Restituta V klasy i Virtuti Militari V klasy.
Gorsze od mafii
Anatol Fejgin wchodził w skład ścisłego grona bezpieki, tzw. Komisji Biura Politycznego do Spraw Bezpieczeństwa Publicznego, gdzie zapadały wiążące decyzje o kluczowych śledztwach politycznych. Dla partii taką "centralną sprawą" był tzw. spisek w wojsku - procesy przeciwko kierownictwu WP, które miało być rzekomą "imperialistyczną agenturą" (zapadły wyroki śmierci i wieloletniego więzienia) i sprawa o "odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne" przeciwko Władysławowi Gomułce, Marianowi Spychalskiemu i innym. Preparowaniem dowodów zajmował się właśnie X Departament. 16 grudnia 1952 r. Fejgin sporządził notatkę z rozmowy ze Spychalskim (pisownia oryginalna): "Postawiono przed Spychalskim, że stwierdzono, iż w kraju zaistniał spisek powiązany z anglo-amerykańskim imperializmem, wymierzony przeciwko ustrojowi. Na podstawie drobiazgowego śledztwa i analizy faktów ustalono, że Spychalski był subiektywnie związany z zewnętrznymi siłami, które organizowały spisek, że uczestniczył w tym spisku. (...) Wykazano Spychalskiemu, że jego dotychczasowe wyjaśnienia złożone w śledztwie nie odzwierciedlają jego faktycznej roli w robocie spiskowej. Sytuacja polityczna w kraju i na świecie wymaga pełnego ujawnienia dywersji w Partii, pełnego obnażenia jego udziału w spisku...".
Sprawę prowadził początkowo Różański. Fejgin opowiadał o tym po latach: “Sprawa odchylenia prawicowego, prowokatorów w partii, była nadzwyczaj subtelna, to już nie była rozprawa z bandami, z reakcją czy z byłymi akowcami. W tamtym wypadku metody Różańskiego mogły być skuteczne. Tu zawiodły na całej linii”.
Barbara Fijałkowska w książce "Borejsza i Różański" pisze o mechanizmach działania kom-partii, co było powieleniem, choć w łagodniejszej formie, modelu sowieckiego "Berman gromadził wszelkie możliwe materiały mogące skompromitować Bieruta. Brystygierowa wyżywała się w pisaniu donosów na Różańskiego i nie tylko na niego. Różański nienawidził Fejgina, Fejgin Różańskiego, a Światło ich obydwu i jeszcze innych też. Było to chyba gorsze od mafii, bo nawet absolutna lojalność wobec szefów nie stanowiła w bezpiece żadnej gwarancji przetrwania". Fejgin był absolutnie lojalny, ale po nim również przejechał partyjny walec.
Przestępstwa umorzone
Stalinowską wierchuszką zachwiała śmierć Stalina i ucieczka do Stanów Zjednoczonych Józefa Światły, który przeraził się posiadanej przez siebie wiedzy o kulisach bezpieki i partii. Odpowiedzialność Fejgina była szczególna - razem ze Światłą był wówczas w specjalnej misji w Berlinie Wschodnim i nie upilnował swojego zastępcy. Część kompromitujących władzę informacji Światło ujawnił na antenie Radia Wolna Europa. W kraju rozpoczęło się poszukiwanie winnych, nasiliły wzajemne oskarżenia. 10 października 1954 r. wiceszef bezpieki Roman Romkowski złożył oświadczenie: "Od 1952 roku w różnych wynurzeniach Światły, zarówno przede mną jak i Fejginem występował coraz silniej nacjonalistyczno-żydowski sposób reagowania na niektóre posunięcia personalne w naszym państwie i w innych krajach demokracji ludowej".
W rezultacie, 7 grudnia 1954 r., Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego zostało zlikwidowane. 10 lutego 1954 r. Anatola Fejgina zwolniono z MBP, przeniesiono do rezerwy, wyrzucono z partii, a w kwietniu 1955 r. aresztowano. 11 listopada 1957 r. Sąd Wojewódzki dla m. st. Warszawy skazał go na 12 lat więzienia za to, że od początku 1950 do końca 1953 r. w Miedzeszynie i Warszawie, jako kierownik grupy specjalnej, później dyrektor Biura Specjalnego, a następnie dyrektor Departamentu X MBP bezprawnie pozbawił wolności co najmniej 28 osoby i spowodował szczególne ich udręczenie. Przetrzymywał je bezpodstawnie w więzieniu od kilku miesięcy do trzech lat i polecił podległym funkcjonariuszom bezpieczeństwa stosować wobec niektórych z nich przymus fizyczny i psychiczny. Sąd Najwyższy nie uwzględnił rewizji oskarżonego i utrzymał wyrok w mocy.
W podobnym czasie sądy skazały również innych stalinowskich zbrodniarzy - Romkowski dostał 15 lat, Różański najpierw 5 a potem 14 lat. "Praworządna" władza musiała kogoś poświęcić. Większość odpowiedzialnych nie została bowiem rozliczona, np. szef bezpieki Stanisław Radkiewicz nie stanął przed sądem, przeniesiono go do resortu Państwowych Gospodarstw Rolnych.
W październiku 1958 r. Najwyższy Sąd Wojskowy umorzył inne postępowanie karne wobec Fejgina i dziewięciu innych "oficerów" Głównego Zarządu Informacji WP o przestępstwa związane ze sfingowanymi sprawami "spisku w wojsku" (tzw. sprawą "bydgoską" i "zamojsko-lubelską"). Co udowodniono Fejginowi (a jest to kropla w morzu jego przestępstw):
- bił aresztowanych w sprawie "zamojsko-lubelskiej",
- polecał bić aresztowanych w tej sprawie,
- był obecny przy biciu aresztowanych, akceptując swoją obecnością stosowanie przymusu fizycznego wobec tych aresztowanych,
- groził aresztowanym zastosowaniem przymusu fizycznego, jeśli nie przyznają się do popełnienia zarzucanych im przestępstw,
- akceptował wnioski podwładnych oficerów w przedmiocie zastosowania wobec aresztowanych długotrwałych nocnych przesłuchań,
- zalecał bądź tolerował stosowanie wobec aresztowanych innych form nacisku (karcery, inscenizowanie bicia).
Pod tymi ogólnikowymi określeniami kryły się wyjątkowo brutalne i wyrafinowane tortury fizyczne i psychiczne.
Dlaczego sąd umorzył sprawę?:
"Ówczesna sytuacja polityczna, a w szczególności nasilona walka zbrojna kontrrewolucyjnego podziemia, w znacznym stopniu określała i rzutowała na postępowanie oficerów organów informacji WP w stosunku do osób stojących poza zarzutem działalności kontrrewolucyjnej. (...) Od czasu popełnienia opisanych czynów, popełnionych przez poszczególnych podejrzanych, upłynęło już około 10-ciu lat".
Inne "argumenty" na korzyść okrutników: owi "oficerowie" byli młodzi, niewykształceni, nieprzygotowani do pracy, nie byli inicjatorami przestępstw, a "metody tego rodzaju były już uprzednio w tych organach niekiedy stosowane".
3 października 1964 r. Rada Państwa skorzystała z prawa łaski i pięć dni później Fejgin, a także Romkowski i Różański wyszli na wolność.
Walka o kombatanctwo
W 1985 r. Fejgin złożył wniosek o przyjęcie go do ZBoWiD i przyznanie uprawnień kombatanckich z tytułu służby wojskowej w okresie wojny w I Dywizji im Tadeusza Kościuszki, a następnie w Głównym Zarządzie Polityczno-Wychowawczym WP. Uprawnienia otrzymał.
W lutym 1990 r. Zarząd Główny ZBoWiD wznowił postępowanie weryfikacyjne i uchylił decyzję przyznającą Fejginowi uprawnienia kombatanckie. W uzasadnieniu decyzji stwierdzono, że zajmując kierownicze stanowisko w MBP stosował niedopuszczalne metody śledztwa i przemoc wobec osób zasłużonych w walce z Niemcami, a po wojnie aresztowanych. Podkreślono, że odbycie przez niego kary pozbawienia wolności i uzyskanie zatarcia skazania nie stanowi przeszkody prawnej do rzetelnej oceny jego działalności i postawy. ZG ZBoWiD powołał się na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 20 grudnia 1988 r., zgodnie z którym organ wydający decyzje nie może pominąć postaw i zachowań, które są sprzeczne z godnością człowieka oraz z podstawowymi wartościami humanizmu.
Fejgin odwołał się do Naczelnego Sądu Administracyjnego, wnosząc o uchylenie decyzji. Zarzucił ZBoWiD-owi naruszenie przepisów kpa dotyczących wznowienia postępowania, gdyż okoliczności sprawy opisane w tej decyzji musiały być znane już w dniu przyznania mu uprawnień kombatanckich, nawet gdyby były prawdziwe, czemu on zaprzecza. Stwierdził m.in., że ani w śledztwie, ani w czasie rozprawy sądowej nie udowodniono mu jego osobistego udziału w aktach przemocy. Podkreślał swoje zasługi w WP.
ZBoWiD wniósł o uchylenie skargi Fejgina, a NSA przychylił się do tego. W uzasadnieniu czytamy, że uprawnienia kombatanckie mogą być przyznane wyłącznie osobom szczególnie zasłużonym dla narodu i państwa polskiego. NSA powołał się przy tym na skazujący wyrok z 1957 r. Podkreślił, że nie zawiera on - wbrew temu, co twierdzi Fejgin - w odniesieniu do niego jakichkolwiek ocen pozytywnych. Zarówno z ustaleń Sądu Wojewódzkiego dla m. st. Warszawy, jak i Sądu Najwyższego wynika w sposób jasny i oczywisty, że po zakończeniu II wojny światowej dopuścił się on czynów zasługujących na szczególne potępienie, o rzadko spotykanej w praktyce sądowej szkodliwości społecznej, wyrządzających wielką szkodę całemu społeczeństwu polskiemu i poszczególnym ludziom.
Co wolno...
Dlaczego wierchuszkę stalinowskiej bezpieki - podstawę komunistycznych rządów, utrzymujących terror w Polsce w latach 1945-1955 stanowili Żydzi lub osoby żydowskiego pochodzenia? Wbrew pozorom powód jest prosty. Po pierwsze - ludzie ci wstąpili do partii przed wojną, a w Polsce byli to dużej części Żydzi. Po drugie - Stalin nie chciał obsadzać tych stanowisk Polakami, gdyż im nie ufał, lecz ludźmi pewnymi - wyzbytymi patriotyzmu wobec Polski, którą uważali za wrogą, kosmopolitami o niekwestionowanej lojalności wobec komunizmu.
Po artykule "Gazety Wyborczej" sprzed kilku lat, "upamiętniającym" rocznicę Powstania Warszawskiego, w którym Michał Cichy zarzucił AK mordowanie Żydów, prof. Tomasz Strzembosz napisał m. in.: "Ile to piany z ust wytoczono w walce przeciw ludziom piszącym o Żydach - funkcjonariuszach UB, zajmujących zresztą w tej instytucji najbardziej nieraz węzłowe stanowiska i współdecydujących o torturach i śmierci setek współobywateli. O Fejginach, Różańskich, Brystygierowych, Światłach... Nie o knajakach z Woli, ale o ludziach stanowiących istotną część elity władzy w PRL. Gdybym napisał artykuł o ich zbrodniach (na pewno liczniejszych), nie interesując się zbrodniami Polaków - »ubeków«, byłbym niewątpliwie oskarżony jako ohydny antysemita, selekcjonujących ludzi według kryteriów rasowych. W drugą stronę pisać tak wolno!!!".
Bolesław Bierut, zrusyfikowany Polak, zecer, przedwojenny członek Komunistycznej Partii Polski, prezydent komunistycznej Krajowej Rady Narodowej, do 1956 r. prezydent Rzeczypospolitej. |
TADEUSZ M. PŁUŻAŃSKI