Z kolei dadaizm berliński odznaczał się silnym zabarwieniem politycznym. Dadaiści nazywali się tu komunistami sztuki i z krzykiem wpisywali się we wrzącą rewolucję. Lekarz i poeta Richard Huelsenbeck, który przybył z Zurychu w 1917 roku toczył spór o przywództwo w całym ruchu z Raulem Hausmanem, malarzem, filozofem, projektantem mody, fotomontażystą.... Wraz z Johannesem Baaderem, Georgiem Groszem, braćmi Hertzfelde i in. tworzyli Klub Dada. Zjadliwe pisma i manifesty kierowali zarówno przeciwko sztuce, ekspresjonizmowi, futuryzmowi, kubizmowi, abstrakcji, jak i wszelkim mieszczańskim nawykom. Niezwykłe, szaleńcze i wrzaskliwe osobowości podburzały swoimi wystąpieniami publiczność Berlina, Lipska, Pragi....
Opowiadając się za antysztuką, wynaleźli fotomontaż (człon "montaż" miał wyrażać ich niechęć do odgrywania artystów), wytwarzali collage, dadaistyczne przedmioty, rysunki, poematy fonetyczne i optofonetyczne, itd.; udało im się zorganizować Międzynarodowe Targi Dada. Buntownicza energia utrzymała się do początku 1923 roku, potem wszystko wróciło do normy. Dzięki dużym indywidualnościom, dada rozbłysło też w innych miastach niemieckich. W Hanowerze działał, niedopuszczony do berlińskiej grupy - Kurt Schwitters, persona niezwykła, która deklarowała się nie tyle jako niszczyciel sztuki, ale jako twórca posługujący się wszystkim jako tworzywem, rzeczami, słowami, literami i działaniem. Wielkie przedsięwzięcia Schwitersa to tzw. MERZ, świat kreowany z tego, co znalazło się pod ręką twórcy. Obok colage'y powstawały rzeźby Merz, składane z rozmaitych przedmiotów, śmieci, odpadków. Najbardziej osobistym dziełem były tzw. kolumny. Pierwszą zbudował w Hanowerze (została zniszczona przez bomby, następne powstały w Norwegii i Anglii, gdzie musiał chronić się przed hitlerowcami). Była to konstrukcja zajmująca trzy piętra jego domu, ciągle narastająca, grubiejąca, zmieniająca swój wygląd. Tu, w małych jamkach, składował dziwaczne przedmioty upamiętniające tych, których znał. W Kolonii dadaizm zyskał nowy odcień dzięki talentowi Maxa Ernsta. On, Arp i młody malarz J. Baargeld niekiedy wspólnie tworzyli niezwykłe collage i wspólnie zajmowali się wydawaniem czasopism. Wizyjne prace Ernsta, odzwierciedlające wrażliwość, inwencję i indywidualizm twórcy, trudno uznać za wytwory antysztuki. Była to sztuka, ale posługująca się nowymi środkami. Zresztą prace Ernsta nie są tu wyjątkiem, bowiem wbrew burzycielskim hasłom, w łonie dadaizmu powstawała przecież jakaś sztuka. Jej odmienny charakter, zdobycze formalne i znaczeniowe inspirowały przyszłych "artystów". Niezwykłym wynalazkiem było przekroczenie i zatarcie granic między malarstwem, rzeźbą, fotografią, typografią, przedmiotem produkcji masowej, śmieciem. Odwracający się od przyzwyczajeń eksperymentatorzy pokazywali, że posłużyć można się wszystkim. Z dadaizmu wyłonił się surrealizm, a kilkadziesiąt lat potem karierę robiły działania oparte na podobnych, czasem odrażająco zniekształconych pomysłach. Sama głośna i anarchistyczna "zaraza" dadaizmu wyciszyła się w 1922 roku. Za sceny schodził Tzara i wyłaniała się postać Bretona, wokół której skupili się surrealiści. O całym zamieszaniu świetnie opowiada Hans Richter.