W skład panteonu słowiańskiego wchodziły cztery główne bóstwa:
Dadźbóg Swarożyc (ten który daje szczęście; z prasłowiańskiego: bóg- bogactwo, swar- słońce)- opiekun słońca, ognia, nieba. W różnych rejonach zamieszkałych przez Słowian, nazywano tego boga również: Świętowitem, Trzygłowem, Stribogiem, Swarogiem. Przedstawiany był jako mężczyzna z obfitym wąsem. Jego atrybutem był róg zwierzęcy, który nosił u pasa oraz biały koń.
Perun (piorun, grom)- władca błyskawic i pogody, czasem także wojny. Zamieszkiwał stare dęby, gaje dębowe lub szczyty wzgórz. Jego atrybutem był oczywiście grom.
Weles- opiekun świata zmarłych; Prasłowianie wierzyli, że każdy człowiek posiada duszę (nawie), która po śmierci wędruje do krainy zwanej Nawią(właśnie tego miejsca strzegł Weles). Jest to kraj ukryty gdzieś głęboko pod ziemią, gdzie wszyscy dobrzy ludzie żyją w wiecznej szczęśliwości.
Rod- odpowiadał za los i przeznaczenie. Pełnił bardzo ważną rolę przy narodzinach dziecka, wyznaczał nowonarodzonemu jego przyszły los, szczęście i długie życie lub troski i rychłą śmierć. Kobiety przed porodem wzywały go, aby wyrok nad życiem ich dziecka był pomyślny.
Słowianie również oddawali cześć wielu innym bogom, bożkom i demonom złym i dobrym. Z pośród nich można wymienić kilku najbardziej znanych:
Mokosz - bóstwo znane na Rusi związane z "matką ziemią wilgotną".
Perepłut - bóstwo ruskie, prawdopodobnie demon wodny.
Płanetnik - życzliwy duch powietrzny. Wierzono, że Płanetnik opiekuje się chmurami.
Perperuna - znana wśród Słowian bałkańskich, bóstwo żeńskie towarzyszące Perunowi.
Rodzenice - bóstwa losu ludzkiego, pomocnice boga Roda.
Uboże - duch domowy, współczesny skrzat.
Wampir (wąpierz) - demon pastwiący się nad żywymi, duch osoby zmarłej.
Wilkołak - ogólnosłowiański demon półludzki - półzwierzęcy.
Żmij - zły demon, wróg bóstwa nieba.
Licho - zły demon lasu.
Powstanie świata
Na początku nie było nic. Wszędzie jak okiem sięgnąć było tylko niebo i morze. Po wodach bujała się mała łódka, a w niej siedział pan pioruna - Perun. Zaś drugi bóg, pan wód - Weles zamieszkiwał morską otchłań. Trwało to tak przez wieki. Wreszcie pewnego dnia Weles podpłynął do łodzi, przysiadł się do władcy gromu i powiedział:
- Bracie, tyle już lat pływasz w tej skorupie. Tułasz się po bezkresie bez celu, a mnie znudziło się już mieszkanie w podwodnej głębinie. Z wiekiem coraz gorzej znoszę wilgoć, a ty ciągle wszczynasz jakieś burze! Uszy mi od tego puchną!
- Muszę mieć jakąś rozrywkę. Tu na tym pustkowiu sztormy i ulewy to ma jedyna zabawa- odpowiedział Perun.
- No właśnie, nuda. A co byś powiedział, gdybyśmy stworzyli stały ląd?- spytał Weles.
- Do czego zmierzasz mój braciszku?- nieufnie spytał Perun.
- Pomyśl, miejsce, gdzie wreszcie byłoby sucho, przystań dla nas, miejsce odpoczynku.
- Hm, pomysł jest dobry, ale skoro tak ci na tym zależy to czemu nie stworzysz tego lądu sam?
- No cóż, potrzebuję odrobinki twej pomocy, a poza tym źle bym się czuł na swoim kawałku lądu wiedząc, że ty tułasz się po wszechwiecie w tym wraku.
- No dobrze, pomogę ci.
- Wspaniale- ledwie to Weles powiedział, a już skoczył do wody i zanurkował do samego dna. Zaczerpnął pełną garść mułu i wypłynął na powierzchnię. Perun wziął ziemię w rękę i szerokim gestem rzucił w morze, tak powstała wyspa- początek stałego lądu. Była jednak tak mała, że bogowie ledwo się na niej we dwóch mieścili. Weles od razu zaczął rozmyślać, jak by tu się brata pozbyć. W końcu to on wymyślił, żeby zrobić ląd.
- Utopię go- pomyślał Weles.
Poczekał zatem, aż Perun pójdzie spać. Gdy ten zasnął chciał go stoczyć do wody, ale w którą stronę go nie popchnął, ziemia rozrastała się. Od tego turlania Perun się w końcu obudził.
- Ach, ty podstępny potworze!- krzyknął- a ja sądziłem, że można ci ufać!
- Przestań się wściekać, pozwól mi wytłumaczyć...- próbował wybrnąć z sytuacji Weles.
- Dość tego, przesadziłeś!
W tym momencie gromy spadły na Welesa, aż zapadł się on w głąg ziemi, na samo dno, w najgłębszą otchłań. Ale nie był to koniec zemsty, Perun krzykuł brata łańcuchem do skały. Teraz, gdy słychać huk wiatru, to właśnie Weles próbuje się ze swego więzienia wydostkać. Perun natomiast zraził się do ziemi, nie chciał na niej dalej mieszkać. Odszedł by zamieszkać w niebiosach.
* to tylko jedna z wersji powstania świata, a jest ich kilka(w zależności od tego, którzy bogowie uważani są za głównych)
Skąd wzięli się Słowianie?
Do napisania tego artykułu skłoniło mnie zainteresownie, jakie wyrażacie mitologią słowiańską (rozbudowanie tego działu wybraliście w sondzie). Mam tu zamiar podać parę ciekawych faktów na temat Słowian oraz odpowiedzieć na pytanie: dlaczego tak ciężko jest sporządzić kompletną mitologię słowiańską?
Historycy w rzeczywistości nie wiedzą skąd wzięli się nasi przodkowie. Są dwie teorie: Słowianie pochodzą z terenów położonych nad Wisłą lub Słowianie przywędrowali na tu dopiero około 500 roku naszej ery. Dla mnie osobiście bardziej przekonywująca w świetle obecnych dowodów jest druga teoria.
Przed przybyciem Słowian, ziemie te zamieszkiwały różne plemiona, mające przede wszystkim germańskie korzenie. Znad Wisły wypędzili ich Hunowie, lud konnych łupieżców, którzy przybyli z Azji. Podbili oni prawie wszystkie plemiona germańskie, a ich marsz w głąb Europy zatrzymał dopiero,w wielkiej bitwie koło obecnego Paryża, rzymski wódz Aecjusz. Zarówno dla Rzymu, jak i Hunów konfrontacja zakończyła się tragicznie. Zachodnia część Cesarstwa Rzymskiego upadła, a rozbici Hunowie zostali sługami wschodnich cesarzy. Po prawie dwustuletnich walkach Hunów z Germanami tereny nad Wisłą zostały wyludnione.
Właśnie w tym momencie pojawiają się Słowianie, którzy rozpoczynają swoją ekspansję wgłąb Europy. Zajmują tereny pozostawione przez uciekających przed Hunami Germanów. Uważa się, że Słowianie pierwotnie zamieszkiwali obszary ówczesnego Kazachstanu lub obszar pomiędzy rzekami Oką i Desną. Dopiero od roku 500 pojawiają się słowiańskie imiona w kronikach rzymskich. Gdyż to z ich ziemiami graniczyło Wschodnie Cesarstwo Rzymskie. Słowian opisuje Prokopiusz z Cezarei, kronikarz na dworze cesarza Justyniana: "nieznany lud mówiący językiem niesłychanie barbarzyńskim". Słowianie stali się szybko groźnym wrogiem wschodnich Rzymian. Wrogiem byli trudnym, gdyż nie byli "centralnie sterowani": nie mieli królów, decyzje podejmowali na wiecach, czego Grecy nie mogli zrozumieć: jak można tak się kłócić? Ten ustrój okazał się jednak ich atutem: mimo że gorzej uzbrojeni od wschodnich Rzymian (czyli Greków-Bizantyjczyków), regularnie ich zwyciężali, a w razie porażki uciekali na bagna. W przeciwieństwie do Hunów, którzy byli koczownikami, Słownianie szybko zaczęli prowadzić osiadły tryb życia. Słowianie wchłaniali do swoich społeczności plemiona, na których tereny przybywali. Zajęli tereny, aż po dorzecze Wisły i Odry, cały kraj między Karpatami i Dunajem, Kotlinę Czeską; wyszli nad Bałtyk u ujścia Odry, założyli osady w środku obecnych Niemiec: pod Hamburgiem, nad Menem i w Bawarii, kolonizowali doliny alpejskie i dzisiejsze północne Włochy; zasiedlili także Bałkany.
To co się stało potem najlepiej opisuje Wojciech Jóźwiak:
"Przyjście Słowian odbyło się "przy świadkach", ich najazdy odnotowali dwaj ówcześni dziejopisarze: wspomniany już Prokopiusz, oraz żyjący w Italii Jordanes. Potem jednak nadeszły "ciemne wieki", kiedy mało wiadomo, co się działo nawet w bardziej cywilizowanych częściach Europy. Jej wschodnią rubieżą żaden pisarz się przez całe wieki nie interesował. Po roku 600 n.e. przez prawie 300 lat o Słowianach nie ma niemal żadnych wzmianek. Żyli, karczowali lasy, budowali grody, wojowali ze sobą i z sąsiadami, urządzali sanktuaria, czcili bogów, wróżyli z lotu ptaków, śpiewali pieśni na cześć bohaterów - i z tej ich "złotej epoki" nie zachowało się NIC! Niewiarygodne, ale tak właśnie się stało. Cywilizacja Słowian przepadła niby legendarna Atlantyda."
Powodem tego było przede wszystkim nie używanie pisma przez Słowian, choć są przesłanki ku istnieniu takiego. Wszyscy sąsiedzi Słowian byli piśmienni, we wszystkich słowiańskich językach przechowały się stare słowa pisać, czytać, księga i bukwa czyli litera. Do czego potrzebne byłyby te słowa, gdyby to był naród samych analfabetów? A kiedy powstał pierwszy słowiański alfabet, zwany głagolica (czyli "mówiące znaki"), zawierał on wiele liter nie występujących w żadnym innym piśmie. Nie pozostały jednak żadne dowody na istnienie dawnego alfabetu Słowian. Prawdopodobnie dlatego, że Słowianie pisali w drewnie, więc nie pozostawili po sobie żadynch kamiennych tablic.
Swoje domy i twierdze budowali z drewna, które łatwo płonęło i niszczało. Podobnie drewniane były posągi ich bóstw. Swoich zmarłych nie składali do grobów wraz z wyposażeniem na drogę w zaświaty - jak czyniły to inne starożytne ludy, choćby germańscy Lugiowie i Goci, po których zostało na naszych ziemiach dużo więcej zabytków niż po Słowianach. Słowianie nieboszczyków palili na stosach, prochy zaś albo rozsiewali w świętych miejscach, bądź umieszczali w kapliczkach na słupach na rozstajach dróg.
Mitologia Słowian jest w związku z tym bardzo trudna do odtworzenia. Trzeba bazować tu na misjonarzach, którzy przybyli nieść chrześcijaństwo, a ci w swoich księgach niezbyt chętnie umieszczali choć wzmianki o pogańskich obyczajach. Jednym obszerniejszym źródłem jest staroruska kronika, napisana przez mnicha Nestora.
Bogowie Słowian byli zapewne dużo bardziej nieuchwytni, mgliści, niż bóstwa innych starożytnych ludów. Aby pewne bóstwo nabrało wyrazistości, musi mieć świątynie, posągi - najlepiej trwałe i kamienne, swoje czyny i księgi. Do obsługi tego wszystkiego potrzeba jest cala kasta kapłanów. Słowianie tego nie mieli. Nie mieli kapłanów. Nie budowali świątyń. Kulty Słowian odbywały się w świętych miejscach - w gajach, nad rzekami, na wzgórzach i u źródeł, ale zawsze pod gołym niebem.
Właśnie z tych powodów tak ciężko jest skomletować mitologię słowiańską.