Proces templariuszy


GNOSIS

Proces Templariuszy Cz.I

Jerzy Prokopiuk

Jerzy Prokopiuk (ur.1931), filozof, religioznawca, gnostyk. Redaktor naczelny Gnosis. W roku 1999 ukazał się pierwszy tom jego esejów Labirynty herezji, w 2000 zaś - drugi: Ścieżki wtajemniczenia. Gnosis aeterna (jako pierwszy tom Biblioteki Gnosis). W 2001 roku trzeci tom: Nieba i piekła.

Zamieszczony obok esej stanowi fragment książki, która nakładem doMu wYdawniczego tCHu ukaże się w listopadzie 2005 r.

Wstęp

Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa, zwany też „zakonem rycerzy świątyni” (militia templi), tu — krótko — zakonem templariuszy, zawdzięczał swe powstanie wyprawom krzyżowym.

W roku 1118 krzyżowiec francuski Hugo de Payens (ur.1070 - zm.1136) wraz ze swym flamandzkim przyjacielem Geoffroi de St Omer organizuje bractwo religijno-rycerskie, którego zadaniem miała być zbrojna ochrona pielgrzymów przybywających do Ziemi Świętej. Dziewięciu pierwszych członków bractwa złożyło śluby zakonne przed patriarchą jerozolimskim Garimondem, a król Jerozolimy Baldwin II oddał im na główną siedzibę skrzydło swego pałacu, przylegające do dawnego meczetu al-Aqsa, czyli dawnej świątyni Salomona; stąd też wzięła się ich nazwa.

Pauperes Commilitiones Christi Templique Salomonici — Ubodzy Rycerze Chrystusa Świątyni Salomona początkowo pełnili rolę policji odciążając armię królestwa jerozolimskiego od zajmowania się sprawami wewnętrznymi bezpieczeństwa kraju. Toteż nowe bractwo zdobyło uznanie zarówno króla i miejscowych feudałów, jak i duchowieństwa. Do pierwszych protektorów bractwa należeli m.in. Fulko z Anjou, jeden z największych możnowładców Francji, dziadek króla Anglii Henryka II Plantageneta i przyszły król Jerozolimy (w latach 1131-1143) oraz Hugo, hrabia Szampanii.

Szybko też podjęto starania o przekształcenie bractwa w zakon. Inicjatywę taką podjęli sami jego założyciele, ale znalazła ona gorące poparcie zarówno króla Baldwina II, jak i patriarchy Garimonda. Król miał nadzieję, że w nowym zakonie znajdzie elitarny oddział dla swej armii. Patriarcha zaś spodziewał się, że dzięki templariuszom uda mu się przekształcić królestwo jerozolimskie w państwo kościelne, rządzone przezeń jako namiestnika papieża. I król, i patriarcha zawiedli się w swych nadziejach całkowicie: ambicje kolejnych przywódców templariuszy miały uczynić z przyszłego zakonu organizację samodzielną, niezależną nie tylko od króla i patriarchy Jerozolimy, lecz wręcz od wszystkich władców Europy i Zamorza, a nawet od samego papieża.

Templariusze wysłani do Europy przez Hugona de Payens w celu uzyskania dla bractwa praw zakonnych kierują swe kroki do Bernarda z Claivaux, opata tamtejszego klasztoru cystersów. Bernard, wielki mistyk i późniejszy święty (ur. 1091 — zm. 1153, kanonizowany 1179), reformator swego zakonu, największy religijny i polityczny autorytet Kościoła swojego czasu, organizator drugiej krucjaty (1147-1149), projekt organizacji zakonu wojskowego przyjmuje z entuzjazmem.

W 1128 roku na synodzie w Troyes w Szampanii papież Honoriusz II zatwierdza nowy zakon i regułę opracowaną przez Bernarda z Clairvaux.

Reguła templariuszy, która przyjęła ostateczną formę w 1139 roku w wydanej przez papieża Innocentego II bulli Omne datum optimum, określającej niezależność zakonu i potwierdzającej jego przywileje (przede wszystkim wyłączenie spod jurysdykcji biskupiej), dawała podstawy nowej formie zakonnej. Wraz z tradycyjnymi ślubami posłuszeństwa (podporządkowanie się Bogu), czystości (wolność od popędu rozmnażania) i ubóstwa (wolność od rzeczy tego świata) templariusze ślubowali również prowadzenie walki zbrojnej z niewiernymi.

Obowiązek ten Bernard z Clairvaux tak uzasadniał w swej Pochwale nowego rycerstwa (De laude novae militae) z 1130 r.: „Gdy rycerz chrześcijański (templariusz) zabija złoczyńcę nie jest zbrodniarzem, lecz [...] tępi zło. Słusznie więc szanowany jest jako mściciel Chrystusa i obrońca jego wyznawców. Chrześcijanin chlubi się zabiciem poganina, gdyż w ten sposób wielki Chrystusa.

A Jan z Salisbury, wybitny scholastyk i polityk kościelny z XII w., zapewniał, że „Templariusze są prawie jedynymi ludźmi, którzy prowadzą sprawiedliwe wojny”.

Templariusze stanowili więc społeczność rycerzy, której nadano regułę zakonną. Symboliczny wyraz jedności podwójnego ideału templariuszy — heroizmu w walce ze złem zewnętrznym i wewnętrznym — ideału rycerzy i mnichów, dawał sztandar zakonu, zwany Baussant, na którego biało-czarnej szachownicy widniał czerwony krzyż o równych ramionach. Jakub de Vitry, biskup Akki w Ziemi Świętej, wyjaśniał tę symbolikę nieco inaczej; jego zdaniem barwy sztandaru templariuszy oznaczały, że: „Są oni dobrzy dla swych przyjaciół i straszni dla swych wrogów”.

Wyraz pokorze — tej cnocie wspólnej rycerzom i mnichom, którą mieli się kierować templariusze — dawała dewiza zakonu zaczerpnięta z Psalmów Dawidowych: Non nobis, Domine, non nobis, sed nomini tuo da gloriam (Nie dla siebie, Panie [walczymy], nie dla siebie, lecz dla chwały Twego Imienia).

Podobnie symboliczny charakter miała, wyrażająca panującą wewnątrz zakonu ideę bractwa, pieczęć zakonu, która przedstawiała dwu rycerzy dosiadających jednego konia.

Pierwotnie do zakonu templariuszy przyjmowano nawet rycerzy ekskomunikowanych, z czasem jednak kryteria przyjęcia uległy zaostrzeniu i zakon, do którego garnęła się rycerska młodzież niemal całej Europy, stał się — podobnie jak zakony „bratnich rywali”: Rycerzy Szpitala Jerozolimskiego św. Jana Chrzciciela, Zakon Rycerzy Montjoye czy Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie (by wymienić najważniejsze) — elitarną szkołą systemu feudalnego.

Kandydaci na Rycerzy Chrystusa przechodzili długi i ciężki okres prób, mających poddać sprawdzeniu ich zdolność wyrzeczenia się siebie w służbie rycerskich i religijnych ideałów zakonu.

Ceremonia inicjacji — przyjęcia kandydata do zakonu — odbywała się w nocy w sali przyległej do kościoła komandorii. Przyjęcia dokonywał jeden z preceptorów zakonu w towarzystwie dwunastu członków lokalnej kapituły. Kandydat wprowadzony do sali (po trzykrotnej prośbie) zwracał się do zebranych w następujących słowach: „Panie, stoję oto przed Bogiem, przed wami i przed braćmi, by prosić was i błagać w imię Boga i Najświętszej Marii Panny o przyjęcie mnie do waszego grona i dopuszczenie do dobrodziejstw waszego domu”.

Preceptor ze swej strony przedstawiał kandydatowi cały ciężar obowiązków, jakie spadną nań w życiu zakonnym:

„Zastanów się nad tym, że pragnąć zająć miejsce wśród nas, domagasz się wielkiej rzeczy [...]. Widzisz, że posiadamy piękne konie, uprząż i strój, ale nie wiesz, że ty, który jesteś panem samego siebie, u nas staniesz się sługą innych. Nigdy nie będziesz robił tego, na co masz ochotę. Albowiem gdy będziesz chciał przebywać po tej stronie morza, każą ci udać się na jego drugą stronę [...]. A kiedy zechcesz spać, każą ci czuwać [...]. Kiedy będziesz głodny i będziesz chciał jeść, każą ci udać się tu czy tam, i to bez podania przyczyn. Zastanów się więc dobrze, dzielny i miły bracie, czy potrafisz znieść to wszystko!”.

Na co kandydat odpowiadał: „Tak, panie, zniosę to wszystko, jeśli Bogu się tak spodoba!”.

Preceptor ostrzegłszy kandydata przed próbą wstąpienia do zakonu z żądzy władzy, zaszczytów i bogactw, przypomniawszy mu, że ma w nim w tym względzie powodować jedynie pragnienie służenia Chrystusowi, walki z grzechem, ubóstwa i pokuty, pytał go, czy decyduje się być „niewolnikiem w domu templariuszy”. Otrzymawszy twierdzącą odpowiedź, prosił obecnych o powstanie i odmówienie Modlitwy Pańskiej, po której kapelani odmawiali modlitwę do Ducha św. Następnie kandydat„ z ręką na Ewangelii, odpowiadał na takie (m.in.) pytania, jak to, czy nie pozostaje w związku z jakąś kobietą, czy nie należy do innego zakonu, czy nie ma długów i czy jest zdrów na ciele. Z kolei preceptor, upewniwszy się o zgodzie kapituły na przyjęcie kandydata do zakonu, dokonywał aktu inicjacji przy wtórze psalmu Ecce quam bonum et quam iucundun habitare fratres in unum, po który odmawiano raz jeszcze modlitwę do Ducha św. Nowy brat, powitany w zakonie przez preceptora i kapelana pocałunkiem w usta, otrzymywał lniany sznur na pamiątkę złożonego przezeń ślubowania i białą szatę jako symbol niewinności i czystości, po czym na ramiona narzucano mu biały płaszcz ozdobiony na lewej piersi czerwonym krzyżem (od 1146 r.).

Członkowie zakonu templariuszy dzielili się na cztery grupy:

- braci rycerzy (fratres milites),

- braci giermków) (fratres serrvientes armigerii),

- kapelanów (fratres capellani), włączonych do zakonu od 1163 r.,

- oraz służby i rzemieślników (servientes famuli et oficii).

Każda z tych grup posiadała odpowiednie prawa i obowiązki.

Grupą dominującą w zakonie byli bracia rycerze, pochodzący z rodzin feudalnych. Oni to ze swego grona wybierali urzędników zakonnych wszystkich stopni.

Bracia giermkowie, wywodzący się z mieszczaństwa, służyli rycerzom pomocą w akcjach wojskowych lub tworzyli oddziały pomocnicze: pełnili też funkcje związane z działalnością finansową i gospodarczą zakonu.

Kapelani i rzemieślnicy pełnili w zakonie jedynie funkcje pomocnicze, ci ostatni m.in. przy budowie zamków templariuszy. Poza tymi grupami istniał jeszcze szeroki krąg ludzi nie należących wprawdzie do zakonu, jednakże zależnych od niego. Były to oddziały wojsk najemnych (piechota i lekka konnica, tzw. turkopole), ludzie zatrudniani przy działalności finansowej, gospodarczej i handlowej oraz przy utrzymaniu floty, jak również zarządcy dóbr, dzierżawcy, ludność poddańcza i niewolnicy uprawiający ziemie zakonne.

Na czele zakonu templariuszy stał — wybierany dożywotnio przez grono elektorów zakonnych (przy pomocy nader skomplikowanej procedury) — wielki mistrz. (W blisko dwustuletnich dziejach zakonu — 1118-1314 — przewodziło mu w sumie dwudziestu dwóch wielkich mistrzów). Jego niemal absolutną władzę ograniczała w pewnej mierze kapituła generalna zakonu (np. przy nominacjach najwyższych dygnitarzy zakonnych). W skład stałej świty wielkiego mistrza wchodzili: dwaj rycerze, brat giermek z parą koni, turkopol, kapelan, pisarz duchowny, sekretarz „saraceński” (tłumacz), kowal, kucharz oraz dwóch pierwszych posłańców. Zastępcą wielkiego mistrza i drugim dygnitarzem zakonu był seneszal. Z kolei marszałek kierował sprawami wojskowymi zakonu. Tej trójce podlegało trzech mistrzów zamorskich prowincji zakonu (Jerozolimy — której mistrz pełnił zarazem funkcję skarbnika i dowódcy floty zakonu — oraz Trypolisu i Antiochii) i dziewięciu mistrzów jego prowincji europejskich (Francji, Anglii i Irlandii, Portugalii, Kastylii i Leonu, Aragonii, Majorki, Sycylii i Apulii, Italii oraz Niemiec); mistrzów nazywano także wielkimi preceptorami, wielkimi komandorami lub wielkimi przeorami. Im z kolei podlegali przełożeni okręgów (baliwatów), czyli preceptorzy i przeorzy, oraz przełożeni komandorii, zwani też preceptorami lub komandorami. W ostatniej fazie istnienia zakonu powstało także stanowisko wizytatora Francji, który de facto był drugim dygnitarzem zakonu.

Życie codzienne zakonu templariuszy ograniczało się do modlitwy, walki (i przygotowań do niej) oraz pracy. W swej Pochwale... Bernard z Clairvaux daje następujący opis życia templariuszy:

„Templariusze [...] ubierają się w szaty, które im się rozdaje, bo innych nie szukają ani też innej strawy. Unikają wszelkiej przesady w ubiorze i jedzeniu, pragnąc tylko tego, co jest im niezbędne do życia. Żyją wspólnie bez kobiet i dzieci, nie znajdziesz w ich towarzystwie nieroba lub włóczęgi. Gdy nie są w służbie — a rzadko im się to zdarza — lub nie są zajęci pożywaniem swego chleba, za który Bogu dziękują, poświęcają czas wolny naprawie podartej odzieży lub zniszczonego sprzętu lub spełniają to, co im mistrz rozkazuje czy potrzeby domu narzucają. Słowa bezczelne, uczynki płoche, śmiechy nieumiarkowane są natychmiast karane. Nienawidzą gry w szachy i kostki. Potępiają polowanie i nie szukają zadowolenia w gonitwie za sokołem. Unikają mimów, żonglerów i magików, piosenek lekkich i wszelkiego rodzaju głupstw. Golą głowę, wiedząc, że zgodnie z nakazem Apostoła hańbą jest dla mężczyzny pielęgnować swe włosy. Nie zobaczysz ich uczesanych, a broda ich niechlujna, pełna kurzu i brudu. Zbrukani w swych zbrojach, oblani potem...”

Dzień templariusza przedstawiał się następująco: Na dwie godziny przed wschodem słońca rycerze zakonni zbierali się w kaplicy, by odśpiewać 26 psalmów (13 dla uświęcenia dnia, 13 ku czci Najświętszej Marii Panny) oraz, dodatkowe, 30 psalmów za zmarłych i 30 za żywych. Nad ranem każdy rycerz sprawdzał stan swej zbroi i uprzęży, po czym mógł się chwilę zdrzemnąć. Po wysłuchaniu mszy i odmówieniu 14 psalmów spożywano skromne śniadanie. Do południa oddawano się zwykłym zajęciom, podczas których wolno było się „zabawiać pięknymi słowami i wytwornymi rozmowami”. Po nieszporach spożywano drugi posiłek dnia. Rycerze jadali w olbrzymich refektarzach — mięso tylko trzy razy w tygodniu — a każdy przeznaczał część swego przydziału dla biednych. (W piątki, w okresie od Wszystkich Świętych do Wielkiejnocy i w wigilię wielkich świąt — poszczono). W nocy mnisi spali w celach bez drzwi, łączył je wspólny korytarz; giermkowie spali we wspólnych dormitoriach.

Zawarty w Regule kodeks karny służył wzmocnieniu żelaznej dyscypliny zakonu. Całkowitym wykluczeniem z jego szeregów karano za takie przestępstwa, jak symonia; zdrada tajemnic zakonnych, homoseksualizm, zabójstwo chrześcijanina, kradzież, ucieczka, spiskowanie, przejście na stronę niewiernych, dezercja na polu walki. Więzieniem karano za pomniejsze przekroczenia. Winy wszelkiego rodzaju bracia zakonni wyznawali publicznie wobec kapituły i zgromadzonych zakonników.

Okres rozwoju zakonu templariuszy przypadł na czas konfliktów i walk między papiestwem a cesarstwem o hegemonię w świecie chrześcijańskim. W intencjach papiestwa, którego najwybitniejszy (wówczas) rzecznik Bernard z Clairvaux był ojcem duchowym templariuszy, zakon ten — podobnie zresztą jak inne zakony rycerskie — miał stać się jego elitarnym oddziałem. Powodowani tym pragnieniem papieże obsypywali zakon licznymi przywilejami, mającymi uniezależnić go od władzy świeckiej i uczynić potężnym instrumentem ich polityki: kolejne bulle Innocentego II, Aleksandra III, Innocentego III biorą zakon pod protekcję papiestwa, dają mu prawo do dóbr zdobytych na niewiernych, zakazują wyboru na wielkiego mistrza kogokolwiek spoza zakonu, dają wielkiemu mistrzowi prawo zmiany statutów zakonu, uwalniają członków zakonu od składania przysięgi lennej władcom świeckim, zakazują pobierania podatków od zakonu i pozwalają mu na posiadanie własnych kapelanów. Jednakże udzielając templariuszom tego ostatniego przywileju — uzupełnionego zgodą na to, by spowiadali się i otrzymywali rozgrzeszenie wyłącznie od tychże kapelanów, którzy jako członkowie zakonu przysięgali na wierność jego przywódcom — papiestwo popełniło zasadniczy błąd: w ten sposób bowiem całkowicie utraciło kontrolę nad zakonem templariuszy.

Przywileje papieskie utorowały templariuszom drogę do zdobycia wyjątkowej pozycji w całym świecie chrześcijańskim — zarówno w Ziemi Świętej, jak i w Europie. obsypywani darowiznami również przez władców świeckich, już w pierwszym pokoleniu dysponowali licznymi posiadłościami przede wszystkim we Francji, Hiszpanii i Portugalii, ale także w Anglii, Italii, Niemczech i na Węgrzech. (W XIII w. dotarli także na ziemie polskie: bogate komandorie templariuszy znajdowały się głównie na Pomorzu Zachodnim i na Śląsku, ale również na Podlasiu; w naszych dziejach wsławili się udziałem w bitwie pod Legnicą w 1241 r.) Templariusze posiadali zarówno ufortyfikowane „świątynie” (templi) w miastach — obok templum jerozolimskiego do największych należały „świątynie” w Paryżu i Londynie — jak i liczne zamki wraz z dużymi posiadłościami ziemskimi, lasami, winnicami i sadami, hodowlami bydła i koni. Do najsławniejszych zamków templariuszy w Ziemi Świętej należały: Tortose, Chastel Blanc, Crac, zwany też Chateau Rogue, Safed, Belvior i Chateau Pelerin. Posiadłości te przynosiły zakonowi ogromne dochody. Pierre Dubois, Doradca króla Francji Filipa IV Pięknego (1285-1314) obliczał, że na pooczątku XIV w. posiadłości te przynosiły rocznie 800 000 funtów, tj. 3 600 000 kg srebra. Bogacto to, oczywiście, niejednego kłuło w oczy. I tak — wspomniany już — Jacques de Vitry kierował pod adresem zakonu następujące słowa: „Każdy z was składał ślub ubóstwa wyrzekając się osobistej własności, ale jako wspólnota zakonna chcecie mieć wszystko”.

Dodatkowym źródłem dochodów templariuszy była silna flota handlowa: jeden z ich portów, La Rochelle nad Atlantykiem, był zarezerwowany wyłącznie dla statków i okrętów zakonu. Fakt ten oraz tajemnicze pojawienie się w Europie w XIII w. ilości srebra, której nie da się wytłumaczyć produkcją kopalń europejskich, skłonił francuskiego historyka templariuszy, Louisa Charpentiera, do wysunięcia fantastycznej, choć nie dającej się (jak dotąd) sklasyfikować hipotezy, że albo templariusze eksploatowali kopalnie srebra w Meksyku, albo też wyprodukowali je alchemicy zakonu.

Jednakże największe dochody templariusze czerpali ze swej działalności finansowo-bankierskiej. A działalność tę prowadzili na skalę międzynarodową. W „świątyniach” Paryża i Londynu, które stały się na przełomie XII i XIII w. ośrodkami europejskiego rynku pieniężnego, władcy i feudałowie Europy deponowali swoje dochody, klejnoty i cenne przedmioty, tutaj dokonywali wpłat, kiedy chcieli przesłać pieniądze do innego kraju, tutaj zaciągali pożyczki. Templariusze byli idealnymi bankierami. Ich ufortyfikowane templi i zamki, strzeżone przez rycerzy zakonnych, gwarantowały bezpieczeństwo ulokowanych w nich depozytów. Powierzone templariuszom pieniądze i klejnoty przechowywano w skrzyniach, zamkniętych na solidne zamki. Różnoraka była finansowa działalność templariuszy. I tak np. papieże często polecali im zbierać w Europie datki krucjatowe, a pieniądze wysyłać własnymi środkami transportu na Wschód. Silne oddziały zakonne zapewniały cennym przesyłkom bezpieczne dotarcie do miejsca przeznaczenia.

„Liczne domy zakonne zarówno w Europie, jak i na Wschodzie — pisze polski historyk templariuszy, Edward Potkowski — a także duże zapasy gotówki, jaką każdy prawie dom dysponował, pozwalały templariuszom wprowadzić bezpieczny system bezgotówkowych przesyłek pieniężnych. Rycerze lub pielgrzymi, którzy ruszali w daleką podróż albo udawali się na Wschód, wpłacali pieniądze do najbliższej komandorii, a po przybyciu na miejsce otrzymywali je z powrotem okazując dowód wpłaty”.

Charakterystyczne dla templariuszy było to, że w interesach finansowych zachowywali neutralność międzynarodowych bankierów. Np. podczas walk między królami Anglii i Francji templariusze służyli pomocą finansową jednym i drugim. Przy tym jednak dbali o jak największe zyski. Gdy udzielali pożyczek, wymagali od dłużnika zastawu lub poręczyciela (np. kiedy ok. 1240 r. łaciński cesarz Baldwin II z Konstantynopola wziął pożyczkę od templariuszy, dał im w charakterze zastawu relikwie „prawdziwego krzyża”, na którym miał umrzeć Chrystus). Skarbce templariuszy nie były nietykalne: np. skarbiec w ich templum londyńskim został w 1263 r. obrabowany przez syna króla Henryka III, ks. Edwarda, ofiarą rabunku padło wówczas 10 000 funtów srebra (900 kg). O uczciwości a zarazem elastyczności charakteryzujących postępowanie templariuszy w sprawach finansowych świadczy następująca historia, którą przytacza Potkowski:

„W czasie wyprawy krzyżowej króla francuskiego Ludwika IX do Egiptu (1248-1254) templariusze wieźli na jednej ze swych galer skrzynie ze srebrem uczestników krucjaty. Kiedy w roku 1250 król z resztkami swej armii wzięty został do niewoli, sułtan Egiptu zażądał okupu w wysokości 500 000 funtów turoneńskich [...]. Była to suma olbrzymia, dlatego jej spłatę rozłożono na raty. Pierwsza rata okupu wynosiła 200 000 funtów, ale i tej ilości srebra nie zdołano zebrać. Zabrakło jeszcze 30 000 funtów. Postanowiono więc wziąć brakujące pieniądze z depozytów, znajdujących się u templariuszy. Ci jednak nie chcieli wydać srebra bez wyraźnego pozwolenia będących w niewoli klientów. Zabrano je więc siłą, a templariusze — zdając sobie sprawę z trudnej sytuacji krzyżowców — stawiali tylko pozorny opór”.

W sumie dzisiejszy badacz nie może ukryć podziwu dla niesłychanej sprawności finansowej i bankierskiej zakonu templariuszy, tak bardzo wyprzedzającej ich epokę, z drugiej strony jednak nie może również nie wyrazić zdumienia z powodu nietolerancji, jaką papiestwo, skądinąd gwałtownie gromiące lichwę, okazywało lichwiarskiej działalności pożyczkowej templariuszy.

Dzieje zakonu templariuszy na dwóch frontach walki Europy chrześcijańskiej z islamem — w Ziemi Świętej i na Półwyspie Iberyjskim — to pasmo heroicznych walk z Saracenami — ale także wchodzenia z nimi w sojusze i kontakty niekiedy wręcz serdeczne, to bogata historia pełnego zaangażowania w wewnętrzne sprawy królestwa Jerozolimy, księstwa Antiochii i hrabstw Edessy i Trypolisu — i prowadzenia niezależnej polityki wyłącznie dla dobra samego zakonu.

Rosnąca finansowa i gospodarcza potęga zakonu dawała podstawę jego znaczeniu politycznemu i militarnemu. Templariusze szybko stali się — niezależnie od szpitalników i krzyżaków — prawdziwą gwardią wojska Franków w Ziemi Świętej. Świetnie uzbrojeni i wyposażeni, odznaczający się żelazną dyscypliną, prowadzeni przez doskonałych przywódców, choć nielicznie — ich liczba w wielkich bitwach na Wschodzie nie przekraczała 400 osób, liczba zaś wszystkich członków zakonu sięgała najwyżej 15 000 ludzi — w swym fanatycznym heroizmie i determinacji byli godnym przeciwnikiem równie fanatycznych Saracenów.

Pochwalne świadectwo wystawiali templariuszom zarówno królowie, jak poeci.

Król Francji, Ludwik VII, jeden z przywódców 2 wyprawy krzyżowej z lat 1147-1150, pisał: „Nie wiemy, nie potrafimy sobie nawet wyobrazić, jak moglibyśmy utrzymać się w tym kraju (w Ziemi Świętej) bez ich pomocy...”

Z kolei prowansalski trubadur, Duiot de Provins, tak śpiewał o templariuszach około 1181 r.:

Bonne ordre et belle sans faille

Mais ne me sied pas la bataille...

Mult soont prodhommes les Templiers

La se rendent les chevaliers

Qui ont le siecle assavouure

Et ont et veu et taste (vu et goute)

La ne fait pas bourse chacun

Mais c'est l'Ordre de chevalerie

A grand honneur en Syrie...[1]

Również templariuszy mógł mieć na myśli Wolfram von Eschenbach., kiedy w swym Parsifalu mistyczne grono strażników św. Graala nazwał mianem „Rycerzy Świątyni” (Templeisen — Templerittern):

Es weilt beim Graale immerdar

Von Rittern eine stolze Schar

Auf Burg Montsalvasch. Die Templeisen

Die kampfbereiten Degen heissen,

Die kuhngemut zu jeder Zeit

Zum Dienst des Graales steh'n bereit...[2]

Państwa Franków — a wraz z nimi ich elitarne wojska zakonne z templariuszami na czele — stały w całej swej dwuchsetletniej historii (od zdobycia Jerozolimy w 1099 r. do upadku Akki w 1291 r.) na Ziemi Świętej wobec całej potęgi dynastii Abbasydów z Bagdadu, a następnie sułtanów Damaszku — na wschodzie oraz dynastii Fatymidów z Kairu — na południowym zachodzie, wobec trzech wielkich władców i wodzów muzułmańskich: sułtana Aleppo, Nureddina, założyciela dynastii Ejjubidów, władcy Egiptu i Syrii, Saladyna (1138-1171) oraz przywódcy mameluków egipskich Bajbarasa (zm. 1277).

Templariusze prowadzili w Ziemi Świętej własną politykę wobec państw saraceńskich, często sprzeczną z polityką królów Jerozolimy. W polityce tej z reguły popierali sojusze z sułtanem Damaszku przeciwko władcom Egiptu czy kalifom Bagdadu.

O niekiedy wręcz serdecznych stosunkach templariuszy z muzułmanami — niewątpliwie szokujących dla nowo przybyłych krzyżowców — niech świadczy następujące wydarzenie opisane we wspomnieniach posła sułtana Damaszku w Jerozolimie Usamy ibn Munqidha:

„W czasie pobytu w Jerozolimie udałem się do al Alsar, zajmowanego przez moich przyjaciół templariuszy. Nie opodal znajdował się mały meczet, który Frankowie zamienili na kościół. Właśnie meczet ten templariusze oddali do mojej dyspozycji, abym mógł się w nim modlić. Pewnego dnia udałem się tam, aby wysławiać Allaha. Byłem pogrążony w modlitwie, kiedy jakiś Frank pochwycił mnie gwałtownie i obracając moją twarz ku wschodowi zawołał: »Oto jak należy się modlić!« Wtedy grupa templariuszy rzuciła się na niego, pochwyciła go i wyrzuciła ze świątyni [...] Później templariusze przeprosili mnie za ten incydent, mówiąc »Był to człowiek obcy, który dopiero w ostatnich dniach przybył tu z kraju Franków [...]«”

Szczególne jednak związki zdawały się łączyć templariuszy z religijno-militarną sektą muzułmańską, z szyickimi izmaelitami. Sekta ta, powstała w Iranie w końcu XI w. „miała charakter ezoteryczny. Jej założyciel i wieloletni przywódca, hassan ibn Sabbah (zm. 1124), zwany »Starcem z Gór«, sięgnął w swych naukach do tradycji zoroastryjskiej i gnostyckiej stapiając je z elementami mistyki islamskiej. Izmaelici swym bezwzględnym fanatyzmem zasłużyli na nazwę »Asasynów« (od słowa haszysz, którego używali jako środka psychodelicznego, ułatwiającego im osiąganie stanów ekstazy mistycznej), czyli morderców: wyruszając ze swych siedzib w górach Iranu (alamout — Orle Gniazdo, od 1090 r.) i Libanu (Masjat) zabijali na rozkaz swego przywódcy wskazanych ludzi; i tak, m.in., obok licznych władców orientalnych zabili Rajmunda, hr. Trypolisu, Konrada z Montferrad, króla Jerozolimy (1192) i usiłowali zabić nawet króla Anglii, Edwarda I. Kres działalności zakonu „strażników” (assas oznacza strażnika) położył władca Mongołów Hulagu, niszcząc ich siedzibę w 1265 r.

Przytaczany już biskup Akki, Jacques de Vitry, dał w jednym ze swych kazań taką oto kwintesencję religijnego i rycerskiego „czynu zbrojnego” templariuszy w Ziemi Świętej:

„Idziecie naprzód w czas wojny, wycofujecie się w czas pokoju; postępując naprzód w działaniu i wycofując się w kontemplacji, walcząc w bitwach i zatapiając się w cichych modlitwach, jesteście rycerzami na polach walk i mnichami w waszych domach”.

Jak jednak przedstawiała się historia tego czynu?

Pierwszy wielki mistrz templariuszy Hugo de Payens (1118-1136) resztę swoich dni — od chwili założenia zakonu — spędza w licznych podróżach, w których toku organizuje swe dzieło, zakładając liczne komandorie we Francji i Hiszpanii.

Drugi wielki mistrz, Robert de Craon (1136-1149), zwany Bungundczykiem, zaznaczył się w dziejach zakonu jako doskonały administrator i dyplomata; uważa się, że był on pierwszym, który wszedł w tajne kontakty z assasynami (pewne jest, że począwszy od 1143 r. płacili oni templariuszom roczny trybut w wysokości 2000 sztuk złota).

Templariusze wzięli aktywny udział w drugiej wyprawie krzyżowej (1147-1150) prowadzonej przez króla Niemiec, Konrada III i króla Francji, Ludwika VII. Dowodzący w niej wojskami zakonu trzeci wielki mistrz Everard de Barres (1149-1152), zrezygnował z urzędu i zmarł jako zakonnik w Clairvaux.

Czwarty wielki mistrz, również Burgundczyk, Bernard de Tramelay (1152-1153), zginął wraz z czterdziestoma templariuszami w czasie oblężenia Askalonu przez króla Jerozolimy, Baldwina III. W noc z 14 na 15 sierpnia 53 roku każdego stulecia, w rocznicę bitwy, jako widmo ukazuje się pono na murach komandorii w Temples-Dole we Franche Comte, gdzie był ongiś preceptorem.

Szósty wielki mistrz zakonu, Tuluzańczyk Bertrand de Blanquefort (1156-1169), zaraz na początku pełnienia swego urzędu został, wraz z osiemdziesięcioma ośmioma templariuszami, w bitwie nad jeziorem Meron (u Brodu Jakuba) w 1157 r., wzięty do niewoli przez sułtana Aleppu Nureddina, z której wykupił go cesarz Bizancjum Manuel I Komnenos.

Jego następcą był Pikardyjczyk Filip de Milly, feudalny pan Nabluz w Ziemi Świętej (1169-1171), który zrezygnował z urzędu już po dwóch latach.

Ósmym wielkim mistrzem zakonu był Odo de Saint-Armand (1171-1179). Uważany za największego z mistrzów Świątyni, okres swego urzędowania poświęcił przede wszystkim uniezależnieniu zakonu od władzy królów Jerozolimy, choć uprzednio pełnił funkcję ich marszałka i seneszala. Niechętny templariuszom kronikarz Wilhelm z Tyru scharakteryzował go następująco: „Był hultajem, człowiekiem pysznym i zarozumiałym o usposobieniu gwałtownym i bezczelnym. Nie bał się Boga ani ludzi”.

Za czasów urzędowania Odona de Saint-Armand — w 1172 r. — ówczesny przywódca assasynów Sinan ibn-Aulejman przysłał do króla Jerozolimy Amalryka I poselstwo z propozycją, że jego zakon ... przyjmie chrześcijaństwo i razem z Frankami podejmie walkę przeciwko sunnickim muzułmanom. Propozycję tę król wita z entuzjazmem, ale jej realizację krzyżują... templariusze; ich grupa dokonuje udanego zamachu na posła assasynów, a — jak można się było spodziewać — Starzec z Gór odstępuje od swej propozycji.

W pierwszym roku urzędowania Odona de Saint-Armand, władzę w Egipcie, a w trzy lata później także w Syrii, obejmuje wielki władca i wódz kurdyjski Saladyn (1171-1193). W 1179 r. Saladyn zdobywa zamek templariuszy Le Gue de Jacob (U Brodu Jakuba) i bierze do niewoli ich wielkiego mistrza, który też umiera w niej w rok później; w następujących słowach odrzucając propozycję wykupienia: „Templariusz może tylko zwyciężyć albo umrzeć, a jako wykup może ofiarować jedynie swój pas i swój sztylet”.

Jego następca, Hiszpan Arnold de Torroja (1180-1184), wysłany do Europy w poselstwie mającym sprowadzić pomoc królestwu Jerozolimy, zmarł w Weronie, nie zobaczywszy już Ziemi Świętej.

Dziewiąty mistrz templariuszy Jean de Terric (1184-1187), był nie tylko dzielnym wojownikiem, lecz także dobrym strategiem. Wzięty do niewoli w Tyberiadzie, przysiągł Saladynowi, że już nigdy nie podniesie broni przeciwko niemu. Odzyskawszy wolność, abdykował, by dotrzymać słowa danego swemu przeciwnikowi.

Gerard de Dridefort (1187-1189) z Flandrii był niewątpliwie jednym z najbardziej kontrowersyjnych mistrzów Zakonu Świątyni. Wilhelm z Tyru widział w nim aroganta o wątpliwych walorach intelektualnych. Po klęsce pod Hattin (4 lipca 1187) był on jedynym templariuszem, któremu Saladyn darował życie, a następnie uwolnił. Ten osobliwy fakt dał powód do wielu podejrzeń. Za rządów Rideforta Jerozolima wpadła z powrotem w ręce muzułmanów (20 września 1187). On sam zginął śmiercią heroiczną pod Akrą.

Jedenasty wielki mistrz Robert de Sable (1191-1194), grandseigneur z Anjou, był bliskim przyjacielem Ryszarda Lwie Serce i jemu to król Anglii powierzył dowództwo swej floty w czasie trzeciej wyprawy krzyżowej. Ten rycerz-zakonnik był także truwerem (Jean Renart przedstawił go w swym Roman de la Rose). W imieniu króla Ryszarda wynegocjował nabycie Cypru za 25 000 miarek srebra. Jeśli wierzyć arabskiemu historykowi Ibn Alathyrowi, wielki mistrz de Sable podtrzymywał serdeczne stosunki z Saladynem.

Na okres urzędowania dwunastego wielkiego mistrza, byłego „mistrza Zachodu”, Gilberta Erail (1194-1200), przypada zarówno otwarta „mała wojna” templariuszy ze szpitalnikami o ziemię między Margat a Valanie, jak i konflikt rycerzy Świątyni z biskupem Tyberiady, któremu nie chcieli oni oddać 1300 bizantów i kosztownych przedmiotów, zdeponowanych w ich skarbcu przez jego poprzednika; konflikt ten, w toku którego obrzuceni klątwą biskupią templariusze zagrozili opuszczeniem Ziemi Świętej, zakończył się pozytywnym dla zakonu wyrokiem papieża Innocentego III (1199 r.). Jednakże ten skądinąd niezwykle życzliwy papież tak oto skarżył się — w kilka lat później — w liście do ich wielkiego mistrza: „Ulegając podszeptom demonów, ozdabiacie znakiem krzyża byle włóczęgę [...] i dodajecie grzech do grzechu, głosząc, że nikt, kto zapłaciwszy wam dwa czy trzy denary rocznie stał się członkiem waszego bractwa, nie może być prawnie pozbawiony kościelnego pogrzebu, jeśli nawet był ekskomunikowany...”

Templariusze nie pozostawali papiestwu dłużni wykpiwając w satyrycznych sirventes chciwość Stolicy Apostolskiej.

W okresie urzędowania trzynastego wielkiego mistrza, Andegaweńczyka Filipa de Plessis (1201-1209), wyrusza nieudana czwarta wyprawa krzyżowa — w 1204 r. — która „ogranicza” się do obalenia cesarstwa bizantyjskiego, nie docierając do Ziemi Świętej.

Czternasty wielki mistrz, syn hrabiego Baru, Gauillaume de Chartres (1210-1219), w pierwszym okresie swego urzędowania musi walczyć z królem chrześcijańskiej Armenii, by odebrać zagarnięte przezeń zamki zakonu. Ginie od dżumy — w toku wyprawy króla Jerozolimy Jana de Brenne i hrabiego Holandii Wilhelma przeciwko Egiptowi — przy oblężeniu portu Damietty w 1219 r. (Miasto to pozostaje przez dwa lata w ręku Franków).

Na początek urzędowania piętnastego wielkiego mistrza Świątyni, byłego mistrza Hiszpanii, Piotra de Montaigu (1219-1232), przypada kilkuletni okres rozejmu z Saracenami. Kres kładzie mu piąta wyprawa krzyżowa (1228-1229) cesarza Niemiec Fryderyka II Hohenstaufena, w toku której ten — ekskomunikowany przez papieża — władca zdobywa Jerozolimę, gdzie koronuje się na jej króla, i zawiera pokój z sułtanem Egiptu, al-Kamilem. Fryderyk II, wielki protektor krzyżaków (ich właściwy twórca, Herman von Salza był jego przyjacielem), był wrogiem templariuszy jako „filaru papiestwa”, z którym walczył: nie tylko nie przywraca im ich siedziby w Jerozolimie ani pozostałych zamków w Ziemi Świętej, lecz co więcej, prześladuje ich i zwalcza w swym królestwie sycylijskim.

Szesnasty wielki mistrz Armand de Perigord (1232-1244) pochodził z potężnego domu hrabiowskiego i pierwotnie był — kolejno — mistrzem w Akwitanii, Sycylii i Kalabrii. Jako faktyczny — wraz z patriarchą Jerozolimy i wielkim mistrzem szpitalników — władca państwa Franków prowadził politykę sojuszu z sułtanem Damaszku przeciwko sułtanowi Egiptu. Sporom ze sprzeciwiającymi się jej szpitalnikami kładzie kres najazd — wycofujących się pod naporem Mongołów — Chorezmijczyków pod wodzą Bajbarsa. W wielkiej przegranej bitwie pod Gazą (1244 r.), w której Frankowie walczą ramię w ramię z Saracenami z Damaszku, ginie wielki mistrz templariuszy wraz z trzystoma rycerzami Świątyni i dwustoma rycerzami Szpitala; z życiem uchodzi tylko trzydziestu sześciu templariuszy i dwudziestu sześciu szpitalników. A Jerozolima znowu — tym razem już na stałe — wpada w ręce niewiernych.

W latach 1248-1250 dochodzi do szóstej wyprawy krzyżowej. Na jej czele stanął król Francji Ludwik IX (1226-1270), kanonizowany w 1297 r. W wyprawie tej templariuszom przewodził osiemnasty wielki mistrz Guillaume de Sonnac (1247-1250). Na czele Saracenów stanął emir Fakr-ed-Din i wielki Chorezmijczyk Bajbars. Wyprawę tę finansowali niemal całkowicie templariusze. Prowadzona w sposób nieudolny, z reguły wbrew radom wielkiego mistrza Świątyni, po początkowym sukcesie (zdobycie Damietty w Egipcie) kończy się klęską w bitwie pod Mansurah (1250), w której de Sonnac znajduje śmierć, a król Ludwik wraz z częścią wojska dostaje się do niewoli. O wykupieniu go — za pieniądze templariuszy — była już mowa.

W czasach kolejnych wielkich mistrzów — dziewiętnastego, Renaud de Vichiers (1250-1256) i dwudziestego, Tomasza Berarda (1256-1273) — posiadłości Franków w Ziemi Święętej ograniczają się już tylko do miast Akki, Trypolisu, Bejrutu i Tortosy oraz należących do templariuszy zamków Chateau Pelerin (Athlt) i Safed. Nominalne królestwo Jerozolimy ma dwóch zwalczających się władców: króla Cypru Hugona, którego popierają templariusze, i wnuka Fryderyka II, za którym opowiadają się szpitalnicy; dodatkowo rozdziera je konflikt między kupcami weneckimi a genueńskimi. O nastrojach w ginącym królestwie świadczy tekst trubadura „Templariusza Oliviea” Ira et Dolor z 1265 roku:

„Le rage et la douleur se sont assises dans mon coeur a tel point que j'ose a peine demeurer en vie. Car on nous rabaisse la Croix que nous avons prise en l'honneur de Celui qui fut mis en Crox. Ni la Croix, ni la Loi ne valent plus rien pour nous, ni ne nous protegent contre les felons Turcs que Dieu maudit! Mais il semble, a ce qu'il parait, que Dieu veuille les maintenir a notre perte”[3].

W Europie templariusze popadają w jawny, choć krótkotrwały, konflikt z papieżem Urbanem IV, który kandydatów na krzyżowców usiłował wykorzystać do swych własnych celów — do walki z synem Fryderyka II, Manfredem. Na Wschodzie zaś Bajbars — zostawszy sułtanem Egiptu i pokonawszy Kitboga, wodza wojsk wielkiego chana Mongołów, Hulagu, które najechały ziemie Urodzajnego Półksiężyca — zdobywa Syrię i w latach 1265 i 1268 wkracza do Ziemi Świętej. Jeden po drugim padają punkty oporu krzyżowców. W bitwie o Saphed Tomasz Berard dostaje się do niewoli, z której zostaje uwolniony — jak wieść gminna niesie — za cenę wyrzeczenia się Chrystusa.

Dwudziesty pierwszy mistrz templariuszy Gauillaume de Beaujeu (1273-1291) pochodził ze świetnej rodziny de Forez, która wydała m.in. Renaud de Beaujeu, autora powieści dworskiej Bel Inconnu. Ostatni wielki mistrz w Ziemi Świętej, początek swego urzędowania poświęcił szukaniu we Francji, Anglii i Hiszpanii pomocy dla ginącego królestwa Franków. W tym też charakterze wziął udział w soborze w Lyonie (1274) obradującym nad przygotowaniem nowej krucjaty — która nigdy nie dochodzi do skutku. Opuszczone królestwo Jezorolimy pada ofiarą ostatniej inwazji saraceńskiej. Sułtan Egiptu Qalaun zdobywa Trypolis, jego syn i następca, Melek el Essaraf, oblega ostatni bastion krzyżowców — Akkę. Oblężenie miasta trwa przeszło miesiąc. W bohaterskiej obronie miasta ginie Guillaume de Beaujeu — szósty wielki mistrz templariuszy, któremu dane było polec w Ziemi Świętej. Akka pada 18 maja 1291 r., krótko po tym templariusze opuszczają swe ostatnie punkty oporu: Sajed, Athlit i Bejrut.

Zakon templariuszy przenosi się na Cypr, gdzie wybrany zostaje dwudziesty drugi i przedostatni wielki mistrz Świątyni Tybald Gaudin (1291-1293).

Ostatni wielki mistrz zakonu, wywodzący się z potężnej rodziny de Longwy (być może z jej burgundzkiej gałęzi) Jakub de Molay zostaje wybrany na to stanowisko w rezultacie — jak się przypuszcza — intrygi, która wyeliminowała jego najgroźniejszego rywala Hugona de Payraud. Nowy wielki mistrz, mimo klęski krzyżowców i zakonu w Ziemi Świętej, nie opuszcza linii frontu i nie zaprzestaje walki z niewiernymi. Biorąc za bazę operacji siedzibę zakonu na Cyprze, Limassol, i korzystając z jego nietkniętej floty, bez niczyjego wsparcia dokonuje inwazji Ziemi Świętej i na dwa lata opanowuje Jerozolimę (1298-1300), a w 1303 r. — Tortosę. Ale są to już ostatnie sukcesy wojen zakonu templariuszy. Poprzedzony przez mianowanego „wielkim wizytatorem Francji”, Hugona de Payraud, Jakub de Molay — na wezwanie papieża Klemensa V — przybywa do Francji w końcu 1306 lub na początku 1307 roku nieświadom swych przyszłych losów...

Przypisy

0x08 graphic

[1] Świetny zakon i zbrojny, bez skazy,

Ale niezbyt liczny do bitwy

I do tych mężów templariuszy

Wstępowali rycerze,

Którzy ten wiek naznaczyli,

Dużo widzieli i dużo przeżyli,

Chociaż bogactw się nie dorobili,

Ale taki był ten zakon rycerzy,

Duma i honor Syrii.

[2] Zawsze przy Graalu był rycerz dumny, zastęp na zamku Montsalvasch. Rycerzami Świątyni zwą się te gotowe do walki miecze, które śmiało stoją zawsze gotowe w służbie Graala.

[3] Wściekłość i ból zalały moje serce tak mocno, że pozostaję przy życiu. Bo oto poniżono nam Krzyż, wzięty przez nas przed przeniewierczymi Turkami, których oby Bóg przeklął. Lecz przeciwnie, wydaje się, że Bóg ich wspomaga na naszą zgubę.

Proces Templariuszy Cz.II

Jerzy Prokopiuk

Jerzy Prokopiuk (ur.1931), filozof, religioznawca, gnostyk. Redaktor naczelny Gnosis. W roku 1999 ukazał się pierwszy tom jego esejów Labirynty herezji, w 2000 zaś - drugi: Ścieżki wtajemniczenia. Gnosis aeterna (jako pierwszy tom Biblioteki Gnosis). W 2001 roku trzeci tom: Nieba i piekła.


Zamieszczony obok esej stanowi fragment książki, która nakładem doMu wYdawniczego tCHu ukaże się w listopadzie 2005 r.

Zakon ubogich Rycerzy Chrystusa, zwany potocznie ,,zakonem rycerzy świątyni” lub krótko zakonem templariuszy, powstały w 1118 r., rozwijał się i krzepł przede wszystkim w Ziemi Świętej — w walce z Saracenami (muzułmanami). Zarazem jednak zdobywał coraz większe znaczenie, potęgę i bogactwa praktycznie biorąc w całej Europie (z Polską włącznie). Jego upadek wszakże zaczął się już z chwilą upadku Jerozolimy w 1187 r., zdobytej przez wojska wielkiego Saladyna. W początkach XIV w. templariuszom udaje się jeszcze na dwa lata odbić Jerozolimę z rąk wroga. Ale jest to już ostatni ich sukces wojenny. W końcu 1306 r. dwudziesty trzeci w kolejności wielki mistrz Zakonu Świątani, Jakub de Molay, przybywa do Francji króla Filipa, zwanego Pięknym.

Zakon templariuszy, przegnany wraz z innymi krzyżowcami i bratnimi zakonami szpitalników i krzyżaków z Ziemi Świętej, mimo niepowodzenia licznych rajdów morskich na tereny przeciwnika (lata 1294-1303) zdawał się nie rezygnować z powierzonej mu misji. Sądzić można, że zarówno Jakub de Molay, jego wielki mistrz, jak i inni przywódcy zakonu liczyli jeszcze na to, że dojdzie do kolejnej wyprawy krzyżowej i odzyskania utraconych ziem na Wschodzie. Mylili się jednak: wiemy, że Europa, rozczarowana niepowodzeniami dotychczasowych wypraw, nie zdobyła się na kolejną krucjatę.

Przybywający do Francji Jakub de Molay — któremu towarzyszyła tylko niewielka grupa rycerzy z preceptorem Cypru, Raimbaldem de Caron — miał, podobnie jak — również wezwany — wielki mistrz szpitalników, Fulko de Villaret, omówić z papieżem zarówno organizację nowej wyprawy krzyżowej, jak i projekt zjednoczenia obu zakonów — Rycerzy Świątyni i Rycerzy Szpitala. W tym celu opracował dwa odpowiednie memoranda. W pierwszym z nich proponował, by armia krzyżowców liczyła nie mniej niż 15 000 rycerzy i 50 000 pieszych wojowników i została przewieziona na Wschód za pomocą floty miast włoskich. W drugim memorandum, choć starał się o bezstronne rozważenia proponowanego scalenia obu zakonów, można było wyczuć zdecydowaną niechęć wobec tego projektu.

Była jednak jeszcze jedna sprawa, którą papież Klemens V chciał omówić z wielkim mistrzem zakonu Świątyni. Była to sprawa osobliwych pogłosek, jakie od pewnego czasu obiegały Europę i dotyczyły templariuszy.

W zasadzie zakon cieszył się — mimo klęski, jaką poniósł wraz z krzyżowcami na Wschodzie — niezmiennie nieposzlakowaną opinią i sympatią całej Europy: jego zasługi były oczywiste dla każdego. Nie oznaczało to, że nie spotykał się także z krytyką. Przede wszystkim zawiść wielu budziły jego ogromne bogactwa — zarzucano mu, nie bez powodu, nadmierną chciwość i uprawianie lichwy. Wytykano mu zaborczość przytaczając próbę opanowania przezeń Cypru w latach 1191-1192. Niektórzy posuwali się tak daleko, że oskarżali zakon o przyczynienie się do utraty Ziemi Świętej (np. brat Ludwika IX, Robert d'Artois), a nawet zarzucali mu zdradę na rzecz Saracenów. Również templariusze jako jednostki nie zawsze cieszyli się dobrą sławą. Oskarżano ich o brutalność i cynizm, mawiano: ,,pyszny jak templariusz” i ,,pić jak templariusz”, a młodych chłopców ostrzegano, by ,,strzegli się pocałunków templariuszy”. Byli wreszcie tacy, którzy w drugiej z postaci dosiadających konia na pieczęci zakonu dopatrywali się... diabła.

Najbardziej jednak niepokoiły papieża powtarzające się wieści o tajemniczych rytuałach, którym templariusze mieli się oddawać podczas nocnych zebrań swych kapituł... W rezultacie spotkania z papieżem w Poitiers latem 1307 r. Jakub de Molay poprosił go o przeprowadzenie stosownego dochodzenia.

Papież Klemens V, wybrany na Stolicę Apostolską w czerwcu 1305 r., był uprzednio — jak Bertrand de Get — arcybiskupem Bordeaux, które wówczas należało do królów Anglii. Człowiek słabego ducha i chorowitego ciała stanął na czele Kościoła katolickiego w trudnym okresie jego dziejów. W XIII w. papiestwo, które wyszło zwycięsko z dwustuletniej walki z cesarstwem o hegemonię w ówczesnym świecie, stopniowo zaczęło się przekształcać z instytucji religijnej w instytucję przede wszystkim świecką. Apogeum swej dominacji osiągnął za rządów Innocentego III (1198-1216), faktycznego władcy Europy, opiekuna templariuszy i inicjatora krucjaty przeciwko ,,heretyckim” przeciwnikom papiestwa średniowiecznego. Krucjata papieska z lat 1209-1224, kontynuowana przez królów Francji (1224-1255), doprowadziła do zniszczenia — wraz z herezją — bogatej, pluralistycznej kultury langwedockiej (,,kultury trubadurów”) — i do powstania hańbiącej instytucji inkwizycji.

Zaczątki inkwizycji — w postaci inkwizycji biskupiej — dała bulla Ad abolendam papieża Lucjusza III z 1184 r. Przekazywała ona biskupom, by przynajmniej raz w roku odwiedzali te parafie, w których mieli znajdować się heretycy. W wypadku znalezienia heretyków miano ich ekskomunikować i przekazać władzom świeckim w celu uwięzienia i konfiskaty ich własności. Podstawy inkwizycji właściwej dał — w okresie walk z katarami — papież Grzegorz IX (1277-1241), powierzając ją nowo założonym zakonom dominikanów i franciszkanów. Statuty Grzegorza IX określały sposób wzywania świadków przeciwko heretykom, metody badania oskarżonych, możliwości pogodzenia skruszonych heretyków z kościołem oraz potępienia i skazania upartych. Tych ostatnich przekazywano władzy świeckiej w celu ukarania. Kara obejmowała konfiskatę własności, dożywotnie więzienie lub spalenie na stosie. W 1252 r. papież Innocenty IV zezwolił na wprowadzenie tortur jako środka badań (bulla Ad extirpanda).

Zwycięskie — zdawałoby się — papiestwo, stanowiące wielką potęgę polityczną, szybko jednak popadło w zależność od swych francuskich sojuszników w walce z cesarzem Fryderykiem II i jego synami (połowa i druga połowa XIII w.).

Próbę uniezależnienia się od Francji podjął Benedykt Gaetani, wybrany w 1294 r. papieżem jako Bonifacy VIII. Człowiek zdolny ale uparty i pozbawiony umiejętności dyplomatycznych, szybko naraził się zarówno potencjalnym sojusznikom, jak i królowi Francji Filipowi IV, zwanemu Pięknym. W konflikcie z królem poszło o jego prawo do opodatkowania kleru bez zgody papieża oraz o prawo sądzenia dygnitarzy kościelnych przez sądy królewskie (sprawa Bernarda Saisseta, biskupa Pamiers, skazanego za obrazę władcy w 1301 r.). W sporze z papieżem króla poparła część kleru francuskiego i — zwołane w 1302 r. — stany generalne królestwa. W odpowiedzi papież wydał słynną bullę Unam sanctam (1302) bezkompromisowo formułując doktrynę supremacji papiestwa. W czerwcu 1303 r. pierwszy minister króla kanclerz Francji Gauillaume de Nogaret sformułował oskarżenie papieża o morderstwo, bałwochwalstwo, sodomię, symonię i herezję, po czym — w dwa miesiące później — udał się do Włoch, gdzie w Anagni napadał wraz ze swymi ludźmi na Bonifacego VIII, maltretując go i więżąc przez dwa dni. W miesiąc później papież, przeszło osiemdziesięcioletni starzec, postradawszy zmysły zmarł.

Jego następca, Benedykt XI, był papieżem niecały rok, ale zdążył jeszcze podjąć szereg kroków zmierzających do załagodzenia konfliktu (m.in. zdjął z króla Filipa klątwę rzuconą przez Bonifacego VIII).

Klemens V, wybrany w rezultacie kompromisu między zwolennikami Bonifacego VIII a stronnikami Filipa Pięknego w kolegium kardynalskim, kontynuował politykę swego poprzednika. Jednakże jego pełna kompromisów polityka rychło doprowadziła do niemal całkowitej zależności od króla Francji — przecież to właśnie Klemens V przenosząc siedzibę papiestwa z Rzymu do Awinionu (1308), położonego na samej granicy królestwa francuskiego, rozpoczął okres jego dziejów, znany pod nazwą ,,niewoli awiniońskiej”.

W maju 1308 r. — w toku starań o zawarcie pokoju między Francją a Anglią, który był warunkiem podjęcia próby zorganizowania nowej krucjaty — papież spotkał się z królem Filipem w Poitiers. Klemens V zaproponował Filipowi Pięknemu, by w zamian za anulowanie wszelkich wrogich Francji aktów Bonifacego VIII, odstąpił od swego żądania przeprowadzenia procesu zmarłemu papieżowi, król jednak propozycję tę odrzucił. Zapewne też w toku tych samych rozmów podzielił się z papieżem pewnymi rewelacjami, jakie dotarły do jego uszu, a odnosiły się do zakonu templariuszy — nocnych spotkań ich kapituł, tajemniczych praktyk, heretyckich rytuałów i kultu diabła...

Król Filip IV (wysoki i faktycznie piękny mężczyzna o jasnych włosach i niebieskich oczach) panował od 1285 r.; był jedenastym władcą dynastii Kapetyngów. Po ojcu swym, Filipie III i dziadku Ludwiku IX (kanonizowanym przez Bonifacego VIII), odziedziczył niewzruszoną wiarę w sakralny charakter swej władzy i przekonanie o historycznej misji swego kraju.

Wiara w teokratyczny charakter władzy królewskiej, która miała być realizowana niezależnie od jakichkolwiek innych czynników zewnętrznych czy wewnętrznych, stała się podstawą ideową absolutystycznej i centralistycznej polityki monarchy francuskiego, której jednak stała na przeszkodzie słabość finansowa monarchii. Feudalny system podatkowy nie był w stanie sprostać potrzebom absolutystycznej i militarystycznej polityki Filipa Pięknego, który w dodatku borykał się z dziedzictwem wielkich długów swych poprzedników. W tej sytuacji Filip uciekł się do bezwzględnej polityki finansowej; brutalnego ściągania podatków i przymusowych pożyczek zrazu od mieszczan, szlachty i kleru, potem zaś od włoskich kupców i wreszcie od Żydów — tych ostatnich aresztowano i wypędzono z królestwa. Zastosowane dodatkowo pogarszanie monety bitej w mennicach królewskich, doprowadziło nawet do buntu ludności zarówno w stolicy, jak i na prowincji (jesień 1306 r.); wtedy to właśnie król Filip, zaskoczony przez bunt w mieście, musiał skorzystać ze schronienia w murach templum paryskiego.

Nie ulega wątpliwości, że Filip Piękny zdawał sobie dobrze sprawę z tego, iż jedno — i to nie najmniejszą — z przeszkód, jakie stoją na drodze realizacji jego ideału państwa rządzonego absolutnie i centralistycznie, jest — obok papiestwa czy obcych i własnych feudałów — także Zakon Rycerzy Świątyni; przymusowy azyl w paryskiej ,,świątyni” mógł jedynie ostatecznie unaocznić mu potęgę zakonu. Znał ją przecież skądinąd bardzo dobrze. Nie tylko jego przodkowie — przede wszystkim Ludwik IX — ale i on sam (jak przynajmniej mogło się zdawać) szanował zakon, otaczał go życzliwością i z nim współpracował. Jeszcze w październiku 1304 r., udzielając nowych przywilejów templariuszom, w proklamacji swej oświadczył:

,,Uwzględniając dzieła pobożności i miłosierdzia, wspaniałą hojność, jaką wszędzie i zawsze okazywał święty Zakon Świątyni, ustanowiony przez Boga przed dawnymi laty, jego męstwo, które zasłużyło na szczególnie uważne i nieustanne uznanie podczas niebezpiecznej obrony Ziemi Świętej, postanawiamy słusznie odpowiedzieć hojnością za hojność i dać dowody szczególnej życzliwości zakonowi i jego rycerzom, których szczerze miłujemy”.

Z drugiej wszakże strony król Filip — jak powiedziałem — zdawał sobie sprawę z potęgi zakonu (także finansowej: bogaty zakon miał duży wpływ na sprawy skarbowe królestwa, którymi templariusze w dużym stopniu zarządzali — np. wielki wizytator Francji, Hugo de Payraud, mianowany został w 1304 r. generalnym poborcą dochodów królewskich i sprawy te były odeń w dużym stopniu uzależnione, gdyż król francuski był u templariuszy zadłużony). Dlatego też — najpierw — próbował podporządkować go sobie; mówiono, że chciał zostać wielkim mistrzem zakonu, ale templariusze zdecydowanie się temu sprzeciwili. Po tej nieudanej próbie rozpętał — za pośrednictwem swych legistów — kampanię wrogich templariuszom plotek, pogłosek i pomówień. Wreszcie jeśli nawet nie zainicjował, to przynajmniej przyłączył się do propozycji likwidacji zakonu przez połączenie go ze szpitalnikami; z jego to niewątpliwej inspiracji legista Pierre Dubois wydał w 1306 r. długi traktat O odzyskaniu Ziemi Świętej, w którym pisał:

,,[Zakony rycerskie] posiadają [...] wielkie posiadłości po tej stronie Morza Śródziemnego, które od dawna już niedostatecznie wspomagały Ziemię Świętą. A ponieważ zakony te często — właśnie w wielkiej potrzebie — kłóciły się między sobą i z tej racji dawały powód do wielkiego zgorszenia i wystawiały się na szyderstwa, jest rzeczą właściwą i konieczną, jeśli sprawa Ziemi Świętej ma posunąć się naprzód, zjednoczyć je w ich administracji, stroju, pozycji i dobrach. [...] Ci ich członkowie, którzy żyją w Ziemi Świętej, powinni utrzymywać się z dóbr zakonnych znajdujących się tam i na Cyprze [...]. Tych zaś, którzy dotychczas nie potrafili przenieść się za Morze i żyć tam, trzeba zamknąć w klasztorach zakonu cystersów [...], by pokutowali za swe nadużycia”.

Kiedy tylko ujawniony zostanie uzyskany dzięki takiemu rozwiązaniu roczny dochód, to, jak pisał Dubois:

„ ... okaże się zła wiara templariuszy i szpitalników i stanie się jasne, jak aż do dzisiaj (dla zdobycia bogactwa) zdradzali Ziemię Świętą i grzeszyli przeciwko niej”.

W napisanym w rok później poostscriptum Dubois dodawał, że kiedy tylko dokona się zjednoczenia obu zakonów...

„... będzie rzeczą właściwą całkowite zniszczenie zakonu templariuszy, gdyż sprawiedliwość nakazuje unicestwić ich zupełnie”.

Dodajmy, że ze swej strony zakon templariuszy zachowywał całkowitą, choć zaskakującą, lojalność wobec króla Francji, kraju, z którego zresztą się wywodziła i z którego rekrutowała się znakomita większość jego członków. Tak np. wielki wizytator Hugo de Payraud opowiedział się po stronie króla Filipa w jego sporze z papieżem, któremu formalnie jego zakon podlegał. O bliskich osobistych powiązaniach przywódców templariuszy z domem Kapetyngów świadczy fakt, że wielki mistrz Jakub de Molay był ojcem chrzestnym syna króla Filipa — Ludwika.

Ale oczywiście, jak się pokazało, wszystkie te względy nie odgrywały żadnej roli. Król Filip Piękny był zdecydowany zniszczyć zakon. A jak się zdawało, los sprzyjał w realizacji tego zamiaru.

Jeszcze w 1303 r. niejaki Esquin de Floryan, templariusz usunięty z zakonu za morderstwo (był uprzednio komandorem Mont-Carmel), udał się do Paryża, do swego krajana (urodził się w Beziers, w Langwedocji) Nogareta. W więzieniu, w którym jako mordercę osadził go kanclerz, wyspowiadał się innemu współwięźniowi, jak to czynili wówczas pozbawieni prawa do spowiednika przestępcy. W ten sposób najpierw do kanclerza, a potem do króla, doszły pierwsze rewelacje o ,,potwornych” i ,,heretyckich” praktykach templariuszy... W wiele lat potem tenże Esquin tak pisał w liście do króla Aragonii Jakuba II:

,,Niech Wasza Królewwska Mość wie, że to ja jestem tym człowiekiem, który ukazał czyny templariuszy panu królowi Francji [...], który zbadał je i przekonał się, że są prawdziwe, przynajmniej w jego królestwie, tak że i papież w pełni przekonał się o tej sprawie...”

Kończąc swój list, pisany językiem półanalfabety, Esquin de Floryan odsłaniał motywy, które kierowały nim w ujawnieniu rzekomych czynów swych byłych współbraci:

,,Panie mój, pamiętasz zapewne, co obiecałeś [...], a mianowicie, że dasz mi 1 000 liwrów renty i 3 000 liwrów w gotówce, jeśli ich czyny zostaną ujawnione...”

Można więc zasadnie sądzić, że to właśnie rewelacjami de Floryana król Filip podzielił się z papieżem Klemensem V, ten zaś przekazał je wielkiemu mistrzowi, Jakubowi de Molay.

14 września 1307 r. w Maubuisson po burzliwej naradzie ze swymi współpracownikami, król Filip wydaje — skierowany do wszystkich bajliwów i seneszali Francji (jego prowincjonalnych namiestników) — tajny rozkaz nakazujący im przygotowanie aresztowania członków zakonu Świątyni w całym królestwie. Rozkaz ten otwierał retoryczny wstęp:

„Oto sprawa gorzka, sprawa godna pożałowania, sprawa naprawdę okropna, gdy się o niej myśli, straszna, gdy się o niej słyszy, zbrodnia szkaradna, przestępstwo wstrętne, czyn ohydny, hańba przerażająca, postępki zupełnie nieludzkie doszły do naszych uszu, wprawiając nas w wielkie osłupienie i wstrząsając gwałtowną odrazą...”

„Osoby godne wiary — ciągnął król — doniosły nam o przestępstwach, jakich się dopuszczają templariusze, którzy ...”

,, ... niby wilki w obcej skórze ...”

„ ... ponownie ukrzyżowali Chrystusa, ba, zadali Mu ...”

„ ... cierpienia większe niż te, których doznawał na Krzyżu ...”

„Ludzie ci, udając chrześcijan, w istocie — gdy przyjmowano ich do zakonu — wyrzekali się Chrystusa po trzykroć i po trzykroć opluwali Jego Krzyż. Potem, obnażeni, byli całowani przez przyjmującego ich zwierzchnika...”

„ ... w miejsce, gdzie kończy się kręgosłup, w pępek i wreszcie w usta, zgodnie z bluźnierczym rytem swego zakonu hańbiąc w ten sposób godność ludzką ...”

„Co więcej zaś, byli zobowiązani — bez prawa do odmowy ...”

„ ... oddawać się cieleśnie jeden drugiemu [...]”

„Wreszcie ...”

„ ... ci nieczyści porzucają źródło Wody Życia i nad jej chwałę przenoszą Złotego Cielca [...] oddając się kultowi bałwanów ...”

Król — jak sam powiada — nie mógł zrazu uwierzyć w prawdę tak potwornych oskarżeń, lecz nagromadzenie ich i argumenty, które je uzasadniały, przekonały go o ich słuszności. Wtedy też powiadomił o nich papieża, tudzież prałatów i baronów królestwa. Po naradzeniu się z nimi i wysłuchaniu żądania Wilhelma z Paryża, papieskiego inkwizytora we Francji ...

„ ... który wezwał pomocy naszego ramienia ...”

... król postanowił, by uwięzić wszystkich członków zakonu (znajdujących się we Francji) i zatrzymać ich do dyspozycji sądu kościelnego, a całą ich własność, zarówno ruchomą, jak nieruchomą, skonfiskować, zachowując pod opieką królewską.

Uzasadniając swą decyzję król Filip prezentował się jako ten ...

„... którego Bóg postawił na straży [...] wolności wiary Kościoła ...”

Doskonale zorganizowana akcja policyjna została przeprowadzona przez ludzi króla o świcie 13 października w piątek (ten ,,feralny” dzień został, być może wybrany z premedytacją), i powiodła się niemal bezbłędnie.

Powiadam ,,niemal”, ponieważ kilkunastu templariuszom — choć tylko jednemu dygnitarzowi zakonu (preceptorowi Francji, Gerardow de Villiers) — udało się uniknąć aresztowania.

Również — dodajmy nawiasem — urzędnikom królewskim nie udało się przechwycić właściwego ,,skarbu templariuszy”; prawdę mówiąc, mimo licznych poszukiwań, nikomu nie udało się go odnaleźć do dziś. (Ostatni trop — jeśli wierzyć dziennikarzowi Georardowi de Sede, autorowi książki pt. Templariusze są wśród nas — prowadził do ciągle jeszcze nie zbadanych podziemi zamku w Gisors, położonego na północny zachód od Paryża). Skarb ten — być może wraz z archiwum zakonu włącznie (bo w ręce króla wpadły tylko nieliczne dokumenty zakonne) — został zapewne wywieziony z paryskiego templum w nocy z 12 na 13 października 1307 r. i już to ukryty w podziemiach zamku w Gisors, już to przetransportowany do Anglii: możliwość taką pozwalają brać pod uwagę zeznania brata Jana z Chalons z czerwca 1308 r.

13 października aresztowano także wielkiego mistrza Jakuba de Molay — jeszcze poprzedniego dnia zajmował miejsce w kondukcie pogrzebowym idącym za trumną żony królewskiego brata Karola de Valois, Katarzyny — a wraz z nim trzech, znajdujących się we Francji, wysokich dygnitarzy zakonu: wielkiego wizytatora Hugona de Payraud, preceptora Akwitanii i Poiton Geoffreya de Gonneville i preceptora Normandii Geoffreya de Charnay. Mogłoby się wydawać, że fakt aresztowania był dla nich zaskoczeniem, jednakże wywiezienie i ukrycie w porę skarbu i archiwum zakonu świadczyłoby, że — wbrew pozorom — tak nie było.

Śledztwo zrazu znalazło się w rękach głównego inkwizytora Francji, spowiednika królewskiego, dominikanina Wilhelma Imberta z Paryża. Podstawy prawne jego działania opierały się na udzielonej przeorowi dominikanów paryskich w 1290 r. przez papieża Mikołaja IV władzy śledzenia spraw herezji we Francji.

Działania głównego inkwizytora były w pełni skoordynowane z poczynaniami króla: jeszcze we wrześniu pisał on do inkwizytorów Tuluzy i Carcassonne, domagając się ich współpracy w śledztwie przeciwko templariuszom.

Zeznania posypały się bardzo szybko. W większości wypadków badani nie byli to rycerze zaprawieni w bojach i trudach walk z niewiernymi, lecz zarządzający komandoriami spokojni bracia giermkowie — rolnicy, ekonomowie, pasterze i młynarze. Z reguły też byli to ludzie już niemłodzi: np. ze 115 templariuszy aresztowanych w Paryżu 69 było ludźmi przeszło czterdziestoletnimi. Rozkazy królewskie wyraźnie upoważniały urzędników przeprowadzających aresztowania do zastosowania wszelkich form nacisku wobec uwięzionych templariuszy: trzymano ich — pozbawionych wierzchniej odzieży — w nie opalanych i brudnych, pełnych robactwa i szczurów, podziemiach zamków, a później w więzieniach inkwizycji, karmiono niemal wyłącznie chlebem i wodą, pozbawiano snu, upokarzano fizycznie, poddawano ,,gehennie”, czyli torturom. Trudno więc się dziwić, że ludzie ci załamywali się bardzo szybko, niekiedy nawet już — jak preceptor Gentioux z diecezji Limoges, Pierre de Conders — na sam widok narzędzi tortur.

Najczęściej stosowanymi narzędziami ,,gehenny” inkwizycynej było ,,koło tortur” (kozioł) i tzw. strappado. Kozioł była to trójkątna konstrukcja, do której przywiązywano ofiarę, a sznury, którymi ją krępowano, przymocowywano do kołowrotu; obracający się kołowrót powodował rozerwanie stawów rąk i nóg. Człowiekowi poddawanemu torturze strappado związywano ręce na plecach liną zarzuconą na wysoką belkę. Następnie podciągano go do sufitu i gwałtownie opuszczano na wysokość kilku centymetrów nad podłogą. Niekiedy ponadto przyczepiano ciężary do nóg lub genitaliów ofiary, jak np. w przypadku 50-letniego rycerza Gerarda de Pasagio. Templariuszy torturowano także wkładając ich stopy do ognia; kapelana zakonu, Bernarda de Vaho z Albi, męczono w ten sposób przez kilka dni, tak że odpadły mu kości stóp u obu nóg.

Sukces tych metod był niemal całkowity. Spośród 138 templariuszy badanych w Paryżu, 134 przyznało się do zarzuconych win. (Wśród przesłuchiwanych byli zarówno 16- i 17-letni chłopcy, jak i 80-letni starzec).

W toku tortur lub w ich rezultacie zginęło wielu rycerzy świątyni — 36 w samym Paryżu.

18



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
4 Proces Templariuszy Cz 1
Proces Templariuszy Cz III
9 Proces Templariuszy Cz 6
Proces Templariuszy cz IV
Proces Templariuszy cz VI
Proces Templariuszy cz V
PROCES TEMPLARIUSZY CZ 5
7 Proces Templariuszy Cz 4
8 Proces Templariuszy Cz 5
Proces Templariuszy Cz I
Proces Templariuszy Cz II
PROCES TEMPLARIUSZY CZ 3
PROCES TEMPLARIUSZY CZ 1
6 Proces Templariuszy Cz 3
5 Proces Templariuszy Cz 2
PROCES TEMPLARIUSZY CZ 6
PROCES TEMPLARIUSZY CZ 4
PROCES TEMPLARIUSZY CZ 2

więcej podobnych podstron