Aleksander Fredro
Zemsta
Aleksander Fredro, Zemsta, BN I 32 oprac. Mieczysław Ingot, Kraków 1967:
Wstęp:
Życie i twórczość komediowa autora ,,Zemsty” w latach 1793-1833:
Kto napisał Zemstę? Aleksander Fredro. Co napisał Fredro? Zemstą i Śluby panieńskie. Od stu trzydziestu pięciu lat jest Fredro w świadomości wielu pokoleń przede wszystkim autorem tych dwu utworów. I one stanowią główny tytuł do jego sławy pisarskiej
Zemsta jest ciągle świeża i zawsze interesująca. Nie znać na niej w zupełności zębu stu lat. Jest ciągle młoda, rozkoszna i — rasowa. To bodajże najbardziej polska komedia Fredry— wtórował mu po latach Wiktor Brumer z warszawskiego ,,Kuriera Porannego”
Na miano pierwszego badacza Zemsty zasłużył niewątpliwie Stanisław Tarnowski, Zemstę uznał za komedię historyczną i za wyraz hołdu złożonego przez Fredrę wielkiej przeszłości szlacheckiej, uosobionej w ideale poetyckim i moralnym, jakim, jego zdaniem, była postać Cześnika
Tarnowski nie omieszkał również skonfrontować twórczości Fredry z dorobkiem innych współczesnych mu pisarzy, a także z jego poprzednikami na polu komediopisarstwa. Z porównań tych wysnuł wniosek, że Fredro stanowił sam dla siebie epoką literacką. Do odmiennych zgoła wniosków dochodził następny wybitny znawca twórczości naszego komediopisarza, Piotr Chmielowski. W pierwszym tomie Naszej literatury dramatycznej (1898) słusznie zaliczył on Fredrę do kontynuatorów polskiego oświecenia (tezę tę potwierdziły ostatnio badania Kazimierza Wyki), niesłusznie jednak uznał pisarza za naśladowcę Moliera w twórczości komediowej w ogóle, a Sarmatyzmu Franciszka Zabłockiego przy pisaniu Zemsty
Zwolennikiem pełnej oryginalności twórczej autora Zemsty okazał się natomiast Ignacy Chrzanowski, autor jedynej dotąd monografii pt. O komediach Aleksandra Fredry (1917)
Śladami Tarnowskiego w badaniach nad Zemstą podążał również w pewnej mierze kolejny wybitny znawca twórczości Fredry, Eugeniusz Kucharski. I on uważał Zemstę za komedię historyczną. A chociaż, w odróżnieniu od pierwszego badacza Zemsty, podkreślał obiektywizm Fredry w ukazywaniu postaci Cześnika i Rejenta — to jednak ostatecznie podnosił je do rangi narodowych i poetyckich ideałów, ba, twórców wielkości dawnej Rzeczypospolitej
Nie wszyscy jednak znawcy Fredry podzielali sądy Kucharskiego. Jednym z pierwszych, którzy sprzeciwili się uznawaniu wybitnego komediopisarza za romantyka, był Juliusz Kleiner. W rozprawie pt. „Śluby panieńskie" i „Zemsta" jako komedie anty romantyczne (1917), uzupełnionej po latach artykułami pt. Commedia dell'arte w „Zemście" a spór o datowanie akcji i W sprawie realizmu Fredrowskiego, wykazał niezbicie, że ta realistyczna komedia była m. in. parodią preromantycznej poetyki, pełną humoru drwiną z melodramatycznej nieraz przesady nowej literatury. Jednocześnie był Kleiner, obok Chrzanowskiego, drugim badaczem, który rozważał sprawę ewentualnego przesunięcia czasu akcji Zemsty na pierwsze lata XIX wieku, biorąc właśnie pod uwagę Fredrowską drwinę z romansu grozy, zawartą w dialogu między Papkinem a Klarą
Kleiner zakwestionował tezę Kucharskiego o romantyczno-idealizującym charakterze obrazu szlachty w Zemście, wysuwając na plan pierwszy argumenty literackie. W sposób o wiele ostrzejszy, nie wolny od złośliwości, wystąpił przeciwko tej tezie Tadeusz Boy-Żeleński, w oparciu o analizę ukazanych w tej komedii stosunków historyczno--społecznych. W szkicu Staropolski obyczaj (1934) starał się on udowodnić z dużym powodzeniem, iż ukazane przez Fredrę w Zemście życie szlacheckie dalekie było od ideału, a postacie czołowych bohaterów symbolizowały saską epokę upadku, a nie wielkości Rzeczypospolitej
Po drugiej wojnie światowej najciekawsze propozycje interpretacyjne i ustalenia naukowe tyczące Zemsty przyniosły prace Kazimierza Wyki i Stanisława Pigonia. Wyka, nawiązując do sądów Boya, podkreślał we Wstępie do Zemsty w wydaniu PIW (1953 i 1954), a także we Wstępie do Pism wszystkich Fredry (1955), te wartości Zemsty, które tkwiły w realnym przedstawieniu życia szlacheckiej prowincji na przełomie XVIII i XIX w. Wyka odczytywał Zemstę jako artystycznie wierny i w miarę obiektywny dokument obyczajów szlacheckich i jako trafne odzwierciedlenie stosunków społeczno-ekonomicznych, rządzących światem Cześników i Rejentów. Badacz wykazywał następnie, że akcja tak realistycznie zbudowanego utworu zmierzała w wielu momentach do dramatu. Pisarz jednak do dramatu nie dopuszczał i utrzymał ją w konwencji komediowej, umiejętnie rozładowując narastające konflikty
trzeba podkreślić, że po II wojnie światowej do badań nad Zemstą włączyli się czynnie ludzie teatru, wybitni aktorzy i reżyserzy. I tak np. poświęcone Zemście prace Jerzego Kreczmara, Bohdana Korzeniewskiego czy Stanisława Dąbrowskiego wniosły wiele ciekawych obserwacji i cennych propozycji interpretacyjnych
Pierwsze wydanie Zemsty ukazało się w r. 1838 we Lwowie, w V tomie Komedii Fredry i jako osobna nadbitka. Od tego czasu Zemsta ukazała się około 50 razy w formie osobnego wydania, nie licząc wydań zbiorowych, których było około 10. Z tego w naszym dwudziestoleciu pojawiło się około 25 wydań, tego tak bardzo, jak widzimy, poczytnego utworu. Poczytnego nie tylko u nas, ale i za granicą. Na obce języki była Zemsta przekładana siedem razy; w tym trzy razy na język czeski, dwa razy na francuski, dwa na rosyjski i raz na niemiecki
Przed paru laty w popularnym tygodniku «Przekrój» ukazał się cykl pt. Skrzydlate słowa literatury polskiej. Był to po prostu wybór wyrażeń i zwrotów literackich, które przeszły do frazeologii mowy potocznej, a których autorstwo udało się ustalić. Obok wielu innych cytatów, pochodzących przeważnie z dzieł pisarzy współczesnych, znalazło się tam również 12 powiedzeń Fredry. Zemsta była reprezentowana najliczniej, bo aż przez pięć cytatów. Oto one: „Nie brak świadków na tym świecie", „Nie wódź mnie na pokuszenie, Ojców moich wielki Boże", „A, bezbożny ty języku! I tyrkotny, i kłamliwy", „Kto by tam się i łakomił, Na waszmości nędzne życie", „Niech się dzieje wola Nieba, Z nią się zawsze zgadzać trzeba"
Autor ,,Zemsty” (urodził się ok. 20 czerwca 1793 roku w Surochowie pod Jarosławiem, w zaborze austriackim. Ojciec jego Jacek należał do bardzo bogatych i lojalnych obywateli ziemskich Galicji. Skrzętny i rzutki gospodarz pomnożył znacznie odziedziczony po rodzicach majątek, nabywając klucz rudecki, z późniejszą siedzibą naszego pisarza, wsią Beńkowa Wisznia. W r. 1822 uzyskał Jacek Fredro od władz austriackich tytuł hrabiego, który odtąd pozostał w jego rodzinie
Aleksander przyszedł na świat jako trzeci z kolei syn Jacka. Po nim urodziło się jeszcze trzech synów i trzy córki. Dwóch najstarszych chłopców, Maksymiliana i Seweryna, wysłał ojciec do Puław, aby tam, na dworze Czartoryskich, zdobywali ogładę towarzyską i nawiązywali korzystne znajomości. Młodsi, a wśród nich Aleksander, wychowywali się obyczajem szlacheckim w domu
Rodzina i dwór pana Jacka, mimo wyraźnego awansu społecznego, pozostała pod względem obyczajowym rodziną średnioszlachecką. Był wtedy młody Fredro wychowywany w poszanowaniu władzy ojcowskiej i klejnotu szlacheckiego. Z domu wyniósł przywiązanie do swojej klasy i przekonanie, że jest ona najbardziej wartościową warstwą narodu. Przekonanie to pozostanie w nim do końca życia
Do nauki przywiązywano w domu Fredrów o wiele mniejszą wagę. Czytać i pisać nauczył się Aleksander od niejakiego Trawińskiego. Następnie zaś, około roku 1807, dostał się pod opiekę guwernera Płachetki, którego zadaniem było nauczenie panicza muzyki, przyzwoitości, obyczajności, a przede wszystkim mówienia po francusku. Ze swoich obowiązków wywiązywał się Płachetka nie najlepiej
Wkrótce nastąpił jednak rok 1809, który przyniósł zasadniczą zmianę w życiu Fredry. W tym roku Galicja została wyzwolona spod panowania Austriaków przez wojska ks. Józefa Poniatowskiego. Aleksander zaciągnął się do armii, gdzie już odbywali służbę jego starsi bracia, i został przyjęty w stopniu podporucznika
Odtąd zaczęła się pięcioletnia służba wojskowa w armii napoleońskiej. Stale awansując, odbył Fredro wyprawę pod Moskwę. Wzięty następnie do niewoli uciekł z niej wkrótce i, wierny złożonej cesarzowi przysiędze, podążył na pola nowych bitew pod Dreznem, Lipskiem i Hanau, a następnie wraz z cofającymi się wojskami dotarł do Paryża. Z armii wystąpił dopiero po abdykacji Napoleona i w czerwcu 1814 roku powrócił do swoich rodzinnych stron, które znowu przybrały nazwę: Galicja.
Udział w wojnach prowadzonych przez Napoleona stał się dla naszego pisarza prawdziwą szkołą życia. Dała mu ona więcej niż uniwersytety. Nauczyła go bowiem rozumienia świata i historii
Epizod napoleoński okazał się w życiu naszego pisarza wydarzeniem istotnym jeszcze z jednego względu. Podczas pobytu w Paryżu zetknął się Fredro ze wspaniałym teatrem francuskim, który — podobnie jak później teatr lwowski — wywarł ogromny wpływ na jego twórczość komediową
Po powrocie z wojska spędzał Fredro czas na gospodarowaniu, przerywając od czasu do czasu swój „żywot człowieka poczciwego" wyprawami do Lwowa. Podczas jednej z takich wypraw zakochał się z wzajemnością w Zofii z Jabłonowskich Skarbkowej, żonie bogatego magnata hr. Stanisława Skarbka, od lat nie żyjącej z mężem. Po paru latach oczekiwania Skarbek udzielił zgody na rozwód. 8 XI 1828 roku Aleksander wziął ż Zofią ślub w Korczynie pod Krosnem. Osiągnąwszy upragnione szczęście domowe, zatopił się w nim całkowicie, tak że nie brał udziału w powstaniu listopadowym, uczestnicząc jedynie chwilowo w pracach Obywatelskiego Komitetu Pomocy dla Powstania
Wydarzenia z jego życia wywarły bowiem duży wpływ na rodzaj jego talentu i na charakter twórczości. Nie książka, bo niewiele ich czytał, nie szkoła, bo żadnej nie ukończył, lecz bezpośrednio historia czasów, w których wypadło mu żyć. zdecydowały o wyglądzie wielu zasadniczych elementów artyzmu Fredry Przeszedł zatem Fredro szkołę życia, a nie szkołę książki. Pisarzem stał się przypadkowo. I ten fakt zdecydował, że — w odróżnieniu od innych współczesnych mu kolegów po piórze — zachował on dystans wobec mód, stylów i konwencji literackich. Bohaterami, komedii Fredry byli jego czytelnicy i widzowie; kiedy wprowadzał na karty jakąś postać „pachnącą literaturą", była to postać z góry przeznaczona na wykpienie. Jako wielki pisarz nie mógł oczywiście Fredro tworzyć bez tradycji, ale jego tradycję stanowił bezpośrednio teatr, a nie tomy przeczytanych utworów
Biograficzna aliterackość, a tym samym wrażliwość na fakty codziennego życia i na zjawiska otaczającego świata, przy pogardzie dla wszystkich kanonów i reguł (poza regułami teatralnymi), innymi słowy: dla stylu literackiego, różniła go zasadniczo od pseudoklasyków. Pochodzenie społeczne i ugruntowane w domu, a nigdy nie zmienione przywiązanie do przekonań związanych z tym pochodzeniem, postawiły go jednocześnie daleko od szlacheckiego "rewolucjonizmu i ludowości romantyków. Problemów charakterystycznych dla wielkich dramatów Mickiewicza i Słowackiego na próżno będziemy szukać w komediach Fredry
Będzie tym komediom patronował światopogląd szlachcica-ziemianina, korygowany przez doświadczenia człowieka, którego napoleońska epoka społecznych i politycznych wzlotów oraz upadków nauczyła historycznego patrzenia na bieg spraw społecznych. I dlatego też w jego komediach będą stale dochodzić do głosu dwie sprzeczne z sobą tendencje. W ukazywanym przez siebie społeczeństwie szlacheckim będzie on stale dostrzegać czynniki harmonii i dysharmonii, siły organizujące i dezorganizujące. Opowiadając się po stronie staropolskiego obyczaju i szlacheckiej tradycji, nie ukryje pisarz jednocześnie licznych pęknięć starej budowli i sygnalizować będzie raz po raz nadchodzenie nowego porządku społeczno-ekonomicznego, który zagraża staremu światu. Dlatego też akcja jego komedii będzie we wszystkich prawie utworach oscylować na granicy tragedii Ale pisarz do tragedii nie dopuści. Wiara w siły harmonii okaże się w jego utworach zawsze silniejsza od stale czyhających sił nieporządku i zła
Trojakie było źródło zadziwiającego optymizmu naszego pisarza, który stale towarzyszył akcji jego komedii i doprowadzał ją do szczęśliwego końca wbrew wszelkim, jakże realnie ukazywanym i jakże groźnie wyglądającym, prze szkodom natury społecznej i obyczajowej. O optymizmie życiowym naszego pisarza zadecydowały w pierwszym rzędzie doświadczenia jego rodziny, która nawet wobec utraty niepodległości umiała się z powodzeniem urządzić w nowych warunkach politycznych i społecznych. Trudnego optymizmu uczyła dalej naszego pisarza historia jego życia, w którym mimo niebezpieczeństw i przeszkód udało mu się szczęśliwie powrócić z wojny i założyć rodzinę razem z ukochaną i przez siebie wybraną kobietą. I wreszcie optymizmu uczył go morał zawarty w oglądanych przez niego komediach
Były to bowiem komedie oświeceniowe. Teatr, na którym uczył się Fredro, był teatrem walczącym o zwycięstwo rozumnego świata ludzkiego rozsądku. Był to teatr Bohomolca, Trembeckiego, Zabłockiego i ich naśladowców oraz kontynuatorów: -Bogusławskiego, Dmuszewskiego, Jaszowskiego, Niemcewicza, Fryderyka Skarbka, oraz komediopisarzy francuskich, których pisarz oglądał w Paryżu. W oparciu o ich utwory wprowadzał Fredro do zacofanej Galicji oświecenie. Wprowadzał w zmienionych warunkach historycznych, ale przy niezmienionym poczuciu wiary w zwycięstwo poglądów tej formacji kulturalnej, ciągle jeszcze żywotnej i nowej dla jego rodzinnej ziemi
Fredro z reguły tytułował swoje komedie zgodnie z oświeceniową, antybarokową tradycją — jasno, konkretnie, a przede wszystkim krótko: Pan Geldhab, Mąż i żona, Nowy Don Kiszot, Odludki i poeta... Jedynie Śluby panieńskie (pierwsza redakcja w latach 1826—1827, ostateczna redakcja: 1832) otrzymały dłuższy, dwuczłonowy tytuł. Jak się okaże, będzie to ze strony autora zabieg celowy i świadomy
Pozornie w Ślubach panieńskich nie było materiału na komedię. Komedia — to przede wszystkim konflikt, a gdzież tam mogła być mowa o konflikcie? Radost, opiekun Gucia, i pani Dobrójska, matka uroczej Anieli, doszli już dawno do wniosku, że ich podopieczni powinni się pobrać. Sympatię pani Dobrojskiej pozyskał sobie również młody i bogaty Albin, który zamierzał poślubić jej drugą podopieczną, czupurną i rezolutną Klarę
w staropolskim obyczaju nie istniało prawo młodych do decydowania o swoim losie. Regułą powszechnie obowiązującą był układ zawarty między starszymi. Przypominamy: w Ślubach rządzi jeszcze nadal staropolski obyczaj. Ale jednocześnie wszyscy w Ślubach grają komedię miłości. I autor komedii pokazuje nagle, jak na drodze kawalera do ręki panny piętrzą się przeszkody, nie oczekiwane przez niego. Jak one wyglądają i z jakiej materii są zbudowane? Czy jest to materia wysnuta z uroczej fantazji poetyckiej Fredry, materia, której powiewny kształt ma za zadanie przytłumić głos małżeńskich kontraktów, z góry determinujących los młodych, czy też i tę materię wysnuł pisarz z wnikliwej obserwacji przemian obyczajowych opisywanej przez siebie epoki? Przeszkody na drodze Albina i Gustawa wyglądają na pozór niewinnie. Klara i Aniela przeczytały romans sentymentalny pt. Męża Kloryndy życie wiarołomne, obrazujący życie jednego z licznych w owym czasie ludzi typu hrabiego Wacława. Z lektury tej powieści wyciągnęły młode damy wniosek jednoznaczny: za mąż wychodzić nie warto. To swoje postanowienie przypieczętowały uroczystym ślubem złożonym sobie nawzajem. Ale ta niewinna na pozór przeszkoda zmobilizowała konkurentów i zmusiła ich do przyjęcia zasad gry literackiej narzuconej przez panny. Albin pojawił się jeszcze przed ślubami jako sentymentalny kochanek. Literackiej stylizacji poddał się również Gucio. Z tym, że nie było to poddanie się bierne, jak u jego towarzysza, lecz świadoma gra. Aby zdobyć serce opierającej się mu Anieli, Gucio przekształcił się w bohatera romansu. Według słów jego, skierowanych do Anieli, miał on być beznadziejnie zakochany w dziewczynie, która dziwnym trafem nosiła imię panny Dobrójskiej. Ale na ślub Gucia z tajemniczą imienniczką nie chciał się zgodzić „okrutny" Radost. Całą nadzieję położył tedy nasz sprytny fircyk w interwencji Anieli Dobrójskiej. Ona miała przebłagać matkę i stryja, skłonić ich do zerwania rodzinnych układów uciążliwych dla obojga młodych, po to, aby umożliwić Gustawowi pójście za głosem serca. W przeciwnym razie Gustaw zamierzał popełnić samobójstwo. Groźbą i prośbą, a nade wszystko wspaniałą grą, obudził Gustaw uczucie w sercu Anieli. Oświadczył się jej wtedy i pozyskał nie tylko rękę, lecz i miłość
Artystyczny i ideowy kształt komedii:
W większości komedii, napisanych przed rokiem 1833, działo się jednak tak, że o wyborze tematu decydowała oświeceniowa tradycja komediowa. Wyobraźnia twórcy Pana Geldhaba, Męża i żony czy nawet Nowego Don Kiszota pracowała na podobnych zasadach, na jakich rozwijał się warsztat Zabłockiego jako autora Fircyka w zalotach czy Trembeckiego jako tłumacza Syna marnotrawnego. Zaczyn literacki przyrządzał za Fredrę ktoś inny. Z tym oczywiście, że nie tyle francuska, co polska tradycja oświeceniowa była owym zaczynem, zarówno w zakresie doboru tematów, jak i sposobów ich przedstawienia. I dlatego głównie zyskał sobie Fredro ze strony badaczy XVIII w. miano „genialnego pogrobowca Oświecenia". Napisana w latach 1832—1833 nie powstała Zemsta jako jeszcze jedna mniej lub więcej doskonała wersja tematu znanego poprzednio w literaturze. Oświeceniowa tradycja komediowa będzie i w tym utworze stanowić czynnik istotny. Tej tradycji pozostanie pisarz wierny jeszcze przez szereg lat. Ale punktem wyjścia do napisania Zemsty stało się dla Fredry „historyczne podanie zwyczajów ojców naszych". Jaka była treść tego podania i w jakich okolicznościach Fredro na nie natrafił? W r. 1828 Fredro, jak wiemy, ożenił się z Zofią z Jabłonowskich Skarbkową. W posagu wziął za nią klucz korczyński z połową starego zamku w Odrzykoniu. Druga połowa należała do kogoś innego. Przeglądając papiery związane z historią świeżo otrzymanego majątku, natrafić musiał na akta procesowe właścicieli zamku odrzykońskiego w pierwszej połowie XVII wieku: Piotra z Dąbrownicy Firleja i Jana Skotnickiego. Pierwszy z nich, dumny i bogaty wojewoda ze znanego rodu, był właścicielem zamku dolnego. Drugi, znany pieniacz, zajmował tzw. zamek górny. Firleja raziło bardzo sąsiedztwo Skotnickiego, którego uważał za chudopachołka. Jak mógł, dokuczał tedy sąsiadowi. Skotnicki nie pozostawał mu dłużny. M. in. skierował on rynny na zabudowania Firleja. Z kolei Firlej zrewanżował się Skotnickiemu, napadł na robotników naprawiających mury wyższego zamku i przy okazji poniszczył rynny3. Wówczas Skotnicki, udając niewinnego, pozwał Firleja przed sąd za to, że [...] w czwartek przed Zwiastowaniem N. P. pospołu z pachołki i wspólniki swymi, dla dokonania zamyślonej zbrodni (!) pościąganymi, ręką zbrojną na zamek wyższy wtargnął i rzemieślniki tamże pracujące rozpędził, a canales alias rynny (puścił je był sam Skotnicki z rozmysłem złośliwym na dach pana Firlejowy) piłą przetrzeć i podrzezać ku największej zagładzie (!) budynków kazał, przez co iśćcowi szkodę na dziesięć tysięcy (!) zł. p. wyrządził". Skotnicki sprawę wygrał, ale zatargi trwały nadal. Dopiero w roku 1638 położył im kres ślub między wojewodzicem Piotrem Firlejem a kasztelanką Zofią Skotnicką. Przystępując do pisania Zemsty, postanowił pisarz wskrzesić historię tego sporu na kartach komedii. Opierając akcję Zemsty na podaniu historycznym, zdawał się wstępować wyraźnie na ścieżkę praktyki twórczej, którą już w tym czasie kroczyli romantycy. Mickiewicz, młody Słowacki i młody Krasiński, a także liczne grono pomniejszych pisarzy romantycznych tworzyli dzieła oparte o podania gminne i przekazy historyczne
historycy literatury dali się przez wiele lat zasugerować wizją feudalnego zamczyska, która patronowała genezie Zemsty, i postawili znak równości między Fredrą a pisarzami romantycznymi. W konsekwencji uznali Zemstę za komedię historyczną, której akcja toczyła się około roku 1772. W świetle najnowszych badań pogląd ten, głoszony m. in. również we Wstępie do wydania Zemsty w Bibliotece Narodowej przez Eugeniusza Kucharskiego, okazał się niesłuszny
W początkowych szkicowych wersjach Zemsty Firlej miał się ukazać widzom i czytelnikom w postaci Barona, przeplatającego w rozmowie polskie słowa wyrazami francuskimi, co — jak wiemy — zdarzało się typowym magnatom polskim dopiero od końca XVIII wieku. Przypadkowym sąsiadem Barona został dorobkiewicz Kiełbik, mocno uwspółcześniona postać dawnego pieniacza Skotnickiego. Przypadkowym, bo zamek nie dostał się w ich ręce naturalną drogą spadku, lecz obaj nabyli go niezbyt dawno, najprawdopodobniej w wyniku licytacji magnackiego majątku, jakich wiele było właśnie na przełomie XVIII i XIX wieku, kiedy upadło szereg wielkich fortun °. Obu adwersarzy przedstawił zatem pisarz w roli kollokatorów — dziedziców cząstek dawnych posiadłości magnackich, postaci bardzo charakterystycznych dla stosunków polskich w pierwszej połowie XIX w., uwiecznionych następnie w powieści Józefa Korzeniowskiego Kollokacja (1847). W trakcie dalszej pracy nad komedią Fredro przerabiał tekst w wielu kierunkach i przez pewien czas nosił się z zamiarem przeniesienia akcji na wiek XVII. Zamiar ten jednak porzucił i w ostatniej wersji związki z teraźniejszością zostały jeszcze silniej zaznaczone, szczególnie przez wprowadzenie na scenę pary kochanków o wyraźniej uwspółcześnionej indywidualności, niż to miało miejsce w wersjach poprzednich. Niezależnie od przytoczonych tutaj pośrednich dowodów, które potwierdziły fakt, iż w świadomości Fredry Zemsta była komedią o czasach jemu współczesnych, wypadnie przytoczyć dodatkowo jedyny7 dowód bezpośredni, jakoś dotychczas nie wysuwany przez badaczy. Pisząc swoje komedie zaopatrywał je Fredro na początku w spisy osób. Były one przeznaczone na scenę i taka informacja ułatwiała pracę dyrektorowi teatru, który mógł się od razu zorientować, czy dysponuje dostateczną obsadą dla odegrania sztuki. Na końcu takiego spisu umieszczał Fredro dodatkową informację, gdzie będzie się toczyć akcja. I tak akcja Pana Geldhaba miała scenę w Warszawie, Męża i żony — w mieście; Cudzoziemczyzna winna była mieć scenę na wsi, Śluby panieńskie miały również scenę na wsi w domu pani Dobrojskiej; podobnie Przyjaciele oraz Damy i huzary. Tak było zatem we wszystkich komediach, których akcja rozgrywała się niewątpliwie w czasach współczesnych pisarzowi
Zemsta była zatem komedią współczesną, akcja jej toczyła się w okresie, który swobodnie obejmowała pamięć pisarza. Ale był to w dziejach społeczeństwa polskiego okres szczególny. Na oczach autora Zemsty kończyła się rzeczpospolita szlachecka. A jednocześnie wyrastało pokolenie, które współtworzyło nową formację kulturalną. Pokazując początek XIX wieku, uchwycił Fredro, podobnie jak Mickiewicz w Panu Tadeuszu, tę szczególną w dziejach narodu chwilę, gdy w obrębie trzech pokoleń spotkały się trzy skrajnie różne formacje kulturalne: czasów saskich, epoki stanisławowskiej i preromantyczna. Był to okres przeobrażeń szybkich i gwałtownych, w którym nieuniknioność przemian historycznych i obyczajowych dała o sobie znać z siłą nigdy dotąd w takim stopniu nie ujawnianą. I dlatego też Zemsta będąc komedią współczesną, stała się pośrednio komedią historyczną
Dla przedstawienia swoich bohaterów wybrał Fredro, równie odległą jak autor Ostatniego Zajazdu na Litwie, mazowiecką prowincję, jedyne miejsce, w którym mogli oni obok siebie egzystować swobodnie i prawdopodobnie. Uzyskał przez to nadzwyczajne efekty estetyczne, stworzone właśnie dzięki owemu niezwykłemu, a przecież możliwemu współistnieniu. Tam, na bocznicy głównego nurtu historii, dożywały swoich dni muzealne okazy z epoki saskiej, rozpoczynali emerytalny wiek amanci stanisławowskiej Warszawy i wchodzili na arenę życia obyczajowego młodzi preromantyczni kochankowie
Prezentując widzowi i czytelnikowi Zemsty szereg postaci z historycznie różnych pokoleń, ludzi wywodzących się z rozmaitych warstw społeczno-kulturalnych tej samej klasy, mówiących językiem swojej warstwy i swojego pokolenia, wreszcie ludzi o złożonej, ba, nawet skomplikowanej psychologicznie budowie, przewyższał Fredro nieskończenie swoich oświeceniowych poprzedników na drodze tworzenia oryginalnej komedii polskiej. Ale jednocześnie, jako genialny kontynuator tradycji oświeceniowego teatru, nie zapomniał pisarz i w Zemście o bohaterach stworzonych przez swoich poprzedników, a przez to bliskich i zrozumiałych dla widza i czytelnika, ów nieustanny splot tradycji i nowatorstwa, charakterystyczny dla każdego wielkiego pisarza, dla Fredry zaś szczególnie istotny, uwidoczni się również w sposobie konstruowania postaci w naszej komedii
Cześnik Raptusiewicz. Sympatykom komedii Franciszka Bohomolca, szczególnie zaś Czarów i Małżeństwa z kalendarza, a mogło być ich sporo wśród pierwszych widzów i czytelników Zemsty, spotkanie z Cześnikiem Maciejem Raptusiewiczem musiało żywo przypomnieć zarówno cześnika piltyńskiego Drągajłę, jak i innego dziarskiego Sarmatę — pana Staruszkiewicza, dzielnie obracającego szablą--demeszką. Bohatera swojego wyposażył ponadto pisarz w charakter odzwierciedlony w nazwisku mówiącym — o jednoznacznej zresztą wymowie. Zdawał się uwypuklić w ten sposób cechę psychiczną co prawda — nie zaś moralno-obyczajową jak w oświeceniu — ale niemniej jak w tej epoce uniwersalną, ponadczasową i... stereotypową. Miał bowiem nasz Cześnik i pod tym względem protoplastę — w jednym z wcześniejszych tekstów Fredry. Obyczajowy obrazek z życia galicyjskiego ziemiaństwa pt. Nieszczęścia najszczęśliwszego męża (1830) przynosił bowiem epizodyczną postać „Pana Raptusiewicza", który „nie był łatwym do zniesienia jakiej bądź przeciwności" — co spowodowało, że błahy spór między nim a bohaterem utworu kończył się pojedynkiem. Ale potomek daleko odbiegał od swoich przodków. Stereotypowi nosiciele jedynej wady: sarmatyzmu, i jednej cechy psychicznej: gwałtowności, wypadali dziwnie blado na tle bogatej i barwnej figury Fredrowskiego zawadiaki. Indywidualne cechy bohatera zostały zdeterminowane społecznie i historycznie. Rządziła nim szlachecka buta i bujny temperament, który swobodnie rozkwitał w atmosferze bezkarności, jaką cieszył się on w szlacheckiej rzeczypospolitej. „Quo. opiekun i qua krewny" piastował staropolskim obyczajem nieograniczoną władzę nad losem swej bratanicy Klary. O względy sejmikowego rębajły zabiegało niegdyś wielu kandydatów na posłów, którzy demeszce powierzyli swój los, pozwalając naszemu Cześnikowi w całym powiecie karbować szlacheckie nosy. Ale nie myślał on tylko o prywacie. W swojej młodości spłacił dług ojczyźnie i walczył w jej obronie jako żołnierz konfederacji barskiej. Był tedy Cześnik postacią o bujnej i zawadiackiej przeszłości. działo się tak niemal z reguły, że Fredro, przedstawiając jakiś iście sarmacko-warcholski gest Cześnika, ani na chwilę nie pozwalał widzowi traktować jego poczynań z powagą, na jaką niejednokrotnie zasługiwały. Funkcję piorunochronu, po którym bezpiecznie spływał groźny efekt wielu oświadczeń i poczynań Cześnika, pełniło urocze słówko: „mocium panie", specjalnie przez pisarza ośmieszone w kapitalnej scenie pisania listu do Wacława, która bardzo wzbogaciła wizerunek postaci naszego bohatera
Rejent Milczek
Pobożność naszego starca jest tak wielka, że nie wybaczyłby on sobie, gdyby miał któregoś powszedniego dnia opuścić mszę; jest kolatorem wielu kościołów, godzinami leży krzyżem w kościele; prócz tego odmawia on kilkakrotnie w ciągu dnia różaniec; w dnie postne zawsze krasi potrawy olejem; mimo to jego okrucieństwo w stosunku do poddanych, surowość dla służby, jego interesowność jako sędziego w grodzie ściągnęły na niego niechęć wszystkich jego znajomych, aczkolwiek i oni nie mogą być od tej strony stawiani za wzór. Milczek był polskim palestrantem szlacheckim. Był ponadto dorobkiewiczem. Określone dyspozycje psychiczne i sytuacja społeczna kazały mu obrać inną niż Cześnik karierę życiową. Został palestrantem — pracownikiem aparatu sprawiedliwości. Zawodowa układność, znakomicie zharmonizowana z dyspozycjami psychicznymi tego obłudnego „milczka", nakazywała mu zawsze być „pokornym sługą" swoich rozmówców. Tę pokorę podkreślał przez ustawiczne powoływanie się na „wolę Nieba". Rejent był jednak człowiekiem obłudnym, bo pod jego „kornym licem" kryło się uczucie zgoła sprzeczne z pokorą. Była nim szlachecka zawziętość. (Szlachecka, bo trzymająca się granic specyficznie pojętego honoru. Rejent bowiem, wbrew swoim indywidualnym skłonnościom, poddawał się regułom rządzącym w obrębie warstwy, do której należał. Cześnika chciał pogrążyć za wszelką cenę i mimo wrodzonego skąpstwa gotów był nawet cały majątek sprzedać bądź też zastawić, aby ten cel osiągnąć. Honor szlachecki nie pozwalał mu bowiem na najmniejsze ustępstwo. I ten sam honor nakazał mu przyjąć wyzwanie Cześnika mimo świadomości, że w tej dziedzinie przeciwnik nad nim górował
Wacław i Klara:
Para kochanków występowała "w roli współbohaterów w każdej prawie ówczesnej komedii. Piszemy: w roli współbohaterów, bo w układzie utworów komediowych kochankowie nie odgrywali głównych ról, jakkolwiek rzecz cała działa się najczęściej w ich interesie. Bierność pary amantów, ich nikły udział w intrydze komediowej szczególnie silnie zaznaczały się w komedii oświeceniowej. Działo się tak dlatego, ponieważ komediopisarzom tej epoki chodziło z reguły o rzeczy ważniejsze niż postacie i miłość dwojga młodych. Motyw miłości spełniał rolę przysłowiowego cukierka osładzającego gorzką pigułkę morału, Działo się tak we wszystkich komediach, z pewnymi jednak wyjątkami. Myślimy tutaj na przykład o Trembeckim i Zabłockim. Pierwszy z nich w Synu marnotrawnym, drugi zaś w Fircyku w zalotach ukazali interesującą postać amanta nowego kroju, amanta-uwodziciela i stratega, z bogatym oraz skutecznie wykorzystywanym doświadczeniem. Takim amantem był Gucio ze Ślubów -panieńskich, takim amantem stał się pod piórem Fredry Wacław Milczek
Wacław Milczek
Pierwszą młodość spędził na nauce w Warszawie. Z jakim pożytkiem — nie wiadomo. Wiemy tylko tyle, że jako mężczyzna czasu nie marnował i w sposób uwodzicielski czarował swoją miłością Podstolinę. Nabyta w tym zakresie nauka nie poszła w las. Wacławowi wystarczyło parę spotkań z Klarą, by postawić pierwsze żądania. Potem stopniowo i ostrożnie zaczynał nasz bohater wysuwać wymagania coraz śmielsze, ufny w czarodziejską moc miłości, której smak już poznał. Znawca sztuki miłowania, był jednocześnie Wacław postacią wielce czynną na innym polu. Nie czekał on biernie na zrządzenie losu, lecz uzbrojony odwzajemnioną miłością, walczył o realizację swojego szczęścia, o to, aby ukochana została jego żoną. Wacław walczący o rękę ukochanej już po zdobyciu jej serca, Wacław, który usiłował wykraść ukochaną, a następnie nakłonić do zgody jej opiekuna i który przedostał się podstępem do domu Klary — zostawiał daleko w tyle swoich oświeceniowych poprzedników. Był on człowiekiem nowej formacji kulturalnej. Los własny i los ukochanej wziął w swoje ręce i zmierzał do celu wbrew rozsądkowi, w imię nadziei i miłości, gotów nawet na śmierć. I kiedy w scenie 3 aktu II usłyszymy manifest Wacława, który wzywa ukochaną do porzucenia „zwykłej drogi rozsądku" po to, aby ze wzrokiem utkwionym w niebo zmierzać śmiałym krokiem do celu, wierząc w zwycięstwo i tą wiarą łamiąc przeszkody, to będzie się nam zdawać, że zabrzmiały wiersze Mickiewiczowskiej Ody do młodości.
Godną partnerką Wacława stała się Klara. Przypominała ona żywo swoją śmiałą i rezolutną imienniczkę ze Ślubów panieńskich. Kochała Wacława całym sercem, ale jednocześnie zdawała sobie sprawę z istnienia granic, których nie wolno jej było jako kobiecie przekroczyć. Przy całej swojej niewinności, była ona w pełni świadoma konsekwencji, jakie mogły wyniknąć z sytuacji, w której kobieta zdana jest na łaskę i niełaskę mężczyzny — i nie pozwoliła się wykraść Wacławowi. Miłość jej nie zaślepiła i potrafiła przejrzeć taktykę swego ukochanego. Przecież to z jej ust poznaliśmy historię ich miłości. Parafrazując uroczo treść miłosnych zaklęć kochanka, udowodniła Wacławowi, że panuje całkowicie nad sytuacją, że o miłości myśli poważnie i że nie traktuje jej jak nieustającej sielanki pięknych słówek. Podpisując się z przekonaniem pod manifestem Wacława i podejmując się ryzyka, jakim był współudział w ukrywaniu kochanka, udowadniała Klara jednocześnie swą zdolność do czynnego współdziałania w budowie wspólnego szczęścia
Postolina:
Stwierdziliśmy już na początku, że Fredro, tworząc główne postacie Zemsty i prezentując je widzom, odwoływał się niejako do ich świadomości teatralnej i czytelniczej. Wskrzeszał bowiem bohaterów o ustalonej proweniencji scenicznej, dobrze znanych miłośnikom przedfredrowskiego teatru, którzy wiedzieli, że cześnik musiał być Raptusiewiczem, a rejent — obłudnym „milczkiem". Ale jednocześnie owe tradycyjne stereotypy sceniczne napełniały się pod piórem pisarza zupełnie nową treścią. I nasza Podstolina była to zatem typowa ,,[...] pociechy w Warszawie szukająca wdowa, Której się już zdarzyło trzech mężów pochować”. Na podstawie lektury oświeceniowych komedii można się było bowiem dokładniej zorientować, że prototypem „pięknej Hanny" była prawdopodobnie podstolina Zdawnialska z komedii Syn marnotrawny. Z ust tej bogatej i chętnej do amorów wdówki wyrwał się ów naiwno-uroczy okrzyk, który można było uznać za motto poczynań naszej bohaterki ,,Ach, męża trzeba mi koniecznie!”. Ale nasza Podstolina nie tylko lubiła się kochać, lecz także umiała rachować. Była bowiem nie tylko ładną, chociaż starzejącą się kobietą, której żal było w samotności marnować resztę swego życia. W jej postaci przedstawił Fredro człowieka, który walczył o swój byt:
,,Chciałam za mąż pójść czym prędzej, By nie zostać całkiem w nędzy” i — oświadczała nasza bohaterka przy końcu komedii i te jej słowa mówiły o epoce kontraktów małżeńskich więcej niż poruszające ten temat komedie oświeceniowe
Papkin:
Papkin Był on bowiem na tle dotychczas scharakteryzowanych bohaterów postacią o niezwykle bogatym rodowodzie literackim, sięgającym aż po czasy starożytne. U korzeni drzewa genealogicznego naszego bohatera stała figura Pyrgopolinicesa, głównej postaci komedii Plauta Żołnierz samochwał. Tuż za nim pierwsi widzowie Zemsty umieścili nazwisko Szekspirowskiego Falstafa. Nasi przodkowie patrzyli bowiem przez długi czas na Papkina oczyma Szekspira i wyobrażali go sobie „opasłym, barczystym i rumianym" 16. Miał dalej Papkin wśród swoich literackich antenatów komiczną postać Papagena z opery Mozarta Flet czarodziejski. Tak mniej więcej wyglądała zagraniczna linia jego rodowodu. Linię krajową reprezentował Burzywój z Sarmatyzmu Zabłockiego. Bardziej jeszcze widoczne były literackie koligacje postaci Papkina ze szczególnym rodzajem żołnierza-samochwała, z tak zwanym kapitanem, bohaterem włoskiej commedia dell'arte. Była to postać niezmiernie popularna w tych i szesnasto- i siedemnastowiecznych utworach i występowała ona w najróżniejszych odmianach. 'Postać Papkina stanowiła pod niektórymi względami" kontynuację jednego z owych kapitanów — mianowicie tytułowego bohatera utworu Franciszka Andreiniego pt. Bravure del Capitano Spavento (1607), który to utwór przetłumaczył w r. 1652 na język polski Krzysztof Piekarski, nadając tłumaczeniu tytuł Bohatyr Straszny. Noszący m. in. tytuł rotmistrza „bohatyr" był posiadaczem słynnego pałasza, którym, według własnych przechwałek, dokonywał cudów waleczności, zdobywając na całym świecie liczne miasta i fortece. „Waleczny" rycerz był jednocześnie człowiekiem tak odważnym, że ujeżdżał lwy i poskramiał dziki. Tak heroiczna postać cieszyła się wielkim powodzeniem wśród niewiast, czym ów „bohatyr", podobnie jak później Papkin, nie omieszkał się ustawicznie chwalić. Tej tak bardzo literackiej postaci kazał Fredro ponadto żyć w świecie fikcji. Na życie patrzył Papkin niemal tak jak Don Kiszot, przez okulary przeczytanych utworów. Była to literatura żywo przypominająca lekturę Karola. 1 Gdy opowiadał Cześnikowi o rzekomej przygodzie z księżną grecką i jej zazdrosnym mężem, księciem-tyranem, przedstawiał się nam jako czytelnik jakichś rycerskich opowieści miłosnych. W utworach podobnego typu gustował również Hrabia z Pana Tadeusza, który z równą Papkinowi skwapliwością rad był wcielać w życie ich treść. Bohaterem owych opowieści czynił się bowiem Papkin zawsze wtedy, gdy pragnął odegrać rolę wojownika lub amanta. Wśród licznych zalet, jakie sobie przypisywał, znalazło się również miejsce na talent poetycki. Obdarzając Papkina nazwiskiem mówiącym, pragnął Fredro przypomnieć czytelnikowi typową na przełomie XVIII i XIX w. figurę pieczeniarza zbierającego resztki z pańskiego stołu, amatora papki, czyli potrawy. Być może, pochodził on nawet z bogatej rodziny. Bądź co bądź, znał dworski obyczaj i nawet został uznany przez Cześnika za autorytet w tej dziedzinie18. Jako modny kawaler cieszył się bowiem sławą zausznika serc kobiecych, do których, w myśl reguł „sztuki miłowania", usiłował dotrzeć posługując się „poetycką" retoryką. Ale z czasem przehulał resztki swojej fortuny i — jak niejeden wówczas „syn marnotrawny" — żył z usług świadczonych powiatowym wielkościom oraz z gry w karty. Gdy bowiem popatrzymy na Papkina jak na modnego utracjusza, wtedy jasna stanie się geneza jego niezwykłego samochwalstwa, nawracającego do jakichś świetnych przeżyć i zasilanego obficie motywami z przeczytanych lektur. Samochwalstwo Papkina mogło być parawanem, pozwalającym temu społecznemu rozbitkowi i urodzonemu tchórzowi odnaleźć w literaturze sens życia, które przyniosło mu jedynie „zezowate szczęście". Było bowiem rzeczą charakterystyczną, że Papkin należał w komedii do tych nielicznych postaci, które zastanawiały się nad sensem życia. Nawet w takich momentach nie usiłował jednak pisarz uczynić Papkina postacią romantyczną, a kwestie bohatera w niczym nie przypominały filozoficzno--teoretycznej mądrości jakiegoś romantycznego Stańczyka./ W chwilach gdy do głosu dochodziła w tej postaci powaga, chciał Fredro po prostu uwydatnić krąg społecznie oraz historycznie określonych doświadczeń, które stanowiły przecież istotny składnik złożonej kreacji Papkina — krąg doświadczeń zdeklasowanego szlachcica
Pogląd, iż akcja Zemsty jest parodią fabularnych schematów powieści gotyckiej, wysunął Juliusz Kleiner (por. J. Kleiner, „Śluby panieńskie" i „Zemsta" jako komedie anty romantyczne [w:] O Krasickim i Fredrze, Wrocław 1956). Rozważania zawarte w pierwszej i częściowo w drugiej połowie niniejszego rozdziału oparte są na tezie Kleinera. Z tym, że zamiast terminu „powieść sensacyjna", używanego przez tego badacza dla określania utworów typu Zamku w Otranto, zostaje wprowadzony termin „powieść gotycka", bardziej — naszym zdaniem — zgodny z intencją Walpole'a, który w podtytule swojego utworu umieścił określenie: „A gothic story". Oprócz nazwy: powieść gotycka można się w nauce spotkać z synonimicznym określeniem: powieść grozy
pisarz zmieniał parokrotnie czas akcji, zanim zdecydował się ostatecznie na umiejscowienie jej we współczesności. Tylko miejsce akcji — stary zamek — pozostawało w trakcie tych przemian nie zmienione. Czym mógł kierować się pisarz w chwili, gdy postanowił pozostawić w komedii współczesnej ten niewątpliwie historyczny element? Od kiedy Horacy Walpole w utworze o gotyckim Zamku w Otranto (1764) połączył historię przygód rycerskich z pierwiastkami sentymentalnymi, tworząc podwaliny pod powieść gotycką, pełną awanturniczych przygód, tajemniczych wydarzeń oraz przypadków zbliżających chwilę rozstrzygnięcia losu prześladowanych kochanków — zamek lub klasztor stawał się współbohaterem akcji. Sprężyną nadającą ruch postaciom powieściowym była bowiem najczęściej albo tajemnica zamku, albo spór o zamek. Z reguły był to zamek bardzo stary, z lekka zrujnowany. Historia i ruiny dodawały zamkowi uroku tajemniczości i niesamowitości
Akcja powieści gotyckiej rozgrywała się w nieokreślonej ściśle „przeszłości", gdzieś między średniowieczem a XVII w. Dopiero jeden z czołowych twórców powieści historycznej epoki romantyzmu, Walter Scott (korzystający sporo z doświadczeń powieści gotyckiej), ukonkretnił w swoich utworach obraz ukazywanego fragmentu dziejów. Hołd rycerskiej tematyce zamków i ruin złożyli, obok powieściopisarzy polskich i obcych 21, poeci (głównie autorzy tzw. dum), a także dramatopisarze. W czasach współczesnych Fredrze dużą popularnością na deskach teatru lwowskiego cieszyły się takie utwory sceniczne, jak Tajemnica zamku Orsino, Noc okropna w zamku Paluzzi, Piekielna wieża czy Mieszkanie czartów na wysokim zamku. Ogromny sukces odniosła również, po wielekroć w tym teatrze grywana, opera Karola Kurpińskiego pt. Zamek na Czorsztynie czyli Bojomir i Wanda, opiewająca na tle tajemnic starego zamku dzieje miłości dwojga siedemnastowiecznych kochanków. Podobna tematyka nie była obca młodemu Fredrze jako autorowi takich dum, jak Hedwiga (1819), Wal/ca (1820), Alfred (1820-21) i Złamanie wiary (1821). Ale już jako autor Nowego Don Kiszota czy Odludków i poety odniósł się pisarz ironicznie do romantycznych wielbicieli zamkowych ruin
Zamek odrzykoński, miejsce akcji Zemsty, posiadał w swojej historii karty godne wskrzeszenia na łamach powieści z dziejów dawnej Rzeczypospolitej. Udowodnił to pisarz współczesny Fredrze, mianowicie Seweryn Goszczyński, który w powieści Król zamczyska ten właśnie zamek uczynił głównym bohaterem symboliczno-romantycznej akcji. Natomiast Fredro postąpił z dostępnym sobie materiałem historycznym zgoła inaczej niż Goszczyński, a zgodnie ze swą dotychczasową praktyką komediową. Fragment z rzeczywistych dziejów starego zamczyska posłużył mu za pretekst do nasycenia utworu elementami parodii. Parodia zaczęła się od chwili, gdy autor kazał swoim bohaterom, ludziom sobie współczesnym, zamieszkiwać stare zamczysko. Uzyskał przez to efekt dla komedii ważny, bo artystycznie płodny: a mianowicie komiczny kontrast. Kontrast pomiędzy „poetyckością" miejsca akcji a „prozaicznością" zamieszkujących to historyczne miejsce postaci. Ów kontrast pogłębił pisarz z chwilą, gdy rezygnując z figurującej w pierwotnej wersji utworu osoby Barona (osoby o niewątpliwie powieściowej proweniencji), uczynił współwłaścicielem zamku powiatowego Cześnika
W zamku toczyła się walka. Ale ponieważ chodziło o parodię, walka nie toczyła się o zamek, lecz o mur graniczny. Mur zaś, zgodnie z intencją parodysty, był na wpół zburzony, tworząc tym samym ironiczną w swej wymowie ilustrację tak ulubionych przez romantyków ruin.
Spór o zamek, klasyczny temat powieści gotyckiej, był na ogół odwiecznym sporem między dwoma rodami. Częstym narzędziem walki z wrogiem był obok miecza kielich z trucizną.
W Zemście spór o mur zamkowy rozegrał się między dwoma świeżo kreowanymi właścicielami. Toczył się niemniej zaciekle — ale za pomocą kijów, a w wyższej instancji z gwintówką i szablą. Cześnik i Rejent walczyli w rycerskim zamku takim sposobem, jakim bili się o miedzę bohaterowie Sarmatyzmu Zabłockiego czy Latarni Czarnoksięskiej Kraszewskiego. Spór o zamek — spór dwóch rodów — bywał przez pisarzy, autorów powieści gotyckich, komplikowany przez wprowadzenie do akcji motywów miłosnych. Skłóceni ze sobą bohaterowie powieści gotyckiej musieli się kochać w tej samej kobiecie lub też jeden z nich powinien był być koniecznie zakochany w córce drugiego. Fredro wprowadził oba motywy i na tle walki o mur pokazał zabiegi Cześnika oraz Rejenta o Podstolinę, a jednocześnie romans Wacława Milczka z Klarą Raptusiewiczówną. Szczyt parodii stanowiła scena końcowa. Nienawiść dwóch rodów, która w powieściach przeszkadzała miłości kochanków, prowadziła najczęściej do katastrofy. Stanowił ją wymuszony ślub. Cześnik, jak tradycyjny „tyran" z powieści gotyckiej, również zmusił swoją wychowanicę do małżeństwa, ale na złość przeciwnikowi nakazał małżeństwo... kochającej się parze. W efekcie Zemsta nasycała się elementami kapitalnej parodii schematów powieści gotyckiej, stając się, obok Nowego Don Kiszota, Od-ludków i poety, Ślubów panieńskich czy Pana Jowialskiego, kolejnym utworem, w którym żartobliwe obrachunki pisarza z konwencjami preromantyzmu i romantyzmu stanowiły jedno z najistotniejszych źródeł komizmu. Przeciętny widz czy czytelnik nie musiał się nawet orientować w szczegółach fabularnego schematu wyśmiewanego gatunku literackiego, gdyż Fredro wprowadził postać Papkina. Samochwalstwo leżące u podłoża poetyckiej niemalże fantazji Papkina sprawiało, że był on jedyną wśród bohaterów Zemsty postacią, która wypadki dziejące się w obrębie murów starego zamku odczytywała serio — w duchu konwencji panujących w rycerskiej powieści. Fakt, że do takiego właśnie odczytywania rozgrywających się wydarzeń przyczyniało się również niemało wrodzone bohaterowi tchórzostwo — rzucał na tę lekturę blask niezrównanego humoru. Komiczny bohater Zemsty od samego niemal początku objawił się w roli rycerskiego kochanka, bohatera miłosnej awantury z „księżną grecką" i trubadura pod drzwiami. Klary. Tradycje rycerskiej miłości nie były Papkinowi obce również z chwilą, gdy oświadczał się on o rękę starościanki. Zamierzona przez poetę dosłowność, z jaką Papkin zajął się rozważaniem warunków postawionych przez ukochaną, zabarwiła wysoce komiczną nutą ów romansowy obyczaj, tak gloryfikowany w omawianych powieściach. Śmiejąc się z bujnej fantazji komicznego bohatera, czytelnik skłonny był uwierzyć Fredrze, że chodziło naprawdę tylko o nieprawdopodobne schematy rycerskiej powieści, sztucznie wskrzeszane przez tchórzliwego Don Kiszota. I zapomniał jednocześnie, że feudalne stosunki, które w sposób patetyczny i wyolbrzymiony przedstawiała parodiowana literatura, nie były bynajmniej sprawą przebrzmiałą i śmieszną
Geniusz pisarza sprawił, że akcją Zemsty rządziły prawa parodii, a nie prawa prawdy. I jak już wspomnieliśmy, „tyran" Cześnik rozkazał dać Wacławowi ślub po to, aby połączyć go z ukochaną Klarą, a tym samym przypieczętować zwycięstwo zemsty sparodiowanej
Z ukazanej charakterystyki osób wynikało w sposób jednoznaczny, że Fredro budując komedię, wprowadzał nas w świat historycznie prawdopodobnych postaci. Omawiając akcję Zemsty stwierdziliśmy ponadto, że wielki pisarz i godny kontynuator tradycji oświeceniowych pokazał jednocześnie w obiektywny sposób zasady poruszania się owych postaci — pokazał elementy prawdy o staropolskim obyczaju. Ale tę prawdę pokazywał sympatyk tego obyczaju, człowiek, który dostrzegał wprawdzie wady swojej klasy, ale który nie zapominał, że to była jego klasa. I dlatego wady szlacheckie starał się pokazać w kontekście łagodzącym ostrość ich społecznej wymowy. Taki kontekst stworzył pisarz dzięki stałej obecności motywów i postaci z powieści gotyckiej. Bo staropolski obyczaj uzupełniony przebrzmiałą już konwencją rycerskiego romansu stawał się obyczajem śmiesznym i obyczajem dawnym, na który można było spojrzeć pogodnie
Język utworu:
Zemsta jest utworem opartym na szczególnego rodzaju kontrastach komicznych. Śmieszne są postacie zamaszystego rębajły i chytrego palestranta, szacownych kollokatorów z przełomu XVIII i XIX stulecia, których pisarz umieścił w zamczysku z XV wieku, każąc odgrywać przy 1 pomocy Papkina sceny z rycerskiego romansu. Ale źródłem komizmu w Zemście są nie tylko charaktery czy akcja. Bije ono pełnym blaskiem również poprzez wspaniały język i giętki wiersz Fredry. I swoją wyjątkową żywotność w świadomości narodowej każdego z nas zawdzięcza Zemsta głównie językowi
Język Fredry przemawia do nas dzisiaj żywo i zrozumiale. Historyk literatury wyjaśnia znaczenie poszczególnych słów, ale całość jest dla nas, jako czytelników, i bez komentarza jasna oraz wyrazista. Dzieje się tak m. in. dlatego, że system gramatyczny języka naszego pisarza jest systemem nowożytnym i nalot archaiczny nie sięga u niego dalej niż po czasy stanisławowskie. Rozpatrzmy po kolei charakterystyczne cechy struktury gramatycznej języka Zemsty, zaczynając od systemu ortograficznego, poprzez zjawiska fleksyjne, a kończąc na omówieniu pewnych osobliwości składniowych
Najbardziej charakterystyczną cechą ortografii Zemsty jest stałe niemal występowanie o w miejscu, gdzie dzisiaj piszemy ó (np. spróbuje zam. spróbuje). Często pojawia się u pisarza e (tzw. e pochylone), które w niektórych wypadkach miesza się z i lub y (rękoiści zam. rękojeści czy tyrkotny zam. terkotny)
Charakterystyczną cechą osobliwości składniowych w Zemście jest fakt, że pewna część czasowników ma dopełnienie w innym przypadku, niż to się ustaliło obecnie
W Zemście nie spotykamy się prawie z archaizmami i tylko sporadycznie jawi się jakieś słowo (czwałem, zyszczem, sztuka zam. stuka) użyte w formie wcześniejszej niż obowiązująca we współczesnej polszczyźnie kulturalnej czasów Fredry
Występują również regionalizmy. W komedii pojawiają się następujące formy, używane prawie wyłącznie na terenie Małopolski, i to w języku potocznym: jendyk zam. indyk; miesce zam. miejsce, świędzą zam. swędzą, parszchając zam. parskając, a czej zam. a nuż. Wprowadzenie regionalizmów, a także wyrazów znanych ówczesnej polszczyźnie kulturalnej, ale rzadko używanych, jak wschody zam. schody, zoczywszy zam. zobaczywszy, przedam zam. sprzedam, nadaje językowi charakterystyczny koloryt i wzbogaca go przez kontrast z pozostałymi wyrazami tworzonymi zgodnie z obowiązującymi normami. Nie wydaje się jednak, że jest to ze strony Fredry zabieg świadomy. Po prostu jego bohaterowie używają tego samego języka, którym mówi on sam. Ze śladami świadomej działalności słowotwórczej spotykamy się jednak w Zemście na innym polu, wtedy gdy na bazie potocznego języka pisarz tworzy takie nowotwory, jak skarbne serce, zgrozokrwawy zapał czy wgłąbsz sceny
Język Zemsty, bardzo ubogi w metafory czy porównania, jest maksymalnie zbliżony do toku mowy potocznej. Stąd mnóstwo w utworze wyrażeń oddających rytm języka potocznego, a jednocześnie stan emocjonalny rozmówcy. Mamy na myśli takie partykuły, jak: tfy, hę, fiu, ba, he, mru, mru
Powszechnie używanym środkiem artystycznym, służącym zbliżeniu języka Zemsty do kolorytu mowy codziennej są ponadto przysłowia, zwroty przysłowiowe bądź też parafrazy aluzyjne
Mamy w Zemście dwa przysłowia łacińskie {Beatus qui tenet i Nemo sapiens, nisi patiens), dwa powiedzonka przysłowiowe polsko-łacińskie, tzw. makaronizmy („Fugas chrustas", „Łapes capes") i ponad dwadzieścia przysłów polskich („Zamieniał stryjek Za siekierkę kijek", „Na wołowej pisał skórze", „Masz więc byka za jendyka" itd.), a także spotykamy się ze zwrotami urabianymi na wzór przysłów („Niech się dzieje wola Nieba, Z nią się zawsze zgadzać trzeba", „Walcz jak Achil, radź jak Kato", czy „Nie mieć męża mocno boli", oraz z dużą ilością rozmaitego typu zwrotów przysłowiowych („tchórzem podszyt", „konia z rzędem", „jak zły szeląg")
Przysłowia oraz zwroty przysłowiowe pełnią nie tylko rolę przekaźnika kolorytu mowy potocznej, lecz posiadają również określoną funkcję dramatyczną. Stanowią one bar--^dzo często pointę, zamykającą pewną sytuację komediową. Tak np. zwrot: „Niech się dzieje wola Nieba", którym posługuje się Rejent, pieczętuje nieodwołalność decyzji bohatera
Przedstawiciele różnych pokoleń i zawodów mówią różnym językiem. Kochankowie używają poetycznego stylu wczesnej poezji romantycznej i, jak wspomnieliśmy, w jednej z apostrof Wacława słychać echa Ody do młodości, w innej — porównania zbliżone do metaforyki poematu Bohdana Zaleskiego Rusałki. Cześnik mówi językiem przeplatanym obficie latynizmami i z rzadka makaronizmami. Używa często charakterystycznych porównań z języka myśliwskiego29. Latynizmami posługuje się także Rejent, z tym, że przy uroczystych okazjach używa sasko-sarmackiego języka podręczników retoryki jezuickiej
Konstruując język postaci, starał się jednak Fredro przede wszystkim, aby słowo uczynić instrumentem odsłaniającym stany psychiczne bohaterów w trakcie zmieniającej się akcji
Wiersz ,,Zemsty”:
Zemsta jest napisana ośmiozgłoskowcem trocheicznym. Jest to wiersz składający się z ośmiu sylab, ze średniówką po czwartej sylabie. Sylaby te są ponadto ułożone w szereg rytmiczny tak, że każdy wers składa się z 4 trochejów, czyli dwusylabowych zestrój ów rytmicznych, w których pierwsza sylaba jest akcentowana
Ośmiozgłoskowiec należał do najpopularniejszych, a zarazem najstarszych wersów w naszej literaturze. Panował już w poezji średniowiecznej i utrzymał swoją dominującą pozycję do pierwszej połowy XV wieku. W wiekach XVII i XVIII cofnął się z literatury oficjalnej, dominując w dalszym ciągu w literaturze mieszczańskiej. Swój renesans zaczął przeżywać na przełomie XVIII i XIX w.
Zemsta składa się z 2032 wierszy
Dalszym zabiegiem nadzwyczaj skutecznie wzbogacającym rytmikę komedii jest dbałość pisarza o różnicowanie tonacji wypowiadanych słów. Uwidacznia się ona najpierw poprzez wielkie bogactwo znaków przestankowych (przecinków, dwukropków, . średników, pauz, pytajników, wykrzykników i wielokropków)
Złożoną funkcję pełni również rym w Zemście. Około 80°/o rymów w komedii to rymy żeńskie niegramatyczne. Taki układ rymów sprzyja zbliżeniu rytmu wiersza do toku mowy potocznej
,,Zemsta” w teatrze i filmie:
Pierwsze wydanie Zemsty ukazało się w r. 1838, premiera teatralna odbyła się 17 lutego 1834 roku we Lwowie. Widzowie zobaczyli Zemstą o 4 lata wcześniej niż czytelnicy. Premiera lwowska stała się wydarzeniem teatralnym nie tylko ze względu na tekst, lecz także z uwagi na wspaniałe role Cześnika i Rejenta, grane przez dwóch wybitnych aktorów ówczesnych: Jana Nepomucena Nowakowskiego i Witalisa Dmochowskiego
Warto tylko wspomnieć, że Podstolinę doskonale odgrywały: Aniela Aszpergerowa, Mieczysława Ćwiklińska, Aleksandra Liide i Janina Radzyńska
Najbardziej interesującą powojenną inscenizację Zemsty stworzył Bohdan Korzeniewski
Wśród najnowszych inscenizacji Zemsty na wyróżnienie zasługuje przedstawienie we wrocławskim Teatrze Polskim, reżyserowane przez Jerzego Krasowskiego (1968 r.), w którym interesującą kreację Cześnika stworzył Witold Pyrkosz. Krasowski odmłodził bohaterów komedii (głównie Cześnika i Podstolinę), zatroszczył się o wierne i krytyczne przedstawienie staropolskiego obyczaju, a w scenie z Podstolina uwypuklił uwodzicielską przeszłość Wacława. Z zamiarem zbliżenia tekstu do młodzieżowej części widowni potraktował szereg scen w konwencji farsowej
Dowodem popularności Zemsty był fakt, że została ona w roku 1955 sfilmowana w kolorze i jako pierwsza teatralna komedia polska dostąpiła zaszczytu wejścia na ekrany. Film reżyserował Antoni Bohdziewicz przy współpracy Bohdana Korzeniewskiego. W poszczególnych rolach wystąpili: jako Cześnik — Kurnakowicz, jako Rejent — Woszczerowicz, jako Papkin — Tadeusz Kondrat. Klarą była Beata Tyszkiewicz, Wacławem — Ryszard Barycz, Pod-stoliną — Danuta Szaflarska i Dyndalskim — Edward Gertner
,,Zemsta” - streszczenie:
Akt I
Scena 1
Poranek, pokój w zamku Cześnika Raptusiewicza. Cześnik jeszcze w szlafmycy siedzi przy stole i przegląda jakieś papiery. Z tyłu, za stołem, stoi Dyndalski, marszałek zarządzający domem i służbą. Cześnik czytając dokumenty, jak się okazuje papiery majątkowe Podstoliny, zastanawia się, czy nie byłaby to dobra kandydatka na żonę.
“Dobrą żoną pewnie będzie - |
Dyndalski podaje Cześnikowi śniadanie, Raptusiewicz zaś zaczyna rozmyślać także o Klarze, z którą jako jej opiekun “miałby sukces pewny”. Wedle ówczesnego prawa takie małżeństwo byłoby dopuszczalne. Majętności Podstoliny są jednak bardziej kuszące i mimo sugestii Dyndalskiego, że to i wiek nie ten, i choroba nóg, i kurcze żołądka, i reumatyzm, które trapią Cześnika, ten uznaje, że to nikłe objawy starości i do ożenku jeszcze się nadaje.
Scena 2
Na scenie pojawia się Papkin i kłamie jak z nut, jakich to przeszkód doznał po drodze, jak to się pojedynkował, a naprawdę zgrał się w karty za Cześnikowe pieniądze. Pryncypał oczywiście nie wierzy żadnemu słowu swojego sługi, ale postanawia wykorzystać jego dar wymowy i tupet. Po dłuższym narzekaniu na uciążliwe sąsiedztwo Rejenta oznajmia Papkinowi, że nie ma ochoty rozmawiać z naprzykrzającym się mu sąsiadem i do tych rozmów wyznacza Papkina jako posła w swojej sprawie. Wyłuszcza także sprawę ożenku z Podstoliną, mianując Papkina swym swatem.
Scena 3
Monolog Papkina, któremu otwierają się widoki na Klarę. Chce przy okazji swatania Podstoliny z Cześnikiem wziąć śliczną dziewczynę za żonę. Potem śpiewa przy gitarze.
Scena 4
Papkin doczekał się Podstoliny i oznajmia jej, że wychodzi ona za mąż. Trzykrotna wdówka domyśliła się, że chodzi o Cześnika. Papkin pyta się, jaka byłaby jej odpowiedź, gdyby okazało się, że to właśnie Cześnik stara się o jej rękę. Podstolina udziela dwuznacznej odpowiedzi i wychodzi.
Scena 5
Cześnik wpada do pokoju, bardzo zdenerwowany z powodu widoku mularzy (murarzy) naprawiających mur rozgraniczający oba skrzydła zamku. Wysyła Papkina na czele odsieczy naprawianemu murowi. Papkin wolałby załagodzić awanturę wygłoszeniem pokojowej ody, swego naturalnie autorstwa, ale nie ma wyjścia: musi ruszyć i zgodnie z wolą Cześnika przepędzić mularzy.
Scena 6
Zmienia się sceneria, akcja dramatu przenosi się do ogrodu, gdzie znajduje się fragment nieszczęsnego muru, naprawianego przez mularzy. W głębi znajdują się okna mieszkań Cześnika i Rejenta. Na scenie pojawiają się Klara, potem Wacław, który wyłomem w murze wychodził zawsze na spotkania z ukochaną.
Wacław wyznaje swe uczucia Klarze, aż dziewczyna musi go w tym hamować. Młodzieniec zdaje sobie sprawę, że pozwolenia ani swojego ojca, ani stryja Klary na małżeństwo nie uzyska. Proponuje ucieczkę, na co panna nie wyraża zgody w obawie przed potępieniem i niesławą w oczach ludzi. Dalszą rozmowę kochanków przerywają odgłosy kroków zbliżających się ludzi.
Scena 7
Nadchodzi Papkin z dworzaninem Śmigalskim i służbą uzbrojoną w tęgie kije, scenę obserwują ze swoich okien Cześnik i Rejent. Papkin perswazją próbuje zmusić majstra z mularzami do ustąpienia, a kiedy kwiecista przemowa nie skutkuje, poleca Śmigalskiemu zaatakować robotników, a sam wycofuje się za róg domu. Śmigalski rusza ku mularzom, widząc to Rejent protestuje, Cześnik zachęca sługi do ataku, argumentując, że mur graniczny powinien zostać taki, jaki został kupiony. Murarze wycofują się i bójka toczy się za murem. Rejent zagrzewa majstra do obrony, Cześnik zaś grozi strzeleniem z dubeltówki w okno sąsiada, mówiąc:
“Hej! Gerwazy! Daj gwintówkę, niechaj strzelę w tę makówkę!” |
Rejent widząc, że nie są to czcze pogróżki woli zamknąć okno. Po skończonej awanturze na pusty już plac boju wkracza Papkin odgrażając się nieobecnym wrogom i obiecuje nazajutrz spalić i zburzyć cały zamek.
Scena 8
Groźby Papkina słyszy Wacław i udając przestraszonego prosi, by Papkin wziął go w niewolę, to przynajmniej życie ocali. Wacław przedstawia się jako komisarz, czyli zarządca dóbr Rejenta. Papkin widzi w tym szczęśliwe zrządzenie losu i ma nadzieję, że Cześnik odwdzięczy mu się oddaniem Klary za żonę, skoro tylko przyprowadzi do niego takiego jeńca. Papkin odchodzi z Wacławem.
Akt II
Scena 1
Pokój Cześnika, ten sam, co na początku aktu I. Cześnik przypatruje się spoza stołu wchodzącym - Papkinowi i Wacławowi. Dzielny sługa jak zwykle rozpoczyna chwalić się swym męstwem w boju z mularzami, nie zwracając uwagi na złośliwe docinki chlebodawcy, który widział doskonale, że Papkin całą bitwę stał z tyłu i o bohaterstwie swojego sługi od dawna ma własne zdanie. Ten zaś rzuca na szalę najpoważniejszy atut - uprowadzenie jeńca z pola bitwy. Cześnikowi jednak ani w głowie zatrzymywanie domniemanego komisarza Rejenta. Każe mu wracać i powiadomić swego pana, że w razie jeszcze jednej zaczepki “wytnie kozła pod obłokiem”. Wacław jednak odejść nie chce i nieśmiało namawia Cześnika do zgody, na co słyszy:
“Ja - z nim w zgodzie? Mocium panie, wprzódy słońce w miejscu stanie, wprzódy w morzu wyschnie woda, nim tu u nas będzie zgoda”. |
I rozeźlony wspomnieniem o jakiejkolwiek zgodzie z Rejentem, wychodzi.
Scena 2
Wacław zostaje z Papkinem, tłumacząc mu, że mimo decyzji Cześnika w niewoli i tak zostanie. Papkin przypomina sobie, jak to brał tysiące jeńców i rozlewał rzeki krwi, ale w tym przypadku gotów jest zadowolić się małym okupem. Upór “jeńca” jest jednak stanowczy, więc Papkin bojąc się gniewu Cześnika postanawia wypuścić Wacława za darmo. Wacław jednak upiera się przy zostaniu. Dopiero brzęk złota w sakiewce Wacława tłumi obawy Papkina. Wacław pokazując sakiewkę mówi “Będzie twoim…” i dopowiada: “ale darmo nikt nie daje” - oczekuje, że w zamian Papkin pozwoli mu zostać u Cześnika. “Komisarz” Rejenta przyznaje się na dodatek do miłości do Klary, co zupełnie wytrąca Papkina z równowagi i niszczy jego dobre samopoczucie, szczególnie, że Wacław zapowiada, że w razie zdrady poczęstuje go kulką z wiatrówki. Wcześniej ujawnia, że naprawdę jest synem Rejenta i żąda, by Papkin sprawił, aby przyjęto go do służby u Cześnika. Zrezygnowany bohater utarczki z mularzami martwi się ujawnionym przed chwilą rywalem i jego groźbami. Pociesza go tylko dobrze wypchana sakiewka.
Scena 3
Klara, która słyszała całą rozmowę, zgadza się na pozostanie Wacława w zamku Cześnika, uważając nawet, że może da się stryja jakoś obłaskawić, gdyż przed chwilą wraz z Podstoliną oświadczyli sobie miłość. Klara radzi Wacławowi zjednanie sobie Podstoliny czułymi słowy i wychodzi, aby zaprosić wdówkę do kochanka.
Scena 4
Wacław rozmyśla nad charakterem Klary, która raz “mdleje z trwogi”, a potem jest “wzorem męstwa”, skłania go to do ogólniejszych refleksji na temat zmienności kobiet.
Scena 5
Wchodzi Podstolina i poznaje Wacława. Ten zmieszany, nie bardzo wie, jak prowadzić rozmowę. Wacław bowiem studiując w stolicy przybrał sobie tytuł księcia litewskiego, Radosława, aby łatwiej szukać rozrywek w wykwintnym towarzystwie. Tam poznał Podstolinę. Teraz musi przyznać, że był to wygłup, pustota, płochość, ale nie to byłoby najgorsze: między nim a Podstoliną doszło w stolicy do romansu, który rześka wdowa ma w pamięci i chce go odnowić.
Scena 6
Ponownie pojawia się Klara, przekonana, że Podstolina postanowiła pomóc jej i Wacławowi.
Scena 7
Miejsce Podstoliny i Wacława zajmuje Papkin, który nie traci nadziei na pomyślną mimo wszystko odpowiedź Klary na swoje zaloty. Pompatycznym stylem przedstawia uczucia jakimi darzy panienkę, co na niej specjalnego wrażenia nie robi, a nawet skłania do ironizowania z amanta. Klara przypomina, że w dawnych czasach, zanim rycerz oświadczył się damie, dokonywał wielkich czynów na turniejach i w boju. Papkin naturalnie takich czynów we własnym wykonaniu nie może zliczyć. Szkoda, że milczy jego szabla - Artemiza, bo mogłaby o nich zaświadczyć. Papkin oświadcza Klarze, że jest ona celem jego pragnień. Klara niby zezwala na owe dążenia Papkina, ale żąda próby posłuszeństwa, wytrwałości i śmiałości. Nie są to łatwe - szczególnie dla Papkina - warunki: milczeć przez sześć miesięcy, żyć o chlebie i wodzie rok i sześć dni i na dobitkę schwytać krokodyla.
Scena 8
Scenę tę rozpoczyna rozpaczliwy okrzyk Papkina “Krrrokodyla!” Nie może on pojąć zachcianek panien. Post i milczenie to pół biedy, ale schwytanie potwora jest już ponad jego siły. Te rozważania przerywa wejście Wacława, który rzucając Papkinowi sakiewkę przypomina o milczeniu.
Scena 9
W scenie tej pojawia się Cześnik, obwieszczający Papkinowi, że dziś są zaręczyny, gdyż Podstolina dała słowo. Papkin ów sukces przypisuje sobie. Cześnik strofując swata za samochwalstwo sam się chlubi, jak zgrabnie doszedł do celu. Papkin musi jakoś załatwić przyjęcie Wacława na służbę, lecz Cześnik nie chce o tym słyszeć, chyba żeby go Rejent chciał koniecznie odzyskać, wtedy bowiem zatrzyma go przy sobie z przekory. Poza Raptusiewicz oświadcza, że nie będzie
“z ziemi zbierał, co Milczkowi z nosa spadnie”. |
Cześnik ma zresztą ważniejszą sprawę do załatwienia - wyzwanie Rejenta na szable, u trzech kopców w Czarnym Lesie około czwartej po południu. Papkin czując co się święci namawia Raptusiewicza, by wyzwał Rejenta pisemnie, ale Cześnik woli wysłać posłańca. Schlebia więc Papkinowi chwaląc jego tęgą głowę i wymowę. Papkin obawiając się jakiejś hańby lub nawet otrucia broni się przed przyjęciem poselskiej funkcji, lecz Cześnik go uspokaja, że gdyby coś mu się miało stać, to wychłosta Rejenta. Papkin niezbyt tym zapewnieniem uspokojony, ale za to zachęcony obietnicą, że “w kieszonkę grubo wpadnie”, wyrusza na drugą stronę zamku.
Akt III
Scena 1
Akcja przenosi się do części zamku należącej do Rejenta. Milczek siedzi przy stoliku w swoim pokoju i pisze skargę na sąsiada za pobicie mularzy. Dwóch z nich stoi przy drzwiach; nie są za bardzo przekonani o doznanej krzywdzie. Rejent wręcz wymusza oskarżenie, mówiąc, że mularzy bito i że zostali zranieni. Oni jednak zaprzeczają i twierdzą, że były to jedynie “szturchnięcia” i że zostały po nich tylko małe zadrapania. Nie zrażony tym Rejent pisze, że mularze zostali okaleczeni i przez to pozbawienie chleba z matką, żoną i czworgiem dzieci. Fakt, że jeden mularz nie ma dzieci, a drugi żony, wcale Milczkowi nie przeszkadza. W końcu mogą jeszcze mieć, są młodzi… Domaga się jeszcze poświadczenia, że Cześnik nastawał na jego życie i strzelał, a przynajmniej “wołał strzelby”. Mularz odpowiada, że wołał, ale chciał strzelać do makówki. Potem każe podpisać mało rozgarniętym fachowcom od naprawiania muru krzyżykiem skargę, ale płacić za robotę nie chce, twierdząc, że Cześnik za wszystko zapłaci. Nieśmiałe protesty mularzy zbywa krótko:
“Idźże z Bogiem, bo się poznasz z moim progiem” |
W końcu siłą wypycha ich z pokoju.. Życzy im na drogę zdrowia i zaczyna realizować plan zemsty na Cześniku.
Scena 2
Do domu przychodzi Wacław, którego ojciec niecierpliwie oczekiwał. Zaczyna mu tłumaczyć, że wszystko co robi jest dla jego dobra i jego szczęśliwej doli, że jest on jedyną jego nadzieją, ale wrogowie czuwają i chcą poróżnić ojca z synem. Wie, że serce Wacława skłania się ku Klarze, ale nie jest to po jego myśli. Na wieść, że Wacław próbował namówić Cześnika do zgody obłudnie mówi, że jako człowiek bogobojny o niczym innym nie marzy, ale na małżeństwo się nie zgadza.
“Być nie może żadną miarą; Cześnik burda - ja spokojny” |
Na argument Wacława, że Klara nie jest winna szaleństw stryja, odpowiada:
“Czy tam winna, czy nie winna, innej waści trzeba żony, i serdeńko - będzie inna”. |
Rejent poświęcał więc szczęście syna dla zemsty, a w czasach, gdy władza rodzicielska była ogromna, oznaczało to niemal wyrok. Milczek słyszał widocznie co nieco o amorach Wacława z Podstoliną, więc w odpowiednim momencie mu o nich przypomina. Rejent nie wierzy, że przebywająca u Cześnika Podstolina zaręczyła się z Raptusiewiczem, ale i na taką wiadomość ma odpowiedź:
“Zapytałem ją w tej mierze; a jeżeli Bóg pozwoli, przyjmie rękę mego syna”. |
Wacław nie zgadza się na ślub z Podstoliną, ale ojciec nic sobie z tego nie robi. Zabezpieczył się dodatkowo intercyzą, zakładającą, że strona, która ją zerwie, zapłaci sto tysięcy. Ani Wacław, ani Podstolina taką sumą nie dysponują, rzecz wydaje się więc postanowiona. Wacław straszy, że Cześnik gotów jest spalić ich w złości, ale ojca to nie przeraża:
“Ha! To Cześnik wisieć będzie. Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”. |
Tym ulubionym swoim powiedzeniem zamyka sprwę, nieczuły na rozpacz i prośby syna.
Scena 3
Rejent zostaje sam, zaczyna się zastanawiać, co skłonił Podstolinę do zaręczenia się z Cześnikiem. Postanawia wziąć sprawę w swoje ręce, wydać Wacława za Podstolinę i wystrychnąć przy tym Cześnika na dudka.
Scena 4
Przed obliczem Rejenta stawia się Papkin. Wchodzi ostrożnie, nieśmiało, spodziewając się widocznie jakiejś nieprzyjemności. Wita Rejenta uniżenie, ale kiedy ten równie uniżenie odpowiada, zwąc się przy tym sługą, Papkin zmienia styl i przedstawia się dumnie:
“Jestem Papkin, lew Północy, rotmistrz sławny i kawaler”. |
Zdobył gdzieś wstęgi orderowe, prezentuje je gospodarzowi, chwali się swoimi domniemanymi wyczynami i żąda wina. Rejent niezadowolony z pyszałka mruczy na stronie, że ten tylko mądry, kto cierpliwy. Podaje więc Papkinowi lampkę wina, które wysłannikowi Cześnika wyraźnie nie smakuje. Cienkusz, napój najpodlejszego gatunku, lura - tak ocenia podany trunek. Ale to tylko pozory, gdyż chętnie nalewa sobie następną lampkę, nie przestając jednak narzekać na wino. Na grzeczne pytanie gospodarza, co go właściwie sprowadza, Papkin odpowiada nie licząc się już zupełnie ze słowami, przekonany, ze olśnił Rejenta swą sławą i dostatkiem:
“Więc staję tu, wiedz, niecnoto, z strony jaśnie wielmożnego Cześnika Raptusiewicza co go ranku dzisiejszego twych sługalców sprośna dzicza, godna jednak pryncypała, w jego zamku napaść miała”. |
Dopiero na słodką uwagę Rejenta, że każe go oknem wyrzucić, Papkin opamiętuje się, a gdy Milczek każe czterem służącym zaczekać za drzwiami, ci zaś spowodują, że natręt “jak piórko stąd wyjedzie” tłumaczy, że jest zanadto żywy i przeprasza za swoje zachowanie. Jąkając się wyłuszcza cel swojego przybycia, którym jest wyzwanie Rejenta przez Cześnika na szable. Milczek dziwi się temu ze względu na planowane na jutro wesele Cześnika. Papkin wyjaśnia, że jedno drugiemu nie przeszkadza oraz zachwyca się zakochaniem oraz wiernością Podstoliny. Rejent ma wszakże o tej wierności odmienne zdanie i chcąc udowodnić to wysłannikowi Cześnika, wzywa Podstolinę.
Scena 5
Podstolina bez wstępów i ogródek oznajmia, że rezygnuje z małżeństwa z Cześnikiem na korzyść Wacława. Rejenta wprawia to w zachwyt, Papkina przeciwnie. Podstolina czyniąc wyrzuty Papkinowi każe mu iść precz, Rejent jednak wstrzymuje posła, chcąc odpowiedzieć na piśmie na wyzwanie przez Cześnika na pojedynek. Poleca Podstolinie przekazanie Papkinowi ustnej wiadomości dla Raptusiewicza, a sam wychodzi z pokoju, aby napisać do niego list.
Scena 6
Papkin zostaje sam z Podstoliną. Ze strachu przed Cześnikiem próbuje ją namówić do zmiany decyzji, ona jednak jest nieugięta.
Scena 7
Wraca Rejent z gotowym listem dla Cześnika. Papkin pamiętając o czterech pachołkach za drzwiami nie bardzo ma ochotę sam wyjść, ale w końcu to czyni. Miał trochę racji - po jego wyjściu słychać łoskot, jakby ktoś zleciał ze schodów.
Akt IV
Scena 1
Akcja dramatu powraca do Cześnikowej strony zamku. Cześnik ogląda karabelę. Dyndalski trzyma dwie inne, asystuje mu kucharz Perełka. Omawiają przygotowywania do weselnej uczty. Umawiają się, że stół ozdobią litery M. H. - Maciej, Hanna - imiona nowożeńców oraz napis Vivat. Załatwiwszy sprawy stołu Cześnik zastanawia się, czemuż to Papkin tak długo nie wraca i stwierdza, że Rejent “siedzi jak lis w jamie”. Dynalski pragnąc przypodobać się panu tłumaczy, że Rejent się go przestraszył. Cześnik przypomina, jakich przewag jego szabla była świadkiem za czasów
konfederacji barskiej - i pod Słonimem, i Podhajcami, i Berdyczowem, i w innych miejscach.
Scena 2
Wraca Papkin, nieco poobijany, ale swym zwyczajem opowiada jak to natarł uszu Rejentowi, a że przeciwnik to podstępny, omal nie był zmuszony wyciągać z pochwy Artemizy. Cześnik gani Papkina za kłamstwa i rad by wiedzieć, z czym naprawdę poseł wraca. Słysząc, że sługa częstowany był winem sugeruje, iż pewnie zatrutym. Wprawia to Papkina w panikę: już go coś pali wewnątrz… Dobywa Rejentowy list, z którego Raptusiewicz dowiaduje się o zdradzie Podstoliny. W ogromnej złości postanawia zemścić się na Rejencie.
Scena 3
Zrozpaczony Papkin maca się po brzuchu w obawie przed zatruciem. Dyndalski pociesza go, ale radzi na wszelki wypadek posłać po księdza.
Scena 4
Papkin rzuca się na krzesło w przeczuciu nadchodzącej śmierci i biadoli nad rychłym końcem swojego życia. Te wszystkie biadolenia i obawy są oczywiście znacznie przesadzone. Papkin płacząc spisuje swój testament.
Scena 5
Cześnik wpada na nowy koncept, ale musi dopaść Wacława. Papkin niczym się już nie interesuje, pisząc testament.
Raptusiewicz postanawia zwabić Wacława do siebie przy pomocy sfingowanego listu od Klary do ukochanego. Pisać pod dyktando ma Dyndalski. Jest to jedna z najzabawniejszych scen komedii. Cześnik używa bez przerwy swojego ulubionego przerywnika “mocium panie”, zaś Dyndalski każde słowo wiernie zapisuje, krasząc przy tym papier kleksami. Mniemany list Klary zaczyna się tak:
“Proszę bardzo, mocium panie, mocium panie na wezwanie mocium panie wziąć w sposobie mocium…” |
Cześnik wyrywa Dyndalskiemu papier, drze go i rozkazuje pisać od nowa. W końcu postanawia wysłać kogoś do Wacława osobiście, ale orientuje się, że nikt go w tej części zamku nie zna. Papkin obojętnym głosem człowieka stojącego już nad grobem wyjaśnia, że owszem był tu przecież rano Wacław i przedstawił się jako komisarz Rejenta. On, Papkin, milczał, bo dostał złoto, ale teraz i tak go to już nie interesuje, bo
“kto już na pół w grobie stoi, twego gniewu się nie boi”. |
Zamiast listu postanawia więc Cześnik wysłać do Wacława służącą Rózię, aby namówiła syna Rejenta do przyjścia niby na wezwanie Klary i zełgała, że pana nie ma w domu. A kiedy rybka haczyk połknie, zaczajeni ludzie mają Wacława porwać i doprowadzić do Cześnika. Papkin prosi, aby Cześnik złożył podpis na jego testamencie jako świadek, ale zdenerwowany Raptusiewicz ani myśli teraz się tym zajmować.
Scena 6
Do pokoju wchodzi Klara. Papkin wyznaje jej, że został otruty i dlatego nie może przynieść jej krokodyla, ale ma za to dla niej sowity zapis w testamencie. Majątkiem nieruchomym nie rozporządził, bo żadnego nie miał, natomiast ruchomy podzielił następująco - Klara miała otrzymać angielską gitarę i rzadką kolekcję motyli, będących w zastawie, zaś szablę Artemizę otrzyma ten z rycerzy, który postawi mu pomnik na grobie. Resztę ruchomości zabiera ze sobą do trumny. Egzekutorów testamentu Papkin prosi, by żadnych jego długów nie płacili, gdyż chce zostawić swoim braciom różnego stanu i wyznania jakąś pamiątkę po sobie.
Scena 7
Przybyły właśnie Wacław jest w rozpaczy: mówi Klarze o planach swego ojca i pobycie Podstoliny w ich domu, ale Cześnika się boi, gdyż ten zna go jako komisarza. Papkin przyznaje się, że powiedział, kim ów komisarz jest naprawdę. Klara ostrzega, że Cześnik rozstawił hajduków z rozkazem schwytania jej narzeczonego. Wacław chce wyjść, ale w drzwiach ukazuje się Cześnik z Dyndalskim i gromadą hajduków.
Scena 8
Cześnik nieoczekiwanie dla Wacława każe mu ożenić się z Klarą. Domaga się, aby stało się to natychmiast. Będzie to dla Cześnika owa tytułowa zemsta. Młodzi oczywiście nie mają nic przeciwko takiemu rozwiązaniu. Usatysfakcjonowany Cześnik przynagla młodych, mówiąc, że pleban czeka już na nich w kaplicy.
Scena 9
Dyndalski wciąż nie rozumie, o co miał pretensje do niego Cześnik podczas pisania listu do Rejenta. Siada i zbiera podarte kawałki papieru.
Scena 10
Do pokoju, w którym przebywa Dyndalski, wchodzi Rejent, zdziwiony, że nikogo nie może w zamku zastać, a zgłasza się na pojedynek. Nadaremnie czekał w lesie na przeciwnika, więc sam przyszedł. Na głos krzyków
“Wiwat! Wiwat państwo młodzi!” |
dochodzących z kaplicy pyta zdziwiony, któż tu wesele obchodzi, bo przecież nie Cześnik z Podstoliną. Dyndalski odpowiada krótko: Rejentowicz.
Scena 11
Na scenę wkracza Cześnik i spostrzega Rejenta, postanawia jednak, że w jego domu włos z głowy sąsiadowi spaść nie może. Cześnik żąda wymiany - Wacław za Podstolinę.
Scena 12
Cały tłum dworzan i gości wychodzi z kaplicy z Wacławem i Klarą. Klara prosi stryja o zgodę i zakończenie waśni, Wacław ojca o przebaczenie i błogosławieństwo.
Scena 13
Pojawia się Podstolina, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Tłumaczy, że chciała wyjść za mąż by nie klepać biedy na starość, gdyż majątek jej zapisany był tylko do czasu zamążpójścia Klary i teraz jej przypada. Dobre chociaż i to, że nie musi zapłacić Rejentowi stu tysięcy za zerwanie intercyzy. Klara zobowiązuje się zapłacić tę sumę, a Rejenta prosi o zwalczenie gniewu i błogosławieństwo. Rejent odpowiada: “Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”. Papkin z kolei upewniwszy się, że nie dostał otruty z ochotą czeka na ucztę i drze testament. Cześnik podając rękę Rejentowi wygłasza słowa, których wcześniej za żadne skarby by nie powiedział: “Mocium panie, z nami zgoda”. Rejent przyjmuje rękę z ukłonem. Wszyscy krzyczą “zgoda, zgoda”