„Uciekła mi przepióreczka” S. Żeromskiego - tematyka i kwalifikacja gatunkowa dramatu.
I. Biografia pisarza
Żeromski Stefan, pseudonimy Maurycy Zych, Józef Katerla (1864-1925), prozaik, dramatopisarz, publicysta. Pochodził ze zubożałej rodziny szlacheckiej. Studia w Instytucie Weterynaryjnym w Warszawie przerwał 1888 z braku środków do życia. Następnie pracował jako guwerner w dworach szlacheckich, m.in. w Nałęczowie. Chory na gruźlicę, wyjechał 1892 do Szwajcarii, gdzie pełnił funkcję zastępcy bibliotekarza Polskiego Muzeum Narodowego w Rapperswilu.
Po powrocie pracował 1897-1903 w Bibliotece Ordynacji Zamoyskich w Warszawie. 1905 w Nałęczowie, m.in. inicjator założenia Uniwersytetu Ludowego. 1908 zmuszony do opuszczenia zaboru rosyjskiego, przeniósł się do Galicji, 1909 wyjechał do Paryża, od 1913 w Zakopanem.
Związany z ruchem niepodległościowym, po wybuchu I wojny światowej zgłosił się 1914 do Legionów, ale później odsunął się od J. Piłsudskiego ze względu na negatywny stosunek do polityki państw centralnych. 1918 organizator polskiej władzy państwowej na Podhalu, prezydent tzw. Republiki Zakopiańskiej. Od 1919 w Warszawie.
Inicjator projektu Akademii Literatury, współzałożyciel i prezes (1920) Związku Zawodowego Literatów Polskich, założyciel Straży Piśmiennictwa Polskiego i polskiego PEN-Clubu (1924). Przyczynił się do powstania Towarzystwa Przyjaciół Pomorza (1920), uczestniczył w akcji plebiscytowej na Mazurach. W dowód uznania dla zasług otrzymał mieszkanie na Zamku Królewskim w Warszawie. 1924 kandydował do Nagrody Nobla, ale jej nie otrzymał, głównie z powodu kampanii niemieckiej po opublikowaniu tomu Wiatr od morza (1922).
Zbiory prozy: Opowiadania opublikowane pod pseudonimem Maurycy Zych (1895, m.in. Doktor Piotr, Siłaczka) oraz Rozdziobią nas kruki, wrony... (1895) nawiązujące do powstania styczniowego, Utwory powieściowe (1898, dłuższe opowiadania, np. O żołnierzu tułaczu, Promień). Powieści społeczno-obyczajowe: Syzyfowe prace (1897), Ludzie bezdomni (tom 1-2, 1899, z datą 1900). Wydarzeniem stała się wielka powieść historyczna z okresu wojen napoleońskich Popioły (tom 1-4, 1904) oraz "klechda" z czasów powstania styczniowego Wierna rzeka (1912).
Podejmując tematykę historyczną, Żeromski nawiązywał do problemów współczesności, np. w utworach: Powieść o Udałym Walgierzu (Chimera 1905), Sen o szpadzie (1905), Echa leśne (1905), Nagi bruk (1906), Nokturn (1907), Słowo o bandosie (1908), Duma o hetmanie (1908), a także w tragedii Sułkowski (1910).
Tematykę współczesną podjął w powieściach: Dzieje grzechu (tom 1-2, 1908), Uroda życia (1912), Przedwiośnie (1924, z datą 1925), w trylogii Walka z szatanem (1916-1919) oraz dramatach: Róża (1909), Turoń (1923), Uciekła mi przepióreczka (1924). Poematy prozą: Wisła (1918), Międzymorze (1923), Puszcza jodłowa (1925). Proza publicystyczna m.in.: Początek świata pracy (1919), Snobizm i postęp (1923).
Według utworów Żeromskiego zrealizowano filmy: Dzieje grzechu A. Bednarczyka (1911), H. Szaro (1933) i W. Borowczyka (1975), Uroda życia W. Wauera i E. Modzelewskiego (1921, 2 serie) oraz J. Gardana (1930), Wierna rzeka E. Puchalskiego (1922, wyświetlany pt. Rok 1863), L. Buczkowksiego (1936) i T. Chmielewskiego (1983, premiera 1987), Przedwiośnie H. Szaro (1928) oraz Przedwiośnie F. Bajona (2000), Ponad śnieg K. Megalickiego (1929), Wiatr od morza K. Czyńskiego (1930), Róża J. Lejtesa (1936).
Pierwsze wydanie zbiorowe dzieł Żeromskiego ukazało się 1922-1930 (tom 1-23), następne 1928-1929 (tom 1-32) - z okazji 10. rocznicy odrodzenia Polski. Pisma (tom 1-26, tom 24, 25 nie wydane, 1947-1956), Dzieła (serie 1-5, 1956-1957), Wybór opowiadań w serii Biblioteki Narodowej (1971), Pisma zebrane (tom 1-4, 6-7, 9-11, 14-15, 1981-1993), Dzienniki 1882-1891 (tom 1-3, 1953-1956, wydanie 2. uzupełnione tom 1-7, 1963-1970, Dzienników tom odnaleziony 1973
(Źródło: www.chujwiejaksienazywałatastrona.prv.pl )
II. Ciutkę przydługie streszczenie...
Bohaterowie:
Smugoń - nauczyciel wiejski, to nie jest najinteligentniejsza istota na tym świecie, a jednak...
Dorota, jego żona, piękna, pracowita, zakochana po uszy w Przełęckim
Księżniczka Celina Sieniawianka - już nie pierwszej młodości, pomaga wiejskiej szkole Smugoniów, względem Przełęckiego patrz wyżej
Karol Bęczkowski, administrator, nosi binokle
Edward Przełęcki, docent fizyki, przystojniak, ma gadane
Wilkosz, historyk
Jan Ciekocki, lingwista, doktor filozofii, nauczyciel gramatyki
Radostowiec, geolog
Józef Małowieski, botanik
Antoni Kleniewicz, antropolog, ironiczny typ, jeśli już coś zaczyna wspominać od razu mu przerywają
Bukański, geograf, niewielka ilość kwestii w sztuce
Zabrzeziński, historyk sztuki.
Miejsce akcji: małe pomieszczenie w szkole wiejskiej
Czas akcji: wygląda na to, że kilka godzin; współcześnie pisarzowi; możemy wnioskować z wypowiedzi Bęczkowskiego, iż jest gdzieś w okolicach kryzysu gospodarczego (czyli lata 20., XX wieku), skoro nie ma Polaka, którego stać byłoby na budowę dachu zamku; kursy prowadzone są od roku
Akt I
W izbie szkoły wiejskiej spotykamy trzech bohaterów: Ciekockiego, Kleniewicza i Smugonia. Przed szkołą gromadzą się dzieci, które mają wykonać piosenkę (Smugoń: Bo tylko tę jednę naprawdę dobrze umieją). Kleniewicz nabija się ze Smugonia i zadaje mu pytania dotyczące księżniczki, sugerując bezprawne używanie przez niej tytułu. Ciekocki z Kleniewiczem prowadzą rozmowę, z której wynika m.in. że ściągnął ich tu Przełęcki. I nie tylko ich, bo na zewnątrz czekają na pojawienie się księżniczki Radostowiec, Małowieski, Wilkosz i reszta (Ciekocki: Wilkosz grupuje fakty w cykle. Zabrzeziński przestępuje z nogi na nogę, czekając na doniosłośc wydarzeń). Z Ciekockiego rozmowy z Kleniewiczem dowiedzieć można się też o tym, że Dorota Smugoniowa, to bardzo atrakcyjna kobieta i widać, że zakochana w Przełęckim, a księżniczka to lata świetności ma już za sobą (Ciekocki: a to jest po prostu mój antropologu, podstarzałe pudełeczko... - z czego możemy wnioskować, że "trzyma się" jak The Rolling Stones :)). Pojawiają się: Wilkosz, Radostowiec, Małowieski i Zabrzeziński. [Z krainy nieścisłości: w didaskaliach mamy zasygnalizowane wejście Wilkosza, Radostowca i Małowieskiego. Po chwili wypowiada się Zabrzeziński, który nie wiadomo jakim cudem się tam znalazł. Prawdopodobnie sam Żeromski tego nie wiedział]. Wszyscy wydają się być niezadowoleni z faktu, iż Przełęcki wydaje im rozkazy. Jednak Wilkosz zaznacza, że podporządkowują się im dla wyższego celu (w skrócie mają się podlizywać Sieniawiance, by osiągnąć efekt). Na scenę wchodzi księżniczka ze Smugoniem i Przełęckim, w trakcie rozmowy pojawiają się profesor Bukański i Smugoniowa. Przełęcki prezentuje profesorów. Dowiadujemy się że panowie profesorowie, prowadzą jakieś kursy dla nauczycieli wiejskich. Księzniczka z kolei, to dobrodziejka miejskiej szkoły, co w odbywającej się rozmowie podkreślają Smugoniowa i jej mąż. Kursy zaczynają się cieszyć dużym powodzeniem, księżniczka wydaje się być zachwycona dziełem profesorów. Przełęcki zaczyna wychwalać Ciekockiego i jego kursy gramatyki. Księżniczka sugeruje by przejść już do rzeczy, czyli do zamku Porębiany, który jest jej własnością, ale w tej chwili znajduje się w ruinie. Wilkosz z Zabrzezińskim opowiadają o jego historii, dosyć pobieżnie zresztą. Księżniczce zostaje przedstawiony pomysł, iż zamek ten można by było zagospodarować na kursy. Księżniczka po tym jak opisany zostaje jej projekt zagospodarowania zgadza się, ale twierdzi że nic nie zrobi bez jej administratora Bęczkowskiego. Po niego udaje się Smugoń. Przełęcki jednak obawia się, że administrator postawi veto. Tedy księżniczka, ustnie przekazuje Porębiany na własność Przełęckiemu, co wywołuje zaskoczenie całego grona - wolano, by zamek był własnością zespołu profesorów i uczniów kursów wakacyjnych. Pojawia się Bęczkowski i na wieść o tym, że mają tam być wykłady, wydaje się być co najmniej zaskoczony. Stwierdza, iż odrestaurowanie tego zamku, wykroczy poza możliwości finansowe jakiegokolwiek Polaka. Zamek nie ma nawet dachu. Małowieski sugeruje że w ostateczności można pokryć go papą, na co oburza się Zabrzeziński: Bo gdyby jaki człowiek świadomy rzeczy, jakiś, na przykład cudzoziemiec zobaczył zamek średniowieczny pokryty papą, to przecież pękłby ze śmiechu. Na takie dictum odpowiada Przełęcki: Kto by tam, mój drogi, takiemu staremu i wysokiemu zamkowi w papę zaglądał? To jedno. A drugie: o czymże to tutaj tak się ogniście rozprawia? O moim zamku Porębiany?. Księżniczka stwierdza, że to ona odrestauruje zamek. Bęczkowskiego szlag trafia na te słowa. Wie, że jest to niespotykane marnotrawstwo pieniędzy. Jednak księżniczka upiera się przy swoim. Bęczkowski protestuje, a Przełęcki stwierdza, że poleci wyryć ten protest na marmurowej tablicy, która umieszczona zostanie w zamku. Wśród okrzyków na cześć księżniczki, wszyscy wybierają się na zamek.
Akt II
Ta sama izba szkolna. Sama Smugoniowa, po pewnym czasie wchodzi Przełęcki. Okazuje się, że Smugoniowa posłała po niego zawracając go z drogi na Porębiany. Mówi mu że nadszedł telegram, z wiadomością o tym iż przyjeżdża minister. Smugoniowa sugeruje, że wezwała Przełęckiego również z powodów osobistych. Mówi mu o tym, iż księżniczka się w nim podkochuje, a nawet kocha do szaleństwa, o czym Dorotę poinformowała. W Porębianach mogłyby się odbyć oświadczyny ze strony księżniczki, dlategóż Smugoniowa zawróciła Przełęckiego. Przełęcki nie za bardzo wierzy w słowa żony nauczyciela wiejskiego. Uważa, że ta robi niepotrzebne plotki. Jednak Dorota każe mu się zastanowić nad faktem darowania zamku. To już bardziej przekonujący docenta argument. Nie może jednak pojąć dlaczego Smugoniowa martwi się tak bardzo o jego zmianę stanu cywilnego. Ona mu mówi, że bałaby się czy aby ten nasz profesor, nasz prorok, nasz dobry zwiastun (...) ruch w bezczynności, pęd w zastoju, głos w ciszy, świetlany goniec ze świata do kraju jałowej nudy (już chyba jasne że Smugoniowa trochę jakby się zakochała:)) nie zmieni się pod wpływem bogactw, którymi obsypie go księżniczka. Arcy-domyślny Przełęcki pyta się wprost Doroty czy się w nim przypadkiem nie kocha...Ta nie odpowiada, mówi że jest w porządku względem Przełęckiego. Przełęcki twierdzi że nie chce aby między nim a Smugoniową pojawił się choćby cień takiego miłosnego uczucia. Uważa, że postępowanie księżniczki jest ohydne, a słowo miłość wypowiada z pogardą. Smugoniowa staje w obronie miłości, a Edward zaczyna ją coraz bardziej podejrzewać. Ta stwierdza że chciała mieć ten jeden raz sposobność do spotkania sam na sam i że już więcej nie będzie takowej szukała: Nie mam zamiaru oszukiwać mego męża, zdradzać go w znany sposób, idąc od łyczka do rzemyczka. Nie mam zamiaru opuszczać mego dziecka. Nie mam zamiaru przerywać ani skazić moich obowiązków. Smugoniowa wyrzuca Przełęckiemu, to że się w ogóle na tej wsi pojawił. Twierdzi że zakochała się w nim z nudy, jeszcze w zeszłym roku, miłość od pierwszego wejrzenia. Gdy w zeszłym roku odjechał, tęskniła za nim strasznie. Przełęcki: Ale to jest przecie najczystsza romantyka, a nawet ckliwy sentymentalizm. To można położyć pod szkło mikroskopu, krajać mikrotomem... Sam najoczywistszy sentymentalizm... Nie ma zielonego pojęcia co począć z jej amorami. Dorota mówi że mogłaby nawet uciec wraz dzieckiem i czekać na jego progu, dlatego prosi aby coś na tę jej miłość poradził. Uważa że Edward posiada jakąś siłę duchową, jakieś nadzwyczajne moce. Mówi do niego o tym jakich wspaniałych uczniów odchowuje: Wymienię panu Grzegorza Zielonkę, Pawełka Smalskiego, Ryka, Władka Wronę... Każdy z nich to Przełęcki w miniaturze. Przełęcki jest wzruszony. Smugoniowa prosi aby Edward położył na jej głowie swe ręce i uczynił ją na powrót tą kobietą, którą była zanim go poznała. Muszę pisać, że nie udało się? Jeszcze gorzej - dowiadujemy się, że i Edek coś tam co nie co czuje i unikał zawsze rozmowy - nie chciał rozbijać rodziny. A ona znów twierdzi, że dla niego wszystko, i że zrobi co on każe, opuści Smugonia itp., itd. Przełęcki jest ciutkę przerażony całą sytuacją, nie wie co zrobić. No to pojawia się Smugoń. Każe wyjść Dorocie. Rozkazuje jej jeszcze aby poszła zebrać dzieci szkolne na przyjazd ministra. Smugoń wyrzuca Przełęckiemu spotkanie z jego żoną. No i znowu Edek spotyka się z wyrzutem, że sie w ogóle na tej wsi pojawił, z całym worem zasad, prawd, nakazów. Pod tymi ideałami nie kryło się nic prócz chęci szukania miłosnych przygód. Smugoń oskarża Przełęckiego, że posiadł duszę Doroty. Dorota nigdy nie była wobec nikogo zalotna, dopiero przyjazd Edwarda tak ją zmienił. Smugoń pyta wprost czy Przełęcki kocha Dorotę (ile oni kurwa czasu zaoszczędzają w tym dramacie...), na co ten odpowiada, że tak, od pierwszego wejrzenia. Jednak mówi nauczycielowi, że jeśli odejdzie (Przełecki) stąd wszystko winno wrócić do normy. Smugoń okazuje się być jednak mądrzejszy niż to by się mogło wydawać: Dorota po odejściu Edwarda, wyidealizuje go, będzie kochała jego wyobrażenie, A domyśli się tajnym zmysłem wszystkiego, lepiej niżby na własne uszy słyszała. Twierdzi, że zabierze ją do Ameryki, że tam daleko zapomni. Przełęcki z kolei sugeruje, inne rozwiązanie - niech Smugoń zostawi Dorotę. O tym oczywiście nie ma mowy. Smugoń nie może bez niej żyć. Błaga Przełęckiego aby znalazł jakieś rozwiązanie, a będzie mu jak pies służył. Przełęcki, dochodzi do wniosku że ma dokonać niemożliwego: sprawić aby Dorota ponownie pokochała Smugonia i jednocześnie znienawidziła Edwarda. Smugoń jest zdesperowany i wydaje się być pokonanym, ale chce resztką sił uciec ze swą żoną. Mówi Przełęckiemu, że go czeka wielka sława, będzie panowal; na tej wsi. Ten zamyśla się i powtarza: "Sława moja, złota słowa", w końcu mówi Smugoniowi: Cokolwiek się stanie masz pan pilnie uważać na skutki. Niczemu nie przeszkadzaj. Patrz swego. Ale pan jeden będziesz rozumiał sens tego wszystkiego. Ten sens schowaj sobie na pamiątkę po mnie, a nikomu go nie wydaj - co jest zapowiedzią przyszłych wydarzeń. Każe Smugoniowi jechać po ministra na stację i zawołać Dorotę.
Akt III
I znów ta izba szkolna. Smugoniowa przychodzi do czekającego na nią Przełęckiego. Interesuje się tym co mógł mówić Smugoń. Przełęcki: Doszliśmy do porozumienia w głównych punktach. Ale to brutal, prowincjonalny małżonek, parafiański rogacz (...) Wyjeżdżamy! Twierdzi, że Smugoń nie chce im oddać dziecka (Jaś), a i on nie za bardzo nalegał, wszak nie jest jego ojcem. Ona nie chce się rozstać z dzieckiem. Edek twierdzi że dziecko mogłoby przeszkadzać w ich szczęściu. Mówi, że nie znosi małych dzieci, poza tym co będzie gdy Jaś z płaczem ojca zawoła? Zmieniają temat, on ją całuje w usta, a ona jest przerażona: Tu w szkole... całuję się z obcym (...) Ten pierwszy pocałunek nie sprawił mi rozkoszy. Przeciwnie... Taki musiał być pocałunek Judasza. Przełęcki mówi o tym jak wprowadzi ją w życie - będą się bawić, pić, tańczyć ( a ona z mężem oduczali chłopów pić). A ona znów o Jasiu, proponuje czy by nie mogła osobno z Jasiem mieszkać, na co Przełęcki się nie zgadza. Smugoniowa czuje powoli podstęp w słowach Przełęckiego: Niech pan nie będzie taki dla mnie okrutny, taki nieznany, taki obcy! W pańskich oczach jest coś z Judasza... Pan chyba umyślnie chce mię przerazić, ukazać mi piekło mego upadku. Pojawia się księżniczka. Ma mu za złe, że nie pojechał na zamek. Edek tłumaczy się tym, iż dostał telegram o przyjeździe ministra. Koledzy mają żal do Przełęckiego, ktoś z nich powinien pojechać po niego na stację. Jednak dochodzą w końcu do wniosku, że nic się takiego nie stało - Smugoń to przecież reprezentant szkoły. Teraz profesorowie ufają, że Przełęcki oczaruje ministra. Ten odmawia: Nie możemy naszej tutejszej zabawy, mistyfikacji i wakacyjnej dziecinnady prezentować człowiekowi piastującemu wysoki urząd. Nazywa kawałem pomysł obudowy zamku, a księżniczce mówi iż myślał że ta darowizna to wstęp, pierwszy krok (Smugoniowa wcześniej mówiła w II akcie, że ta darowizna to wstęp do oświadczyn ze strony księżniczki). Teraz twierdzi, że Bęczkowski ma rację - w przypadku powstania chłopi w pierwszym rzędzie ruszą na zamek. Kleniewicz przypominając sobie historię zamku kiedy był na Ukrainie mówi że to możliwe. Tam chłopi "zaopiekowali się" pewnym chłopomanem. Jego zwierzęta na łańcuchach wieszano na drzewach, a pod racicami rozpalono ogień czyniąc ze zwierząt żywe pieczenie. Z kolei z jego książek zrobiono chodnik we wsi. Przełęcki twierdzi że odbudowanie zamku mogłoby spowodować u chłopów przypomnienie sobie dawnej zadry i czekaliby tylko na okazję by zniszczyć zamek. Mocno oponuje mu Ciekocki i koledzy. Ciekocki mówi mu nawet: To sobie idź! idź! My sami go będziemy odbudowywać!, a Wilkosz nazywa fircykiem. Przełęcki mówi, że chciał wybadać czy całe towarzystwo jest zdolne do życia w złudzeniach. Księżniczka na to odpowiada że nadal będą żyć tymi marzeniami. Edward mówi, że nie wierzy w skuteczność całego przedsięwzięcia. Smugoniowa nie rozumie co się tu dzieje. Ciekocki z furią pyta po co tu w ogóle Edward przyjechał, czuje się rozczarowany i zawiedziony. Teraz Przełęcki twierdzi, że ich pobyt tutaj jest nawet szkodliwy - podaje przykład Smugonia (nie podając nazwiska), który pod wpływem ich ideałów zapragnął palnąć sobie w łeb tudzież prysnąć do Ameryki. Ciekocki sądzi że Przełęcki kpi sobie z nich. Przełęcki twierdzi że poprzewracali tylko w głowach prostych ludzi, teraz wymienia Smugonia z nazwiska, i zarzuca, że nie jest zajęty sprawami szkoły i posądza o karierowiczostwo, na co oburza się Smugoniowa. Smugoń rzekomo miał sam wyskoczyć na spotkanie ministra, przewróciło mu się po prostu w głowie. Trzeba ściągnąć urok rzucony na tych prostych ludzi. Księżniczka jest bardzo niemile zaskoczona słowami Edwarda, ten zapytany o to czy nadal przyjmuje darowiznę w postaci zamku, odmawia. A księżniczka może ofiarować zamek tylko jemu, to jej kaprys. Przełęcki próbuje ujawnić powody księżniczki dla których miała darować Porębiany jemu. Smugoniowa nazywa go obmierzłym plotkarzem. Bukański każe mu się zamknąć, Radostowiec i Małowieski w skrócie mówią: spieprzaj dziadu. Kleniewicz mianuje go tchórzem radykalnym. Przełęcki kolegów posądza o pychę, Ciekocki nazywa to wiarą we własne przekonania. Nasz docent oświadcza, iż zmienil poglądy i wyrywa tam gdzie pieprz rośnie. Koledzy wykluczają go z towarzystwa. Przełęcki oświadcza że wyjeżdża. Pojawia się Bęczkowski dowiaduje się, że Przełęcki zrezygnował, a księzniczka cofnęła darowiznę. Smugoniowa błaga by księżniczka od nich nie odchodziła. Ta namyśla się i każe Bęczkowskiemu odrestaurować Porębiany. Przełęcki nie dowierza tym słowom, księżniczka zaś mu obiecuje że wybudowana będzie wieża, skąd podawane będą za pomocą latarni znaki o burzy i pogodzie, a zostanie nazwana jego iminiem (w I akcie Przełęcki właśnie taką wieżę planował wybudować w zamku). Przełęcki chce aby chociaż wybudowano porządne wschody na tę wieżę, co aby wchodzące tam damy, nie były narażone na utratę życia. Księzniczka zaprasza profesorów do nowej siedziby w przyszłym roku. Smugoniowa z żalem pyta czy Edwardowi nie było żal deptać tego świata, a on odpowiada że tak łatwiej odchodzić. Ona płacze i obiecuje że nigdy tego miejsca nie opuści i ręce sobie po łokcie urobi. Profesorowie obiecują że rzucą się w wir pracy wraz z nią. Ksieżniczka odjeżdża do siebie. Wraca Smugoń. Smugoniowa wyrzuca mu że pojechał na stację zamiast zostać na miejscu, bo za jego plecami Przełęcki nazwał go karierowiczem. Smugoniowa przy mężu opierdziela Przełęckiego i wychodzi. Smugoń widzi jak zmieniła się jego żona, jest z powrotem tylko jego, jest szczęśliwy.
Przełęcki: Wszystko zrobiłem com przyobiecał. Przed niczym się nie cofnąłem. Złotą sławę swoją podeptałem nogami, bo takie są moje obyczaje(...) Pójdę w swoją stronę. Ale wasan pamiętaj! Masz tu teraz za siebie i za mnie robić, com ja zaczął. Tak robić, jakem zaczął, wszystko, com zaczął. Za dwu masz robić! (...) Chociaż mię tu nie będzie, będę patrzał na pańską pracę. A jeślibyś ustał albo psuł, o niewiadomej godzinie przyjdę i zabiorę tę kobietę jak swoją. Smugoń: Nie ustanę panie! Za dwu nas, za trzech, za dziesięciu będę robił, ile mi starczy sił i rozumu. Przełęcki: Rozumem będą tamci, profesorowie. Pan masz robić ile w tobie sił. Smugoń obiecuje i próbuje upaść do stóp Edwarda, za sceną słychać dzieci śpiewające Uciekła mi przepióreczka w proso/ A ja za nią nieboraczek boso./ Trzeba by się pani matki spytać... Przełęcki (w głębokim smutku): Uciekła mi przepióreczka... (Zapina paltot, który wciągnął na ramiona, idzie do drzwi. Od drzwi wraca z zaciśniętą pięścią ku Smugoniowi, który stoi z rękoma założonymi na piersiach) Teraz - do roboty! Do roboty! Pamiętaj!
Data na końcu: Dnia 7 stycznia 1924.
III. A to napisali mądrzejsi ludzie...
„Przepióreczka to sztuka niełatwa i jakby mieniąca się różnymi znaczeniami. Są w niej znamienne dla Żeromskiego motywy ideowe, ale potraktowane jakby z dystansu. Jest żywa pasja społecznikowska, ale jakby podszyta ironią i sceptycznym nieco uśmiechem.
Z ironią potraktował Żeromski przede wszystkim darowiznę Sieniawianki. I nie tylko dlatego że owa darowizna kryje sidła, jakie podstarzała zakochana arystokratka pragnie zarzucić na pięknego docenta. Istotny komentarz do czynu księżniczki dał sam pisarz, gdy przypomniał że niejednokrotnie rysował rozmaite fikcyjne postaci powieściowe, które zrzekają się swych magnackich fortun, ażeby uczynić dar dla narodu. Ale jednocześnie miał świadomość, że jeden rzeczywisty ofiarnik (Władysław Zamoyski) nie może stanowić podstawy do rzeczywistego optymizmu i pytał ze zwątpieniem Pracy jest ogrom, toteż nie należałoby trwonić go na figliki i kawały. Czy da się to jednak wykonać zgodnie i po dobremu? Czy możliwa jest taka stabilizacja impulsu i temperamentu, nałogów i przyzwyczajeń, ograniczenie wydatków i zaniechanie rozrzutności. W roku 1924 napisał po prostu Nie jest że próżną stratą czasu <<odwoływanie się>> do tych cudzoziemców w ojczyźnie, do głuchoniemych potentatów, gdyby nosili nawet najbardziej polskie i głośne nazwiska? Księżniczka w Przepióreczce nosi istotnie bardzo polskie nazwisko, ale już tylko kaprysem i komedią (w ujemnym znaczeniu tego słowa) jest jej dar dla narodu.
Ironiczne potraktowanie postaci księżniczki to ostateczne rozstanie się Żeromskiego z iluzją szlachetnych ofiarników magnackich rezygnujących z bogactwa dla dobra narodu.
Przełecki jest z rodu owych szlachetnych cierpiętników, którzy dla dobra sprawy ogólnej i wielkiej poświęcają szczęście osobiste, rezygnują z miłości kochanej kobiety, co więcej otaczają niesławą swoje dobre imię. Ale Przełęcki jest jednocześnie trzeźwy, a raczej nieskłonny do lirycznych wynurzeń. Jest za to nieco sceptyczny, gdy obserwuje otoczenie, gdy odkrywa ukryte motywy postępowania Księżniczki, próżność swoich kolegów, prymitywizm Smugonia. Ba, nie oszczędza ów sceptycyzm i ironia nawet uczuć Smugoniowej. Przełecki jest po prostu bardziej skomplikowany niż Judym, jak bardziej skomplikowany i trudny był świat doświadczeń społecznych i moralno - filozoficznych wielkiego pisarza u schyłku życia. Słowa Przełęckiego z Przepióreczki: Takie są moje obyczaje pragną zagłuszyć niepokój społecznika, który przejrzał małość i słabość ludzką, i wbrew toczącemu go sceptycyzmowi pragnie ratować istotne wartości społeczne, moralne i kulturalne. Ten nurt niepokoju, jaki przepływa przez komedię Żeromskiego, czyni z niej dzieło - wbrew pozorom anachronizmu - głęboko przejmujące i współczesne.
(...) W Przepióreczce nie ma tej potężnej siły oskarżenia jaka jest w Przedwiośniu (Czemu tu tyle nędzy? Czemu każdy załamek muru utkany jest żebrakami?). Dominuje ironia z jaką został potraktowany ów dar dla narodu podstarzałej arystokratki. (...) w tej sztuce bije tak zawsze głęboki u tego pisarza nurt niepokoju moralnego i żywa wiara w potęgę oświaty. (...) Komedia o Przepióreczce to naprawdę sztuka osobliwa. To nie tylko romansowe perypetie profesora na prowincji. To utwór w którym słyszymy bicie serca pisarza najgłębiej związanego z autentycznym przeżyciem społeczeństwa i jego najlepszymi tęsknotami.”
Jan Zygmunt Jakubowski, Powrót „Przepióreczki” w: tegoż, Nowe spotkanie z Żeromskim. Studia - szkice - polemiki, PIW, Warszawa 1975
„Inwersja zastosowana w Przepióreczce stanowi o komedii. Charakterystyczne dla tylu bohaterów pisarza wyrzeczenie się osobistego szczęścia dla sprawy zostaje tutaj odwrócone. Przełęcki wyrzeka się sprawy (a ściślej - swojego udziału w sprawie) dla szczęścia jednostki i to nie swojego a Smugonia. Dzieje się to na dodatek kosztem jego dobrego imienia złotej sławy. Wychodzi na bubka, bo to jedyny sposób zniechęcenia Doroty. Jego szlachetność wymaga gry, maski, kostiumu. W tragedii maski i kostiumy dobierał los. Teraz jak się wydaje, bohater ma wybór mniej tragiczny, a właściwie komiczny - między błazeństwem domniemanego kaprysu a powagą własnego image'u. Na skutek wyznania Doroty powstaje niebezpieczny rozziew między kreacją własnej osoby a dwuznaczną rolą społecznika - uwodziciela. Ten wizerunek, który wyłania się jakby niezależnie od intencji Przełęckiego jest właściwą komedią. To co docent postanowi zagrać jest tylko sposobem wydostania się z tych niepomyślnych okoliczności; jest brawurową odpowiedzią skonstruowaną w tym samym języku - człowiek czynu, jakim niewątpliwie jest Przełęcki, musi przyjąć, że najlepszą obroną w tym wypadku jest atak. No, powiedzmy, że na skutek tego wyboru czeka go coś w rodzaju śmierci cywilnej - skompromituje się w oczach kolegów i środowiska. Ale uratuje życie dwojga, a właściwie trojga zwyczajnych ludzi.
(...) Przełęcki musi zdobyć się na dystans do siebie oraz do sprawy i świata. Ale też - w myśl praw ironicznego dystansu - Przełęcki musi i na swoje dzieło spoglądać z ironicznym uśmiechem. Jak widz w teatrze zaczyna wówczas rozumieć, że odwieczny problem towarzyszący ludzkim działaniom - to potencjalna możliwość absurdu, do którego mogą one prowadzić (lub zostać sprowadzone). Ten ironiczny dystans zostanie ulubionym chwytem dramatycznym w połowie wieku XX.
(...) Ostatni heroiczny gest Przełeckiego jest gestem afirmacji zwykłego trybu normalnej pracy (np. oświatowej). Patetyczny heroizm może się już zrealizować wyłącznie jako gra. Więc Przełęcki zostaje aktorem i reżyserem własnego scenariusza. Reżyseruje świadomie i z dużą znajomością ludzkich charakterów - tylko na złość profesorowie zechcą kontynuować dzieło kursów wakacyjnych. Problem polega więc wyłącznie na tym, aby wycofać się tak, żeby ich rozzłościć i podrażnić ich ambicje. Czysty teatr: komedia. Komizm poważnych działań, które są teatrem ludzkich słabości. Przypatrzcie się sobie dobrze, zanim zaczniecie działania dla społeczeństwa... Jakiekolwiek wreszcie działania. (...) Komedia ludzka. Zło może prowadzić do dobra.
(...) Komedia bowiem pokazuje narodziny nowego społeczeństwa (...) Nowe siły społeczne jakie się ujawniają - wyłonią własne formy działania. Nie potrzebują już samotnego ofiarnictwa - poza tą jedną płaszczyzną, która mu jeszcze pozostała - uczuciem i miłosną egzaltacją. Temu nowemu społeczeństwu, nie jest już właściwie potrzebny pozwany przywódca. Przełęcki wycofuje się przecież także z tego powodu, że rozumie samodzielność i zdolność do kreowania własnego świata tych ludzi.
(...) Jeżeli traktować Przełęckiego serio to Przepióreczka nie jest komedią; jeżeli przyjąć w interpretacji preferencje gatunkowe, to Przełecki przestaje być szlachetnym bohaterem poświęcającym osobiste szczęście dla dobra sprawy. Jest zwyczajnym kabotynem. Cala sprawa zaś nabiera podejrzanego wyglądu... Dylemat ten oddają dokładnie recenzje z lat dwudziestych i trzydziestych. Krytycy połowy lat dwudziestych kupują postać Przełęckiego z całym dobrodziejstwem inwentarza i z entuzjazmem piszą o komedii tragicznej. Dziesięć lat później ci sami krytycy zauważą kolizję ideową między formułą regionalizmu, wspartego darem księżniczki, a rzeczywistością nowoczesnego państwa. W dzisiejszej lekturze kolizja ta poprzez dosłowność realistycznego szczegółu przestrzennego i obyczajowego zyskuje niespodziewanie walor groteskowy. Niegdysiejszy porządek świata zostaje zakłócony przez przerysowanie.
(...) Można powiedzieć, że Czarowica i Przełęckiego łączy to samo doświadczenie ornitologiczne - uciekający ptak. Mityczny Prometeusz nękany był (...) przez orła. Dobrym prawem komedii swojemu Prometeuszowi zamiast orła przypisuje autor przepiórkę. Prometeusz z przepiórką, wydaje się specyficznie polskim (a może właśnie regionalnym?) wcieleniem heroizmu.
(...) Przepióreczka zdecydowanie należy do regularnego charakterystycznego dla przełomu wieków XIX i XX typu dramaturgicznego z wszystkimi jego głównymi cechami: błyskotliwym, niemal na pointach zbudowanym dialogiem, wyrazistymi typami bohaterów, akcją rozgrywającą się w niewielkim odcinku czasu, jednością miejsca, wreszcie tematem zorganizowanym fabularnie wokół sprawy kursów wakacyjnych dla nauczycieli i zawiłej relacji osobowej między głównym animatorem całej sprawy a kursantką z jednej - oraz sponsorką imprezy z drugiej strony.
(...) Najszlachetniejsze usiłowania człowieka realizują się poprzez chwyt komediowy, bo okazują się podszyte komedią od samego początku. Może tak jak historia najnowsza w ogóle. Nierozpoznana, źle rozpoznana sytuacja prowadzi często do tragikomedii i w planie czysto ludzkich relacji (Dorota i księżniczka zakochane w docencie), i w planie rzeczywistości historycznej (anegdota o rewolucyjnej egzekucji na majątku społecznika i niechęć chłopów do ruin zamkowych i ewentualnego ich odbudowania). Szlachetność i pożytek pomysłu (...) są anachronizmem, bo świat się zmienił (za którym to faktem świadomość uczestniczących w tych zmianach nie nadąża; nie dlatego iżby byli niewydolni umysłowo, ale zmiany są zbyt głębokie i szybkie, a także nieatrakcyjne z punktu widzenia dotychczas uprzywilejowanych w hierarchii społecznej).
Przełęcki jest tu głównym bohaterem, chociaż wyrzekając się romansu, nie cierpi nadmiernie (większym problemem jest konieczność rezygnacji z bezpośredniego udziału w pracach); nie musi umierać, po prostu wyjeżdża.”
Elżbieta Kalemba - Kasprzak, Prometeusz z przepiórką. Dramaty Stefana Żeromskiego od Czarowica do Przełeckiego, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2000
Ciekawostka:
Jerzy Zawieyski napisał kontynuację dramatu pod tytułem Powrót Przełęckiego. Sztukę wystawiono w 1937 roku.
„(...) wielkie dzieło Przełęckiego marnieje, a ofiara jego i tak nie przydała się na nic. Smugoniowa rychło przejrzała cały podstęp. Zawieyski ukazał Porębiany po dziesięciu latach: już teraz nie księżniczka patronuje oświatowym imprezom, lecz rwie się do nich młody ruch ludowy. Idealista szlachecko - inteligecki, Przełęcki odchodzi po raz drugi, zostawiając tym razem na następcę, dynamicznego, chłopskiego entuzjastę Gabrysia. Bardzo to znamienna zmiana warty dla przemian jakie zaszły między początkiem a końcem Dwudziestolecia”.
A to już ściśle o kwalifikacji gatunkowej:
„W realistycznym dramacie o tematyce współczesnej komediowość przeważała nad tragicznością, jasna tonacja nad ciemną, humor nad grozą. Sztuki w których panuje duch tragedii, z jego specyficzną atmosferą uwznioślonego nieszczęścia, nieuniknionej katastrofy, winy i kary - były stosunkowo rzadkie. (...) Jako dramaturg współczesny Żeromski odnalazł się dopiero w Przepiórce. Powrócił tu do jego twórczości motyw społecznika na rozstajnych drogach”.
Jerzy Kwiatkowski, Dwudziestolecie międzywojenne, PWN Warszawa 2000
„(...) rozwiązanie konfliktu jest typowe dla Zeromskiego, trochę literackie i papierowe, a więc niezbyt przekonywające - psychologicznie i moralnie mało prawdopodobna komedia pozorów, w którą nad podziw łatwo każe autor uwierzyć partnerom sztuki. Realizmu w tym zapewne niewiele, ale dużo za to poetyczności, uroczego marzenia o szlachetnym wyrzeczeniu się szczęścia i „złotej sławy” w imię idei.
(...) zbiegają się w tej komedii raz jeszcze i podają sobie raz jeszcze dawne pomysły. Owa wieś polska, smutna, biedna, zacofana, tu wyważona już nieco ze swego cywilizacyjnego bezwładu dzięki bezinteresownym wysiłkom grona ludzi szlachetnych i dobrej woli; idea regionalnej kultury, tak bliska Żeromskiemu choćby z własnych, osobistych, nałęczowskich poczynań; młody człowiek, fanatyk, zapaleniec, główny organizator i twórca imprezy, zawsze ten sam - Judym, Nienaski czy Przełęcki, boć tu tylko nazwisko się odmienia; i na dokładkę jeszcze dwie kobiety”.
Fragment o sytuacji Przełęckiego:
„ Cóż więc w położeniu tak fatalnie splątanym? Oto stary dylemat wszystkich nieomal bohaterów pisarza, wieczne rozdarcie między głosem sumienia a największym i jedynym szczęściem miłości. Pójść za namową uczucia i zabrać tę kobietę mężowi - to znaczy nie tylko skrzywdzić ciężko tego człowieka, ale zarazem zadać cios samej idei, potwierdzić podejrzenia i zarzuty Smugonia, rzucić cień na czystość intencji przybycia na tę wieś i podjęcia tego ogromnego wysiłku. Odejść samemu, zerwać z tą kobietą, nie zobaczyć jej już nigdy i nigdzie to rozwiązanie połowiczne. Bo czyż to odejście odwróci jej uczucia od niego? Tajnym zmysłem domyśli się wszystkiego. Ten gest wyrzeczenia opromieni go w jej oczach blaskiem przedziwnym, wyolbrzymi w półboga. Ciałem zostanie tutaj, przy prawowitym mężu, ale duszą, wszystką siłą uczuć i tęsknoty będzie przy tamtym, który odszedł. Będzie się w tym marzeniu swoim aż do śmierci kochała. Należałoby szukać rozwiązania, które by nie tylko zapewniło byt trwały dziełu zaledwie poczętemu, ale zarazem uleczyło szaleństwo miłosne tej kobiety całkowicie i raz na zawsze. I Przełęcki decyduje się.
Rozpoczyna się wielka komedia pozorów. W momencie niebywale doniosłym, gdy w imieniu uczestników imprezy jej twórca i główny animator powinien rozwinąć przed przybywającym ministrem sens i zamiary dzieła, Przełęcki nieoczekiwanie odmawia. Czas już najwyższy skończyć z tą błazenadą. Całe te kursy to nie tylko śmieszna i niepoważna farsa, ale rzecz w swej istocie nawet szkodliwa. Rozpala niezdrowe ambicje pośród spokojnych i prostych ludzi, zasiewa w duszach dotąd uczciwych trujące zarody karierowiczostwa. W pasji samounicestwienia, aby się zohydzić doszczętnie w oczach zebranych, a przede wszystkim tej kobiety której miłość powinien zniweczyć i pokonać, posuwa się Przełęcki do najdalszych granic, nie zawaha się w wymownych aluzjach ujawnić publicznie tajnych afektów obu obecnych kobiet. I oto ten który był przed godziną natchnieniem, sercem i motorem życia całej tej posłusznej i oddanej mu gromady, obnaża się przed nią jako marny fircyk, niepoważny błazen, wstrętny intrygant, plotkarz i oszczerca. Uczucia przyjaźni, adoracji, podziwu i miłości ustępują miejsca pogardzie. Więc na złość, aby zaprzeczyć jego słowom, zostaną tu wszyscy, będą to dzieło prowadzić dalej, będą tu podwójnie i w trójnasób pracować.
Jeden jedyny Smugoń rozumie sens całej istoty komedii, i widzi jak się zwraca ku niemu serce Doroty. W ostatniej scenie staje między nim a Przełęckim twarda umowa.
Wszystko zrobiłem, com przyobiecał - mówi Przełęcki do Smugonia, zgiętego przed nim w podziwie, uwielbieniu i pokornej wdzięczności. - Przed niczym się nie cofnąłem. Złotą sławę swoją podeptałem nogami, bo takie są moje obyczaje. (...) Pójdę teraz stąd i oko wasze już mnie nie zobaczy. (...) Ale wasan pamiętaj! Masz tu teraz za siebie i za mnie robić, com ja zaczął. Tak robić, jakem zaczął, wszystko, com zaczął. Za dwu masz robić!
(...) Za dwu nas, za trzech za dziesięciu będę robił ile mi starczy sił i rozumu.
Sztuczność założenia, na którym wspiera się konstrukcja komedii jest oczywista. Choć skomplikowana sytuacja moralna wymaga istotnie radykalnych rozstrzygnięć, niepodobna sobie przecież uprzytomnić człowieka tej pozycji społecznej co Przełęcki, który by wpadł na koncept równie dziwaczny i nienaturalny. (...) zbyt gwałtownie aplikuje Przełęcki środki lecznicze, by sprawa mogła się zakończyć bez wstrząsu, jak sugeruje autor. Wódz nie może ulegać kaprysom, nie może bezkarnie i bez spowodowania nieobliczalnych skutków ośmieszać dzieła, któremu dotąd służył. A dalej - ta nieprawdopodobna łatwość, z jaką improwizuje Przełęcki swoją farsę, i brawura, z jaką tę komedię odgrywa. Nieprawdopodobna pewność, że zebrani potraktują ten dziwaczny wyskok tak dosłownie i ze śmiertelną powagą. I ta zdumiewająca łatwowierność zacnych profesorów, dziecięca wprost naiwność, ani cienia podejrzeń, że w tym zaskakującym odwrocie i przeobrażeniu kolegi chyba coś się kryje. Przed godziną był im przywódcą, a teraz jest błaznem i fircykiem. Ulotniła się, rozwiała bez śladu tak ponoć nieomylna intuicja kobiety, i to kobiety kochającej. Nie ostrzegł pani Doroty tajemny instynkt i przeczucie, że w tym błazeństwie kryje się niepokojąca zagadka.”
Artur Hutnikiewicz, Stefan Żeromski, Wiedza Powszechna, Warszawa 1991
Premiera Przepióreczki odbyła się 27 lutego 1925 roku w Teatrze Polskim w Warszawie.
Wiem, wiem. Długie to streszczenie, w cholerę partykuł i tyle samo nielogicznych zdań. No cóż, cztery lata studiów nie poszły na marne :)
czyli tłumacząc na polski to możliwa możliwość? (przyp.TeKa)
kabotyn - człowiek lubiący tanie efekty, zgrywający się; efekciarz, komediant. (przyp. Tomasz Kabotyn K.)
regionalizm - tu: kultura danego regionu, zespół cech charakterystycznych dla danego regionu
Czarowic - bohater Róży Stefana Żeromskiego
Moim skromnym zdaniem ta wypowiedź autorki to mistrzostwo świata. Już wysłałem list z ofertą ślubu.. Z niewiadomych względów E.K.K nie odpisała. Nie mogę się powstrzymać przed zwróceniem uwagi na ambiwalentny wydźwięk tego zdania. Resztę przemilczę.
6