217


DZIEWIC


Spanie na lekcji nie jest niczym wyjątkowym. Może zdarzyć się najlepszym.
Spanie w czasie zajęć przed jednymi z najważniejszych egzaminów również nie jest niczym wyjątkowym.
Spanie na lekcji profesora Severusa S. nie jest czymś wyjątkowym... To po prostu samobójstwo... no chyba, że jest się wychowankiem Slytherinu, wtedy jest to tylko naganne zachowanie, ale można przeżyć...czasami.
Z takiego wniosku wychodził chyba uczeń siódmej klasy, niejaki Malfoy. Draco Malfoy. Choć sądząc po jego stanie on nie chodził, wchodził ani wychodził. Po prostu spał. Lecz wszystko co dobre szybko się kończy.
Jedyny dziedzic dość dużej fortuny Malfoyów, oraz jeden z nielicznych nie wydziedziczonych, ani nie „wypalonych” spadkobierców rodu Black poczuł, że ktoś nim potrząsa.
Z niechęcią otworzył swe przekrwione oczy i dech mu zaparło. Zresztą co w tym dziwnego. Każdemu, kto by zobaczył po przebudzeniu wpatrujące się w niego czarne oczy niejakiego S.S zabrakłoby życiodajnego tlenu
- Panie Malfoy, rozumiem, że nadmiar nauki, nie pozwala panu porządnie zregenerować organizmu, ale nie powinien pan zasypiać na moich lekcjach.
- Ja bardzo pana przepraszam - wyjąkał zaspany Prefekt Naczelny, który bynajmniej nie zamierzał się przyznać do tego, że to dwie Szalejące Baletnice - czyli jeden z magicznych bimbrów tak wpłynął na jego stan, a nie ślęczenie nad książkami. - Obiecuje, że się to już nigdy więcej nie powtórzy.
- Wierzę panu na słowo. Wierzę, że nie zaśnie Pan już więcej na MOICH lekcjach - słowo „moich” zostało wyraźne zaakcentowane co oznaczało, że Severusa nie obchodziło to, co jego uczeń robi na innych zajęciach lekcyjnych. - Niestety, będę musiał wyciągnąć z tego czynu konsekwencje. Dziś wieczorem, o godzinie dziewiątej dostarczy Pan do mojego gabinetu prace na temat Śmierci Jonasza. Minimum trzy rolki pergaminu.
Draco jęknął w myślach, ale dzielnie skinął głowa. Jednocześnie zastanawiając się co to takiego ta pieprzona Śmierć...
Po klasie rozniósł się cichy szmer oburzenia. Wszyscy uczniowie nie ze Slytherinu uważali, że jest to niesprawiedliwe. Malfoy za to, że spał ma napisać tylko krótką pracą podczas gdy inni uczniowie straciliby sporą ilość punktów. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie nauczyciela by w klasie zapanował spokój. Profesor, który zauważył przerażoną minę swego ucznia i zadowolone miny nielicznych Gryfonów, którzy jakimś cudem, DUŻYM CUDEM, dostali się na jego zajęcia, postanowił zmienić obiekt swego zainteresowania.
- Potter przypomnij klasie co to takiego Śmierć Jonasza.
- Ja...ja... - zielonooki szukający Gryffindoru gwałtownie poczerwieniał na twarzy. Za Knota nie wiedział co to takiego.
- Potter, czy ta twoja wątpliwa sława, aż tak ci na mózg padła, że potrafisz powtarzać tylko w kółko o sobie? Może my nie jesteśmy tym zainteresowani... - syknął Snape.
- Nie wiem co to jest - odpowiedział cicho Harry jednocześnie przygotowując się psychicznie na utratę punktów i kilka zjadliwych uwag.
- Powiedz mi, Potter, dlaczego mnie to nie dziwi. Przecież ty nigdy nic nie wiesz. Więc słuchaj mnie uważnie... i reszty też się to tyczy - rozejrzał się po klasie - Śmierć Jonasza to jeden z najrzadszych przedłużających życie eliksirów. To właśnie dzięki niemu Jonasz wytrzymał tyle czasu w brzuchu ryby. Ten eliksir na pewno pojawi się na waszym egzaminie i radzę wam wszystkim porządnie się z niego przygotować. Na następnych zajęciach zrobię wam z niego sprawdzian a później przystąpimy do sporządzania mikstury. - rzekł zimno Snape - A ty, Potter, tracisz kolejne osiem punktów - dodał.

***

Niewysoki blondyn z wielkim trudem przeglądał zakurzone stronice grubych ksiąg. Ku swemu wielkim zaskoczeniu musiał robić to sam. Okazało się, że wszyscy jego niewol... znaczy przyjaciele nie mają czasu pomoc mu w odrobieniu nadprogramowego zadania. I tak biedny Smok musiał sam się męczyć, a ból głowy oraz pewna rozmowa toczona za sąsiednim regałem bynajmniej w tym nie pomagał.
Malfoy z rumieńcem na twarzy przysłuchiwał się jak jego największy szkolny wróg omawia swoje życie erotyczne. Nie żeby go to bardzo interesowało, ale zawsze warto wiedzieć co w trawie piszczy, szczególnie, że rozmowa była bardzo, ale to bardzo ciekawa.
- Mam nadzieję, że bardzo cię nie bolało - zielonooki był wyraźnie zaniepokojony - przepraszam, że się na ciebie tak rzuciłem.
- Boleć... jakie tam boleć. Powoli przyzwyczajam się do myśli, że zawsze wykorzystujesz swoją przewagę magiczną i mnie gwałcisz.
Draco z wrażenia aż wypuścił pióro. Nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Nie dlatego, że obraz Harry'ego Pottera gwałcącego kogokolwiek był śmieszny, ale dlatego, że drugi, przesycony ironią głos znał bardzo dobrze. Bardzo cicho podszedł do regału z księgami, wyciągnął dwie z nich i przez szparę jaka powstała zaczął podglądać tę dziwną dwójkę.
- Ja cię wcale nie zgwałciłem - oburzył się ten, który ratował świat.
- Nie, oczywiście, że nie... Przyciśniecie do ściany, zdarcie ubrania i gwałtowne wbicie się w moje ciało, jednocześnie wciskając mi końcówkę różdżki w szyję nie jest gwałtem - zadrwił chłopak.
- Przesadzasz.... ale przecież cię przeprosiłem, no to czego chcesz jeszcze.
- Ty dobrze wiesz czego - odpowiedział tamten.
- Nie, absolutnie nie. Nigdy w życiu.
- Nie, Potter? - spytał chłopak.
- Nie! - odpowiedział stanowczo zielonooki.
- No cóż gryfciu...sam tego chciałeś.
Ares Nott, który od kilku lat trenował walki wschodu, nie zastanawiając się dłużej gwałtownie obrócił Harry'ego w stronę regału z książkami. Na szczęście nie tego, przy którym stał Draco.
- No Potter, teraz zabawy się tak, jak mi się podoba - oznajmił Nott.
- Ari, ale w każdej chwili ktoś tu może wejść.
- Do szatni też mógł wejść, a wtedy ci to nie przeszkadzało - odpowiedział Ares jednocześnie odpinając spodnie kochanka.
- Tam było co innego - jęknął Potter, gdyż ręka oprawcy zaczęła głaskać jego genitalia, co bynajmniej nie pomagało mu sformułować myśli - Po za tym wiesz, że ja wolę być u góry.
- Ja też - pocałunek w szyję sprawił, że Harry przez chwilę nie mógł złapać powietrza, a co za tym idzie również mówić. - I od dzisiaj to ja będę na górze - to powiedziawszy Ares ugryzł go w płatek ucha i wyszedł z biblioteki.
Harry przez kilka minut opierał się o drewniany regał, wreszcie podciągnął swe spodnie i z dziwnym uśmiechem oddalił się z miejsca zbrodni. Hogwartcki podglądacz powoli osunął się na podłogę i głośno oddychał.
Draco był zszokowany, nie potrafił uwierzyć w to, co widział i słyszał. I nie dlatego, że ten głupi garncarz nie był wiecznym prawiczkiem, ale dlatego, ze ktoś z kim przez tyle lat dzielił dormitorium okazał się gejem. I co on ma teraz zrobić, jak się zachować? I gdzie on do diabła miał oczy, że przez tyle lat tego nie widział? NO GDZIE??
Przez jego ciało przeszedł dreszcz obrzydzenia. I miał do tego pełne prawo. W końcu mieszkał z kimś przez prawie siedem lat i nie wiedział, że ten ktoś jest jego szansą na utartę tego palącego dziewictwa. Tak, Draco Malfoy był prawiczkiem i do tego wolał mężczyzn.
Jeszcze przez kilka minut siedział na podłodze i z trudem oddychał. Dopiero, gdy zegar w bibliotece zaczął wybijać godzinę ósmą usiadł koło stolika i zaczął przepisywać najważniejsze wiadomości z książek. Szło mu to dosyć opornie, gdyż przed oczyma nadal stał mu obraz Pottera i Notta.
Dopiero po dziesięciu minutach zauważył, że wpatruje się w jeden kawałek tekstu. Następne dziesięć minut zajęło mu czytanie tych kilku linijek. A przez następne dziesięć siedział jak spetryfikowany, gdyż dopiero wtedy dotarło do jego zmęczonych zwoi mózgowych co tenże kawałek ma przekazać.

„....albowiem szlachetny magu wiedzieć powinieneś, iż zaiste napój ważony w blasku szóstego miesiąca ma właściwości cudowne i przedłuża utrudzone życie zmęczonym podróżnikom ludzkiego rodu, lecz trza pamiętać o rzeczy ważnej.
Jak wiadomo nieskalane ciało ma moc wielką, której my, wiekiem posunięci, nie chcemy jej odmawiać, lecz trza ci wiedzieć, że moc ta śmiertelną dla dziecięcia niewinnego bywa. I pamiętaj o ty, który księgę czytasz, że nie godzi się by niewinne dziewczęta i młodzieńcy, nieskalani dotykiem innego ciała sporządzali tenże wywar mocy wielkiej. Śmierć to na nich niechybnie sprowadzi, a i ciał ich po śmierci wykorzystać nie będzie można. Marnotrawstwo to swą drogą, ani z tego eliksiru nie będzie można przyrządzić, ani się posilić...”

- Ta, nawet nie będzie się można posilić - mruknął Draco pod nosem, ale zaraz jego oczy rozszerzyły się pod wpływem szoku.
Po raz ostatni przeczytał ten kawałeczek i siarczyście zaklął. Nie dlatego, że sam pomysł zjadania ludzkich ciał był niesmaczny, ale dlatego, że żadna niewinna osoba nie mogła przyrządzić tegoż eliksiru, co w prostym rozumieniu oznaczało to, że nie mogła ona zdawać egzaminów, a co za tym idzie, dostać się na Wyższe Studia Umagiczniania. A na dodatek cała szkoła dowiedziałaby się, że nigdy z nikim nie była w łóżku...
...a nie, to nie ta opcja. To była opcja tylko dla niego i wcale mu się to nie podobało. Już miał się pogrążyć w czarnej rozpaczy gdy tuż nad swoją głowa usłyszał stuprocentowy damski głos.
- Więc doszedłeś już do tego kawałka - zadrwił.
- Wiedziałaś o tym, małpo!
- Nio - powiedziała Pansy i usiadła koło Dracona - czekałam tylko, aż ty do tego dojdziesz.
- Suka - mruknął blondyn.
- Ja ciebie też, Malfoy, ja ciebie też - odpowiedziała wcale nie urażona dziewczyna i pogłaskała go po głowie.
- I co ja mam teraz zrobić? - spytał Ślizgon.
- Najrozsądniej byłoby gdybyś się wreszcie z kimś przespał. Nie mówię ze mną, bo Lunie by się to pewnie nie spodobało... Mogłaby ci nawet zrobić krzywdę gdybyś mnie dotknął, ale gdyby ci ta opcja nie odpowiadała, to...
- To? - zapytał z nadzieja w głosie, gdyż seks z dziewczyną w zupełności nie wchodził w rachubę, a z byle jakim facetem do łóżka iść nie zamierzał.
- To idź do Snape'a... - rzekła Pansy.
- ... i poproś go by się z tobą przespał - dokończył sarkastycznie Draco rysując sobie kółeczka na czole.
- Mi chodziło o to, byś się go zapytał czy nie wymyślono jakiegoś zabezpieczenia, ale jak tobie tamto rozwiązanie bardziej odpowiada, to już twój wybór - dodała złośliwie dziewczyna i cmoknęła go w policzek.
Draco wlał się już nie odzywać. Zamiast tego wszystkie księgi i pergaminy wpakował do swojej torby i z marsową miną ruszył do gabinetu swego ulubionego wykładowcy.

***

Severus Snape z sadystyczną radością przygotowywał test dla szóstej klasy. Kiedy był przy siedemdziesiątym ósmym pytaniu usłyszał niepewne stukanie do drzwi swego gabinetu. Zimnym głosem, który powinien odstraszyć wszystkich, dosłownie wszystkich, powiedział
- Proszę!
Drzwi uchyliły się bardzo powoli i w progu stanął Draco Malfoy.
- Panie Malfoy, o ile się nie mylę, ósmej jeszcze nie ma - powiedział Snape.
- Ja wiem panie profesorze... - rzekł cicho chłopak - ... ale mam problem i pomyślałem, że pan...że pan może mógłby mi pomóc.
Zaskoczony Severus odłożył pióro i zachęcającym, przynajmniej w jego mniemaniu, gestem wskazał na fotel. Bardzo rzadko się zdarzało by młody Malfoy prosił o pomoc. Jak na gust Severusa zbyt rzadko.
- Słucham Draconie, czyżby jakieś kłopoty z lekcjami? A może ta praca dla mnie jest za trudna?
- Właśnie...chodzi o pracę - zaczął cicho Draco.
- Ach, tak... - Severus był pewien, że Malfoy zapomniał o wypracowaniu i teraz przyszedł błagać o inny termin lub też ewentualne darowanie kary. Ale chyba nie był taki głupi, by myśleć, że Mistrz Eliksirów się na to zgodzi.
Choć jeśli chodzi o ścisłość, to Severus musiał przyznać sam przed sobą, że gdyby nie był nauczycielem... i gdyby nie to, że w razie wpadki Lucjusz Malfoy mógłby mu zrobić coś bardzo, ale to bardzo bolesnego, z chęcią pozwalałaby na wszystko temu młodemu blondynowi. Szczególnie w łóżku... ale to nie był czas na takie rozmyślania.
- Ja zacząłem pisać tą pracę, ale doszedłem do pewnego momentu i... - Draco urwał nie wiedząc jak dalej wytłumaczyć o co mu chodzi.
- Tak, Draconie? - zachęcił go Snape.
- Mam problem... pisze tam, że osoby... że...
- O ile się nie mylę... - Severus miał dosyć jego dukania a'la Potter i przerwał mu bezczelnie - ... pisze tam, że osoby niewinne cieleśnie, czyli dziewice, nie mogą sporządzać tegoż eliksiru. Chyba nie stwarza to żadnego problemu?
- A tego się nie da ominąć? - spytał z nadzieją blondyn.
- Panie Malfoy, nie spodziewałem się po panu, tak durnych pytań rodem z Gryffindoru. Oczywiście, że się nie da! Jeśli to już wszystko to proszę opuścić mój gabinet i dostarczyć swą pracę punktualnie o godzinie ósmej. Nie za minutę, ani nie po ósmej. Punktualnie o ósmej - to powiedziawszy Severus powrócił do układania pytań. Podświadomie wyczekiwał momentu, kiedy usłyszy, że jego wychowanek podnosi się z fotela i zamyka za sobą drzwi, ale nic takiego nie nastąpiło.
Po długiej chwili Severus spojrzał na swego ucznia i to co zobaczył podziałało na niego w pewnym stopniu jak czerwona płachta na byka. Draco Malfoy był bledszy niż zazwyczaj, a w oczach widać było łzy.
- Co się stało? - Severus przybrał ton, o jaki nie podejrzewał go żaden z uczniów, zresztą na dobrą sprawę, on sam się o taki nie podejrzewał. Był niemal łagodny i czuły. Dziwiąc się temu, co robi podszedł do Malfoya i dotknął jego zimnego i mokrego policzka. Skóra chłopaka była delikatna i miękka jak atłas, a przez ciało Severusa przeszły dreszcze.
- Jestem... prawiczkiem - wyszeptał Dracon i zasłonił twarz dłońmi.
Starszy mężczyzna siedział jak skamieniały. Mimo tego, że był bardzo inteligentny nie potrafił zrozumieć tego co usłyszał. Uczeń o opinii największego Casanovy przychodzi do jego gabinetu i mówi, że jest prawiczkiem. Mówi to na miesiąc przed egzaminami. Egzaminami, na których w stu procentach będą ważyć eliksir, który zabija niewinne osoby. W tym było coś nie tak, zdecydowanie nie tak.
Bardzo powoli odsunął ręce od twarzy chłopca i cichym głosem zapytał.
- Draco, czy ty mówisz poważnie?
Chłopak tylko pokiwał głową. Severus jeszcze przez chwil stał koło niego, wreszcie podszedł do barku, nalał sobie pełną szklaneczkę alkoholu i odwrócił się do Dracona. - Czy ty się boisz seksu? A może... w tak młodym wieku... - zaczął.
- Nie boję się seksu, nie mam problemu z zaciągnięciem dziewczyny do łóżka i nie jestem impotentem.
- No to w czym problem? - spytał Severus.
- Jestem gejem - cicho odpowiedział chłopak, z jednej strony wystraszony a z drugiej ciekawy reakcji nauczyciela.
Pomimo tego, że świat czarodziei zawsze był bardziej tolerancyjny od mugolskiego i związki męsko - męskie, damsko - męskie, czy choćby stosunki kazirodcze, na przykład taki Merlin i Morgana, były uznawane za codzienność, to jeszcze nieraz zdarzali się ograniczeni, którzy nie tylko to potępiali, lecz również niszczyli.
- Panie Malfoy, ja dalej nie widzę problemu, ani w pana dziewictwie, ani w utracie tegoż. To tylko od pana zależy czy decyduje się pan kontynuować naukę w mojej klasie. Jeśli tak to upora się pan z tym... problemem. To chyba wszystko?
- Aha... - Draco nie wiedział, co odpowiedzieć, więc dorównał elokwencją zdenerwowanemu Harry'emu Potterowi. Ba, nawet go chyba pobił, gdyż dodał niepewnie. - Ekhem, em... Tak, ja już nic... To wszystko, sir - odwrócił się i wybiegłby z gabinetu Snape'a, gdyby to właśnie nie był gabinet rzeczonego profesora, który nie przepadał za biegającymi po korytarzu uczniami, nawet tymi ze swojego Domu. Nawet tymi, których publicznie (czytaj: na oczach Pottera) faworyzował. Dlatego nie wybiegł a odszedł szybkim i w miarę (jak mu się wydawało) dystyngowanym krokiem.
Severus jeszcze przez chwilę wpatrywał się w fotel na którym siedział Draco, po czym westchnął i pokręcił głową. Gdyby to tylko było możliwe... ale niestety. Draco Malfoy był jego uczniem, a on z uczniami nie sypia. Szczególnie z takimi, których ojcowie mają coś do powiedzenia w zarządzie szkoły.

***

Tymczasem syn człowieka, który miał coś do powiedzenia w zarządzie szkoły siedział w bibliotece i z miną indyka w dzień czwartego lipca patrzył się na swój referat.
- Żesz i co ja zrobię? - pomyślał na głos syn wielkiego Malfoya, przed którym drżało całe ministerstwo, i zaczął z irytacją pukać paznokciami o okładkę opasłego tomiska „Najniebezpieczniejszych Eliksirów”, na który dostał pozwolenie od swego wykładowcy Eliskirów. Pince posłała mu ostrzegawcze spojrzenie i Draco przez kilka sekund przestał bębnić. Zamyślił się.
- Wielki Draco Malfoy ma problem - cichy i drwiący żeński głos wyrwał go z krainy czarnych fantazji na temat własnej, tragicznej śmierci w męczarniach.
- Odwal się, Granger - szepnął bez przekonania. Dziewczyna uśmiechała się kpiąco. - Granger, może do ciebie nie dotarło? ODWAL SIĘ! - zdenerwował się Ślizgon.
- Oj biedny... dziewic. - zadrwiła Gryfonka.
- O co ci chodzi? Skąd te bzdury? - Draco z niepokojem rozejrzał się po bibliotece by sprawdzić, czy nikt nie słyszy tej wszechwiedzącej szlamy. Jak ona mogła się domyśleć?
- Co, teraz tatuś nie pomoże? - szydziła dalej dziewczyna.
- Albo gadasz do rzeczy, Granger, albo spadaj. Nie mam czasu na pierdoły! - oburzył się blondyn.
- Panie profesorze ja jestem... - zaczęła z rozbawieniem panna Granger.
- Podsłuchiwałaś?! - Draco wydał z siebie zduszony okrzyk.
- Nie, właśnie mnie uświadomiłeś w.. .swej seksualnej niewinności - Hermiona uśmiechnęła się złośliwe.
Przez przypadek rozmowę tę usłyszała Pansy i teraz chciała się tylko upewnić, a że mogła dopiec tym Malfoyowi... to tylko na plus. Nie znosiła tej zakochanej w sobie fretki.
- Granger odwal się ode mnie, a jeśli zaczniesz rozpowiada te bzdury, to... - zagroził jej Prefekt Naczelny.
- To, co? Tatusia na mnie naślesz? - zakpiła dziewczyna.
- Nie... - tym razem to Draco postanowił wykorzystać usłyszane przypadkiem informacje - ... rozpowiem wszystkim o upodobaniach Pottera.
- Nie zrobisz tego! - Granger zbladła gwałtownie.
- Owszem, zrobię - cyniczny uśmiech Malfoya wywołał w oczach naczelnej kujonki Hogwartu błysk żądzy krwi. W tym przypadku dosłownie krwi niewinnej.
- Cały ty, Malfoy - wycedziła ze złością.
- Przed chwilą sama sugerowałaś, że zaczniesz plotkować o mnie, Granger, a teraz robisz z siebie świętą. Wszyscy Gryfoni odznaczają się taką podwójną moralnością? - wysyczał jadowicie Draco.
- To, że sugerowałam, nie znaczy, że bym to zrobiła - odrzekła z urazą Hermiona.
- Jaaasne - kpiący ton Malfoya Juniora spowodował, że dziewczyna przygryzła w irytacji dolną wargę. - Różnica między wami a nami jest taka, że my nie ukrywamy tego, że jesteśmy egoistami, a wy jesteście niemi pod przykrywką szlachetności, altruizmu i odwagi. Powodzenia.
Po tych słowach Draco wyszedł z biblioteki zostawiając zaszokowana gryfonkę, która miała zupełnie inny obraz przebiegu rozmowy, a ostateczne rozwiązanie wcale jej się nie spodobało. Ale to nic, znajdzie jakiś sposób na odwdzięczenie się Malfoyowi, za to że ostatnio znowu wyzywał ją od szlam i złamał nos Ronowi.
Biedna panna Granger nie wiedziała, że podsunęła panu Malfoyowi pewien pomysł. Oczywiście, chłopak postanowił wykorzystać go w ostateczności, ale.. zasiała ziarno.

***

Tydzień później o godzinie dwunastej w nocy Draco Malfoy skapitulował. Po tysiącu nieudanych prób pozbycia się dziewictwa Draco Malfoy wreszcie się poddał i zgłosił się ze swym problemem do... swego ojca.
To było w sobotę. Draco dostał się do rezydencji Malfoywó za pomocą proszku Fiuu i wylądował prosto w kominku w salonie. Próbował zrobić to z gracją, ale jak za każdym razem, gdy się starał, wyrżnął pupą o ciemny, uwalany w sadzy marmur i jęknął głośno.
- Draco! - Lucjusz zacmokał z dezaprobatą i popatrzył na syna niechętnie.
- Wybacz, tato - wystękał chłopak, masując swoje arystokratyczne siedzenie.
- Możesz mi powiedzieć, co cię do mnie sprowadza? Mam dziś ważne spotkanie i nie mam zbyt wiele czasu na bzdury, więcej jeżeli chodzi o kupienie nowych szat lub mioteł twoim kumplom, żeby zaimponować Potterowi....
- Nie! - Draco wolał przerwać ojcu, zanim ten wpadnie w szał moralizatorskiego perorowania, co wypada arystokracie, co nie i gdzie kończą się granice dobrego smaku.
- Więc o co chodzi? - wysoki, szczupły mężczyzna, splótł ręce za plecami i z wyczekiwaniem wbił wzrok w swego pierworodnego - nie oszukujmy się - jednego dziedzica.
Draco przełknął ślinę; nie lubił, gdy ojciec tak na niego patrzył, ale teraz musiał pokonać skurcz żołądka i wyłożyć Galeony na blat. Przełknął ślinę, westchnął i zacisnął zęby.
- Bo ja... ja.. - Draco nie wiedział jak zacząć, a że Lucjusz Malfoy nie należał do cierpliwych presja była jeszcze większa..
- Wysłowisz się wreszcie, czy dalej będziesz się zachowywał jak hipogryf Hagrida? -spytał ze złością.
- Bo chodzi o mój egzamin i eliksir Jonasza... - zaczął chłopak.
- Ja mam dużo wpływów, ale na to nic nie poradzę. Zresztą to najprostszy z eliksirów, nie mów mi, że jesteś na tyle tępy by go nie zrobić! - mężczyzna spojrzał na syna z irytacją.
- Nie jestem tępy! JESTEM PRAWICZKIEM - zdenerwował się Draco.
- Że kim ty jesteś? - arystokrata wyglądał na zaskoczonego. - A co mnie obchodzi twoje życie sek... O cholera! - do Lucjusza w końcu dotarła powaga sytuacji. Patrzył przez chwilę na syna otępiałym wzrokiem.
- Ale przecież, z twoim powodzeniem u płci przeciwnej to chyba nie problem - powiedział po uciążliwej (zwłaszcza dla Dracona) minucie milczenia.
Chłopak przełknął ślinę i odważył się na wyznanie:
- No właśnie, płci przeciwnej - w jego głosie dało się wyczuć odrobinkę sarkazmu.
- Draco... Czy ty próbujesz mi powiedzieć... Czy ty... czy ja mam przez to rozumieć... Czy... - Malfoy Senior nie wiedział co powiedzieć.
- Tak, ojcze. Masz przez to rozumieć, że synowej mieć nie będziesz - oświadczył jego syn.
Przez chwilę w salonie państwa Malfoyów zaległa cisza. Lucjusz z dziwnym wyrazem twarzy wpatrywał się w Dracona, zupełnie tak jakby go sprawdzał..
- Biorąc pod uwagę twój typ urody to chyba nie powinieneś mieć żadnego problemu jeśli chodzi o mężczyzn - rzekł w końcu.
- Wszyscy są już zajęci, a z Crabbe'em czy Goyle'em do łóżka nie pójdę.
Lucjusz westchnął ciężko i zaczął się zastanawiać. W jego arystokratycznej łepetynie, zapłonęła mała żaróweczka i emanowała coraz większym blaskiem. Draco milczał. Znał minę ojca, gdy ten myślał, a wtedy nie należało się odzywać. Pionowa zmarszczka na czole Malfoya seniora znacznie się pogłębiła, a brwi lekko do siebie się zbliżyły. Po kilku chwilach, oblicze mężczyzny, stopniowo się wygładziło. Lucjusz popatrzył uważnie na pierworodnego. - Dziecko, wrócisz teraz do szkoły, a ja wszystko załatwię - nakazał.
- Ale... - zaczął Ślizgon.
- Synu, zaufaj swemu ojcu - przerwał mu łagodnie rodziciel.
Po tych słowach Lucjusz teleportował się z salonu zostając samego Dracona samemu sobie.
"No cóż, może ojcu uda się załatwić, żebym nie musiał robić tego eliksiru" - naiwnie pomyślał potomek Malfoyów, który rodu raczej nie przedłuży.

***

Późnym wieczorem, gdy Severus jak zwykle czytał jakąś opasłą księgę (tym razem o dotyczącą średniowiecznej czarnej magii), w jego kominku rozległ się suchy trzask i pojawiła się w nim wysoka, blondwłosa postać. Snape skrzywił się lekko i z hukiem zamknął księgę.
- Przerwałeś mi lekturę, Lucjuszu - oznajmił z wyrzutem.
- Nic nowego, przyjacielu - wymamrotał nieproszony gość wydobywając się z kominka i otrzepując sadzę z szaty.
- Właśnie, więc raz na jakiś czas mógłbyś mi zrobić te uprzejmość i zmienić nawyki. - To z przyzwyczajenia. - odrzekł arystokrata.
- Przyzwyczajenie jest gorsze niż. Potter - mruknął Snape.
- Naprawdę? - zdziwił się Malfoy Senior.
- Tak. Przyzwyczailiśmy się do wojen i popatrz ile ich teraz mamy.
- Ach, wojny! - Lucjusz machnął niedbale ręką. - Wojny były i będą zawsze nienależnie od nas. Lepiej zająć się tym, na co mamy wpływ, Sev... - mężczyzna zawiesił głos, a Snape złączył palce obu dłoni i wbił w niego przenikliwy wzrok, swych bezdennych, czarnych oczu.
- Aha - wycedził po chwili mistrz eliksirów. - Masz do mnie jakąś sprawę... - milczenie Lucjusza było wystarczającą odpowiedzią. - Wiedziałem, że to nie jest bezinteresowna wizyta przyjaciela - Mistrz Eliksirów nie mógł rozstać się ze swoją ukochaną ironią ani na chwilę.
- Severusie, przyjacielu... Nie pytaj co ty możesz zrobić dla mnie, lecz co ja mogę zrobić dla ciebie - Lucjusz uśmiechnął się do Opiekuna Slytherinu i nalał sobie Ognistej Whisky.
- A więc co mój przyjaciel Malfoy może dla mnie zrobić. - spytał z zainteresowaniem Snape.
- Twój przyjaciel Malfoy może nie powiedzieć Lordowi, że go zdradzasz i proszę cię, nie próbuj rzucać Obliviate czy czegoś innego. Nie myśl że się nie zabezpieczyłem - ostrzegł go Lucjusz na co Severus przewrócił oczami.
- Szantaż! - szczeknął zupełnie, jak jego zatwardziały wróg, Black.
- Nie nadużywałbym wielkich słów - Lucjusz zrobił urażoną minę. - Nie poprosisz mnie, żebym usiadł? - dodał protekcjonalnym tonem.
- Ależ usiądź, przyjacielu - z fałszywą nonszalancją wycedził Snape. - Czegóż się napijesz Lu? Może zrobić ci Roztańczonego Jednorożca?A może nalać ci po prostu Kręciróżdżki*?
- Jak widzisz już sobie nalałem - Lucjusz zakołysał szklanką napełnioną bursztynowym płynem. - Ale jeśli chcesz mnie otruć, to w razie mojej przedwczesnej i niewyjaśnionej śmierci zostawiłem w ministerstwie pewien list, który dojdzie do Lorda.
- Czego chcesz? - Severusa zaczęło drażnić zachowanie przyjaciela.
- Twojego ciała - odpowiedział blondwłosy i z uśmiechem na ustach obserwował jak jego przyjaciel upuszcza pełna butelkę, po czym zaczyna poruszać ustami jak ryba wyciągniętą z wody.
- Lucjuszu... - zaczął w końcu poważnym tonem Severus. - Czy ty raczysz sobie ze mnie kpić, czy po prostu coś ci się w mózgu poprzestawało? A może... - mistrz nie mógł nie być złośliwy - ... Narcyza przestała ci dawać i jesteś zdesperowany.
- Nawet gdyby przestała mi dawać, jest dużo chętnych na jej miejsce - Luc wykrzywił usta w sardonicznym uśmiechu.
- No więc, albo mówisz jasno o co ci chodzi, Lu, albo się wynosisz. Czytałem właśnie o interesujące klątwie kastrującej, którą w dwunastym wieku wymyślił nie jaki Sportecello z Wenecji - Snape bawił się przy tych słowach sugestywnie swoją różdżką.
- Nawet o tym nie myśl - Lucjusz spojrzał ironicznie na Severusa po czym, jeśli to było możliwe usiadł jeszcze wygodniej na miękkim fotelu.
- Więc czego chcesz? - spytał Snape.
- Tak jak już powiedziałem, twojego ciała. Wiem, że interesują cię mężczyźni, a ja mam problem - odpowiedział Malfoy Senior.
- Jak dla mnie jesteś za stary. Nie gustuje w dziadkach - rzekł Severus robiąc tym samym aluzję do wieku arystokraty. W końcu ten był od niego starszy o ponad cztery lata.
- Masz pójść z kimś do łóżka, masz być delikatny, czuły, dobry i zrobić wszystko by tej osobie było przyjemnie - Lucjusz zignorował ten złośliwy komentarz.
- Ciekawe z kim... Z jakąś twoją kuzynką? Wiesz, że za kobietami nie przepadam... - powiedział powoli Severus.
- Nie z kuzynką - głos Lucjusza stał się nagle nieprzyjemny i ostry. - Myślałem, że jesteś inteligentny, ale chyba mam do czynienia z osłem.
Na chwilę zapadła niemiła, zgrzytająca w uszach cisza.
- Nie! Nie zgadzam się! - wykrzyknął Severus domysliwszy się o kogo chodzi przyjacielowi.
- Podaj mi choćby jeden powód... - zażądał Lucjusz.
- Mogę ci ich wymienić z setkę. Po pierwsze to jest mój uczeń. Po drugie jestem jego opiekunem, po trzecie... - zaczął wymieniać Mistrz Eliskirów.
- Przepisz się z nim! - przerwał mu ostro arystokrata.
- ... jestem jego ojcem chrzestnym. I mówię NIE! - zakończył Snape.
- TAK, SNAPE ! - Lucjusz wyciągnął w kierunku przyjaciela różdżkę i Severus zrobił to samo.
Przez chwilę stali w milczeniu, w pozie przeznaczonej do pojedynków, mierząc się wściekłymi spojrzeniami. Żaden z nich ani drgnął, żaden nie odwrócił wzroku.
- Nie mogę tego zrobić - Severus odezwał się ściszonym głosem.
- Masz do wyboru, albo to zrobisz, albo... - odpowiedział ze złością Malfoy Senior.
- Lucjuszu, pomyśl logicznie... Chcesz, że by twój syn swój pierwszy raz przeżył ze mną?
- Ja chcę żeby on przeżył! - warknął mężczyzna.
- Ale w Hogwarcie jest tylu chłopców w jego wieku! Z jego typem urody i prestiżem społecznym z żadną płcią nie powinien mieć problemu! Cholera - Severus był zdesperowany i głos mu się załamał. - Jemu dałby nawet jednorożec!
Mimo powagi sytuacji, Lucjusz szczerze się uśmiechnął.
- Masz racje, jest tylko jeden problem. Draco mi mówił, że wszyscy sensowni homoseksualiści są zajęci i biedak ma problem... A chyba sam wiesz, że jednorożec raczej nie wchodzi w grę...
- No wiesz, jakby się tak zastanowić... - rzekł spokojnie Mistrz Eliksirów.
- Snape, tobie odbiło! - obruszył się blondyn.
- Mi nie odbiło, ja po prostu próbuje siebie ratować. Wiesz co się stanie jeśli ktoś nas przyłapie! - odpowiedział ze złością czarnooki.
- To masz to zrobić tak by nikt was nie przyłapał - rzekł spokojnie Lu.
- Łatwo ci powiedzieć, ty zakichany arystokrato, może sam byś spróbował! - zirytował się nauczyciel.
- Że niby jak?! - Lucjusz zrobił się niemal przeźroczysty - Snape, durniu, TO JEST MÓJ SYN! - arystokrata wrzeszczał i wymachiwał różdżką, z której leciały czerwone i niebieskie iskry, spowodowane wściekłością właściciela.
- Odłóż to , Malfoy zanim zrobisz komuś krzywdę - zimno odrzekł Severus. - I racz się uspokoić. Ty jesteś ojcem, a ja nauczycielem Dracona. Nauczycielem, rozumiesz, czy nie?
- I właśnie dlatego, że jesteś jego nauczycielem to to zrobisz. Każdy inny by go skrzywdził, a ty będziesz delikatny i będziesz dbał o ty by było mu dobrze, a jak nie to Cię zabiję, i nie będę czekała aż Lord to zrobi - oświadczył z powagą arystokrata.
- Nie ma to jak przyjaźń, nieprawdaż - powiedział sarkastycznie Severus i podszedł do biurka.
Lucjusz Malfoy poczuł, że na jego policzkach wykwita rumieniec wstydu. Severus rzeczywiście był jego przyjacielem, a to co on mu robił było świństwem, ale tutaj chodziło o Dracona.
- Seve... - zaczął.
- Zamknij się z łaski swojej. Zrobię to, ale to ja go o tym poinformuję. A co się tyczy ciebie, to... - przerwał mu Snape.
- ...to wiesz doskonale, ze nigdy bym ciebie przed tym starym wariatem nie zdradził. - wpadł mu w słowo Malfoy Senior.
Severus spojrzał na Lucjusza, jakby nie był pewien, o którego starego wariata mu chodzi. Czy o Dumbledore'a, które zapewne nogi by mu z tyłka powyrywał, gdyby się dowiedział, że Snape przespał się z uczniem, czy też o Czarnego Pana, który zrobiłby mu dokładnie to samo, tylko w bardziej wyrafinowany sposób, gdyby znał podwójną lojalność Mistrza Eliksirów.
- Wiem, że nic nie powiesz czerwonookiemu, ale jest jeszcze dyrektor tego przybytku dla głąbów, które mają się za potężnych czarodziejów - powiedział w końcu zimno. - Będę musiał być naprawdę ostrożny - dodał burkliwie.
- Severusie, Draco jest za bardzo nieśmiały żeby się do kogoś z tym problemem zgłosić... - tym razem Malfoy Senior mówił bardzo łagodnie. - On już taki jest w tych sprawach i pewnie dlatego jeszcze nie zaczął... Postaw się na moim miejscu. Mam ryzykować śmierć jedynaka?
- Lucjuszu, twój syn jest tak samo nieśmiały jak ja... - oznajmił Severus.
- Ty wspaniałomyślny dla Gryfonów? - zadrwił blondyn.
- A co, może nie? - zapytał oburzony Severus - Przecież ich jeszcze nie pozabijałem, ale wracając do głównego tematu. On nie jest nieśmiały on jest po prostu wybredny, z byle kim do łóżka by nie poszedł, a osoby które mu odpowiadają aparycją są pewnie zainteresowane dłuższym związkiem, na co, znając Dracona, nie ma co liczyć. Prawda?
- No dobrze, prawda. Ale wiesz, że on i tak nic nikomu nie piśnie - zapewnił Lucjusz.
- Oczywiście, że nikomu nic nie powie. Bo po pierwsze jest Ślizgonem, a po drugie jest zbyt przebiegły by ot tak mówić o swym życiu, ja się bardziej boję że on to wykorzysta przeciwko nam... - mruknął Severus.
- Sev przecież to mój syn on by... Na Merlina... - Malfoy nie wiedział co ma mówić. - Właśnie, Lucjuszu, na Merlina on a pewno coś wymyśli. W końcu to Malfoy - zacmokał tajny szpieg w szeregach Śmierciożerów.
- Ale jak mógłby to zrobić skoro ty mu w ten sposób życie uratujesz, Severusie? -zrezygnowany Lucjusz popatrzył tępo przed siebie.
- Nie wiem, nie jestem Malfoyem - odrzekł chłodno Snape a rzeczony Malfoy obdarzył go spojrzeniem wygłodniałej harpii.
- Jasne. Ty jesteś chodzącą uczciwością. W życiu byś nie wykorzystał tego co wiesz przeciw innym - wycedził Lucjusz.
- Nie wobec przyjaciół - ton głosu Mistrza Eliksirów był łagodny.
- Draco też jest lojalny. W końcu trafił do Slytherinu - arystokrata patrzył przyjacielowi prosto w czarne oczy.
- Owszem, ale z niego wyjątkowo wredny typ - bez cienia sarkazmu odrzekł Snape. - Nie wiem jak on do tej pory ze swoim charakterem i przebiegłością mógł nie stracić cnoty. Dla mnie to niepojęte...
- Bo on do łóżka z byle kim nie chodzi, mówiłem ci już resztą. To, co? Ty się nim zajmiesz, a ja...
- A ty zejdziesz mi z oczu i przez najbliższe kilka tygodni nie będziesz się pokazywał, jasne drogi przyjacielu? - spytał chłodno Snape.
Lucjusz skinął tylko głową zadowolony, że wszystko potoczyło się według jego planu. Cieszył się tez, że Severus nie wypytywał tak bardzo o dziewictwo Dracona, bo przecież nie mógł mu powiedzieć, że jego syn jest prawiczkiem tylko dlatego, że tak bardzo podoba mu się pewien czarnowłosy nauczyciel.

* Kręciróżdżka - magiczny bimber na ryżu pędzony, osłodzony cukrem, 80 volt, działa natychmiastowo

***

Draco szedł korytarzem pogwizdując sobie pod nosem. Właśnie dostał Wybitny z Transmutacji, co wprawiło w McGonagall w dziwny nastrój zdziwienia i dezaprobaty. No, ale w końcu zasłużył. Przyłożył się do tego wypracowania i w ogóle.
- I jak tam twoja cnota, blondasku? - usłyszał cichy dziewczęcy głos.
Dogoniła go Granger i obecnie uśmiechała się złośliwie.
- Ma się doskonale, ruda jędzo - odwarknął Malfoy. - A co, chciałabyś mnie pozbawić niewinności? - dodał zalotnie i obrzucił ją krytycznym spojrzeniem.
- Zapomnij, wypłoszu - obruszyła się Hermiona i zmarszczyła nos.
- Więc o co ci chodzi, co? - wysyczał jadowicie.
- Chciałam ci po prostu podokuczać, Malfoy. Nie mogę? - niewinnie odrzekła Gryfonka.
- Uważaj szlamo, żeby tobie ktoś nie zaczął dokuczać. - warknął arystokrata.
- Malfoy nazwij mnie tak jeszcze raz to pożałujesz - zagroziła mu dziewczyna.
- A co mi zrobi taka głupia gryfonka - odezwał się Draco uśmiechając się drwiąco.
- Teraz już nie jesteś w żadnej brygadzie inkwizycyjnej więc jesteśmy sobie równi. - rzekła Hermiona.
- My równi.. Ty jesteś tylko pusta, brudna szlama z przerostem ambicji, której wydaje się że jest czarownica... - zadrwił Malfoy Junior.
- PUSTELN ANGESICHT* - krzyknęła panna Granger pokazując Malfoyowi, że jednak coś mu może zrobić..
Draco, który nie był przygotowany na tak gwałtowny atak, nie zdążył się obronić, usłyszał śmiech Gryfonki, najwidoczniej twarz miał już całą w pryszczach. Ale ten się śmieje kto się śmieje ostatni.
- Co tu się dzieje? - Severus Snape, który doskonale wiedział co zaszło na korytarzu, z zaszokowana miną patrzył na Dracona.
- Bo on mnie... - zaczęła Hermiona, lecz nie dane jej było dokończyć.
- Z tego, co widzę to ty go zaatakowałaś, łamiąc przy tym regulamin. Gryffindor traci pięćdziesiąt punktów, a pani, panno Granger, ma szlaban dziś o ósmej wieczorem z panem Filchem. Ty... - tu Severus łagodnym głosem zwrócił się do Dracona -... moje dziecko chodź ze mną. Jestem pewien, że znajdę jakieś przeciwzaklęcie.

*Pusteln Angesicht - zaklęcie wywołujące pryszcze, dość silne i natychmiast działające, autor nieznany, przypuszczalnie jakaś złośliwa wiedźma z Bawarii. Autorstwa Toroj.

***

Draco uśmiechał się niemal radośnie, gdy odchodzili i nie obchodziło go, że Hermiona czuła się pokrzywdzona i wściekła. W końcu była tylko głupią szlamą.
Kiedy Severus zaprowadził go do swojej komnaty i zdjął z niego zaklęcie, popatrzył uważnie na ucznia i rzekł.
- Słuchaj, Draco, Granger bez przyczyny nie rzuciłaby w ciebie tym paskudztwem - chłopak się skrzywił. Nienawidził przenikliwości Mistrza Eliksirów.
- Czy ja mam rozumieć, że nazwałeś ją szlamą? - kontynuował Snape. - Jeżeli tak, to ciesz się, że tego nie słyszałem.
- Ale to prawda - odwarknął buńczucznie arystokrata z dziada pradziada.
- Może i prawda, ale jakaś kultura cię obowiązuje, Draco - łagodnie odrzekł nauczyciel.
- A pan to może nigdy tak nie mówił ?- naburmuszył się młodzian, a pryszcze które powoli schodziły z jego twarzy aż zbladły z poczucia jawnej niesprawiedliwości
- Może i mówiłem, ale to nie znaczy, że takich określeń powinno się używać - gładko odrzekł Mistrz Eliksirów i krytycznie przyjrzał się twarzy Dracona. - Zaraz zejdą.
Widząc, że podopieczny nachmurzonym wzrokiem spogląda na gablotę pełną przeróżnych specyfików dodał jeszcze.
- Pamiętaj, Draco, że jesteś człowiekiem szlachetnie urodzonym, a jak mówią mugole, a wiele powiedzeń mają bardzo trafnych, szlachectwo zobowiązuje.
- Ale to tylko .... - zaczął blondyn.
- Draco, jeśli usłyszę ten wyraz z twoich ust to osobiście odbiorę Slytherinowi kilka punktów, a ty będziesz miał szlaban z profesor McGonagall! - zdenerwował się Severus.
-... Gryfonka - Malfoy uśmiechnął się niewinnie rad, że udało mu się chociaż w pewnym sensie przechytrzyć człowieka, który zawsze wzbudzał w nim tyle dziwnych uczuć.
- Malfoy, jeśli myślisz, że to było sprytne... - zaczął Severus z trudem powstrzymując cisnący mu się na usta uśmiech.
- To znaczy, że miałem rację, bo to było sprytne - odrzekł chłopak.
Severus powstrzymał parsknięcie śmiechem i zrobił całkiem poważną minę
- Draco, a jak tam twoje przygotowania do egzaminów? - powiedziawszy te słowa naprawdę trochę spoważniał.
- A niby jak mają iść? - warknął Ślizgon, który miał już dość słuchania o jakichkolwiek egzaminach i mina mu zrzedła po pytaniu profesora - Raczej do nich nie podejdę.
- Już to widzę, jesteś zbyt ambitny, by tak łatwo zrezygnować. Zawsze jest jakieś wyjście. - stwierdził Snape.
- Niby jakie? - mruknął młody arystokrata jednocześnie nie spuszczając wzroku ze swego profesora. Zawsze lubił mu się przyglądać. Severus S. miał w sobie coś takiego co go fascynowało i podniecało.
Severus usiadł za dębowym stołem i w zamyśleniu przyglądał się podopiecznemu. Zanim się odezwał, Draco zadał mu płynące z młodzieńczej ciekawości, pytanie:
- Po co panu taka wielka gablota z eliksirami w prywatnej kwaterze, skoro ma pan tego mnóstwo w gabinecie? - chłopak patrzył przy tym na niego w dziwny sposób: z podziwem, fascynacją, zaciekawieniem i czymś jeszcze, czymś od czego Severusowi zaczęło się robić gorąco.
"Masz babo niuchacza w starym kufrze...” - pomyślał z roztargnieniem. - "Lucjusz ma rację. Ja mu się podobam..."
- Draco, takie rzeczy zawsze się przydadzą. Po za tym niektóre z tych składników są zbyt cenne bym mógł je zostawić w klasie.- wyjaśnił.
Zafascynowany chłopak podszedł do regału i zaczął uważnie przyglądać się skarbom Severusa. Draco nawet nie zauważył kiedy Mistrz stanął tuż za nim i delikatnie położył mu rękę na ramieniu.
- Draco, wiem, że jeśli tylko zdasz egzaminy masz szansę stać się naprawdę Wielkim Mistrzem. Ty to kochasz, wiec nie zmarnuj swej szansy, musisz znaleźć jakiś sposób by... - rzekł cicho Severus.
- Ja już go znalazłem. - przerwał mu łagodnie uczeń.
- Naprawdę, a jaki? - spytał mężczyzna.
- Profesorze.... pozbawi mnie pan dziewictwa.
To nie było pytanie, to nie była prośba, to był fakt! I tenże fakt trzasnął Severusa niczym tłuczek szukającego. Zraz, to miało być inaczej, to on miał delikatnie uwieść Dracona. To on miał być wilkiem, a nie jakaś owcą!
- Draco, nie wydaje ci się, że jesteś bezczelny? - spytał Severus i uniósł do góry brwi. Nie będzie go wprowadzał w konsternację żaden szczeniak.. Nawet tak słodki, blondwłosy szczeniaczek jak młody Malfoy.
- Nie, po prostu jestem szczery - odrzekł młodzieniec ze złośliwym uśmiechem.
"Słodki, blondwłosy i bardzo wyszczekany szczeniaczek" - pomyślał ironicznie Mistrz Eliksirów.
- A ja myślałem, że nieśmiały... - Snape nie mógł sobie darować małej kpiny.
Draco przez chwilę wpatrywał się w Mistrza Eliksirów a następnie szczerze roześmiał. No może nie do końca szczerze. Nieśmiały co prawda nie był, ale Severus S. Miał w sobie to coś, co onieśmieliłoby nawet samego Toma bazyliszka. Przynajmniej w mniemaniu większości uczniów Hogwartu.
- Ja nieśmiały? W życiu! Po prostu chce tego co najlepsze - oznajmił i wykrzywił wargi w bezczelnym półuśmiechu.
- A więc uważasz, ze ja jestem... najlepszy? Czy powinienem poczuć się... zaszczycony? - Snape nie krył drwiny i sarkazmu. Musiał przyznać, że mały ma tupet.
- To już od pana zależy profesorze. Ja stwierdziłem tylko, że chce z panem iść do łóżka i zamierzam to zrobić. - odpowiedział Malfoy Junior.
- I pewnie jeszcze na swoich warunkach? - dalej ironizował nauczyciel.
- Oczywiście - powiedział Draco, ale już z mniejszą pewnością niż wcześniej.
- Malfoy, ty nie jesteś szczery, tylko bezczelnym gówniarzem, który myśli, że wszystko będzie manił podane na złotej tacy... I tu się mylisz. Jeśli nawet pójdziemy do łóżka to na moich warunkach. Zrozumiałaś, czarna niewinna owieczko czarodziejskiej arystokracji? Czy dać ci to na piśmie? - cichy i niemal jadowicie słodki głos Mistrza Eliksirów spowodował dziwne dreszcze biegnące wzdłuż kręgosłupa Dracona. I nie były to tylko dreszcze niepokoju.
- Ja.... - zaczął.
- Ty to w tej chwil skierujesz się w stronę mojego łóżka i grzecznie na nim usiądziesz i poczekasz aż do ciebie przyjdę, a to na drogę - warknął Severus i przyciągnął do siebie zdiwoinego młodzieńca.
Pocałunek był mocny i gwałtowny język mężczyzny wbił pomiędzy miękkie wargi chłopca i... skończył się zanim Draco zrozumiał co tak naprawdę się stało. Severus odepchnął go od siebie dał klapsa w pośladek i pchnął w stronę łóżka, a sam poszedł do łazienki.
Tymczasem Draco Malfoy po raz pierwszy w życiu grzecznie i bez sprzeciwów zrobił to, co mu kazano. Klapnął oniemiały na wygodne wyrko. Czuł się trochę oszołomiony tym co zaszło, ale cieszył się że w końcu utratę cnoty będzie miał za sobą. I to z kim? Z samym Seksownym Severusem Snape'em. Uśmiechnął się pod nosem i dotknął palcami swoich warg. Zapowiadało się ekscytujące przeżycie. Bał się trochę, że będzie odczuwał ból. Ale cóż... Zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda? A jak wiadomo, początki przeważnie są trudne.
Draco jeszcze przez chwile siedział wspominając gwałtowny pocałunek, wreszcie sciagnął z siebie szata i zaczął rozpinać koszule. Chciał być przygotowany na powrót Seversa.
- Draco co ty robisz?
Głos profesora dał się słyszeć tuz przy jego uchu.
- Ja... znaczy się....
Severus uśmiechnął się łagodnie i położył swą dłoń na zaciśniętych palcach chłopca. Choćby nie wiadomo jak Malfoy był pewny siebie i odważny to jeszcze niewinny małolat, którego trzeba dopiero wprowadzić w dorosłe życie.
- Spokojnie, nie musisz tego robić.
- Musze...
- Draco, chłopcze nie chodzi mi o seks. Ja cię rozbiorę i zapewniam, że dla nas obu będzie to bardzo przyjemne uczucie. Zaufaj mi.
Draco skinął lekko głową i ufnie popatrzył na swojego nauczyciela. Nagle zdał sobie sprawę, że przecież Severus jest dorosłym i doświadczonym mężczyzną, i że na pewno nie zrobi mu krzywdy. Poza tym naprawdę chciał się z nim kochać. I uświadomił sobie, że chce tego coraz bardziej.
Snape delikatnie zsunął rozpiętą koszulę z ramion chłopca i delikatnie ogładził jego kark. Draco westchnął cicho; poczuł jak jego sutki lekko twardnieją pod wpływem pieszczoty. Przyciągnął twarz Severusa i mocno pocałował usta swojego nauczyciela.
Severus odsunął go delikatnie od siebie i uśmiechnął się do niecierpliwego adepta.
- Spokojnie Draco.
Następnie pochylił głowę i jakby od niechcenia polizał sutek chłopaka. Malfoy jęknął i zacisnął dłonie na włosach profesora. Czuł jakby przez jego ciało przeszedł prąd. Severus delikatnie pchnął młodzieńca na łóżko i położył się koło niego.
- A pan się nie rozbiera? - spytał chłopak i spojrzał śmiało w czarne oczy mężczyzny.
- Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś niecierpliwy? - zapytał łagodnie Snape.
- .............
- To cecha typowa dla Gryfona, Draco - dodał z bezczelnym uśmiechem Mistrz Eliksirów i Malfoy się zaperzył. Miał już odpowiedzieć coś niemiłego, ale Snape pocałował go w usta. Tym razem bardzo delikatnie.
Wargami jakby od niechcenia muskał jego usta, a gdy chłopak chciał więcej odsunął się, tylko po to by polizać jego ucho. Młody Malfoy jęknął, jeszcze nigdy nie doświadczył czegoś takiego. Nikt nigdy nie obdarzał go takimi pieszczotami. Z jednej strony były niewinne a z drugiej rozpalały wszystkie jego zmysły. Rzeczywiście Severus Snape był nie tylko Mistrzem Eliksirów był tez Mistrzem Ars Amandi.
Dłoń Mistrza Ars Amandi zsunęła się na brzuch adepta Sztuki Kochania, a jego kciuk zaczął zataczać subtelne kółeczka wokół pępka chłopaka. Draco westchnął cichutko, a Severus w odpowiedzi palcami bardzo delikatnie przejechał po wzniesieniu żeber młodzieńca. Malfoy poruszył się niecierpliwie pod miłym dotykiem i jęknął.
- Jeśli chcesz żebym pozbył się ubrania, sam mnie rozbierz - wyszeptał mu do ucha Snape.
Ślizgon jakby z pewnym wahaniem spojrzał na swego opiekuna, wreszcie, oduczając resztkę wątpliwości zaczął bardzo powoli rozpinać czarną koszule. Nie zamierzał się spieszyć, nie chciał by Severus znowu porównał go do gryfona. Postanowił, że chociaż będzie udawał opanowanego. Kiedy tylko rozpiął jeden guzik ustami natychmiast dotknął bladej skóry. Skoro jemu takie pocałunki sprawiały przyjemność to odwrotnie powinno być tak samo.
Czarnowłosy uśmiechnął się pod nosem; wyglądało na to, że chłopak szybko się uczy, i że ma talent do wszystkiego co wiąże się z cierpliwością i opanowaniem; w końcu był całkiem niezły z eliksirów. Na plus dla młodzieńca szedł też istotny fakt, że Draco był po raz pierwszy w takiej sytuacji, więc trudno było zachowywać się rozważnie.
Malfoy powolutku rozpiął wszystkie guziki koszuli Mistrza Eliksirów i delikatnie polizał pępek mężczyzny.
A tego to już Severus się nie spodziewał - wiedział, że młody Malfoy jest zdolny, ale żeby aż tak? Głęboko wciągnął powietrze i w myślach zaczął liczyć punkty, które odejmie Gryfonom. Cholera, to wcale nie pomagało.
Ten ciepły język na jego podbrzuszu...
Zwinne palce na zamku od spodni....
Ciepło ciała i przyjemny zapach drugiej osoby....
- Cholera - zaklął cicho Severus i przekręcił się na brzuch, tak, że teraz zdumiony Draco leżał pod nim.
- Coś nie tak?
- Aż za bardzo tak, panie Malfoy - wymruczał mężczyzna do ucha młodzieńca. - Ale to chyba nie ja mam stracić niewinność, a ty, prawda? - dodał i rozpiął spodnie chłopaka.
Draco chciał coś odpowiedzieć, ale Snape zamknął mu usta długim, zmysłowym pocałunkiem i młodemu arystokracie przeszła ochota na rozmowy, gdy poczuł jak jego opiekun czule ssie jego język. Z warg młodziutkiego adepta sztuki miłosnej wydarł się stłumiony jęk, a Severus poczuł jak palce młodzieńca wplatają się w jego czarne włosy.
Mistrz Eliksirów, szybko i sprawnie, pozbył się reszty garderoby swojego kochanka. Palce czarnowłosego gładziły subtelnie wnętrze ud chłopaka, a jego zwinny język delikatnie trącał sutki Dracona; raz jeden, raz drugi. Malfoy pojękiwał cicho, przygryzając z rozkoszy dolną wargę i jego biodra uniosły się bezwolnie, prowokując starszego mężczyznę do odważniejszej pieszczoty. Severus jednak odsunął się powoli od chłopaka i obrzucił, z uznaniem, wzrokiem młode, szczupłe i zgrabne ciało. Młodzieniec był podniecony a jego szare oczy zaszły mgłą pożądania.
- Proszę... - wyjęczał cicho, niepocieszony tym, że kochanek przerwał słodką torturę.
- Spokojnie, Draco - powiedział bardzo łagodnie Snape, starając się aby zmysły nie przejęły kontroli nad zdrowym rozsądkiem. - Zaufaj mi. Nie trzeba się śpieszyć. Chłopak niepewnie skinął głową i przełknął ślinę, a Severus znowu ucałował jego miękkie wargi; tym razem jeszcze delikatniej niż poprzednio. Malfoy zachłannie oddał pocałunek, ale Mistrz Eliksirów uspokajająco pogładził go po klatce piersiowej i młodzieniec trochę zwolnił. Wargi i języki obu mężczyzn splotły się w jedno. Powolne, pełne czułości pocałunki sprawiały im obu ogromną satysfakcję. W końcu Snape odsunął się od Dracona i sam rozebrał się do końca. Chłopak zachłannie wpatrywał się w nagiego mężczyznę. Ciało Severusa było bardzo szczupłe, ale leciutko umięśnione, klatkę piersiową pokrywało czarne, kędzierzawe owłosienie, ale tam nie było ono tak obfite jak na wewnętrznej stronie ud mężczyzny i na jego podbrzuszu. Młodzieniec poczuł silne podniecenie, gdy zauważył, że jego kochanek jest hojnie obdarzony przez naturę i bardzo pobudzony. Zanim Mistrz Eliksirów zdążył zareagować, Malfoy usiadł na łóżku i zaczął dłonią pieścić jego męskość, a jego wargi zacisnęły się wokół jednego z sutków mężczyzny zachłannie ssąc twardą grudkę. Snape jęknął cicho i odsunął od siebie niecierpliwego młokosa.
- Pozwól, że to ja się tobą zajmę, Draco - szepnął mu do ucha i kiedy chłopak poczuł pod plecami chłodną pościel a na swoim brzuchu gorące pocałunki kochanka, westchnął przeciągle i, w myślach, całkowicie zgodził się z profesorem.
Usta Severusa powoli błądziły po płaskim brzuchu chłopaka. Jego język baraszkował w zagłębieniu pępka, a nosem wciągał ten cudowny subtelny zapach. Draco zawsze pachniał tak samo. Był to romans nuty niewinności z gwałtownym charakterem. Delikatny flirt dzieciństwa z niepohamowaną dorosłością i z nagłym pragnieniem spełnienia. Właśnie to wszystko czuł Severus Snape, drażnił niepowtarzalny zapach rozpalonej skóry młodzieńca.
Palce Severusa musnęły wnętrze uda Dracona. Mężczyzna zrobił to z delikatnością przywołującą na myśl dotyk motylich skrzydeł. Malfoy nie był w stanie nawet jęknąć. Jedynie uniósł biodra w niemym błaganiu o pewniejsze pieszczoty, które Snape, z charakterystyczną dla siebie kurtuazją, zignorował. Usta doświadczonego mężczyzny z niesłychaną delikatnością zaatakowały płatek lewego ucha chłopka, a opuszki palców powędrowały wolniutko w górę wzniesienia żeber, aby w połowie drogi zatrzymać się, jakby w zamyśleniu nad swoim kolejnym ruchem.
Wreszcie tak wolno, że Draconowi wydawało się iż trwa to miliony lat, profesor wykonał następny ruch. Jego długie palce bardzo powoli dotknęły zaczerwienionego sutka chłopaka i zaczęły go gładzić. Usta Severusa przeniosły się na rozchylone chłopięce wargi a jego język wtargnął do środka. Draco cichutko pojękiwał. To było coś innego od ich wcześniejszej namiętności. Coś o wiele lepszego. Nigdy nie podejrzewał, że delikatność może być tak wspaniała i ekscytująca. Czuł, że roztapia się jak wosk pod wprawnym dotykiem mistrza, który okazał się mistrzem nie tylko w dziedzinie eliksirów. Był jednak zbyt młody i rozbudzony, by wytrzymać powolne tortury Severusa. Objął szyję doświadczonego kochanka i mocno go do siebie przyciągnął, pogłębiając pocałunek.
Snape zareagował na to tak, jak to tylko Snape potrafił. Stanowczo i z iście ślizgońską perfidią. Przytrzymał ręce chłopaka po bokach i spojrzał w jego zamglone oczy:
- Albo będziesz grzeczny, albo cię zwiążę i to na sposób mugolski - powiedział cichym, łagodnym i mocno schrypniętym z podniecenia głosem.
I rzeczywiście przez chwilę miał taki zamiar, ale widząc łzy w tych pięknych szarych oczach przytulił go tylko mocniej i zaczął szeptać.
- Nie bój się Smoku, oczywiście, że tego nie zrobię, po prostu nie chce cię skrzywdzić, a ty mi wcale nie ułatwiasz.
- Proszę, nie hamuj się, ja chce... chce ciebie nieważne czy będzie bolało. Proszę. - błagał chłopak.
- Po prostu się uspokój i mi zaufaj - łagodnie powiedział Snape i delikatnie starł pojedynczą łzę z policzka Malfoya juniora.
- Wiem, że trudno ci się opanować, ale uwierz mi, że cierpliwość się opłaca - dodał, widząc, że Draco zamierza zaprotestować.
- Jeżeli nie będę delikatny, to sprawię ci o wiele większy ból, niż to konieczne. Rozumiesz? - spytał jeszcze, delikatnie muskając wargami płatek ucha swojego młodego kochanka.
- Tak, ale ja dłużej nie wytrzymam - Draco szarpnął się mocno, kiedy Severus musnął kciukiem wnętrze jego uda. - Taaak...Nie...Przestań!
Severus odsunął się od Dracona i spojrzał na niego zdziwiony.
- Mam przestać?
- Przestań mnie dręczyć - wyjęczał Draco
- Nie dręczę cię, Draconie Malfoy - łagodnie, acz z pewnym zniecierpliwieniem odrzekł Mistrz Sztuk Manualnych. - Kocham się z tobą, tylko nie w tempie uciekającego ze zdefraudowanym złotem goblina.
Do młodzieńca nie docierały jednak żadne górnolotne metafory. Był bliski spełnienia, podniecony do granic wytrzymałości i cholernie sfrustrowany. Dlatego, na elokwentną wypowiedź swojego opiekuna, zareagował jedynym adekwatnym i na tyle nieskomplikowanym komentarzem na jaki było go w tej chwili stać:
- Pieprz się, Snape!
Severus roześmiał się cicho i odpowiedział.
- Dzięki, ale zdecydowanie wolę ciebie.- Po czym sięgnął w stronę stolika, na którym stała butelka dziecięcej oliwki. Widząc zdumiony wzrok Draco odrzekł cicho - Chyba nie chcesz by cię bolało.
Draco z fascynacja patrzył jak Severus wylewa na swą dłoń trochę oliwki a następnie zaczyna smarować swą męskość.
- Mogę?
- Lepiej żebym tym razem sam to robił, chyba, że chcesz aby było szybko i brutalnie.
- Ja chcę żeby w ogóle to zaszło - warknął młodzieniec, zgarniając gniewnym gestem niesforny kosmyk jasnej grzywki z oczu. Wyglądał przy tym tak apetycznie, że Severusowi nagle, mimo ogromnego apetytu erotycznego, który w nim narastał, zrobiło się żal tych wszystkich wzdychających za przystojniejącym z roku na rok młodym arystokratą.
- Nie martw się, zajdzie - odpowiedział ze złośliwym uśmiechem, patrząc wyzywająco w szare tęczówki młodzieńca i zrobił coś co bardzo pozytywnie zaskoczyło Malfoy; szybko i niemal brutalnie przerzucił młodzieńca na brzuch.
Palce Severusa zagłębiły się w ciało chłopca. Ten cicho jęknął na poły z bólu a na poły z przyjemności. Druga dłoń mężczyzny zacisnęła się na nabrzmiałym członku kochanka. Draco jęknął raz jeszcze, i wygiął biodra do tyłu nabijając się jeszcze mocniej na penetrujące go palce. To uczucie było takie dziwne. Po raz pierwszy czuł w sobie kogoś innego. Do tej pory skazany był na samotne pieszczoty, a teraz... Na samą myśl, że Severus zaraz go posiądzie jego ciało przeszywały dreszcze.
Snape zaczął powoli i stanowczo masować pośladki chłopaka, co odprężało i podniecało młodego przedstawiciela arystokracji jeszcze bardziej. Kiedy doświadczony mężczyzna go wziął, Draco krzyknął z bólu, ale także z obezwładniającej rozkoszy, gdyż Severus cały czas pieścił jego męskość. Ruchy profesora były powolne i łagodne, a Malfoy czuł jak po jego policzkach spływają łzy. Mistrz miał rację. Mimo jego delikatności bolało jak diabli, ale przyjemność łagodziła cierpienie i dawała ogromną satysfakcję ze zbliżenia.
Chwilę później przez ciało Dracona przeszyła fala spełnienia. Chłopak krzyknął głośno imię swego kochanka i zaraz poczuł jak ten też sztywnieje. Severus opadł na plecy młodego Malfoya i delikatnie pocałował go w szyję. Byli zbyt zmęczeni by się odzywać, wystarczyła im świadomość, że jest przy nich ktoś inny, że czują ciepło drugiego ciała i wreszcie nie są sami.

***

Spanie na lekcji nie jest niczym wyjątkowym. Może zdarzyć się najlepszym. Spanie w czasie zajęć przed jednymi z najważniejszych egzaminów również nie jest niczym wyjątkowym. Spanie na lekcji profesora Severusa S. nie jest czymś wyjątkowym... to po prostu samobójstwo... No, chyba, że jest się wychowankiem Slytherinu, wtedy jest to tylko naganne zachowanie, ale można przeżyć...czasami. Z takiego wniosku wychodził chyba uczeń siódmej klasy, niejaki Malfoy. Draco Malfoy. Choć sądząc po jego stanie on nie chodził, wchodził ani wychodził. On po prostu spał. Ale wszystko co dobre szybko się kończy. Jedyny dziedzic dość dużej fortuny Malfoyów, oraz jeden z nielicznych nie wydziedziczonych, ani nie „wypalonych” spadkobierców rodu Black poczuł, że ktoś nim potrząsa. Z niechęcią otworzył swe przekrwione oczy i dech mu zaparło. Zresztą co w tym dziwnego. Każdemu, kto by zobaczył po przebudzeniu wpatrujące się w niego czarne oczy niejakiego S.S zabrakłoby życiodajnego tlenu
- Panie Malfoy kilka lekcji temu chyba panu wyjaśniłem, że na moich lekcjach się nie śpi! Prawda? - spytał chłodno nauczyciel.
- Tak, panie profesorze. - odpowiedział chłopak.
- A skoro to do pana nie dotarło, to z wielka przykrością muszę pana ukarać szlabanem. Dziś tutaj o dwudziestej drugiej. Zrozumiano? - warknął mężczyzna.
- Tak, panie profesorze - Draco wolał nie patrzeć na swego opiekuna, zamiast tego odpowiedział mu w myślach:
" Już się nie mogę doczekać...”
Wszyscy uczniowie byli przekonani, ze Dracona czeka nieciekawa i męcząca praca mająca na celu poszerzyć zbiór ingrediencji Mistrza Eliksirów i nikt, nawet Panna - Wiem - To-Wszystko - Granger, nie dostrzegał lekkiego, wieloznacznego półuśmiechu, który zdobił bladą chłopięcą twarz młodego arystokraty.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
nds 217 1833
(181-217), Slajdy, Pieśni slajdy
217 2id 29344
Mazowieckie Studia Humanistyczne r1996 t2 n2 s212 217
217
217 Blok liczników czasu pracy silnika i iloŚci rozruchÓw
217 Manuskrypt przetrwania
NDS i NDN Dz U 02 217 1833
MAKIJAŻ 217 LEŚNY ELF
Dz U 02 217 1833 dopuszczalne stężenia i natężenia czynniki szkodliwe dla zdrowia (1)
217
216 i 217, Uczelnia, Administracja publiczna, Jan Boć 'Administracja publiczna'
217 instrukcja www PL easy b232
217 224
216-217
217
2003 STYCZEN OKE PP I ODPid 217 Nieznany (2)
216 217
217, STUDIA, Polibuda - semestr I, Fizyka, laborki, 217

więcej podobnych podstron