filozofia - autorzy na B i C, filozofia


Empiryzm, semantyka i ontologia

1. Problem bytów abstrakcyjnych

Jeżeli chodzi o jakiekolwiek byty abstrakcyjne, takie jak własności, klasy, relacje, liczby, sądy, itd. empiryści są na ogół dość podejrzliwi. Zazwyczaj większą sympatią darzą nominalistów, a nie realistów (w sensie średniowiecznym). I jak tylko jest to możliwe, starają się unikać wszelkich od­niesień do bytów abstrakcyjnych, ograniczając się do języ­ka nazywanego czasem nominalistycznym. czyli do języka nie zawierającego tego typu odniesień. Wydaje się jednak, że w pewnych kontekstach naukowych uniknięcie ich jest prawie niemożliwe. W wypadku matematyki niektórzy empiryści próbują znaleźć wyjście, traktując ją w całości jako czysty rachunek - jako system formalny, dla którego nie podano lub nie można podać żadnej interpretacji. Zgodnie z tym twierdzi się, że matematyk nie mówi o liczbach, funk­cjach i klasach nieskończonych, lecz tylko o pozbawionych znaczenia formułach i symbolach, którymi operuje się we­dług danych reguł formalnych. Podejrzanych bytów trudniej uniknąć jest w fizyce, gdyż jej język służy komunikacji ra­portów oraz przewidywań, a zatem nie można go uznać za czysty rachunek. Być może, fizyk, który do bytów abstrak­cyjnych odnosi się z nieufnością, mógłby uznać pewną część języka fizyki za nie zinterpretowaną i nieinterpretowalną -tę, która odwołuje się do liczb rzeczywistych jako współ­rzędnych czasoprzestrzennych czy jako wartości wielkości fizycznych, do funkcji, granic itp. Bardziej prawdopodob­ne, że o wszystkich tych rzeczach będzie mówił jak każdy inny, ale z nie dającą mu spokoju świadomością - tak jak niepokoi się człowiek, który w życiu codziennym popełnia wiele uczynków niezgodnych z poważnymi zasadami mo­ralnymi, jakie wygłasza w niedzielę. Ostatnio problem by­tów abstrakcyjnych pojawił się ponownie w związku z semantyką - teorią znaczenia i prawdy. Niektórzy seman­tycy twierdzą, że pewne wyrażenia oznaczają pewne byty, a do tych desygnowanych przedmiotów zaliczają nie tylko konkretne materialne rzeczy, lecz także byty abstrakcyjne, na przykład własności - oznaczane przez predykaty - oraz sądy - oznaczane przez zdania. Inni stanowczo protestują przeciwko tej procedurze jako gwałcącej podstawowe za­sady empiryzmu i prowadzącej ponownie do metafizycznej ontologii typu platońskiego.

Celem niniejszego artykułu jest wyjaśnienie tej kontrowersyjnej kwestii. Najpierw ogólnie przedyskutowany zostanie charakter języka odnoszącego się do bytów abstrakcyjnych oraz implikacje jego przyjęcia. Zostanie pokazane, że posługiwanie się takim językiem nie pociąga przyjęcia ontologii platońskiej, ale że doskonale zgadza się to z empiryzmem i ściśle naukowym sposobem myślenia. Następnie omówione zostanie konkretne zagadnienie roli bytów abs­trakcyjnych w semantyce. Autor ma nadzieję, że wyjaśnie­nie tej kwestii przyda się tym, którzy w swych pracach z dziedziny matematyki, fizyki, semantyki lub jakiejś innej, byliby skłonni przyjąć byty abstrakcyjne - może im ono po­móc w przezwyciężeniu nominalistycznych skrupułów.

2. Językowy schemat pojęciowy bytów

Czy istnieją własności, klasy, liczby i sądy? Aby jaśniej zrozumieć naturę tych, jak i innych związanych z nimi pro­blemów, konieczne jest przede wszystkim uświadomienie sobie fundamentalnej różnicy pomiędzy dwoma typami py­tań, które dotyczą istnienia czy też realności bytów. Jeżeli ktoś w swym języku pragnie mówić o nowym typie bytów, musi wprowadzić system nowych sposobów mówienia, podlegających nowym regułom. Procedurę tę będziemy określać jako konstruowanie językowego schematu pojęciowe­go dla danych nowych bytów. W związku z tym musimy odróżnić dwa rodzaje pytań o istnienie. Po pierwsze, pyta­nia o istnienie pewnych bytów nowego rodzaju wewnątrz schematu pojęciowego - będziemy nazywać je pytaniami wewnętrznymi Po drugie, pytania dotyczące istnienia czy też realności systemu bytów jako całości, nazywane pytania­mi zewnętrznymi Pytania wewnętrzne, jak i możliwe na nie odpowiedzi, formułowane są za pomocą nowych form wy­rażeń. Odpowiedzi można znaleźć stosując bądź metody czy­sto logiczne, bądź empiryczne - w zależności od tego, czy mamy do czynienia z logicznym, czy też z faktualnym sche­matem pojęciowym. Pytania zewnętrzne posiadają problematyczny charakter, który wymaga bliższego zbadania.

Świat rzeczy. Jako przykład rozważmy najprostszy rodzaj bytów, z jakim mamy do czynienia w języku potocznym: czasoprzestrzennie uporządkowany system obserwowalnych rzeczy i zdarzeń. Przyjąwszy już język rzeczy wraz z jego schematem pojęciowym dla rzeczy, możemy stawiać i od­powiadać na pytania wewnętrzne, na przykład, „czy na moim biurku znajduje się biała kartka papieru?", „czy król Artur żył naprawdę?", „czy jednorożce i centaury są realne, czy tylko wymyślone?" i tym podobne. Na pytania te nale­ży odpowiadać, przeprowadzając badania empiryczne. Wy­niki obserwacji ocenia się według pewnych reguł jako świadectwa konfirmujące lub dyskonfirmujące możliwe odpowie­dzi. (Oczywiście, oceny tej zazwyczaj dokonuje się automa­tycznie, a nie w ramach zaplanowanej, racjonalnej proce­dury. Jednak w ramach racjonalnej rekonstrukcji możliwe jest ustalenie jawnych reguł oceny. Jest to jedno z głównych zadań czystej - w odróżnieniu od psychologicznej - episte­mologii). Pojęcie realności, jakie pojawia się w tych pyta­niach wewnętrznych, jest naukowym, empirycznym, niemetafizycznym pojęciem. Uznanie czegoś za realną rzecz lub zdarzenie polega na pomyślnym włączeniu tego do systemu rzeczy w konkretnym położeniu czasoprzestrzennym, tak by owo coś — zgodnie z zasadami schematu pojęciowego -było kompatybilne z innymi rzeczami uznanymi za realne.

Od tych kwestii musimy odróżnić pytanie zewnętrzne o realność samego świata rzeczy. W przeciwieństwie do py­tań poprzednich, nie jest ono stawiane ani przez zwykłych ludzi, ani przez naukowców, lecz jedynie przez filozofów. Realiści odpowiadają twierdząco, idealiści subiektywni przecząco, a spór ciągnie się przez stulecia, nigdy nie otrzymując rozwiązania. A rozwiązania mieć nie może, ponieważ spór jest źle postawiony. W naukowym sensie bycie realnym oznacza bycie elementem systemu, z czego wynika, że pojęcie to nie może być sensownie zastosowane do samego systemu. Być może ci, którzy stawiają pytanie o realność samego świata rzeczy, mają na myśli nie kwestię teoretyczną, jak wydają się sugerować ich sformułowania, lecz kwestię praktycznej decyzji co do struktury języka: musimy dokonać wyboru, czy formy wyrażeń danego schematu pojęciowego mają być odrzucone czy też zaakceptowane i używane.

W wypadku tego szczególnego przykładu zazwyczaj nie można mówić o rozmyślnym wyborze, ponieważ we wczesnej fazie życia w sposób naturalny wszyscy przyjmujemy język rzeczy. Jednak w następującym sensie możemy uwa­żać to za decyzję: mamy wolny wybór, czy nadal się nim posługiwać się, czy też nie. W ostatnim wypadku mogliby­śmy ograniczyć się do języka danych zmysłowych oraz in­nych bytów „fenomenalnych", albo skonstruować język rze­czy posiadający inną strukturę, alternatywny w stosunku do zwykłego, a ostatecznie moglibyśmy powstrzymać się od mówienia. Jeżeli ktoś decyduje się na przyjęcie języka rze­czy, nie ma powodu, aby nie powiedzieć, że uznał on świat rzeczy. Nie można jednak interpretować tego jako przyję­cia przekonania o realności świata rzeczy; takiego przekonania, twierdzenia lub założenia nie ma, albowiem nie jest to kwestia teoretyczna. Przyjęcie świata rzeczy nie oznacza nic ponad akceptację pewnej formy języka; inaczej mówiąc, oznacza przyjęcie reguł formułowania i sprawdzania zdań - ich akceptacji i odrzucania. Akceptacja języka rzeczy pro­wadzi na gruncie dokonanych obserwacji także do wiary w pewne stwierdzenia, ich asercję i akceptację. Ale pośród tych stwierdzeń nie może znajdować się teza o realności świata rzeczy, ponieważ nie można sformułować jej w ję­zyku rzeczy, ani - jak się wydaje - w żadnym innym języ­ku teoretycznym.

Chociaż .sama decyzja o przyjęciu języka rzeczy nie ma charakteru poznawczego, to wiedza teoretyczna zazwyczaj wpływa na nią tak, jak na każdą rozmyślną decyzję o przy­jęciu językowych czy innych reguł. Cele w jakich zamierza się używać języka, na przykład komunikowanie wiedzy faktualnej, określa, które czynniki są istotne przy podejmowa­niu decyzji. Wydajność, owocność oraz prostota posługiwania się językiem rzeczy mogą znajdować się wśród decydujących czynników. Pytania dotyczące tych zalet są rzeczywiście natury teoretycznej, jednak nie można ich utożsamić z kwestią realizmu. Nie są to pytania rozstrzygnięcia, ale pytania dotyczące stopnia. Istotnie, język rzeczy w swej zwykłej postaci spełnia większość celów życia codziennego w sposób bardzo wydajny. Jest on, w rzeczy samej oparty na treści naszych doświadczeń. Byłoby jednak błędem opisywać tę sytuację mówiąc: „fakt wydajności języka rzeczy jest świadectwem potwierdzającym realność świata rzeczy"; zamiast tego powinniśmy raczej mówić: „fakt ten sprawia, że przyjęcie języka rzeczy jest wskazane"!

System liczb. Jako przykład systemu, który nie posiada charakteru faktualnego, lecz logiczny, niech posłuży nam sys­tem liczb naturalnych. Schemat pojęciowy dla tego systemu konstruuje się wprowadzając do języka nowe wyrażenia wraz z odpowiednimi regułami: (1) liczebniki takie jak „pięć" oraz formy zdaniowe, takie jak „na stole jest pięć książek"; (2) ogólny termin „liczba" dla nowych bytów i for­my zdaniowe, takie jak „pięć jest liczbą"; (3) wyrażenia dla własności liczb (np. „nieparzysta", „pierwsza"), relacji (np. „większa niż") i funkcji (np. „plus") oraz formy zdaniowe, takie jak „dwa plus trzy równa się pięć"; (4) zmienne liczbowe („m”, „n" itd.) oraz kwantyfikatory dla zdań uniwersalnych („dla każdego n, ...") i zdań egzysten­cjalnych („istnieje n, takie że ...") wraz ze zwykłymi regula­rni dedukcji.

W tym miejscu ponownie pojawiają się pytania wewnętrz­ne, na przykład, „czy istnieje liczba pierwsza większa od stu?". Jednak tutaj nie znajduje się odpowiedzi poprzez od­wołanie się do opartych na obserwacji badań empirycznych, ale dzięki analizie logicznej, której podstawą są reguły dla nowych wyrażeń. Dlatego odpowiedzi te są analityczne, tj. logicznie prawdziwe.

Jaki z kolei jest charakter pytań filozoficznych, dotyczą­cych istnienia lub realności liczb? Zacznijmy od tego, że ist­nieje pytanie wewnętrzne, które można sformułować - tak jak i twierdzącą na nie odpowiedź - używając nowych ter­minów, powiedzmy, „istnieją liczby" lub jeszcze wyraźniej, „istnieje n takie że n jest liczbą". Zdanie to wynika z anali­tycznego zdania „pięć jest liczbą", a zatem samo jest anali­tyczne. Co więcej, jest dość trywialne (w przeciwieństwie do zdania takiego jak „istnieje liczba pierwsza większa niż milion", które także jest analityczne, lecz zdecydowanie nie-trywialne), albowiem nie mówi nic ponad to, że nowy sys­tem nie jest pusty, co widać natychmiast z reguły stwier­dzającej, że słowa takie jak „pięć" można podstawić za nowe zmienne. Dlatego nikt, kto rozważa pytanie wewnętrzne „czy istnieją liczby", ani nie podałby odpowiedzi przeczą­cej, ani nawet nie zastanawiałby się nad nią poważnie. W takim razie można zasadnie przypuszczać, iż ci filozofo­wie, którzy pytanie o istnienie liczb traktują jako poważny problem filozoficzny, podając przy tym rozwlekłe argumenty za i przeciw, nie mają na myśli pytania wewnętrznego. I rzeczywiście, gdybyśmy ich zapytali „czy chodzi wam o pytanie, czy schemat pojęciowy liczb, jeśli mielibyśmy go przyjąć, okazałby się pusty czy też nie?", to prawdopodob­nie odpowiedzieliby: „bynajmniej; mamy na myśli pytanie wcześniejsze w stosunku do przyjęcia nowego schematu pojęciowego". Mogliby próbować wyjaśnić, co mają na my­śli mówiąc, że jest to pytanie dotyczące ontologicznego sta­tusu liczb, czy posiadają one pewną metafizyczną cechę zwaną realnością (lecz typu idealnego, odmienną od materialnej realności świata rzeczy) lub subsystencją czy też statusem „bytów niezależnych". Niestety, jak dotąd filozo­fowie ci nie sformułowali swych pytań w terminologii powszechnie przyjętego języka naukowego. Dlatego też nasz osąd musi być taki, że nie udało się im nadać jakiej­kolwiek treści poznawczej pytaniu zewnętrznemu oraz moż­liwym na nie odpowiedziom. Jeśli i dopóki nie podadzą ja­snej interpretacji poznawczej, mamy prawo podejrzewać, że ich pytanie jest pseudopytaniem, to jest kwestią przebraną w formę pytania teoretycznego, choć w rzeczywistości nim nie jest; w niniejszym wypadku stanowi ono problem prak­tyczny czy włączyć, czy też nie włączać do języka nowych form językowych, które stanowią schemat pojęciowy dla liczba

System sądów. Nowe zmienne, „p”, „c” itp., wprowadza się do języka wraz z regułą tej treści, że za zmienną tego rodzaju można podstawić dowolne zdanie (oznajmujące); oprócz zdań pierwotnego języka rzeczy obejmuje ona tak­że wszystkie zdania ogólne, zawierające zmienne dowolne­go typu, jakie mogły zostać wprowadzone do języka. Po­nadto wprowadza się ogólny termin „sąd" [proposition]. „p jest sądem" można zdefiniować poprzez „p lub nie-p" (lub jakąkolwiek formę zdaniową odpowiadającą wyłącznie zdaniom analitycznym). Dlatego też każde zdanie postaci „... jest sądem (gdzie w miejscu kropek może występować dowolne zdanie) jest analityczne. Obowiązuje to, na przy­kład, dla zdania:

„Chicago jest duże jest sądem".

(Pomijamy tutaj fakt, że reguły gramatyki angielskiej wyma­gają, by podmiotem innego zdania było nie zdanie, ale that-clause, zgodnie z tym zamiast (a) powinniśmy powiedzieć „jest sądem, że Chicago jest duże").

Można dopuścić predykaty, których argumenty są zda­niami. Predykaty te mogą być ekstensjonalne (np. zwykłe spójniki prawdziwościowe), bądź nie (np. predykaty modalne, jak „możliwy", „konieczny" itd.). Za pomocą tych nowych zmiennych można tworzyć zdania ogólne, na przykład:

(b) „Dla każdego p albo p, albo nie-p".

(c) „Istnieje takie p, że p nie jest konieczne i nie-p nie jest konieczne".

(d) „Istnieje p takie, że p jest sądem".

(ć) oraz (d) to wewnętrzne twierdzenia o istnieniu. Zda­nie „istnieją sądy" może być rozumiane w sensie (d); w tym wypadku jest ono analityczne (albowiem wynika z (a)), a nawet trywialne. Jeśli natomiast jest ono rozumiane w sen­sie zewnętrznym, to nie posiada treści poznawczej.

Rzeczą ważną jest, by dostrzec, że system reguł dla wy­rażeń językowych zdaniowego schematu pojęciowego (tu­taj pokrótce wskazanych zostało jedynie kilka jego reguł) wystarcza do wprowadzenia tego schematu pojęciowego. Jakiekolwiek dalsze wyjaśnienia co do natury sądów (tj. ele­mentów wskazanego systemu, wartości zmiennych „p", „q" itd.) są teoretycznie zbędne, ponieważ jeśli są poprawne, to wynikają z reguł. Na przykład, czy sądy są zdarzeniami mentalnymi (tak jak w teorii Russella)? Spojrzenie na te re­guły pokazuje nam, że nie, ponieważ w przeciwnym wy­padku zdania egzystencjalne posiadałyby formę: „jeżeli stan mentalny danej osoby spełnia takie a takie warunki, to ist­nieje p takie, że ...". Fakt, że w zdaniach egzystencjalnych, (takich jak (c), (d) itp.) nie pojawia się żadne odniesienie do warunków mentalnych, pokazuje, że sądy nie są bytami mentalnymi. Co więcej, zdania o istnieniu bytów językowych (np. wyrażeń, klas wyrażeń itd.) muszą zawierać odniesie­nie do języka. To, że żadne takie odniesienie nie pojawia się tutaj w zdaniach egzystencjalnych, pokazuje, że sądy nie są bytami językowymi Fakt, że w zdaniach tych odniesienie do podmiotu (obserwatora lub osoby poznającej [knower] nie pojawia się (nie ma nic takiego jak „istnieje pew­ne p, które jest konieczne dla pana X"), pokazuje, że sądy (oraz ich własności, jak konieczność itd.) nie są subiektyw­ne. Chociaż charakterystyki tego lub innego rodzaju nie są, ściśle rzecz biorąc, konieczne, mogą jednakże być pożytecz­ne z praktycznego punktu widzenia. Jeśli się pojawiają, nie powinny być rozumiane jako składnik systemu, lecz jedynie jako marginalne uwagi, które mają na celu podanie czy­telnikowi wskazówek lub wywołanie wygodnych skojarzeń obrazowych, sprawiających, że nauka używania rozważa­nych wyrażeń staje się łatwiejsza, niż jak by to było w wy­padku czystego systemu reguł. Charakterystyka taka odpo­wiada pozasystemowemu wyjaśnianiu, jakie fizyk podaje czasami początkującemu. Mógłby, na przykład, powiedzieć mu, by wyobraził sobie atomy gazu jako poruszające się z dużą prędkością kuleczki albo pole elektromagnetyczne i jego oscylacje jako quasi-elastyczne naprężenia i drgania w eterze. Wszystko jednak, co naprawdę można w sposób ścisły powiedzieć o atomach lub o tym polu, zawarte jest implicite w prawach odpowiednich teorii.

System własności rzeczy. Język rzeczy zawiera słowa, ta­kie jak „czerwony", „twardy", „kamień", „dom" itd., używa­ne do opisu rzeczy. Możemy teraz wprowadzić nowe zmien­ne, powiedzmy ,f"", ,,g'' itp., za które można będzie te sło­wa podstawiać, a ponadto ogólny termin „własność". Usta­la się nowe reguły, które dopuszczają zdania, takie jak „czer­wony to własność", „czerwony to kolor", „te dwa kawałki papieru mają przynajmniej jeden wspólny kolor" (tj. „istnieje takie f że f jest kolorem i.."). Ostatnie zdanie jest twierdzeniem wewnętrznym. Posiada empiryczny, faktualny cha­rakter. Jednakże pytanie zewnętrzne, filozoficzne stwierdze­nie [statement] dotyczące realności własności - szczególny przypadek tezy o realności uniwersaliów — pozbawione jest treści poznawczej.

System liczb całkowitych oraz wymiernych. Do języka zawierającego schemat pojęciowy dla liczb naturalnych mo­żemy wprowadzić najpierw liczby całkowite (dodatnie i ujemne) jako relacje pomiędzy liczbami naturalnymi, a na­stępnie liczby wymierne jako relacje pomiędzy liczbami cał­kowitymi. Zakłada to wprowadzenie nowego typu zmien­nych, wyrażeń za nie podstawialnych oraz terminów ogólnych: „liczba całkowita" i „liczba wymierna".

System liczb rzeczywistych. Na podstawie liczb wymier­nych można wprowadzić liczby rzeczywiste jako szczegól­nego rodzaju klasy (odcinki) liczb wymiernych (według metody rozwiniętej przez Dedekinda i Fregego). Tutaj po­nownie wprowadza się nowy typ zmiennych, wyrażenia za nie podstawialne (np. √2) oraz termin ogólny „liczba rze­czywista".

Czasoprzestrzenny układ współrzędnych dla fizyki. Nowe byty to punkty czasoprzestrzenne. Każdy z nich jest upo­rządkowaną czwórką liczb rzeczywistych — nazywanych jego współrzędnymi - składającą się z trzech współrzędnych prze­strzennych i jednej czasowej. Fizykalny stan punktu lub ob­szaru czasoprzestrzennego opisuje się bądź za pomocą predykatów jakościowych (np. „gorący"), bądź przypisując mu liczby jako wartości wielkości fizykalnych (np. masy, temperatury i tym podobnych). Przejście od systemu rze­czy (nie zawierającego punktów czasoprzestrzennych, lecz jedynie rozciągłe przedmioty oraz przestrzenne i czasowe relacje pomiędzy nimi) do fizykalnego układu współrzęd­nych jest także kwestią decyzji. Dokonywany przez nas wy­bór pewnych cech, chociaż sam nie jest teoretyczny, suge­rowany jest przez wiedzę teoretyczną, logiczną albo faktualną. Przykładowo, wybór liczb rzeczywistych jako współ­rzędnych - nie zaś wymiernych lub całkowitych - w nie­wielkim stopniu zależy od faktów doświadczalnych; doko­nuje się głównie ze względu na matematyczną prostotę. Ograniczenie się do współrzędnych wymiernych nie spo­wodowałoby konfliktu z jakąkolwiek posiadaną przez nas I wiedzą doświadczalną, bowiem wynik każdego pomiaru jest liczbą wymierną. Nie pozwoliłoby nam ono jednak posłu­giwać się zwykłą geometrią (w której twierdzi się, że prze­kątna kwadratu o boku 1 posiada niewymierną długość V2), co doprowadziłoby do wielkich komplikacji. Z drugiej stro­ny, wyniki potocznych doświadczeń silnie sugerują decy­zję, by posługiwać się trzema, a nie dwoma lub czterema współrzędnymi przestrzennymi, jednak nie wymuszają jej. Gdyby pewne zdarzenia, jakie rzekomo obserwowano na seansach spirytualistycznych - na przykład wydostająca się z zapieczętowanego pudełka kula - zostały potwierdzone ponad wszelką racjonalną wątpliwość, to zastosowanie czte­rech współrzędnych przestrzennych mogłoby wydać się wskazane. Pytania wewnętrzne są tutaj, w ogólności, pyta­niami empirycznymi, na które odpowiada się dzięki bada­niom empirycznym. Z kolei pytania zewnętrzne o realność fizykalnej przestrzeni i fizykalnego czasu są pseudopytaniami. Pytanie, takie jak „czy punkty czasoprzestrzenne (na­prawdę) istnieją?", jest niejednoznaczne. Może być rozumiane jako pytanie wewnętrzne - wtedy odpowiedź twierdząca jest, rzecz jasna, analityczna oraz trywialna. Można je też rozumieć w sensie zewnętrznym: „czy wprowadzimy takie a takie formy do naszego języka?". W tym wypadku nie jest to pytanie teoretyczne, lecz praktyczne. Odpowiedź na nie jest kwestia, decyzji, nie zaś stwierdzenia, a zatem zapropo­nowane sformułowanie byłoby mylące. W końcu można je też rozumieć następująco: „czy nasze doświadczenia są ta­kie, że użycie rozważanych form językowych będzie celo­we i owocne?". Jest to pytanie teoretyczne, o charakterze faktualnym, empirycznym. Lecz jest to kwestia dotycząca stopnia, stąd też sformułowane w postaci „realny lub nie", byłoby nieadekwatne.

3- Co oznacza akceptacja pewnego rodzaju bytów?

Podsumujmy teraz najważniejsze cechy sytuacji, w któ­rych wprowadza się nowe byty - cechy wspólne różnym przedstawionym powyżej pokrótce przykładom.

Przyjęcie nowych bytów jest reprezentowane w języku przez wprowadzenie schematu pojęciowego dla nowych form wyrażeń, które mają być używane zgodnie z nowym zestawem reguł. Mogą pojawić się nowe nazwy dla poszcze­gólnych bytów danego typu, lecz część z tych nazw może występować w języku jeszcze przed wprowadzeniem no­wego schematu pojęciowego. (Na przykład język rzeczy za­wiera oczywiście słowa typu „niebieski" i „dom", zanim wprowadzony zostanie schemat pojęciowy dla własności; może zawierać słowa takie jak „dziesięć" w zdaniach po­staci: „mam dziesięć palców", zanim wprowadzony zostanie schemat dla liczb). Te fakty pokazują, że występowanie sta­łych danego typu - uważanych za nazwy bytów nowego rodzaju po wprowadzeniu nowego schematu pojęciowego — nie jest niezawodnym znakiem ich akceptacji. Dlatego też wprowadzenie takich stałych nie powinno być uważane za istotny krok we wprowadzaniu schematu pojęciowego. Dwa istotne kroki są natomiast następujące. Po pierwsze, przyję­cie dla nowego rodzaju bytów terminu ogólnego, będące­go predykatem wyższego stopnia, który o dowolnym bycie pozwoli nam powiedzieć, że należy do tego typu (np. „czer­wony jest własnością”, „pięć jest liczbą”). Po drugie, wpro­wadzenie zmiennych nowego typu. Nowe byty są warto­ściami tych zmiennych; stale (oraz domknięte wyrażenia zło­żone, jeżeli występują w języku) podstawia się za te zmien­ne. Z ich pomocą można formułować zdania ogólne o no­wych bytach.

Po wprowadzeniu nowych form do języka możliwe jest formułowanie z ich pomocą pytań wewnętrznych oraz moż­liwych na nie odpowiedzi. Pytanie tego typu może być albo empiryczne, albo logiczne, i zgodnie z tym odpowiedź jest bądź faktualnie prawdziwa, bądź analityczna.

Pytania wewnętrzne musimy jasno odróżnić od pytań ze­wnętrznych, czyli od pytań filozoficznych, dotyczących istnienia czy realności całego systemu nowych bytów. Wielu filozofów uważa pytania tego typu za kwestie ontologiczne, które należy postawić i rozwiązać, zanim wprowadzi się nowe formy językowe. Uważają, że wprowadzenie tych form jest usprawiedliwione jedynie wtedy, gdy można je uza­sadnić poprzez ontologiczny wgląd [insigbt], który zapewni twierdzącą odpowiedź na pytanie o istnienie. W przeciwień­stwie do tego poglądu, przyjmujemy stanowisko, że wprowadzenie nowych sposobów mówienia nie wymaga uzasadnienia teoretycznego, nie implikuje bowiem żadnego stwier­dzenia realności. Nadal możemy mówić (i tak czyniliśmy) o „przyjęciu nowych bytów” , ponieważ jest to zwyczajowy sposób mówienia. Należy jednak pamiętać, że zwrot ten nie oznacza dla nas nic ponad przyjęcie nowego schematu po­jęciowego, czyli nowych form językowych. Przede wszyst­kim nie można go interpretować tak, że odnosi się on do założenia, przekonania lub stwierdzenia o „realności bytów". Takie stwierdzenie nie istnieje. Rzekome zdanie o realności systemu bytów jest pseudozdaniem nie posiadającym treści poznawczej. W tym miejscu z pewnością musimy stanąć przed ważną kwestią: czy akceptować nowe formy językowe. Jest to jednak pytanie praktyczne, a nie teoretyczne. Akceptacji nie można oceniać jako prawdziwej lub fałszywej, ponieważ nie jest ona twierdzeniem. Można ją uznać za bardziej lub mniej celową, owocną i prowadzącą do realizacji celu, który się przypisuje językowi. Sądy tego rodzaju motywują podejmowanie decyzji przyjęcia bądź odrzucenia danego typu bytów.

W ten sposób staje się jasne, iż nie wolno uważać, że z akceptacji językowego schematu pojęciowego wynika me­tafizyczna doktryna mówiąca o realności rozważanych by­tów. Wydaje mi się, że z powodu zaniedbania tej ważnej dystynkcji niektórzy współcześni nominaliści określili mia­nem „platonizmu" dopuszczenie zmiennych abstrakcyjnych typów. Oględnie mówiąc, ten sposób mówienia jest nadzwyczaj mylący. Prowadzi on do absurdalnej konsekwen­cji, że stanowisko każdego, kto akceptuje język fizyki wraz z jego zmiennymi przebiegającymi zbiór liczb rzeczywistych (jako język komunikacji, a nie tylko jako rachunek) nazy­wałoby się platonizmem, nawet gdy jest on zadeklarowa­nym empirystą, który odrzuca platońską metafizykę.

W tym miejscu można zamieścić krótką uwagę natury historycznej. Niekognitywny charakter pytań, które określiliś­my tutaj jako zewnętrzne, został odkryty i uwypuklony w kierowanym przez Maurycego Schlicka Kole Wiedeńskim, grupie, z której wywodzi się logiczny empiryzm. Pod wpły­wem idei Ludwiga Wittgensteina Kolo odrzuciło jako pseudozdania zarówno tezę o realności świata zewnętrznego, jak i tezę o lego nieistnieniu; tak samo było w wypadku tezy o realności uniwersaliów (w naszej obecnej terminologii ~ bytów abstrakcyjnych jak i tezy nominalistycznej, że nie są one rzeczywiste, a ich domniemane nazwy nie nazywają niczego, lecz stanowią flatiis vocis. (Oczywiste jest, że rzekoma negacja pseudozdania także musi być pseudozdaniem). Dlatego też klasyfikowanie członków Koła Wiedeń­skiego, jak to się czasem zdarza, jako nominalistów, jest nie­poprawne. Jeśli jednak przyjrzymy się zasadniczo antymetafizycznej i pronaukowej postawie większości nominalistów (a także wielu materialistów i realistów we współczesnym tego słowa znaczeniu), pomijając ich sporadyczne pseudoteoretyczne sformułowania, to prawdą jest, że Kolo Wiedeń­skie było o wiele bliższe tym filozofom niż ich oponentom.

4. Byty abstrakcyjne w semantyce

Ostatnio problem dopuszczalności oraz statusu bytów abstrakcyjnych ponownie doprowadził - w związku z semantyką - do kontrowersyjnych dyskusji. W semantycznych analizach znaczenia o pewnych wyrażeniach językowych mówi się, że desygnują (lub nazywają, denotują, oznaczają je, czy odnoszą się do nich) pewne byty pozajęzykowe. Dopóki za desygnaty (byty desygnowane) uważa się przedmioty lub zdarzenia fizyczne (np. Chicago czy śmierć Cezara) nie nasuwają się żadne poważne wątpliwości. Pojawiły się jednak stanowcze protesty, szczególnie ze strony pewnych empirystów, przeciwko uznawaniu za desygnaty by­tów abstrakcyjnych - na przykład przeciw zdaniom semantycznym takiego oto rodzaju:

„słowo -czerwony- desygnuje własność rzeczy";

„słowo -kolor- desygnuje własność własności rzeczy";

„słowo -pięć- desygnuje liczbę";

„słowo -nieparzysta- desygnuje własność liczb";

„zdanie -Chicago jest duże- desygnuje sąd w sensie lo­gicznym".

Ci, którzy krytykują te zdania, nie rezygnują, rzecz jasna, z użycia występujących w nich wyrażeń, takich jak „czer­wony" czy „pięć". Nie zaprzeczyliby też, że wyrażenia te są sensowne. Powiedzieliby jednak, że bycie sensownym nie jest tym samym, co posiadanie znaczenia jako bytu desygnowanego. Odrzucają oni przekonanie, według nich mil-

cząco zakładane w tych stwierdzeniach semantycznych, że dla każdego wyrażenia rozważanego typu (dla przymiotników takich jak „czerwony", liczebników jak „pięć" itd.) istnieje pewien szczególny byt rzeczywisty, do którego stoi ono w relacji desygnowania. Przekonanie to odrzuca się jako niezgodne z podstawowymi zasadami empiryzmu lub myślenia naukowego. Dołącza się tu uwłaczające określenia, ta­kie jak "realizm platoński", „hipostazowanie" czy „zasada -Fido—Fido". Ostatnie z nich podał Gilbert Ryle, według którego krytykowane przekonanie powstaje dzięki naiwne­mu wnioskowaniu przez analogię: tak, jak istnieje dobrze znany mi byt, mianowicie mój pies Fido, oznaczany przez nazwę „Fido", tak dla każdego sensownego wyrażenia musi istnieć konkretny byt, do którego stoi ono w relacji desy­gnowania czy nazywania, tj. relacji, której przykładem jest „Fido"-Fido. To skrytykowane przekonanie okazuje się tym samym przypadkiem hipostazowania, czyli uważania za nazwy wyrażeń, które nie są nazwami. Jeśli „Fido" jest na­zwą, to o wyrażeniach takich jak „czerwony", „pięć" itd. mówi się, że nie są nazwami i niczego nie desygnują.

Nasza poprzednia dyskusja dotycząca przyjęcia schema­tu pojęciowego pozwala nam wyjaśnić sytuację [powstałą] w związku z bytami abstrakcyjnymi jako desygnatami. Weź­my jako przykład następujące zdanie:

(a) „<<pięć>> oznacza liczbę."

Sformułowanie tego zdania zakłada, że nasz język L za­wiera formy wyrażeń, które określiliśmy jako schemat po­jęciowy liczb, w szczególności zaś zmienne liczbowe oraz ogólny termin „liczba". Jeżeli L zawiera te formy, to zdanie:

(b) „pięć jest liczbą."

jest analityczne w L

Ponadto, aby zdanie (a) było możliwe, L musi zawierać wyrażenia takie jak „desygnować" lub „jest nazwą", odno­szące się do semantycznej relacji oznaczania. Jeżeli ustalo­ne już są odpowiednie reguły dla tego terminu, to następu­jące zdanie jest również analityczne:

(c) „<<Pięć>> oznacza pięć."

(Ogólnie, dowolne wyrażenie o postaci „<<...>> oznacza ..." jest zdaniem analitycznym, pod warunkiem, że w przyjętym schemacie pojęciowym termin „..." jest stalą. Jeżeli ten warunek nie jest spełniony, wówczas wyrażenie to nie jest zdaniem. Ponieważ (a) wynika z (c) i (b), to (a) jest również analityczne.

W ten sposób staje się jasne, że jeżeli ktoś zaakceptuje schemat pojęciowy liczb, to musi uznać zdania (c) i (b), a stąd także i (a) za zdania prawdziwe. Ogólnie mówiąc, jeżeli akceptuje się jakiś schemat pojęciowy dla bytów pewnego rodzaju, to jest się zobowiązanym uznać owe byty za możliwe desygnaty. Tym sposobem kwestia dopuszczalności bytów pewnego typu lub bytów abstrakcyjnych w ogóle jako „desygnatów” sprowadza się do pytania o akceptowalność językowego schematu pojęciowego dla tych bytów. Zarówno krytycy nominalistyczni, którzy wyrażeniom takim jak „czerwony" czy „pięć" odmawiają statusu desygnatorów lub nazw, ponieważ zaprzeczają istnieniu bytów abstrakcyj­nych, jak i sceptycy - którzy wyrażają wątpliwości co do ich istnienia, żądając na to dowodów — traktują pytanie o istnienie jak pytanie teoretyczne. Nie chodzi im, oczywiście o pytanie wewnętrzne - twierdząca odpowiedź na to pytanie jest analityczna oraz trywialna i, jak widzieliśmy, zbyt oczywista, by w nią wątpić lub jej zaprzeczyć. Ich wątpliwości dotyczą raczej samego systemu bytów, mają więc na myśli pytanie zewnętrzne. Są przekonani, że jedynie po upewnieniu się, iż system bytów rozważanego typu istnieje naprawdę, mamy prawo przyjąć schemat pojęciowy przez włączenie do naszego języka odpowiednich form lingwistycznych. Widzieliśmy jednak, że pytanie zewnętrzne nie jest pytaniem teoretycznym, lecz pytaniem praktycznym, czy przyjąć, czy też nie przyjmować tych form. Akceptacja ta nie wymaga teoretycznego uzasadnienia (wyjąwszy problem celowości i owocności), albowiem nie pociąga żadnego sądu lub twierdzenia. Ryle mówi, że zasada „Fido"-Fido jest „gro­teskową teorią". Jest groteskowa czy nie, Ryle myli się, na­zywając ją teorią. Jest to raczej praktyczna decyzja co do przyjęcia pewnych schematów pojęciowych. Być może Ryle ma rację z historycznego punktu widzenia, jeśli chodzi o tych, których wymienia jako zwolenników owej zasady, mianowicie Johna Stuarta Milla, Fregego i Russella. Jeżeli fi­lozofowie ci uważali przyjęcie systemu bytów za teorię, za stwierdzenie, to padli ofiarą tej samej, starej metafizycznej pomyłki. Jednak z pewnością błędem jest uznać, że moja metoda semantyczna zakłada przekonanie o realności bytów abstrakcyjnych, ponieważ tego typu tezę odrzucam jako metafizyczne pseudozdanie.

Krytycy wykorzystania bytów abstrakcyjnych w seman­tyce przeoczają zasadniczą różnicę pomiędzy przyjęciem sys­temu bytów a twierdzeniem wewnętrznym, na przykład twierdzeniem, że istnieją słonie, elektrony czy liczby pierw­sze większe niż milion. Każdy, kto wysuwa twierdzenie wewnętrzne jest, oczywiście, zobligowany do uzasadnienia go przez podanie dowodów: świadectw empirycznych w wypadku elektronów, a dowodu logicznego przy liczbach pierwszych. Wymóg teoretycznego uzasadnienia, poprawny w odniesieniu do twierdzeń wewnętrznych, bywa czasami niesłusznie stosowany w wypadku akceptacji systemu bytów. Na przykład Nagel domaga się „odpowiedniego świadectwa dla zasadnego stwierdzenia, że istnieją byty takie jak różniczki lub sądy". Wymagane w tych sytuacjach świadectwa - w przeciwieństwie do świadectw empirycz­nych w wypadku elektronów - określa jako „logiczne i dia­lektyczne w szerokim sensie". Poza tym nie daje żadnej wskazówki, co mogłoby uważane być za odpowiednie świa­dectwo. Niektórzy nominaliści uważają akceptację bytów abstrakcyjnych za pewnego rodzaju przesąd lub mit zalud­niający świat fikcyjnymi lub co najmniej wątpliwymi bytami, analogiczny do wiary w centaury czy demony. Ponownie ujawnia to wspomnicie pomieszanie, gdyż zabobon lub mit jest fałszywym (bądź wątpliwym) zdaniem wewnętrznym.

Rozważmy dla przykładu liczby naturalne jako liczebni­ki główne, tj. w kontekstach takich jak „tutaj są trzy książ­ki". Językowe formy schematu pojęciowego liczb łącznie ze zmiennymi oraz terminem ogólnym „liczba" są powszech­nie używane w naszym codziennym języku służącym ko­munikacji i łatwo można sformułować wyraźne reguły ich użycia. Tym samym logiczna charakterystyka tego schema­tu jest dostatecznie jasna (podczas gdy wiele pytań we­wnętrznych, tj. pytań arytmetycznych, pozostaje, oczywiście, otwartych). Mimo tego, kontrowersja dotycząca zewnętrz­nego pytania o ontologiczną realność systemu liczb jest na­dal żywa. Przypuśćmy, że pewien filozof mówi: „uważam, że liczby istnieją jako byty realne. To upoważnia mnie do posługiwania się językowymi formami liczbowego schema­tu pojęciowego oraz wypowiadania zdań semantycznych o liczbach jako o desygnatach liczebników. Jego nominalistyczny oponent odpowiada: „mylisz się, liczby nie istnieją. Można jednak posługiwać się liczebnikami jako wyrażenia­mi sensownymi. Ale nie są one nazwami, nie istnieją byty przez nie desygnowane. Dlatego też nie wolno używać sło­wa <<liczba>> oraz zmiennych liczbowych (dopóki nie znajdzie się sposobu na wprowadzenie ich jedynie jako skró­tów, czyli sposobu przełożenia ich na nominalistyczny ję­zyk rzeczy)". Nie przychodzi mi na myśl żadne możliwe świadectwo, które przez obu filozofów uznane zostałoby za stosowne, a zatem - jeżeli faktycznie zostałoby znalezione - które rozstrzygnęłoby tę kontrowersję lub przynajmniej sprawiłoby, że teza jednego z oponentów stałaby się bar­dziej prawdopodobna. (Zinterpretowanie liczb jako klas lub własności drugiego rzędu według metody Fregego-Russella nie rozwiązuje, rzecz jasna, tej kontrowersji, ponieważ pierwszy filozof potwierdzałby, a drugi zaprzeczał istnieniu systemu klas lub własności drugiego rzędu). Czuję się zatem zmuszony uznać pytanie zewnętrzne za pseudopytanie, o ile obie strony sporu nie zaoferują wspólnej jego interpretacji jako pytania poznawczego; zakładałoby to wskazanie możliwego świadectwa, które obaj oponenci uznaliby za odpowiednie.

Wyjaśnienia wymaga szczególny typ dezinterpretacji pro­blemu uznawania bytów abstrakcyjnych, jaki pojawia się w kilku dziedzinach nauki oraz w semantyce. Niektórzy wcześni empiryści brytyjscy (np. Berkeley i Hume) na pod­stawie tego, że bezpośrednie doświadczenie przedstawia nam jedynie byty jednostkowe, a nie uniwersalia - na przy­kład tę czerwoną plamę, a nie czerwoność lub barwę w ogó­le; ten trójkąt nierównoboczny, a nie trójkątność nierówno-boczną lub trójkątność samą w sobie - odmówili istnienia bytom abstrakcyjnym. Według nich jako ostateczne składniki rzeczywistości można było przyjąć jedynie byty należące do typów, których przykłady odnajduje się w bezpośred­nim doświadczeniu. Zgodnie z tym sposobem rozumowania, istnienie bytów abstrakcyjnych można byłoby stwierdzić tylko wtedy, gdyby dało się pokazać, że pewne byty abs­trakcyjne podpadają pod to, co dane, lub że można zdefi­niować byty abstrakcyjne za pomocą terminów odnoszących się do typów bytów które są dane. Ponieważ empiryści ci nie odnaleźli w dziedzinie danych zmysłowych żadnych bytów abstrakcyjnych, to albo przeczyli ich istnieniu, albo też podejmowali się daremnych wysiłków zdefiniowania uniwersaliów za pomocą wyrażeń odnoszących się do konkretów. Niektórzy filozofowie współcześni, w szczególności angiel­scy filozofowie podążający za Bertrandem Russellem, my­ślą zasadniczo podobnymi kategoriami. Podkreślają różnicę pomiędzy danymi (tym, co jest bezpośrednio dane w świa­domości, np. dane zmysłowe, doświadczenia z bezpośred­niej przeszłości itd.) a konstruktami, dla których te dane są podstawą. Istnienie lub realność przypisywana jest wyłącznie danym, konstrukty nie są bytami rzeczywistymi, zaś od­powiadające im wyrażenia językowe składają się jedynie na sposób mówienia, który w rzeczywistości nie desygnuje niczego (reminiscencja po nominalistycznym flatus vocis). Tej ogólnej koncepcji nie będziemy tutaj krytykować. (O tyle, o ile jest ona zasadą akceptowania pewnych bytów i nie­akceptowania innych, nie odwołującą się do żadnych ontologicznych, fenomenalistycznych czy nominalistycznych pseudozdań, nie można wysunąć przeciw niej jakichkolwiek obiekcji teoretycznych). Ale jeśli koncepcja ta prowadzi do poglądu, że inni filozofowie oraz uczeni, uznający byty abstrakcyjne, stwierdzają lub sugerują tym samym ich występowanie jako bezpośrednich danych, to pogląd taki należy odrzucić jako błędną interpretację. Odniesienie do punktów czasoprzestrzennych, pól elektromagnetycznych lub elektro­nów w fizyce, do liczb rzeczywistych lub zespolonych oraz ich funkcji w matematyce, do potencjału pobudzenia lub nie­uświadomionych kompleksów w psychologii, do tendencji inflacyjnej w ekonomii i tym podobnych, nie implikuje twier­dzenia, że byty tych typów występują jako bezpośrednie dane. To samo obowiązuje w semantyce, jeśli chodzi o od­niesienia do bytów abstrakcyjnych jako desygnatów. Nie­które krytyki angielskich filozofów wymierzone przeciw ta­kiemu odwoływaniu się sprawiają wrażenie, że oskarżają oni semantyków nie tyle o złą metafizykę (jak uczyniliby to pew­ni nominaliści), co o złą psychologię - prawdopodobnie dzieje się tak z powodu dopiero co wskazanej dezinterpretacji. Tym nieporozumieniem powinno się być może tłuma­czyć fakt, że metodę semantyczną zakładającą byty abstrak­cyjne uważają oni już nie tylko za wątpliwą, lecz za jawnie absurdalną, niedorzeczną i groteskową, wykazując w sto­sunku do niej głęboką niechęć i oburzenie. Oczywiście, tak naprawdę semantycy w żadnym razie nie stwierdzają ani nie sugerują, że byty abstrakcyjne, do których odnoszą się, mogą być doświadczane jako bezpośrednio dane, bądź zmysło­wo, bądź w pewnego typu rozumowej intuicji. Twierdze­nie tego rodzaju rzeczywiście stanowiłoby bardzo wątpliwą psychologię. Pytanie psychologiczne, które typy bytów wy­stępują, a które nie występują jako bezpośrednio dane, jest dla semantyki całkowicie irrelewantne, tak samo jak irrelewantne jest dla fizyki, matematyki, ekonomii, itd. w wypad­ku, podanych wyżej przykładów.

5. Konkluzja

Dla tych, którzy pragną rozwijać bądź stosować metody semantyczne, decydujące jest nie rzekome pytanie ontologiczne o istnienie bytów abstrakcyjnych, ale pytanie, czy zastosowanie abstrakcyjnych form językowych lub też, uży­wając terminów technicznych, zastosowanie zmiennych innych niż dla rzeczy (lub danych fenomenalnych), jest celowe i owocne ze względu na intencje, dla których przepro­wadza się analizy semantyczne, mianowicie ze względu na analizę, interpretację, wyjaśnianie czy konstrukcję języków służących komunikacji, w szczególności języków nauki. Tutaj pytanie to nie jest ani rozstrzygane, ani nawet dyskutowa­ne. Nie posiada ono prostej odpowiedzi na tak lub nie, gdyż jest to kwestia stopnia. Przeważająca większość filozofów, którzy przeprowadzali analizy semantyczne oraz myśleli o odpowiednich narzędziach do swojej pracy — poczynając od Platona i Arystotelesa, a jeśli chodzi o bardziej technicz­ny sposób oparty na współczesnej logice, od CS. Peirce'a oraz Fregego - uznała byty abstrakcyjne To, oczywiście, nie stanowi dowodu. Mimo wszystko semantyka w technicznym tego słowa znaczeniu znajduje się wciąż w początkowej fa­zie rozwoju i musimy być przygotowani na zasadnicze zmiany w jej metodach. Przyjmijmy zatem, że nominalistyczni krytycy mogą ewentualnie mieć rację. Lecz jeśli tak to będą musieli przedstawić lepsze niż dotąd argumenty. Odwołanie się do ontologicznego wglądu nie wniesie zbyt wiele. Krytycy ci będą musieli pokazać, że możliwe jest skonstru­owanie semantycznej metody, która unika wszelkich odniesień do bytów abstrakcyjnych i za pomocą prostszych środków osiąga zasadniczo te same wyniki co inne metody.

Akceptacja lub odrzucenie abstrakcyjnych form językowych, podobnie jak każdej innej formy językowej w dowolnej gałęzi nauki, w ostateczności będzie się rozstrzygać ze względu na ich efektywność jako instrumentów, ze względu na stosunek uzyskanych rezultatów do ilości i złożoności wymaganych wysiłków. Dogmatyczne dekretowanie za­kazu pewnych form językowych, zamiast sprawdzania ich z uwagi na sukcesy i porażki w praktycznym użyciu więcej niż bezcelowe, jest stanowczo szkodliwe, albowiem może utrudniać postęp naukowy. Historia nauki pokazuje nam przykłady takich zakazów, opierających się na uprze­dzeniach pochodzenia religijnego, mitologicznego, metafi­zycznego, bądź wywodzących się z jeszcze innych irracjo­nalnych źródeł, które spowolniły rozwój na dłuższy bądź krótszy okres. Wyciągnijmy lekcję z historii. Zagwarantujmy tym, którzy pracują w dowolnej dziedzinie badań, wolność posługiwania się jakąkolwiek formą wyrażeń, która wyda się im pożyteczna. Prędzej czy później praca w tej dziedzinie doprowadzi do eliminacji tych form, które nie spełniają użytecznych funkcji. Bądźmy ostrożni wysuwając twierdzenia oraz krytyczni w ich sprawdzaniu, lecz tolerancyjni w dopuszczaniu form językowych.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
filozofia - autorzy na B i C, filozofia
ściaga na filozofie, filozoficzne i etyczne cośtam
GKF - Bacon i Hobbes - Nowa koncepcja prawdy (Aforyzmy i Lewiatan), Główne kierunki filozofii, Prac
Pytania i odp na egzamin z filozofii
opracowanie filozofii NA EGZAMIN
Uczenie się - czynniki wpływające na nabieranie wprawy, Prace z socjologii, pedagogiki, psychologii,
Czy w filozofii można znaleźć receptę na życie szczęśliwe
Filozofia opracowanie na egzamin
Zagadnienia na egzamin, filozofia, Filozofia
odpowiedzi na pytania z filozofii, Studia, Oligofrenopedagogika - st. licencjackie, Filozofia-zagadn
opracowane zagadnienia na egzamin, ►► UMK TORUŃ - wydziały w Toruniu, ►► Socjologia, Praca socjalna,
zestawy na filozofię, zestaw 10, 28
zestawy na filozofię, zestaw 31, Zestaw 31
Filozofia powstała na przełomie VII i VI w p
Plan pracy na filozofię
filozofia pytania na egzamin (od Pauliny)
Krzyżówka na filozofiie, pedagogika, semestr I, wstęp do filozofii
Na czym polega poznanie filozoficzne

więcej podobnych podstron