Elena Rusakowa
Tłumaczenie z jęz. rosyjskiego Alla Alicja Chrzanowska
wydawca: Ars Scripti-2
rok wydania: 2006, wydanie: I,
wymiary: 14,5x20,5 cm, oprawa: miękka,
liczba stron: 228, ISBN: 83-920498-9-6
Spis treści
Podziękowania
Przedmowa do wydania polskiego
Wprowadzenie
Do Czytelnika
Przedmowa
1. Znajomość z Reiki
2. Samoofiarowanie, czyli energia
3. Czyste mieszkanie
4. Otwarcie czakr
5. Spojrzenie w głąb siebie
6. Światło w ciemności
7. Wewnętrzny pion
8. Co powiedzieć?
9. Żyj bez gniewu
10. Zachowaj spokój
11. Uczciwie zarabiaj na życie
12. Szanuj rodziców, nauczycieli i starszych
13. Okazuj wdzięczność każdej żywej istocie
14. Ustami dziecka
15. Prośba bez słów
16. Harmonia wewnętrzna
17. Dwadzieścia jeden dni
18. Pogotowie ratunkowe
19. Wierzę - nie wierzę
20. Odbiór bezpośredni
21. Bardzo strasznie naukowa historia
22. Drugi stopień
23. Emocjom - tak!
24. Symbole Reiki
25. Symbole ochrony
26. Podróż do miasta N
27. Przeżycie w podróży
28. Kwiaty lotosu na wodzie
29. Inne brzegi
30. Milczenie złotem
31. Odpowiedź na pytanie
32. Mający oczy i uszy
33. Kiedy gotów jest nauczyciel…
34. Wybór i wiara
35. Specjalnie dla…
36. Efekt uboczny
37. Jakim być
38. Synchronizacja
39. Nici losu
Aneks 1. Opowieści moich uczniów
1 Moja trudna droga do Reiki
2. Dziękuję ci Reiki!!!
3. Droga do siebie
4. Reiki a wykształcenie medyczne
5. Co Reiki wniosło w moje życie
Aneks 2. O czym mówią kolory aury?
1. Kolory
2.Lewa strona ciała
3. Centrum
4. Prawa strona ciała
5. Komentarz do fotografii aury
Zakończenie - Ciąg dalszy następuje
Aneks - Fotografie
Bibliografia
Podziękowania
Wyrażam ogromną wdzięczność WSZYSTKIM Mistrzom Reiki za to, że oni są. Równie serdecznie dziękuję mojej tłumaczce, redaktorowi i wydawcy oraz bliskiej przyjaciółce Ali Chrzanowskiej za to, że w dosłownym sensie zmusiła mnie do napisania tej książki. Dziękuję moim dzieciom: Ewgienijowi za to, że na miarę swoich sił służył jako model do demonstrowania pozycji. Rischy za to, ze wykonała pracę fotografa i mojej osobistej, cichej sekretarki. Dziękuję też Lanie, Nasti, Ksjuschy, Igorowi, Maximowi, Juli, Tani, Irinie, Ninie, Ani, Nataszy za wsparcie i pomoc udzieloną mi przy pisaniu tej książki.
Elena Rusakowa
Przedmowa do wydania polskiego
Lenę Rusakową poznałam pod koniec 1996 r. Ta krucha i delikatna kobietka zachwyciła mnie od razu pod każdym względem i do dziś znajduję się pod jej urokiem. Delikatna, taktowna i subtelna, emanuje ciepłem i spokojem w każdej sytuacji. Zawsze i bez wahania spieszy z pomocą każdemu, kto jej potrzebuje jako lekarz, homeopata, Mistrzyni Reiki i zwyczajnie dobry człowiek. Nawet nie wiem, jak to się stało, że pomimo dzielących nas kilometrów nasza przyjaźń zaczęła rozwijać się błyskawicznie. Pewnie dlatego, że często rozumiemy się bez słów.
Oczywiście o Reiki słyszałam znacznie wcześniej, niż poznałam Lenę. Nawet paru Mistrzów proponowało mi przyjęcie od nich inicjacji, ale… Nie czułam tego, nie było wewnętrznego przekonania, że powinnam to zrobić. Ezoterycy mnie zrozumieją, gdyż dobrze wiedzą, że czasami trzeba poczekać na swego Mistrza. Kiedy dowiedziałam się, że Lena jest w Reiki, a stało się to podczas pierwszej rozmowy, całkiem spontanicznie spytałam:
- A czy możesz udzielać inicjacji?
Skąd się pojawiło to pytanie, nie wiem. Czułam tylko, że oto spotkałam Mistrza i że Jej gotowa jestem powierzyć przewodnictwo w swoim rozwoju duchowym. Okazało się, że muszę jeszcze poczekać kilka miesięcy (Lena miała wówczas III stopień Reiki), ale wcale mi to nie przeszkadzało. I w czerwcu 1997 roku dokonało się - przeszłam inicjację na I stopień. Potem były kolejne. Reiki wiele rzeczy zmieniło w moim życiu. Ogłam pomagać sobie i innym w usuwaniu dolegliwości zdrowotnych, w poprawie sytuacji, ale przede wszystkim zapewniło mi poczucie bezpieczeństwa, bo cóż może mi się stać, jeśli jest ze mną Boska Energia Miłości?
Bardzo chciałam, żeby i inni ludzie mogli choćby dowiedzieć się, że jest taka metoda poprawy życia jak Reiki. To prawda, że przez kilka lat męczyłam Lenę, by napisała t książkę, zapewniałam ją, że polscy Czytelnicy przyjmą ją życzliwie, że w naszych czasach zamętu i niepokoju bardzo potrzebny jest taki zapis autentycznych przeżyć i doznań osoby żyjącej w potoku tej Dobrej Energii. I w końcu się udało! Oddajemy w Twoje ręce Czytelniku książkę wyjatkową, autentyczną, szczerą, powstałą z miłości do ludzi, Boga i siebie nawzajem. Niech i Tobie przyniesie miłość!
A Tobie Lenoczka dziękuję za wszystko, za dobroć, miłość, mądrość, za to, że jesteś taka, jak jesteś. I dzięki Ci Panie Boże za to, że pozwalasz swoim aniołom pojawiać się czasem na Ziemi w ludzkiej postaci.
Alla Alicja Chrzanowska
Wprowadzenie
Książka ta nie zastępuje w żadnym wypadku seminarium Reiki, a tym bardziej nie można po jej przeczytaniu uważać, iż przeszło się inicjację Reiki. W swojej strukturze jest ona podzielona na trzy części (umownie - I°, II° i III°). Każda z tych części zawiera różne interesujące historie. Zostały one wyróżnione specjalną czcionką i ci, którzy uważają się za dostatecznie doświadczonych „Reikowców”, jak i ci, których zainteresują tylko opowieści, mogą je przeczytać, nie zaglądając do drugiej, „nudnej” części książki. Opisane w głównej części historie są różnorodne (zarówno pod względem stylu, jak i treści, mam nadzieję), lecz oparte wyłącznie na doświadczeniu autorki.
Pozostałe opowieści zostały uprzejmie przekazane mi przez moich uczniów i przyjaciół, przez tych, którzy zechcieli podzielić się ze mną swoimi doświadczeniami. Są to historie ludzi, których życie zmieniło się od chwili, w której przyszło do nich Reiki. Wszystkie historie zostały opisane w pierwszej osobie, wszak nie bez powodu książka nazywa się „Reiki i ja”.
Do Czytelnika
Z reguły podejmując decyzję czy kupić daną książkę, czy nie, zaglądamy albo do jej początku, albo na koniec. Przynajmniej ja tak robię i ponad połowa moich znajomych także - szukamy jakiegoś słowa, znaku, ciekawej informacji lub czegoś jeszcze. I właśnie to „coś jeszcze” jest najważniejsze. W momencie współdziałania z Tym pojawia się (lub nie) szczególny stan zgodności lub REZONANSU z Autorem (i w takim przypadku kupujemy książkę), a czasami mocnego i ostrego odrzucenia (i w takim przypadku czasami także kupujemy książkę, gdyż mocno nas poruszyła). Dlatego, uprzedzając bieg wypadków, chcę mieć nadzieję, że tak książka nie będzie dla Ciebie obojętna, mój jeszcze nieznany, ale już bliski mi Czytelniku.
A teraz kilka słów o tym, co znajdziesz w tej książce i czego, być może, prawie wcale nie znajdziesz, nawet jeśli będziesz bardzo starannie szukać - poważne naukowe rozważania zostawmy uczonym mężom, historię o tym, że droga do Prawdy jest jedna - fanatykom jednej jedynej (nieważne jakiej) idei.
Bliska jest mi myśl o tym, że nasz świat jest wielowymiarowy i swój książkę chcę poświecić opisowi pewnego jednego wymiaru, wyjątkowo bogatego nawet jak na możliwości tegoż świata. Mam nadzieję, że zainteresuje Cię to, mój drogi Czytelniku i (co dla mnie jest bardzo, ale to bardzo ważne) pozwoli zmienić Twoje życie w najlepszym dla Ciebie i Twego otoczenia kierunku.
Dlatego jeśli tylko co przeczytane słowa (lub słowa dowolnego innego fragmentu mojej książki) nie wywołują w Tobie absolutnie niczego - śmiało zamknij ją i odstaw powrotem na półkę w księgarni. Ona niczego Ci nie da. Wszystkim pozostałym zaś życzę, by stali się bardziej wielowymiarowi i bardziej żywi wraz z tą książką. Wszelkie swoje uwagi i komentarze proszę kierować na adres wydawnictwa.
Niezależnie od tego, czy zdecydowałeś się kupić tę książkę, czy nie, życzę Ci radości, pomyślności i powodzenia we wszystkim!
Elena Rusakowa
Przedmowa
Konieczność napisania książki o Reiki poczułam już dawno, ale nie mogłam sformułować jej podstawowej idei. Na samym początku mego współdziałania z Reiki, kiedy książek na ten temat prawie wcale nie było, wydawało się mi, że mam zbyt mało doświadczeń w pracy z tą energią, a pewna wiedza teoretyczna to za mało nawet do tego, żeby choć w jakikolwiek sposób cały ten ogrom nowych wrażeń zintegrować ze swoim życiem i pracą.
Ale mijał czas, zmieniał się i zmienia świat wokół mnie. Znacząco wzrosła ilość książek na temat Reiki (a stało się to skokowo w ciągu 2-3 miesięcy) i wtedy pomyślałam: „A po co komu teraz potrzebna będzie moja nie napisana książka - przecież to, co najważniejsze napisali już inni wspaniali autorzy.
Minął jeszcze pewien czas. Moje osobiste doświadczenie uzdrowicieli i wykładowczymi rosło.
Na moich seminariach w Moskwie, Sankt-Petersburgu, Jekaterynburgu, Uljanowsku, Ufie, Archangielsku, Warszawie, Białymstoku i innych miastach (zaczęłam nauczać Reiki od 1998 r.) co raz częściej słyszałam od moich uczniów pytanie - gdzie moglibyśmy bardziej szczegółowo dowiedzieć się o tych duchowych praktykach, którymi zajmujesz się jako Mistrz Reiki? A kiedy odsyłałam ich do licznej literatury przedmiotu, to słyszałam w odpowiedzi, że ich nie interesują jakieś abstrakcyjne książki nieznanych autorów, lecz właśnie moja książka, pozycja, którą napisał ich Mistrz.
Z jednej strony, wydawało mi się, że wszystko, co ważne zostało już powiedziane. Po co wiec powtarzać to jeszcze raz. Z drugiej - rozumiałam tych ludzi (oczywiście o wiele ciekawiej mieć bezpośredni kontakt z człowiekiem, ale także i moment wejścia w korelacje z książką dla wielu może być bardzo istotny). Ale, co ciekawe, kontynuując kupowanie i rekomendowanie innym książki o Reiki napisane przez innych Mistrzów zauważyłam, że technologia tego opisu prawie we wszystkich tych bardzo mądrych i poważnych pozycjach jest bez zarzutu, ale czegoś bardzo ważnego w nich nie ma. Mam nadzieję, że te puste miejsca zapełni moja książka. Tym bardziej, że sama wciąż mocniej odczuwam potrzebę jej zaistnienia.
1. Znajomość z Reiki
Z dni najwcześniejszego dzieciństwa pamiętam stan, którego inaczej niż oczekiwaniem na cud nie można nazwać. Wydawało się mi, że wystarczy rozejrzeć się wokół i oto on, obok mnie. W wieku dziesięciu lat w szkolnym wypracowaniu napisałam o tym, jakim wydaje mi się świat w mojej wyobraźni. Pozwolę sobie zacytować maleńki fragment z tej pracy: „Noc jak czarny aksamit przykryła wszystko aż po horyzont. Blask ogniska wychwytuje niejasne zarysy zarośli rosnących na brzegu jeziora, przywiązanej do nabrzeża łódki i białych lilii śpiących na spokojnej powierzchni wody…”. Po wielu latach znalazłam zeszyt z tym wypracowaniem i przypomniałam sobie, jak nie uwierzono w szkole, że ten tekst napisałam sama (uznano, że przepisałam to z jakiejś baśni). Pamiętam swoje zdziwienie, przecież wydawało się mi wtedy, że wszyscy odczuwają świat jak czarodziejskie miejsce. Wystarczy wyjść za próg domu i cuda będą dosłownie walczyć o to, które z nich ujawni się jako pierwsze.
Mijał czas. Czasami wydawało się mi, że czas fantazji minął bezpowrotnie, czasami, że przekształcił się w coś innego, na przykład w moją zdolność i chęć czynienia maleńkich cudów dla innych ludzi. Do dziś pamiętam jak ogromne wrażenie wywarła na mnie książka A. Greena „Purpurowe żagle”. Główny bohater tej powieści kapitan Grey, przekonany o tym, że cuda trzeba czynić własnymi rękami i, co najważniejsze, rzeczywiście czyni cud, kiedy tak pięknie ofiarowuje miłość uroczej dziewczynie. Przygotować smaczne jedzenie, to też maleńki cud, a ja lubię przygotowywać różnorakie jedzenie i ten proces daje mi prawdziwą przyjemność. Oczywiście, jak to w kuchni, drobnych skaleczeń trudno się w takiej sytuacji ustrzec. I tak pewnego niezbyt, jak mi się wówczas wydawało, pięknego dnia skaleczyłam sobie palec i to w wyjątkowo niefortunnym miejscu - w stawie (ci, którzy też tak mieli doskonale mnie zrozumieją). Miejsce to w żaden nie chciało się zgoić, a nawet mimo moich starań, zaczęło się ropić. Ciągły ból i konieczność trzymania palca w jednej i tej samej pozycji bardzo mocno przeszkadzały mi w codziennym życiu. Widząc to, moja przyjaciółka zaproponowała mi seans Reiki. Zgodziłam się od razu, mając nadzieję właśnie na cud. I on rzeczywiście miał miejsce!!!
Mój biedy paluszek znalazł się między dwoma troskliwymi dłońmi. Poczułam zadziwiająco łagodne ciepło w bolącym miejscu. Wydawało się, że wchłania ono i wchłania jak gąbka coś takiego, czego na razie nie umiałam nazwać. Pragnęłam, żeby To trwało i trwało…
Minęło kilka minut i mój wewnętrzny głos powiedział mi: „To jeden z cudów, który jest TWÓJ. Będziesz się tym zajmować, ale później, musisz trochę poczekać”.
Seans jeszcze trwał, ale ja już czułam, że problem z palcem szybko przejdzie. Tak też było. Następnego dnia mój palce zaczął się goić, a dziś tylko maleńka blizna przypomina mi o tym, jak pierwszy raz zetknęłam się z cudem o nazwie Reiki.
Komentarz
U każdego człowieka, który pojawia się na tym świecie wcześniej lub później kształtuje się jego system wartości, sposób współoddziaływania ze światem i ponieważ jest on, w wariancie idealnym swego rozwoju, systemem otwartym, to w wyniku tych wzajemnych oddziaływań i wymiany (informacji, energii itp.), on w końcu ma możliwość uzyskania tego, na CO tak mocno czekał. W taki sposób oczekiwanie na cud może w końcu przekształcić się w prawdziwy CUD, a odpowiednio oczekiwanie na biedę i nieszczęście sam Czytelniku domyśl się w co.
Zaznajomienie się z jakimkolwiek systemem uzdrawiania jest bardzo ważne z kilku względów. Po pierwsze w medycynie i biologii od dawana znany jest efekt imprintingu, który polega na tym, że pierwsze wrażenie o czymś może określić całą dalszą relacje z tym czymś. Po drugie - osobowość człowieka, który jest przekaźnikiem nowej dla odbiorcy idei jest nadzwyczaj ważna. Chodzi o to, żeby rzeczywiście być tym, kto faktycznie funkcjonuje jako duchowa osobowość, a nie tylko demonstracyjnie pokazuje to ludziom oczekującym pomocy.
Moje osobiste doświadczenia zawiązane z Reiki jako systemem naturalnego uzdrawiania trwają już ponad 10 lat. Jeśli by jednak mówić o Reiki jako o kierunku rozwoju duchowego, to jestem twardo przekonana, że zetknęłam się z nim (choć nie w tak jawny sposób) bardzo dzwno. Pomyśl sam Czytelniku - jeśli kobieta oczekuje upragnionego dziecka i uważnie wsłuchuje się w siebie i w niego, już kocha jeszcze nienarodzoną kruszynkę, czyż nie jest to Reiki? Jeśli człowiek pielęgnuje kwiaty w ogrodzie i zachwyca się nimi lub hoduje kapustę i ziemniaki, a potem z wdzięcznością je spożywa, czyż nie jest to także Reiki? Choremu człowiekowi ktoś bliski położył ręce na głowę i od serca pomodlił się za jego zdrowie - to też może być Reiki. Wszystko zależy od tego, CO Ty wkładasz w swoją korelację ze światem, nieprawdaż?
Jeśli Ty, mój drogi Czytelniku, zgadzasz się ze mną choćby częściowo, to rozumiesz, że historia mego pierwszego zetknięcia się z Reiki pokazała mi, iż jest to energia bezpieczna, skuteczna, uzdrawiająca i zgodna z moimi wyobrażeniami i oczekiwaniami. Jeśli natomiast byłoby odwrotnie, nigdy nie zaczęłabym zajmować się Reiki tak poważnie. Co najwyżej zatrzymałabym się na poziomie zwykłej ciekawości i być może poprzestałabym na tym jednym jedynym na całe życia seansie Reiki.
Oczywiście, w mojej praktyce uzdrowicielki byli ludzie, którzy nie uznali tego systemu za bliski sobie i o ile byli wobec siebie uczciwi, to decydowali się szukać praktyk, które naprawdę współgrają z ich wewnętrznym stanem. Dla nich znajomość z Reiki polegała tylko na zapoznaniu się i z niczym więcej…
A ja miałam szczęście. Moje marzenia i oczekiwania zeszły się z możliwością ich realizacji i do tej pory nie rozczarowałam się.
2. Samoofiarowanie, czyli energia
Od tego czasu, kiedy z takim sukcesem wyleczyłam swój skaleczony palec minął pewien czas. Czułam się wyjątkowo dobrze. Wyrazistość wspomnień związanych z przeżytym przeze mnie seansem Reiki powoli zacierała się. Zaczęło mi się wydawać, że wszystkie te cuda są ze mną już od bardzo dawna. O tym, żeby poprosić o inicjację, owszem myślałam, ale jakoś tak niekonkretnie (tym bardziej, że przecież mój wewnętrzny głos wyraźnie powiedział - nie teraz. A moje „nie teraz” wciąż się przeciągało). Tym bardziej, że w moim życiu (tak mi się przynajmniej wydawało) wszystko było w porządku. Do dnia, w którym wybrałam się samochodem z Moskwy do Petersburga.
Noc przed podróżą bardzo źle spałam. Znajdowałam się w stanie niejasnego odczuwania „dziwności” tego, co się dzieje. Rankiem trwało to nadal. I kiedy rano wyszłam na ulicę i zobaczyłam, że wszystko wokół pokryte jest cienką warstwą lodu (była wczesna jesień i o tej porze roku zazwyczaj jeszcze nie bywało przymrozków), całym ciałem poczułam powiew niebezpieczeństwa.
Potem jakaś część mnie zaczęła jakby z zewnątrz obserwować to, co się dzieje - oto biorę termos z gorącą herbatą na drogę, wsiadam do samochodu i myślę, że mi go żal, dlatego że w tej trasie zostanie rozbity. Potem przychodzi do głowy myśl o tym, że jeśli już tak mi sądzone i nic nie można zrobić, to najlepiej będzie, gdy ucierpię tylko ja, a moi towarzysze podróży - nie.
Natomiast druga część mnie bardzo chce powiedzieć, że dzisiaj w żadnym wypadku nie powinniśmy jechać, ale z jakiegoś powodu milczy. Tak w ogóle, chcę zaznaczyć, że nie cierpię na rozdwojenie osobowości i taki mój stan obserwuję ze zdziwieniem.
Niezależnie od moich przeżyć wewnętrznych ruszamy. W połowie drogi z powodu fatalnych warunków atmosferycznych mamy wypadek. Uderzenie koncentruje się po mojej stronie samochodu i jak się później okazuje, jedyną osobą, która ucierpiała jestem ja. W ciągu kilku najbliższych dni dosłownie „umieram z bólu” i o niczym oprócz tego nie jestem w stanie myśleć. A kiedy w końcu ból ustąpił, nieoczekiwanie, z ogromnym zdziwieniem i uczuciem całkowitego niezrozumienia, zauważam - tego poczucia energii i cudu we mnie nie ma!
Przez trzy miesiące mam nadzieję na to, że może owo uczucie powróci samoistnie… Przez trzy miesiące leczę swój uszkodzony w wypadku kręgosłup przy pomocy homeopatii i ćwiczeń fizycznych. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale ogólnie mimo wszystko czuję się znacznie gorzej niż bym mogła…
W końcu rozumiem - właśnie nadeszło „teraz”, dlatego że już dłużej NIE MOGĘ tak żyć. Biorę telefon i dzwonię do mojej Mistrzyni Reiki z prośbą o INICJACJĘ.
Komentarz
Spokojny i korzystny stan bardzo często maskuje nasze prawdziwe potrzeby. W takich chwilach, z reguły, człowiek po prostu chce tylko cieszyć się życiem, nie myśląc o tym, że zwykła radość istnienia jest rezultatem bardzo skomplikowanego i delikatnego współoddziaływania najróżniejszych i wyjątkowo trudno dających się opisać składowych.
Kiedy wszystko działa tak jak trzeba, życie wydaje się być idealne. Ale spróbuj wykonać elementarne czynności jedną ręką, na przykład odkroić sobie kromkę chleba, a od razu stanie się jasnym, że to, co do tej pory uważałeś za proste działanie może być nieoczekiwanie skomplikowane.
To samo nastąpiło ze mną w opisanej powyżej sytuacji - to, co wydawało się moją trwałą i niezmienną właściwością nagle znikło i poczułam się bezbronnym dzieckiem we mgle.
Rozwój ludzkiej osobowości, jak i nawiasem mówiąc całej ludzkości, przechodzi różne kryzysy. Czasami dzieje się to w taki sposób, jak ze mną, czyli przez pewien regres (odebranie pewnych już opanowanych nawyków). Czasami i to najczęściej przez znane wszystkim prawa - przejście ilości w jakość i zgodności bądź walki przeciwieństw, a czasami poprzez takie zasady, których istnienia możemy się tylko domyślać lub jedynie w przybliżeniu formułować je dla siebie, a tym bardziej dla innych, jeśli nie chcemy zasłynąć jako dziwak.
W tym kontekście nie jest to zresztą tak istotne. Ważniejszym jest to, że zainteresowanie takim lub innym systemem profilaktyki zdrowia, leczenia, uzdrawiania i innych poszukiwań ZAWSZE jest KRYZYS. On może dotyczyć różnych aspektów istnienia człowieka (zdrowie, życie osobiste, problemy zawodowe, relacje z dziećmi, poszukiwania duchowe itp.), a dostrzegłam to z całą wyrazistością w procesie prowadzonych seminariów, ale w takiej czy innej formie, czasami nawet nie do końca uświadamianej przez daną osobę, ten kryzys obowiązkowo musiał wystąpić.
Mówiąc inaczej - powodem skłaniającym mnie i większość ludzi, którzy przychodzili na seminarium Reiki z prośbą o inicjację, była nie ciekawość (taka motywacja jest jednostkowa), lecz stan, który najdokładniej odzwierciedlają słowa: „żyć tak jak do tej pory już nie mogę, a jak robić to inaczej - nie wiem”.
Co robić w takim przypadku? Trzeba nauczyć się żyć inaczej i jak mi się wydaje, mój drogi Czytelniku, my z Tobą mamy na to nadzieję.
3. Czyste mieszkanie
Po moim pierwszym, pasywnym zetknięciu się z Reiki byłam przekonana, że jest to zjawisko interesujące i będę się nim zajmować, jak tylko zrobię… Po czym następowało wyliczenie spraw, które mają priorytetowe znaczenie. Brzmi znajomo, prawda? Płynęły miesiące. Potem był wypadek i to on sprawił, że zdecydowałam się poprosić o inicjację w Reiki.
Nie miałam problemów z wyborem Mistrza. Do tego czasu zdążyłam zaprzyjaźnić się z zadziwiającym człowiekiem, bardzo bliską mi duchowo osobą, wyjątkowo subtelnie odbierającą mnie i moje potencjalne możliwości. Dokładnie wiedziałam, że właśnie ta osoba, a jednocześnie moja bliska przyjaciółka będzie tym Mistrzem Reiki, który będzie w stanie pomóc mi zrobić jeszcze jeden krok do przodu…
Ona przyjechała do mnie z wizytą i byłam całkowicie uszczęśliwiona tym, że nie trzeba długo czekać (w tym czasie nie planowała ona żadnego seminarium) i inicjacja, to znaczy wyświęcenie na I stopień Reiki może odbyć się choćby jutro. I tu zaczyna się najciekawsze - na początku odkrywam, że nie wiadomo jak zginęły wszystkie klucze od mojego mieszkania (zazwyczaj leżą w określonym jednym miejscu i każda osoba z mojej rodziny ma swój klucz i tylko z niego korzysta). Naturalnie, najpierw bardzo się zdenerwowałam, potem, po przeszukaniu całego domu i wywróceniu go dosłownie do góry nogami (szuflady biurka i szczeliny za obiciem tapczanu wcale nie były ostatnimi miejscami, gdzie zdecydowałam się zajrzeć), zdecydowałam, że skoro tak wyszło, to dobrze byłoby posprzątać mieszkanie. Oczywiście zaczęłam od najdalszej jego części i stopniowo zbliżałam się ku wyjściu. Sprzątanie wciągnęło mnie, robienie porządków wśród drobiazgów i mycie podłóg zajęło kilka godzin. A kluczy jak nie było, tak nie było. Powoli zaczynało ograniczać mnie zwątpienie…
Posprzątałam pokoje, został tylko korytarz, lecz niczego nie znalazłam. Chciałam już dzwonić do swoich rodziców z pytaniem, czy przypadkiem oni nie wzięli tych nieszczęsnych kluczy.
Możesz sobie wyobrazić Czytelniku mój stan, kiedy dosłownie na koniec tego, delikatnie mówiąc nieco przedłużającego się, sprzątania, rzutem na taśmę postanowiłam postawić swoje buty w inne miejsce (a stały one przy samych drzwiach) i podnosząc je usłyszałam, że coś w nich dzwoni. Zgadnij, co było w środku buta? Oczywiście - klucze od mego mieszkania. Od tamtej pory, kiedy słyszę lub czytam o tym, że przed poświęceniem w Reiki wskazane jest odpowiednie przygotowanie (na przykład przez pewien czas nie należy spożywać mięsa lub jedzenia z chemicznymi konserwantami, bądź umyć miejsce czy wyczyścić krzesło, na którym będzie siedział inicjowany człowiek), przypominam sobie, jak z mokrą szmatką w rękach biegam po trzypokojowym mieszkaniu i klucze w bucie. Naturalnie na moje pytania o to, jak one mogły się tam znaleźć, wszyscy moi domownicy chórem odpowiedzieli, że nie mają o tym bladego pojęcia. Jak to było naprawdę wie tylko Reiki.
Komentarz
W związku z tą historią przyszło mi do głowy kilka ciekawych myśli, którymi chcę się podzielić. Pierwsza dotyczy tego, że w naszym życiu zdarzają się sytuacje idealne, kiedy wszystko przebiega tak, jak powinno i sytuacje realne, to znaczy takie, kiedy wszystko przebiega tak, jak przebiega. Sytuacja idealna przed seminarium Reiki może być opisana słowami: pełen zaufania Uczeń w ciągu kilku dni przed inicjacją pości, myśli o sprawach duchowych i pełen poważnych i wzniosłych myśli przychodzi na poświęcenie.
Sytuacja realna: potencjalny Uczeń coś tam słyszał o Reiki i przychodzi na seminarium dowiedzieć się więcej. Bardzo dobrze jeśli wcześniej miał choćby jakikolwiek kontakt z tą energią, ale nawet to nie zawsze się zdarza. Jeśli przed seminarium on dowiaduje się, że są jakieś ograniczenia, to w ogóle może nie przyjść, ponieważ może pomyśleć, że nie będzie im w stanie sprostać. I w takim wypadku, nie mając przy tym żadnego kontaktu z Reiki (w chwili, kiedy człowiek przychodzi na seminarium, jeszcze przed rozpoczęciem kontaktu słownego, już rozpoczyna się współoddziaływanie energetyczne), potencjalny Uczeń może po prostu przestraszyć się i zrezygnować.
Oczywiście, wiele razy przekonywałam się, że człowiek, który nie jest gotów, zwyczajnie nie przychodzi na seminarium Reiki, ale jednocześnie także nie raz słyszałam historie o tym, jak dziwnie składają się okoliczności, które jednak doprowadzają do przyjścia na zajęcia.
Zawsze zgadzam się ze słowami piosenki: „Dajcie mi szansę!”. Osobiście uważam za bardzo ważne mieć świadomość, że Reiki może być właśnie taką szansą dla kogoś. Z tego powodu nie stawiam żadnych ograniczeń czy wymagań wobec swoich potencjalnych uczniów przed seminarium.
Druga myśl dotyczy tego, że ponieważ na tym świecie, na którym wszyscy żyjemy, działają prawa energetyczne, to jeśli człowiek może choćby czasami przyjmować Lekcje Życia w takiej czy innej formie, to on usłyszy lub zobaczy w drobiazgach gotowość przestrzeni do pokazania mu czegoś bardzo ważnego. Wtedy, jeśli trzeba wyczyścić przestrzeń, pojawi się powód, by to tak czy inaczej zrobić, w potrzebnym miejscu lub czasie pojawi się autobus, przypadkowi ludzie zaproszą na seminarium i zdarzy się wiele innych, nietypowych rzeczy…
A teraz najważniejsza myśl - REALNE sytuacje mogą zmienić się w IDEALNE i odwrotnie. Przy czym prawidłowe są jedne i drugie, dlatego że dotyczą prawdziwego życia, które nie jest zapisane raz na zawsze na białej kartce papieru, lecz po prostu dzieje się „tu i teraz” i co najważniejsze i z Tobą, i ze mną. Bądźmy żywi dajmy sobie na wzajem SZANSĘ!
4. Otwarcie czakr
Pewnego razu z przyjaciółmi naczytawszy się ezoterycznej literatury postanowiliśmy zmierzyć sobie nawzajem czakry. Było nas troje i pomiary robiliśmy kolejno. Kiedy na mnie przyszła kolej być „doświadczalnym królikiem”, zamknęłam oczy, żeby nikogo nie krępować i nie naruszać „czystości” eksperymentu swoimi nieoczekiwanymi reakcjami. Moja przyjaciółka wzięła wahadełko i rozpoczęło się badanie. Choć byłam bardzo ciekawa, leżałam cichutko jak myszka, starając się w żaden sposób nie okazywać swoich emocji. Po kilku minutach usłyszałam zdziwiony okrzyk swojej „badaczki” i wołanie, by nasz trzeci towarzysz podszedł i zobaczył, dlatego że „czegoś takiego jeszcze nikt, nigdy nie widział”. Zmusiło mnie to do otwarcia oczu i zobaczyłam, że na poziomie mojej klatki piersiowej wahadło zatacza ogromne kręgi (o promieniu ponad 50 cm), a w dodatku wciąż powiększające się i powiększające się. Otworzyłam usta, żeby zadać pytanie, lecz nie zdążyłam nic powiedzieć, gdyż usłyszałam: „Wszystkie pytania potem, teraz kontynuujemy badania”.
Znów zamknęłam oczy, lecz po chwili ponownie musiałam je otworzyć, dlatego że usłyszałam kolejny okrzyk o podobnej jak poprzednio treści. Ale tym razem wahadełko, na poziomie brzucha, obracało się w drugą stronę i zataczało kręgi o wyjątkowo małym promieniu. Pomiary pozostałych punktów tak ostrych reakcji wśród moich przyjaciół nie wywoływały.
Potem opowiedziano mi, że najprawdopodobniej mam zamkniętą trzecią czakrę i ponieważ energia nie może przepływać przez moje ciało prawidłowo, to znaczy bez przeszkód, to w ramach kompensacji czwarta czakra osiągnęła ogromne rozmiary. Oczywiście, bardzo chciałam, żeby wszystko u mnie było otwarte i pracowało tak, jak trzeba. Dlatego zdecydowaliśmy, że niezbędny jest mi seans Reiki, co też natychmiast zrobiliśmy. W trakcie jego trwania miałam interesujące i wyraziste wizje, ale najważniejsze zaczęło się potem…
Był już późny wieczór. Zdecydowaliśmy się rozejść do domów. Minęło 15 minut od zakończenia seansu Reiki. Na ulicy nagle zrobiło mi się niedobrze (najpierw słabo, a potem zaczął boleć brzuch). Wydawało mi się, że umieram, na szczęście mój kolega dał mi prostą, lecz genialną radę: „Patrz na gwiazdy”. Spojrzałam na niebo - chmur nie było, a gwiazdy jak złote kropelki wisiały wysoko nad moją głową. Miałam wrażenie, że coś mnie „wciąga” w tą nieskończoną przestrzeń, a jednocześnie ból zaczął koncentrować się w jednym punkcie dopóki nie zwymiotowałam jakąś dziwną, czarną i lepką masą. Sytuacja powtórzyła się kilka razy - spojrzenie w górę, kolejna fala nudności i wymioty. W końcu poczułam, że ból ustąpił i mi „odpuściło”. Tak zakończył się ten wieczór.
Następnego dnia ponownie spotkaliśmy się w tym samym składzie. Wszystkich zainteresowały moje wczorajsze „przeżycia” i chcieli sprawdzić, jak się to ma do pomiarów. Żeby zachować takie same warunki eksperymentu ponownie położyłam się z zamkniętymi oczami (oczywiście badania także przeprowadzała ta sama osoba). Jaki uzyskaliśmy rezultat? Otwarta (ją bardzo ładnie moi przyjaciele nazwali „nowonarodzona”) trzecia czakra i nieco mniejsza, choć nadal niemała, czwarta. No i oczywiście znacznie więcej energii we mnie i doskonały nastrój.
Komentarz
To, że człowiek istnieje nie tylko jako ciało materialne od dawne nie jest już tajemnicą. Już w starożytnych Indiach czy Chinach (choć nie tylko tam) kilka tysięcy lat temu powstało przekonanie o tym, że człowiek jest zbudowany w dość złożony sposób. Nie podejmuję się opowiedzieć tu o tym szczegółowo, tym bardziej, że na ten temat jest dużo specjalistycznej i szczegółowej literatury (niektóre z tych książek podaję w spisie literatury polecanej na końcu książki). Tym niemniej ogólne informacje w kontekście opisanej powyżej historii uważam za niezbędne.
I tak, oprócz fizycznego człowiek posiada jeszcze i inne, niewidoczne dla oczu tak ciała nazywane subtelnymi (jest ich kilka) i centra energetyczne, przy pomocy których owe ciała subtelne, a w ostatecznym rozrachunku także i fizyczne wymieniają się energią z otaczającą nas przestrzenią. Bardzo ważną sprawą jest to, że dla harmonicznego i zdrowego stanu wewnątrz naszego ciała owe centra energetyczne powinny mieć prawidłowe i płynne związki pomiędzy sobą. Kanały łączące te centra ze sobą przechodzą wewnątrz kręgosłupa.
Ludzie obdarzeni zdolnościami do ponadprzeciętnego odbioru, to znaczy ci, którzy odbierają świat w inny sposób, niż przeciętna osoba, opisują ciała subtelne jako mniej cielesne niż zwykła materia formacje otaczające ciało fizyczne, zaś centra energetyczne jako wiry, których subtelna część wnika w głąb ciała człowieka Centra te kręcą się jak koła, wsysając w siebie energię. Prawdopodobnie z tego względu w swoim czasie nadano im nazwę czakr (słowo to w sanskrycie oznacza właśnie koło).
Ilość podstawowych czakr - siedem. Zapewniają one przepływ największych strumieni energii przez podstawowe centra życiowe człowieka. Czakr uzupełniających jest znacznie więcej (one z kolei rozprowadzają energię po całym ciele). Każda czakra wypełnia nie tylko podstawową funkcję rozdzielania energii, ale i realizuje znacznie bardziej subtelne i różnorodne zadania związane z psychicznymi i innymi wzajemnymi oddziaływaniami w naszym organizmie.
Należy przy tym nadmienić, że istnieje podział czakr na nieparzyste (1 i 7 czakra) oraz parzyste (2,3,4,4,6 czakra), jak też rozróżniamy wrażliwe aspekty czakr (miejsca projekcji czakr na powierzchnię ciała), wolicjonalne aspekty czakr (miejsca projekcji czakr na tylną część ciała) i centra mentalne (wejście i wyjście 6 i 7 czakry).
1 czakra - muladhara (podstawy). Nieparzysta, to znaczy ma wejście i wyjście w tym samym miejscu, po środku krocza. Właściwa jest jej wibracja koloru czerwonego. Przedstawia się ją w postaci kwiatka o czterech płatkach. Odpowiada za witalność człowieka i wolę życia. Zaopatruje w energię kręgosłup, nadnercza, nerki, jelito grube i nogi.
2 czakra - swadisthanna (seksualna). Parzysta. Mieści się nad spojeniem łonowym z przodu i mniej więcej po środku krzyża z tyłu. Właściwa jest jej wibracja koloru pomarańczowego. Przedstawia się ją w postaci kwiatka o sześciu płatkach. Odpowiada za wrażliwość, seksualność, emocje radości i kreatywność w życiu człowieka. Zaopatruje w energię narządy płciowe i układ odpornościowy.
3 czakra - manipura (splotu słonecznego). Parzysta. Umiejscowiona jest z przodu na wysokości splotu słonecznego, zaś z tyłu w rejonie okolicy lędźwiowej. Właściwa jest jej wibracja koloru żółtego. Przedstawia się ją w postaci kwiatka o dziesięciu płatkach. Odpowiada za samoświadomość, więzi z innymi ludźmi i troskę o samego siebie. Zaopatruje w energię żołądek, wątrobę, pęcherzyk żółciowy, trzustkę, śledzionę, jelito cienkie i układ nerwowy.
4 czakra - anahata (serca). Parzysta. Z przodu mieści się na wysokości serca, z tyłu w strefie między łopatkami. Właściwa jest jej wibracja koloru zielonego. Przedstawia się ją w postaci kwiatka o dwunastu płatkach. Odpowiada za miłość i wolę oraz równowagę pomiędzy nimi. Jest to centrum prawdziwej, bezwarunkowej miłości. Zaopatruje w energię grasicę, serce i układ krwionośny, górną część pleców i nerw błędny.
5 czakra - wishuddha (gardła). Parzysta. Przednia projekcja tej czakry mieści się w rejonie gardła, tylna - podstawa szyi i nieco wyżej. Właściwa jest jej wibracja koloru niebieskiego. Przedstawia się ją w postaci kwiatka z szesnastoma płatkami. Odpowiada za słuch, smak, powonienie, a także za twórczość, branie i dawanie oraz społeczną realizację jednostki. Zaopatruje w energię tarczycę, oskrzela, płuca i plecy.
6 czakra - adżna (trzeciego oka). Parzysta. Mieści się na środku czoła, nieco powyżej brwi z przodu, zaś z tyłu po środku potylicy. Właściwa jest jej wibracja koloru granatowego. Przedstawia się ją postaci kwiatka z dwoma płatkami. Odpowiada za myślenie konceptualne, opracowanie i przemyślenie idei i proces ich faktycznego wcielenia w życie. Zaopatruje w energię przysadkę, uszy, nos, dolną część mózgu, układ nerwowy. Dzięki tej czarze widzimy. Często jest nazywana czakrą trzeciego oka, ponieważ jej funkcjonowanie jest związane z fenomenem jasnowidzenia i prognozowania przyszłości.
7 czakra - sahasrara (koronna). Nieparzysta. Mieści się na czubku głowy w okolicy ciemiączka. Właściwa jest jej wibracja koloru fioletowego lub białego. Przedstawia się ją w postaci kwiatka z ogromną ilością płatków - lotos o tysiącu płatkach. Odpowiada za integrację wszystkich duchowych procesów człowieka, bezpośredni odbiór wiedzy, harmonię i więź z Bogiem. Zaopatruje w energię górną część mózgu i szyszynkę.
Trzy dolne czakry zabezpieczają życie człowieka w sensie fizycznym, zaś trzy górne odpowiadają za jego rozwój duchowy. Natomiast czwarta czakra służy za NAJWAŻNIEJSZE OGNIWO, dzięki któremu realizowana jest łączność pomiędzy pozostałymi.
Ludzie, którzy mają możliwość „widzieć” pracę czakr, mówili mi o tym, że aura człowieka jest jego żywym odbiciem. Zmienia się ona w zależności od wielu czynników, ale zdarzają się też trwałe zmiany w przepływie energii związane z określonym typem charakteru człowieka i doświadczeniami życiowymi, przez które on przeszedł. Dlatego możliwe są blokady czakr (kiedy one po prostu się zamykają i nie mogą prawidłowo wypełniać swoich funkcji) lub innego rodzaju nieprawidłowości energetyczne. Kiedy wszystko jest prawidłowo, dana osoba jest harmoniczna pod każdym względem. Jej fizyczne, emocjonalne, psychiczne i inne składowe są zdrowe i nie ma ona żadnych problemów ze swoim ciałem. Zgodnie ze zmieniającymi się warunkami swego życia, może ona aktywizować pracę któregoś ze swoich energetycznych centrów i najczęściej następuje to w sposób mimowolny, nieświadomy. Tego rodzaju zmiany można dokonywać świadomie dzięki różnego rodzaju praktykom i ćwiczeniom, na przykład w jodze „pozycja wielbłąda” pozwala aktywizować 3 czakrę - manipurę.
Seans Reiki także pozwala aktywizować pracę którejś z czakr lub, jak to było w moim przypadku, włączyć proces jej prawidłowego funkcjonowania, a także usprawnić przepływ energii przez centralny kanał łączący ze sobą wszystkie czakry. W moim przypadku miała miejsce blokada manipury (3 czakry), związana z psychologiczną traumą, jakiej doznałam w dzieciństwie. Dzięki seansowi Reiki udało mi się w końcu oczyścić ją i uruchomić zdrowe mechanizmy przepływu energii.
Nie zawsze oczyszczenie i usunięcie blokad następuje w tak dramatyczny i oczywisty sposób. Do dziś odczuwam ogromną WDZIĘCZNOŚĆ w stosunku do tych ludzi, którzy zrobili mi wtedy seans Reiki, dlatego że dzięki nim otrzymałam REALNĄ możliwość uświadomienia sobie swego miejsca na świecie i zgodnie z nim DZIAŁAĆ w życiu, a także z MIŁOŚCIĄ troszczyć się o samą siebie.
5. Spojrzenie w głąb siebie
Zaliczam siebie do ludzi dość niezdecydowanych. Moja kochana mama podarowała mi świat, a świat podarował jej mnie pod koniec września, a co za tym idzie urodziłam się jako Waga. Jest to bez wątpienia wspaniały znak Zodiaku, szczególnie, kiedy nie musi podejmować żadnych decyzji. Są one, to znaczy jesteśmy, ładne, dyplomatyczne, czarujące (brakujące sformułowania można wpisać samodzielnie…). Oczywiście jest to żart, lecz przecież w każdym żarcie… czarujące (brakujące sformułowania można także wpisać samodzielnie…), a kolegom-astrologom przekazuję tu serdeczne pozdrowienia!
Lubię obserwować świat i ludzi żyjących na nim (taka leniwa kontemplacja od czasu do czasu). Jednocześnie, jeśli wymagają tego okoliczności, mogę reagować dość szybko. Poza tym, jeśli w końcu podejmuję decyzję, to zazwyczaj jej nie zmieniam.
Tak samo było z Reiki - na początku biernie obserwowałam ludzi żyjących w tej energii, potem bardzo szybko zdecydowałam, że i dla mnie jest ona potrzebna. Zainteresowanie Reiki nie było moim pierwszym „niezrozumiałym” dla otoczenia zajęciem. Poszukiwałam systemu wiedzy i umiejętności, który będąc niezbyt złożony, mógłby być wystarczająco efektywny.
W swoim czasie skończyłam Moskiewską Akademię Medyczną, interesowałam się astrologią, kartami Tarota, homeopatią i innymi naturalnymi metodami leczenia.
Moja decyzja, aby zająć się Reiki została usłyszana. Przed inicjacją na pierwszy stopień moja Mistrzyni zadziwiła mnie stwierdzeniem, że żadnego szczególnego przygotowania nie trzeba, dlatego że według jej mniemania, jestem już do tego gotowa. Nie oczekiwałam też jakiś specjalnych przeżyć czy odczuć od samej inicjacji. Przed zajęciem się czymś nowym z zasady nie czytam, o ile to możliwe, żadnej specjalistycznej literatury. Wydaje się mi, że nie ma niczego cenniejszego od bezpośredniego doświadczenia. Nasza „książkowa, wtłoczona nam do głów, wiedza” może mocno przeszkadzać w spontanicznych odczuciach, co zresztą bardzo często faktycznie ma miejsce.
Mimo wszystko byłam mile zdziwiona swoimi odczuciami. Na początku przed moimi oczami pojawiły się różnokolorowe, bardzo ładne, kręgi z przewagą barwy granatowej i fioletowej, potem doszła jeszcze intensywna zieleń. Kręgi te jakby w tańcu wirowały przed moim wewnętrznym wzrokiem, a ja wciąż intensywniej pragnęłam zajrzeć w głąb siebie. Nieoczekiwanie pojawiły się łzy (w życiu codziennym bardzo nie lubię płakać przy obcych). Ale to były całkiem inne łzy. Wewnątrz mnie dosłownie otworzyła się jakaś śluza i wszystkie moje poważne i mniej poważne przykrości i problemy wypłynęły na zewnątrz i rozpuściły się w przestrzeni. Były to łzy wyzwolenia. Zaczęłam oddychać z niezrównaną lekkością. „Inicjacja dobiegła końca” - usłyszałam głos swojej Mistrzyni.
W tym momencie poczułam, że moje serce i ręce, które nigdy do tej pory nie były w stanie się nagrzać (moja mama nazywała mnie w dzieciństwie żabką, dlatego że moje ręce były zawsze zimne, tak jak u nich łapki), nie tylko zrobiły się ciepłe, a wręcz płoną żywym ogniem, szczególnie środek dłoni. Takie ciepłe pozostały do dziś. Moje dzieci, chowając się pod moimi „skrzydłami”, dziwią się temu do tej pory, choć doskonale znają, jaka jest tego przyczyna. Teraz wiesz o tym i Ty, mój drogi Czytelniku.
Komentarz
Praktyki inicjacyjne znane są mniej więcej od takiego czasu, jak cywilizacja. Już w czasach starożytnych obrzędy inicjacyjne były szeroko rozpowszechnione (poświęcenie dorastającej młodzieży w szeregi dorosłych, włączenie do wyższych kast w starożytnych Indiach, pasowanie na rycerza i inne).
W naszych czasach pojęcie inicjacji włącza w siebie rytuały, obrzędy lub instrukcje, przy pomocy których człowiek wchodzi w skład zamkniętej społeczności lub otrzymuje określone funkcje, wiedzę bądź status (od łac. initium - początek). Ale inicjacja w Reiki zawiera w sobie także bardziej głęboki wyjściowy sens - niesie ona w sobie nie tylko ideę zdobycia nowej wiedzy i włączenie inicjowanego w krąg ludzi, zajmujących się tą praktyką, ale i wyjściowe doświadczenie nowego, świadomego współoddziaływania z energią życia, przenikającą i ożywiającą wszystko, co istnieje na naszej planecie. To nowe doświadczenie bywa wyjątkowo indywidualne i zależy od właściwości osoby odbywającej inicjację.
Zadanie Mistrza w tym, tak ważnym dla Ucznia momencie polega na przeprowadzeniu inicjacji w sposób wysoko jakościowy. Osobiście bliskie jest mi słowo DOSTROJENIE do energii Reiki, jeśliby przenieść cały ten proces na poziom jego energetycznych składowych.
Idea DOSTROJENIA, moim zdaniem, jest bardzo prosta - Mistrz pracując jak przekaźnik energii Reiki wywołuje u Ucznia potężne procesy rezonacyjne, zestrajając Ucznia, siebie i potok energii. Pod wpływem owego potoku otwierają się u Ucznia czakry. Mistrz przy pomocy specjalnych technik umacnia ten nowy stan energetyczny u inicjowanego.
W zależności od tego, w jakim stanie początkowym był Adept, zaczynają w nim zachodzi energetyczne przestrojenia wyrażające się w zmianach fizycznego, emocjonalnego lub innego stanu (wizualne, słuchowe i inne obrazy nie są obowiązkowe, ale mogą towarzyszyć dostrojeniu). W moim przypadku, uwzględniając wcześniejsze doświadczenia, mogę powiedzieć, że przez łzy oczyściła się moja trzecia czakra, zamknięta na głucho przez moją niechęć do otwartej i świadomej troski o siebie, jak też przez strach przed otwartym wyrażaniem emocji. W odniesieniu do innych osób, jak już wspominałam, wszystko może przebiegać bardzo indywidualnie.
Z reguły po prawidłowo przeprowadzonej inicjacji, aktywizują się dodatkowe czakry. Znajdują się one na środku dłoni i stóp. Towarzyszy temu uczucie gorąca w tych miejscach.
6. Światło w ciemności
Zgodnie z tradycją w ciągu 21 dni nowo zainicjowany Uczeń powinien codziennie robić sobie pełny lub przynajmniej skrócony seans Reiki. Wspomaga to procesy oczyszczenia ciała, a także ułatwia mentalny odbiór i przyswojenie nowych informacji. Po swojej inicjacji zdecydowałam - obowiązkowo będę robić sobie seanse Reiki każdego dnia.
Ze względu na to, że cały czas były ze mną moje, niezbyt duże wówczas jeszcze, dzieci, seanse mogłam robić tylko wtedy, kiedy one już spały. Był początek stycznia i zmierzch zapadał wcześnie. Zgasiłam górne światło, zapaliłam świecę i położyłam ręce na pierwszej pozycji, potem na następnej… Nieoczekiwanie dla samej siebie zauważyłam, że w pokoju stało się znacznie jaśniej niż na początku mego seansu. Oczy nadal miałam zamknięte, ale miałam wrażenie, że gdzieś obok mnie jest źródło niezbyt silnego, lecz stałego światła!
Zdecydowałam się nie wstawać (seans robiłam leżąc, bo tak jest wygodniej), lecz doprowadzić do końca pełny seans Reiki, a potem zobaczyć o co chodzi z tymi wszystkimi dziwnymi zjawiskami „świetlnymi”. I czego mogłam oczekiwać, gdy doszłam do pozycji „oczy”? Założyłam, że przed moimi oczami będzie „ciemniej”, jak tylko dłonie szczelnie je przykryją, ale stało się inaczej. Światło wokół mnie stało się jeszcze jaśniejsze, jak gdyby jego źródło przybliżono do mojej twarzy. I dopiero wtedy w końcu zrozumiałam, że to źródło światła znajduje się we mnie. Niewiarygodne, ale to moje ręce promieniowały ŚWIATŁEM, zaś jasność przed moimi oczami to moje wewnętrzne światło! Zobaczyłam to dzięki Reiki.
Jestem żywym i żyjącym w różnych sytuacjach człowiekiem. Od czasu do czasu także ja, jak i wszyscy inni ludzie, muszę pokonywać trudności i przechodzić różne wewnętrzne i zewnętrzne kryzysy. I tak być powinno moim zdaniem. Ale od tamtej chwili, w której doświadczyłam swego wewnętrznego światła, kiedy staje mi się ciężko na duszy i chmury na moim nieboskłonie przesłaniają owo źródło jasności we mnie, robię seans Reiki lub po prostu wspominam ten pierwszy raz i od razu moje życie staje się JAŚNIEJSZE.
Komentarz
Ta historia jest dla mnie wyjątkowo znacząca, ponieważ to nieoczekiwane dla mnie rozumienie i wizualny odbiór energii Reiki towarzyszy mi do tej pory. Przy tym wychodząc z swoich już ponad 10-letnich doświadczeń współistnienia razem z tą energią, nigdy nie wątpiłam w to, że u różnych ludzi pierwsze, a nawet i następne „podłączenia” mogą przebiegać i być odbierane w różny sposób.
My, ludzie, tak już jesteśmy zbudowani, że obrazy, które widzimy są dla nas bardzo ważne. Zapewne dlatego tak mnie cieszy fakt, iż u mniej więcej 30% moich uczniów odbiór energii Reiki jest podobny do mojego. Przy tym nigdy nie ukierunkowuję moich uczniów na jakikolwiek konkretny sposób odbioru informacji. Raczej proponuję im, by po prostu otworzyli się i zaufali procesom, które w nich zachodzą. Jednocześnie bardzo ważne jest to, że nie mając wcześniej żadnych jasno określonych przekonań na ten temat, ludzie ci są w stanie wejść w bardzo bliską relację ze mną na planie wyjściowego, umownego kontekstu. Jestem szczęśliwa, że nowy odbiór świata przychodzi do nich tak, jak przyszedł do mnie.
Teraz, mój cierpliwy Czytelniku, chcę Ci zakomunikować, że komentarzach, razem z rozważaniami ogólnym, znajdziesz też nieco materiałów teoretycznych. Chcę tylko podkreślić, że owe informacje w żadnym razie nie zastępują seminarium, a tym bardziej nie są ekwiwalentem dostrojenia (inicjacji). Mam głęboką nadzieję, że zrozumiesz to i dlatego z przyjemnością podzielę się z Tobą częścią swojej wiedzy.
Wielokrotnie w swoich opowieściach kieruję uwagę Czytelnika na odczucia, przeżycia i może pojawić się wrażenie, że proces przemyśleń (i odpowiednio włączenia energii mentalnych) związanych z uzyskanymi informacjami nie jest tak ważny dla mnie, a co za tym idzie, nie cieszy mnie, gdy pojawia się u moich uczniów. Tak jednak nie jest.
Wydaje mi się, że aby pełniej funkcjonować, konieczne jest włączanie tych zasobów, które posiadamy. Pytanie tylko, w jakiej kolejności to robić?
Moim zdaniem nasza Zachodnia kultura ma tendencje do przechylania się w stronę racjonalnego (od łac. słowa racio - rozum) myślenia, a przecież zasługujemy na to, by przywrócić utraconą harmonię, chociażby drogą włączenia tych umiejętności (intuicyjny odbiór świata, współdziałanie z nim w sposób bezpośredni i inne), które były właściwe nam historycznie, ale zanikają z powodu pozornej nieprzydatności. I tak, proponuję Ci Czytelniku połączyć rozum i serce choćby podczas czytania tej książki. W idealnym zaś wypadku posiąść tę umiejętność na zawsze i realizować ją w procesie swego wyjątkowego i szczęśliwego życia.
Każdy człowiek, który przeszedł DOSTROJENIE otrzymuje podczas seminarium niezbędne informacje o tym, w jaki sposób zacząć współdziałanie z energią Reiki i prawidłowo ją kontynuować. Więcej na ten temat można przeczytać w Komentarzach do kolejnych historii.
7. Wewnętrzny pion
Procesy oczyszczenia organizmu to z jednej strony bolesny, a z drugiej korzystny dla wielu ludzi we współczesnym świecie temat. Robi się na tym ogromne pieniądze. Jak powiedział pewien mądry człowiek „na początku tracimy dużo pieniędzy, żeby smacznie jeść, a potem jeszcze więcej, żeby pozbawić się od nadmiaru ciała, które nagromadziliśmy, kiedy smacznie jedliśmy”.
A oto moja historia o tym, jak „czyściłam” swój organizm przy pomocy Reiki. Zgodnie z tradycją, w której przeszłam inicjację na pierwszy stopień, nie zaleca się jeść jakiegokolwiek mięsa, w tym ryby, pić kawę i alkohol, a także palić przez 21 jeden dni. W moim przypadku były to niezbyt trudne zalecenia. Powiedziałam sobie: „Wspaniale. Ryby jeść nie będę. Pozostałych produktów z „zakazanej” listy ja i tak od dawna nie czuję potrzeby spożywania”. Zaczęłam robić sobie codziennie seans Reiki, odczuwając przy tym ogromną przyjemność wynikającą z kontaktu z tą energią, z własnym ciałem (do tego momentu odnosiłam się do niego obojętnie - no mam je, no to i dobrze).
Tak minęło kilka dni. Zaczęłam sobie uświadamiać pewne określone pozytywne procesy i w swojej naiwności myślałam, że na tym sprawa się zakończy.
Dziewiątego dnia takiego wspaniałego egzystowania nagle odczułam ostry ból kręgosłupa, dokładnie w tym miejscu, które ucierpiało podczas wypadku. Miałam wrażenie, że w to miejsce ktoś uderzył czymś ostrym. Czekałam, aż ból przejdzie, ale on nie mijał. Reiki robione na to konkretne miejsce pomagało na chwilę, a potem ból powracał od nowa. Minęło kilka godzin i on nasilił się do tego stopnia, że mogłam tylko siedzieć bez najmniejszego ruchu. Wieczorem pozostało mi tylko leżeć jak kłoda i cicho wyć z bólu. Przy czym doskonale rozumiałam, że w tak problematyczny dla mnie sposób w tym dniu rozpoczął się proces realnego leczenia mojego, uszkodzonego w wypadku, kręgosłupa.
Leżałam bez ruchu całą dobę, robiłam sobie Reiki i czekałam, aż ból mnie opuści. Nadszedł dzień dziesiąty, a były to urodziny mojego syna, właśnie kończył 6 lat. Wczesnym rankiem obudziłam się z ciężkim poczuciem winy w stosunku do niego - nie tylko nie mogłam przygotować mu urodzinowego przyjęcia, ale nawet nie byłam w stanie podnieść się z łóżka. W dodatku nieoczekiwanie przyjechali moi rodzice złożyć życzenia swemu ukochanemu wnuczkowi. Na szczęście zrobili wszystko, żeby jednak jego urodziny były wspaniałe. Po 3 godzinach od ich przyjazdu ból ustąpił całkowicie, jakby go nie było, a następnego dnia, całkiem niespodziewanie dla siebie samej, zapragnęłam przeprowadzić głodówkę (żadnych doświadczeń w tej kwestii nie miałam) i to od razu dziewięciodniową.
Skądś przyszła wiedza o tym, jak to trzeba robić, znalazły się odpowiednie książki o głodówkach, a co najważniejsze (czułam to dosłownie fizycznie) moje ciało powoli zaczęło naprawdę oczyszczać się ze wszystkich złogów i napełniać radością. Moje plecy odnawiały się, wyraźnie trwał proces regeneracji i mój wewnętrzny pion, mój kręgosłup prostował się i powracał do normy.
Teraz już wiem, że do realnego, prawdziwego oczyszczenia i WYZDROWIENIA trzeba bardzo niewiele - otwarte serce i ZAUFANIE do procesów, które zachodzą wewnątrz Twego ciała.
Komentarz
Liczba 21 jest zaczarowana. Dwadzieścia jedne dni jest potrzebnych do tego, żeby przestawić procesy zachodzące z nami na inny poziom. Aby przestawić pociąg jadący z pełną prędkością na inne tory, konieczne jest na początku zahamowanie, potem zatrzymanie go, a dopiero potem można zrobić tak, by pojechał on w drugą stronę, inaczej będzie katastrofa. Nasz organizm w bardzo dużym stopniu podobny jest do tego pociągu - to jak myślimy i jak pracuje nasz mózg w znacznym stopniu przypomina ruch tego pociągu.
Dlatego pierwsze 7 dni jest niezbędne, żeby stopniowo „zahamować” procesy myślenia, a także i inne zjawiska w naszym organizmie. Kolejne 7 dni idą na to, żeby zatrzymać i przełączyć na inne tory owe procesy, zaś ostatnich 7 dni potrzebujemy na to, żeby zacząć poruszać się w innym kierunku i nabrać odpowiedniej prędkości.
Mniej więcej takie same procesy (hamowanie wcześniejszych, zatrzymanie ich i aktywacja zasadniczo nowych) zachodzą w całym ciele człowieka, który zdecydował się przyswoić coś nowego. Prędkość przebiegu tych zmian może być różna, ale praktyka pokazuje, że minimalny czas potrzebny na to właśnie 21 dni (maksymalnie może to rozciągnąć się nawet na całe życie człowieka, ale są to bardzo smutne przypadki…).
W moim przypadku problem, prawdopodobnie, polegał na tym, że moje wcześniejsze wyobrażenia na temat choroby a mój realny uraz dały radę przetransformować się i wyjść poprzez ból dopiero na 10 dzień oczyszczenia. Po czym mój problem zdrowotny uzyskał realną możliwość ustąpienia. Natomiast kolejna decyzja dotycząca głodówki przyspieszyła zdrowienie, jako że organizm już nie mógł „przenosić uwagę” na trawienie jedzenia i inne procesy we mnie. Doświadczenie wypływające z późniejszej pracy pokazało, ze czasami oczyszczenie na poziomie ciała fizycznego jest minimalne, gdyż wszystko przebiega przede wszystkim w ciałach subtelnych.
W każdym przypadku procesy te przebiegają z taką intensywnością, jaka potrzebna jest Uczniowi i na tym polega jeszcze jedna wspaniała właściwość Reiki jako systemu uzdrawiającego maksymalnie zbliżonego do potrzeb danego człowieka.
A teraz kontynuacja poruszonych w poprzednich Komentarzach tematów. Zasady dotyczące rozpoczynania i przebiegu seansu Reiki nie zmieniają się niezależnie od posiadanego stopnia. Są one bardzo proste i będę stopniowo wprowadzać Cię w nie mój Czytelniku.
Przygotowanie do seansu Reiki
Maksymalnie komfortowe warunki (spokojna muzyka, wyeliminowanie zewnętrznych czynników rozpraszających, zdjęcie biżuterii i zegarka) i możliwość przez przebywania przez pewien czas w samotności; jak najwygodniejsze ubranie (dobrze, jeśli jest ono wykonane z włókien naturalnych); początkowo nie wskazane jest towarzystwo zwierząt domowych, jako że mogą dekoncentrować; można korzystać z kadzidełek, jeśli pomagają się zrelaksować.
SEANS REIKI
Rytuał Oczyszczenia
a) oczyszczenie wodą - umyć ręce przy pomocy dowolnego, stosowanego przez Ciebie środka, a potem opłukać je zimną wodą;
b) oczyszczenie przy pomocy energii ognia - nad dowolnym odkrytym źródłem ognia (najlepiej nad świecą) przeciągnąć ręce z prośbą o oczyszczenie;
c) oczyszczenie powietrzem - potrzeć dłonie o siebie, a potem dmuchnąć w nie;
d) oczyszczenie przy pomocy energii ziemi - położyć ręce na powierzchni ziemi z prośbą o oczyszczenie;
e) oczyszczenie duchowe - ulubiona modlitwa zgodna z Twoim światopoglądem, bądź modlitwa, której nauczyła mnie moja mistrzyni: „Oczyszczam całą swą istotę we wszystkich formach jej bytu. Otwieram się na Światło i Miłość we mnie”. Można przy tym, choć nie jest to konieczne, wizualizować (to znaczy myślach tworzyć obraz) jak przez Ciebie przepływa oczyszczająca energia. W tym rodzaju oczyszczenia można wykorzystywać dowolne techniki oczyszczające z różnego rodzaju praktyk duchowych.
Podczas seansu Reiki możliwe jest wykorzystanie wszystkich rodzajów oczyszczenia kolejno lub wybrać i zastosować tylko jeden rodzaj w zależności od sytuacji i wewnętrznej potrzeby.
Zwrot do Reiki
Podczas Zwrotu do Reiki należy złożyć ręce w starożytnym geście powitania nazywanym „Namaste”. Polega to na złożeniu ze sobą na poziomie klatki piersiowej dłoni. Prosimy wówczas w dowolnej formie energię Reiki o współdziałanie.
Dostrojenie się do Reiki
Podczas Dostrojenia należy złożyć ręce na czarze serc i dostroić się do tej energii.
Wdzięczność (ten punkt rytuału nie jest obowiązkowy, lecz bardzo wskazany)
W geście wdzięczności dziękuje się energii Reiki za możliwość współdziałania z nią.
Seans Reiki
Umieszcza się ręce na odpowiednich pozycjach zgodnie z pełnym lub skróconym wariantem (szczegóły w następnych Komentarzach).
Wdzięczność
Po seansie Reiki jest to punkt obowiązkowy, jako że po możliwości współdziałania z energią, wyrażenie wdzięczności wydaje się być oczywiste i naturalne.
Oczyszczenie
Wykonuje się je w dowolny sposób opisany powyżej.
Na tym kończy się seans Reiki. Opis samego seansu Reiki opiszę w następnych Komentarzach.
Uwaga - zalecane jest przed i (lub) po seansie wypić szklankę czystej wody i w ogóle wskazane jest spożywanie większej ilości wody podczas okresu oczyszczania organizmu.