Erving Goffman
PIERWOTNE RAMY INTERPRETACJI
I. Kiedy w naszym zachodnim społeczeństwie jednostka rozpoznaje poszczególne zdarzenia, cokolwiek by czyniła, przede wszystkim skłonna jest swą reakcję zamykać (i tak w rezultacie czyni) w ramach interpretacji należących do typu, który można nazwać pierwotnym. Powiadam: pierwotnym, ponieważ posługiwanie się takimi ramami traktowane jest przez tych, którzy się nimi posługują, jako nie nawiązujące do jakiejś wcześniejszej czy „oryginalnej" interpretacji lub całkowicie niezależne. W istocie ten typ ram interpretacji zmienia to, co inaczej byłoby nie posiadającym znaczenia aspektem sytuacji, w coś, co znaczenie posiada. Ramy interpretacji pierwotnego typu różnią się stopniem zorganizowania. Niektóre dadzą się przedstawić prosto jako system wyodrębniających się całości, postulatów i reguł, inne — w istocie większość innych — zdają się nie mieć żadnego wyraźnego kształtu, dając jedynie ogólną orientację i wyznaczając pewną perspektywę czy punkt widzenia. Lecz niezależnie od stopnia zorganizowania, ramy interpretacji należące do pierwotnego typu pozwalają posługującej się nimi osobie na usytuowanie, postrzeżenie, zidentyfikowanie i nazwanie z pozoru nieskończonej liczby konkretnych zdarzeń, które są nimi objęte. Rozpatrując owe zdarzenia w danych ramach, osoba ta nie uświadamia sobie ich uporządkowanych właściwości i zapytana
nie potrafiłaby ich opisać, choć posługuje się nimi łatwo i bez przeszkód.
W naszym społeczeństwie w życiu codziennym odróżnia się, bardziej lub mniej świadomie, dwie obszerne klasy pierwotnych ram interpretacji: ramy naturalne i ramy społeczne. Naturalne ramy interpretacji identyfikują zdarzenia ujmowane jako nie sterowane, nieukierunkowane, nieożywione, nie kontrolowane, jako „czysto fizyczne". Takie nie sterowane zdarzenia traktowane są jako całkowicie, od początku do (końca, zdeterminowane przez czynniki „naturalne". Żaden świadomy czynnik, żaden aktor, nie interweniuje tu sprawczo i celowo ani nie kontroluje bezustannie rezultatu. W odniesieniu do tych zjawisk nie można mówić o sukcesie czy niepowodzeniu, nie wchodzą tu w grę żadne negatywne czy pozytywne sankcje. Panuje pełny determinizm i określoność. Odczuwa się, że zdarzenia postrzegane w tych ramach mogą być w drodze redukcji przełożone na zdarzenia postrzegane w ramach bardziej „podstawowych" i że pewne właściwości, takie jak pojęcie zachowania energii czy jednego nieodwracalnego czasu, występują we wszystkich tych ramach. Doskonałe przykłady naturalnych ram interpretacji dostarczają oczywiście nauki fizyczne i biologiczne.1 Prostym przykładem może tu być schemat komunikatu o pogodzie.
Ramy społeczne natomiast umożliwiają podstawo-
1 Edward Shils, w sugestywnym artykule o społeczno-poli-tycznych aspektach ładu moralnego: Charisma, Order and Status, „American Sociological Review", XXX (1965), s. 199—213, dowodzi: „Podstawowe odkrycia nowoczesnej nauki w kosmologii, astronomii, medycynie, neurologii, geologii, genetyce mają znaczenie jako ujawniające podstawowy ład kosmosu. Ład naukowy, podobnie jak ład odsłaniany przez teologię, posiada swoje imperatywy. Pozostawanie w <<odpowiednich relacjach>> z prawdami nauki, postępowanie «w naukowy sposób», przybieranie «naukowej postawy» są tak samo reakcjami na imperatywy ładu odsłanianego przez badanie naukowe, jak gorliwa bogobojność jest reakcją na imperatywy teologicznie odsłanianego ładu religijnego" (loc. cit., s. 204).
we zrozumienie zdarzeń, związanych zwłaszcza z żywą istotą ludzką, których elementami są wola, dążenie, kontrolujący wysiłek umysłu. Istota ta nie jest nieubłagana, można jej schlebiać, przymilać się doń, zawstydzać ją i straszyć. To, czego ona dokonuje, można opisać jako „działania kierowane". Działania te poddają sprawcę pewnym „standardom", jego postępowanie — społecznej ocenie opartej na uczciwości, skuteczności, ekonomii, bezpieczeństwie, elegancji, taktowności, dobrym smaku itd. Sprawuje się tu ustawiczną kontrolę nad wywoływanymi następstwami, wprowadzając ciągłe korekty, co staje się najbardziej widoczne, gdy działanie zostaje niespodziewanie zablokowane czy wypaczone i trzeba podjąć dodatkowe kompensacyjne wysiłki. Zaangażowane są tu motywy i intencje; pomagają one obserwatorowi w wyborze tych, spośród wielu różnych społecznych ram interpretacji zapewniających rozumienie — które należy zastosować. Jako przykład kierowanego czynu może służyć informacja o pogodzie podawana w codziennych wiadomościach. Chodzi tu więc o działania, a nie po prostu o zdarzenia. (Utrzymuję pewne podstawowe rozróżnienia w obrębie sfery społecznej, na przykład między celowością w działaniu ludzi i zwierząt, ale obszerniej omówię to później.)
Terminu „przyczynowość" będę używał zarówno w odniesieniu do ślepego efektu działania natury, jak i zamierzonego efektu działania człowieka, w pierwszym przypadku odnosząc go do ciągnącego się nieskończenie łańcucha wywołujących i wywoływanych efektów, w drugim zaś — do czegoś, co w pewien sposób rozpoczyna się decyzją myślową.2
2 Subtelności rozważań filozofów w nie zamierzony sposób wykazują niejasność naszych idei w tym względzie. Por. na przykład A. C. Danto, What We Can Do, „Journal of Philo-sophy", LX (1963), s. 435—445, oraz: Basic Actions, „American Philosophical Quarterly", II (1965), s. 141—148, a także: D. Da-vidson, Agency, w: R. Binkley et all., (ed.), Agent, Action and Reason, University of Toronto Press, Toronto 1971, s. 3—25.
Przyjmujemy zazwyczaj, że w obrębie naszego społeczeństwa istoty rozumne posiadają zdolność włączania się w procesy świata naturalnego i wykorzystywania jego prawidłowości jedynie pod warunkiem przestrzegania naturalnego porządku. Co więcej, przyjmujemy, że cokolwiek jakaś istota usiłuje czynić — być może z wyjątkiem czystej fantazji czy myśli — będzie to ustawicznie warunkowane przez naturalne ograniczenia, i że efektywne działanie wymaga wykorzystania, a nie lekceważenia tego warunkowania. Nawet gdy w szachy grają dwie osoby mające szachownicę w pamięci, muszą przekazywać sobie informacje dotyczące ruchów, a czynność ta wymaga fizycznie odpowiedniego, zamierzonego użycia głosu, kiedy komunikują się ustnie, lub — pisemnie. Zakłada się więc, że chociaż zjawiska naturalne pojawiają się bez rozumnej interwencji, działania rozumne nie mogą być skuteczne bez wkroczenia w obręb porządku naturalnego. A zatem każde społecznie kierowane działanie może być częściowo analizowane w obrębie przyjętego naturalnego schematu.
Działania kierowane zdają się zatem pozwalać na dwa typy rozumiejącego ujęcia. Jedno, mniej lub bardziej wspólne wszystkim działaniom, odnosi się do efektywnej manipulacji światem naturalnym, stosownie do specjalnych ograniczeń, które narzucają naturalne wydarzenia; rozumienie drugie odnosi się do specjalnych światów, zakładających w pewnym sensie zaangażowanie uczestniczącego w ich grze „aktora", światów oczywiście poważnie zróżnicowanych. Każda zatem gra — na przykład w szachy — angażuje dwie radykalnie odmienne podstawy interpretacji, jedna odnosi się do spraw wyłącznie fizycznych — do fizycznego kontrolowania oznak, a nie znaku; druga odnosi się do prawdziwie społecznego świata przeciwstawnych pozycji, narzuconych przez grę; świata, w którym „ruch" może być wykonany równie dobrze za pomocą głosu, gestu, przez pocztę, jak i przez fizyczne przesunięcie „pionka" pięścią, prawym łokciem czy jakimkolwiek ruchem, palców. Zachowanie przy szachownicy może być łatwo podzielone na wykonywanie ruchów i przesuwanie pionów. Łatwo też można dokonać rozróżnienia między ruchem nieumiejętnym, polegającym na złej ocenie strategicznej pozycji obu graczy, i ruchem zrobionym nieumiejętnie, czyli takim, który według lokalnych społecznych standardów wykonywania czynności fizycznych został wykonany źle. Zauważamy, że dorosły, posługujący się od niedawna protezą, chociaż gra w szachy, zaabsorbowany jest całkowicie problemami fizycznymi, od czego w innej sytuacji gracze są wolni. Decyzje, jaki ruch wykonać, stanowią problem i są istotne — popchnięcie pionka, kiedy decyzja jest już raz podjęta, istotne nie jest. Z drugiej strony są działania kierowane, takie jak montowanie zlewu albo sprzątanie chodnika, przy których podejmuje się ciągły, świadomy wysiłek wkładany w manipulowanie światem fizycznym; samo działanie nabiera tu charakteru „procedury instrumentalnej", „czysto utylitarnej czynności", działania, którego celu nie da się łatwo oddzielić od fizycznych środków użytych dla jego osiągnięcia.
Wszystkie społeczne ramy interpretacji zawierają reguły, są one jednak realizowane w odmienny sposób. Na przykład ruchem szachowym kierują reguły gry, z których większość stosowana jest podczas każdej rozgrywanej partii; fizyczna manipulacja pionem zawiera natomiast ramę organizującą drobne ruchy ciała; rama ta, jeżeli rzeczywiście można tu mówić o jednej ramie, w czasie rozgrywania partii może być uchwytna jedynie częściowo. Tak więc, chociaż reguły szachowe i reguły ruchu pojazdów mogą być (i są) wystarczająco dobrze wyjaśnione w ramach niewielkich książeczek, istnieje między nimi różnica; gra w szachy zawiera zrozumienie naczelnego celu uczestników, podczas gdy kodeks drogowy nie ustala, gdzie mamy podróżować ani dlaczego mielibyśmy mieć na to ochotą, ustala jedynie ograniczenia, które zmierzając do celu musimy respektować.
W sumie zatem wykazujemy tendencję do postrzegania zdarzeń w terminach pierwotnych ram, a typ ramy, którym się posługujemy, wyznacza sposób opisu zdarzenia, do którego się stosuje. Kiedy słońce wschodzi, jest to zdarzenie naturalne, kiedy zaciągam zasłonę, by ustrzec się przed światłem wschodzącego słońca, jest to czyn kierowany. Kiedy urzędnik śledczy pyta o przyczynę śmierci, żąda odpowiedzi mieszczącej się w naturalnym schemacie fizjologii, kiedy pyta o okoliczności śmierci, żąda odpowiedzi dotyczącej dramatu społecznego, takiej, która opisuje to, co prawdopodobnie jest elementem jakiegoś zamiaru.3
Idea pierwotnej ramy jest zatem pierwszym pojęciem, które jest potrzebne; życzyłbym sobie, iżby
3 M. Houts, Where Death Delights, Coward-McCann, New York 1967, s. 135—136. Guy E. Swanson, On Ezplanation of So-cial Interaction, „Sociometry", XXVIII (1965), przytacza ten sam argument, ostrzegając dalej, iż obserwacja ta sama przez się nie jest wystarczająca:
„Rozumiemy czy wyjaśniamy zdarzenie empiryczne przez pokazanie, iż jest to przykład, aspekt, faza, konsekwencja lub przyczyna innych zdarzeń. Konceptualizacja stanowi symboliczne sformułowanie takich związków. Wyjaśnienie pozwala na więcej niż jedną konceptualizację danego zdarzenia. Tak więc machnięcie ręką może być ujęte w terminach fizycznych jako wyładowanie energii, w terminach biologicznych jako proces neuro-mięśniowy, w terminach psychologicznych jako symptom niepokoju, a w terminach socjologicznych jako gest powitania. Niebezpieczeństwem szczególnie zagrażającym naszym celom jest to, iż wyjaśnienie wielopoziomowej konceptualizaeji jakiegoś zdarzenia staje się substytutem identyfikacji kroków, które sprawiają, iż zdarzenia jednego porządku, to znaczy interakcji zachowaniowej, stają się zdarzeniami innego porządku, to znaczy interakcji społecznej. Wykazanie, iż machnięcie ręką da się owocnie rozpatrzeć zarówno jako symptom niepokoju, jak i powitanie, nie mówi nam nic o tym, jak zostaje ono jednym i drugim, albo jak mogło się ono stać tylko jednym, a nie drugim. Wyjaśnienie jest kwestią wielopoziomowej klasyfikacji. Wymagamy tu wzajemnie powiązanych następstw" (loc. cit., s. 110).
było ono bardziej zadowalające. Kłopot na przykład sprawia fakt, iż w każdym momencie działalności jednostka posługuje się zazwyczaj wieloma ramami. („Poczekaliśmy, aż deszcz ustanie, i zaczęliśmy grę od nowa.") Czasem jakaś konkretna rama jest szczególnie odpowiednia i dostarcza pierwszej odpowiedzi na pytanie: „Co się tutaj dzieje?"; w ten sposób zdarzenie albo czyn zamknięte zostają w obrębie jakiejś pierwotnej ramy. Później można się zacząć kłopotać
o mikroanalityczne kwestie, co to znaczy „my", „to"
i „tutaj", i o to, jak osiąga się zakładaną zgodność.
Obecnie niezbędne jest rozszerzenie rozważań. Gdy osie x i y potraktujemy jako ramę, w której identyfikuje się dany punkt, albo gdy szachownica stanie się dla nas podstawą umiejscowienia ruchów figur, wtedy pojęcie pierwotnej ramy będzie wystarczająco zrozumiałe, aczkolwiek nawet tutaj istnieje kwestia zależności danej ramy od naszego rozumienia ram pierwotnych. Kiedy patrzy się na jakieś zwyczajne zdarzenia codziennego życia, powiedzmy przelotne pozdrowienie albo pytanie klienta o cenę artykułu, identyfikacja pierwotnej ramy jest — jak już sugerowałem — znacznie bardziej problematyczna. Tutaj właśnie autorzy należący do tradycji, którą wykorzystuję, pobłądzili. Mówienie o „codziennym życiu" albo — jak czyni Schutz — o „świecie w pełni uświadamianych praktycznych realności" to po prostu szukanie po omacku. Jak wspomniałem, można uwzględniać wiele ram albo zgoła żadnej. Aby jednak posunąć się dalej, zaakceptować można — przynajmniej czasowo — operatywną fikcję: tę mianowicie, iż czyny codziennego życia są zrozumiałe dzięki organizującym je ramom (bądź ramie) interpretacji i że ogarnięcie w pełni tego schematu nie będzie zadaniem uproszczonym albo — miejmy nadzieję — niemożliwym.
Opisując pierwotne ramy skupiałem dotąd uwagę na tych, które jednostka uwzględnia (explicite albo
nie), kiedy rozstrzyga o tym, co się dzieje. Jednostka może co prawda dokonać interpretacji błędnej, to znaczy niewłaściwej, nie pasującej do rzeczywistości, niestosownej itd. Do problemu „błędnych" interpretacji jeszcze powrócę. Tutaj chcę jedynie wyrazić przekonanie, że w naszym społeczeństwie w wielu przypadkach jednostka posługuje się skutecznie różnymi ramami interpretacji. Elementy i procesy, przyjęte jako założenie przy odczytywaniu czynności, często są tymi, które czynność rzeczywiście sama wykazuje — i dlaczegóż by nie, jeśli samo życie społeczne jest często zorganizowane w ten sposób, w jaki jednostki zdolne są je zrozumieć i z czym będą sobie mogły dać radę. Stwierdza się tu zatem odpo-wiedniość czy izoformizm między postrzeganiem a organizacją tego, co jest postrzegane, mimo faktu, iż istnieje prawdopodobnie wiele ważnych zasad organizacji, które żadną miarą nie znajdują odbicia w postrzeganiu. Podobnie jak inni członkowie naszego społeczeństwa uznaję zasadność tego twierdzenia.4
II. Wzięte wszystkie razem, pierwotne ramy interpretacji danej grupy społecznej konstytuują centralny element jej kultury, w tej zwłaszcza mierze, w której uzyskuje się zrozumienie schematów interpretacji głównych grup i stosunków między nimi oraz ogólnej sumy sił i czynników, które te interpretacyjne konstrukty uznają jako swobodnie działające w świecie. Trzeba spróbować odtworzyć ramy ram interpretacji grupy — jej systemu przekonań, jej „kosmologii" — nawet jeśli jest to dziedzina, którą zajmujący się tą problematyką badacze współ-
Niektórzy czytelnicy będą oczywiście utrzymywać, że przekonanie, któremu dają tu wyraz, jest zbędne i nie na miejscu i ze trzeba się ograniczyć całkowicie do badania przekonań podmiotu bez poruszania kwestii ich zasadności, wyjąwszy przypadek, gdy kwestię tę traktuje się jako po prostu inny obiekt etnograficznego badania. Inaczej bowiem miesza się przedmiot ze sposobami jego badania.
czesnego życia społecznego radzi byli zwykle zrzucać na innych. Zauważmy, że na terytorium takim jak Stany Zjednoczone wspólnota owych zasobów poznawczych nie jest całkowita. Osoby skądinąd całkiem podobnych przekonań mogą się jednak różnić ze względu na kilka założeń, takich jak istnienie boskiej interwencji, jasnowidzenie i tym podobne.5 (Wiara w Boga i w świętość Jego lokalnych przedstawicieli wydaje się stanowić obecnie w naszym społeczeństwie jedną z najistotniejszych przyczyn niezgody w kwestii sił ostatecznych. Takt nie pozwala zwykle badaczom społecznym na dyskutowanie tego zagadnienia.)
5 Zgodnie z doniesieniami AP („San Francisco Chronicie" z 4 marca 1968) pułkownik piechoty morskiej David E. Łownds zezwolił starszemu szeregowemu D. E. Ingrisowi na posłużenie się mosiężnymi różdżkami przy szukaniu tuneli, które, Jak podejrzewano, wykopali Północni Wietnamczycy w Khe Sanh.
„Nieistotne, czy coś Jest idiotyczne; bez względu na to, czy mosiężne różdżki to idiotyzm, posłużymy się nimi — powiedział dowódca bazy. Ludzie Wellsa (dowódca odcinka, gdzie znaleziono podziemny tunel) z kompanii C pierwszego batalionu 28-tego pułku — posługują się różdżkami. Nad tunelem różdżki albo się zginają, albo łamią, zależnie od egzemplarza."
Wojskowy nie jest jedynym wykazującym tego rodzaju otwartość umysłu, ówczesny zastępca prokuratora generalnego Massachusetts, John S. Bottomly, zezwolił na korzystanie z usług holenderskiego jasnowidza Petera Hurhosa przy poszukiwaniach dusiciela z Bostonu. G. Frank, The Boston Strangler, New American Library, New York 1966, s. 87—120. Innym przypadkiem są tu szeroko rozreklamowane (i sfilmowane) wysiłki śp. biskupa Jamesa A. Pikę dotarcia do syna, który przeniósł się na drugi świat. Zobacz „Time", 6 października 1967; H. Holzer, The Psychlc World of Bishop Pikę, Crown Publishers, New York 1970, oraz: A. J. Pike (z Dianą Kennedy), The Oother Side, Dell Publlshing Co, New York 1969. Historycznej analizy późno-wiktoriańskiego spirytualizmu w Anglii dokonał Ronald Pear-sall, The Table-Rappers, Michael Joseph, Ltd, London 1972. Mogę dodać, iż często wyznawcy tych okultystycznych przekonań wierzą, że bronią poglądu naukowego, ale takiego po prostu, który Jeszcze nie został uznany przez aktualne, oficjalne autorytety naukowe. M. Truzzl, Towards a Soclology of the Occnlt: Notes on Modern Witchcraft (praca nie publikowana, 1971).
III. Pojęcie pierwotnej ramy, nawet tak niezadowalające, pozwala na bezwzględne rozważenie pięciu różnych kwestii oraz na ocenienie ich wpływu na nasze całościowe rozumienie funkcjonowania świata. 1. Pierwsza kwestia dotyczy występowania zdumienia. Powodują je rozgrywane lub wywoływane zdarzenia, które doprowadzają obserwatorów do zwątpienia w swą umiejętność całościowego podejścia do zdarzeń, ponieważ wydaje się, że po to, aby je wytłumaczyć, trzeba dopuścić istnienie nowych rodzajów sił naturalnych albo celowych zdolności kierujących; te ostatnie odnoszą się — być może — do nowych typów aktywnych podmiotów. Wchodzą tu w grę rzekome odwiedziny albo komunikacja z przestrzenią pozaziemską, religijne cuda uzdrowień, wynurzające się z głębin potwory, lewitacja, uzdolnione matematycznie konie, przepowiadanie przyszłości, kontakt z umarłymi itd. Jak wspominałem, te zdumiewające wydarzenia zakładają istnienie nadzwyczajnych sił naturalnych i zdolności sprawczych, na przykład wpływów astrologicznych, jasnowidzenia, postrzegania pozazmysłowego itd. Dostępne są książki typu „wierzcie, jeśli chcecie", opisujące zdarzenia, które są „ciągle niewyjaśnione". Czasami sami uczeni propagują nowinki, poświęcając na serio wiele uwagi postrzeganiu pozazmysłowemu, UFO, wpływom faz księżyca 8 itp. Wiele ludzi może przywołać w pamięci zdarzenie, którego sami nie potrafili nigdy w pełni rozsądnie wytłumaczyć. Ogólnie jednak jednostki w naszym społeczeństwie oczekują, że każde zadziwiające zdarzenie, z jakim się zetknęły, zostanie szybko w sposób „prosty" czy „naturalny" wyjaśnione, a sposób rozwikłania tajemnicy pozwoli im odzyskać wiarę w ten zestaw sił i czynników, do którego są przyzwyczajeni, a także zdolność odróżniania zjawisk naturalnych od działań kierowanych.
8 Por. np. „Time" z 10 stycznia 1972, artykuł: Moonstruch Sclentlsts.
Jednostki przejawiają z pewnością znaczny opór wobec zmiany swojej ramy ram interpretacji. Publiczny wstrząs albo przynajmniej lekkie poruszenie wywoływane jest przez jakiekolwiek zdarzenie, z którym w widoczny sposób nie można sobie poradzić w obrębie tradycyjnej kosmologii. Oto relacje z różnych gazet dotyczące tego samego wydarzenia: „Alamasco, Colo. — Sekcja dokonana na koniu, który, jak sądzą jego właściciele, zabity został przez pasażerów latającego spodka, wykazała, iż jego jama brzuszna, mózg i rdzeń były puste. Lekarz, specjalista z Denver, który wolał zachować anonimowość, powiedział, że brak organów w jamie brzusznej był niewytłumaczalny."
„Świadkami sekcji w niedzielę w nocy na rancho, gdzie znaleziono zwłoki, było czterech członków den-verskiego zespołu Narodowego Komitetu Badawczego Zjawisk Powietrznych."
„Kiedy lekarz otworzył końską czaszkę, stwierdził, że jest pusta. — Stanowczo powinno się było znajdować sporo płynu w komorze mózgowej — powiedział lekarz."
„Właściciele Appaloosa powiedzieli, że sądzą, iż koń zabity został przez pasażerów latającego spodka. Wielu innych mieszkańców San Luis Valley, gdzie donoszono ostatnio o nie mniej niż ośmiu obserwacjach nie zidentyfikowanych obiektów latających, jednego wieczora stwierdziło, że się ż tym zgadza..."7 Oczekujemy rozwiązań jak poniżej: „Moskwa (AT). Gazeta radziecka doniosła, że rosyjska gospodyni domowa, która zadziwiła świat siedem lat temu swym twierdzeniem o «widzeniu pal-cami» okazała się oszustką. Pięciu uczonych, którzy badali panią Różę Kuleszową, stwierdziło, że podglądała ona przez szpary w opasce zasłaniającej oczy. Pani Róża Kuleszową, świetnie znana w swym mieście rodzinnym, zdobyła międzynarodową sławę, kie-
dy jej rzekoma zdolność widzenia końcami palców została rozreklamowana w radzieckiej prasie w 1963
roku.
Komisja napisała, iż twierdzeniom pani Kuleszo-wej dano niesłusznie wiarę w 1963 roku, kiedy była ona badana przez radzieckich naukowców, którzy kierowali wiązki kolorowego światła na jej ręce, podczas gdy jej oczy były zasłaniane na różne sposoby. Urządzenie wytwarzające kolorowe wiązki wydawało jednak «skrzypiące i szeleszczące dźwię-ki» i pomagało jej zorientować się, jaki z kolei kolor się pojawiał..." 8
Powtórzmy: w naszym społeczeństwie ogólnie przyjmuje się bardzo istotne założenie, że wszystkie — bez wyjątku — zdarzenia dadzą się ująć i wyjaśnić w obrębie konwencjonalnego systemu przekonań. Tolerujemy rzecz nie wytłumaczoną, ale nie niewytłumaczalną.
2. Zainteresowania kosmologiczne, w pewnym sensie najogólniejsze, jakie mieć można, stanowią podstawę skromnej rozrywki: pokazywania sztuczek, to znaczy utrzymania nadzoru i kontroli w warunkach, wydawałoby się, prawie niemożliwych. Należą do niej wyczyny kuglarzy, linoskoczków, woltyżerów, narciarzy wodnych, rzucających nożami, nurków głębinowych, szalonych kierowców, a obecnie astro-nautów; ci ostatni co prawda dokonując największych wyczynów zasługi dzielą z amerykańską techniką. Można tu również włączyć sztuczki, którymi jednostki nauczyły się posługiwać, by podporządkować dobrowolnej kontroli swoje czynności fizjologiczne, na przykład ciśnienie krwi albo odruch bólu. Zauważmy, iż zwierzęta odgrywają istotną rolę w tych sztuczkach. Tresowane foki, oswojone świnki morskie, tańczące słonie i lwy-akrobaci — dostarczają przykładu możliwości wykonywania typowych działań kierowanych przez inne istoty, zwracając w ten sposób uwagę na przeprowadzaną w naszym społeczeństwie kosmologiczną granicę między istotami ludzkimi i zwierzęcymi. Jest tak również wtedy, kiedy zmusza się zwierzęta do wykonywania takich czynności praktycznych, które uznawane są za wyłączną domenę człowieka. Głębokie zdumienie wywołuje na przykład szympans prowadzący na autostradzie otwarty sportowy samochód, gdy jego trener, który go tego nauczył, zdaje się drzemać na sąsiednim siedzeniu, albo grupa szympansów zatrudniona przez australijskiego farmera do pomocy przy żniwach.9 Można dodać, że cel, jakim kierują się pewne akademickie badania, jest ten sam; dążą one do precyzyjnego ustalenia, gdzie należy przeprowadzić granicę pomiędzy zwierzętami a ludźmi ze względu na zdolność do działań sterowanych.10
Warto zauważyć, że „zdumienie" (zawarte w ludzkich nastrojach), a także wszelkie „sztuczki" ściśle wiążą się z występami cyrkowymi, tak jakby społeczną funkcją cyrków (a ostatnio i muzeów morskich) było wyjaśnianie bywalcom, jak uporządkowane oraz ograniczane są podstawowe ramy ich in-
9 Pewne uwagi na temat pracujących małp znaleźć można
w: G. H. Bourne, The Ape People, „New American Library",
Signet Books, New York 1971, zwłaszcza strony: 140—141.
10 Najlepsze ilustracje stanowią tu wysiłki nawiązania ko
munikacji z delfinami oraz zbadania, jakie rezultaty powoduje
uczłowieczenie małp w procesie wychowania. Zatrudnia się
oczywiście także uczonych do krytycznego sprawdzania hipotez
odnoszących się do zwierząt, których potwierdzenie spowodo
wałoby konieczność zmiany naszych pierwotnych przekonań.
Na przykład O. H. Mowrer, On the Psychology of „Talhing
Birds": A Contribution to Language and Personality Theory
oraz: Learning Theory and Personality Dynamics, The Ronald
Press, New York 1950, s. 688—726. Żaden oczywiście tradycyjny
system filozoficzny nie był pełny bez głośno podkreślanego
twierdzenia o „zasadniczej" różnicy między człowiekiem a zwierzętami; dopiero niedawno odpowiedzialność za rozwiązanie tego problemu wzięli na siebie badacze w naukach społecznych i biologicznych.
terpretacji." Sztuczki pokazywane są również w występach rozrywkowych w klubach nocnych (obecnie raczej w zaniku), gdzie demonstruje się umiejętności tresowanych psów, zespołów akrobatycznych, ku-glarzy, magików oraz — co rozpatrzę później — „mentalistów". Cokolwiek widzowie wynoszą z takich występów, jasne jest, że zainteresowania kosmologiczne podbudowane takimi problemami są codziennymi sprawami laika, w żadnej mierze nie ograniczają się do badaczy laboratoryjnych czy terenowych.
3. Rozważmy obecnie „fuszerki", a mianowicie sytuacje, kiedy ciało albo inne, obiekty, mające pozo-
11 Okropności, ukazywane w przedstawieniach widzom ze wsi i miast naszego społeczeństwa, przypominają środki używane w pewnych przedpiśmiennych ceremoniach inicjacji, jak to sugeruje V. Turner w: Betwlzt and Between: The Liminal Period in Rites de Passage oraz w: The Forest of Symbols, Cor-nell University Press, Ithaca N. Y. 1967:
„Dawniejsi autorzy [...] skłaniali się do traktowania dziwacznych i okropnych masek i postaci, takich, jakie często pojawiają się we wstępnym okresie inicjacji, jako wytworu «halu-cynacji, nocnych zmór i snów*. Mc Culloch dowodzi, że «po-nieważ człowiek (w społeczeństwie pierwotnym) słabo odróżniał samego siebie od zwierząt i ponieważ sądził, że możliwe jest przekształcenie jednych w drugie, łatwo łączył to, co ludzkie, i to, co zwierzęce». Mój własny pogląd jest odwrotny: wytwarza się postaci potworów po to właśnie, by nauczyć neofitów jasnego . odróżniania odmiennych składników rzeczywistości, w taki sposób, w jaki są pojmowane w danej kulturze [...]. Z tego punktu widzenia sądzić można, że wiele z groteskowości i potworności owych inicjacyjnych sacra ma na celu nie tyle zmuszanie neofitów do uległości poprzez ich terroryzowanie czy ogłupianie, ile jasne i szybkie uświadamianie im tego, co można nazwać «składnikami» ich kultury. Sam widziałem maski Ndembu i Luvale, które zestawiają cechy obu płci, posiadają zwierzęce i ludzkie atrybuty oraz łączą w jednej prezentacji cechy ludzkie z cechami naturalnego krajobrazu [...]. Wstrząs wywołany przez te monstra zmusza neofitów do refleksji nad przedmiotami, osobami, stosunkami i cechami ich środowiska, które dotychczas uznawali za oczywiste" (s. 104—105).
stawać pod zagwarantowaną kontrolą, niespodziewanie uwalniają się, zbaczają z kursu, albo w inny sposób umykają kontroli i stają się nie tylko uwarunkowane przez naturalne siły, ale i zostają im całkowicie poddane, co w konsekwencji przerywa uporządkowany tok życia. Są to więc „błaźnienia się", „wpadki" oraz — w przypadku niekontrolowania sensu wypowiedzi — „gafy". (Sytuacja graniczna byłaby wtedy, kiedy nie sposób kogokolwiek winić — jak w przypadku trzęsienia ziemi — czy obciążać pełną odpowiedzialnością za to, że jakaś osoba wylała filiżankę herbaty). Ciało zachowuje tutaj zdolności naturalnej siły sprawczej, ale nie intencjonal-nej siły społecznej. Ilustruje to przykład:
„Pięć osób zostało wczoraj rannych — w tym dwie poważnie — kiedy samochód wymknął się spod kontroli i wpadł na nie na zatłoczonym chodniku przy Haight Ashbury. Kierowcę samochodu, 23-letniego Eda Hessa zabrano w prawie histerycznym stanie do Park Station, gdzie figurował w rejestrze przestępców pod zarzutem nielegalnego przewożenia broni i posiadania niebezpiecznych narkotyków. — Nie mogłem zatrzymać samochodu — łkał. — Wszędzie dookoła byli ludzie — czworo, sześcioro, ośmioro ludzi — ale, och, Boże, to nie była moja wina. [...] Świadkowie powiedzieli, że samochód jechał na zachód Haight Street zaraz za skrzyżowaniem z Masonic Avenue, kiedy zatoczył łuk, wpadł w okna Domu Towarowego New Lite i 50 stóp toczył się po chodniku. [...] — Nie chciałem ich zranić — mówił «łkając» Hess, ale oni byli wszędzie wokoło mnie — na prawo, na lewo, wszędzie." ll
Zauważmy, ze „sztuczkami" mamy do czynienia wtedy, kiedy oczekujemy, a nawet wybaczamy utratę kontroli, z „fuszerką" natomiast wtedy, kiedy wydaje się nam, że nie potrzeba specjalnych starań, aby kontrolę utrzymać, a jednak ją tracimy.18
Umiejscowienie w sposób widoczny kontroli, która sprawowana jest przy kierowaniu czynnością, pozwala uzyskać perspektywę przy» rozpatrywaniu przypadków utraty kontroli, a w rzeczywistości i sugestii co do tego, w jaki sposób wyróżniamy typy działań. Niektórych działań dokonujemy bezpośrednio: posługując się kończynami przecieramy oczy, zapalamy zapałkę, zawiązujemy but czy wnosimy tacę. Innych dokonujemy przy pomocy przedłużeń kończyn, kiedy prowadzimy samochód, grabimy trawnik czy wkręcamy śrubę. Są wreszcie działania, które zdają się rozpoczynać od ruchu ciała czy jego przedłużeń, a kończą na czymś, co jest już w oczywisty sposób oddzielone od początkowej kontroli, kiedy to piłka golfowa, przeżuty tytoń albo rakieta docierają do zamierzonego celu. Wczesna socjalizacja zapewnia biegłość w pierwszym typie działań, socjalizacja w wieku dorosłym — zwłaszcza szkolenie zawodowe — zapewnia biegłość w dwu pozostałych. Zauważmy, iż
13 w procesie uczenia się zawsze występuje okres, w którym często popełnia się „fuszerki", wykonywanie czynności przez osoby w pełni kompetentne także od czasu do czasu wiąże się z fuszerowaniem. Wywołującym niepokój przykładem jest tutaj praca kapitana na mostku wielkiego statku. Kiedy statek wchodzi do portu albo zbliża się do innego statku, pozostawiona przezeń bruzda jest znakomitą demonstracją umiejętności kierowania nim, demonstracją, którą można bezpośrednio ocenić z dowolnego punktu niezmiernie rozległego obszaru. A jednak to, czym kapitan musi kierować, jest niezdarne i niezbyt czułe, a na wodzie odległość ocenić jest bardzo trudno. Poza tym port może być nieznany albo trzeba przepłynąć pomiędzy dwoma innymi statkami. Kiedy dodamy do tego odpowiedzialność za ludzi na pokładzie oraz wartość statku i ładunku, będziemy sobie mogli wyrobić pewne pojęcie o napięciu, w jakim żyje kapitan, napięciu spowodowanym możliwością nagłej utraty rozeznania albo orientacji, gdzie się dokładnie znajduje i co się dzieje wokój. Owa obawa przed „fuszerkami" tłumaczona jest dyscypliną morską, rządzącą się własnymi surowymi prawami. (W kwestiach morskich wykorzystuję nie opublikowaną pracę Davida L. Cooka, Public Order in the U.S. Navy, University of Pensylvania, 1969.
jedną z konsekwencji tego programu nauczania jest przekształcenie świata w obszar dający się opanować i zrozumieć dzięki ramom społecznym. Poruszając się w społecznościach miejskich dorośli mogą w ciągu miesięcy ani razu nie znaleźć się w sytuacji utraty kontroli nad własnym ciałem czy też zaskoczenia ze strony środowiska — całość świata naturalnego została bowiem ujarzmiona publicznymi i prywatnymi środkami kontroli. Uwaga zwrócona jest jeszcze na sporty, takie jak łyżwiarstwo, narciarstwo, narty wodne i jeździectwo, które pozwalają młodzieży i starszym na uzyskanie świadomej kontroli nad własnym ciałem poprzez niełatwo opanowywane jego przedłużenia. Zmusza to do rekapitulacji wczesnych osiągnięć, czemu towarzyszy (tak jak dawniej) wiele „fuszerek", obecnie dzieje się to jednak w specjalnym kontekście zabawy — ukochanego zajęcia klas próż-niaczych. Jest to także — zauważmy — oczywisty urok komedii typu Laurel and Hardy, która przedstawia niekompetencję i partactwo w olbrzymiej skali, a także „wesołych miasteczek", gdzie jazdy „do zawrotu głowy" pozwalają jednostkom na utratę kontroli nad sobą w starannie kontrolowanych warunkach. 4. Następną do rozpatrzenia kwestią jest „przypadkowość", w tym sensie, iż jakieś znaczące wydarzenie może zostać odebrane jako zbieg okoliczności. Jednostka, zazwyczaj prawidłowo kierująca swymi działaniami, napotyka naturalne procesy zachodzące w świecie w taki sposób, jakiego nie mogła przewidzieć; pociąga to za sobą określone konsekwencje. Także dwie lub więcej nie związanych i wzajemnie na siebie nie nastawionych jednostek, każda należycie kontrolując własne działania, wspólnie wywołuje nie przewidywane, ale znaczące zdarzenia; wszystkie one osiągną taki rezultat, nawet jeśli przyczyniające się doń ich działania pozostają całkowicie pod kontrolą. Mówimy tutaj o przypadku, koincydencji, szczęściu i nieszczęściu, trafie itd. Ponieważ nikomu nie przypisuje się wtedy odpowiedzialności, pojawia się jakby naturalna rama interpretacji; wyjąwszy to, społecznie kierowane działania są tymi elementami, poprzez które operują siły naturalne. Zauważmy też, iż przypadkowe konsekwencje można odczuwać jako pożądane lub niepożądane. Oto przykład tych ostatnich: „Amman, Jordania. Ceremonialna salwa okazała się wczoraj fatalna dla palestyńskiego komandosa. Zabiła go zabłąkana kula, kiedy jednostki partyzanckie strzelały w powietrze podczas pogrzebu ofiar niedzielnego izraelskiego rajdu powietrznego." 14
Pojęcie przypadkowego związku jest oczywiście kruche, jak gdyby ci, którzy wyjaśniając jakąś sytuację posługiwali się nim wątpiąc zarazem w zaskakująco szczęśliwe jego rozwiązanie, albo jak gdyby bali się, że kto inny mógłby w nie wątpić. Owa niepewność staje się szczególnie widoczna, gdy przypadłość szczególnego rodzaju przytrafia się po raz drugi lub trzeci temu samemu przedmiotowi, jednostce czy kategorii jednostek.15 Trudno również ulec
u „San Francisco Chronicie", 6 sierpnia 1968.
« Roi and Barthes w: Structure of the Fait-Dlvera w swoich Critical Essays, Northwesterns University Press, Evanston 111. 1972 — pisze: „Napotykamy tutaj na drugi typ relacji, który wyrażać może strukturę fait-divers: relację, koincydencji. Pojęcie koincydencji wyróżnia się przede wszystkim przez powtarzanie się jakiegoś zdarzenia, choćby najmniej Istotnego: ta sama diamentowa broszka zostaje trzy razy skradziona, hotelarz wygrywa na loterii za każdym razem, kiedy kupi los, itd.: dlaczego?
Powtarzanie zawsze rodzi w nas wyobrażenie nieznanej przyczyny, toteż prawdą jest, że w potocznej świadomości to, co przypadkowe, ma się równomiernie rozkładać, a nigdy nie powtarzać; los — sądzi się — doprowadza do różnych wydarzeń, jeśli powtarza te same, to po to, by za ich pomocą dać czemuś wyraz, powtarzać się — to znaczyć" (loc. cit., s. 191).
Pewnych dowodów empirycznych dostarcza pożyteczna praca R. Bucher, Blame and Hostility in Disaster, „American Journal of Sociology", LXII (1957), s. 469.
Dotykam tutaj — zdaje się — ogólnej słabości organizacji społecznej. Wszyscy należymy do wielu odmiennych grup, których członkostwo określane jest przez jeden lub więcej wspólnych atrybutów. Jeśli dobry lub zły los przytrafi się kilku określonym osobom, wtedy i my, i oni szukać będziemy zro-
poczuciu głębszego sensu, kiedy wśród grupy osób jedynymi wyróżniającymi się jej członkami jest albo korzystający z przypadku, albo jego ofiara.
Pojęcia „fuszerki" i „przypadkowości" mają istotne znaczenie kosmologiczne. Kiedy wyrażamy przekonanie, iż całość świata daje się uchwycić w terminach zdarzeń naturalnych lub działań kierowanych, musimy oczywiście założyć, że mamy pod ręką jakiś sposób radzenia sobie z przypadkami nieuchwytnymi i niewyraźnymi. Celowi temu służą osadzone w kulturze pojęcia „fuszerki" i „przypadkowości"; pozwalają one ludziom przejść do porządku nad zdarzeniami, które inaczej stanowiłyby kłopot dla ich systemu analizy.
5. Ostatnia wymagająca rozpatrzenia kwestia dotyczy podziałów, które wyrażają napięcia czy żarty. Do wyczerpującego rozważenia tego problemu jeszcze wrócę. Jednostki mogą właściwie w całości ustalić to, co widzą, zgodnie z ramą interpretacji, która w danych okolicznościach jest oficjalnie stosowana. Istnieje jednak ograniczenie tej umiejętności. Otóż pewne okoliczności z jednej perspektywy, w której zdarzenia mogłyby być łatwo uchwycone, przechodzą do innej, radykalnie odmiennej, przy czym ta ostatnia jest oficjalnie stosowana. Okolicznością najlepiej udokumentowaną jest — być może — powolne rodzenie się prawa personelu medycznego do traktowania nagiego ciała ludzkiego z perspektywy naturalnej zamiast społecznej. W Wielkiej Brytanii dopiero w końcu osiemnastego wieku można było przy urodzeniu dziecka skorzystać z badań położniczych, nie zaciemnionej sali operacyjnej, a mężczyzna lekarz nie musiał odbierać porodu skrępowany
zumienia tego faktu poprzez badanie atrybutów, które są im wspólne, zwłaszcza tych, które zdają się przysługiwać wyłącznie im samym. Jeśli tworzy się w ten sposób duża grupa — jak to było na przykład w odniesieniu do osób, którymi w widoczny sposób interesował się dusiciel z Bostonu — doprowadzić' to może do powszechnego niepokoju ludności.
osłonami skrywającymi przed nim położnicę.16 Badania ginekologiczne nawet dzisiaj są przedmiotem szczególnej troski; podczas jego trwania podejmuje się specjalne wysiłki, by zapewnić takie warunki i podjąć takie działania, aby wykluczyć możliwość seksualnych skojarzeń.17 Innym przykładem są trud-
16 P. Fryer, Mrs Grundy, Studies in English Prudery, Dennis Dobson, London 1963, rozdz. 17: „The Creeping Obstetrician", s. 167—170. Nie powinno się sądzić, że na Zachodzie jednostki stopniowo w coraz większym zakresie uczyły się akceptować badanie czy leczenie w naturalistycznej lub też czysto instrumentalnej „fizykalistycznej" perspektywie. Nie posiadamy już niewolników, stąd też zapewne jednostki nie są zmuszone dłużej znosić tego rodzaju bezosobowego „badania", jak opisane przez Harolda Nicolsona w: Good Behavior, Constable and Co, London 1955: „Handlarze niewolników, czy to ci z Delos, czy też mangones, którzy prowadzą targ niewolników pod świątynią Kastora w Rzymie, oferują swój towar na podobieństwo handlarzy koni, którzy pozwalają spodziewanym nabywcom na badanie zębów i mięśni zwierząt i zabierają ich na małe przejażdżki, by zaprezentować chód oferowanych koni. Niewolnicy wystawiani byli na sprzedaż w drewnianych klatkach, ze stopami pobielonymi wapnem oraz z zawieszonymi na szyi tabliczkami, określającymi ich cenę i umiejętności."
Nie należy zapominać, że przyzwolenie na traktowanie samych siebie jak przedmiotów jest pewną — choćby tylko bierną — formą zachowania. Osoby „robione" w teatrze przez cha-rakteryzatorów, wymierzane przez krawców, obmacywane przez lekarzy zachowują się w dużej mierze w ten sam sposób. Reagują na polecenia przyjmowania różnych pozycji, mogą nawiązywać rozmowy na boku, ale reszta podporządkowana jest rozpowszechnionemu pojęciu o tym, jak się zachowywać, kiedy traktuje się nas po prostu jako ciała.
17 Taka inscenizacja badania ginekologicznego, która podtrzymuje jego nieseksualne interpretacje, jest dobrze przedstawiona w: J. M. Henslin i Mac A. Biggs, Dramaturgical Desezallzation: The Sociology of the Vaginal Ezamination, w: J. M. Henslin (ed.) Studies in the Sociology of Sex, Appletown-Century-Crofts, New York 1971, s. 243—272. Przydatną analizę daje także Joan P. Emerson, Behavlor in Private Places: Sustalning Deflnitlons o/ Reality in Ginecological Ezaminations, w: H. P. Dreitzel (ed.), „Recent Sociology" nr 2, Macmillan, New York 1970, s. 74—97. Emerson pokazuje, że chociaż dowcipkowanie w czasie badania ginekologicznego może być zbyt otwartym nawiązaniem do tego, co musi być zakazane, inne bardziej subtelne środki pozwalają (i zobowiązują) uczestnikom na poświęcenie
ności napotykane przez propagujących metodę sztucznego oddychania; kontaktu usta-usta nie da się oczywiście łatwo oddzielić od jego rytualnych implikacji.18 Podobnie zgadzamy się ostatecznie, by ortopedzi i sprzedawcy butów dotykali naszych stóp, lecz wcześniej musimy mieć pewność, że nie bruka to obowiązujących kanonów. Rozważmy też przypadek Sensei, instruktora karate, który — kiedy jego uczniowie przyjmują właściwą pozycję — zwykle dotyka, tak instrumentalnie, jak uczyniłby to lekarz, najistotniejszych miejsc ich ciała, by bezpośrednio sprawdzić, czy są odpowiednio napięte. Weźmy pod uwagę kwestię ograniczeń tego rodzaju fizykalnej interpretacji w okolicznościach, w których przyjęto uczennice-dziewczęta:
„Kiedy Sensei robi obchód, by sprawdzić postawę — co polega na dotknięciu mięśni naszych brzuchów i ud — po prostu ich nie dotyka. Po trzech miesiącach dotknął brzucha piętnastolatki, ale ciągle unika nas, starszych kobiet, jak plagi. Wydaje się jasne, że dwudziestopięcioletni Sensei nie potrafi spojrzeć na nas inaczej, jak na samice, których dotykać można tylko w jednym jedynym celu." 19
Powinno być oczywiste, że ciało ludzkie i dotykanie go pojawia się w związku z utrzymaniem ram interpretacji, podobnie jak różnorodne produkty wy-
kwestiom niemedycznym (takim jak kobieca skromność) należytej uwagi. Zobacz także: A Simultaneous Multiplicity of Selves, w: E. Goffman, Encounters: Two Studies in the Sociology o/ Interaction, The Bobbs-Merrill Company, Indianapolis 1961. Praca Joan Emerson jest dobrym przypomnieniem tego, że kiedy stosuje się jeden schemat interpretacji, to, niezależnie od stopnia jego adekwatności, może zmieniać się z minuty na minutę i nigdy całkowicie nie wykluczyć innego odczytania — wydaje się to całkowicie prawdziwe.
18 Zobacz np.: M. E. Linden, Some Psychologlcal Aspects of
Rescue Breathing, „American Journal of Nursing", IX, 1960,
s. 971—974.
19 S. Pascale i inni, Self-Defence for Women, w: R. Morgan,
<ed.), Sisterhood is Powerful, Random House Vintage Books,
New York 1970, s. 474.
dalania przypadkowego oraz mimowolne ruchy ciała stają się źródłem sporów co do ich granic.20 Posługiwanie się ciałem jest zbyt częste, by można je było rozpatrywać w jednej tylko pierwotnej ramie interpretacji. Nasza interpretacyjna kompetencja bez wątpliwości zdaje się rozróżniać między — powiedzmy — machnięciem ręką przy kierowaniu ruchem a machnięciem ręką na powitanie przyjaciela, oraz jest świadoma, że obu tych machnięć nie należy utożsamiać z ruchem odpędzania much czy z przyspieszaniem krążenia. Owe zdolności rozpoznawcze zda-
ł0 M. Douglas, Purity and Danger, Routledge and Kegan Paul,. London 1970, pisze:
„Obecnie jednak gotowi jesteśmy do podjęcia centralnej kwestii. Dlaczego «cielesne odpadki>> miałyby być symbolem niebezpieczeństwa i siły? Dlaczego czarowników uznawałoby się za zdolnych do inicjacji poprzez przelewanie krwi, popełnianie kazirodztwa czy ludożerstwo? Dlaczego po wtajemniczeniu sztuka ich miałaby polegać w dużej mierze na manipulowaniu siłami, tkwiącymi rzekomo w marginalnych częściach ciała ludzkiego? Dlaczego owe marginalne części eiała miałyby być wyposażone w siłę i niebezpieczne? [...]
Po drugie, wszelkie marginalności są niebezpieczne. Jeśli zostają one w ten lub inny sposób usunięte, zmienia się kształt podstawowych doświadczeń. Struktury zawsze są najsłabsze na krańcach. Powinniśmy oczekiwać, że otwory ciała symbolizować będą jego szczególnie słabe punkty. Wydobywające się z nich substancje stanowią najbardziej oczywiste przykłady marginalności. Ślina, krew, mleko, mocz, stolec czy łzy przez proste wydzielenie się przekraczają granice ciała. To samo dzieje się również z «cielesnymi odpadkami*, skórą, poznokciami, obciętymi włosami i potem. Błędem jest traktowanie cielesnych marginalności w oderwaniu od wszystkich innych marginalności. Nie ma żadnego powodu, by uznawać pierwszeństwo stosunku jednostki do jej cielesnego i emocjonalnego doświadczenia, wobec jej doświadczenia kulturalnego i społecznego. Jest to kwestia, która wyjaśnia różnorodność, z jaką traktuje się różne aspekty ciała w występujących na świecie rytuałach. W niektórych nieczystości menstruacyjne traktowane są jak śmiertelne niebezpieczeństwo, w innych wcale nie [...]. W niektórych nieczystość śmierci Jest codzienną sprawą, w innych wcale nie. W niektórych odchody są niebezpieczne, w innych traktowane są kpiąco. W Indiach gotowane Jedzenie i ślina są potencjalnym źródłem nieczystości, tymczasem Buszmeni wyjmują nasiona melona z ust, by je później upiec i zjeść."'
ją się być z kolei związane z faktem, iż każdy rodzaj zdarzeń jest tylko jednym elementem w całej sekwencji zdarzeń, a każda z tych sekwencji stanowi część odrębnej ramy interpretacji. To, co jest tu prawdziwe w odniesieniu do społeczeństwa zachodniego, jest prawdopodobnie prawdziwe również w odniesieniu do wszystkich innych społeczeństw.21
IV. W tym miejscu podkreślenia wymaga jedna ogólna sprawa. Pierwotne perspektywy interpretacji, naturalne i społeczne, dostępne członkom takiego jak nasze społeczeństwa, oddziałują nie tylko na uczestniczących w działaniu; widzowie, którzy jedynie obserwują, są również głęboko zaangażowani. Wydaje się, że bez zastosowania pierwotnych ram interpretacji nie możemy spojrzeć na nic; w ten sposób wprowadzamy korektury do tego, co zdarzy-
n Społeczeństwo Borneo może służyć za przykład: „Ściskanie rąk czy zarzucenie ramion na szyję przyjaciela tej samej płci czy krewnego spoza zakresu stosunków uznanych za kazirodcze może posłużyć do ustalenia granic dozwolonych kontaktów dotykowych w sytuacjach społecznego działania. Kochankowie stale demonstrują swoje związki poprzez wzajemne obejmowanie się w pasie w czasie publicznych spacerów. Członkom społeczności nie będącym krewnymi, bliskimi przyjaciółmi czy kochankami nie zezwala się na tak poufałe formy, każda bowiem oznacza nawiązanie innego bliskiego stopnia dotykowych kontaktów.
Dotykanie czy utrzymywanie kontaktów między dorosłymi przeciwnej płci wolnego stanu dozwolone jest jedynie w przypadku wróżenia i stosunków leczniczych między specjalistką w kwestiach rytuału i osobami poważnie chorymi. W czasie zarówno wróżenia, jak i rytuałów leczniczych specjalistka w sprawach nadprzyrodzonych poszukuje ogniska choroby brutalnie obmacując tułów i kończyny. W większości przypadków unika się obszarów posiadających znaczenie seksualne. Nie ma tu zwyczaju międzypokoleniowego przekazywania władzy politycznej poprzez kontakt dotykowy, chociaż rytualne i magiczne formuły oraz symboliczny akt przekazu władzy młodej dziewczynie-uczennicy przez starszą kobietę, specjalistkę od rytuału, mogło łączyć się z uściskiem rąk". (Th. R. Williams, Cultural Structuring of Tactile Experience in a Borneo Society, „American Anthropologist", LXVIII, 1966, S. 33—34).
ło się przedtem, i do oczekiwań tego, co może zdarzyć się obecnie. Łatwość, z jaką rzucamy jedynie na coś okiem i następnie przenosimy uwagę na inny obiekt, nie wynika jednoznacznie z braku zainteresowania; samo rzucenie okiem wydaje się możliwe dzięki szybkiemu potwierdzeniu, jakie uzyskać może obserwator, upewniając się w ten sposób, że przewidywane możliwości interpretacyjne znalazły potwierdzenie. Odkrycie motywacyjnego znaczenia danego wydarzenia dla innych obecnych osób ma także i dla nas istotne znaczenie motywacyjne. Proste postrzeganie jest zatem znacznie bardziej aktywną penetracją świata, niżby można zrazu sądzić.
Bergson podnosi tę kwestię w swym znakomitym eseju Śmiech: „...komiczny będzie każdy ciąg czynów i zdarzeń, który narzuci nam iluzję życia, a zarazem wyraźne poczucie mechanicznego układu."22
„Sztywność, automatyzm, roztargnienie, nieuspo-łecznienie, wszystko to się wzajemnie przenika i razem wytwarza komizm charakterów." n
„Śmiejmy się za każdym razem, ilekroć osoba sprawia na nas wrażenie rzeczy." 24
Bergson — wskazując na to, iż jednostki często śmieją się spotykając osobę, która pod żadnym względem nie stwarza wrażenia, że sprawuje nad sobą ludzką, celową kontrolę — nie potrafił pójść dalej i wyciągnąć wynikającego stąd wniosku, tego mianowicie, że jeżeli jednostki skłonne są śmiać się z przypadków nieskutecznie kontrolowanego zachowania, to od początku musiały w pełni doceniać sto-sowność zachowania normalnego, nie widząc w nim nic śmiesznego. W sumie obserwatorzy aktywnie narzucają światu, który ich bezpośrednio otacza, ramy swojego odniesienia, a dlatego tylko się tego nie zauważa, ponieważ projekcje te potwierdzane są zwykle przez zdarzenia; w konsekwencji powstaje prze-
" H. Bergson, Śmiech, Kraków 1977, s. 108. 83 Ibidem, s. 181—182. " Ibidem, s. 98.
konanie, że giną one w płynnym strumieniu aktywności. Tak więc szykowna kobieta, dokładnie oglądająca ramę lustra wystawionego na sprzedaż w salonie aukcyjnym, a potem cofająca się, by sprawdzić wierność lustrzanego odbicia, łatwo może być odebrana przez obecnych jako ktoś, kto w rzeczywistości się nie przeglądał. Ale jeżeli użyje ona lustra do poprawienia kapelusza, wtedy pozostali obecni mogą sobie uświadomić, że obiekt na ścianie jest nie tyle lustrem do przeglądania się, co lustrem na sprzedaż i że od początku oczekiwali jedynie określonego sposobu patrzenia na nie; wrażenie to mogłoby być odwrotne, gdyby kobieta przyglądała się badawczo lustru w umywalni, zamiast samej się w lustrze przeglądać.25
Przełożył Marek Ziólkowski
K Nie chciałbym sugerować, że do wytworów nie przywiązuje się żadnego ustalonego społecznie znaczenia, a jedynie to, że okoliczności mogą narzucić dodatkowe znaczenie. Naboje armatnie, piąciogalonowe gąsiorki i kawałki zużytej instalacji mogą z dóbr utylitarnych przemienić się w dekoracyjne lampy; ale ich wartość w tej ostatniej postaci zależy od tego, czy nigdy w pełni nie przestały być tym pierwszym. W najlepszym razie rezultatem jest nie lampa, ale lampa interesująca. Rzeczywiście znaleźć można pewną dozę rozrywki, poświęcając ustalenia oficjalne na rzecz rażąco odmiennych — by przypomnieć fakt, kiedy to dowcipnisiom udało się wygrywać melodię na przyciskowych telefonach, zresztą dzięki temu, że każdy przycisk, gdy go dotknąć, wydaje własny odrębny ton („Time", 6 marca 1972).
Twierdzę tu raz jeszcze, że znaczenie przedmiotu (czy czynności) jest produktem społecznej definicji i że definicja ta wynika z roli, jaką przedmiotom wyznacza społeczeństwo jako całość: rola ta z kolei staje się dla mniejszych kręgów czymś danym, czymś, co może zostać zmodyfikowane, ale nie całkowicie przetworzone. Znaczenie przedmiotu, bez wątpienia, generowane jest przez jego użycie, jak mówią pragmatycy, ale zwykle nie przez poszczególnych użytkowników. Krótko mówiąc, nie wszystkie rzeczy używane do wbijania gwoździ są młotkami.