Bądź głupi, społeczeństwo tego wymaga
2008-03-03 18:12:23
Młotek przy komputerze/fot. C. Dobrowolski
Czy kiedyś zastanawialiście się, jakiego obywatela potrzebuje biznes? Obywatel musi być wybitnym specjalistą we własnej dziedzinie, absolutnym abnegatem w innych dziedzinach, pozbawionym "korzeni” i myślącym w sposób zunifikowany.
Nad takim "skarbem" trzeba pracować od podstaw. Już małym dzieciom aplikujemy papkę w formie filmu rysunkowego, kolorowych książeczek z dokładnie tymi samymi rysunkami, książeczek do kolorowania z tymi samymi postaciami. Po otrzymaniu takiej papki już żadne dziecko nie pomyśli inaczej, niż zgodne z przygotowanym schematem. A gdzie miejsce na wyobraźnię? Zrozumiałem to, gdy kupiłem mojemu dziecku w antykwariacie „Dzieci z Bullerbyn" a ono oświadczyło, że takiej brzydkiej książeczki nie chce słuchać. Jeszcze tego dnia, cała kolorowa papka powędrowała na strych a tata intensywniej zabrał się za czytanie "brzydkich książeczek".
Obywatel musi być mobilny
Aby to uzyskać, trzeba możliwie wcześnie, np. w wieku 16 lat wyrwać dziecko z domu i zakwaterować w szkole z bursą. Uczelnie muszą być elastyczne. Oferować stypendia, aby student nie całe studia spędził w jednym mieście. Mamy z tego same korzyści, młodzież czerpie wyselekcjonowaną wiedzę od wielu nauczycieli, z wielu kultur, a także uczy się, że za pracą trzeba podążać z jednego miejsca w inne. Niestraszne mu inne społeczeństwa, inne zwyczaje, szczególnie, że i te ulegają unifikacji.
Mamy swoją słowiańską Noc Kupały, lecz pieczołowicie obchodzimy Walentynki. Przodkowie to przecież zbędny balast, od nich już niczego nie otrzymamy. Święto ku czci przodków trzeba zastąpić kolorową zabawą, jaką jest Halloween. Prawda, że to starożytne święto celtyckie, lecz z tamtego święta to dzisiejsze odziedziczyło chyba tylko nazwę.
Aby być mobilny nie możesz mieszkać we własnym domu. Amerykanie praktycznie nie mieszkają we własnych domach, nie jeżdżą własnymi samochodami, lecz wynajmują je od banku. Wszystko na kredyt.
Obywatel musi myśleć zgodnie ze schematem
W tym celu w szkołach stosuje się testy. Test może sprawdzić nawet komputer i ma zawsze jedyną prawidłową odpowiedź. Jakiekolwiek interpretacje, własne zdanie i pomysły nie mają żadnej szansy przebicia się. Testami bardzo trudno sprawdzać przedmioty ścisłe. Przecież w zadaniu nie liczy się wynik, a sposób, w jaki się do niego doszło. Lecz nigdy nie zrozumiem, jak za pomocą testów można oceniać wrażliwość człowieka. Jak testem sprawdzić odczucia człowieka pod wpływem wiersza, obrazu, fotografii czy też książki? Testy preferują tylko ociężałych umysłowo kujonów, zapamiętujących schematy zgodnie z ogólnie przyjętym zdaniem. Aby zdać test, nie wolno przeczytać książki, bo nuż będzie miało się inne zdanie niż oficjalnie przyjęte. Trzeba przeczytać i nauczyć się opracowania. Tam właśnie znajdują się wszystkie wytyczne, jak tę powieść, wiersz, obraz należy rozumieć. Biznes potrzebuje ludzi myślących schematycznie. Indywidualiści by go zabili.
Moda
Musicie zrozumieć biznes. Na wiele miesięcy wcześniej zanim przyroda pomyśli o zmianie pory roku, dyktatorzy mody wydają ogromne pieniądze na pokazy, na których ustalą jedyne, obowiązujące trendy. Później projektanci spędzą niezliczone liczby godzin na projektowaniu, maszyny pójdą w ruch, zużyje się tysiące metrów tkaniny, aktorki, prezenterki spędzą godziny na prezentowaniu nowych trendów mody. Napisanych zostanie setki artykułów prezentujących to, co najlepsze. Wydrukowane zostaną setki stron katalogów.
I wszystko to by upadło, gdyby już nastolatkowi nie wpojono do głowy, że przed każdym sezonem należy sprawdzić, co jest właśnie modne i że absolutnie nie ma mowy, aby założyć spodnie z zeszłego sezonu, choć były noszone tylko kilka razy, bo nie będzie się należało do „towarzystwa". Absolutnie niedopuszczalne jest, aby nie postępować zgodnie ze sztampą. Wychylisz się, to cię zaraz „przytną" uczone w modzie bezguścia, które bez porady katalogów mody bielizny osobistej dobrać sobie nie potrafią, nie mówiąc już o garderobie wierzchniej. Przecież „przebicie się" kilku takich myślących indywidualistów, którzy ubierają się zgodnie z własnym gustem (lepszym lub gorszym ale własnym) doprowadziłoby do ogromnych strat całego przemysłu.
Narzekamy na miernotę reklam
Zrozumcie biznes... Właśnie płynie statek pełen towarów, mamy fabrykę codziennie „wypluwającą" setki ton produktów. Towar ten trzeba szybko upłynnić, aby zwolnić magazyny na nowe produkty. Potrzebna reklama, zlecamy to do wyspecjalizowanego studia, które ma przygotować reklamę na wszystkie kraje, w których produkt będzie sprzedawany. Tam pracują specjaliści od psychologii społecznej, szczególnie masowej czyli psychologii ludzi, których mózgi zostały wyprane zgodnie z powyżej opisanym schematem. Ludzie ci nie mają zielonego pojęcia o właściwościach produktu. Oni wiedzą jak zrobić, aby wydało ci się, że bez tego produktu żyć nie możesz.
Dlatego też, na ekranie widzimy młodego człowieka lecącego samochodem do góry kołami i pijącego napój z puszki, który wylewa się do jego gardła. Niezgodne z prawem fizyki, płyn wypływa przeciw ciążeniu ziemskiemu? Jak to, przecież się to udało, po prostu wystarczyło przekręcić kamerę do góry nogami i zastosować odpowiednią dekorację.
Widzimy pana w białym fartuchu, przekonującego nas, że proponowany środek do zmiękczania wody uchroni przed korozją elementy pralki, również te, które nigdy nie mają kontaktu z wodą (koło zamachowe napędzające bęben). Ale który ze znormalizowanych ludzi widział, jak pralka od wewnątrz wygląda?
W innej reklamie piękna dziewczyna przekonuje nas, „chcesz być piękna, kup farbę do włosów", a za chwilę kolejna piękna pani przekonuje, że jak już masz włosy zniszczone farbą, to niezbędna jest ci odżywka. Nie upłyną dwie sekundy a inny głos płynący z ekranu przekonuje, że „duży może więcej i lepiej". Pewnie to prawda, gdy chodzi o produkty o wysokim stopniu przetworzenia. Jeżeli zaś chodzi o produkty żywnościowe jak owoce, mięso, warzywa, to „więcej" oznacza dłuższy czas przydatności do spożycia, a więc wyższą niespożywalność produktu przez bakterie, grzyby, pleśnie i inne organizmy żywe. Czyżby i w tym człowieka? Jak zawierzyć reklamie, która ewidentnie wykazuje niekompetencję jej twórców? Musisz dać sobie mózg „znormalizować".
„Złota rączka" to prawie przestępca
Chodzi sobie taki człowieczek po świecie, tu coś naprawi, temu pomoże. Myśli, zna różne urządzenia. Zrobi to za kilka złotych. To największy wróg przemysłu. Przeciwko niemu wytaczane są najcięższe działa. Czy wiesz, że zgodnie z przepisami, jakakolwiek ingerencja w urządzenie przez osoby nieupoważnione przez producenta, pozbawiają cię prawa do użytkowania tego urządzenia? Zestaw narzędzi, jaki otrzymujesz z samochodem, ogranicza się do lewarka i klucza do kół. Wszelkie naprawy tylko w serwisie. Prawda, że w dzisiejszym samochodzie niewiele naprawisz, ale są pewne narzędzia, które mogą się w drodze przydać, szczególnie w sytuacji krytycznej. Wszelkie urządzenia budowane są tak, aby mózgu przy nich nie używać. Nawet komputery PC, które z definicji były urządzeniami do samodzielnej konfiguracji, dziś budowane są tak, aby użytkownik nic nie mógł zrobić sam. Już po roku na rynku nie ma części, które by do tego „dziadka" pasowały. W komputerze przenośnym nawet wymiana dysku twardego grozi utratą gwarancji. Wymienisz płytę główną, tracisz prawo do użytkowania oprogramowania (OEM).
Tak więc, jeżeli nie jesteś opisanym tu człowiekiem „znormalizowanym", myślisz, starasz się zrozumieć otaczający cię świat lub, co zgroza, chcesz być indywidualistą, jak najszybciej wracaj na pranie mózgu, bo nie jesteś odpowiednim obywatelem. Człowiek myślący, to dziś gatunek wymierający.
Ocena autora: 68,71 %
Niedziela, 16 marca (06:44)
Gdyby mnie ktoś zapytał, na czym zaczął sobie łamać zęby rząd Donalda Tuska w pierwszych stu dniach rządzenia, to odpowiedziałbym, że na służbie zdrowia. Bo problem jest poważny i spędza sen z powiek niejednemu z kolejnych, nie tylko ministrów zdrowia, ale tym wszystkim, którzy na co dzień tą problematyką się zajmują.
Prawie 10 miliardów długów, z czego ponad 3 miliardy to zadłużenie wymagalne. A to już nie są żarty. Premier Jarosław Kaczyński, chcąc złamać determinację okupujących jego kancelarię pielęgniarek, sięgnął nawet do zagłuszania rozmów telefonicznych dzielnych siostrzyczek. Na niewiele się to zdało, gdyż pielęgniarki to twarde zawodniczki i Kaczyński w końcu zaczął z nimi rozmawiać, choć była to już dla niego "musztarda po obiedzie".
Próba zmierzenia się z nabrzmiałą problematyką, głównie sziptali, przez nową panią minister Ewę Kopacz, też okazała się falstartem. Źle przygotowane ustawy, mające na celu stworzenie instrumentów prawnych dla usamodzielnienia i poszerzenia źródeł finansowania usług medycznych poprzez stworzenie rynku ubezpieczeń zdrowotnych spowodowały, że planowane na ten temat konstytucyjne posiedzenie Rady Ministrów zastąpione zostało niekonstytucyjnym spotkaniem ministrów, którzy zdecydowali, że najlepiej będzie, jak posłowie te ustawy wniosą jako własne inicjatywy. W takiej sytuacji pojawia się jednak pytanie, kto odpowiada za treść proponowanych ustawowo rozwiązań. Potem pojawiła się idea białego "okrągłego stołu" medycznego, będąca odpowiedzią premiera na organizowane przez prezydenta spotkania konsultacyjne z przedstawicielami służby zdrowia. I to przedsięwzięcie, póki co, nie dało znanego opinii publicznej rezultatu.
|
|
Odnoszę wrażenie dreptania w miejscu, jeżeli chodzi o konkretne decyzje zmierzające do uzdrowienia służby zdrowia. Ostatnio Bułgarzy zdecydowali się na prywatyzację szpitali z wyłączeniem ok. 10% strategicznych placówek klinicznych. Tym tropem, z powodzeniem, poszli Holendrzy.
A my? Dyskutujemy i gasimy pożary. Bo w zasadniczej swej części szpitale i przychodnie pracują normalnie. Ponad 14 300 niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej kieruje się już ekonomią. Natomiast spośród 1 700 publicznych zakładów opieki zdrowotnej ponad połowa nie jest zadłużona w ogóle, ale 50 szpitali generuje 56% z długów wymagalnych, a 20 z nich posiada blisko 40% tych zobowiązań.
Ostatnio miałem okazję przyjrzeć się sytuacji dwóch kluczowych szpitali znajdujących się na dwóch przeciwstawnych krańcach Polski. Szpital Jana Pawła II w Krakowie. Średnia płaca pielęgniarek 3 100 zł, lekarzy prawie 8 000 zł. Od paru lat wypracowuje nadwyżkę, pozwalającą corocznie przeznaczać na inwestycje ponad 10 mln zł. Dysponuje systemem informatycznym, umożliwiającym uchwycenie kosztów leczenia każdego pacjenta. Dyrektor szpitala, ten sam od 17 lat, chce go w dalszym ciągu restrukturyzować i w jakiejś formie sprywatyzować.
I radykalnie inny przypadek. Akademickie Centrum Kliniczne w Gdańsku. Zadłużenie sięgające 208 mln zł. Patologiczna struktura płac na korzyść personelu pomocniczego. Komornicy zajmujący konta. Wstrzymanie przyjęć pacjentów i ich odblokowanie po uruchomieniu przez Ministerstwo Zdrowia jakiejś specjalnej, pozasystemowej transzy w wysokości 30 mln zł. Odwołany w końcu dyrektor szpitala znalazł się pod kroplówką. Jeden kraj, te same zasady funkcjonowania szpitali, a zupełnie odmienne sytuacje.
Jak to możliwe? Sam nie wiem, bo wydawało mi się, że system jest chory i niereformowalny. A jednak, idąc po nitce do kłębka, jakość ludzi stojących na czele tak szczególnie skomplikowanych instytucji, jakimi są duże szpitale, może przesądzać o tym, co się tak naprawdę w nich dzieje. Czy zatem otoczenie prawne, organizacyjne i finansowe nie ma znaczenia? Ma i to ogromne. Ale bez kompetentnych i odpowiedzialnych zarządców też niewiele da się uczynić. I tę refleksję dedykuję rządowi Donalda Tuska na 100 dni jego panowania.
Dobrzy ludzie, w znaczeniu ich kompetencji, doświadczenia, walorów moralnych i poczucia odpowiedzialności, i dobre regulacje, w znaczeniu ich klarowności i stabilności, to warunek powodzenia w zmaganiu się nie tylko ze służbą zdrowia, ale także ze służbami specjalnymi, drogami i autostradami, koleją, kopalniami, budową stadionów, wprowadzeniem Euro jako waluty, prokuraturą i administracją publiczną.
Rząd PO i PSL wniósł już, po rządach PiS, LPR i Samoobrony, nowy klimat, inny język, odblokował Polskę w Unii Europejskiej, podjął próbę rozmowy z Rosją. Ale wzbudził też ogromne nadzieje, których nie powinien zawieść
Młodzież jest zbydlęcona celowo. To jest precyzyjny, antypolski program. |
|
Młodzież, to tylko wycinek wielkiego programu. |
|
Młodzież jest zbydlęcona celowo. To jest precyzyjny, antypolski program. |
|
Po to Springer wykupuje polskie media aby mogl w swoich brukowcach skutecznie oglupiac nieswiadomych.Po to Michnik wydaje GW aby mogl spelniac swoja dziejowa misje swiatowego lewactwa.Niemcy i osoby pochodzenia zydowskiego(nie sami Zydzi).Historycznie dwie najbardziej antypolskie kategorie. |
|
|
Młodzież jest zbydlęcona celowo. To jest precyzyjny, antypolski program. |
|
bo stworzono takie warunki ekonomiczne, że rodzice nie maja czasu wychowywać dzieci, system tak zrobil, pogon za pieniadzem, za godnym zyciem, brakuje czasu na wychowanie wiekszości spoleczeństwa |
|
|
|