Joan Bosch: Jak FC Barcelona rozwija talenty
Autor informacji: Dariusz Wołowski
Wtorek, 11 maja (07:35)
Messi, Xavi, Iniesta, czyli trzej spośród czterech najlepszych piłkarzy świata (wg France Football), w Polsce nie mieliby szans! Już w wieku juniora uznano by ich za zbyt słabych i za małych do zawodowego uprawiania futbolu. Jak w Barcelonie i jej słynnej szkole La Masia wychowują talenty? Opowiada nam o tym jeden z jej trenerów - Joan Vila Bosch.
"Produkty" reklamowe La Masia: Leo Messi, Xavi i Andres Iniesta. /AFP
Dariusz Wołowski: W ostatnim finale Ligi Mistrzów w Rzymie w składzie Barcelony zagrało ośmiu wychowanków, a z ławki prowadził ich trener wychowany w "La Masia". Akademia piłkarska Barcelony uważana jest dziś za taki sam fenomen, jak kiedyś szkółka Ajaksu Amsterdam.
|
|
Joan Vila Bosch*: Zbieżność nie jest przypadkowa. La Masia powstała w 1979 roku, czyli przed rokiem obchodziliśmy jej 30-lecie, które zbiegło się ze zdobyciem tytułu najlepszej drużyny Europy i świata. U Pepa Guardioli główne role grają wychowankowie, więc my, ich byli trenerzy mamy poczucie, że to, co robimy, ma sens. Duma nas rozpiera, gdy patrzymy na Messiego, Xaviego i Iniestę wśród czterech najlepszych piłkarzy wybranych w plebiscycie "France Football".
Za twórcę "La Masii" uważa się Johanna Cruyffa. To on przywiózł do Katalonii wzorce z Ajaksu.
- Cruyff został trenerem Barcelony w 1988 roku, czyli La Masia istniała już wtedy dziewięć lat. W mającym 300 lat budynku, który w dawnych czasach był owczarnią mieścił się internat dla 60 młodych graczy Barcy. Cruyff nakłonił prezesa Josepa Muneza do powiększenia akademii i zaszczepienia w niej rozwiązań z Amsterdamu. Ale twórcą La Masia bym go nie nazywał, mimo że jego zasługi dla klubu są niepodważalne.
Jako trener zdobył dla Barcy pierwszy tytuł najlepszej drużyny Europy. Na Wembley w 1992 roku przełamał fatum przegranych finałów.
Cytat
Cruyff zmienił naszą mentalność i chyba właśnie to jest jego większą zasługą, niż pierwszy Puchar Europy, który wywalczył dla Barcelony. Może wy, Polacy potrzebujecie swojego Cruyffa?
Joan Vila Bosch
- Johann Cruyff popatrzył kiedyś na nas i zapytał, dlaczego, gdy mówimy o piłce, jesteśmy tacy poważni i spięci? To on nauczył Katalończyków cieszyć się futbolem, widzieć w nim szansę na zwycięstwo, ale także rozrywkę. Przed nim paraliżowała nas wizja porażek. Cruyff zmienił naszą mentalność i być może właśnie to jest jego większą zasługą niż pierwszy Puchar Europy, który wywalczył dla Barcelony. Dziś chłopcy z La Masii są wychowywani w tym duchu. Xavi, Messi, Iniesta, Puyol, Pique, Busquets, Pedro, Bojan i cała reszta wiedzą jak cieszyć się grą. A kiedy piłkarz jest szczęśliwy na boisku, potrafi porwać kibica.
Co to znaczy: "wychowywani w tym duchu"?
- W internacie jest czas na futbol i naukę. Wykształcenie nie może być zaniedbane choćby, dlatego, że szarych komórek piłkarz używa tak samo często jak nóg. Zapraszamy do internatu ciekawych gości, żeby nasi chłopcy czuli, że futbol to droga do lepszego życia. Dzięki pobytowi w szkółce Barcelony niektórzy mieli okazję poznać prezydenta USA, i wielu innych sławnych ludzi. To mobilizuje do pracy. Nasi chłopcy mogą też codziennie ocierać się o Messiego, czy Xaviego, którzy przeszli tę samą drogę. Widzą, gdzie można nią zajść.
Jak wygląda system szkolenia w La Masia?
- Szkolenie podzielone jest na trzy etapy. Chłopcy zaczynają treningi już w wieku 5 lat i przez kolejne cztery lata uczą się wyłącznie zagrań indywidualnych. Mały człowiek jest egoistą, szuka w grze przyjemności dla siebie. Maluchy biegają za piłką stadem, każdy chce jej dopaść i minąć tych, którzy staną mu na drodze. Nie rozumieją gry zespołowej. Od 9 do 13 lat wciąż uczymy zagrań indywidualnych: dryblingu, zastawiania piłki, przyjęcia, ale już podczas gry. Wciąż nie jest to jednak jeszcze gra zespołowa. Dopiero od 13 lat chłopcy potrafią zrozumieć, na czym polega kolektyw i znaleźć frajdę gry z partnerami.
Czego nie należy uczyć 5-latka?
- Widziałem kiedyś jak podczas meczyku dwóch małych chłopców z jednej drużyny wybiegło przed bramkarza drugiego zespołu. Ten, który miał piłkę kiwał, ale bramkarz mu ją wybił. Trener skrzyczał dzieciaka, że nie podał koledze, który miał przed sobą pustą bramkę. Chłopak się popłakał, nie był jednak w stanie pojąć, o co chodzi trenerowi. Jak już mówiłem: małe dziecko jest egoistą, szuka w grze przyjemności dla siebie. Miał piłkę, więc chciał zdobyć gola, a nie oddać ją koledze. Co powinien zrobić trener? Nie krzyczeć, ale wykorzystać miłość dziecka do dryblingu: wyszkolić go tak, żeby następnym razem umiał kiwnąć bramkarza. Podanie to element gry zespołowej. Na to przyjdzie czas później, kiedy maluchy do niej dorosną i wymiana piłki z kolegą z drużyny zacznie sprawiać im nawet większą przyjemność niż kiwanie.
Jak wyglądają treningi w La Masia?
- Opracowujemy ćwiczenia dla każdej grupy wiekowej, wyrabiające u dzieci odpowiednie umiejętności i nawyki. Kiedy zajęcia poświęcone są dryblingowi, trzeba wymyślić inne ćwiczenia niż wtedy, gdy uczymy zastawiania piłki. Treningi bez piłki to absolutny margines. Dzieci ich nie lubią i nie ma potrzeby ich zmuszać. Generalnie nie prowadzimy zajęć, które nudzą dzieci, są dla nich uciążliwe i przykre. Nie można traktować 9-latka jak dorosłego w miniaturze. 9-latek musi się na treningu dobrze bawić, rozumieć, co robi podczas zajęć z trenerem, nie można go tresować jak małpę.
Ćwiczenia koordynacji, siły, kondycji?
- Koordynacji tak, ale siła i kondycja to nie jest problem dzieci. Trening ma być frajdą, zabawą, rozwijać w dzieciach miłość do piłki. Praca nad kondycją to sprawa znacznie późniejsza. La Masia różni się od innych akademii piłkarskich w Europie właśnie tym, że my przygotowanie fizyczne traktujemy, jako sprawę drugorzędną. Zdecydowanie na pierwszym planie jest technika i wyobraźnia młodego piłkarza.
Styl w jakim gra pierwsza drużyna Barcelony obowiązuje we wszystkich grupach młodzieżowych?
- Tak. Wtedy dla chłopców przejście do starszej grupy nie jest szokiem. Xavi i Iniesta grają tak u Guardioli, jak grali u mnie, gdy byli nastolatkami. Stąd tak wielki automatyzm i pewność w tym, co robią. Przejście do pierwszej drużyny zawsze jest szokiem dla młodego gracza, ale u nas chłopcy wiedzą przynajmniej, czego tam będą od nich wymagali.
W wielu polskich klubach egzamin wstępny na piłkarza to prosty sprawdzian szybkości.
- Widać macie własną koncepcję. My mamy zupełnie inną. Nie przywiązujemy wagi do wzrostu, siły, czy szybkości dzieci. Przecież one rosną, zmieniają się. W wielu krajach Europy kluby krzywo patrzą na młodzieńców niskich i słabych fizycznie. Być może więc gdzie indziej Xavi, Iniesta, a nawet Messi nie zostaliby piłkarzami. U nas są największą chlubą klubu.
W Polsce jest teraz moda na budowanie boisk.
- Podoba mi się ta moda, bo infrastruktura jest ważna. Ale wraz z modą na budowę boisk, powinna iść moda na wykształconych trenerów. Zły trener nie nauczy dziecka gry w piłkę nawet na boisku równym jak stół, dobry stworzy gwiazdę i na kartoflisku.
Barceloński przepis na produkcję futbolowej gwiazdy?
- Bardzo liczy się talent, ale w każdej dużej grupie dzieci są te bardziej uzdolnione. Nie można więc powiedzieć, że w Polsce nie ma wybitnych piłkarzy, bo brakuje talentów. One po prostu giną. Talent dziecka do piłki widać właściwie gołym okiem. Nie należy jednak skreślać innych, bo czasem 9-latek wydaje się nie mieć talentu do gry w piłkę, a on po prostu specjalnie tego nie lubi. Woli rower, lub klocki. Kiedy jednak zaczyna poznawać frajdę z biegania za piłką, robi kolosalne postępy. I za jakiś czas jest nawet lepszy od tych bardziej uzdolnionych.
Kiedyś, oglądając na wideo zachowania napastników w polu karnym, zadawaliśmy sobie pytanie, co sprawia, że jeden od razu strzela, drugi próbuje piłkę przyjąć, a trzeci odegrać ją do tyłu? Uznaliśmy, że decydują o tym pewne schematy zakodowane w ich głowach. Dla Hugo Sancheza, czy Ruuda van Nistelrooya każda okazja była dobra do oddania strzału. Inny napastnik, w takiej samej sytuacji, nie widzi szansy na gola. Tu wychodzi różnica w wyszkoleniu. Trzeba szkolić tak, by piłkarz umiał sobie wyobrazić najlepsze rozwiązanie akcji i miał taką technikę, która pozwala mu je wykonać.
Łatwo się mówi.
- To prawda. Z drugiej strony: jeśli ma się dobry pomysł, w który wszyscy wierzą i cierpliwość, efekty przyjdą. Na to, jaka jest dziś La Masia pracowało kilka pokoleń trenerów. 31 lat temu uznaliśmy jednak, że warto wybrać się w tą trudną podróż. Potrzeba było decyzji prezesa klubu, odpowiednich środków, nie zamykaliśmy się w sobie: byliśmy otwarci na nauki Cruyffa. Setki ludzi dołożyło swoją cegiełkę do budowli, która powstała. Dlatego tak nas dziś cieszą gole i gra Messiego, Krkica, Xaviego, czy Iniesty. W ich nogach jest nasza praca. Życzę polskim trenerom, by ktoś dał im okazję przeżyć coś podobnego.
Ciągle powtarza pan słowa: frajda, zabawa, przyjemność dla dzieci, a przecież piłka to: krew, pot i łzy.
Joan Vila Bosch /INTERIA.PL
- I my, Katalończycy tak myśleliśmy, aż pojawił się Cruyff. Może i wy, Polacy potrzebujecie swojego Cruyffa? Na pot i łzy zawsze jest czas, szczególnie w zawodowym futbolu. Na początku drogi trzeba rozwijać w dzieciach miłość do piłki, żeby na jej końcu pot i łzy nie były ich jedynym wspomnieniem. Bez miłości, bez pasji nie ma futbolu na najwyższym poziomie: wysiłek okazałby się zbyt ciężki do zniesienia. Kto nie kocha tej gry, nigdy nie będzie wybitnym piłkarzem. Nie osiągnie sukcesów, wszystko skończy się fiaskiem. Bez miłości do piłki lepiej zająć się czym innym. Jest tyle ciekawych rzeczy na świecie.
Rozmawiał Dariusz Wołowski
*Joan Vila Bosch, dyrektor techniczny Katalońskiej Federacji Piłkarskiej, były piłkarz FC Barcelona, skaut i wieloletni trener młodzieży uważany za odkrywcę talentu Xaviego, Iniesty i Puyola. Był w Polsce na wykładach w "Akademii Orlika".