BAKAKAJ - krótkie streszczenia opowiadań - całość, Polonistyka, Dwudziestolecie międzywojenne, Streszczenia, opracowania, Gombrowicz Witold


Witold Gombrowicz, Bakakaj

OGÓLNIE O ZBIORZE

Zbiór opowiadań Bakakaj opublikowany w 1957 roku jest poszerzonym wydaniem pierwszej książki Gombrowicza: Pamiętnika z okresu dojrzewania, którą debiutujący pisarz wydał w 1933 roku, w warszawskiej oficynie Rój.

To pierwsze wydanie opowiadań z 1933 roku nigdy nie zostało wznowione w pierwotnej formie i pod tym tytułem: Pamiętnik z okresu dojrzewania.


Zbiór zawierał siedem opowiadań: Tancerz mecenasa Kraykowskiego, Pamiętnik Stefana Czarnieckiego, Zbrodnia z premedytacją, Biesiada u hrabiny Kotłubaj, Dziewictwo, Przygody, Zdarzenia na brygu Banbury.

Opowiadania te zostały opublikowane po wojnie w krakowskim Wydawnictwie Literackim, w 1957 roku.
Przy tej okazji pisarz zmienił tytuł zbioru na «Bakakaj». Słowo pochodzenia najprawdopodobniej indiańskiego, jest nazwą ulicy w Buenos Aires, przy której Gombrowicz mieszkał wkrótce po przybyciu do Argentyny. Gombrowicz spolszczył oryginalne «Bacacay» na «Bakakaj» żeby tytuł był łatwiejszy w wymowie.Wydanie z 1957 roku, rozszerzone przez autora pozostaje wydaniem kanonicznym.

Bakakaj zawiera 12 opowiadań. Do siedmiu wyżej wymienionych Gombrowicz dorzucił dwa opowiadania, które w międzyczasie włączył także do swojej powieści Ferdydurke: Filidor dzieckiem podszyty i Filibert dzieckiem podszyty, oraz trzy inne historie: Na kuchennych schodach, Szczur i Bankiet.

1. TANCERZ MECENASA KRAYKOWSKIEGO

«Nic nie jest tak trudne i delikatne, tyle święte nawet, co osobowość ludzka, nic nie może się równać tej zachłanności tajemnych związków, które rodzą się między obcymi nikłe i bezprzedmiotowe, by skuć nieznacznie potworną więzią.»

Opowiadanie napisane w 1926 roku Tancerz mecenasa Kraykowskiego było pierwszym tekstem, który Gombrowicz uznał za dostatecznie dobry, by kontynuować pisanie.
Opowiadanie to zostało opublikowane po raz pierwszy w 1933 roku, w zbiorze Pamiętnik z okresu dojrzewania, w warszawskim wydawnictwie Rój. Podobnie jak inne teksty z tego zbioru, Tancerz mecenasa Kraykowskiego wszedł do zbioru Bakakaj opublikowanego w 1957 r. przez krakowskie Wydawnictwo Literackie.

Bohater „Tancerza”, obrażony do głębi przez mecenasa Kraykowskiego, zamiast znienawidzieć go - kocha, zamiast pogardzać - wielbi, ponieważ jest zbyt bezsilny, aby mógł przeciwstawić własną rację istnienia racji żywotnego mecenasa. Potwierdza on mecenasa, ponieważ nie może go zniszczyć.

Fragment: 

Po kilku dniach mecenas Kraykowski (było to w pustej ulicy, późnym wieczorem) zatrzymał się, odwrócił i czekał z laską. Nie wypadało się cofać - szedłem więc dalej, choć jakaś omdlałość rozsnuwała się po mnie - aż chwycił za ramię, potrząsnął, waląc laską o ziemię.
― Co znaczą te idiotyczne paszkwile? Czego się pan czepia? - krzyknął. - Czemu pan włóczy się za mną? Co to jest? Wybiję laską! Kości połamię!
Nie mogłem mówić. Byłem szczęśliwy. Przyjąłem to w siebie jak komunię i zamknąłem oczy. Tylko w milczeniu - nachyliłem się i nadstawiłem pleców. Czekałem - i przeżyłem parę chwil doskonałych, jakie dane być mogą jedynie komuś, kto już zaprawdę niewiele dni ma przed sobą. Kiedy się wyprostowałem, odchodził prędko, stukając laską. Z sercem przepełnionym, w nastroju łaski i błogosławieństwa wracałem pustymi ulicami. Za mało - myślałem - za mało! Wszystko za mało! Jeszcze - jeszcze więcej!

2. PAMIĘTNIK STEFANA CZARNIECKIEGO

«Gdziekolwiek zobaczę jakieś tajemnicze uczucie, czy to będzie cnota czy rodzina, wiara czy ojczyzna, tam zawsze popełnić muszę jakieś łajdactwo. Oto moja tajemnica, którą ze swej strony narzucam wielkiej zagadce bytu.»

Opowiadanie Pamiętnik Stefana Czarnieckiego, napisane w 1926 roku, zostało opublikowane po raz pierwszy w 1933 r., w zbiorze Pamiętnik z okresu dojrzewania (którego wydanie sfinansował ojciec pisarza) w wydawnictwie Rój w Warszawie.
Podobnie jak inne teksty z tej pierwszej książki wydanej przez Gombrowicza, opowiadanie to zostało włączone do poprawionego i rozszerzonego zbioru opowiadań zatytułowanego Bakakaj, który został opublikowany w 1957 r. przez krakowskie Wydawnictwo Literackie.

Napisana - jak często u Gombrowicza - w pierwszej osobie, pełna szyderstwa historia opowiada o moralnym upadku chłopca, który od najwcześniejszych lat nie może znaleźć swojego miejsca. Nosząc imię bohatera historycznego będącego symbolem polskiego patriotyzmu, ten syn antysemity i nawróconej na katolicyzm Żydówki nie może stworzyć sobie własnej tożsamości ani poczuć się zaakceptowany przez społeczeństwo, które go odrzuca, mimo jego wysiłków by dostosować się do panującej ideologii.

W przedmowie do zbioru opublikowanego w 1933 roku, usuniętej w ostatniej chwili, Gombrowicz wyznaje:

W „Pamiętniku Czarnieckiego” miałem na myśli zjawisko rasy, oglądane oczami fikcyjnej postaci, doszczętnie pozbawionej rasy.

Stefan Czarniecki (1599-1665) był hetmanem polnym koronnym. Postać tego niezłomnego żołnierza, będącego zarazem wzorem patrioty, pojawia się w polskim hymnie narodowym.


W pierwszej wersji opowiadania, opublikowanej w 1933 r., jego bohater nosił biblijne imię Jakub. To odniesienie biblijne kontrastowało z typowo polskim nazwiskiem, już w tytule zapowiadając konflikt tożsamościowy tej postaci i problematykę całego tekstu. Gombrowicz zmienił imię bohatera na Stefana przy okazji wydania zbioru Bakakaj w 1957 roku.

Fragment:

Wszystko to, przyznaję, było dziwnie urocze, dziwnie kraśne, tak - kraśne, to właśnie, ale też dziwnie nieprzekonywające. Jednakże nie traciłem otuchy. Czytywałem wiele, zwłaszcza poetów, i przyswajałem sobie, jak mogłem, język tajemnicy. Pamiętam wypracowanie - Polak a inne narody. - Oczywiście, nie warto nawet mówić o wyższości Polaków nad Murzynami i Azjatami, którzy mają odpychającą skórę - napisałem.
Ale i wobec narodów europejskich niewątpliwa jest wyższość Polaka. Niemcy - ciężcy, brutalni, z platfusem, Francuzi - mali, drobni i zdeprawowani, Rosjanie - włochaci, Włosi - bel canto. Jakaż ulga - być Polakiem i nic dziwnego, że wszyscy zazdroszczą nam i chcieliby zmieść nas z powierzchni ziemi. Jedynie Polak nie budzi w nas wstrętu.
Napisałem tak - bez przekonania, ale czułem, że to - język tajemnicy i właśnie naiwność mych twierdzeń była mi błoga.

3. ZBRODNIA Z PREMEDYTACJĄ

«Powiedziałem, patrząc przed siebie, z powagą: - Coś tu nie jest w porządku.»

Opowiadanie Zbrodnia z premedytacją zostało napisane w 1928 roku, podobnie jak Biesiada u hrabiny Kotłubaj i Dziewictwo. Tekst został opublikowany po raz pierwszy w 1933 r., w zbiorze Pamiętnik z okresu dojrzewania w wydawnictwie Rój w Warszawie. Podobnie jak inne teksty z tego zbioru, opowiadanie zostało włączone do poprawionego i rozszerzonego tomu Bakakaj, który został opublikowany w 1957 roku przez krakowskie Wydawnictwo Literackie.

Opowiadanie to, parodia kryminału obrazująca mit Edypa, jest relacją ze śledztwa w sprawie nieistniejącej zbrodni. Pokazuje ono fascynację Gombrowicza literaturą popularną i jego niezwykłą zdolność operowania z humorem i ironią formami nawet najbardziej konwencjonalnymi.

W przedmowie do Pamiętnika z okresu dojrzewania, w ostatniej chwili wycofanej z książki, Gombrowicz przedstawia to opowiadanie w następujący sposób:

„Zbrodnia z premedytacją” jest już bardziej skomplikowana. Syn wcale nie zamordował ojca. Ojca w ogóle nikt nie zamordował. Syn dusi trupa dopiero wtedy, gdy sędzia śledczy doprowadza go do szału. Sędzia zgrywa się przez cały czas, a rodzina także częściowo się zgrywa. Nie trzeba przerażać się nadto demonizmem sędziego i syna, gdyż nowela ma raczej charakter intelektualny. Szło o pokazanie dwuznaczności uczucia i tego, jak sztuczna i fałszywa sytuacja dobywa z ludzi rzeczy okropne, o których im się nie śniło. (PS. Rodzina rzeczywiście kochała ojca, a wszyscy pozamykali się na klucz z podświadomego strachu i wstydu przed śmiercią, której zbliżanie się przeczuwali. Bardzo trudno objaśniać, gdy się nie wie, co właściwie może być niejasne.)

Fragment:

Nieznaczny ten ruch podziałał na wdowę piorunująco. Podskoczyła.
―Co pan? - zawołała. - Co pan? Co pan?...
―Niechże się biedna pani tak nie denerwuje - odparłem i już bez dalszych ceremonii rozpatrzyłem szczegółowo szyję trupa, oraz cały pokój. Ceremonie są dobre do czasu! Niedaleko byśmy zajechali, gdyby ceremonialność przeszkadzała w dokonaniu szczegółowej inspekcji, gdy zajdzie potrzeba. Niestety! - wciąż żadnych literalnie śladów, ani na ciele, ani na komodzie, ani za szafą, ani na dywaniku przed łóżkiem. Jedyną rzeczą, godną uwagi, był olbrzymi, zdechły karaluch. Natomiast ukazał się pewien ślad na twarzy wdowy - stała nieruchomo, patrząc na moje czynności z wyrazem mętnego przerażenia.
Zapytałem tedy możliwie oględnie:
―Dlaczego pani przed tygodniem przeniosła się do pokoiku córki?

4. BIESIADA U HRABINY KOTŁUBAJ

«Dobra byłaby ta zupa, gdyby kucharz nie był...»

Opowiadanie Biesiada u hrabiny Kotłubaj zostało napisane w 1928 roku, podobnie jak Zbrodnia z premedytacją i Dziewictwo. Tekst został opublikowany po raz pierwszy w 1933 r., w zbiorze Pamiętnik z okresu dojrzewania w wydawnictwie Rój w Warszawie. Opowiadanie weszło do poprawionego i rozszerzonego tomu Bakakaj, który został opublikowany w 1957 roku przez krakowskie Wydawnictwo Literackie.

«O, kucharzy należy dobrze pilnować!»

W przedmowie do Pamiętnika z okresu dojrzewania (1933 r.), w ostatniej chwili wycofanej z książki, Gombrowicz przedstawia to opowiadanie w następujący sposób:

W grotesce „Biesiada” hrabina Kotłubaj i jej goście jedzą, oczywiście, zwykłego kalafiora, podczas gdy chłopiec nazwiskiem Kalafior błąka się po polach, podchodzi pod okno pałacu i umiera tam w końcu z wyczerpania. Związek pomiędzy człowiekiem Kalafiorem a kalafiorem jarzyną jest czysto formalny i polega na brzmieniu nazwiska. Sens noweli zasadza się na tym, że głód i cierpienie biednego Bolka kalafiora dodają smaku arystokratom, jedzącym kalafiora-jarzynę. Tajemnicą, której tak długo nie domyśla się mój humanitarny jarosz, jest naturalne okrucieństwo wszelkiej arystokracji.

„Kotłubaj” to autentyczne nazwisko starej kresowej szlachty, które figuruje w spisach arystokracji polskiej XIX i XX wieku. Gombrowicz prawdopodobnie wybrał to nazwisko ze względu na jego komiczne brzmienie, gdyż kojarzy się ono ze słowami „kocioł” i „kotłować”. Natomiast nadanie głównej bohaterce tytułu „hrabiny” to już inwencja pisarza.

Opowiadanie „Biesiada u hrabiny Kotłubaj” omal nie uwikłało mnie w sprawę honorową - bo rodzina Kotłubajów gnieżdżąca się gdzieś na Litwie postanowiła wyzwać mnie na pojedynek za rozmaite igraszki wyczyniane w tym utworze z ich nazwiskiem. Ale prawdziwym źródłem mojej inspiracji nie byli oni, tylko znana podówczas w Warszawie filantropijno-estetyzująca dama, ordynatowa Marta Krasińska.

Fragment:

Lokaje wnieśli olbrzymiego kalafiora oblanego świeżym masełkiem, cudownie zrumienionego - niestety, na zasadzie poprzednich doświadczeń można było przypuszczać, że są to suchotnicze rumieńce. Oto czym była konwersacja u hrabiny - oto jaką była ucztą nawet w tak niesprzyjających okolicznościach kulinarnych. Pochlebiam sobie, że twierdzenie moje, jakoby najpiękniejsza była Miłość, nie należało do najpłytszych twierdzeń, sądzę nawet, że stanowić ono może koronę niejednego filozoficznego poematu. Lecz zaraz drugi z biesiadników, licytując in plus, rzuca aforyzm, iż Litość piękniejsza jest nawet od Miłości. Wspaniałe! - I prawdziwe! Bo rzeczywiście, gdy się zastanowić głębiej, Litość szerzej jeszcze ogarnia, więcej płaszczem swym okrywa od szczytnej Miłości. Nie koniec na tym - hrabina, mądra amfitrionka nasza, drżąc byśmy nie roztopili się bez śladu w Miłości i Litości, napomyka o wzniosłych obowiązkach wobec siebie samego - a wtedy ja, wykorzystując subtelnie końcowy rym na „ały”, jedno tylko dodaję: „Orzeł Biały”. A forma, maniery, sposób wypowiadania się, szlachetna i wytworna wstrzemięźliwość uczty walczą o lepsze z treścią! Nie! - myślałem zachwycony. - Ten, kto nie był na piątkowym przyjęciu hrabiny, ten, właściwie mówiąc, nie zna arystokracji!
―Doskonały kalafior - mruknął nagle baron, gastronom, poeta, a w głosie jego dźwięczało miłe rozczarowanie.
―Rzeczywiście - potwierdziła hrabina, patrząc podejrzliwie na talerz.
Co do mnie nie spostrzegłem nic nadzwyczajnego w smaku kalafiora; wydał mi się on równie blady jak poprzednie dania.
―Czyżby Filip? - zapytała hrabina, a oczy jej cisnęły pioruny.
―Należałoby to sprawdzić! - rzekła nieufnie markiza.
―Zawołać Filipa! - rozkazała hrabina.

5. DZIEWICTWO

«Jakże cudowna jest natura, że coś takiego, jak dziewictwo, w ogóle dopuszczalne jest na tym padole łez.»

Opowiadanie Dziewictwo zostało napisane w 1928 r. a opublikowane po raz pierwszy w 1933 r., w zbiorze Pamiętnik z okresu dojrzewania w wydawnictwie Rój w Warszawie. Podobnie jak inne teksty z tej pierwszej książki Gombrowicza opowiadanie to zostało włączone do poprawionego i rozszerzonego tomu opowiadań Bakakaj, który został opublikowany w 1957 roku przez krakowskie Wydawnictwo Literackie. Przy tej okazji Gombrowicz dokonał w opowiadaniu wielu skrótów.

Do zbioru opowiadań wydanego w 1933 roku Gombrowicz napisał przedmowę, której w końcu nie opublikował. Jest tam kilka słów o każdym z siedmiu opowiadań:

W „Dziewictwie” nieświadoma Alicja i Paweł (niezbyt udany typ męskiej dziewicy) fantazjują, marzą, przetwarzają seksualnie cały świat i kończą marnie na kości pod kuchnią. O co chodzi? Dobrze nie wiadomo. Chodzi może o to, że natura płata im figla za ich czystościową postawę wobec życia. Chodzi też o to, że mętne, niespokojne życie zawsze korci - uboga dziewczyna kradnie z głodu bułki, za co sklepikarz rzuca w nią kamieniem. Alicja natomiast, która ma bułek do syta, widzi w tym pieszczotę miłosną, gdyż cierpi głód miłości, jak tamta - głód bułek.

Jeżeli mi ktoś powie, że ta nowela jest mętnie przeprowadzona, nie będę się spierał. Jest ona mętna, rozlewna i nieokreślona i powinna tchnąć wiosną, młodością, podskórnym nurtem przeczuć i pożądań. Jeśli nie tchnie tym, niewiele jest warta.

Fragment:

Spódniczka, bluzka, mała parasolka, szczebiot, święta naiwność dyktowana instynktem - błogie, ale nie dla mnie. Będąc mężczyzną nie mogę ani tulić ramion, ani sromać się niewinnie. Przeciwnie, honor, odwaga, godność, małomówność, to atrybuty męskiego dziewictwa. Ale winieniem zachować w stosunku do świata pewną męską naiwność stanowiącą analogię naiwności dziewiczej. Wszystko ogarniać muszę jasnym spojrzeniem. Muszę jadać sałatę. Sałata bardziej dziewicza jest niż rzodkiewka - czemu, kto zgadnie? Dlatego może, że bardziej kwaśna. Ale znów cytryna mniej jest dziewicza, nawet od rzodkiewki. Istnieją i po męskiej stronie cudne tajemnice, sprawy zamknięte na siedem pieczęci - sztandar, śmierć pod sztandarem. Co dalej? Wiara jest wielkim misterium, ślepa wiara. Bezbożnik jest jak kobieta publiczna, do której każdy ma dostęp. Powinienem podnieść coś do godności mego ideału, ukochać, uwierzyć na ślepo i być gotowym życie oddać w ofierze - ale co? Cokolwiek. Byle mieć ideał. Ja, męska dziewica, zaszpuntowana swoim ideałem!

6. PRZYGODY

«Jak przerażającym jest nasze Ja przeniesione w obcą sobie dziedzinę - ani też, jak nieludzkim staje się człowiek użyty jako sonda.»

Opowiadanie Przygody zostało napisane w 1930 r. i opublikowane po raz pierwszy w 1933 r., w zbiorze Pamiętnik z okresu dojrzewania w wydawnictwie Rój w Warszawie. Podobnie jak inne teksty z tej książki, która była literackim debiutem Gombrowicza, owa filozoficzna opowiastka została włączona do rozszerzonego tomu opowiadań Bakakaj, który został opublikowany w 1957 roku przez krakowskie Wydawnictwo Literackie.
W wydaniu z 1933 r. opowiadanie to nosiło tytuł Na 5 minut przed zaśnięciem. Gombrowicz zmienił tytuł tego opowiadania (jak również całego tomu) w 1957 r., przygotowując drugie wydanie zbioru - ostatnie, które ukazało się za jego życia.

W Krótkim objaśnieniu, nieopublikowanej ostatecznie przedmowie przygotowanej do zbioru opowiadań wydanego w 1933 roku, Gombrowicz przestawia to opowiadanie jako ciąg obrazów, które go prześladowały w latach młodzieńczych w momencie zasypiania:

Zawsze z przejęciem odczytuję tę beznadziejną opowieść, w której okropne tortury, prześladowanie, bezkres oceanów, młodzieńczy niepokój seksualny i męczące poczucie własnej niedojrzałości splatają się w wieniec udręczeń, uniemożliwiający szczęście z ukochaną w wielkim, łagodnym jak słoń Montgolfierze.

W Przygodach odnajdujemy dwa motywy autobiograficzne, które zostały przetransponowane na tematy literackie: motyw skóry i oddychania. Od dzieciństwa Witold cierpiał na chorobę skóry i dolegliwości ze strony układu oddechowego, które przeszły w chroniczną astmę. Choroba ta stała się przyczyną jego śmierci.

Fragment:

Przeżyłem na tej wyspie dwa miesiące egzystencją małpy, kryjąc się po dziuplach drzewnych, w gęstych zaroślach i na wierzchołkach palm. Potwory urządziły na mnie formalne polowanie. Nic ich nie mogło bardziej ubawić niż ta wstydliwość, z jaką gnałem przed ich dotknięciem - zaczajały się w gęstwie, wypadały niespodziewanie, pędziły z lubieżnym i wesołym porykiem - i gdyby nie swoisty „odor hircinus”, gdyby nie nieudolność ich wynaturzonych członków oraz rozpaczliwy strach, który mnożył me siły, byłbym sto razy dostał się w ich szpony. A przede wszystkim, gdyby nie skóra - skóra kurcząca się bez chwili spoczynku, wyczulona, spierzchnięta, przerażona, umęczona, w wieczystym popłochu. Przestałem być czym innym jak tylko skórą - z nią razem zasypiałem i budziłem się, ona była mi jedyną, ona była mi wszystkim.

7. ZDARZENIA NA BRYGU BANBURY

«Wpatrywanie się w nogi jest karą za brak należytej czystości - kto ma brudne nogi, ten musi wpatrywać się w nie pełną godzinę.»

Opowiadanie Zdarzenia na brygu Banbury zostało napisane w 1932 r. a opublikowane po raz pierwszy w 1933 r., w zbiorze Pamiętnik z okresu dojrzewania w wydawnictwie Rój w Warszawie. Podobnie jak inne utwory z tego zbioru, opowiadanie to zostało włączone do rozszerzonego tomu opowiadań Bakakaj, który został opublikowany w 1957 roku przez krakowskie Wydawnictwo Literackie. Przygotowując nową wersję zbioru opowiadań, Gombrowicz usunął podtytuł tego opowiadania: „Czyli aura umysłu F. Zantmana”.

W Krótkim objaśnieniu, nieopublikowanej ostatecznie przedmowie przygotowanej do zbioru opowiadań wydanego w 1933 roku, Gombrowicz tak interpretuje swój tekst:

„Zdarzenia na brygu Banbury” są, jak głosi podtytuł, próbą oddania aury umysłu; założenie tej noweli zawiera się w słowach przy końcu - zewnętrzność jest zwierciadłem, w którym przegląda się wnętrze. Zewnętrzna rzeczywistość załamuje się w każdym z nas odmiennie, im zaś władze psychiczne bardziej zdezelowane, tym większa deformacja. Jest to dramatyczna historia umysłu, opisana za pomocą zdarzeń zewnętrznych. Jest to nieustanna praca mózgu, snującego sieć, która wreszcie dławi. Świętoszek Zantman zwariował, osaczony dowolnością, maniacką monotonią oraz esencjonalną nieprzyzwoitością groteskowych i niedorzecznych zjawisk, przedrzeźniających najskrytsze tajemnice duszy.

Nazwa „Banbury” może stanowić aluzję do słynnej komedii Oscara Wilde'a Bądźmy poważni na serio. Jej polska premiera miała miejsce w 1919 r., w warszawskim Teatrze Małym. Banbury to osoba wymyślona przez jednego z bohaterów, inwalida żyjący na wsi, który służy mu jako pretekst do tego, by wymigiwać się od rozmaitych obowiązków towarzyskich. Od tego czasu ów neologizm określa wszelką mistyfikację społeczną czy towarzyską.

W przedmowie do jednego z wydań tego opowiadania (Wyd. Morskie, Gdańsk 1982 r.) zatytułowanej Dramat egzystencji na morzu profesor Maria Janion określa opowiadanie Zdarzenia na brygu Banbury jako „jedno z najgłębiej, najbardziej nieodwołalnie pesymistycznych utworów literatury polskiej”. Porównuje ona tę opowiastkę filozoficzną Gombrowicza do znakomitej Opowieści Artura Gordona Pyma z Nantucket, klasycznego utworu literatury fantastycznej. Statek to „miejsce wyjątkowej wprost kondensacji nudy” - pisze Janion. „Bryg Banbury staje się miejscem wyodrębnionym, umożliwiającym w niespotykanym gdzie indziej stopniu obserwację tragicznych perypetii Człowieka i Formy.”.

Fragment:

Około północy morka przeszła w sztorm. Bryg rozkołysał się jak huśtawka, pędził trzeszcząc, a pęd wzmógł się niezadługo tak dalece, że nie mogłem oderwać się od tylnej ściany kajuty. Banbury trzymał się dzielnie, przyjmując sztorm w ostry bajdewind na prawym halsie. Po dwudziestu sześciu godzinach kołysanie ustało, lecz wolałem nie wychodzić na pokład. Niewątpliwie bowiem zaszedł bunt, a jeśli nie bunt, to w każdym razie coś w tym rodzaju - uważałem więc za roztropniejsze nie udzielać się, póki nie będę wiedział na pewno, co zastanę na zewnątrz. Zamknąłem drzwi na klucz i zastawiłem szafą; w kącie miałem paczkę biszkoptów i 11 butelek piwa.

8. FILIDOR DZIECKIEM PODSZYTY

«Wszystko podszyte jest dzieckiem.»

Utwór Filidor dzieckiem podszyty został napisany w 1935 r. i włączony do powieści Ferdydurke opublikowanej po raz pierwszy w 1937 roku. Szykując drugie wydanie opowiadań (Bakakaj, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1957 r.), Gombrowicz postanowił włączyć do tego tomu utwór Filidor dzieckiem podszyty, jak również drugi epizod z Ferdydurke zatytułowany Filibert dzieckiem podszyty. Od tego czasu oba teksty figurują zarówno w zbiorze Bakakaj, jak i w Ferdydurke, jego pierwszej powieści.

Groteskowy pojedynek pomiędzy przedstawicielem Analizy i Syntezy ośmiesza postawy filozoficzne, które są tak sztywne, że aż stają się dziecinne. Podobnie jak później w stosunku Poety, Gombrowicz karykaturuje tutaj praktyki i postawy intelektualne, które są tylko mechanicznym wnioskowaniem, sztywnym dogmatem i wyrazem osobistych ambicji, a nie polem indywidualnego, twórczego geniuszu.

Nazwisko Filidor to ironiczna aluzja do autentycznej postaci. Francois-André Danican-Philidor (1726-1798), francuski kompozytor, był autorem oper komicznych i znanym szachistą.
Gombrowicz, zafascynowany szachami, uważnie przestudiował jego klasyczne dzieło Analiza gry szachowej, jak wspomina Tadeusz Kępiński, przyjaciel Witolda z młodości. Kępiński opowiada także, że Gombrowicz lubił ironizować, kiedy grali w szachy: „Mój kochany, nie zagrałeś jak Filidor”. (T. Kępiński, Gombrowicz i świat jego młodości).

Nazwisko to ma intrygujące, absurdalne brzmienie. W pierwszym tłumaczeniu francuskim Ferdydurke (1958 r.), przygotowanym przez Gombrowicza i Ronalda Martina, podpisanego jako Brone, „Filidora” zastąpił „Philifor”, równie dziwacznie brzmiący po francusku, jak Filidor po polsku. Jednak Georges Sédir, autor drugiego tłumaczenia na język francuski

(1973 r.), uważał za właściwsze przywrócenie wersji „Philidor”.


Te zabawy językowe z imionami, nazwiskami i tytułami są charakterystyczne dla stylu Gombrowicza i wskazują na wielość możliwych interpretacji. Pokazują także, jak Gombrowicz lubił zabawne neologizmy i humor na pograniczu absurdu.

Fragment:

Anty-Filidor podszedł do stolika i w milczeniu zaatakował wzrokiem profesora, który wstał. Usiłowali przeprzeć się duchowo. Analityk parł chłodno, z dołu, Syntetyk odpowiadał z góry, wejrzeniem pełnym odpornej godności. Gdy pojedynek na spojrzenia nie dał stanowczych wyników, dwaj wrogowie z ducha rozpoczęli pojedynek na słowa. Doktor i mistrz Analizy rzekł:
―Kluski!
Syntetolog odpowiedział:
―Klusek!
Anty-Filidor zaryczał:
―Kluski, kluski, czyli kombinacja mąki, jaj i wody!
Filidor zaś odparował momentalnie:
―Klusek, czyli wyższa istota Kluska, sam najwyższy Klusek!

9. FILIBERT DZIECKIEM PODSZYTY

«Jakże wszystko zawsze trzeba przewidywać!»

Utwór Filibert dzieckiem podszyty został napisany w 1935 r. i włączony do powieści Ferdydurke, opublikowanej po raz pierwszy w 1937 roku. Szykując drugie wydanie opowiadań (Bakakaj, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1957 r.), Gombrowicz postanowił włączyć do tego tomu utwór Filidor dzieckiem podszyty, jak również inny epizod z Ferdydurke zatytułowany Filibert dzieckiem podszyty. Od tego czasu oba teksty figurują zarówno w zbiorze Bakakaj, jak i w Ferdydurke, jego pierwszej powieści.

Krótka opowieść Filibert dzieckiem podszyty to satyryczny opis serii diabolicznych i nieoczekiwanych zdarzeń, które mają miejsce podczas meczu tenisowego w paryskim Racing Clubie. Pewien pułkownik strzela do piłki tenisowej, która rani jednego z widzów. Żona zranionego „daje w papę” swemu sąsiadowi. Z kolei inny widz skacze na głowę jakiejś Bogu ducha winnej damie, siedzącej poniżej, i tak dalej... Ta absurdalna reakcja łańcuchowa doprowadza do ogólnego zamieszania i kończy się poronieniem żony markiza de Filiberthe. Rytm opowiadania ma coś z przyspieszonego filmu rysunkowego czy skeczu w stylu Chaplina. Budząca zarazem śmiech, jak i grozę przypadkowość ma swoje odzwierciedlenie w konstrukcji narracyjnej z jednej strony prostej, ale zarazem precyzyjnej i logicznej, zbudowanej trochę na zasadzie „od Sasa do Lasa”.

Filibert to imię jednego ze świętych, a także książąt z dynastii sabaudzkiej w XV i XVI wieku. Jak zawsze u Gombrowicza, jest to swego rodzaju zabawa, żart, gra onomastyczna bez logicznego związku z zawartością tekstu. W ten sposób autor wzmacnia ludyczną stronę pozornie realistycznego tekstu, który podporządkowany jest logice absurdu.

Fragment:

A wtedy jakiś pan, siedzący obok, w szalonym popłochu skoczył na głowę damie, siedzącej poniżej, ta zaś poniosła i wyskoczyła na plac, unosząc go na sobie całym pędem. Grzmot oklasków rozległ się wśród widzów. I na tym zapewne byłoby się skończyło. Ale zaszła jeszcze taka okoliczność (jakże wszystko zawsze trzeba przewidywać!), że nieopodal siedział pewien skromny, utajony marzyciel-emeryt w stanie spoczynku z Tuluzy, który z dawien dawna na wszelkich publicznych widowiskach marzył o skakaniu na głowy osobom siedzącym niżej i tylko siłą dotąd się od tego powstrzymywał. Porwany przykładem, momentalnie skoczył na damę siedzącą poniżej, która (a była to drobna urzędniczka świeżo przybyła z Tangeru w Afryce) sądząc, że tak wypada, że tak właśnie trzeba, że to w wielkomiejskim tonie - również poniosła, przy czym starała się nie okazać żadnego skrępowania w ruchach.
I wtedy kulturalniejsza część publiczności jęła taktownie klaskać, by zatuszować skandal wobec przedstawicieli obcych poselstw i ambasad, tłumnie przybyłych na mecz. Ale i tu zaszło nieporozumienie, bowiem mniej kulturalna część wzięła oklaski za dowód uznania - i również dosiadła swych dam. Cudzoziemcy coraz większe objawiali zdziwienie. Cóż wobec tego pozostało kulturalniejszej części towarzystwa? Dla niepoznaki także dosiedli swych dam.

10. NA KUCHENNYCH SCHODACH

«Biada temu, kto porzuci swój brud dla cudzych czystości, brud jest zawsze swój, czystość zawsze cudza.»

Opowiadanie Na kuchennych schodach zostało napisane w 1929 r., ale Gombrowicz nie włączył go do zbioru Pamiętnik z okresu dojrzewania (wyd. Rój, Warszawa 1933 r.). Witold zdecydował wstrzymać się z publikacją tego opowiadania poruszającego dość drażliwy temat ze względu na ojca, który sfinansował wydanie jego pierwszej książki.
Obraz voyeuryzmu i seksualnych zapędów, jakie pewien urzędnik odczuwa w stosunku do służącej, mogłyby zranić rodzinne poczucie dobrego smaku i zostać źle zinterpretowane przez Jana Onufrego Gombrowicza.
Po śmierci ojca Witold opublikował opowiadanie Na kuchennych schodach w 1937 r. w jesiennym numerze prestiżowego pisma Skamander.

Opowiadanie to zostało włączone, wraz z czterema innymi tekstami, do rozszerzonego tomu opowiadań, zatytułowanego Bakakaj, który został opublikowany w 1957 roku przez krakowskie Wydawnictwo Literackie.

Erotyczna fascynacja służącą, pociąg seksualny odczuwany przez człowieka wykształconego i znajdującego się wysoko w hierarchii społecznej w stosunku do osoby prostej, prymitywnej, „z nizin społecznych”, tyrania konwenansów, które jak pancerz więzią ulegającą im osobę - oto tematy gombrowiczowskie par excellence, które z niezwykłą siłą i sugestywnością pojawiają się w tym młodzieńczym utworze.

Bruno Schulz, pisarz i grafik, przyjaciel Gombrowicza, w swoich dziełach literackich i plastycznych również nawiązywał do tematu masochistycznego uwielbienia dla służącej. W 1936 r., w miesięczniku Studio, Gombrowicz opublikował list otwarty do Schulza, w którym wzywał go do zabrania głosu w związku z ich reputacją pozerów i chorych zboczeńców, i do polemiki z opinią „pani doktorowej z Wilczej”.

Aniela Brzozowska była wierną sługą Gombrowiczów. Witold zachował przyjazne i czułe wspomnienie o tej służącej, która towarzyszyła mu w jego młodzieńczych kłótniach i przekomarzaniu się. Ponoć to jej właśnie Gombrowicz zawdzięcza pomysł na to, jak zakończyć Ferdydurke: „Koniec i bomba/ A kto czytał, ten trąba!”.

Fragment:

Sługa wniosła w nasz dom wraz z kufrem swoje sprawy, a więc robactwo, ból zębów, zawianie, obieranie palca, wielkie płacze, wielkie śmiechy, wielkie pranie - zaczęło się to rozłazić po domu, a żona coraz bardziej zaciskała usta, pozostawiając tylko maleńką szpareczkę. Naturalnie zaczęło się zaraz nauczanie sługi - na stronie obserwowałem spod oka, jak proces ten przybiera coraz okrutniejsze formy, przeobrażając się powoli w jakieś karczowanie. Sługa wiła się jak przypiekana rozpalonym żelazem, nie mogła zrobić kroku wedle swej natury, a żona nie ustępowała - coraz więcej było w głębi dusicielstwa, coraz więcej nienawiści, tym bardziej że i ja na boku także byłem z lekka nienawistny, choć nie umiałbym powiedzieć, po co i dlaczego. I patrzyłem z przymrużonym leciutko podziwem, jak wstają przed żoną prymitywne moce, inne zaiste niż mydło „Majola”, jak toczy się bój okrutny i przedhistoryczny.

11. SZCZUR

«Każdy nawet najmocniejszy człowiek ma na tym świecie przeznaczoną sobie jedną jedyną rzecz, która jest mocniejsza od niego, która jest nad niego i której nie może znieść.»

Opowiadanie Szczur zostało napisane w 1937, a opublikowane w roku 1939 w prestiżowym piśmie Skamander. Gombrowicz włączył je do rozszerzonego tomu opowiadań, zatytułowanego Bakakaj, który został opublikowany w 1957 roku przez krakowskie Wydawnictwo Literackie.

To okrutne opowiadanie pokazuje psychiczne tortury, jakie stary kawaler, były sędzia Skorabkowski zadaje zbirowi, hulace i zbójcy Huliganowi, którego jedynym słabym punktem jest paniczny lęk przed szczurami. Sadyzm starego człowieka, chęć upokorzenia i zawładnięcia ofiarą, która sama posługiwała się gwałtem i przemocą, perwersyjne zadowolenie z przerażenia drugiego człowieka tworzą atmosferę groteskowego horroru, który ma swoją kulminację w ostatniej scenie.

Fragment:

Więc Huligan był w jego mocy! Więc zbój Huligańczyk wciągnięty był do lochu, przymknięty w ciasnym pomieszczeniu, zakneblowany, przykuty do haka, zdany na łaskę i niełaskę! Sędzia w apelacji zatarł drobne rączki i uśmiechnął się ściachapęk, po czym przez całą noc obmyślał stosowne męki. Nie uśmiechało mu się bynajmniej stracenie hulaki - ciasn, wąski i formalistyczny, zapragnął nieco przycieśnić i zwęzić ofiarę, śmierć jego nie była dlań żadnym kąskiem, tylko zwężenie mu się uśmiechało. Emeryt nie śpieszył się wcale, lecz przez pierwsze dni rozkoszował się jedynie myślą, że ma Huligana u siebie w piwnicy - że zbója nie może ryczeć i robić hałasu, albowiem jest zakneblowany. I dopiero gdy dobrze sobie uprzytomnił, że huczny zbir nie zdoła huknąć, że jest cichy - dopiero wówczas sędzia Skorabkowski zdobył się na odwagę zejścia do piwnicy i rozpoczął w zupełnym milczeniu swe praktyki, mające na celu zwężenie oraz uszczuplenie.

12. BANKIET

«Panowie, trzeba zmusić króla do króla, króla trzeba uwięzić w królu, trzeba nam zamknąć króla w królu...»

Opowiadanie Bankiet powstało w 1946 r. w Argentynie, w tym samym czasie, co sztuka Ślub. Opublikowane zostało w kwietniu 1953 roku w Wiadomościach, londyńskim piśmie polskiej emigracji.
Gombrowicz włączył je do rozszerzonego tomu opowiadań Bakakaj, które zostało wydane w 1957 roku przez krakowskie Wydawnictwo Literackie.

Gombrowicz, biorąc na warsztat scenę typową dla baśni: wspaniały bankiet z okazji ślubu króla Gnula z arcyksiężniczką, podważa prawa rządzące tym gatunkiem, przez co stereotypowa opowieść przeradza się w groteskowy chaos. Zamiast ilustrować jakąś zasadę moralną, tekst opowiada o tym, jak pewien brzydki i chciwy książę demaskuje hipokryzję swego dworu, i w swym upadku pociąga za sobą dworzan, którzy pragnęli ukryć wady księcia i zamknąć go w jego roli społecznej. I tym razem Gombrowicz przewraca na nice pewien stereotyp i wyidealizowaną Formę: to co ukryte i wstydliwe w końcu zawsze rozsadza powszechnie uznany porządek i sztywny gorset reguł społecznych.

Scena bankietu na dworze królewskim powraca w twórczości dramaturgicznej Gombrowicza, w sztukach Iwona, księżniczka Burgunda, Ślub i Operetka, w których bajkowość zostaje zniweczona przez ironię.
Bankiet to ćwiczenie stylistyczne, w którym Gombrowicz z elementów klasycznej narracji tworzy nową konstrukcję, naznaczoną groteską i ironią.

Fragment:

Hańba! Hańba! Zgroza! Tak zapamiętała w podłości była dusza króla, tak trywialnie ciasna, że nie pożądał on sum większych, a właśnie drobne, niewielkie sumy zdolne były zaprowadzić go na samo dno piekła. O, najistotniejsza potworność tej sprawy na tym polegała, że nawet łapówki nie przyciągały w tym stopniu króla co napiwki - napiwki były dla niego czym dla psa kiełbasa! Zamarła w niemym oczekiwaniu cała sala. Usłyszawszy znajomy a tak słodki dźwięk, król Gnulo odstawił czarę i zapominając o Bożym świecie w bezkresnej głupocie swojej... oblizał się nieznacznie... Nieznacznie! Tak mu się zdawało. Oblizanie się króla pękło jak bomba, wobec całego, czerwonego ze wstydu, bankietu.
Arcyksiężniczka Renata Adelajda wydała stłumiony okrzyk wstrętu! Oczy rządu, dworu, generalicji i kleru zwróciły się ku osobie starca, który od wielu lat dzierżył ster państwa w spracowanych dłoniach. Co robić? Co począć?

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
przedwiosnie krotkie streszcz, Opracowania do matury
Sylwetka i twórczość Witolda Gombrowicza(1), Dwudziestolecie międzywojenne, Lektury, lektury, Gombro
Dzienniki, Dwudziestolecie międzywojenne, Lektury, lektury, Gombrowicz
Dwudziestolecie międzywojenne - charakterystyka epoki, Polonistyka, oprac i streszcz
! Dwudziestolecie międzywojenne, problematyka narodowowyzwoleńcza, Problematyka narodowowyzwoleńcza
Jądro ciemności - streszczenie(1), Dwudziestolecie Międzywojenne, Opracowania
Najwybitniejsi krytycy literaccy dwudziestolecia międzywojennego, Studia - polonistyka, współczesna
Dwudziestolecie miedzywojenne, Polonistyka, Opis każdej epoki
noce i dnie streszczenie, filologia polska - dwudziestolecie międzywojenne (przedmiot)
14. Katastrofizm w literaturze miÄ™dzywojnia, Dwudziestolecie międzywojenne, Na egzamin
Świtezianka, krótkie streszczenia lektur
Zemsta, krótkie streszczenia lektur
Shulz z Kafka, Dwudziestolecie Międzywojenne, Opracowania
Mitologia, krótkie streszczenia lektur
Dwudziestolecie międzywojenne, nauka, epoki literackie
Najwybitniejsi krytycy literaccy dwudziestolecia międzywojennego, Dwudziestolecie Międzywojenne, Opr

więcej podobnych podstron