Tfu! Na psa urok, czyli not another Hogwart Love-story
Kitiara uth Matar
-Hej, Evans! - Potter darł się na całe gardło biegnąc przez błonia za piękną, kasztanowowłosą dziewczyną.
Był pierwszy weekend września i wszyscy wylegli na zielona trawkę. Pogoda była cudowna. Liście zaczynały już nabierać złotawych i czerwonawych barw, ale było jeszcze w miarę ciepło. Lily spacerowała sobie w ciszy
"Znowu ON" pomyślała roztargniona. Kątem oka zobaczyła Snape'a siedzącego nieopodal pod wierzbą płaczącą. Drzewo było ogromne, a jego długie gałązki układały się w tak specyficzny sposób, że dawały miły cień, ale przepuszczały też odpowiednią dozę światła.
"Pewnie znowu czyta o tych swoich urokach i czarno-magicznych hokuspokus" - pomyślała.
Poczuła ogromną ochotę, żeby przysiąść się do kolegi ze Slytherinu i porozmawiać o Czarnej Magii. Lubiła te rozmowy. Czasem się sprzeczali, ale zazwyczaj słuchała z uwagą na temat różnych złowrogich zaklęć, uroków i przekleństw, chłonąc tą wiedzę jak gąbka. Czarna Magia ją pociągała, nawet bardzo.
"Ciekawe, co ten praworządny, zadufany w sobie dupek, Potter by o mnie pomyślał, gdyby o tym wiedział" - na jej pięknych ustach wykwitł przebiegły uśmiech.
- Evans, poczekaj!
- Czego Potter?! - warknęła dziewczyna odwracając się w kierunku napastliwego krzyku. Miała na sobie obcisłe, niebieskie dżinsy i krótki ciemnozielony sweterek, więc chłopak omal nie pożarł jej wzrokiem. Skrzywiła się.
- Mówiłam już, że nie chcę z tobą iść na żadną randkę!
- Hej, królewno, nie bądź taka niedostępna.
Lilien spojrzała na ścieżkę za Jamesem.
Szli nią Syriusz - Narcyz -Black, ten durny Pettigrew i najspokojniejszy z nich, Lupin. Jego nawet Lily lubiła i kiedy wszyscy powiedzieli jej chóralne "cześć", odparła ze słodką nonszalancją:
- Witaj, Remusie.
Lupin lekko się zarumienił. Nie lubił być wyróżniany i zrobiło mu się trochę głupio przed kumplami, ale uśmiechnął się do koleżanki.
James posłał mu krótkie, niemal nienawistne spojrzenie.
- No, to jak będzie? - Potter od niechcenia zaczął się bawić swoją różdżką. - Zaczynam się wkurzać, Evans, że mnie tak olewasz.
Byli już na szóstym roku. Zarówno James jaki i Syriusz wiedzieli, że podobają się płci przeciwnej i uważali, że mogą mieć każdą dziewczynę jaką zechcą.
Obydwaj też nie znosili odmowy. Zwłaszcza Potter i zwłaszcza od Evans. Był niemal chory na punkcie tej dziewczyny. Kochał się w niej bez wzajemności już półtora roku.
- Czy ty uważasz Potter, że musisz mieć wszystko, co chcesz? - na twarzy Lilien odmalowała się pogarda.
- Tak jakby - stwierdził James trochę niepewnie, "tak jakby" zastanawiając się, czy udziela dobrej odpowiedzi.
Severus, który oczywiście udawał jedynie pochłoniętego lekturą , a miał jako pół-wampir doskonały słuch, uśmiechnął się do siebie nieznacznie.
"Co za kretyn." pomyślał niemal z politowaniem.
"Bardziej pogrążyć się już nie mógł."
Peter miał bardzo idiotyczną minę. Z jakichś powodów Lilien chorobliwie go nie cierpiała.
Odrzucał ja nawet bardziej od Pottera. Był jakiś taki groteskowy...
Black miał minę wyrażającą głęboką pewność, że Potter właśnie straciłby u Lil jakiekolwiek szanse na umówienie się z nią, gdyby takowe w ogóle miał i drapał się różdżką za uchem.
Remus Lupin patrzył na Jamesa z mieszaniną współczucia, litości i głębokiego miłosierdzia. Z powodu bezgranicznej bezmyślności przyjaciela ogarnęła go niemal rozpacz.
- Wiesz, co, Remusie? - zaczęła Lilien. - Czasem zastanawiam się jak taki fajny chłopak może się zadawać z tak ograniczonymi typami.
Lupin uznał za stosowne nie odpowiadać. Doskonale wiedział, że James i Syriusz często przeginają , a Peter ich bezkrytycznie za to podziwia, ale przecież to byli jego przyjaciele. Poza tym stanowili zgrana paczkę, byli lojalni i koleżeńscy.
Remus liczył na to, że w końcu zmądrzeją.
- Evans, uważaj na to, co mówisz - łagodnie powiedział Syriusz
Lilien pomyślała z rozbawieniem, że Black jest pod pewnymi względami bardzo podobny do Snape'a, którego tak nienawidzi.
Podobieństwo odnosiło się do gestykulacji, sposobu układania zdań, spojrzeń. Lilien uśmiechnęła się do siebie w duchu na myśl o tym.
- W nią chyba nikt dawno nie rzucił przekleństwem - stwierdził James.
- Chryste! Potter powtarzasz się. Jak zwykle zresztą. Jesteś żałosny, wiesz?
- Tak uważasz Evans?
- Ja to wiem. Przecież ty się z tym publicznie obnosisz. Trudno nie zauważyć.
- Proszę, proszę jaka mądra! Nie tylko ładna, ale i inteligentna. - James uśmiechnął się bezczelnie. - No Evans, nie daj się prosić. Skocz jutro ze mną do Hogsmeade na piwo kremowe do Trzech mioteł.
"A może do Świńskiego Ryja?" pomyślał rozbawiony Snape.
- Daj mi spokój, OK? -Lilien odwróciła się na pięcie i ostentacyjnie ruszyła w stronę siedzącego pod drzewem Ślizgona, który nadal mężnie udawał, że pochłaniają go "Mroczne Zaklęcia Średniowiecza. Stosowanie ich i zwalczanie w świecie współczesnymi"
- Cze, Severus - Lily była jedną z niewielu osób, które używały czasem „drugiego imienia” Snivellusa.
Powiedziała to bardzo głośno i wyraźnie, dając do zrozumienia Jamesowi, że definitywnie skończyła z nim rozmawiać.
Wiedziała, że Pottera zalała ze złości krew i o to jej chodziło.
"Nadęty bałwan" pomyślała.
- Cześć - odpowiedział od niechcenia Snape.
Black zarechotał szczerze ubawiony.
- No, no, masz konkurencję James!
Syriusz miał bardzo dobry humor, którego zmącić nie mógł nawet Snivellus.
- Nie daruję <cenzura> - syknął rozjuszony James, patrząc jak obiekt jego westchnień spokojnie rozmawia przyciszonym głosem z jego zagorzałym wrogiem.
- Daj spokój - powiedział cicho Remus.
- No! Czasem mógłbyś wyluzować - Syriusz przymknął jedno oko i obserwował z krzywym uśmieszkiem dziwna parę pod wierzbą.
To oczywiście rozwścieczyło Jamesa jeszcze bardziej.
- Jakiś ty dzisiaj wyrozumiały! - warknął na przyjaciela.
- Nie rób kolejnego głupstwa, James, proszę - odezwał się łagodnie Remus, na co ku irytacji mówiącego zrzedła mina Petera, który tylko czekał na jakąś drakę.
- Wiesz, że Snape jest dobry w przekleństwach i genialny jeśli chodzi o Czarną Magię a Lily raczej mu nie ustępuje umiejętnościami.
- A od kiedy to jesteście po imieniu, co? - naskoczył na przyjaciela James.
- A kto kazał ci do niej mówić po nazwisku? Sama świnia worek drze i sama kwiczy! - Lupin zezłościł się na Pottera. - Dopóki nie skończysz z arogancją i popisywaniem się ona na ciebie nie zwróci uwagi, James - dokończył nieco łagodniej.
- Oj nie kłóćcie się - Syriusz błogo się uśmiechnął, a jego spojrzenie skierowane na Evans i Snape'a stało się rozmarzone.
Wczoraj umówił się z cudowną, uroczą i mądrą dziewczyną. Miała niemal granatowe, duże oczy i ciemno-rude, proste, gęste włosy, które opadały jej z wdziękiem na ramiona. A jej piękne, pełne usta. Marzenie.
Tak, Syriusz był szczęśliwym człowiekiem. Szedł w niedzielę do Hogsmeade z Anną Roth ze Slytherinu (nie przewidziało Ci się drogi czytelniku - powtórzę - ze Slytherinu). Była na piątym roku i była taka zgrabna, powabna i kobieca...
Nic nie mogło zmącić jego szczęścia.
James był zirytowany zachowaniem Syriusza. Spojrzał z zawiścią w stronę wierzby płaczącej.
Lilien właśnie pożegnała się ze Snape'em i wstała. Nie spojrzała nawet w stroną czwórki Gryfonów tylko ruszyła na przełaj w kierunku Zamku.
Potter popatrzył za nią tęsknie.
Severus spokojnie czytał dalej.
- Nie daruje mu - syknął James patrząc na chłopaka tym razem na prawdę pogrążonego w lekturze.
Pettigrew zaczął się cieszyć na myśl o rozróbie.
- Nie susz zębów Glizdogon - syknął Remus - a ty James może byś wykazał raz w życiu odrobinę rozsądku.
Syriusz ziewnął i spojrzał spod oka na Jamesa. Nie chciał, żeby doszło do jakichś spektakularnych kłótni. Nie dziś.
James jednak nie zamierzał odpuścić.
Podszedł spokojnie do Snape'a.
"Chryste, co za kretyn" pomyślał Lupin.
- Chociaż ty się do tego nie mieszaj - zwrócił się do Syriusza.
- Jak na razie nie zamierzam - spokojnie odrzekł Black.
- Ale będzie ubaw - Lupin miał ochotę strzelić Petera za ten głupi tekst, ale się powstrzymał.
- Wstawaj, Snape!- warknął James.
- Nie widzisz, że czytam Potter? - Severus wcale nie zamierzał wdawać się w żadne kłótnie.
- Powiedziałem, wstawaj - James był wściekły - bo ci pomogę gnoju.
Severus spokojnie czytał dalej. Jedyną rzeczą jaka zrobił było niezauważalne dla Pottera przesunięcie prawej ręki za połę szaty i chwycenie za trzonek różdżki. Poza tym zachował całkowity spokój.
Po takim poniżeniu jakie zaserwowali mu w zeszłym roku, nic bardziej upokarzającego już zdarzyć się nie mogło. Poza tym Black zdawał się nie zainteresowany dokuczaniem mu.
- Podnieś dupę, Snivelku, albo porozmawiam z tobą inaczej!
Peter aż podskoczył z radości. Black posłał mu pogardliwe i rozbawione spojrzenie. Lupina wzięło obrzydzenie na ten widok.
"Jestem prefektem i powinienem coś zrobić" - pomyślał. I wiedział, że pewnie jak zwykle skończy się na myśleniu i patrzeniu. Poczuł do siebie lekką odrazę.
"Ciekawe, co teraz powiedziałaby o mnie Lilien. To ona zawsze stawała w obronie Severusa, a nie ja, a powinno być odwrotnie".
"Zupełnie brak mi odwagi cywilnej" - pomyślał. Przez chwilę miał ochotę odejść i w ogóle nie zwracać uwagi na chamskie zachowanie kolegi. Ale wiedział, że zostanie i tak jak zawsze nie zwróci publicznie uwagi Potterowi. Kilku uczniów z młodszych klas przyglądało się z zaciekawieniem zajściu pod płaczącą wierzbą.
Severus zacisnął zęby i postanowił nie dać się tym razem sprowokować.
To tylko rozjuszyło Jamesa bardziej.
Posłał Ślizgonowi silnego kopniaka między żebra. Snape syknął tylko z zadziwiająco silnego bólu i postanowił policzyć w myślach do dziesięciu.
"Może ten kretyn w końcu się odczepi" pomyślał.
- Wstawaj do cholery, bo cię postawię za te tłuste kudły!
Kilkoro widzów się zaśmiało. Najgłośniej rżał oczywiście Glizdogon. Niektórzy jednak spojrzeli z mieszanką obrzydzenia i strachu za szóstorocznego Gryfona.
Black zmarszczył brwi.
- Słyszałeś?! Czy uszu też nie myjesz tak jak tych tłustych kudłów, Snape?
- Czy mógłbyś na mnie nie pluć, Potter? - Snape podniósł na niego wściekły wzrok znad książki.
James kopnął go po raz drugi. Tym razem mocniej.
- Zrób to jeszcze raz, Potter, a pożałujesz że się urodziłeś - wysyczał Severus.
Zanim jednak James zdążył kopnąć go po raz trzeci, Black go złapał za ramię.
- Innym razem - powiedział cicho. - Przeginasz.
- Przecież to śmieć. Para się Czarną Magią, nawet publicznie na ten temat czyta! - James ze wściekłością wykopnął książkę z rąk Ślizgona. Zrobił to z taką siłą że Severus musiał podnieść się i po nią podejść.
- Mówiłem, że zmuszę cię do wstania, <cenzura> - warknął Potter.
- Idę stąd, nie zamierzam, ani słuchać, ani patrzeć. A jak wylądujesz w skrzydle szpitalnym nie będę ci współczuł - powiedział Syriusz.
- Ale z ciebie przyjaciel.
- Zżera cię zazdrość i to zupełnie pusta i bezpodstawna, James. Zajmij się lepiej skuteczniejszym podrywaniem Evans.
Severus ponownie usiadł i zaczął czytać.
Black odszedł w kierunku Zamku.
-Nara, Remus.
- Czy ja pozwoliłem ci usiąść, Snape?
Lupin przymknął oczy ze znużenia.
Severus nie wytrzymał:
- <cenzura> się, Potter! - warknął.
- Expelliarmus! - krzyknął James i złapał w locie różdżkę Snape'a.
Severus naprawdę się wściekł. Rzucił się na Jamesa z gołymi pięściami.
Zbiegowisko uczniów coraz bardziej się powiększało.
Pettigrew wręcz kwiczał ze szczęścia i Lupin musiał się bardzo opanować, żeby go nie strzelić z całej siły przez ten zakuty łeb.
- Impendimenta!!! -zaklęcie rzucone zostało ze zbyt bliskiej odległości z dwóch różdżek naraz. Było bardzo silne. Severusa dosłownie wyrzuciło w powietrze i walnął całym ciężarem w drzewo. Oczywiście stracił przytomność.
Potter trącił nogą nieprzytomnego Ślizgona. Był trochę blady i przestraszony.
- Nie wygłupiaj się, Snape - powiedział niepewnie.
- On stracił przytomność, James - Lupin chwycił Pottera za ramie i posłał mu pełne wyrzutu spojrzenie. - Mogłeś go nawet zabić.
James zbladł jeszcze bardziej. Już nie był taki pewny siebie.
Zobaczył, że z nosa Severusa cieknie krew.
- Cholera -syknął.
Kilkoro z młodszych uczniów stało wystraszonych, a Glizdogon już się nie uśmiechał debilnie chociaż minę miał nadal bardzo głupią.
- Enervate - powiedział cicho Remus.
Nic.
James zrobił się blady jak kreda i siadł na trawniku.
- Enervate! - powiedział Lupin głośniej i bardziej stanowczo.
Tym razem był efekt. Snape zakaszlał i otworzył oczy, ale był całkiem bezwładny. Potter odetchnął z ulgą.
- Dobrze, że żyje - wyszeptał.
- Idź ...się utop... sukin...synu - wysyczał przez zaciśnięte zęby na płytkim oddechu Severus.
Bardzo mocno uderzył się w głowę i obił sobie żebra. Ból był niemal nie do zniesienia. James posłał mu wściekłe spojrzenie.
- ROZEJŚĆ SIĘ!!! - krzyknął Lupin - NO JUŻ!
Wyrwał z ręki przyjaciela różdżkę Severusa i skierował ją razem ze swoją w stroną tłumu. Uczniowie z szemraniem się rozeszli.
Lupin był zły.
- Ulżyło mi, że żyje. A tobie? - zapytał cicho jeszcze trochę blady James.
- Dorównałeś swoją głupotą i okrucieństwem Syriuszowi, James. Tylko on był wtedy młodszy. Nie odzywaj się na razie do mnie bo mogę ci przyłożyć - szept Remusa był stanowczy.
James zacisnął zęby ze złości.
- Możesz wstać? - Remus spojrzał z troską na Severusa.
- Jak... widzisz... raczej nie - sarkastycznie odrzekł Snape.
- Boli cię coś?
Severus przesłał mu pełne pogardy spojrzenie.
- Chyba zadałem głupie pytanie... - zreflektował się wilkołak.
Snape nienawidził litości. Wolał już, żeby się nad nim znęcali. Nie chciał przyjmować pomocy od nikogo, zwłaszcza od tego durnego wilkołaka.
- Spróbuj wstać Severusie. Podam ci rękę, dobrze?
Czarne oczy Ślizgona wyrażały ból, złość i pogardę.
Glizdogon gapił się oniemiały na całą scenę.
- Spróbuj wstać - poprosił Lupin jeszcze raz.
Snivellus Severus Snape oparł się całym ciałem na rękach i podniósł się z wielkim wysiłkiem do pozycji siedzącej. Zamknął oczy z bólu i oszołomienia. Na plecy wystąpił mu zimny pot.
Z Zamku pędem nadbiegł Syriusz. Usłyszał tylko, że coś się stało. Spojrzał na bladego, siedzącego na ziemi Pottera.
- Nic ci nie jest? - to pytanie zirytowało tylko Jamesa
Severus zaśmiał się cicho, ironicznie i gorzko. Potter się zaczerwienił. Siedział ze wzrokiem wbitym w ziemię. Black szybko spojrzał na Severusa.
- Coś ty narobił? -zapytał przyjaciela - A jakby dowiedział się jakiś nauczyciel?
Severus zaśmiał się trochę głośniej i zakasłał.
- Byłoby przechlapane - odpowiedział James.
Lupin spojrzał na nich zimno.
- Tylko to was obchodzi? James! - chłopak miał złą i smutną za razem minę, a jego oczy wyrażały lekki szok. - Gryffindor traci przez ciebie dwadzieścia punktów. Zejdźcie mi z oczu obydwaj. Ty też Peter.
Tym razem Severus był naprawdę rozbawiony i mimo kaszlu i silnego bólu w żebrach serdecznie się śmiał.
- Powiedziałem, że macie odejść!
- Na pewno chcesz zostać sam z tym szaleńcem? - Black popatrzył nieprzyjaźnie na Ślizgona.
Lupin był zły, zirytowany i zakłopotany śmiechem Severusa. On wiedział dlaczego Snape się śmieje. Z niego. Z tego, że zareagował dopiero w krytycznym momencie. Jego śmiech mówił:. "Jesteś tchórzem, jesteś taki sam jak oni, Lupin."
- Powiedziałem WON!!!
- OK! Spokojnie , już idziemy - Black był obrażony.
Wszyscy trzej ruszyli się i poszli.
- Snape, przestań się śmiać, proszę. Wiem, że jestem beznadziejnym, dwulicowym tchórzem... - Lupin był zakłopotany.
Nagle zdał sobie sprawę jaki ten chłopak musi być nieszczęśliwy. Zabolało go gdzieś w okolicy serca i tylko z trudem powstrzymał łzy.
Severus popatrzył na niego uważnie. Nie śmiał się już.
Remus podał mu bez słowa różdżkę.
Snape ścisnął ją w lewej dłoni. Wyglądał na zaskoczonego słowami Gryfona.
Remus unikał jego wzroku. Podał rękę Ślizgonowi.
- Wstawaj. Musisz iść do skrzydła szpitalnego. Severus złapał go za rękę, ale nie mógł się podnieść. Lupin zaklął. Teraz był już bardzo bliski rozpłakania się.
- Zostaw mnie. Poradzę sobie. Jak przejdzie mi ten ból w żebrach to wstanę. - Severus krzywo się uśmiechnął.
Ale w tej chwili Remus prędzej sprzedałby duszę diabłu, niż zostawił go pod tym przeklętym drzewem.
Kucnął i objął Severusa za ramiona.
- Postaraj się - powiedział do Ślizgona, prawie pewien , że ten odrzuci jego pomoc.
Snape jednak podjął nieludzki wysiłek i jakoś udało się im wspólnymi siłami podnieść go do pozycji pionowej.
Severus oparł się ciężko o drzewo.
- Możesz ustać?
Ślizgon tylko pokiwał głową.
- Proszę - Remus podał mu chusteczki - wytrzyj krew z nosa.
- Dzięki - Severus uważnie spojrzał w oczy Lupina.
Remus się zaczerwienił i odwrócił wzrok. Czuł się dziwnie pusty w środku.
Snape wytarł twarz z krwi i wydmuchał nos.
- Nie podarujesz mu? - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Nie twój interes, Lupin.
- Wiem, że mu nie podarujesz.
- Możesz z góry odjąć mi sto punktów, skoro wiesz, że będę się mścił.
- Bez winy nie ma kary.
- Owszem, nie daruję mu - głos czarnowłosego chłopaka był wyprany z emocji.
- I nie ma sensu ci tłumaczyć, że mądry głupiemu ustępuje? Okaż raz zdrowy rozsądek i odpuść. James nie potrafi okazywać, że rozsądek posiada, jest... za głupi.
- Lepiej powiedzieć o swoim przyjacielu, że jest głupi, a nie skłonny do zła, co? - w słowach Snivellusa nie było ironii i Lupin odpowiedział mu z czystym sumieniem:
- Tak, chyba tak - zarumienił się przy tym lekko i spuścił wzrok.
- Nie martw się, nie uszkodzę go zbytnio.
- Nie podarujesz - Lupin pokiwał tylko głową. Rozumiał Severusa, doskonale go rozumiał.
- Nie potrafię, Lupin. Odpuść sobie tą świętoszkowatą gadkę - odwarknął w końcu zirytowany.
- To chociaż zrób to... jakoś tak po cichu.
- A ty przymkniesz oko i nie odwalisz mi punktów? Szlachetne, nie ma co.
- Jak się o niczym nie dowiem, albo nie będzie to nic, za co można by ukarać no to cóż... nie odejmę - brązowe oczy patrzyły w czarne oczy naprzeciwko z autentyczną troską.
Snape popatrzył z zaciekawieniem na Remusa...
- Lepiej idź od razu do pani Pomfrey, możesz mieć nawet wstrząs mózgu. Jak chcesz, pójdę z tobą - powiedział szybko Remus.
- Nie, dzięki, dam sobie radę - Lupin popatrzył na niego podejrzliwie - Naprawdę. - Severus się do niego uśmiechnął.
Uśmiechnął się tak naprawdę, nie cynicznie. Remus poczuł się dziwnie. Jak bardzo szczery uśmiech może zmienić ludzką twarz.
Zdał sobie sprawę, że się bezmyślnie gapi na Ślizgona i niezręcznie odwzajemnił uśmiech, chociaż wyszło mu to trochę koślawo.
Severus odwrócił się i ruszył nieco chwiejnym krokiem w stronę Zamku.
Lupin przez jakiś czas patrzył za nim uważnie. Bał się, że jest na tyle dumny, iż mógł skłamać, że da sobie radę. Ale szło mu całkiem nieźle.
Nagle Remus zapragnął się upić i iść spać. Nie myśleć i nie czuć.
"Dlaczego życie jest tak pokopane?" pomyślał, westchnął i ruszył w kierunku Zamku. Czuł się dziwnie dorosły.
******
Severus nakłamał Pomponii Pomfrey. Powiedział, że się przewrócił. Oczywiście mu nie uwierzyła, ale on obstawał przy swojej wersji i nic nie mogła zrobić, poza tym, że przetrzymała go do rana w skrzydle szpitalnym na jakichś paskudztwach. Okazało się, że nie ma wstrząsu mózgu, a rano poczuł się o wiele lepiej.
Obudził się o siódmej rano i pierwszą rzeczą o jakiej pomyślał były słowa Remusa.
Nic za co można by ukarać.
Uśmiechnął się diabelsko.
UROKI.
Jako pół-wampir był w nich doskonały.
Rzuci na tego bufona czasowy , niegroźny urok, ale taki, który da mu się porządnie we znaki i uprzykrzy życie.
Bułka z masłem.
Severus błogo się uśmiechnął i zasnął ponownie.
******
Wieczorem Severus wprowadził w życie swój diabelski plan.
Zdybał samotnego Pottera w Bibliotece.
Podszedł do niego po cichutku z wyciągniętą różdżką.
- Imperio - wyszeptał.
- Potter, idziemy - James bez słowa zostawił czytaną książkę i ruszył za Snape'em.
Snivellus zaprowadził go do łazienki jęczącej Marty.
- Właź - powiedział.
Następnie kazał mu usiąśc na podłodze przy drzwiach.
- Teraz się zabawimy - powiedział.
Urok, który rzucił miał prostą inkantacje i nie wymagał żadnego większego wysiłku intelektualnego. Przynajmniej jeśli chodziło o Severusa. Miał trwać przez tydzień.
Z początku Ślizgon planował miesiąc, ale wtedy mogliby coś zauważyć nauczyciele i byłoby niewesoło.
Kiedy Snape skończył swe misterne dzieło otworzył drzwi.
- Enervate - wyszeptał i szybciutko wyszedł, a następnie ruszył truchtem do Wieży Slytherinu.
Wiedział,, że mógł się zemścić dużo gorzej, ale nie zrobił tego ze względu na Lupina.
"Zaczynam robić się sentymentalny" - pomyślał z przekąsem.
******
James ocknął się trochę nieprzytomny.
"Gdzie ja do cholery jestem i co tutaj robię?!" - zaświtała mu w głowie niepokojąca myśl
Nagle z kranu umywalki po lewej stronie Pottera wystrzelił duch Jęczącej Marty. James wiedział o Jęczącej Marcie co nieco, więc chociaż domyślił się gdzie jest.
- Ooooooooooo! Chłopiec!!! To łazienka dziewczyn i do tego nieczynna. Co tu robisz? - zajęczała.
- Sam chciałbym wiedzieć.
- Dziwny jesteś.
- Ty też.
- UuuuuuAaaaaa! Śmieje się z biednej Marty! Wszyscy się ze mnie śmieją!!! - zawodził duch.
"Kretynka" - pomyślał Huncwot.
Wstał, wyszedł i nieco chwiejnym krokiem ruszył w kierunku Biblioteki.
Jego książka i podręczny plecak leżały tam gdzie je zostawił.
James usiadł.
"Dziwne - pomyślał - musiałem się źle poczuć i iść do łazienki, gdzie straciłem przytomność. Dziwne...
"Jak mi się powtórzy jeszcze raz taki zanik pamięci to będę musiał iść do Pomfrey."
Potter nie miał pojęcie, że coś co było absolutnie jednorazowe i kontrolowane, nie może się powtórzyć i dlatego biedaczek zmartwił się o swoje zdrowie psychiczne.
Zagłębił się na powrót w lekturze "Niebezpieczeństwa czyhające na animagów".
******
Pierwszymi NUT-kami jakie szóstoklasiści mieli następnego dnia, w poniedziałek, były Eliksiry. Severus zauważył, że między czwórką Gryfonów panuje dziwne napięcie.
Black co jakiś czas posyłał zaniepokojone spojrzenie to w kierunku Pottera, to Lupina. Ten ostatni był najspokojniejszy. Potter wyglądał jakby cały czas zaciskał zęby. Pettigrew nie chodził na eliksiry. Severus czuł do Glizdogona jedynie niezobowiązującą pogardę.
"Jak oni mogli przyjąć tego pajaca do swojej idealnej bandy?" - pomyślał nie po raz pierwszy w życiu.
Lilien Evans co jakiś czas posyłała mu spod półprzymkniętych zielonych oczu zaciekawione i trochę zaniepokojone spojrzenie.
Kiedy leżał w skrzydle szpitalnym była jedną z niewielu osób, które go odwiedziły.
Snivellus nigdy by się do tego nie przyznał, ale podziwiał jej sile charakteru, a poza tym jak nikt potrafiła zgasić Pottera.
Posłał jej słaby, uspakajający uśmiech, który odwzajemniła z wyraźną ulgą.
Nie miał pojęcia dlaczego lubiła z nim rozmawiać, ale mu to nie przeszkadzało. W końcu i tak była jedną z niewielu osób, które go lubiły, a może lepiej powiedzieć - tolerowały.
Większość uczniów bała się go, albo nienawidziła, albo i jedno i drugie.
Zastanowił się co by o nim pomyśleli, gdyby wiedzieli, że jest pół-wampirem. Zwłaszcza Lupin. Severus uśmiechnął się do siebie cynicznie.
Lilien też o tym nie wiedziała, ale domyślała się zapewne bo mimo mugolskiego pochodzenia była bardzo bystrą czarownicą. Najwidoczniej wcale jej to nie przeszkadzało, i lubiła słuchać o Czarnej Magii.
Była wielką zagadką dla Snivellusa. W końcu nie raz dawała mu do zrozumienia, że uważa go za skłonnego do zła, a mimo wszystko nie unikała jego towarzystwa. Czasem wręcz przeciwnie.
Severus pomyślał o uroku, który rzucił na Pottera. Do rzucenia go potrzebował pukla włosów Evans, które musiał przyłożyć podczas inkantacji do czoła ofiary, ale to było dziecinnie proste i nie odjęło Lilien ani grama urody.
Była jedną z najpiękniejszych dziewcząt w szkole i nie można się było dziwić, że Potter za nią szalał, zwłaszcza, że notorycznie dawała mu kosza, co tylko podsycało jego zapędy.
Severus nie był idiotą i nigdy nie pozwoliłby sobie zakochać się w kimś takim jak ona. Już w wielu szesnastu lat był mistrzem opanowywania wszelkich, zwłaszcza pozytywnych uczuć. W końcu życie jest najwspanialszym nauczycielem.
Nie przeszkadzało mu jednak jej towarzystwo i tak samo jak ona tolerowała jego, on tolerował ją, poza tym ona lubiła słuchać na temat Mrocznych Sztuk, a on lubił o tym opowiadać
"Jestem złym, paskudnym, sukinsynem niezdolnym do przyjaźni i miłości, ale mi z tym dobrze" - pomyślał sarkastycznie i wrócił do ważenie swojego eliksiru.
Potter zauważył wymianę nikłych uśmiechów pomiędzy Snape'm a Evans.
Wkurzyło go to i już do końca zajęć był nieuważny. Jego eliksir ku radości Severusa okazał się ciężką porażką. Snape zrobił oczywiście genialny eliksir.
Evans, Black i Lupin też byli wśród najlepszych. Potter utracił aż 5 punktów i był jeszcze bardziej wściekły.
******
- Zadowolony? - po wyjściu z zajęć Potter nie mógł nie zacząć nowej burdy.
- Zawsze byłeś beznadziejny w eliksirach, Potter.
- Nie przeginaj.
- Nie zaczynaj.
Lupin położył rękę na ramieniu Jamesa. Potter ją strącił.
- Tłustowłosy kujon - zwrócił się Złoty Chłopiec do Ślizgona.
- Hycel - spokojnie odparował Severus.
Blackowi zadrżały nozdrza, gdy usłyszał aluzję do swojej animagicznej postaci.
- Snivelku opowiesz mi o tym wypadku? Wiesz z taką twarzą nie mogłeś się urodzić - spytał urażony.
James się zaśmiał, Glizdogon, który dołączył do nich przed chwilą zarechotał opętańczo, a Lupin przewrócił oczyma i pokręcił z politowaniem głową, patrząc na wyczyny Petera.
- Ty też chyba nie szczekałeś przy porodzie, Black? - Severus nie zamierzał pozostać dłużnym.
- Musimy iść na zajęcia - głos Lupina był stanowczy. Nie chciał patrzeć na kolejny popisowy numer żadnego z wrogów, ani Jamesa, ani Severusa.
- Później pogadamy, Snivelku.- warknął wściekły Syriusz.
- Pożałujesz, że żyjesz - wysyczał Potter.
- Pieprzcie się na wzajem. - Severus miał gdzieś konsekwencje odzywki.
- A może wołałbyś, żeby pieprzyć ciebie? - Syriusz warknął wściekle. Był poirytowany, a Severus przecież najnormalniej w świecie go podpuszczał.
- Chcesz żebym się porzygał Black? - spokojnie zapytał Snape.
- Pożałujesz - głos Pottera potrafił być tak samo zimny jak głos Snape'a, gdy tego chciał.
- Powtarzasz się, Potter. Kulajcie dropsa, młotki. Idę na Astronomię.
Severus spokojnie ruszył swoją drogą
- Poczekaj, dopadniemy go na błoniach po obiedzie - Syriusz powstrzymał wyciągniętą dłoń Jamesa z różdżką. - Teraz musimy iść na Wróżbiarstwo.
Lupin tylko potrząsnął głową z irytacją.
******
Przez następne dwie godziny Wróżbiarstwa Black i Potter trochę ochłonęli, ale i tak nie zamierzali odpuścić Snape'owi.
- Wy nigdy nie przestaniecie? - zapytał ich Lupin przed wejściem na sale Transmutacji, bo takie były ich następne zajęcia tego dnia.
- O co ci chodzi? - James był zirytowany - Jesteś naszym przyjacielem czy nie?
- Jestem i dlatego wam powtarzam, że przeginacie.
- A jak mnie Snivellus obraża to jest dobrze? - Blackowi rozszerzyły się nozdrza z oburzenia.
- Prawda jest taka, że wy zawsze zaczynacie.
- Aha. A jak rzuca we mnie przekleństwami na korytarzu to co?
- A ty nie rzucasz w ludzi przekleństwami, James?
- Jak mnie wkurzą, tak.
- Ale robisz to po to żeby się popisać. A w takim układzie Snivellus jest lepszy od ciebie bo przeklina cię z czystej zawiści, a nie po to aby zrobić wrażenie na innych. To, co robisz nie jest dobre. I to, co planujecie na dziś też nie jest dobre.
- Ale zabawne - zarechotał Black.
- A co planujecie? - pisnął Glizdogon z przejęciem.
- Jeszcze nie wiemy - odrzekł Potter - to się zobaczy.
- Po prostu nie mam słów - Lupin dał za wygraną.
- Och, znajdziesz słowa. Zawsze możesz odjąć mi punkty - warknął James.
- Nie zrobiłem tego złośliwie i dobrze o tym wiesz.
- Wiem, wiem, dajmy już temu spokój. Trochę przeholowałem - James krzywo się uśmiechnął.
Od strony prawego korytarza nadeszło kilku Ślizgonów, w tym Snape.
- Nasz Snivi - szczeknął Black.
James paskudnie się uśmiechnął.
- Cześć, Snivelku.
- Nie rozmawiam z wami.
- Jaki honorowy. Widziałeś kiedyś honorowego <cenzura>, Syriuszu?
Black zarechotał, a Pettigrew pisnął radośnie.
- A widziałeś kiedyś <cenzura>, który nosi okulary i do tego umie mówić Potter? Powinieneś czasem zajrzeć do lustra. To naprawdę ciekawe zjawisko.
Lupinowi wbrew wszystkiemu zachciało się śmiać.
- Ty, tłusty bydlaku! - James wyjął różdżkę.
Pech chciał, że akurat przyszła Lilien, która też chodziła na Transmutację.
- Ładnie się wyrażasz, Potter - syknęła.
- Nie wtrącaj się, Evans - warknął Black.
- Och, Black ja nie zamierzam w tym przedstawieniu brać udziału. Zresztą wszyscy trzej jesteście głupkami. Róbcie, co chcecie. Jak was nakryje Ostra Minerva będziecie mieli problem.
- Pożałujesz, złamasie - warknął Syriusz do Severusa.
- Możesz mi naskoczyć - odparł spokojnie Severus.
Lilien spojrzała na niego z naganą.
- Dosyć tego - warknął Lupin - po pięć punktów od Slytherinu i Gryffindoru za niewybredne słownictwo!
Wszyscy trzej popatrzyli na niego z furią, a Peterowi zrzedła mina.
- Jeden normalny w tym gronie - skomentowała Lilien.
- Ładnie wyglądasz , jak zwykle - Potter potargał teatralnie włosy i szeroko się uśmiechnął. Tracił przy tej kobiecie głowę. - Wyluzuj trochę, Evans.
"Kretyn" pomyśleli jednocześnie Evans i Snape.
"Biedny głupek" - Lupin był bardziej litościwy.
- Zapraszam do sali - usłyszeli naglący, surowy głos profesor McGonagall.
******
Po obiedzie, niemal wszyscy wylegli na błonia. Snivellus usiadł spokojnie pod swoją ulubioną wierzbą z jakimś czytadłem.
- Cześć - to była Lilien.
- Czego, Evans?
- Jak zwykle uprzejmy. Przecież możesz mi mówić po imieniu.
- Ale nie chcę.
- Szkoda - dziewczyna wzruszyła ramionami, przecząc tym samym słowu, które padło z jej ust.
- Cała nieprzyjemność po mojej stronie.
Lilien się zaśmiała.
- Cóż za miła odmiana po końskich zalotach Pottera - stwierdziła sarkastycznie. - Znowu mu uciekłam.
- Może jednak z nim się umów.
- I kto to mówi? Nigdy.
- Nigdy nie mów nigdy.
- Nie chcę.
- Umów się, to może da ci spokój.
- Nie sądzę.
- Oj, Evans! - Severus syknął z lekką irytacją. - Idź z nim w jakieś publiczne miejsce. Nasmarkaj mu do kubka, opluj kelnerkę, cokolwiek. Masz gwarant, że się więcej nie zechce umówić.
- To by było nawet zabawne Snivellusie Severusie Snape - Evans się zaśmiała - ale ja nie będę z siebie robić idiotki ze względu na tego bufona.
- I słusznie. Więc go ignoruj.
- Staram się. O nie! O wilku mowa...
Potter szedł spokojnie w ich stronę. Nie miał na sobie szaty, zresztą jak większość uczniów. Trzymał ręce w kieszeniach. Gwizdał. Przestał gdy zobaczył z kim siedzi Lilly. Zmusił się jednak do uśmiechu.
- Pogadajmy, Evans.
- Gadam z kim innym.
- Ej, bo będę niemiły.
- Potter zostaw mnie w spokoju. Idź do swoich kumpli.
- Ale oni zaraz tu będą. Pogadajmy na osobności.
- Czy do ciebie dociera nie?
- Nie.
Lilien wyciągnęła różdżkę. To samo automatycznie zrobił James.
- Nie będę rzucać w ciebie przekleństw. Nie jestem tobą, Potter. Accio, miotła Jamesa Pottera!
Kiedy przyszybował najnowszy model Zamiataczki'76, Lilien zgrabnie go złapała.
Severus ze szczerym zaciekawieniem spoglądał na rozgrywającą się przed jego oczami scenę.
Nadeszli Black, Lupin i Pettigrew.
- Co tu się dzieje?- spytał Syriusz.
- Potter nie rozumie, co się do niego mówi - odparła Lilien i podała miotłę Jamesowi:
- Masz i odleć!
Severus szczerze się zaśmiał, a James się zaczerwienił.
"Upokorzyła mnie przed tym śmieciem" - pomyślał ze złością.
- Coś cię śmieszy, Snivelku?
- Tak, twoja głupota, Potter.
- Dosyć - Evans była zirytowana - Przecież lubisz popisywać się na miotle, Potter. Odleć sprzed moich oczu.
James się skrzywił.
- Kiedyś pożałujesz Evans, swojej bezczelności.
- Nie zamierzasz odlecieć? To ja sobie pójdę, żegnam.
Wstała i zamierzała odejść, ale James złapał ją za rękę.
- Oj, Evans, nie bądź taka.
Miała na sobie doskonale obcisłą granatową sukienkę do kostek z długim rękawem. James gapił się na nią jak na objawienie. Pożądanie zżerało go od środka.
- Wyjdź gdzieś ze mną w przyszły weekend, bo Snape będzie biedny.
Lily się jedynie bardzo zdenerwowała.
- Jak śmiesz mnie tak paskudnie szantażować? - wysyczała i strąciła jego dłoń - Brzydzę się tobą!
- Daj spokój, Evans. Co mam zrobić żebyś się ze mną umówiła? - spytał z desperacją w głosie.
- Coś czego nie jesteś w stanie zrobić. Zmienić się! - powiedziała Lilien powili i wyraźnie.
- Dobrze! - James był chory z wściekłości i do granic możliwości napalony na Lilien - Skoro jesteś taką niedostępną królewną to...
James chciał rzucić rozbrajające zaklęcie na Severusa, ale nie wyszło.
Coś się zaczęło dziać. Urok zadziałał. Severus uśmiechnął się pod nosem, gdy zamiast słów, buchnęły z ust Pottera, kłęby pary.
Urok miał zadziałać zawsze, gdy James maksymalnie „napali się” na Lily i tak się stało.
Black na chwilę zrobił minę skończonego kretyna.
Pettigrew także, czyli wyglądał tak samo jak zawsze.
James niepomiernie się zdziwił.
Snape za to, tajemniczo się uśmiechnął.
Lilien się cicho zaśmiała.
Lupin zrobił wytrzeszcz oczu, ale gdy dojrzał kątem oka uśmiech Severusa jego twarz wróciła do normy.
"Zemsta Snivellusa" - pomyślał Remus z zakłopotaniem. - "A niech mnie, rzucił urok, czy co?"
Potter bezmyślnie wymachiwał różdżką, a z ust dymiło się mu coraz bardziej.
- Co to, do jasnej cholery.. - zaczął Syriusz, ale nie dokończył bo z ust Jamesa wydobył się przeraźliwy gwizd.
Glizdogon zakwiczał i Evans nie wiedziała, który dźwięk był głośniejszy i bardziej denerwujący.
Snape puścił Lily oko i zrobił jakiś szybki gest dłonią, który tylko dla niej był zrozumiały. Evans spojrzała na niego z naganą, ale zaraz się szeroko uśmiechnęła. Wszystko to widział Lupin i sam nieznacznie się uśmiechnął.
- O W <cenzura>!!! - zwięzły okrzyk Blacka wyraził rozmiar dziwu sytuacji.
W miejscu Pottera był czajnik.
Podskakujący, gwiżdżący i parujący czajnik.
Evans zrobiła przerażoną minę i odskoczyła ale za chwilę wybuchła szczerym śmiechem.
- O do licha, a niech mnie! - Lupin podrapał się z zakłopotaniem po głowie.
Czajnik-James podskakiwał i namiętnie buchał parą.
To zjawisko spowodowało, że coraz więcej uczniów przystawało by popatrzeć.
Większość się śmiała, a niektórzy przekrzywiali głowy, jakby to miało pomóc im w zrozumieniu tego, co się dzieje.
"Potter" podskakiwał, gwizdał i buchał parą na oczach coraz większej gawiedzi głodnej sensacji.
Był sporym, całkiem ładnym granatowym czajnikiem, w zielone listki z mosiężnym, ciemnobrązowym uchwytem
Zrobił się taki rozgardiasz, że Lilien mogła spokojnie zamienić kilka zdań ze Snivellusem.
- Te, Severus, ale z ciebie drań - syknęła kucając przy Ślizgonie. - Nieźle - zachichotała.
Rozejrzała się szybko, czy aby Lupin lub Black nie widzą tej rozmowy bo mogliby cos skumać. Peterem się nie przejmowała, gdyż nie miała zbyt wysokiego mniemania o jego inteligencji.
- Się rozumie, Evans - spokojnie odparł Snape.
- Jak to działa?
- Gdy ci powiem może ci się zrobić przykro.
- Zaryzykuję.
- Ok. Jak się na ciebie serdecznie napali to zaczyna się transformacja.
- Nie jest mi przykro - Lily zmarszczyła komicznie nos. - Jest mi niedobrze. Podniecony Potter, FUJ!
Severusa rozśmieszyła pełna obrzydzenia mina Lilien.
- Wiem, NIEMIŁE - powiedział ze śmiechem.
- Akurat ci przykro, zbóju.
- Mi nie. Ale tobie owszem.
- Zawsze ceniłam u ludzi szczerość.
- Proste. Jest już napis?
- Napis?! - Lilien powiedziała to za głośno.
- Ciii! Chyba popatrzę na swoje dzieło. Chodź Evans.
Wstali i Lily podeszła dosyć blisko do "Jamesa".
Nachyliła się. Na granatowym tle zaczęły pojawiać się w zawrotnym tempie duże, czerwone litery.
- Co tam pisze? - pisnął zaciekawiony drugoroczniak z Hufflepuffu.
- Chwila - Evans odgarnęła włosy z czoła.
Jednak nie była w stanie przeczytać napisu bo opanował ją atak dzikiego rechotu.
Severus uśmiechnął się szeroko.
Syriusz, Remus i Peter podeszli by odczytać napis. Po tej operacji mieli dosyć tempie miny, zwłaszcza Pettigrew.
- Ale jaja - stwierdził rezolutnie Black
- Jak berety - złośliwie dodał Snape.
Łapa posłał mu wrogie spojrzenie. Następnie zupełnie bezskutecznie zaczął wymachiwać różdżką nad swoim przyjacielem-czajnikiem i inkantować jakieś anty- i przeciw-zaklęcia.
Te zabiegi powodowały jedynie głośniejsze gwizdy i obfitsze wybuchy pary. To natomiast nasilało atak śmiechu Lilien.
Zbiegowisko uczniów było ogromne. Wszyscy chcieli wiedzieć o co chodzi i co się stało.
- Rozejść się, nie robić mi tu trzody chlewnej! - Krzyknął zirytowany Black.
Większość pierwszo- i drugoklasistów wolała odejść dalej mimo silnej ciekawości, gdyż wiedzieli, że zarówno Potter jak i Black potrafią być przykrzy.
Dużo ludzi jednak, zwłaszcza ze starszych klas zostało na miejscach i nadal się gapiło z upodobaniem. Po raz pierwszy "coś" przydarzyło się Potterowi a nie on przydarzył się komuś.
- Nie jesteście w ZOO!
- Ale chcemy sobie popatrzeć, Black - ruda siódmoklasistka z Ravenclawu, która przebiła się przez tłum, była stanowcza.
Podeszła do czajnika.
- Ha! Skoro Lilien Evans tarza się po trawie ze śmiechu, warto przeczytać to na głos.
- Nie ośmielisz się, Stern! - warknął Syriusz.
- A kto mi zabroni? Ty, Black?! - Julia Stern była nie tylko wysoka i ładna, ale również ostra i nie lubiła Pottera i spółki. Zwłaszcza Blacka. A Black nie lubił jej. W zeszłym roku dała mu odprawę.
Julia przeczytała napis. Zarechotała głośno i wymownie. Odchrząknęła. Popatrzyła znacząco na tłum i :
- Słuchajcie wszyscy!- krzyknęła - Uwaga, uwaga, czytam!
JESTEM TĘPYM BUCEM!
Lilien zarechotała jeszcze głośniej, ale to zanikło w ogólnym ryku śmiechu, który właśnie nastąpił. Snape także się zaśmiał cicho, a Lupin uśmiechał się pod nosem.
"A to szczwany lis"- pomyślał o Snape'ie. "Wie, że nawet jeżeli się przyzna, nie mogę go ukarać bo nie przyłapałem go na rzucaniu uroku, a skutki jego postępowania nie stanowią dla nikogo zagrożenia."
- Ten, kto to zrobił - stwierdziła głośno Julia Stern - miał super pomysł. Obydwaj zadzieracie za wysoko nosy, Black.
Syriusz był czerwony ze złości.
- Pożałujesz tego, Stern.
- A co mi zrobisz, bucu?! - Julia się świetnie bawiła.
Tekst Stern wywołał nową falę śmiechu.
- A może ty mu to zrobiłaś, co? Przecież go nie trawisz i jesteś dobra w urokach!- wściekał się Black.
- Niestety nie ja to zrobiłam. Nie mogę się do tego przyznać chociażbym chciała. Nie mogę odebrać chwały osobie, która to zrobiła.
Puściła bardzo nieznacznie oko Snivellusowi, dawała 99,9% na to, że on jest autorem tego niecodziennego zjawiska. Jego obojętna mina tylko ją utwierdziła w tym przekonaniu.
- Powinno być za to tysiąc galeonów nagrody - dodała jeszcze.
Lupin położył rękę na ramieniu złego Blacka.
- Uspokój się. To na pewno zwykły urok, albo coś w tym stylu. Przecież wiesz, że od tego nic złego się nie dzieje. Zaraz pewnie samo przejdzie, a jak będziesz machał nad nim różdżką możesz tylko przedłużyć działanie.
- Mam nadzieję, że masz rację - Syriusz wyglądał na zmartwionego.
- Nic mu nie będzie. Najwyżej spokornieje, chociaż niestety w to wątpię - stwierdziła Julia.
- Jestem tępym bucem! - zapiszczała leżąca na trawie Lilien i zarechotała ponownie. Większość uczniów rozśmieszyła jej reakcja.
- Boże, ona ma atak. Niech ją ktoś zabierze do skrzydła szpitalnego - powiedziała z udawaną troską Julia. - Może ty Snape. Ale lepiej będzie jak zrobimy to razem, Może się rzucać. Ma ktoś kaftan bezpieczeństwa?
Evans była w takim stanie, że mogła tylko zarechotać głośniej.
- Nic jej będzie - Stwierdził Severus spokojnie
- Mówisz, Snape - Stern udała , że poważnie się martwi stanem koleżanki - No nie wiem, mi się wydaje, że ona może zejść.
- Och, wtedy problem będzie tylko w zdobyciu i dopasowaniu trumny, Stern.
- Po co trumna, jest jezioro.
Evans się dusiła:
- Nie... roz... śmie... szaj... cie ... mnie - z trudem łapała oddech.
- Coś mówi, znaczy żyje - rezolutnie stwierdził Snape
- Aaaaa! Chyba chce żeby ją rozśmieszać.
- Nie - pisnęła Evans cichutko
- Dobrze się bawicie? - warknął Black.
James-czajnik popiskiwał już tylko i puszczał malutkie kłębuszki pary.
- Może razem to zrobiliście, co? A ty Evans byś się wstydziła!
- Ach, tak - Julia była wściekła. - Jak ten twój kochany, nieskalany James robi komuś rzeczywistą krzywdę, a ty mu w tym pomagasz to jest wtedy zabawne, tak?!
Syriusz miał niepewną minę.
Lilien usiadła po turecku na trawniku i łapała oddech.
- No, odpowiedz mi, Black! Zabrakło ci słów, czy usechł ci w końcu ten niewyparzony jęzor?
- Daj spokój - Evans spojrzała na nią uspokajająco. Jeszcze była czerwona ze śmiechu ale powoli dochodziła do siebie .- Ani do niego, ani do Pottera nie docierają takie argumenty. Najwyżej się narazisz.
- Ja się ich nie boję. Zresztą ty też doskonale radzisz sobie z Potterem.
- Racja, ale takie normalne argumenty raczej do niego nie docierają - powtórzyła dziewczyna i wzruszyła ramionami.
- Dwie mądralińskie - stwierdził Black.
- Nie będę ciebie i Pottera podziwiać za to, że czerpiecie satysfakcję z popisywania się przed dziewczynami i z poniżania innych. Jesteście obydwaj żałośni. - spokojnie odparowała Julia. - Spadam, mam kolosa do skończenia na jutro, na eliksiry. Adieu Evans, adieu Snape. Pilnuj lepiej tych słodkich chłoptasiów, Lupin.
Większość uczniów się rozeszła.
Czajnik już nie parował i nie gwizdał. Stał spokojnie na trawie, a napis na nim wyblakł.
- Co z nim? z niepokojem zapytał Syriusz.
- Może umarł? - rozległ się cichy głos Pettigrew.
Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
- Ależ z ciebie kretyn - powiedziała Lilien - Widziałeś kiedyś czajnik, który umarł?
Czajnik podskoczył jeszcze raz i za chwilę na jego miejscu stał oszołomiony, skonsternowany i trochę przestraszony Potter.
Miał rumieńce i był bardziej niż zwykle potargany. ale poza tym wszystko było z nim okey.
Popatrzył po wszystkich półprzytomnym wzrokiem.
- Tfu! Na psa urok! Co się ze mną stało? Najpierw jakieś zaniki pamięci, a teraz to!
Blackowi rozszerzyły się nozdrza na dźwięk "psa" i spojrzał z wyrzutem na kumpla.
- Dobrze powiedziane, Potter - Severus krzywo się uśmiechnął.
James dopiero wtedy załapał swoją gafę.
- Och sorry, Syriusz. Po prostu nie wiem, co się ze mną dzieje.
- Zapytaj jego - Black wskazał różdżką na Severusa - nieźle się bawił. A Evans jeszcze lepiej.
James podejrzliwie popatrzył na Snape'a.
- Zaraz, zaraz. No w mordę jeża! Ty sukinsynu, rzuciłeś na mnie w niedzielę urok!
- Wyrażaj się Potter! - Lilien się skrzywiła - Masz jakieś dowody, że to Snape? Jesteś taka <cenzura>, że sam mogłeś niechcący rzucić na siebie urok.
- Evans, uważaj.
- Bo niech zgadnę... przeklniesz mnie?
- Ile czasu to cholerstwo, które na mnie rzuciłeś, będzie trwać?
- Ile uznam za stosowne - spokojnie odrzekł Snape.
- No i co Remusie? Nie odejmiesz mu punktów?
- Doskonale wiesz, że w takiej sytuacji nie mogę.
- Ale Jamesowi w sobotą odjąć punkty mogłeś? - Black spojrzał z furią na Lupina.
- Musiałem. Powinienem był nawet odjąć 50. Omal nie zabił człowieka - spokojnie odparł Lupin - Nie mogę wiecznie przymykać oczu na to, co robicie.
- Nie człowieka, śmiecia! - warknął Black.
- Dosyć ,Syriuszu! Udam, że tego nie usłyszałem remus spuścił wzrok i lekko zmarszczył brwi.
- Black, mogę ci coś powiedzieć?
- Czego, Evans?
- Tylko tyle, że to ty jesteś śmieciem - Lilien trochę się zdenerwowała. Czasami nie wiedziała, który z chłopców bardziej ją irytuje. Syriusz, czy James.
- Przeginasz, Evans i to ostro.
- Dosyć tego. Przestańcie się wyzywać - spokojnie stwierdził Lupin.
- Ile to będzie trwało, Severusie? - zwrócił się do Snape'a.
- Krócej niż powinno - gładko odpowiedział Severus.
- Nie będę w tej sprawie interweniował. Byłoby to z mojej strony nieuczciwe, gdybym zgłosił to któremuś nauczycielowi. A ty James powinieneś się cieszyć, że Snape nie zrobił ci czegoś gorszego. Czasami zastanawiam się, czy ty w ogóle potrafisz spojrzeć na siebie krytycznie. Przecież w tej sytuacji, mógł donieść na ciebie dyrektorowi. Nie rozumiesz, co zrobiłeś?
- No jasne. Snivellus to szlachetny chłopiec, a ja jestem podłym draniem, który nie chce mu okazać wdzięczności, tak?
- Oczywiście, że nie. To co mówisz jest niesprawiedliwe - wzrok Lupina była łagodny i spokojny, a słowa wyważone.
- Remusie, do niego nie dociera nic co mówisz, jest zbyt tępy na to i za bardzo w sobie zakochany. - Spokojnie powiedziała Lilien - Buc do kwadratu.
- Ale z ciebie bywa czasem wredna małpa - powiedział Black.
- I kto to mówi, zwirzaku?- Snivellus spojrzał na niego spod kocio przymrużonych oczu. Wiedział, że niepotrzebnie podjudza Syriusza, ale nie mógł się powstrzymać
- Masz przerąbane, Snivelku.
- Przyzwyczaiłem się, głupi kundlu.
- Dosyć - Evans stanęła między nimi - przestańcie w tej chwili. - Nie prowokuj go, Snivellusie- zmarszczyła w złości brwi. - A ty, Black zachowaj resztki godności jeżeli jeszcze w ogóle jakąś masz. Nie bądźcie kretynami chociaż jeden, jedyny raz. Zachowujecie się obaj jak małe, rozwydrzone bachory. Wstyd.
Odwróciła się do Jamesa.
- Wiem od Remusa, co zrobiłeś w sobotę. Ja na miejscu Snape'a, byłabym dużo bardziej okrutna, Potter.
- Zrobił ze mnie pośmiewisko!
- Tak?! Jaki biedny, pokrzywdzony James! A ja myślałam, że lubisz być w centrum zainteresowania. Powinieneś się cieszyć, miałeś większą widownię niż zazwyczaj.
- Uważasz to, co się stało, za rozrywkowe? - Potter był zezłoszczon i rozżalony jej słowami.
- Nawet bardzo! I muszę ci powiedzieć komplement, Potter. Po raz pierwszy w swoim życiu byłeś zabawny. Żegnam panów. Nie pozabijajcie się na wzajem.
Lilien odmaszerowała w kierunku Zamku.
James miał bardzo głupią minę.
- Dobra chodźcie. Koniec przedstawienia i koniec kłótni. I bardzo proszę bez scen. - powiedział spokojnie Remus.
Peterowi zrzedła mina. Miał nadzieję na przednią zabawę.
- Chyba, że chcesz James wylądować w końcu w Skrzydle Szpitalnym.
Odwrócił się i odszedł.
James popatrzył z nienawiścią na Snivellusa.
- Później się policzymy, Snivelku - warknął Black.
- Przybijaj sztachety, palancie.
- Pogadamy za czas jakiś, gnoju - dorzucił James.
- Zwijaj się, hyclu.
- Dosyć - warknął Lupin. - Jeszcze jedno słowo z ust którego kolwiek i odejmę obydwu Domom po dwadzieścia punktów.
Trzj chłopcy popatrzyli na Remusa wilkiem, ale postanowili na razie być cicho. Lupin mówił poważnie. Chłopak spojrzał jeszcze na nich porozumiewawczi i powolutku poszedł w kierunku Zamku.
James i Syriusz odwrócili się i poszli za Lupinem, a Glizdogon poczłapał niepocieszony za nimi.
„Czemu ja się zawszę daję wciągnąć w taką gadkę” - pomyślał z irytacją Snape, gdy Gryfoni powoli odeszli. Wiedział, że nie odpuszczą mu dzisiejszego wydarzenia, ale miał to gdzieś. Warto było.
Syriusz i James ustalili przyciszonymi głosami, że nie będą się mścić, dopóki z Pottera nie zejdzie urok.
Tego dnia aż do wieczora ścigały Jamesa rozbawione miny, zwłaszcza starszych uczniów.
******
Po kolacji Evans dorwała Snape'a w bibliotece.
- Powiedz mi jedno mistrzu, dlaczego nie garnek*?
- To by było zbyt oczywiste.
- A ty lubisz być oryginalny, co?
- Proste.
- Kocham twoje obszerne wypowiedzi, Snivellusie.
- Za to ty kłapiesz za dużo ozorem.
- Milusi. Jak zwykle.
- I za to mnie lubisz.
- Może nie aż lubię. Ale wole dużo bardziej od tego zakłamanego głupka, Pottera - zmarszczyła pociesznie nos.
- A teraz powiedz czemu był granatowy w zielone listki?
- Miałaś spytać o jedną rzecz.
- Nie bądź taki zasadniczy. Spytam cię o kilka rzeczy. W zamian będę miła i sprzedam ci przepiękne przekleństwo, które mi podsunęła Julia.
- Stern? - spytał zaciekawiony.
Lilien skinęła głową.
Julia Stern znała mnóstwo przekleństw i uroków. Jako jedyna w szkole mogła konkurować ze Snivellusem. No poza Evans, która uczyła się bardzo szybko.
Severus zastrzygł z zaciekawienia uszami.
- Hehehe, jesteś słodki jak to robisz, zrób tak jeszcze raz! - Lilien uwielbiała gdy strzygł uszami, bo wyglądał wtedy strasznie sympatycznie - Zrób tak, zwierzaku!
- Jesteś stuknięta Evans.
- Ja też cię kocham.
Severus zastrzygł jeszcze raz uszami i posłał jej złe spojrzenie.
"Niech się dziecko nacieszy" pomyślał.
Evans zachichotała.
- Cicho tam być bo was wyproszę - odezwała się do nich wkurzona bibliotekarka.
- Dobrze, już będziemy spokojni - Lily załagodziła sytuację.
- Jak będzie, Severusie? - spytała po chwili.
"Skoro strzygł uszami to się zgodzi" pomyślała.
Snape zastrzygł uszami jeszcze raz i Lily musiała zakryć ręką usta.
- Granatowy, bo to twój ulubiony kolor. Zielone listki, bo Potter ma fioła na punkcie twoich oczu. Zadowolona?
Lilien zachichotała.
- Złośliwiec. A teraz mi powiedz najważniejsze. Co miałeś?
- Że co? - udał zaskoczenie Severus.
- Nie ściemniaj, cwaniaku. Musiałeś mieć coś wybitnie osobistego, co do mnie należy. Chyba się na tym znam.
- Męczysz, Evans.
- To postawię ci później męczeński pomnik. A teraz wal.
- Dobra, dobra. Pukiel twoich włosów.
- Kiedy i jak?. Nic nie czułam!
- Na tym to polega nie? Tuż po obiedzie niedzielnym. Krótkie, proste zaklęcie.
- Cuttus**?
- Yup.
- Ile potrwa?
- Tylko tydzień.
- Fakt, jak na takiego buca za krótko. Będę spadać.
Snape spojrzał na nią wyczekująco.
Lilien uśmiechnęła się wskazując na swoje ucho.
- Chora kobieta - skomentował Severus, ale zastrzygł narządami słuchu trzykrotnie.
Gdyby nie narządy słuchu, Evans miałaby uśmiech dookoła głowy.
Opłacało się jednak bo za chwilę na jego biurku leżała koperta z zalakowanym przepisem na przekleństwo.
- Masz, szelmo.
- Spadaj Evans, przeszkadzasz mi w studiach.
- Lecę upokarzać Pottera.
- Och nie rób tego, gdy mnie nie ma w pobliżu.
- Dobrze zaczekam na ciebie. A teraz czytaj sobie spokojnie i obmyślaj jak wykorzystać nową broń. Uciekam.
- Dobry pomysł.
Lil uśmiechnęła się i wyszła.
Ten tydzień, jeśli chodzi o naukę, miał być upojny. Musiała jeszcze zacząć wypracowanie z Transmutacji na środę, a część książek miała w dormitorium.
"Życie bywa piękne, chociaż rzadko" - pomyślał Severus i ze złośliwym i tajemniczym uśmiechem, odpieczętował kopertę.
*Aluzja do nazwiska Jamesa (ang. potter oznacza garncarza). Jak widać logika prosta jak budowa cepu.
**Z ang. cut - ciąć.
KONIEC.