SONETY, Do czytania, RENESANS


SONETY



Niech najpiękniejsze stworzenia się mnożą,
By śmierć nie mogła ściąć róży urody,
A gdy ją zwiędłą w grób lata ułożą,
Zakwitł wspomnieniem spadkobierca młody.
Lecz ty, wpatrzony w twoje oczy jasne,
Ogień swój sycisz swym tylko płomieniem,
W ugory zmieniasz żyzne pola własne,
Wrogu swój, pastwisz się nad swym cierpieniem,
Choć świeży blask twój w krąg ozdabia ziemię...
Jedyny pośle roześmianej wiosny,
W twym pąku cała twa zawartość drzemie
I skąpiąc trwonisz, o głupcze żałosny.
Pożałuj świata, spłać mu należności,
Nim grób je pożre, a z nimi twe kości.





II

Gdy zim czterdzieści obejmie twe czoło,
Brużdżąc głęboko łąkę twej piękności,
Płaszcz twej urody, dziś ceniony wkoło,
Zmieni się w nędzny łachman bez wartości.
Wówczas spytany, gdzie twe piękno skryte,
Gdzie wszystkich twoich dni szczęśliwych skarby,
Nie mów, że w oczach zapadłych odbite,
Gdyż samochwalstwo takie godne wzgardy.
Bardziej pochwalą piękna wizerunek,
Gdy rzekniesz: "Starość moja niech zaliczy
To dziecko śliczne na własny rachunek",
W dowód, że piękność po tobie dziedziczy.
W nim się na starość twa młodość odrodzi,
W twej krwi gorącej, choć ją wiek ochłodzi.





III

Wejrzyj w zwierciadło i powiedz odbiciu:
Czas nadszedł, z twarzy twej nowa powstanie.
Świat zwiedziesz, nie chcąc odżyć w nowym życiu,
A któraś z matek bezdzietną zostanie.
Bo gdzież są piękne nie zorane łona,
Gardzące orką twoją gospodarną?
Któż w swej próżności bezpotomnie skona,
Do grobu niosąc własną miłość marną?
Zwierciadłem matki jesteś; swej młodości
Kwiecień dostrzega w tobie powtórzony;
Tak ty przez okna własnej sędziwości
Ujrzysz wiek złoty swój, nie pomarszczony.
Lecz jeśli żyjesz, o pamięć nie dbając,
Żyj sam; swój obraz zgładzisz umierając.




0x01 graphic

0x01 graphic

Zwierz, zrodzon, widząc, że skóry
W cudowne mu wzory i pręgi,
Podobne do gwiezdnej wstęgi,
Układa pędzel natury -
Już ostrzy kły i pazury
I nakaz spełniając srogości,
Uczy się gwałtu i złości -
To monstrum, wypełzłe z podziemi!

Życie snem
Fragmenty książki
0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
Pedro Calderon de la Barca0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

R E K L A M A

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Książka

Życie snem

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

O autorze

Pedro Calderon de la Barca

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

AKT PIERWSZY

Po jednej stronie sceny wysoka góra - po drugiej wieża służąca za więzienie Zygmuntowi. Drzwi do więzienia, naprzeciw widza, stoją uchylone. Akcja zaczyna się o zmroku.

SCENA I

ROZAURA schodzi z góry w męskim przebraniu. Za nią zdąża KLARYN.

ROZAURA

Hipogryfie1 szalony,
Bracie wichrów, mknących w świata strony!
Dokąd, ptaku bezpióry,
Rybo bez łuski, ogniu bez purpury,
Dokąd, obmierzłe zwierzę,
Co w mrocznym labiryncie masz swe leże,
Wśród nagiej pustyni skalnej,
Gnasz rozpętany, dziki i nawalny?
Pozostań, gdzie gór korona,
Gdzie każdy zwierz zna swego Faetona2,
Ja bowiem, nie widząc drogi,
Prócz ukazanej mi przez los mój nadto srogi,
Runę z skalnego urwiska,
Co słońcu zda się już zagrażać z bliska!
...Jak niegościnnie, jak wrogo
Przyjmujesz, Polsko, obcych, którzy na piaskach twych mogą
Krwią stóp oznajmić przybycie,
Idąc w udręce i bólu, gdzie nowe ich czeka rozbicie!
Ach, los mi szepce złowróżbnie,
Że prośba nieszczęsnych o litość zawsze zapada w próżnię!  

KLARYN

Dwaj tu jesteśmy... więc trzeba
I o mnie także pamiętać, gdy skargą chcesz wzruszyć nieba.
We dwóch ważyliśmy się przecie
Na porzucenie ojczyzny, na tę włóczęgę po świecie,
By przygód i wiatru w polu
Szukać wśród nieszczęść i bólu.
We dwóch, w tej polskiej dzierżawie,
Spadliśmy na łeb ze szczytu, umarli, nieżywi prawie;
Czyż zatem to słuszny rachunek
Praw nie przyznawać mi żadnych, choć cały dzielę frasunek?!

ROZAURA

Nie chcę, mój miły Klarynie,
By w skardze, która z ust moich teraz ku światu płynie,
I twe się zawarły lamenty.
Skarżyć się, wzdychać i żalić - masz obowiązek swój święty,
Ból tak się zmniejsza we wzdychaniu,
Że pewien stary filozof, w dziejów człowieczych zaraniu,
Doradzał szukać po trosze
Nieszczęść, by w użalaniu znajdować potem rozkosze.


VI

Więc nie daj, aby dłoń zimy spękana
Starła twe lato, nim wyciąg zgromadzi;
W najsłodszym skarbcu niechaj przechowana
Będzie twa piękność, nim się sama zgładzi.
W lichwie tej nie ma niczego zdrożnego,
Gdy ów, kto winien, z radością dług płaci.
Dla siebie spłodzisz owego drugiego;
A dziesięcioro dziesięćkroć wzbogaci.
Dziesięćkroć więcej radości mieć będziesz,
Gdy ta dziesiątka znów da twe odbicie;
Cóż śmierć uczyni, gdy kiedyś odejdziesz,
Jeśli w potomstwie przechowasz swe życie?
Nie bądź uparty; twa piękność zachwyca
Nie po to, byś miał w robactwie dziedzica.





VII

Spójrz, gdy na wschodzie światłość pełna łaski
Unosi głowę ozdobną płomieniem,
Oko hołd składa widząc jego blaski
I ów majestat święty czci wejrzeniem.
Na nieba stromy szczyt, gdy dotrze dzielne
Jak krzepki młodzian z dojrzałą ochotą,
Wciąż piękność jego czczą oczy śmiertelne
I dalej idą z nim w pielgrzymkę złotą.
Lecz gdy znużonym rydwanem się stoczy
Z góry jak starzec, który w mrok się wlecze,
Wzniosą się wyżej korne dawniej oczy,
A ich wejrzenie ku innym uciecze.
I ty, gdy minie południa godzina,
Umrzesz samotnie, gdy nie poczniesz syna.





XVI

Lecz czemu nie chcesz wejść w zacięte boje
Z Czasem, tyranem krwawym i niegodnym?
I nie wybronisz się ruinie swojej
Godziwiej niźli mym wierszem bezpłodnym?
Stoisz na godzin najszczęśliwszych szczycie,
Niejeden ogród dziewiczy i żyzny
Woli twym kwiatom cnotliwie dać życie,
Niż malowane mieć twe podobizny.
Tak życie życiu ponaprawia szkody;
Ja piórem ani Czas rylcem nie wzbudzi
Twojego wnętrza i twych lic urody,
I żyć nie będziesz więcej w oczach ludzi.
Kto siebie odda, ten siebie odszuka;
Żyj, gdy nakreśli cię twa słodka sztuka.





XVIII

Czy mam przyrównać cię do dnia letniego?
Jesteś piękniejszy i bardziej łagodny.
Wiatr strząsa płatki pąka majowego
I zbyt jest krótki lata czas pogodny.
Czasem żar zbytni w oku słońca błyszczy
Lub chowa ono złote lico w chmury;
Wszystko, co piękne, swoje piękno niszczy
Przypadkiem albo zmiennością Natury.
Nie zwiędnie jednak, ginąc w zapomnieniu,
Twe wieczne lato, a twe piękno czyste
Przetrwa. Nie będziesz błądził w Śmierci cieniu;
Żyj tu, wpleciony w strofy wiekuiste.
Póki ma ludzkość wzrok, a w piersi tchnienie,
Będzie żył wiersz ten, a w nim twe istnienie.





XIX

Stępiaj pazury lwa. Czasie żarłoczny,
Ziemi każ pożreć kwiat potomstwa swego,
Rwij ostre zęby z szczęk tygrysa mrocznych,
Spal sędziwego Feniksa w krwi jego.
I zło, i dobro możesz tworzyć przecie,
Komu chcesz tylko. Czasie, w swej pogoni,
Wszystkim przelotnym słodyczom na świecie;
Lecz jednej zbrodni najgorszej ci wzbronię.
O, niech nie zryta będzie twarz kochana
Rylcem twych godzin i szyderczym piórem
I pozostanie przez Czas nie zbrukana,
Dla ludzi przyszłych będąc ślicznym wzorem.
Lecz krzywdź go. Czasie stary: ujdzie szkody,
W wierszu mym wiecznie pozostanie młody.



XX

Natury ręką tyś namalowany
Jako kobieta, mych żądz pani-panie.
Kobiece serce masz, lecz bez odmiany
Fałszywej, jaką zna kobiet kochanie.
Okiem jaśniejszym niż ich wokół toczysz;
Wszystko, co ujrzą, złocą twe spojrzenia;
Mężczyzno z barwy, tysiąc barw jednoczysz,
Wzrok mężczyzn kradniesz i kobiet marzenia.
Jako kobieta zostałeś stworzony,
Ale Natura tworząc cię przysnęła
I tak zostałeś ze mną rozłączony,
Gdyż coś dodając, ciebie mi odjęła.
Lecz żeś stworzony dla kobiet radości,
Mnie kochaj, od nich bierz skarb ich miłości.

Angielska poezja metafizyczna0x01 graphic

1. Angielska poezja metafizyczna

- miał on wówczas znaczenie pejoratywne

- na wiele lat zapomniano o twórczości tych poetów
- dopiero XX wiek wprowadził ich zasłużenie na salony literackie

2. Cechy poezji

- „wieczny wędrowiec”
- „garść prochu”
- „mały robak”
- „świątynia” oraz „pałac”
- „mikrokosmos” - „mały świat”

- grzech, źródło pychy, samotności, zbłądzenia (postawa religijna)
- źródło niepowtarzalnych przeżyć, rozkoszy (postawa dworska)

- fortecą
- źródłem szału uczuciowego
- przypomnieniem początku i końca losu człowieczego
- obiektem trudnym do zdobycia

3. Twórcy

- życie

- za życia nie wydał ani jednego wiersza
- katolik, który przeszedł na anglikanizm
- ceniony i popularny kaznodzieja
- podejmował kontrowersyjne decyzje życiowe (m.in. ślub z szesnasto-latką), które uniemożliwiały mu karierę
- zadomowiony w Londynie

- twórczość

- nazywany poetą miłości

- twórca erotyków
- motyw miłości przeplatany motywem śmierci

- jego twórczość jest protestem przeciw konwencjom liryki elżbietańskiej
- dbał o autentyzm, szczerość poetyckiej wypowiedzi
- posługiwał się barokową leksyką

- utwory

- Pseudomęczennik
- Pochód duszy
- Poezje religijne

- życie

- pochodził z zamożnej, walijskiej rodziny szlacheckiej
- porzucił wspaniale rozwijającą się karierę dworską
- pod koniec życia został proboszczem

- twórczość

- ogromny subiektywizm w kreowaniu i opisie świata

- realizm połączony z trudną do jednoznacznej interpretacji symboliką
- poeta śmierci

- zbiór Świątynia (1633 - liryka religijna)

Warto zapamiętać

„Kto kocha jak przyziemny sknera,
ciałem, nie duszą - temu biada:
rozłąka wszystko mu odbiera,
co się na jego miłość składa...”

(John Donne, „Waleta, żalu zabraniająca”)

Utrwal terminy

mikrokosmos - przeciwieństwo makrokosmosu: świata gwiazd i planet; człowiek stanowi świat samoistny, zamknięty, rządzący się własnymi prawami psychiki, fizyczności, intelektu; zespół cech stanowiących o całkowitej odrębności oraz autonomii jednostki ludzkiej
oksymoron - odmiana paradoksu; związek frazeologiczny zawierający dwa wyrazy o przeciwnym znaczeniu (antonimy); zaskakuje swym zestawieniem alogicznym (biały murzyn, okrągły kwadrat)
pamflet - często anonimowy utwór literacki o charakterze demaskatorskim, w którym ujawnia się w sposób brutalny
i satyryczny „prawdziwe oblicze” osoby, zjawiska, instytucji, grupy społecznej; tekst pełen ironii oraz ośmieszającej zjadliwości
paradoks - zaskakujące, nowatorskie w swej treści zestawienie; sformułowanie bardzo efektowne pod względem intelektualnym, artystycznym oraz leksykalnym; myśl kontrowersyjna, często doprowadzająca do trzeciego znaczenia
waleta (łac. vale - żegnaj) - w literaturze staropolskiej pożegnalny wiersz

W literaturze i sztukach pięknych

Antologia poezji metafizycznej w oprac. Stanisława Barańczaka i Jerzego Stanisława Sity

Angelus Silesius (Anioł Ślązak), Wędrowiec Cherubiński (wiersz, 1657)

Josif Brodski, Wielka elegia dla Jana Donne'a

Thomas Stearns Eliot, liryka

Gerard Manley Hopkins, Wiersze wybrane (XIX w.)

Adam Mickiewicz, Zdania i uwagi

Interesująca opinia

„[Donne] w pieśniach miłosnych zrywał z modną, inspirowaną wzorami Petrarki idealizacją miłości i jej obiektu podkreślając dualizm ciała i duszy. Z wielką wrażliwością malował subtelne odcienie namiętności, ale był zarazem zdolny do chłodnego, zaprawionego goryczą i cynizmem dystansu, który pozwalał mu dostrzegać nietrwałość i przypadkowość miłości”.

(„Mały słownik pisarzy angielskich i amerykańskich”)

Wiersze pochodzą z "Antologii angielskiej poezji metafizycznej XVII wieku" Stanisława Barańczaka, który przetłumaczył je.

"Dziecię płonące" - Robert Southwell
"Umartwienie" - George Herbert
"Ołtarz" - George Herbert
"Skrzydła wielkanocne" - George Herbert
"Modlitwa dziecka przy stole" - Robert Herrick


wracaj


Robert Southwell:"Dziecię płonące"

Gdy stałem kiedyś w mroźną noc, dygocząc wśród zamieci,

Znienacka jakiś dziwny żar w mym sercu płomień nieci:

I kiedym podniósł trwożny wzrok, by ujrzeć, co się pali,

Dziecię płonące niby stos zjawiło mi się w dali.

Prażone przez straszliwy żar, z ócz słone lało zdroje,

Na próżno pragnąc morzem łez płomienie zgasić swoje,

"Zaledwiem przyszedł na ten świat", powiada, "w ogniu płonę,

Lecz nikt nie przyjdzie, by w nim grzać swe serce wyziębione!

Pierś ma niewinna - oto piec, opałem cierń jest goły,

Miłość to żar, westchnienia - dym, hańba i ból - popioły;

Podkłada Sprawiedliwość drew, a Litość w węgle dmucha,

Żeliwem pieca zaś jest fałsz i brud ludzkiego ducha;

Skoro więc zbawić ludzi mam, a żar mnie straszny spala,

Roztopię się i własną krwią grzech zmyję, co ich kala."

To rzekłszy, Dziecię znikło gdzieś; wyrwany z osłupienia,

Pojąłem nagle, że jest dzień Bożego Narodzenia.

do góry




George Herbert: "Umartwienie"

Jak wcześnie gnije życie ludzi!

Gdy z wonnych skrzyń wyjmuje się pieluszki cienkie

Dla noworodków, w których drobnej piersi

Dech się dopiero budzi -

Te szmatki są to całuny maleńkie,

Co spowijają ciało i wydają śmierci.

Gdy dziecko pierwszy raz wstępuje

Do łóżka, w dobrowolny swój grób się układa,

Obezwładnione snem; dech tylko w piersi

Wątłą nić życia snuje:

I noc za nocą, niby fal gromada,

Niesie dziecko pośpiesznie ku przystani śmierci.

Gdy młodzik, wesół i swobodny,

Muzyki się domaga wśród kompanii gwarnej,

I krew mu wzbiera w żyłach, a dech w piersi

Szerokiej i dorodnej -

Muzyka owa brzmi jak dzwon cmentarny,

Co mu kompanem będzie w porze jego śmierci.

Gdy mąż, stateczny i dojrzały,

Własny swój dom buduje, gdzie oczy rozumne

Maja oparcie, gdzie dech męskiej piersi

Wyznacza mu krąg stały -

Ów dom zamknięty przypomina trumnę,

Która będzie niebawem służyć jego śmierci.

Gdy starzec słabnie, siwą głową

Chyli się ku mogile i niby śnieg szary

Coraz to bardziej taje, topiąc w piersi

Każdy oddech o słowo -

Lektyka jego wygląda jak mary,

Na których trafi wkrótce do domostwa śmierci.

Człowiek, nim tego jest świadomy,

Zaczyna swój karawan w żałobę ubierać

I czyni to, aż wydrze mu się z piersi

Ostatni dech znikomy:

Wszelako, Panie, ucz nas tak umierać,

By wszystkie umierania były życiem w śmierci.

do góry




George Herbert: "Ołtarz"

Ten oto ołtarz, Panie, sługa Twój muruje

Z odłamków serca, które łzami cementuje:

Lecz jego zarys Twoja ręka stwarza -

Ludzkie narzędzie nie tknęło ołtarza.

Bo serc marmury

To kamień, który

Ciąć tylko może

Moc Twoją, Boże.

Każda część mego

Serca twardego

Tworzy zrąb trwały

Dla Twojej chwały:

Nawet gdy wieczne zachowam milczenie,

Wiecznie Cię będą sławić te kamienie.

O, niech Twoja Ofiara będzie czynem moim,

Poświęć oto ten ołtarz, aby stał się Twoim.

por. Księga Wyjścia 20,25 Ewangelia św. Łukasza 19,40

do góry




George Herbert: "Skrzydła wielkanocne"

Panie, coś stworzył nas w dostatku błogim,

Coć człowiek szasta nim i gardzi,

Grzęznąc w upadku srogim,

Aż jest najbardziej

Ubogim.

Daj, Boże,

Wzlecieć przy Tobie,

Niech skrzydła dziś otworzę

I śpiewem triumf Twój ozdobię:

Nawet upadek w locie mi pomoże.

W smutku się począł mój wiek niedojrzały:

Przecie grzeszyłem coraz hardziej,

Aż wstydem płonąc cały,

Jestem dziś bardziej

Niż mały.

Dziś, Boże,

Wzlećmy we dwoje,

Niech triumf Twój pomnożę:

Gdy skrzydłem skrzydło wesprzesz moje,

Nawet ułomność w locie mi pomoże.

Podobnie jak "Ołtarz", utwór ten (we wczesnych wydaniach Herberta drukowany równolegle do dłuższego brzegu stronicy, z wersami układającymi się pionowo (należy do tzw. "shaped verses", których kształt graficzny odwzorowuje kształt tytułowego przedmiotu). Tradycja tego rodzaju konceptów sięga poezji hellenistycznej. W naszym stuleciu podejmowali ją m.in. Apollinaire i Dylan Thomas.

do góry




Robert Herrick: "Modlitwa dziecka przy stole"

Oto - dziecię małe - stoję,

W górę wznosząc rączek dwoje;

Już jak żabki zziębły obie,

Lecz podnoszę je ku Tobie,

By błogosławieńswo spadło

Na nas i na nasze jadło.

do góry




Stanisław Barańczak:
Południe
Drogi kąciku porad


Stanisław Barańczak:"Południe"

Słodki lek prawdziwości, smak, co skróci z nami

przejście, ten stromy szlak, pionową drogę

z nagłego krzyku tuż po urodzeniu

w dół; jeszcze nieprzytomny

bielą kropli z piersi,

nagim potopem

światła,

smak

i

znak

świata;

jakim powrotem

-wielokrotny, pierwszy,

twój - jeszcze się przypomni

na dnie, po życiu już, po urojeniu

trzeźwiej bezstronny: smak ponownie trochę

słodki, lecz bardziej gorzki, jak to z truciznami

do góry




Stanisław Barańczak: "Drogi kąciku porad"

1

Drogi kąciku porad, choć z natury

spokojny, wpadam wciąż w depresję, widząc

krew. Późny wieczór, włączam telewizor:

znów akt terroru, trupy dzieci. (KTÓRY

Z NAS, TELEWIDZÓW, NIE ZNA TAKICH ZGRYZOT!/)

Snu! (LECZ NIE NASZĄ JEST WINĄ PONURY

I KRWAWY / BIEG SPRAW ŚWIATA.) Po raz wtóry:

Chcę spać! (WYSTARCZY SPOKÓJ, KILKA WIZYT /

U TERAPEUTY.) Wieczna bieganina

sanitariuszy, dym z ruin, kobiety

załamujące ręce: czy świat zapomina

o nas, niewinnych, których nie ciekawi

zło? W rezultacie dręczy mnie, niestety,

bezsenność. (WIĘCEJ SPACERÓW. MNIEJ KAWY.)

2

Drogi słowniku doktryn filozofów,

proszę o pomoc, bo tracę apetyt,

gdy przy śniadaniu w twarz skacze z gazety

kościsty głód. (I ZNOWU CZŁOWIEK, ZNOWU

Z PROBLEMEM!) Wynajdź mi system. (KONKRETY /

CZYICHŚ TRYWIALNYCH POTRZEB TO NIE POWÓD,

ABY / PRZYMNAŻAĆ WIAR WŁASNEGO CHOWU.)

Kto mi przywróci spokój? (Z DAWNYCH ETYK - /

STOICYZM.) Jak mam przełknąć bezsens nieszczęść?

Nie mogę jeść, gdy znów na zdjęciu człowiek

irracjonalnie zdycha. Zdrowie jeszcze

stracę, jeżeli nie znajdę zasady

w tej miazdze. Odsłoń mi więcej, choć słowem,

mów. (NA COŚ WIĘCEJ CZŁOWIEK JEST ZA SŁABY.)

3

Drogie niebiosa, nie śmiem pytać. (PYTAJ

I NIE MIEJ OBAW.) Jak spytać pustkowie

o własną pustkę? (NA WSZYSTKO ODPOWIEM, /

CHOĆ NIE USŁYSZYSZ ANI SŁOWA.) Ty tam

w górze, jakkolwiek mam Cię zwać, jakkolwiek

wprosić, pozwól, niech z czegoś odczytam

znak. (TYLKO STUK / WŁASNEGO SERCA.) Rytmem

serca więc, tchu i mrugających powiek

mów mi, co chwilę, że jestem, że jesteś.

(JESTEM.) Nie słyszę. (NIE MA MNIE PRZY TOBIE, /

BO JESTEM WSZĘDZIE.) I przez całą przestrzeń

swoich galaktyk, wirów, mlecznych smug

śledzisz ten okruch snu, wprawiony w obieg,

sam? (BÓG JEST TAKŻE SAM.) Bóg też? (TAK, BÓG.)

Poezja nie może uciec od stanu ducha swojej epoki. Poezja metafizyczna odwzorowywała stan świadomości XVII wiecznych umysłów. Składał się na nią filozoficzny ogląd rzeczywistości i zainteresowanie duchem, jego dramatyczną egzystencją. Tematyka religijna rozgrzewała umysły zwykłych ludzi, jak i rodzących się poetów angielskiej metafizyki.
Częstym elementem wierszy metafizycznych jest koncept. Zgodnie z definicją Helen Gardener, którą przytacza we wstępie do swojej "Antologii angielskiej poezji metafizycznej XVII stulecia" S.Barańczak, "koncept to porównanie, którego pomysłowość jest bardziej uderzająca niż jego skuteczność". Dziwna definicja. Idiotyczna wręcz.

Barańczak ilustruje ją jednak przykładem z Johna Donne'a:

Dwie dusze jedną są istotą,
Więc w czas rozłaki się nie zmienią:
Jak wyklepane w drucik złoto,
Nie przerwą się, lecz rozprzestrzenią.

Są dwie, lecz dwie tak jak ramiona
Cyrkla podwójne; twoja dusza,
Jak igła unieruchomiona,
Jednak wraz z moją się porusza. (fragment)

 

Abstrachując od dyskusyjnej skuteczności, przykład uwidacznia nam również, że koncept jest oparty na konkretnym materiale wyobraźniowym. Mówić o sprawach duszy w oparciu o konkret i kontrast. Genialne.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Raj utracony, Do czytania, RENESANS
Gotowość dzieci przedszkolnych do czytania a ich dojrzałość językowa
napisy do czytania globalnego(2)
Wegetarianska Tortilla, Coś do czytania, Kulinaria
PRINCE2 do czytania id 392408
SŁOŃ TRĄBALSKI, BAJKI DO CZYTANIA DLA DZIECI
O WIOŚNIE W LESIE I WIEWIÓRKI W WAŻNYM INTERESIE, dla dzieci różńości, do czytania
Haiku, do czytania, POEZJA
Kto pyta, Teksty do czytania
Bajka zimowa, dla dzieci różńości, do czytania
KOGUT, BAJKI DO CZYTANIA DLA DZIECI
GOTOWOŚĆ DO CZYTANIA I PISANIA, pedagogika
Bałwan ze śniegu, Do czytania, Bajki
Trędowate myśli, Teksty do czytania
metody i techniki do czytania
ANGIELSKI wypracowania do czytania
socjologia kultury gotowa ściaga do czytania
Tekst do czytania rp w UE koniec od radek

więcej podobnych podstron