Kongo 1960 - 1963


ONUC - Siły pokojowe ONZ, operacja w Kongo 1960 - 1963

Jan Sochaczewski

W roku 1870 zaczął się dla mieszkańców Konga okres kolonizacji belgijskiej. Wtedy to stworzona została przez bliżej nieokreśloną grupę lokalnych kacyków prywatna organizacja developerska, obejmującą swym zasięgiem terytorium całego państwa - Międzynarodowe Stowarzyszenie dla Konga - jako międzynarodowa fundacja rozwoju o filantropijnym charakterze. W osiem lat później organizacja ta ogłosiła powstanie Wolnego Państwa Kongo, nad którym rządy sprawować miał król Belgii, Leopold. W istocie i owa organizacja, i samo państwo miały być zasłoną dla brutalnej eksploatacji ziemi i jej mieszkańców. Kolonizacja w wydaniu belgijskim okazała się być jedną z bardziej bezwzględnych i brutalnych w XIX wieku. Murzyni pracujący gorzej od innych byli zawsze w okrutnie karani odcięciem rąk bądź stóp; setki z nich zmarło z wycięczenia, głodu i licznych chorób. Leopold' Association, organizacja ściśle prywatna, działała poza kontrolą jakiegokolwiek rządu. Po roku 1900 informacje o barbarzyństwach popełnianych w belgijskim Kongu zaczęły obiegać salony europejskie. (Doświadczenia z podróży do Konga były dla Josepha Conrada podstawą do napisania "Jądra Ciemności"). Liczne protesty i pogarszająca się reputacja Belgii zmusiły ją do włączenia Konga do jej terytorium (rok 1908). Wprawdzie nie zapobiegło to dalszej łupieszczej polityce kolonialnej, ukróciło jednak mordowanie ludności.

0x08 graphic
Po drugiej wojnie światowej sytuacja Kongijczyków był dość złożona. Panował tam jeden z najwyższych standardów życia w czarnej Afryce; zakładano szpitale, szkoły podstawowe i organizacje niosące pomoc najbiedniejszym, jednocześnie nie dopuszczając Afrykańczyków do bardziej eksponowanych stanowisk, wymagających wyższego wykształcenia. Belgowie zakazali tworzenia i rozpowszechniania gazet i wydawnictw dla Afrykanów, oraz tworzenia partii politycznych. Taki stan rzeczy nie miał prawa się utrzymać. Od 1957 roku niepodległość zdobywały kolejne kolonie. Anglicy dopuścili do powstania wolnej i niepodległej Ghany (Złote Wybrzeże), w której rządy przejął charyzmatyczny przywódca Kwame Nkrumah. Za Ghaną podążyły: Nigeria, Mali, Tanzania, Republika Środkowo-Afrykańska, Północna Rodezja (Zambia) i Kongo Francuskie. Tych wydarzeń nie mogła ukryć nawet najostrzejsza cenzura. Pod koniec roku 1959 Belgia odmówiła podjęcia rozmów międzynarodowych o przyszłości niepodległego Konga. Zamiast tego powołano komisję doradczą (złożoną z samych Belgów) mającą przygotować teren pod przyszły, na wpół-samodzielny rząd, który jednakże miałby powstać nie wcześniej niż za 30 lat. Dopuszczano wprawdzie możliwość wcześniejszych wyborów do rad miejskich, ale nic ponad to. Ustępstwa te były zbyt małe i ogłoszone zbyt późno. Kongo eksplodowało.

W dziesięć dni po tym, jak komisja przedstawiła rządowi belgijskiemu swoje postanowienia, ludność Leopoldsville wyległa na ulice. Gdy policja nie dopuściła do spotkania członków Alliance de Ba-Kongo (ABAKO) - politycznej partii i jednocześnie stowarzyszenia plemiennego (z szerokim poparciem w stolicy) - doszło do kilkudniowych zamieszek. Zginęło 50 czarnych, a 250 zostało rannych. Dla władz jednak najbardziej niepokojące było brutalne pobicie wielu białych Europejczyków. Sparaliżowany licznymi podziałami rząd belgijski zdobył się jedynie na przyjęcie wskazówek komisji na temat przyszłości Konga, co tylko wznieciło dalsze zamieszki. Rozbita dotychczas scena polityczna zgromadziła się wokół Kasa Vubu, nacjonalistycznego przywódcy ABAKO, który odrzucił rządowe propozycje, domagając się natychmiastowej niepodległości dla Konga. Wprawiło to Belgów w osłupienie. Nikt w rządzie belgijskim nie dopuszczał takiej możliwości. Tymczasem fala zamieszek przeniosła się na inne miasta; kolonijna administracja była w rozsypce. Biała policja nie potrafiła zaprowadzić porządku. Nie można było polegać na skuteczności Force Publique, kolonijnej armii rezerwowej, a nastroje w Belgii jednoznacznie świadczyły o niechęci społeczeństwa do jakiejkolwiek ekspedycji wojskowej. Popularne wtedy hasło głosiło: "ani jednego żołnierza za Kongo!". Rząd zachował się dość powściągliwe; zwołano konferencję, tym razem z udziałem kilku przedstawicieli zbuntowanych plemion, na której miano dyskutować o zaistniałym problemie. Belgowie chcieli wykorzystać tkwiące między plemionami różnice i rozbić niepodległościowy blok Kasa Vubu. Strategia ta przyniosła skutek odwrotny do zakładanego.

Delegacja zręcznie kierowana przez Patrice'a Lumumbę, lewicowego przywódcę z wschodniego Konga, pozostała jednomyślna i wymusiła bezwarunkową niepodległość, która miała wejść w życie w ciągu sześciu miesięcy. Niestety, skutki prowadzonej przez lata polityki kolonialnej miały wszystko zmienić.

Kongo Belgijskie na początku lat '60 mogło pochwalić się jedynie 16 absolwentami wyższych uczelni i 136 maturzystami; nie było czarnych lekarzy, nauczycieli, oficerów. Nie było doświadczonych urzędników, nigdy nie odbyły się wybory. Nie istniała też żadna organizacja polityczna, która mogłaby przejąć władzę po białej administracji. (Tworzenie partii było zakazane aż do 1959 roku). Istniał natomiast bardzo złożony organizm oparty głównie na stosunkach międzyplemiennych. Istniały setki stowarzyszeń, którym przewodzili bardzo ambitni, ale naiwni wodzowie. Partia Kasa Vubu, ABAKO, miała oparcie w plemieniu Ba-Kongo. Celem, do którego dążyło ABAKO nie było nowoczesne, zjednoczone Kongo, ale przywrócenie dawnego, szesnastowiecznego Królestwa Konga, rozciągającego się przez obecne południowe Kongo i północną Angolę, ponieważ na tych obszarach zamieszkiwała większa część plemienia Ba-Kongo. Z kolei partia założona przez Moise Tshombe, CONAKT, zrzeszała "prawdziwych Katangańczyków", południowców broniących północnej Katangi przed wpływami innych grup etnicznych. Inna partia, BALUBAKAT, reprezentowała interesy plemienia Baluba, zamieszkującego południe prowincji Kasai oraz północną Katangę. Jedynie Patrice Lumumba usiłował stworzyć partię, której członkami mogli być wszyscy, niezależnie od pochodzenia etnicznego. Jednak nawet MNC (Movement Nationale Congolese) składało się w głównej mierze z plemion wschodniej prowincji Orientale i Kivu, nie mających doświadczenia w sprawowaniu rządów, i nie czujących tożsamości narodowej. Przewodzący tym ugrupowaniom widzieli we władzy raczej źródło dochodu, środek do poprawy bytu własnych plemion i podniesienia swojego prestiżu.
Belgia, stając przed tak wieloma trudnościami, zwyczajnie poddała się. Biała administracja nie uczyniła nic, by złagodzić przejście z systemu kolonialnego do niepodległości. Gdy prawicowy gen. Emilie Janssens ogłosił, że po ogłoszeniu niepodległości Force Publique nie będzie przyznawać szarży oficerskich czarnym, odziały zbuntowały się. Jednostki sprowadzone do spacyfikowania rebelii same przyłączyły się do zbuntowanych żołnierzy i zaatakowały swoich białych oficerów i ich rodziny. Gangi uzbrojonych, umundurowanych żołnierzy okradały sklepy i terroryzowały białych napotkanych na ulicach. Europejczycy z Leopoldsville masowo uciekali do (teoretycznie) bezpieczniejszego Brazaville. Wściekłości tłumu doświadczali nie tylko znienawidzeni biali. Przy użyciu maczet, włóczni i karabinów rozstrzygano dawne, międzyplemienne porachunki. W prowincji Kasai dochodziło do wzajemnych rzezi plemion Baluba i Lulua; dobrze uzbrojone oddziały 'prawdziwych' Katangijczyków masakrowały członków plemienia Baluba na północy Katangi.
Przed niedawnymi kolonistami stanęło trudne zadanie wydobycia spod ognia swoich krajan. Elitarne oddziały spadochroniarzy przybywały z Europy i zabezpieczały lotniska, dodatkowe jednostki dostarczono drogą morską. Ani rząd, ani belgijskie społeczeństwo nie protestowało, gdy do Afryki wysłano ponad 10 tysięcy żołnierzy. Dla Lumumby i kongijskiej armii wyglądało to bardziej na kolonialny zamach stanu niż na misję ratunkową. Doszło do wymiany ognia. Gdy konwoje belgijskie nie mogły dotrzeć do białych osadników drogą lądową, użyto (francuskich) helikopterów Alouette. Pod ciężkim ogniem z ziemi straty rosły w szybkim tempie. Do eskortowania helikopterów używano amerykańskich myśliwców T6G i samolotów Fouga Magisters (na nich szkolili się dotychczas piloci NATO w bazie lotniczej k. Kaminy). Zestrzelono co najmniej jeden z kilku eskortujących myśliwców.

W środku tego chaosu, 30 czerwca 1960 roku, Kongo Belgijskie pośpiesznie wybrało swojego pierwszego premiera, Patrice'a Lumumbę, i pierwszego prezydenta - Josepha Kasa Vubu. Na uroczystość zaprzysiężenia przybył do Konga król Belgii, Baudoin. Swoim wystąpieniem sprowokował tylko atak ze strony Lumumby, który - grając na nastrojach tłumu- zmusił króla do natychmiastowego wyjazdu.

Lumumba cieszył się niezwykłym poparciem jak na tak podzielone społeczeństwo kongijskie. Wydawał się najlepszą osobą, mogącą doprowadzić naród do pełnego zjednoczenia. Niestety, ton jego wypowiedzi, coraz bardziej antyzachodnich i antykapitalistycznych, zaalarmowały jego politycznych towarzyszy, szczególnie zaś konserwatywnego Kasa Vubu i dawnego zastępcę, Josepha Mobutu. Nastroje w państwie były na tyle złe, że praktycznie wszyscy biali specjaliści, administratorzy i urzędnicy opuścili granice Konga. Doprowadziło to gospodarkę na skraj zapaści. Bez pomocy białej policji i wojska nie można było zachować minimum porządku publicznego. Tajne akcje odwetowe belgijskich służb specjalnych pogarszały tylko sytuację. W tym czasie tylko "szemrany" kartel górniczy, anglo-belgijska Union Miniere du Haut Katanga, nieprzerwanie pracował, utrzymując wszelkimi sposobami pozycję monopolisty.
Katanga była wtedy prawdziwą oazą spokoju - aż do połowy roku 1960, gdy belgijskie oddziały wycofały się z północnego i wschodniego Konga, by zająć pozycje wokół kopalni należących do Union Miniere, zabezpieczyć lotnisko k. Kaminy i linię kolejową, która łączyła kopalnie z portugalską Angolą i północną Rodezją. Owa kompania wydobywcza dostarczała wówczas większość światowej miedzi, praktycznie cały światowy kobalt i duże ilości uranu (uran wykorzystany do bomb atomowych kończących II wojnę światową pochodził właśnie z Katangi). Uważana była za języczek u wagi dla Zachodu; cieszyła się daleko idącą pomocą i wsparciem belgijskiego rządu i wojska. Belgijscy oficerowie za pieniądze kompanii rekrutowali, szkolili i zbroili pokaźną armię - 'katangijską żandarmerię' - której istnienie zapewnić miało nieprzerwane wydobycie i porządek w południowej Katandze.
Z czasem, gdy polityka skłócenia z Zachodem coraz bardziej słabnącego gabinetu premiera Lumumby stała się zbyt kłopotliwa dla interesów kompanii górniczej z Katangi, zarząd Union Miniere zadecydował, że rząd rezydujący w Leopoldsville nie może dalej chronić ich interesów. Zadecydowano więc o secesji najbogatszych górniczych rejonów prowincji Katanga (rudy) i Kasai (diamenty). Przy udziale belgijskiego wojska i wywiadu zorganizowano pozornie niezależny ruch separatystyczny, do którego należeli ambitni przywódcy plemienni, lokalni politycy i europejscy koloniści. Moise Tshombe, przywódca CONAKT, ogłosił 11 czerwca 1960 roku Katangę niezależnym i niepodległym państwem, a siebie uczynił szefem rządu. Podobnie uczynił Albert Kalonji, przywódca plemienia Baluba (BALUBAKT), ogłaszając w dwa miesiące później niepodległość państwa Kasai.
W Katandze belgijskie oddziały rozbroiły rządowe jednostki Konga by, jak głoszono, utrzymać pokój, po czym wszystkie oficjalnie opuściły kontynent afrykański. Faktycznie zostały oddelegowane do dyspozycji Tshombe jako część żandarmerii. Belgijska broń trafiała do Katangi przez północną Angolę, tracąc po drodze swój oryginalny rodowód. Koleją i transportem lotniczym przez lotnisko w Kolwezi dostarczano do Katangi wiele ton broni i amunicji. Katanga dostała też 'w prezencie' od Belgów jednostki powietrzne - zostawiono Afrykanom wszystkie używane do ćwiczeń myśliwce T6G. By dodatkowo umocnić i uzbroić Force Aérienne Katangaise, Union Miniere kupiło też (prosto z fabryk francuskich) trzy odrzutowce Fouga Magister. Dostarczono je z Tuluzy w lutym '62. W rezultacie w skład sił powietrznych Katangi wchodziły helikoptery Alouette, myśliwce bombardujące DH Vampire, Do-28a Skyservant, belgijskie T6G, francuskie Fouga Magister i kilka transportowych C-47 na lotniskach w Kisengi, Kabongo, Jadotville i Kolwezi. Jako wsparcie dla oddziałów belgijskich Union Miniere wynajęła ponad 100 najemników. Byli to głównie Francuzi, Niemcy i Afrykanerzy z RPA. Les afferux ('straszliwi'), to weterani nieudanego puczu Legii Cudzoziemskiej w Algierii oraz dawni żołnierze Wermachtu i SS.

Tshombe okazał się jednak czymś więcej niż tępym narzędziem w rękach kompanii górniczej. Stał się prawdziwą siłą ruchu niepodległościowego, przebiegłym i odważnym politykiem. Bez problemu radził sobie z podległymi mu białymi najemnymi oficerami, nierzadko zajadłymi rasistami. Pod jego rządami Katanga okazała się umiarkowanie spokojnym miejscem, gdzie życie Europejczyków i ich interesy były zupełnie bezpieczne. W opinii Tshombe, Lumumba był niebezpiecznym, ukrytym komunistą, afrykańskim Castro gotowym gwałcić i zabijać. Taką postawą zjednywał sobie silne wsparcie w amerykańskim Senacie i Białym Domu.
Tymczasem Kongo pod rządami Lumumby chyliło się ku upadkowi. Dwie najbogatsze prowincje, generujące największe dochody do budżetu, były teraz niejako powtórnie skolonizowane. Premier Lumumba nie miał innego wyjścia, jak tylko prosić o pomoc ONZ. 12 czerwca 1960 roku, w dwanaście dni po ogłoszeniu niepodległości Konga, Sekretarz Generalny ONZ, Dag Hammarskjöld, otrzymał telegram podpisany zarówno przez Prezydenta jak i Premiera, w którym (w błagalnym tonie) proszono o pomoc militarną. "Głównym powodem oczekiwanej pomocy militarnej ma być obrona wolnego terytorium Konga przed zewnętrzną agresją, destabilizującą sytuację w państwie i zagrażającą pokojowi." Było jasne, że prezydent Joseph Kasa Vubu i premier Patrice Lumumba mianem agresora określają byłą potęgę kolonialną, Królestwo Belgii. Hammarskjöld rozumiał, że w obliczu całkowitego załamania się porządku publicznego w drugim co do wielkości państwie Afryki, nie jest możliwe rozpoczęcie zwykłej operacji pokojowej. Po pierwsze, trzech bliskich sojuszników Belgii: USA, Wielka Brytania i Francja było członkami Rady Bezpieczeństwa. Po drugie, zagrożenie dla życia i majątku mniejszości belgijskiej było na tyle bezpośrednie, że obecność oddziałów belgijskich można było tylko w ostateczności uznać za wojskową agresję.

Z drugiej strony, Sekretarz Generalny zdawał sobie sprawę, że dopuszczenie do anarchii na tak dużym obszarze Afryki groziło otwarciem kolejnego frontu zimnej wojny. To, że akcja milicyjna była niezbędna to fakt; istotne było, że musiała wyglądać inaczej, niż życzyłyby sobie tego władze Konga. Hammarskjöld po raz pierwszy w historii ONZ powołał się na art. 99 Karty NZ, przyznający Sekretarzowi Generalnemu prawo do przedstawienia wniosku przed Radą Bezpieczeństwa (normalnie robią to państwa członkowskie). 14 czerwca Rada Bezpieczeństwa wydała rezolucję nakazującą Belgii wycofanie swoich wojsk z terytorium Konga, a Hammarskjöldowi przyznała dość zagmatwany w swej formie mandat. Rada upoważniła Sekretarza Generalnego, by "po konsultacji z władzami Konga podjął on potrzebne kroki w celu zapewniania wymaganego wsparcia militarnego do czasu, aż poprzez działania władz kongijskich i pomocy technicznej ONZ wojska narodowe wypełnią polecone im przez Rząd Konga zadania". To, czego tekst rezolucji nie zawiera, to jednoznaczne potępienie Belgii jako agresora, przy jednoczesnym nakazie opuszczenia terytorium Konga. Podobnej formuły użyto kilka lat wcześniej, by wymusić na Francji i Wielkiej Brytanii opuszczenie Suezu. Fakt nie uznania secesji Katangi nie precyzuje obszaru działań NZ. Rezolucja odnosiła się zarówno do prowincji Katanga, jak i każdego innego miejsca w granicach kraju. Rezolucja zabezpieczała prawo do wydawania decyzji zarówno przez rząd kongijski, jak i przez Dag'a Hammarskjölda, który ma podejmować 'potrzebne kroki' by zapewnić wszelką pomoc władzom Konga. Ale mandat nie precyzował, kto ma decydować, czy dana potrzeba (necessity) zaistniała czy też nie, należało założyć, że sam SG, skoro tylko jemu przekazano zadanie konsultacji z rządem Konga (jego zgody na tym etapie nie otrzymano). W rezultacie, ostateczna decyzja należała do rządu kongijskiego: operacja wojsk NZ ma trwać do czasu, aż "wojska narodowe wypełnią polecone im przez rząd Konga zadania" (meet fully their tasks).
Podsumowując, trzy rzeczy warto odnotować:

0x01 graphic

po pierwsze, jak to formułuje tekst rezolucji, rząd kongijski uprawniony jest, by sprawować kontrolę nad całym terytorium Konga, wliczając Katangę, a ONZ ma pomagać przy jej ponownym włączeniu

0x01 graphic

po drugie, wydając ową rezolucję, Rada Bezpieczeństwa zdawała się być przekonana o tymczasowości rozbicia ANC (kongijskie wojska rządowe) i możliwości przywrócenia porządku niewielkim nakładem sił

0x01 graphic

po trzecie, w świetle powyższych faktów należałoby sądzić, że dalsze istnienie kongijskiego rządu jest oczywiste


Wszystkie te założenia miały niedługo wejść w życie. Hammarskjöld i jego czarnoskóry zastępca, Ralph Bunche, zdecydowali o oddelegowaniu oenzetowskich specjalistów do Katangi, gdzie mieli uzupełnić rozbitą brakiem Belgów administrację. Współpraca nie układała się najlepiej. Czarni urzędnicy woleli pracować z pozostałymi jeszcze na miejscu Belgami, ci zaś nie chcieli podporządkować się przybyłym specjalistom z ONZ, których pierwszym zadaniem było przywrócenie kontroli nad armią - źle wyposażoną i od dawna nie opłacaną - pozostającą poza czyimkolwiek nadzorem.
W skład wojsk interwencyjnych, które jako pierwsze dotarły do Konga, wchodził kontyngent z Ghany (pierwsza otrzymała niepodległość po II wojnie światowej). Ich dowódca, gen. Alexander (Brytyjczyk) szybko ocenił sytuację i zdecydował, że trzeba natychmiast rozbroić oddziały rządowe. Biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy żołnierze i większość oficerów była czarna - akcja ta mogła się udać. Jednak Ralph Bunche, rzekomo ze względu na sprzeciw Lumumby, zgłosił veto. Wtedy właśnie na scenę wkroczył Joseph Mobutu, który za umiejętne postępowanie ze zbuntowanym wojskiem został mianowany pułkownikiem i szefem sztabu. Belgia uległa rezolucji Rady Bezpieczeństwa i wycofała wszystkie swoje oddziały z Konga, nie ruszywszy jednak wojsk stacjonujących w Katandze. Rola ONZ - mając w pamięci niejasną formułę mandatu - nie była w tym konflikcie do końca określona: czy ONZ miał pomagać w walce rozproszonej i pozostającej poza wszelką kontrolą kongijskiej armii przeciwko czemuś, co pozostawało jedyną oazą spokoju w regionie? Był to poważny problem. Jakie z kolei mogłyby być konsekwencje całkowitego braku zaangażowania? Gdyby Narody Zjednoczone uznały, że Katanga powinna zostać niezależnym politycznie terytorium, mogłoby to rozwścieczyć afrykańską opinię publiczną. Lata '60 były przecież okresem budzenia się ducha panafrykanizmu; kolejne niepodległe państwa Afryki zostawały członkami ONZ. Tunezyjski szczyt państw afrykańskich w r. 1960, którego głównym tematem była kwestia niepodległości Konga, uznał za dwa największe zagrożenia dla ówczesnej Afryki proces 'bałkanizacji' i neo-kolonizacji. Secesja Katangi dla afrykańskich nacjonalistów była tego najlepszym przykładem. Europejczycy zagrabili największe źródło bogactwa i nie przejmowali się resztą kraju. Tshombe był dla nich czarnym Quislingiem. Dla ONZ najważniejsze było jednak zapobieżenie rozciągnięciu się konfliktu na inne kraje regionu. Do końca czerwca siły pokojowe obecne były we wszystkich prowincjach Konga z wyjątkiem Katangi. Stacjonowało tam ok. 8,500 żołnierzy, z czego ok. 2,500 ludzi liczył oddział z Ghany, ok. 2,100 z Tunezji, tyle samo z Maroka i Etiopii, ok. 750 żołnierzy z Gwinei i 225 z Liberii. Poza tym był 623 osobowy oddział ze Szwecji, do którego niedługo później dołączył batalion z Irlandii. W sumie w skład oenzetowskiego kontyngentu wchodziło blisko 20 tys. osób. W większości czarnym oddziałom towarzyszyli biali żołnierze z państw neutralnych. (Tak poważny udział sił afrykańskich wynikał z zamysłu Hammarskjölda, który chciał za wszelką cenę uniemożliwić różnym frakcjom kongijskim 'wypożyczenie' żołnierzy od państw sąsiednich).

Przed Dagiem Hammarskjöldem stała nadal decyzja, co zrobić ze zbuntowaną prowincją. Wysłał Lumumbie i Tshombe swoją interpretację mandatu, wskazując na to, co ONZ może i czego nie może uczynić w sprawie Katangi. W świetle mandatu uderza najbardziej to, że Hammarskjöld sprawiał wrażenie, jak gdyby jednocześnie podejmował kluczowe decyzje i natychmiast wstrzymywał ich egzekucję. Wynikało to najpewniej z jego własnej interpretacji Artykułu 2(7) Karty NZ, który wyraźnie zakazuje "wtrącania się w sprawy, które zasadniczo należą do wewnętrznej kompetencji jakiego bądź państwa, ani do domagania się od członków, żeby sprawy tego rodzaju oddawali do załatwienia w trybie przewidzianym w niniejszej Karcie". Hammarskjöld zadeklarował, że "interwencja sił pokojowych jest niezbędna do wykonania rezolucji ONZ, ale że OUNC [fr. akronim 'UN Congo'] nie staną się stroną w wewnętrznym konflikcie, ani też nie będą w jakikolwiek sposób wpływać na jego przebieg. Zarówno metodami prawnymi jak i też wszelkimi innymi". Sprawą z punktu widzenia SG całkowicie nieistotną był udział ONZ w kwestii wycofania z Konga żołnierzy belgijskich. "Siły NZ nie będą służyć Rządowi Centralnemu Konga do wymuszania jakichkolwiek działań na władzach poszczególnych prowincji. W związku z tym zaplecze logistyczne ONZ nie będzie wykorzystywane do transportu cywilnych i wojskowych przedstawicieli Rządu Centralnego na teren Katangi bez wyraźnej zgody władz prowincji. Podobnie, siły pokojowe nie będą zapewniać ochrony przedstawicielom Rządu Centralnego już w Katandze obecnym jak i tym, którzy znajdą się w niej w przyszłości." Sekretarz zakończył swoją wypowiedź stwierdzając, że "Organizacja Narodów Zjednoczonych nie ma prawa zabraniać Rządowi Centralnemu podejmowania jakichkolwiek działań, którymi - zgodnie z celami i zasadami Karty NZ - mógłby przywrócić związek Katangi z Kongiem".

Lumumba był zdezorientowany. ONZ poinformowało go, że zagwarantowana jest dla Konga wszelka pomoc techniczna, tak aby "wojska narodowe wypełniły polecone im przez Rząd Centralny zadania". Teraz, zgodnie z prawem, wszystko zależało od jego rozmów z Tshombe: przyszłość kraju miała się dokonać w rezultacie rozmów lokalnego przywódcy z przedstawicielem Rządu Centralnego. Tyle tylko, że ten ostatni nie miał możliwości dostania się na miejsce, do Katangi. Lumumba czuł, że ONZ zamiast pomagać, blokuje jego każdą inicjatywę.

Tymczasem siły interwencyjne NZ zgłosiły chęć wkroczenia do Katangi na warunkach pomijających narodowy interes Konga. Zastępując Lumumbę, siłami ONZ rozbito wojsko Konga; Hammarskjöld, który na siebie głównie wziął za to (przynajmniej moralną) odpowiedzialność, nie ustawał w zapewnieniach, że nie ma zamiaru narzucać Lumumbie żadnych rozwiązań.

Z kolei Lumumba miał własną definicję oenzetowskiej rezolucji. Uważał mianowicie, że "w swej interwencji w Kongo NZ nie mają działać jako organizacja neutralna, ale raczej to Rada Bezpieczeństwa ma zapewnić wszystkie konieczne środki dla sprawnego funkcjonowania mojego rządu". Żeby nie było wątpliwości co przez to rozumiał, cytuje fragment swego listu do Hammarskjölda: "(..) Z przedstawionych mi informacji wnioskuję przeciwnie do pańskiej interpretacji, a mianowicie to, że wojska NZ mogą być bez przeszkód wykorzystywane do stłumienia buntowniczego rządu Katangi".

Sekretarz Generalny odpowiedział, że teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie by Rząd Centralny posłużył się swoimi wojskami w Katandze. NZ nie będą pomagać w żaden sposób, więc ANC (armia kongijska) zmuszone będą podróżować lądem ('jeżeli oczywiście części drogi nie pokonają rzeką'). Zachowanie dyscypliny pod nowymi, czarnymi oficerami, stanowiło dla nich duży problem; dochodziła do tego kwestia efektywności po dotarciu do celu. Ale ONZ w żaden sposób nie mogło sprzeciwić się ich wysłaniu. Lumumba swoje oddziały oczywiście wysłał. W tym samym czasie Dag Hammarskjöld koncentrował się na umocnieniu pozycji NZ w Katandze według zasady, że gdy już raz wejdzie pomiędzy obie strony, łatwiej będzie usunąć Belgów i doprowadzić do ugody między Tshombe a Rządem Centralnym. Aby cała akcja wydawała się mniej prowokacyjna, wysłał tam oddziały neutralnych Szwedów i Irlandczyków. Lumumba poczuł się urażony, dlatego gdy Ralph Bunche, zastępca Hammarskjölda, przybył do Elizabethville jeszcze przed właściwymi oddziałami, przyjęto go tam dość chłodno, uprzedzając aby Szwedzi i Irlandczycy 'mieli ze sobą spadochrony', bo nikt nie będzie wojskom ONZ udostępniał lotnisk, a obrona przeciwlotnicza gotowa jest na ich przybycie.
W tej sytuacji Sekretarz Generalny poprosił Radę Bezpieczeństwa o rozszerzenie swojego mandatu. Zażądał od Belgii natychmiastowego wycofania wojsk 'według ustaleń Rady i Sekretarza Generalnego' i oświadczenia Rady Bezpieczeństwa, że wejście oddziałów oenzetowskich do Katangi jest niezbędne do pełnego wprowadzenia w życie rezolucji. Jednocześnie dla uzyskania poparcia ze strony Francji i Wielkiej Brytanii oświadczył, że w 'żadnym przypadku siły interwencyjne nie będą wpływać na przebieg konfliktu w Katandze'. Za cenę blokowania Belgii przez jej natowskich sojuszników ONZ miało powstrzymać się od użycia siły w Katandze. W rezultacie, wraz z dwoma oddziałami szwedzkich żołnierzy, do Elizabethville poleciał sam Sekretarz Generalny. Nie zamierzał on jednak spotkać się z Lumumbą, co było, być może, najpoważniejszym błędem jaki dotąd popełnił (rezolucja nakazywała w każdym przypadku konsultować się z władzami Konga). Było to dość dziwne, ponieważ Hammarskjöld był zawsze w dobrych stosunkach z przedstawicielami państw Trzeciego Świata (członkowie grupy Afro-Azjatyckiej w ONZ wsparli go kiedyś podczas ostrego ataku Nikity Chruszczowa). Prawdopodobne więc było, Lumumba swoimi wypowiedziami wyprowadził Hammarskjölda z równowagi, dlatego ten spotkał się z Tshombe, nie zamieniając słowa z Lumumbą. Stało się to źródłem ostrej wymiany poglądów, podtrzymywanej przez Lumumbę długimi i wściekłymi listami. Wyrażał w nich całkowity brak zaufania wobec intencji SG; odpowiedzi Hammarskjölda były zimne i nad wyraz oszczędne w treści.

W tym samym czasie kolejne oddziały NZ docierały do Katangi. Dag Hammarskjöld miał rację: w dłuższym okresie oznaczało to upadek marzeń Tshombe o niezależności. Zupełnie inaczej wyobrażał to sobie Lumumba. Zdesperowany zwrócił się o pomoc do Związku Radzieckiego. Do Konga poleciały transportowce ze sprzętem, bronią i grupą radzieckich doradców wojskowych. Armia kongijska (ANC) została wyposażona w samoloty. Natychmiastowa akcja przeciwko Kasai przyniosła oczekiwane rezultaty. Kilkanaście transportowych Iłów 14 i po-belgijskich DC-3 przeniosło do Luluabourg, stolicy Kasai ponad 1000 żołnierzy ANC. Mieszając się do lokalnego konfliktu między plemionami Lulua i Baluba doprowadzili do prawdziwej rzezi. Po masakrze nieuzbrojonych członków plemienia Baluba (ponad 200 zabitych w misji Bakwanga), sowieckie ciężarówki zebrały siły ANC i pod nowym, czeskim dowództwem wyruszono do Katangi. Gdy siły ANC stały już 30 kilometrów od granic Katangi, Tshombe zmobilizował swoje siły. Wspólnie z wojownikami plemienia Baluba powstrzymał atak. Spóźniona reakcja ONZ przyjęła formę okupacji strategicznie położonego lotniska w Kaminie (między Kasai a Katangą).

Apelem do ZSRR o pomoc zraził Lumumba konserwatywne skrzydło swojego rządu i zaalarmował i tak już mocno przestraszoną administrację Eisenhowera. Prezydent był świadom, że Lumumba otrzymywał ze strony ZSRR liczne fundusze na swoją działalność, dlatego zlecił CIA tajną misję. Wywiad amerykański, współpracując z tajnymi służbami Belgii, zainicjował - bez skutku - serię zamachów na życie Lumumby. Ich zadanie miało się jednak wkrótce wypełnić.

Podstawowym założeniem interwencji ONZ w Kongu było, że cały czas powinien istnieć niezależny Rząd Centralny Konga, z którym ONZ było zobowiązane konsultować się i mu doradzać. 5 września prezydent Kasa Vubu zdymisjonował Lumumbę pod zarzutami wszczynania wojny domowej (m.in. sprawa masakry w misji Bakwanga) i zbyt dowolnego dysponowania wojskami rządowymi. Posłużył się dość nietypową metodą, mianowicie wcześnie rano pojawił się w lokalnej stacji radiowej, wygłosił na ten temat przemówienie i wrócił do domu. Gdy dowiedział się o tym Lumumba, udał się szybko do tej samej stacji radiowej i ogłosił, że pozbawia Kasa Vubu stanowiska prezydenta, oświadczając jednocześnie, że sam nadal pełni funkcję premiera Kongo. Rząd Centralny eksplodował. ONZ znalazło się w wyjątkowo niewygodnej sytuacji. Przede wszystkim konieczna była interpretacja nowoprzyjętej, (wzorowanej na belgijskiej) konstytucji Konga. Nie było wątpliwości co do tego, że Kasa Vubu miał wszelkie prawo zdymisjonować Lumumbę, jak też mianować kogoś na jego miejsce. Lumumba takiego prawa wobec prezydenta nie miał.

Prezydent Kasa Vubu zwolnił Lumumbę ze stanowiska premiera i wprowadził na jego miejsce uległego mu Josepha Ileo. Nowemu premierowi udało się sformować nowy rząd i przeprowadzić wotum zaufania wobec Kasa Vubu. Lumumba nadal utrzymywał, że jest właściwym premierem, w oczach ONZ już jednak nim nie był. Za jedynego przedstawiciela narodu uważano prezydenta Kasa Vubu. Kongo podzieliło się na dwa obozy.

W zaistniałej sytuacji niefortunne było to, że przedstawicielem ONZ w Leopoldsville był w tym czasie Amerykanin, Andrew Cordier. Jemu to właśnie przypadło w udziale podjęcie decyzji, mających zapewnić spokój w mieście. Niebezpieczeństwo wybuchu wojny domowej było olbrzymie. Cordier obawiał się też, że radzieckie transportowce, już raz wykorzystane, i tym razem mogą posłużyć stronnikom Lumumby. Zamknięto wszystkie lotniska kongijskie nad którymi kontrolę sprawowała ONZ; zamknięto również stację radiową w Leopoldville (pod pretekstem nie dopuszczenia do wzajemnych ataków). Jednak Kasa Vubu, jako członek plemienia Bakongo cieszył się dużym poparciem na północ od rzeki Kongo, na terytorium Kongo-Brazaville i dzięki temu miał swobodny dostęp do Radia Brazaville; mógł też swobodnie przemawiać do swoich zwolenników w Leoplodsville.

Obecność wielu uzbrojonych, od dawna nieopłacanych kongijskich żołnierzy na ulicach stolicy, stanowiła stałe zagrożenie dla przebywających tam oddziałów ONZ; niejasna była też kwestia lojalności żołnierzy wobec władz kongijskich. Stojąc samotnie wobec tych problemów, Cordier postanowił jednak działać. By uspokoić buntujących się żołnierzy, zaczął ich opłacać z oenzetowskich funduszy. Było to powodem do kolejnych ataków na Sekretarza Generalnego - zarówno ze strony przedstawicieli bloku sowieckiego, jak też wielu afrykańskich przywódców, a także komentatorów zachodnich. Dag'a Hammarskjölda oskarżano o wspomaganie działań prezydenta Kasa Vubu przeciwko Lumumbie.

14 września 1960 starsi stopniem pracownicy ONZ (między nimi Brian Urquhart) pracowali w hotelu Regina, siedzibie operacji pokojowej w Kongo, gdy dość niespodziewanie pojawił się płk. Mobutu. Jednocześnie w radiu nadano jego wystąpienie, w którym płk. Mobutu zawieszał konstytucję, wstrzymywał uprawnienia Kasa Vubu, Lumumby i Parlamentu. Wydalił także wszystkich Rosjan i Czechów, ustanowił rząd tymczasowy pod kontrolą 'Kolegium Komisarzy' (złożonego w większości ze studentów), którym przewodzili dwaj uniwersyteccy absolwenci.

Jak większość dotychczasowych wydarzeń w Kongo tak i ten przewrót miał charakter 'spontanicznej reakcji ulicy' na sytuację w państwie. Armia zgodziła się poprzeć Mobutu a Kasa Vubu zgodził się na jego nieformalne kierownictwo. Lumumba natomiast zaczął ubiegać się o pomoc wojskową z ZSRR i Ludowej Republiki Chin. Próbował także, wygłaszając w koszarach gorące przemówienia, pozyskiwać kolejne oddziały; za którymś razem został dotkliwie pobity przez żołnierzy z plemienia Baluba. Życie uratowało mu przybycie sił oenzetowskich z Ghany. Od tej pory były premier Lumumba pozostawał względnie bezpieczny w stolicy, w swej willi otoczonej siłami ONZ.

Tymczasem CIA uznając, że Lumumba stanowi zbytnie zagrożenie zarówno dla Konga jak i dla równowagi zimnowojennej, podjęła kolejną próbę zamachu na jego życie. Lawrence Devlin, szef komórki CIA w Leopoldsville, miał odebrać wysłaną z Waszyngtonu przesyłkę z trucizną. Nie chciał jednak uczestniczyć w zamachu i odmówił - pod pretekstem braku czasu i odpowiednich warunków przechowywania podobnych substancji. Zanim jednak CIA zdołało swój plan wprowadzić w życie, Lumumba, nie mogąc pogodzić się z rządami płk. Mobutu podjął, mimo ogromnego ryzyka, próbę ucieczki. W drodze do Stanleyville został jednak schwytany przez ludzi Mobutu i dotkliwe pobity.
Tymczasem w kwaterze głównej ONZ, w Nowym Jorku, zwołano na 17 września Nadzwyczajną Sesję Zgromadzenia Ogólnego, na którą przybyło wiele ważnych osobistości, (między innymi Chruszczow z ZSRR). Delegacja radziecka przypuściła ostry, personalny atak na Hammarskjölda i zażądała jego natychmiastowej dymisji. Proponowano, by zamiast nowego Sekretarza Generalnego wybrać trzy osoby mające reprezentować blok państw sowieckich, zachód i państwa niezaangażowane. Chruszczow oczekiwał wsparcia ze strony państw z grupy afro-azjatyckiej, te jednak stanęły murem za Hammarskjöldem i pomysł Chruszczowa, nie znajdując nigdzie poparcia, musiał upaść.

Przeniesiony pod koniec grudnia 1960 do koszar w Thysville Lumumba, mimo że ledwo żywy, nadal stanowił zagrożenie. Jego aresztowanie pociągnęło za sobą liczne bunty ludności. Mnożyły się informacje o rzekomym zamachu stanu. 13 stycznia (1961) wojsko w Thysville, najwidoczniej za namową Lumumby, zbuntowało się. Kasa Vubu dla uspokojenia sytuacji zaoferował Lumumbie dawne stanowisko w rządzie, ten jednak odmówił i przypłacił to życiem. Kasa Vubu i płk. Mobutu uznali, że Lumumba już zawsze będzie dla nich poważnym zagrożeniem; 17 stycznia wsadzono go wraz z dwoma doradcami na pokład samolotu do Elizabethville, stolicy Katangi. Całą trójkę w czasie lotu bito do nieprzytomności, a po wylądowaniu zawieziono do strzeżonej willi. Tam, pod stały nadzorem Tshombe, został skatowany przez belgijskich najemników.

Śmierć lubianego przywódcy była ukrywana przez kilka tygodni, po czym oświadczono, że zginął podczas próby ucieczki. Nikt w to nie uwierzył. Luty był miesiącem demonstracji w ponad trzydziestu miastach zachodnich. W Kairze tłum zdemolował ambasadę belgijską; sowieci domagali się usunięcia Sekretarza Generalnego i wycofania sił ONZ. Niedawni stronnicy ONZ, Indie i Ghana, poczuły się zdradzone. Jawne porozumienie Kasa Vubu z Tshombe, przymykanie na wszystko oczu przez ONZ, oczywisty udział w rozgrywkach Stanów Zjednoczonych - wszystko to zniszczyło reputację szeroko pojmowanego Zachodu w oczach mieszkańców Trzeciego Świata i pchnęło ich w stronę ZSRR.
W samym Kongo konsekwencje śmierci Lumumby były dość poważne. Całkowicie znikła rodząca się dopiero jedność i tożsamość narodowa Kongijczyków. Kraj rozpadł się na cztery części. Płk. Mobutu był oficjalnie głową rządu centralnego i zwierzchnikiem sił zbrojnych, faktycznie zaś jego władza nie wychodziła poza Leopoldsville i przyległe obszary zachodniego Kongo. Jawny komunista, przywódca MNC, Antoine Gizenga, panował w zastępstwie zamęczonego Lumumby na wschodzie (prowincja Orientale). Ustanowił on Stanleyville stolicą Wolnej Republiki Konga, która swym obszarem objęła większość prowincji. Jego rządy zostały uznane przez prezydenta Nassera (Egipt) i wszystkie państwa Układu Warszawskiego. Tshombe, przy niejawnym wsparciu Belgii, nadal rządził Katangą. Albert Kalonji (Baluba) 'wyszedł' z ukrycia, by przy wsparciu Belgii odzyskać kontrolę w prowincji Kasai. Jednocześnie najemnicy z południa Katangi wkroczyli na tereny północne, by rozprawić się tam z przeciwnikami plemienia Baluba. W masakrach zginęły tysiące. Kraj wydawał się rozpadać, tworzyły się kolejne centra władzy: Mobutu w Leopoldville, Gizenga w Stanleyville, Kalonji w Kasai a Tshombe w Katandze.

Opinia Światowa ostro sprzeciwiała się poczynaniom Tshombe i jego anglo-belgijskim mocodawcom. Zaalarmowane odradzaniem się kolonializmu i możliwością starcia supermocarstw na kontynencie afrykańskim, państwa niezaangażowane, jak India i Ghana, naciskały na ONZ, by szybko zakończyła konflikt zbrojny w Kongu i pomogła przywrócić Katangę do reszty państwa. Sytuacja Hammarskjölda stała się wyjątkowo trudna. 14 lutego 1961 rząd sowiecki wydał oświadczenie, w którym uznano zabójstwo Lumumby za 'kulminację przestępczej działalności Dag'a Hammarskjölda' za którą 'potępić powinni go wszyscy uczciwi ludzie'. Kraje Paktu Warszawskiego domagały się wprowadzenia sankcji wobec Belgii, aresztowania Mobutu i Tshombe, a także odejścia Hammarskjölda, 'którego dalsze kierowanie Sekretariatem jest niedopuszczalne'. Ataki Chruszczowa na Sekretarza Generalnego i jego dążenie do zmiany istoty Sekretariatu były z kolei dla Hammarskjölda właśnie powodem do pozostania na dotychczasowym stanowisku.

Wybory prezydenckie w USA wyniosły do władzy nową administrację. Prezydent Kennedy nie zamierzał iść ścieżką wyznaczoną przez jego poprzednika. Stany Zjednoczone, nie dbając już o zabezpieczanie interesów Europejskich, poparły wniosek państw niezaangażowanych. Ustanowiono zasadę, według której USA same będą decydowały o wsparciu przeciw zwiększającym się wpływom ZSRR. Amerykańscy dyplomaci razem z ich oenzetowskimi kolegami doprowadzili do serii spotkań między Tshombe a przedstawicielami rządu z Leopoldsville. Rozrzucone po całym Kongo jednostki sił pokojowych ONZ dostały uprawnienia do zbrojnej interwencji.
Tshombe prowadził jednak podwójna grę. W czasie prywatnych negocjacji zgadzał się na wszelkie ustalenia i propozycje, aby później, w czasie jawnych rozmów, wszystkiemu zaprzeczać. Żył w przekonaniu, że opóźnianie negocjacji działa na jego korzyść. Całkowicie w jego gestii leżało bezpieczeństwo brytyjskich i belgijskich interesów. Czuł się wspierany przez obydwa państwa, mimo że ich administracja zachowywała się ostrożniej z uwagi na wstrzemięźliwość amerykańskiego partnera. Za plecami Tshombe stali również przywódcy z Portugalii, RPA i białej Federacji Rodezji. Cały czas miał on też głos poparcia od wpływowych senatorów z południa Stanów Zjednoczonych. Ci zawsze byli gotowi bronić Tshombe przed ich własną administracją; był dla nich prawdziwym, antykomunistycznym bohaterem.

Tymczasem wojska Tshombe przy każdej sposobności prowokowały zbrojne potyczki z siłami NZ. Sam przywódca potępiał zachodnie wojska i protestował u swoich sprzymierzeńców w amerykańskim Kongresie. Na spotkaniu przywódców w Coquilhatville niemal udało mu się podburzyć Kalonji i Kasa Vubu przeciw interwencji ONZ w Kongo - i zbiec. Schwytany został i aresztowany przez ludzi Mobutu. Dzięki interwencji zachodnich dyplomatów u Kasa Vubu, został zwolniony, jednakże pod warunkiem wysłania delegatów na konferencję do Louvanium z przykazaniem pokojowego rozwiązania konfliktu. Tshombe zgodził się, wrócił do Elizabethville, odciął się od umów z ONZ i powtórnie podkreślił niepodległość Katangi.

W 1961 roku Dag Hammarskjöld wyznaczył sobie dwa cele: pomoc w tworzeniu legalnego Rządu Centralnego dla Konga i przywrócenie Katangi rozbitemu państwu. Po serii konferencji między różnymi politykami Konga pod auspicjami ONZ (niektóre odbywały się w samym Kongo, inne poza jego granicami), rozpoczęła się operacja, mająca zapewnić spokojne obrady delegacjom z całego Konga. Zabrakło jednak przedstawicieli Katangi. Operacją dowodził Szwed, Sture Linner. Zamknięto teren wokół uniwersytetu w Louvanium (blisko Leopoldsville). Kordon ochronny zapewniały oddziały NZ; odcięte zostały linie telefoniczne. W tych warunkach doszło do uchwalenia nowej konstytucji; zgodzono się zachować Kasa Vubu na stanowisku prezydenta, funkcję premiera powierzając Cyrille Adoula, umiarkowanemu w poglądach przywódcy związkowemu. Wicepremierem został Gizenga, który - na szczęście dla ONZ - rozwiązał rząd w Stanleyville i zakończył istnienie Wolnej Republiki Konga (jej istnienie stanowiło jakby otwarte zaproszenie dla sowieckiej interwencji). Hammarskjöld za wszelką cenę chciał uniknąć uczynienia z Konga kolejnego frontu zimnej wojny, a tylko przez całkowitą blokadę działań ZSRR w tym regionie mógł też zapobiegać zbytniej aktywności Stanów Zjednoczonych.
Należy tu zwrócić uwagę na etniczny skład Katangi, bowiem to w głównej mierze zdecydowało o jej losie. Spokojna, bogata i dobrze rządzona Katanga (jaką usiłował przedstawić Tshombe), wydawało się, że bardzo kontrastowała z rozbitym, niespokojnym Kongiem. Nie do końca była to jednak prawda. Rząd Tshombe był zdominowany przez plemię Lunda, które w czasach przed-kolonialnych szczyciło się doskonałym systemem politycznym i szerokimi wpływami. Członkowie właśnie tego plemienia najdłużej opierali się belgijskiej kolonizacji, zaś poddając się, zabezpieczyli wysoką pozycję swemu władcy, Cesarzowi Mwata Yamvo. Zrezygnowali z nowoczesności, jaką przynosili ze sobą Belgowie, i wrócili to tradycyjnego stylu życia. Moise Tshombe (wcześniej i jego ojciec) należał do tych nielicznych, którzy dążyli do otworzenia Katangi na europejską kulturę i przemysł. Gdy ożenił się z jedną z córek cesarza Mwate, uznał się za przywódcę południowej Katangi (region o najbogatszych złożach mineralnych).

Inaczej było z plemieniem Baluba, które chciało czerpać jak najwięcej z obecności Belgów. Budowali linię kolejową do Katangi, wybudowali całe zaplecze przemysłowe dla Union Miniere, wysyłali dzieci do belgijskich szkół; w latach '50 pasjonowała ich idea kongijskiego nacjonalizmu. Ich partia, BALUBAKAT, była naturalnym koalicjantem dla MNC Lumumby i przeciwnikiem CONAKT Moise Tshombe i plemienia Lunda. Oskarżając rząd o fałszowanie wyborów, przedstawiciele BALUBAKT opuścili posiedzenie Parlamentu, tracąc szansę na współdziałanie we władzach regionalnych. Bezpośrednią tego konsekwencją była decyzja CONAKT o secesji rządzonej przez nich prowincji (Katangi) i nie było nikogo by ich zablokować. W ten sposób okazało się, że za decyzją o secesji Katangi stał wyłącznie conaktowski rząd, który na pewno nie uzgadniał swojej decyzji z mieszkańcami prowincji.
W połowie 1961 roku wojska ONZ zajmowały już pozycje wokół Elizabethville; cywilnym głównodowodzącym na miejscu był Irlandczyk Connor Cruise O'Brian, któremu przydzielono mandat w Nowym Jorku zaraz po śmierci Lumumby. Rada Bezpieczeństwa naciskała w nim na SG, by ten podjął wszystkie środki konieczne aby ustrzec Kongo przed wojną domową, nie wykluczając 'użycia siły' (the use of force). Owa wzmianka - słowo 'siła' - stanowi o niewątpliwym przekroczeniu pewnej granicy (crossing of a major treshold) w oenzetowskiej terminologii. Kwestię użycia wojska zaczęto od tej pory traktować niezwykle poważnie.

W tym czasie stosunki międzyplemienne w Katandze uległy dalszemu pogorszeniu: Baluba żądali jedności Konga; z kolei w stacji radiowej kontrolowanej przez Lunda, byli bardzo ostro atakowani. Wielu zastraszonych Baluba opuściło swoje domy i zbudowało prymitywny obóz wokół garnizonu oenzetowskiego. Owa obecność tłumu biednych i wygłodzonych Katangańczyków oblegających jednostki ONZ zaprzeczała twierdzeniom Tshombe o całkowitym społecznym poparciu dla jego działań.

Nowy rząd Kongo za punkt honoru postawił sobie przywrócenie zbuntowanej Katangi reszcie kraju. Adoula w oficjalnym stanowisku uznał wszystkie nie-kongijskie oddziały zbrojne stacjonujące w Katandze za 'niechcianych obcych' (undesirable aliens) i zażądał od ONZ (Rady Bezpieczeństwa) pomocy przy usunięciu obcych sił zbrojnych z Konga oraz zablokowania przemytu broni dla bojówek Tshombe. Powszechnie sądzono, że łatwiej zapanować nad Tshombe, gdy pozbawi się go pomocy białych 'doradców' i najemników. Trzymając się tej myśli, Sekretarz Generalny Narodów Zjednoczonych, Dag Hammarskjöld, wysłał swojego irlandzkiego zastępcę, Connor Cruise O'Briana, z misją wcielenia w życie wprawdzie postanowień Rady Bezpieczeństwa, ale całkowicie według swojego uznania. Stosując najszerszą możliwą interpretację przekazanych mu rozkazów oraz będąc pod przemożnym wpływem umęczonych ciągłymi atakami dowódców, powołał do życia plan neutralizacji białych dowódców katangańskiej armii. Głównodowodzącym całą operacją z ramienia wojska był hinduski brygadier Raja. Akcja otrzymała kryptonim Rum Punch i była całkowitym zaskoczeniem.

28 sierpnia (1961) o świcie Gurkowie przydzieleni do hinduskiego kontyngentu zajęli stację radiową i centralę telefoniczną w Elizabethville oraz miejscowe koszary. Oddziały specjalne hinduskiego, szwedzkiego i irlandzkiego wojska zajmowały posterunki w pozostałej części prowincji.

0x08 graphic
Zaczęło się rozbrajanie oddziałów katangańskich, wyłapywanie i wydalanie z kraju białych najemników i politycznych doradców. Opór był niemożliwy, zaś sam Tshombe mógł tylko przyglądać się działaniom oenzetowskich jednostek. Oświadczył, że nie mając wyjścia 'ugnie się pod decyzją ONZ'. Mogło się wydawać, że w tym momencie każda poważniejsza akcja NZ mogła być uzasadniona i pewna sukcesu. Wypełniony mandat - wydaleni najemnicy i zagraniczni doradcy, Tshombe pod kontrolą Rządu Centralnego a do tego niemal całkowity brak ofiar sprawiły, że na faktycznie podejmowane kroki i niezbyt ścisłe stosowanie się do formuły rezolucji przymykano w ONZ oczy. W tym momencie na scenę wkroczyli członkowie korpusu dyplomatycznego (consular corps) i Connor Cruise O'Brian, który pamiętając o dwóch setkach najemników ukrywających się jeszcze w Katandze, zgodził się by dalsza, nieprzymuszona repatriacja (voluntary repatriation) odbywała się pod okiem cywilnych urzędników (under the supervision of the consuls). Do Elizabethville wrócił porządek; ok. 80 z 460 Europejczyków wprawdzie wydalono, jednak proces deportacji zaczął wkrótce zwalniać. Dyplomaci nie chcieli jednak brać odpowiedzialności za spodziewany kontratak najemników. Audycje radiowe w Katandze oraz kampania w prasie brytyjskiej, belgijskiej i rodezyjskiej skierowana przeciwko obecności ONZ w Kongo wspierała działania Tshombe. Atakowano przede wszystkim O'Briana. Premier Federacji Centralnej Afryki, Sir Roy Welensky, jawnie popierał Tshombe i przez granicę Rodezji wysyłał liczne transporty broni do Elizabethville. Oficjalne stanowisko rządu brytyjskiego wskazywało, że 'nie istniał mandat uprawniający usuwanie cywilnych urzędników, których brak prowadziłby do rozkładu katangańskiej administracji'. Nie pomagały też prasowe wypowiedzi samego O'Briana, który chełpił się swoimi sukcesami i tym, że ONZ udało się przywrócić Katangę do Kongo i tym samym zakończyć jej ponadroczną secesję. Zastępca Daga Hammarskjölda pochwalił się działaniami, do których ONZ w żadnym wypadku nie było upoważnione.
Samozwańczy prezydent Katangi (Tshombe) wynegocjował dla siebie dodatkowy czas, aż do 9 września. Dzięki temu grupa wiernych mu najemników (głównie francuskich weteranów walk w Algierii), miała czas zebrać siły. Przejęli kontrolę nad czarną żandarmerią i zorganizowali atak na siły ONZ. Tymczasem wysoko postawieni urzędnicy, Sture Linner i Tunezyjczyk Mahmoud Khiari wraz z podległymi im dowódcami (brygadier Raja) przygotowywali kolejną operację; to nagłe uderzenie dostało kryptonim Morthor (co w języku hindi znaczy 'roztrzaskać'). O'Brian nie protestował: chciał zadać ostateczny cios Tshombe i jego ludziom. Żołnierze mieli otoczyć jego dom a ministrów wyłapać i uwięzić. Jednak tym razem Moise Tshombe był przygotowany.

13 września żandarmeria, której przewodzili biali najemnicy, uderzyła na zbliżające się oddziały hinduskie. Po całodniowych walkach Raja zażądał posiłków. Katangańscy najemnicy odparli atak i stworzyli sytuację, w której Tshombe i większość jego urzędników zdołała uciec do Kolwezi. O'Brian ogłosił Katangę częścią Kongo. Tymczasem z bezpiecznej siedziby w Kolwezi Tshombe przypuścił serię wściekłych ataków na jednostki ONZ. Pilotowany przez belgijskiego najemnika (Joseph Deulin) jedyny sprawny jeszcze Fouga Magister masakrował niechronione oddziały międzynarodowe. Nie było ani samolotów, ani żadnej innej ochrony przed atakami z powietrza. Liczba ofiar rosła w zastraszającym tempie; irlandzkie oddziały stacjonujące w Jadotville został wzięte do niewoli.

Od czasu zaistnienia podobnych konfliktów tematem często dyskutowanym jest skuteczność klasycznej teorii przekazywania władzy przez urzędników zastępującym ich oficerom wojska (działo się tak, gdy operacja pokojowa nabierała charakteru militarnego). W wywiadzie telewizyjnym z lipca 1962 Connor Cruise O'Brian odpowiadał na pytanie o słuszność przerwania cywilnej kontroli: "Miałbym działać jako komisarz polityczny (politicall comissar) ? Nie sądzę". Gdy jednak operacja pokojowa natrafia na zbrojny opór, wszelkie dalsze posunięcia nabierają wybitnie politycznego charakteru. Na Zachodzie, szczególnie w Wielkiej Brytanii narastała krytyka wobec działań ONZ, która 'w sposób rażący naruszała swoje uprawnienia mandatowe'. Zbulwersowany ilością zabitych i zdenerwowany nonszalanckim podejściem O'Briana do zakresu przyznanych mu uprawnień, sekretarz Hammerskjöld odmówił przysłania jakichkolwiek posiłków zaangażowanym w walkę oddziałom ONZ. Zdecydowany za wszelka cenę podpisać zawieszenie broni, potajemnie udał się do Ndole w Północnej Rodezji, by tam spotkać się z Tshombe. Stało się inaczej. DC-4 którym podróżował został zestrzelony (kwestia sporna) 16 kilometrów przed lądowaniem. Sekretarz Generalny ONZ zginął 17 września 1962. Złamana tą stratą Rada Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych zgodziła się na upokarzające zawieszenie broni: wszystkie budynki i sprzęt zajęty w czasie operacji Morthor zostały przekazane czarnej żandarmerii Tshombe.

Prestiż Katangi wzrósł niebotycznie. Kiedy kongijskie oddziały spróbowały ataku z prowincji Kasai, armia Tshombe rozbiła je bez trudu. Do Katangi przybywali kolejni najemnicy, których liczba wraz z czarną żandarmerią przekroczyła 13 tys. Moise Tshombe jednak przeliczył się. Pobici i ośmieszeni dowódcy wojsk ONZ, nie bacząc na ograniczające ich rozkazy, chcieli zemsty za śmierć swoich żołnierzy.

Rozmiar triumfu Tshombe nad siłami międzynarodowymi i całkowite rozbicie ANC (wojska kongijskie) wstrząsnęły Ameryką. Niewiele czasu zostało, by rząd Audoli przestał istnieć. Pod naciskiem USA Rada Bezpieczeństwa wydała odpowiednią rezolucję dopuszczającą użycie wszelkich możliwych środków w celu zniszczenia wojsk najemnych w Katandze. Rezolucja z 24 listopada 1961 potępiała 'wszelkie działania zbrojne przeciw władzy Rządu Republiki Konga, szczególnie wszelkie działania secesjonistyczne (secessionist activities), jak też zbrojne wystąpienia wywoływane przez administrację Katangi przy dużym udziale obcych najemników'. Podkreślała także całkowitą podległość Katangi Rządowi Centralnemu ('Katanga w żadnym wypadku nie stanowi samodzielnego państwa'). Sekretarz Generalny był zobowiązany do podjęcia energicznych działań (vigorious action), 'włącznie z użyciem wymaganych środków (requisited measure) militarnych, jeśli zajdzie taka potrzeba, w celu ujęcia i deportacji całego zagranicznego personelu wojskowego jak i cywilnego, doradców politycznych i najemników'. W innym miejscu rezolucja stanowiła o czymś, coś co dotychczas definiowano jako sprawy wewnętrzne: wszelką aktywność o secesjonistycznym podłożu uznano za 'sprzeczną z postanowieniem Rady Bezpieczeństwa'; Rządowi Centralnemu obiecano pełną pomoc.

Po krwawych doświadczeniach z atakami lotniczymi dowódcy sił pokojowych postawili na skuteczne wykorzystanie własnego wsparcia lotniczego. Nie zamierzali narażać swoich żołnierzy na kolejne ataki z powietrza. Amerykańska propozycja dostarczenia potrzebnych samolotów została odrzucona pod pretekstem zachowania (fasady) neutralności całej operacji. Administracja Kennedy'ego, której szczególnie zależało na czasie, zaoferowała samodzielne zniszczenie katangańskiego lotnictwa. Aby ubiec Amerykanów, ONZ poprosiła o przysłanie odpowiedniej liczby samolotów ze Szwecji. Grupa pięciu myśliwców bombardujących SAAB J29B i dwóch samolotów rozpoznawczych S29C została wysłana do bazy w Kaminie (Kongo). J29B uzbrojone były w karabiny 20-mm, rakiety niekierowane i bomby napalmowe. Do nich dołączył należący do hinduskich sił powietrznych bombowiec średniego zasięgu Canberra B(I) Mk 58 oraz Canadair Sabre Mk 4s należący do czwartej brygady Aeronautica Militare Italiana. Siły ONZ były gotowe do ataku.

Tshombe ów atak tylko przyspieszył. Od pierwszych dni grudnia jego oddziały inicjowały liczne prowokacje przeciw siłom pokojowym. Blokowano drogi, ostrzeliwywano oenzetowskie posterunki, porywano personel (doszło nawet do porwania wysokich stopniem urzędników, Braian'a Urquharta i Georg'a Ivana Smitha). Zestrzelono jeden z helikopterów. Za wszystkie ataki swoich ludzi Tshombe winił 'agresję ONZ'. Był szczerze przekonany, że ciągłe ataki zmuszą wojsko do opuszczenia Katangi, a jego przyjaciele w Europie i USA, jak też groźba zniszczenia kopalni w Kolwezi, utrzymają wszystkich w szachu. Nie wiedział, jak bardzo się myli. Reakcja wojsk ONZ była równie krwawa co natychmiastowa. Po czterech dniach ciągłego ataku i przy braku reakcji na działania dyplomatyczne wobec Tshombe, generał Prem Chand z Indyjskiego kontyngentu zwrócił się do nowego Sekretarza generalnego U Thanta (pochodził z Birmy) o pozwolenie na zbrojną odpowiedź i ją uzyskał. Nie był to jednak nieskuteczny, mało znaczący odwet, jakiego spodziewali się dyplomaci. Po klęsce operacji Morthor opracowano plan nowego, pełno-wymiarowego ataku przeciw wojskom Katangi i całej strukturze władzy w tej zbuntowanej prowincji. Nazwa operacji: Grand Slam. Tym razem skrupulatnie opracowano wszelkie szczegóły przyszłej akcji. Wsparcie logistyczne zapewniała USAF w postaci kilkunastu samolotów transportowych, które przewoziły do Konga tony amunicji i potrzebnego sprzętu. Samoloty te posłużyły też jako środek transportu dla wojsk i dodatkowego wsparcia, kierowanego wprost na pole walki. Z pomocą amerykańskich dyplomatów udało się wymusić na niechętnych całej operacji Brytyjczykach dostarczenie 1000-funtowych bomb dla hinduskich bombowców (dotąd objęte one były embargiem). W ten sposób gen. Chand mógł przypuścić skuteczny atak na pozycje Tshombe.

Walki objęły na początku tylko Elizabethville i okolice. Dość często przytacza się relacje dziennikarzy europejskich z 'oblężonego' przez ONZ miasta, o licznych mordach i bestialskim traktowaniu niewinnych mieszkańców. Z bezpośredniej relacji Keith'a Kylea (dziennikarza, który - według mnie dość obiektywnie - relacjonował przebieg walk) możemy poznać obraz sytuacji. Oto fragment jego relacji:
"Wszyscy dziennikarze w mieście zgromadzeni byli w hotelu Leo II w samym centrum Elizabethville, na terenie niewątpliwe kontrolowanym przez ludzi Tshombe. W efekcie wszystkie depesze o przebiegu walk, które docierały na Zachód (szczególnie do Wielkiej Brytanii) przez wystawionych na ostrzał i katangańską propagandę zachodnich korespondentów były mocno ubarwiane. Starsi stopniem urzędnicy i oficerowie ONZ byli odcięci od miasta. Ostatecznie można było się było z nimi i BBC w jakiś sposób połączyć - co też razem z kolegą uczyniliśmy - ale nikt poza nami. Media (...) zupełnie pomijały punkt widzenia ONZ. Willa koło lotniska, w której mieszkał Brian Urquhart była pod ciągłym ogniem najemników. Używali do tego granatników, z których bezładnie ostrzeliwywali całą okolicę. Wojska ONZ odpowiadały z podobną dokładnością, przez co kilka pocisków spadło na dwa szpitale. Belgowie natychmiast zebrali wszystkie martwe dzieci i przywieźli je na maskach samochodów przed nasz hotel. Akurat w tym czasie w mieście obecny był kontyngent z Etiopii, dlatego agencje informacyjne bez przerwy informowały o popełnianych przez Etiopczyków okrucieństwach. Zasięg zniszczeń i liczba ofiar były mocno przesadzone, choć faktycznie, zdarzały się zarówno brutalne mordy jak i przypadkowe zabójstwa. Większość oenzetowskich patroli miała w zwyczaju ostrzeliwywać rakietami przeciwpancernymi każdy pojazd, który nie zatrzymał się na ich wezwanie. W ten nieszczęśliwy sposób życie zakończył pewien Szwajcar, minister finansów w rządzie Tshombe. Ciężko ranny został towarzyszący mu korespondent BBC. Wszędzie na Zachodzie zwracano uwagę tylko na ofiary padające z rąk ONZ, nie na ofiary po stronie sił interwencyjnych. Uważano, że Organizacja Narodów Zjednoczonych powinna być nieskazitelna"
Walki ustały, gdy Amerykanie wymusili na Tshombe spotkanie z Adoulą, w czasie którego Tshombe przystał na jedność Konga, zaakceptował Kasa Vubu jako prezydenta i zgodził się uczestniczyć w dalszych rozmowach o przyszłości Katangi. Do rozmów tych faktycznie doszło; trwały większą część 1962 roku. Tshombe stał na stanowisku, że teraz, kiedy już zgodził się na przywrócenie Katangi do Konga, sprawy należy załatwić bez udziału ONZ, jako że sprawa ma czysto wewnątrzpaństwowy charakter. Mógł swobodnie przeciągać dyskusję, aż powstałoby sfederowane, ale słabe Kongo, w którym Katanga funkcjonowałaby nadal jako niezależny twór polityczny. U Thant, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, znacznie mniej przejmował się subtelnością prawną tego konfliktu a bardziej istotą rzeczy i kosztami prowadzenia całej operacji. Gdy stało się jasne, że Katanga nie negocjuje swojego stanowiska w dobrej wierze i najemnicy ponownie napływają do prowincji, ONZ postanowiło nałożyć na nią sankcje finansowe. Jednocześnie wysłano dodatkowe uzbrojenie dla kontyngentu i czekano na reakcję Tshombe. Sankcje okazały się niepotrzebne; w Wigilię '62 żandarmeria zaczęła ostrzał pozycji ONZ. Czekano jeszcze cztery kolejne dni, w czasie których ostrzał nie milkł. W tej sytuacji ONZ miał prawo do działania w obronie własnej.

28 grudnia 1962 roku oenzetowskie oddziały w Elizabethville zajęły wszystkie kluczowe stanowiska zanim katangańska żandarmeria zorientowała się o ich obecności. Zlikwidowano blokady na drogach, zajęto radiostację i centralę telefoniczną. Garnizon padł prawie bez strat w ludziach. Indyjskie Canberry i szwedzkie J29s zniszczyły wszystkie lotniska, których używała żandarmeria Tshombe. Zniszczono prawie wszystkie samoloty. Wojskowi chcieli jak najszybciej opanować sytuację w prowincji; bali się, że niepewne stanowisko USA, nacisk Europy i przewrażliwieni biurokraci z Rady Bezpieczeństwa ONZ mogliby wpłynąć na przebieg działań zbrojnych. Użycie lekkich transporterów opancerzonych i ciągłe naloty na pozycje Tshombe dały siłom sprzymierzonym ogromną przewagę.

Tshombe z pozostałymi oddziałami żandarmerii wycofał się do siedziby głównej Union Miniere, zajmując pozycje wokół lotnisk w Kolwezi i Jadotville. Mimo, że był ciężkiej sytuacji, silnie ufortyfikowana siedziba Union Miniere była praktycznie nie do zdobycia. Dysponował 18 tysiącami czarnych żandarmów i prawie tysiącem białych najemników oraz nieograniczonymi funduszami. Co prawda szwedzkie J29s zniszczyły most powietrzny, którym z portugalskiej Afryki Wschodniej i RPA płynęła do Katangi broń, ale linia kolejowa do Angoli nadal funkcjonowała. Najemnikom udało się także zniszczyć most w odległości 20 kilometrów od przedmieść Jadotville i tym samym powstrzymać ruch wojsk ONZ. W tym momencie wkroczył Sekretarz Generalny, który nakazał wstrzymanie wszelkich działań zbrojnych i powrót do negocjacji z Tshombe. Bojąc się zniszczenia kopalni, Stany Zjednoczone odmówiły dalszego wysyłania jakiegokolwiek sprzętu który miałby służyć do działań ofensywnych przeciw Tshombe. Wydawało się, że Tshombe po raz kolejny uniknął niebezpieczeństwa i zdobył czas na przygotowanie się do dalszej walki. Niestety, przy pełnym zaskoczeniu wszystkich zainteresowanych państw i samego Tshombe, stało się inaczej. Wściekli na decyzje polityków z Europy i USA, oficerowie dowodzący wojskami ONZ zrobili wszystko, by pozostać poza zasięgiem swych cywilnych przełożonych. Nie odpowiadali na ich wezwania i nie respektowali rozkazów wstrzymania wszelkich ofensywnych działań. Oddziały hinduskie prawie bez strat własnych przekroczyły zniszczony most i natarły na Jadotville. Zaskoczona żandarmeria nie stawiała większego oporu. Praktycznie cały opór w Katandze załamał się w 48 godzin.

Tshombe utrzymywał się w Kolwezi jeszcze przez trzy tygodnie, jednak Sekretarz U Thant, zachęcony skutecznością 'swoich' wojsk w Jadotville, zdecydował o jego ostatecznym upadku. Przestał słuchać zachodnich dyplomatów, nie zgodził się na dalsze ustępstwa ani na jakiekolwiek negocjacje. Sam Tshombe miotał się między Kolwezi a Ndola w Północnej Rodezji, rzucając groźbami i szukając pomocy u swoich przyjaciół w Wielkiej Brytanii i RPA. Bez rezultatu. ONZ w szybkim tempie sformowało Rząd Tymczasowy, naprawiło mosty i przysłało do Katangi oddziały ANC. W końcu Tshombe skapitulował. W zamian za odwołanie aktu secesji i pełną demobilizację żandarmerii zachował wolność. Siły ONZ wkroczyły do Kolwezi i secesja Katangi przeszła do historii. Najemnicy zostali wydaleni z Konga - zazwyczaj tylko za granicę, do Angoli, Salisbury czy Johannesburga. Szwedzi zniszczyli wszystkie swoje, dość już przestarzałe, myśliwce J29s (ich wraki pozostały koło lotniska w Kaminie aż do dziś). Była połowa 1963 roku. Do 30 czerwca 1964 wszystkie siły pokojowe ONZ opuściły Kongo. Tyle też przetrwał rząd Audoli; na jego miejsce z wygnania w Hiszpanii wrócił Moise Tshombe. Razem z nim powrócili wygnani do Angoli katangańska żandarmeria i kilkuset białych najemników. Jednak i jego rządy nie trwały długo. W listopadzie 1965 władzę w Kongo przejął płk. Joseph Mobutu, który rządził krajem do maja 1997 roku.

Cała operacja była ogromnym przedsięwzięciem. Żadna operacja tej wielkości nie miała miejsca aż do zakończenia Zimnej Wojny. Udało się zrealizować podstawowy cel: zachować integralność nowego państwa, i to w sposób, który uchronił świat przed otwarciem kolejnego frontu Zimnej Wojny. Wyspecjalizowane agencje pracowały w trudnych warunkach ze znacznie lepszym od oczekiwanych rezultatem. Znaczne siły wojskowe, w głównej mierze z Trzeciego Świata, podołały w rozładowaniu napięć etnicznych i zagmatwanych sytuacji w sposób może niekoniecznie podręcznikowy, ale na pewno godny uznania (oddziały z Liberii, które w Kasai umieszczały swoich więźniów w chłodniach, nie były czymś powszechnym).
Cała ta historia ilustruje fakt, że gdy ONZ zaangażuje się w wewnętrzny konflikt, sztucznym staje się nakaz dalszego przestrzegania warunków Artykułu 2(7) Karty NZ. W końcu to bezmyślny atak kierowanej przez najemników żandarmerii wymusił ostateczne uderzenie. Ale jak potoczyłby się dalej ten konflikt gdyby tego nie uczynili? Prawda której trzeba spojrzeć w oczy jest taka, że gdy siły pokojowe uczestniczą w wewnętrznym konflikcie jakiegoś państwa, każda podjęta przez nich decyzja będzie niedobra, bo pomocna jednej ze stron. Operacja ta wskazała też na istnienie poważnego mankamentu każdej akcji bezpośredniej: niemożliwe jest działanie bez wsparcia własnej służby wywiadowczej i zabezpieczenia odpowiedniego przekazu w mediach.

0x01 graphic
 Bibliografia

- Gazeta Wyborcza Ryszard Kapuściński reportaż z tomu "Czarne Gwiazdy" (26-09-01)
- Eagle Droppings, Heart of Darkness: the Tragedy of the Congo, 1960-67 Robert Craig Johnson. the Newsletter of the Rocky Mountain Chapter, IPMS/USA
- United Nations, Security Council, Official Records, Seventeenth year, Supplement for July, August, and September 1962, Document S/5053/Add.11, (strony: 15-18).
- The United Nations Operation in the Congo (July 1960) Georges Abi-Saab, "The Initial Decision to Undertake a Peace-Keeping Operation in the Congo 1960-1964", Oxford University Press, 1978. (strony: 1-20)
- Canadian Defence Quarterly 19 (Summer 1989): 27.Beauregard, J.P.R.E. "UN Operations in the Congo, 1960- 1964."
- United Nations Review 7 "The Biggest Single Effort Under United Nations Colors." (August 1960) (strony: 6-7, 45-50).
- United Nations Forces: A Legal Study. Bowett, D. W. "The United Nations Force in the Congo (ONUC)" New York: Frederick A. Praeger, Publishers, 1964. (strony: 153-254). [JX1981.P7.B86]
- Peace-Keeping by U.N. Forces. Arthur Lee Burns, Nina Heathcote, "The First Phase of the Congo Operation: Deployment," New York: Princeton University Center of International Studies, 1963. (strony: 23-35).
- The Political Behavior of the African States in the Congo Crisis: July, 1960 - August, 1961 Richard Duncan Sears,.. Ph.D. diss. Indiana University, 1969.
- International Affairs (37) Patrick. O'Donovan "The Precedent of the Congo." (April 1961) (strony: 181-188).
- International Journal (16) John Holmes, "The United Nations in the Congo." (Winter 1960-61): (strony: 1-16).


0x01 graphic
 Źródła elektroniczne

http://www.un.org/
http://www.globalsecurity.org/
http://www.congo200.com/
http://ww.congo-pages.org/
http://www.themilitiant.com/ ("The Militiant")
http://lcweb2.loc.gov/ (US Library of Congress Country Study - Zaire)
http://www.mg.co.za/ ("Mail&Guardian")
http://www.nobel.se
http://bmrc.berkeley.edu
http://rhodesian.server101.com/
http://history.acusd.edu/
http://leav-www.army.mil/
http://encyklopedia.pwn.pl
http://www.incore.ulst.ac.uk/ (Keith Kyle "The UN in the Congo")
http://www.fordham.edu/(U Thant : "The Congo Problem, 1962")
http://www.sas.upenn.edu/ (Zaire: IRIN Briefing Part V: Shaba, 3/19/97, Integrated Regional Information Network (UN), on insurrection in Katanga 1960-1964, 1977/78, 1984-85)

0x01 graphic

Kasa Vubu Joseph

0x01 graphic

Mapa Konga z okresu konfliktu



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skrytyj kosmos kniga 1 1960 1963
[Papermodels@emule] [Maly Modelarz 1960 11] Russian PO 2
Pioneer KEH 1940,1960 Manual ros
1960, piosenka religijna,podkłady
Karabinek granatnik wz 1960 kalibru 7,62 mm
Do końca wierni Żołnierze Wyklęci 1944 1963 2014r
Czerwień Kongo
Wojna domowa w Kongo - referat, Szkolne materiały, Referaty
KONGO(1)
50 A 1959 1963 r id 40795 Nieznany
M Gumowski Herby miast polskich, 1960 ilustracje
historia powszechna 1953 1963 i Nieznany
[Papermodels@emule] [Maly Modelarz 1963 05] Polish 7 TP Tank
1963
1960
Maly Modelarz 1963 11 Polish Mielec TS 11 Iskra Jet Trainer
50 B 1959 1963 r id 40796 Nieznany

więcej podobnych podstron