ISHI
Sposób trzymania
łuku i strzały
Dla amatorów łucznictwa najbardziej interesującym fenomenem jest sposób, w jaki Ishi strzelał z łuku. Dzisiejszy łucznik zna klasyczne pozycje strzelania i rozmaite rodzaje łuków oraz metody wypuszczania strzał. Są to sprawy techniczne, objaśnione trudnym, wręcz niezrozumiałym dla profanów językiem. Dlatego podajemy rysunki Ishi strzelającego z łuku, bo graficzna metoda ułatwia zrozumienie sposobu trzymania łuku i strzały.
Streszczając te wywody dotyczące osobliwości w metodzie strzelania Ishi z łuku, ograniczymy się do dwóch zasadniczych :
Pierwszą jest niespotykana pozycja przy strzelaniu; Ishi wolał strzelać z pozycji kucającej (z przysiadu).
Była to sprawa zwyczaju plemiennego, związanego ze specjalnym sposobem polowania całego plemienia Yana. Skrywający się za skąpą osłoną myśliwy wabiący zwierzynę nie miałby szans na celny strzał, jeśliby musiał do strzału wstać, wyprostować się i z tej pozycji dopiero mierzyć. Przysiad nie był pozycją niedogodną czy krępującą dla niewielkiego łuku, jeśli go się trzymało w pozycji ukośnej do ciała, przy czym górne ramię łuku trzymane było wyżej, po lewej stronie strzelającego. Można by powiedzieć, że w tej pozycji Ishi strzelał „z biodra”. Cięciwę napinał na wysokość policzka.
Drugą osobliwością - poza pozycją i trzymaniem łuku - było to, że Ishi w chwili wypuszczenia strzały rozluźniał palce na majdanie łuku pozwalając, by łuk obrócił się i odwrócił na drugą stronę. By taki obrót osiągnąć, należało utrzymywać dobrą równowagę postawy, tak by łuk nie wypadł z dłoni, i umieć go delikatnie przytrzymać, by obrót łuku nie był hamowany. Rytm ruchów jest tu podobny do zatoczenia koła rakietą, po uderzeniu piłki w tenisie lub łuku zakreślonego przez kijek golfowy i obrotu nogi, całkowicie i doskonale wykonanym, po uderzeniu golfowym.
Ishi wypuszczał strzałę metodą osobliwą, inną od wszystkich dotąd opisywanych, więc jedyną w swoim rodzaju, nie podaną przez żaden zapis tak w literaturze etnograficznej, jak i tyczącej łucznictwa. Wydaje się, że jest to wariant plemienia Yahi (a raczej Yana) w stosunku do metody mongolskiej lub azjatyckiej należącej do jednej z pięciu wielkich światowych szkół, ale o jej stosowaniu w indiańskiej Ameryce nikt nigdy nie słyszał. Mongolską metodą (przy łuku złożonym) wypuszczano strzałę przy pomocy obrączki pierścienia na kciuku, ponieważ zgięty kciuk właśnie ją wypuszczał, a inne palce pomagały tylko w kierowaniu i przytrzymywaniu strzały. Ishi nie używał żadnego pierścienia ani osłony na kciuk, a jego łuk był prosty, nie złożony z części (sklejony z kilku części).
Kciuk Ishi puchł i bolał w czasie przedłużającego ćwiczenia się w strzelaniu, ale nigdy podczas polowania. Naciągał łuk zgiętym prawym kciukiem jak przy klasycznym mongolskim wypuszczeniu strzały; odmiana stylu plemienia Yana polegała na odmiennej pozycji jednego z palców : czubek palca środkowego spoczywał lekko na paznokciu kciuka, by wzmocnić jego ruchy i dać mu oparcie.
Pozostaje pytanie, jak to się stało, że Indianie Yana strzelali ze swych prostych łuków inaczej niż wszyscy inni Indianie i dlaczego Yahi jedyni na terenie Ameryki stosowali wariant metody mongolskiej przy wypuszczeniu strzały. Nie znajdujemy na to odpowiedzi. Możliwe, że kiedy przodkowie Ishi wyruszyli w długą i dawno już zapomnianą drogę z Azji di Ameryki, wzięli ze sobą zwykły łuk, z którego przywykli strzelać na swój sposób (taki był sposób Ishi), i że było to we wcześniejszym okresie, zanim łuk składany i obrączka na kciuk zostały wynalezione. Takie odtwarzanie historii prowadzi do czasów prehistorycznych, do okresu, kiedy można było przejść z Azji do Ameryki lądową drogą. Oczywiście jest to tylko domysł, ale zgadza się z wielu podobnymi znanymi przypuszczeniami co do starożytności kultury plemienia Yana, które dotyczą jej różnych innych aspektów; to samo sugeruje na przykład analiza języka Ishi.
Historię Indian Yana znamy w sposób niepełny i tylko z ostatniej chwili przed zagładą i wygaśnięciem plemienia, kiedy życie plemienia jego tliło się tylko nikłym płomyczkiem. Może przodkowie plemienia byli jednymi z wcześniejszych przybyszów na kontynencie i był on dla nich nowo odkrytym światem, bogatym w możliwości i nadzieję na rozszerzenie horyzontów.
Teodora Kroeber, „Ishi człowiek dwóch światów”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1978 wyd. I, fragment rozdziału IX pt. Mistrz Ishi, str. 164 - 165
tzw. zekier (przyp. Red.)