Ani ust, ani sił
Zbudujemy wielką łódź
damy jej na imię miłość
popłyniemy morzem nut
tam gdzie jeszcze nas nie było
Ty za sterem ja na niebie
twoja gwiazda i natchnienie
kiedy fali ostry grzebień
wiedzie nas na pokuszenie
Dzień po dniu krople słone
i wiatr masz we włosach srebrny pyt
wypisujesz mi na żaglach czułe słowa
a ja już nie mam ust
by więcej kochać ani sił by całować
Popłyniemy w taki rejs
od pościeli do pościeli
że nie będzie na nas miejsc
których byśmy nie dotknęli
Dzień po dniu krople słone
i wiatr masz we włosach srebrny pył
Wypisujesz mi na żaglach czułe słowa
a ja już nie mam ust
by więcej kochać ani sił by całować
Bardzo smutna piosenka retro
Lato było jakieś szare
i słowikom brakło tchu
smutnych wierszy parę,
ktoś napisał znów
smutnych wierszy nigdy dosyć,
i zranionych ciężko serc
nieprzespanych nocy
które trawi lęk
Kap, kap płyną łzy
w łez kałużach ja i Ty
wypłakane oczy
i przekwitłe bzy
Płacze z nami deszcz
i fontanna szlocha też
trochę zadziwiona
skąd ma tyle łez
Nad dachami muza leci
muza czyli weny znak
czemuż wam poeci
miodu w sercach brak
Muza ma sukienkę krótką
Muza skrzydła ma u rąk
lecz wam ciągle smutno,
a mnie boli ząb
Kap kap płyną łzy...
Będzie lżej
Śpiewanie piosenek o wiośnie
naprawdę głęboki ma sens
gdy wszystko dokoła nam rośnie
i panny zerkają spod rzęs
Nad małą biedronką gdzieś w parku
z miłością pochyla się brzdąc
i randki się kroją kucharkom
i dziwne myśli ma ksiądz
Staruszkom znów marzą się tańce
i pałki zakwitły policji
senator się kocha w posłance
choć ona jest w opozycji
Do pracy namawiać nie trzeba
i gębę przyjazną ma wróg
berety nam lecą do nieba
i jakby maleje nam dług
Na wiosnę pęcznieją kolory
do łóżka się idzie jak w dym
nie grożą nam żadne wybory
i dobrze bo nie ma już w kim
Więc razem zaśpiewać o wiośnie
mój drogi rodaku dziś chciej
przez chwilę nam będzie radośniej
przez chwilę będzie nam lżej
Bez kolejki
Księżniczko za ladą już cienią się kładą
na ziemię od długich twych rzęs
więc wsiadaj do łodzi w wieczoru powodzi
do nowych powiozę cię księstw
Pokażę ci sposób jak zakpić z herosów
od rubryk rachunków i cen
zrobimy remanent i dyplom dostaniesz
i życie zamieni się w sen
Ty mi za to tytko odważysz serca cztery serdelki
w kolejce sami Bułgarzy a ja bez kolejki
Księżniczko za ladą znów cienie się kładą
na ziemię jak cienie do powiek
więc wsiadaj do łodzi
w zachodu powodzi raz chociaż odpoczniesz jak człowiek
Zaniosę na rękach na któreś tam piętro
i będę ci szeptał "żetem"
i dam się przekonać że jesteś zmęczona
bo życie nie pieści to wiem
Ble ble ble
Czy Pani wybaczy że dosiądę się
Ależ Pan mnie wystraszył już myślałam że...
Bać się nie trzeba może wina tyk
albo coś mocniejszego
W zasadzie nie piję ale jeśli już ach serce mi bije
Oto parę róż
Po co taki wydatek
Toż to zwykły gest - kwiatek ech nic wielkiego
A potem ble ble ble a potem bla bla bla
jakieś nowinki dwie komplemenciki dwa
i jeszcze jakiś żart i jeszcze w rączkę cmok
robi się kolorowo
a potem spacer w deszcz na ławce w parku ślad
na ucho jakiś wiersz i pocałunków grad
bo najważniejsza rzecz to pierwsze ciche tak
ważne jest pierwsze słowo
Milczymy latami i nie wiemy jak
własnymi słowami opowiedzieć świat
brakuje nam wiary i brakuje sił
żeby to w sobie zmienić
Więc bracie pamiętaj i ty siostro też
jest jedna sukienka jeden dom i piec
i język jest jeden i jeden jest raj
i my tam zapomnieni...
i czasem ble ble ble ...
Blues o starych sąsiadach
Powiedz sąsiedzie jak Ci się wiedzie
za ścianą która ponoć uszy ma
mówią że w świecie wielkie zamiecie
może ich tutaj nie przyniesie wiatr
wpadnij na chwilę wieści mam tyle
ile się razy mąż generał śnił
podam herbatę z lipowym kwiatem
i konfitury z przed wojennych dni
Pogawędzimy sobie trochę
kart zapytamy co nas czeka
starzy znajomi skądś przylecą
może się uda nie narzekać
wybacz spóźnienie już się nie zmienię
ale pamiętam co to gest i szyk
kwiat w butonierce - na dłoni serce
i po kryjomu gdzieś nalewki łyk
nalewka złota życia ochota
radości siostra i do tańca zew
ruszę do tańca lekko na palcach
no może całkiem lekko to już nie
pogawędzimy sobie nieco....
Bo przecież razem
Gdyby tak zebrać wszystkie zimy,
zamiecie które się przeżyło
takiej lawiny, takiej lawiny
jeszcze kochany tu nie było
A gdyby zebrać wszystkie wiosny
które szumiały wichrem w głowach
pewnie by powstał sonet miłosny
żeby Petrarka mógł się schować
Bo przecież razem obok siebie tyle chwil
do ziarna ziarno się zbierało krok po kroku
za nami setki godzin i tysiące mil
w poszukiwaniu lądu który zwie się spokój
Bo przecież razem obok siebie tyle lat
sami nie wiemy jak to wszystko się udało
a srebrny deszcz, który we włosach znaczy ślad
to jakby medal za odwagę i wytrwałość
A gdyby rozlać do butelek
wszystko co razem się wypiło
takie wesele, takie wesele
jeszcze się nigdy nie zdarzyło
A gdyby zebrać wszystkie noce
po których mdleliśmy z gorąca
to byłby koncert, byłby koncert
bez słów muzyki i bez końca
Bo przecież...
Cha - cha dla Ani Dymnej
Kiedy w listowiu ptak zakląska
żeby obwieścić nowy świt
ze snu się budzi nasza Rząska
wioska niewielka zbyt
Łza rosy płynie po rabatkach
na znak, że wiosna jest tuż, tuż
słodko przeciąga się sąsiadka
w pościeli lila róż
Właśnie wróciła wczoraj z planu
więc jutro spadnie nagród deszcz
znów w niej się kocha kilku panów
i ja od dawna też
Ale sąsiadka jest zajęta
przez złych przypadków dla mnie splot
więc niechaj chociaż ta piosenka
przeskoczy przez jej płot
Śpiewamy cha-chę dla sąsiadki
przykładnej żony oraz matki
która trafiła na okładki
za talent wielki oraz czar
Więc niech tę cha-chę zamiast kwiatka
do serca tuli dziś sąsiadka
i wie, że dla nas to jest gratka
mieć obok taką super star
Kiedy księżyca smuga wąska
zagląda w okna co za wstyd
do snu się kładzie nasza Rząska
wioska niewielka zbyt
I mgła się ściele na rabatkach
i frunie w górę srebrny kurz
i będzie słodko spać sąsiadka
w pościeli lila róż
Bo w nosie płatne ma reklamy
i serialowy cały śmieć
i wszystko to co wielkie damy
za nic powinny mieć
A skąd na cha-chę ta ochota?
i latynoska nuta gra
sąsiadka jest szefową kota,
który na imię Czacza ma
Śpiewamy cha-chę dla sąsiadki
przykładnej żony oraz matki
która trafiła na okładki
za talent wielki oraz czar
Więc zamiast chłopa fest gagatka
tę cha-chę tuli dziś sąsiadka
i wie, że dla nas to jest gratka
mieć obok taką super star
Ciężkie czasy
Ciężkie czasy dziwne czasy Panie mój
piec zostawić przyszło niewygasły
wdziać wędrowny strój i kapelusz pełen myśli
nieść na głowie uroczyście
ciężkie czasy dziwne czasy Panie nasz
Moja twarz to najwierniejsza z twarzy
zrobię Panie wszystko co rozkażesz
zrobię wszystko co ci do łba strzeli
wybacz tylko że się nie pokłonię
głowy przecież nie mogę odsłonić
bo gdy zdejmę kapelusz
pewnej letniej niedzieli
to wylecą wściekłe myśli
już wtedy na mnie nie licz.
Co najmniej kilka razy
Za to co teraz powiem
nie miejcie do mnie urazy
sądzę, że życie Panie, Panowie
zaczyna się kilka razy
co najmniej kilka razy
Najpierw się człowiek rodzi
ktoś go wydaje na świat
przewraca się, wstaje, chodzi
a obok siostra lub brat
siostra lub brat
Potem się każą uczyć
choć wokół pokus chmura
do kolejnego życia kluczyk
nazywa się matura
A potem coś tam badasz
rozumieć coś zaczynasz
mozaika się układa
pojawia się rodzina
A potem jest czterdziestka
nadzieja wielkich przygód
więc ciągle na nie czekasz
z rosnącym bólem w krzyżu
A dzisiaj jasne dla mnie jest jak słońce,
które nad rynkiem wisi
życie zaczyna się po "pięćdziesiątce"
więc szybko trzeba ją wypić
życie zaczyna się po "pięćdziesiątce"
więc szybko trzeba ją wypić
po prostu wypić i tyle
Czemu?
W złoty dywan ktoś zamienił
twoich włosów babie lato
czemu na to się zgodziłeś czemu
dałeś przędzę popielatą
W srebrne lustra ktoś zamienił
twoich oczu blaski gniewne
czemu na to się zgodziłeś czemu
dałeś jej na lustra srebra
Na to co nas czeka jeszcze
w starej książce znajdę sposób
może z niej wypadnie deszczem
zasuszony okruch wrzosu
Jesień zbliża się po lecie
lato znika przed swym końcem
a ja zatknę lila wrzosu słońce
na wełnianym swym berecie
Damska torebka
Torebka kobiety - tajemnica której wciąż
nie mogę zgłębić to jest coś jakby warkocz u komety
do ramienia przywiązany księżyc
W torebce kobiety
klucz do domu tramwajowe są bilety
kłębek planów gotowych do snucia
papierosy albo guma do żucia
portmonetka z maleńkim kasztanem
jakiś kwit zapomniany na amen
dwie pigułki przeciwko migrenie
w buteleczce perfumy "Marzenie"
Torebka kobiety pozostanie dla mnie zawsze tajemnicą
to jest coś jakby warkocz u komety
która właśnie przelatuje nad ulicą
W kobiecej torebce
Jest długopis i pomięte są przylepce
czyjś telefon pisany w pośpiechu
I pomadka czerwona od grzechu
Jest chusteczka bo czasem się płacze
list do nikąd bo zgubił się znaczek
I maskotka od kogoś na szczęście
A mnie tak przeczucie szepce ,
że czasami w tej torebce
gdzieś tam na dnie jest schowane
moje zdjęcie
Dla chłopaków z budowy
Postawcie nam barak chłopaki
posadźcie w ogródku dwa maki
niech łąką popłyną jak wino
gdy wpadnie się tutaj z dziewczyną
Dziewczyna ma włosy do ziemi
i oczy koloru jesieni
i strasznie pasują jej maki
postawcie nam barak chłopaki
U was jest kiepsko i brakło złotej dachówki
pan magazynier zamknął wam usta na kłódki
i tylko wiecha jeszcze się do was uśmiecha
chcecie ź tą wiechą pewnie do nieba dojechać
Postawcie nam barak chłopaki
posadźcie w ogródku dwa maki
niech łąką popłyną jak wino
gdy wpadnie się tutaj z dziewczyną
lecz kwiaty podlejcie czasami
nim spadnie tu deszcz nad deszczami
i spłucze wam premie i plany
i krzykną chłopaki o rany
U nas jest kiepsko i brakło złotej dachówki
pan magazynier zamknął nam usta na kłódki
i tytko wiecha jeszcze się do nas uśmiecha
chcemy z tą wiechą chyba do nieba dojechać
Piosenka dla Figi
Powiedział kiedyś mądry facet
i ja to dzisiaj także wiem
że nie ma jak daleki spacer
daleki spacer z psem
Są durnie, którzy wielbią pracę
nie wiedzą co to znaczy tlen
a mnie najbardziej kręci spacer
daleki spacer z psem
Wiernym pilnuje mnie spojrzeniem
zna każdy gest i każde słowo
i to co w nim najbardziej cenię,
że nie chce bawić mnie rozmową
Zawsze znajduje smycz i miejsce
na wiatr i jesień czasem szczeka
i najważniejsze, najważniejsze
nie jest podobny do człowieka
Powiedział kiedyś mądry facet
i ja to dzisiaj także wiem
że nie ma jak daleki spacer
daleki spacer z psem
Za nic mam dwory i pałace
i życie jak różowy krem
dla mnie się liczy tylko spacer
daleki spacer z psem
Wiernym pilnuje...
Więc niech postawi wreszcie świat
pełen oszustów oraz drani
chociaż niewielki pomnik psa
za to, że umie kochać za nic
Dla mojej publiczności na pożegnanie
Za wami godzina wytchnienia
i tona zjedzonych cukierków
cukierek to słodkie marzenie w papierku
przed wami noc jak aksamit
i ciepłych poduszek len
i wszystko jeszcze przed wami to wiem
Więc zastańcie z Bogiem ja ruszam
ścieżką której końca nikt nie wie
na ramieniu siedzi mi dusza
i uśmiecha się lekko do siebie
Dobra rada
Nie kopiujcie naszych nagrań piraci
to nie prośba tylko dobra rada
na tych nutach trudno będzie się wzbogacić
nie dla cepa jest taka ballada
Na tandecie wam tego nie kupią
tam potrzebne italo jest disco
tam sprzedaje się sprośnie i głupio
bajobongo wesele ognisko
Nie kopiujcie naszych nagrań cwaniacy
takie pieśni to mizerny dla was szmal
jeszcze długo nie zabraknie wam pracy
i dlatego też czasami jest was żal
Doliczyć do trzech
Znowu w łóżku nakrył nas świt
i troszeczkę jakby nam wstyd
czyjeś ucho ciekawe zza ściany
pewnie wyrok już został wydany
ale tym nie martwimy się zbyt
pośród nocy tłumiony śmiech
słodko grzeszyć to żaden grzech
a jeżeli nie grzeszyć to marzyć
o tym co się nowego wydarzy
jeśli tytko policzyć do trzech
I raz i dwa i trzy i już widok cudowny się śni
kraj płynący ambrozją i mlekiem
kraj pachnący uczciwym człowiekiem
który wszystkim otwiera drzwi
i raz i dwa i trzy znikła bieda i kwitną bzy
więc bogate nareszcie są tłumy
niekoniecznie przez koło fortuny
lecz zwyczajne szczęśliwe dni
Znowu w łóżku nakrył nas świt
i troszeczkę jakby nam wstyd
bo czy można tak leżeć i marzyć
o tym co się nowego wydarzy
kiedy inni wciąż walczą o szczyt
zawstydzenie zwykła to rzecz
ale bić się też trzeba chcieć
o my tytka spokoju szukamy
więc leciutko się znów dotykamy
i liczymy po cichu da trzech
I raz i dwa i trzy ...
Etniczna
Przyszedł prawy do lewego wiarę daj
i wybrali się na giewont tak dla jaj
Usłyszeli na wirsyku w sercu gór
farbowanych janosików dziarski chór
Etniczne śpiewanie, śpiewanie dla mas
co po nim nastanie gdy zmieni się czas
Calusieńka budowlanka głosi wieść
zakochała się w Brathankach no i cześć
A w pobliskim "mechaniku" tam jest cool
bo słuchają Kubańczyków aż po ból
Jamajka, Bałkany to przecież jest raj
landszafty kochamy bo taki nasz kraj
Na Hawajach masz za darmo lasek tłum
będą dawać ci pod palmą z colą rum
jak zapłacisz abonament miły mój
to pokażą takie same w Lądku Zdrój
Mongolska biesiadna króluje we wsi
aż gmina szkaradna pięknieje i lśni
Etniczne śpiewanie, śpiewanie dla mas
co po nim nastanie gdy zmieni się czas
Jamajka, Bałkany to przecież jest raj
landszafty kochamy bo taki nasz kraj
Mongolska biesiadna króluje we wsi
aż gmina szkaradna pięknieje i lśni
Etniczne śpiewanie, śpiewanie dla mas
co po nim nastanie gdy zmieni się czas
Gdy mnie kochać przestaniesz
Gdy mnie kochać przestaniesz to powiedz
powiedz kiedy mnie kochać przestaniesz
to się człowiek wypłacze jak człowiek
w białym łóżku nad ranem
Nie przysyłaj mi listów ostatnich
nie owijaj w bawełnę stów poru
lepiej siądźmy do cieplej kolacji
pod okapem wieczoru
Na talerzach świecy blask
dymi waza pełna gwiazd
a pod stołem kot się łasi
coś stuknęło na tarasie może wiatr
Piętro wyżej ćwiczą Lista
a zawiane towarzystwo
gdzieś przed bramą wykrzykuje
stróż im tego nie daruje
stróż artysta
Posiedzimy tak sobie we dwoje
pośród spraw których nigdy nie było
potem w starym zacisznym pokoju
znowu wyznasz mi miłość
Gdy mnie kochać przestaniesz bez racji
powiedz o tym od razu kochany
wtedy zjemy kolejną kolację
na wieczoru dywanie
Głos z oddali
Głos pośrodku nocy
głos hen gdzieś z oddali
jakby się zbliżał jakby kroczył
głos jakby się ktoś z miłości żalił
Głos pośrodku nocy
głos w tysięcznym głosów tłumie
bo lepiej słychać gdy zamknięte oczy
teraz zaczynam go rozumieć
Śpiew chyba od wyspy
chór jak morska fala
śpiew taki srebrzysty
że się od niego świat zapala
i na kościółku śnieżnobiałym bije dzwon
to jest melodia
z mojej matki stron
to jest melodia
z jej rodzinnych stron
I nagle widzę ich jak płyną przez powietrze
kobiety w czerni niosą chleby i owoce
młode dziewczyny pachną jaśminowym deszczem
a chłopcy modlą się o jak najdłuższe noce
Żywiczne wino nagle spada jak ulewa
i wiem, że kocham ten korowód bliskich ludzi
i język, w którym od dzieciństwa mogłam śpiewać
więc śpiewam z nimi i własny śpiew mnie budzi
Historia jednego wyznania
W pewnej wsi niedaleko stąd
stary kościół przycupnął wśród drzew
a w kościele tym młody ksiądz
służył Panu nocą i dniem
Na parafian z ambony grzmiał
wystukiwał im ziemski krąg
czasem w karty z prefektem grał
bo ten wierny był z wiary chłop
Aż tu kiedyś w spowiedzi czas
słyszy dziwnie gorący szept
słodki oddech owiał mu twarz
i nie taki ciężki był grzech
Zamknął kościół na czwarty spust
a był lipiec - cesarstwo pszczół
i na niebie lśnił wielki wóz
jadąc sypał gwiazdy spod kół
Lecz Pan dostrzegł jak razem szli
gdy uchylił firankę chmur
bo miał bardzo zmarszczone brwi
kiedy groził im palcem w dół
I ktoś widział - lecz o tym sza
głupie plotki odejdźcie precz
że się przy tym pod wąsem śmiał
ale to już osobna rzecz
Jak kapitalizm, to kapitalizm
Moi koledzy poszli w biznesy
bo przestał słuchać ich naród
moim kolegom pęcznieją kiesy
a ja zostałem sam z gitarą
Mają hurtownie pełne towaru
i sekretarki jak łanie
stałą przepustkę do wszystkich barów
nie musza chodzić tam gdzie taniej
Jak kapitalizm to kapitalizm
jesteśmy wielcy byliśmy mali
pierwszą brygadę w radiu nadali
jakąś ulicę przemianowali
Jak kapitalizm to kapitalizm
Żyda z Ubekiem w lesie złapali
kościół podobno chcieli podpalić
aż strach pomyśleć co będzie dalej
Moi koledzy poszli w biznesy
bo przestał słuchać ich naród
nawet gdzieś w niebie maja adresy
a ja zostałem sam z gitarą
Każdy zbuduje willę i basen
normalna przecież to sprawa
i tylko jakoś smutno mi czasem
że nie mam z nimi o czym gadać
Jak kapitalizm .....
Jak kapitalizm to kapitalizm
szablą weźmiemy co nam zabrali
jesteśmy mali byliśmy mali
żebyśmy tylko się doczekali
Jeść, pić, kochać
Kiedy poranną sączę kawę
rozgrzany po niedawnym śnie
przeglądam pierwsze strony gazet
i mówiąc szczerze boję się
Wokół ruiny i pożogi
płyną powodzie spada śnieg
i wszędzie twarze pełne trwogi
bo zbliża się kolejny wiek
Więc ci dziękuję losie choćby tylko za to
że nie musiałem się urodzić pod wulkanem
że średni u nas klimat i przeciętne lato
ale dzieciaki są przeważnie roześmiane
i chociaż czasem przyfruwają szare dni
a przez mój ogród nie chce płynąć żyta złota
to przecież zawsze mogłem robić rzeczy trzy
jeść pić kochać
Kiedy poranną sączę kawę
i topię w niej niedawny sen
przeglądam pierwsze strony gazet
to jedno wiem naprawdę wiem
Gdy dookoła puste słowa
i nowa bitwa wciąż u drzwi
to trzeba umieć uszanować
ę jedną chwilę która lśni
Więc ci dziękuję losie...
Jeszcze tyle nie wiem
Wczoraj mi wręczył kolczyk złoty
i długo trzymał mnie. za rękę
i pomyślałam że zaloty
takie niewinne są i piękne
Lecz uczyć mi się nagle nie chce
i coś w spojrzeniu się zmieniło
i jakoś dziwnie bije serce
więc może tak wygląda miłość?
W zaczarowaniu bardzo trudno dojść do siebie
jakby przeczytał ktoś po chińsku piękny wiersz
i tylu rzeczy jeszcze nie wiem
i tylu rzeczy jeszcze nie wiem
jeśli cię córko to pociesza to ja też
jeśli cię córko to pociesza to ja też
Wczoraj dostałam kolczyk złoty,
i unikałam pocałunków
bo pocałunek to jest motyl
nie zna przyczyny ni kierunku
Lecz jeśli wpadnie się na amen
i człowiek gotów duszę sprzedać
to wciąż nie wiemy co jest grane
i jakże cudna ta niewiedza
W zaczarowaniu...
Kiedy usłyszę dobre słowo
Kiedy mi rzucasz dobre słowo
kiedy usłyszę słowo dobre
to mi dach wyrasta nad mą głową
i nawet strach ma oczy modre
Wokół spadają z drzew miesiące
lecz ja posprzątam je bez żalu
i mocniej zwiążę koniec z końcem
i będzie piękniej niż w Wersalu
Ty jednak milczysz niby zegar
w którym kuranty są zaklęte
pewnie się nawet nie spodziewasz
że we mnie coś za chwilę pęknie
Czy winna jestem czy bez winy
w tych sprawach łatwo się pomylić
ale uważaj. by ktoś inny
nie mówił. do mnie w takiej chwili
Bo gdy usłyszę dobre słowo
którego bardzo mi potrzeba
to dach urośnie mi nad głową
a włosy wzlecą aż do nieba
Kurs na jutro
Znów na giełdzie spadek
wszystkie twarze blade
a telefon rozpalony
niesie cyfry w różne strony
taką ma posadę
tylko mój jedyny w płaszczu z gabardyny
mówi nic się nie zmieniło
znowu w cenie poszła miłość
bez niczyjej winy
Zakochałam się wczoraj w maklerze
i poczułam że bije mi puls
kiedy w oczy popatrzył najszczerzej
i na jutro obliczył nam kurs
potem z szafy ogromnie pancernej
wyjął bilet podwójny do nieba
i zrobiła się hossa na giełdzie
a bankrutom zachciało się śpiewać
Gdy masz w życiu szmalec
to nie znaczy wcale
to nie znaczy żeś mój drogi
złapał Boga już za nogi
jest w tym boży palec
ważna rzecz jedynie
czerwień w jarzębinie
kropla krwi jak łyżka leku
która w bliskim jest człowieku
i dla ciebie płynie
Zakochałam się wczoraj...
Lecz póki co żyjemy...
Po drugiej stronie życia
ponoć żarcia jeż nie trzeba ani picia
nawet jeden szczyt nie został do zdobycia
lub kontynent do odkrycia
po drugiej stronie życia
Po drugiej stronie cienia
nic nie boli bo nieznane są cierpienia
nie ma marzeń bo spełnione już marzenia
gdzie się nigdy nic nie zmienia
po drugiej stronie cienia
Więc mi wybaczcie proszę myśl grzeszną
którą powiedzieć tutaj aż trudno
że mi tam wcale jeszcze nie spieszno
tam gdzie jest równie pięknie co nudno
lecz póki co żyjemy
koty drzemy nieźle jemy i pijemy
jeszcze jakąś Amerykę odkryć chcemy
i garbaty los niesiemy
lecz póki co żyjemy
Lecz póki co marzymy
układamy wiersze z dziewczynami śpimy
i każdego roku ileś lat kończymy
coś po sobie zostawimy
przynajmniej tak marzymy
Ale czasami kiedy jest wieczór
i wszystkie gwiazdy wstają do pieśni
to nam brakuje paru kolesiów
którzy na tamtą stronę już przeszli
List do świata
Na moim podwórzu jest ściana łaciata
na ścianie tej dzieci list piszą do świata
ogromny zbiorowy list
w tym liście są żale i skargi dziecięce
pisane niedbale bazgrane naprędce
gdy z okien nie patrzy nikt
Gdyby te listy czytał świat
to pewnie by się zmienił
a mędrcy mądrzy że aż strach
milczeli zawstydzeni
Na moim podwórzu jest ściana łaciata
na ścianie tej dzieci list piszą do świata
ogromny zbiorowy list
a ja wam stokrotnie powiedzieć chcę dzięki
bo wasze pisanie i moje piosenki
to w mroku zapałki błysk
Gdyby piosenek słuchał świat
to pewnie by się zmienił
A mędrcy mądrzy że aż strach
milczeli zawstydzeni
Lot 306
Odlotu przyszedł czas
w przedziale biznes class
kazali zapiąć pas i pełny gaz
Gazety mętna treść
jakoś to trzeba znieść
za chwilę daczą jeść lot 306
I nagle cud leje się miód
bo stewardessa piękna stoi
uśmiecha się i pyta mnie:
czy może pan się czegoś boi?
Na taki rzeczy stan najlepszy Walker Jan
na tacy właśnie mam 50 gram
A potem jeszcze raz
już można odpiąć pas
spokojnie mija czas
podniebnych tras
Na miły Bóg dla takich nóg
poleciałbym na koniec świata
co zrobi pan gdy wiarę dam
i tak będziemy razem latać
Bo życie to jest rejs
to ciągła zmiana miejsc
to jest z busolą próba sił
szukanie swoich gwiazd
i nie nazwanych miast
i jeszcze kogoś żeby był
Ląduje wielki ptak
na szklance szminki ślad
I to jedyny znak że mówi tak:
Może się zdarzył gdzieś
lot numer 306
a może to był sen?
a czy ja wiem?
Bo we śnie ech
grzeszyć nie grzech
więc to nikogo nie zaboli
że w nocnej mgle
na serca dnie
niewinny powstał rock and rollick
Łzy to nie wstyd
Jutro o siódmej pod kinem Rex
jeśli się spóźnię - wybacz ten grzech
z wiatrem we włosach przyszłam na świat
piękna i bosa, w długach od lat
Zaraz wpadniemy w foteli pluszcz
frunie z nad ziemi srebrzysty kurz
głowa przy głowie oddechy dwa
spłynie spod powiek maleńka łza
Zachowajmy ją na szczęście
niech jaśnieje nam jak świt
Łzy to znak że bije serce
a to przecież żaden wstyd
Przejdziemy potem z nocą na ty
księżyc nam złotej pożyczy mgły
Znowu do bramy zgubiłam klucz
więc rozespany otworzy stróż
Przyjmie w podzięce grosik lub dwa
grosik na szczęście grosik jak łza
która dziś w kinie o nazwie Rex
pewnej dziewczynie spłynęła z rzęs
Zachowajmy ją na szczęście
niech jaśnieje niby świt
łzy to znak że bije serce
a to przecież żaden wstyd
Majka ogląda mieszkanie
W drewnianym aeroplanie
krążymy nad mieszkaniem - uwaga drzwi
Pod nami łąka podłogi
i stare wytarte progi pod jednym mysz spokojnie śpi
Nad kuchnią chmura niebieska
to naszej mamy królestwo - kraina zup kraina ciast
A mama z głową w tej chmurze
z muchami walczy i z kurzem od tylu lat
Pogodę mamy wspaniałą
kłopoty zostały na dole
choć radio znowu podało
że rośnie konflikt pokoleń
A teraz kurs na łazienkę
nad morze nasze maleńkie - w szamponów mgle
patrz w kącie pralka nadęta
za chwilę wojnę rozpęta o wolny dzień
Powoli trzeba lądować
zabawki wszystkie pochować - w szuflady trzy
i tylko nie wiem córeczko
kto tutaj myśli jak dziecko - czy ja czy ty
Mglista piosenka o moim Krakowie
Tu się nic nowego nie zdarzy
tu cię nic nowego nie spotka
dookoła znajome twarze
raz do roku najnowsza plotka
tynk się tylko na głowy sypie
czyli mówiąc banalnie dno
wciąż te same panienki w Spatifie
wciąż ci sami faceci w Rio
Tu przez serca krew płynie pomału
niby Wista za mostem kawałek
wczoraj nagle zachodem powiało
wrócił koleś z krainy truskawek
tynk mu nową kurtkę obsypie
kosztowała dolarów ze sto
będzie o czym pogadać w Spatifie
będzie o czym pogadać w Rio
Moje miasto dymami owiane
dzisiaj mocno trzymam w ramionach
zanim zabrzmi gwiezdny testament
zapisany w kominach i dzwonach
na ramiona tynk mi się sypie
ale na to nie zważam bo
zostawiłem dwa słowa w Spatifie
zostawiłem dwa słowa w Rio
Moje druga strona
Nie powiedziałem ni o jednej sprawie
chociaż w zasadzie mówię wszystka
tańczyłem wczoraj na zabawie
z jedne panienką ciut za blisko
nie powiedziałem ci o kilku piwach
wypitych wczoraj na śniadanie
lecz gdy do boju trąbka wzywa
próżne gadanie
Wybacz ale taki jestem już
po jednej elanie ponoć dusza człowiek
z drugiej strony mam w kieszeni nóż
i burzę w głowie
z jednej strony serenady gram
i oprowadzam cię po siódmym niebie
Bo tę drugą stronę przecież mam
tylko dla siebie
Nie powiedziałem ni o jednej sprawie
chociaż w zasadzie mówię wszystko
tańczyłem wczoraj na zabawie
z jedną panienką ciut za blisko
na trawie lśniła już poranna rosa
i były słowa którą dobrze znasz
kiedy znalazłem w jej splątanych włosach
Twoją kochaną twarz
Wybacz...
Moje dwie ojczyzny
Jest taki kraj na południu
gdzie wyspy toną w błękitach
Gdzie Bóg zapomniał o grudniu
i zawsze dźwięczy muzyka
Jest taki kraj wiecznej wiosny
pachnący wiatrem i morzem
gdzie miłość to wiersz miłosny
nienawiść ta pchnięcie nożem
Lubię tam być lubię tam być
w słońcu najlepiej marzyć
chłodną jak noc ambrozję pić
i witać świt na plaży
lubię ten zgiełk zapach i smak
i szum radosny w głowie
w cyprysach zaplątany wiatr
gorące oczy kobiet
Jest taki kraj tu nad Wisłą
pod nieba szarym ołowiem
Tu moje imię nazwisko
tu w ziemi moi ojcowie
I chociaż wciąż narzekają
że stąd daleko do świata
to tylko w tym jednym kraju
potrafię kochać i płakać
Bo tylko tutaj sprzedają chleb
który z dzieciństwa pamiętam
skrzypi pod nogą wczorajszy śnieg
i najpiękniejsze są święta
i choć mnie czasem zalewa krew
i myśli mam nie-zbadane
to tutaj wrosłem po wieków wiek
drzewem którego nie złamiesz
Bo tylko...
Moje kobiety
Kiedy żona powraca z podróży
powitanie układa się w wiersz
czas mi wtedy przestaje się dłużyć
i odkurzaczowi też
Kiedy córka ze szkoły przychodzi
to problemy spadają jak deszcz
przy fizyce mnie pamięć zawodzi
przy matematyce też
Kiedy moje kobiety są w domu
tłok się robi przed każdym lustrem
a ja o tym nie mówcie nikomu
rzadko miewam na piwo przepustkę
kiedy moje kobiety są w domu
to nie .mogę przeklinać i tyć
a bez tego nie mówcie nikomu
trudno sobą czasami być
Kiedy żona powraca z podróży
to nie pyta z kim kiedy i gdzie
twarz ma jasną jak niebo po burzy
i o wszystkim wszystko wie
Kiedy córka ze szkoły przychodzi
niesie plecak radości i trosk
a ja mówię że nic że nie szkodzi
i topnieje niby wosk
Kiedy moje kobiety są w domu
tłok się robi przed każdym lustrem
a ja o tym nie mówcie nikomu
rzadko miewam na piwo przepustkę
kiedy moje kobiety są w domu
to nie mogę przeklinać i tyć
a bez tego nie mówcie nikomu
trudno sobą czasami być
Kiedy moje kobiety są w domu
pełno wszędzie ich włosów i rzęs
ale wyznam nie mówcie nikomu
tylko wtedy ten dom ma sens
Moje wyznanie
Może to jeszcze nie tak blisko
lecz kiedy już się zrównam z nocą
To mimo wszystko mimo wszystko
będziesz miał Panie ze mną kłopot
Zaczną pokładać się ze śmiechu
Twoi niebiescy buchalterzy
gdy stwierdza brak poważnych grzechów
oprócz niechęci do pacierzy
To prawda rzadko się modliłem
lecz szedłem zawsze prosta drogą
żadnej istoty nie skrzywdziłem
nie miałem żalu do nikogo
Córkę uczyłem kochać ludzi
i cieszyć się promieniem słońca
z jedną kobietą chcę się kłócić
i być z nią razem aż do końca
Kilka piosenek napisałem
lecz nie dla sławy czy próżności
może w ten sposób komuś dałem
chwilę wytchnienia, szczyptę nadziei, łut radości
Może to jeszcze nie tak blisko
lecz kiedy już się zrównam z nocą
To mimo wszystko mimo wszystko
będziesz miał Panie ze mną kłopot
Ciekawe czy najwyższa władza
wnet mnie postawi pod pręgierzem
i czy tak bardzo jej przeszkadza
ten jeden drobiazg, że nie wierzę
Dlatego rzadko się modliłem
lecz szedłem zawsze prosta drogą
żadnej istoty nie skrzywdziłem
nie miałem żalu do nikogo
Córkę uczyłem kochać ludzi
i cieszyć się promieniem słońca
z jedną kobietą chcę się kłócić
i być z nią razem aż do końca
Na tym zakończę swe wyznanie
liścik cokolwiek za obszerny
ciekawe co z nim zrobisz Panie
ja Twój poddany choć niewierny
Na całość
Piąta rano zabawo skończona
różowieje już niebo na wschodzie
jakim słowem przywita mnie żona
bardziej święta niż proboszcz dobrodziej
głowa ciężka leciutkie kieszenie
i w łazience unika się lustra
bo najtrudniej z obitym sumieniem
razem z sobą doczekać do jutra
A jutro znów pójdziemy na całość
za to wszystko co się dawno nie udało
za dziewczyny które kiedyś nas nie chciały
za marzenia które w chmurach się rozwiały
za kolegów których jeszcze paru nam zostało
a jutro znów pójdziemy na całość
miasto będzie patrzeć twarzą oniemiałą
bo kto widział żeby z nocą się nie liczyć
na dwa glosy nagle śpiewać no ulicy
że w tym życiu to nam jakoś życia ciągle mało
Tak mijają miesiące i kraje
coraz mądrzej gadają dokoła
a my starym złączeni zwyczajem
nasze wojny toczymy przy stołach
a nad ranem gdy boje skończone
wstaje słońce jak zwykle z ochotą
w błogi spokój otulą nas żony
i pozwolą zwyczajnie odpocząć
Bo jutro znów idziemy na całość.....
Na końcu mapy
Jest na końcu mapy taka wieś ,
gdzie przy polnej drodze domy dwa
gdzie ze studni wodę trzeba nieść
a jedynym światłem - światło dnia
Tam w ogrodzie bujnym leży pies
który dawna wypiął się na zło
w niebo tylko zapatrzony jest,
i niczego nie pilnuje bo:
Nie ma złodziei bo brak pieniędzy
żadnych idei więc nie ma księży
nie ma wyborów bo rządów nie ma
żadnych rygorów znikły więzienia...
jest tylko człowiek piękny i czysty
w wieńcu na głowie z laurowych liści
Jest na końcu mapy taka wieś
gdzie przy polnej drodze domy dwa
gdzie nie ważna forma ani treść
gdzie ma każdy tyle ile ma
Chcecie wierzcie lub nie wierzcie mi
że jest Eden na rozstaju dróg
Lecz pytanie zasadnicze brzmi
Kto tę wioskę stworzył - może Bóg ?
Pewnie jakiś Bóg chyba jakiś Bóg
Albo wielki huk Jasne że nie wróg....
Naftalinowy świat
Znalazłem na strychu gitarę
bez strun obitą przez los
ależ to pudło stare
rzuciłem krótko na głos
i nagle słychać muzykę ,
gitara zaczęła grać
i wtem za oknem widzę
nieznany wczorajszy świat
Zaczarowana procesja
mój ojciec w szkolnym mundurku
żołnierze jeszcze sprzed września
pan radca w czarnym tużurku
kabaretowy artysta
rodzina jakaś żydowska
i Wisła czysta jak kryształ
odległa tamta Polska
Zabrałem te strychu gitarę
i nowych strun dałem sześć
łatałem pudło stare
by mogła najpiękniej brzmieć
lecz próżno czekam z nadzieją
znikła piosenka sprzed lat
bo myśli nam wietrzeją
naftalinowy nasz świat
Nasz pamiętnik
Kiedy na jesień nie ma rady
nic tylko usiąść i zatęsknić
wtedy wyjmuję z dna szuflady
najstarszy szkolny swój pamiętnik
Dotykam rogów z sekretami
których nie wolno za nic ruszyć
i łączę twarze z imionami
zapisanymi w kącie duszy
Gdzie ich po świecie wszystkich rozwiało
ilu do dzisiaj ma byczą minę
czy się udało czy się udało
szczęcie wydusić niby cytrynę
Co z tych dzieciaków dzisiaj zostało
i co tam robią w najdalszej dali
czy się udało czy się udało
pamiętać zawsze jak obiecali
A kiedy jesień dookoła
zapala drzewa pańskim gestem
to mam ochotę głośno wołać
że tutaj czekam że tu jestem
Że jeśli też potrafią tęsknić
za czasem który skryła mgła
to niech popatrzą w swój pamiętnik
jak jedna Anka z trzeciej A
Gdzie ich po świecie...
Nasze podróże
Małe stacyjki podróże senne
o blaty stołów oparte głowy
troski codzienne szczęścia codzienne
ludzi z pospiesznych i osobowych
Małe stacyjki senne perony
w życia kieszeni bilet ulgowy
wierni mężowie wzgardzone żony
ludzie z pospiesznych i osobowych
Stacyjki ciche wędrówek kraniec
czasem ktoś wita dobrymi słowy
ktoś tam odjedzie ktoś tam zostanie
ludzie z pospiesznych i osobowych
Wczoraj widziałam napis na murze
zdanie banalne jasne jak słońce
że najwspanialsze takie podróże
które nam żadnym nie grożą końcem
Małe stacyjki podróże senne
o blaty stołów oparte głowy
troski codzienne szczęścia codzienne
ludzi z pospiesznych i osobowych
Nasze razem przez telefon
Zadzwonić możesz jeśli chcesz
Jeszcze chcesz mnie wysłuchać
to nasze razem dobrze wiesz
to jest rzecz bardzo krucha
jak stuletnie szkło
jak cesarski tron w naszych czasach
Wiesz wczoraj miałam sen
obejmował mnie jakiś dziwny gość
miał od Cardena płaszcz
i znajomą warz jakby bliski ktoś
Zadzwonić możesz jeśli chcesz
jeszcze chcesz coś dorzucić
to nasze razem dobrze wiesz
niby deszcz może wrócić
jeśli przerwie noc
twój schrypnięty głos nagle powie :
Wiesz wczoraj miałem sen
całowała mnie dama dziwna dość
od Diora miała płaszcz
i znajomą twarz jakby bliski ktoś
Nie patrz na to miła
Świat jest taki a nie inny
i zapewne się nie zmieni
ogłosili wczoraj słynni dwaj uczeni
a w przypadku słynnych ludzi
każda myśl jest całkiem dobra
więc ci goście otrzymali zaraz Nobla
Mieli rację jest jak było
czyli całkiem nieciekawie
w rowie leży pierwsza miłość po zabawie
jak się bawić to się bawić
krzyż na szyi w dłoni "seta"
i na niebie czasem zjawi się kometa
Zamknij oczy nie patrz na to moja miła
pod powieką znaczenie lepsze są obrazy
i w tym nasza siła
i w tym nasza siła
że umiemy jeszcze czasem marzyć
Jak się bawić to się bawić
a tu biedy coraz więcej
i ważniejszy jest karabin niźli serce
tutaj się zabawą żyje
za to tępe rządzą głowy
a czasami kretyn z kijem bejsbolowym
Nie patrz miła na to wszystko
człowiek musi się szanować
niech nie schyla się za nisko twoja głowa
lecz na chwilę moment jeden
za to z góry ci dziękuję
otwórz oczy tylko kiedy mnie całujesz
A na resztę zamknij oczy moja miła...
Nie przenoście nam stolicy do Krakowa
Złote nuty spadają na Rynek
i dokoła muzyki jest w bród
po królewsku gotuje Wierzynek
a kwiaciarki czekają na cud
Czasem we śnie pojawi się poseł
który rację ma zawsze i basta
i uczonym oznajmia mi głosem
że najlepiej nam było za Piasta
Wielkie nieba co ja słyszę
wielkie nieba co się śni
wstaję rano prędko piszę
krótki refren zdania trzy
Nie przenoście nam stolicy do Krakowa
chociaż tak lubicie wracać do symboli
bo się zaraz tutaj zjawią
butne miny święte słowa
i głupota która aż naprawdę boli
u nas chodzi się z księżycem w butonierce
u nas wiosną wiersze rodzą się najlepsze
i odmiennym jakby rytmem
u nas ludziom bije serce
choć dla serca nieszczególne tu powietrze
Złote nuty spadają na Rynek
i dokoła muzyki jest w bród
po królewsku gotuje Wierzynek
a kwiaciarki czekają na cud
zasłuchani w historii kawałek
który matka czytała co wieczór
przeżywaliśmy bitwy wspaniałe
nadążając jak zwykle z odsieczą
To się jednak już zdarzyło
deszcz nie jeden na nas spadł
nie powtórzy się co było
inny dziś w kominach wiatr
Nie przenoście nam stolicy.......
Nie przenoście nam stolicy do Krakowa
niech już raczej pozostanie tam gdzie jest
najgoręcej o to proszą
dobrze ważąc własne słowa
dwa Krakusy Grzegorz T, i Andrzej S.
Nie pytajcie jak było
Trochę zwiedziłem trochę widziałem
gdzieś tam jeździłem z ludźmi gadałem
były imprezy do rana brandy i trochę szampana
długie rozmowy rodaków czułe pytania o Kraków
Nie pytajcie mnie jak było w Ameryce
jedno stwierdzić mogę że to wielki kraj
lecz nie starczy miesiąc żeby poznać życie
i odróżnić co jest dno a co jest naj
nie pytajcie mnie jak było w Ameryce bo
mignęła przed oczami niby błysk na
fotosach pozostały dwie ulice
i ja na nich żywy dowód tamtych dni
Trochę zwiedziłem, trochę widziałem
coś tam kupiłem kartki wysłałem
kartki z błękitu kropelką
moją przygodą niewielką która mi spadła jak z nieba
żebym mógł teraz zaśpiewać
Nie pytajcie mnie jak było w Ameryce
jedno stwierdzić mogę ze to wielki kraj
lecz nie starzy miesiąc żeby poznać życie
i odróżnić co jest dno a co jest naj
Nie opowiem wam o palmach i owocach
o zarobkach które wcale nie są złe
a dlaczego nasi płaczą tam po nocach
tego nie wiem i kto ich tam wie
Piosenka o bajkach
Czekałaś aż uczy zamknę aż sen wystawi swą straż
pamiętam dobrze tę bajkę i lampę i Twoją twarz
Zabrałam potem na drogę radami wypchany trzos
i tamtą właśnie opowieść jak cichej przestrogi glos
A w bajce tej czarodziej zły i smok co skarbu strzegł
za każdym drzewem- czyha wilk lub rozbójnika cień
a w bajce hen na morzu łez zaklętej wyspy król
miłości oczekiwał lecz daremny to był trud
A teraz w liście mnie pytasz o zdrowie normalna rzecz
i nie wiem jak ci napisać o wszystkim co teraz wiem
I tylko wyznam ci skrycie powtarzam tych kilka słów
kiedy swą córkę kołyszę gdy niebo czarne bo nów
A w bajce tej czarodziej zły i smok co skarbu strzegł
za każdym drzewem czyha wilk lub rozbójnika cień
a w bajce hen na morza fez zaklętej wyspy król
miłości oczekuje lecz daremny jego trud
Ballada o Ciotce Matyldzie
Między strychem a piwnicą
w jakiejś starej kamienicy
mieszka ktoś kto rozumy wszystkie zjadł..
dobrze wie co lubią kwiaty
i pamięta wszystkie daty
a kłopoty zna rodzinne od stu lat
Ciotka Matylda cała w papilotach
ma rozpieszczonego kota
i nadzieję że się jeszcze zmieni świat
Ciotka Matylda w podartych bamboszach
Czeka wciąż na listonosza
który rentę nosi i do łask się wkradł
Aż pewnego dnia zastukał
a za drzwiami cisza głucha
Zniknął ktoś kto rozumy wszystkie zjadł
nie podlane zwiędły kwiaty
w zapomnienie poszły daty
a na moje biurko mały kamyk spadł
Ciotka Matylda do niebieskich kroczy bram
Już podoba jej się tam
i na Pana woła głośno: wpuść mnie Pan!
Ciotka Matylda ma koronę z papilotów
I pod pachą taszczy kota
przecież biedak nie mógł zostać całkiem sam
Ballada o drugim brzegu
Gdy wydepczemy wszystkie ścieżki lata
gdy nam nie starczy cień wysokich drew
gdy już poznamy sens naszego świata
to przeprawimy się na drugi brzeg...
Niech nie przeszkadza nam niesforna rzeka....
niech lodzi szybki pokieruje bieg...
bo choć nie wiemy co w oddali czeka
to przeprawimy się na drugi brzeg...
I w ciszy, w ciszy steru nic nie trudzi
w szalikach ciepłych w paltach jak na jesień
tak obok siebie paru zwykłych ludzi
i tak nas niesie tak nas dokądś niesie
I tylko czasem łódź z przeciwka cicho
tego się przecież nie spodziewał człek
jak my podobnych co zuchwale płyną
po dniach skończonych na swój drugi brzeg
Ballada o dwóch sukienkach
Wyjmuję z szafy suknie dwie suknie dwie
ta pierwsza cekinami lśni i wie co znaczy szyk
druga jak popiół szara albo mysz
W której mnie chcesz widzieć u drzwi
czy spadnie deszcz ciepłych stów
czy znowu będziesz na mnie zły
bywaj zdrowa powiesz więc sam bądź także zdrów
Odrzucam precz suknie dwie suknie
nie muszę cekinami lśnić mam swoje wierne łzy
i jeszcze czasem coś się we mnie tli
taką mnie chcesz widzieć u drzwi
w słonce i w deszcz śnieg i mróz
więc gdy podstawią Wielki Wóz
obejrzymy się by rzec światu bywaj zdrów
Piosenka o filiżance
O filiżance zwykła ballada
a może jeszcze o czymś więcej
rym się za rymem będzie układał
jak to w piosence
W pewnej kawiarni gdzie na pół czarnej
wpadał stójkowy i poeta
ta filiżanka miała zwyczajnie coś
jakby etat
Słuchała plotek nowin słuchała
nie uroniła nic z rozmowy
nie od parady dwa uszka miała
porcelanowe
małe zwycięstwa przegrane sprawy
czułe uściski i rozstania
łza tylko czasem wpadła do kawy
łza pożegnania
Aż filiżankę w końcu rozbito
i ktoś powiedział żadna strata
i kawę dalej normalnie pito
i nikt nie płakał
A morał z tego chociaż nieduży
to niechaj wszyscy go poznają
całkiem bez echa odchodzą którzy
tylko słuchają.
Piosenka o kłótni porannej
Budzi się nasze mieszkanie
Krzesło i tapczan i drzwi
za chwilę wspólne śniadanie
i pierwsza kłótnia o nic
Budzą się nasze kłopoty
dokładnie siódma pięć
biegniemy razem do okien
sprawdzić czy pada deszcz
Znowu rozlałeś mleko
zaspany łazisz wciąż
kiedy coś kupisz dzieciom
jaki tam z ciebie mąż
Kochana mam już dosyć
ciągłych narzekań i łez
w robocie tyle roboty
jakiej nie twoja rzecz
Czasami w sennych marzeniach
w pałacu żyję jak lord
dziewczyny co chwilę zmieniam
pieniędzy pęcznieje stos
I wtedy zrywam się z krzykiem
przecieram oczy ze snu
cieszę się twoim dotykiem
i tym co powiesz mi znów
Czemu rozlałeś mleko
zaspany łazisz wciąż
kiedy coś kupisz dzieciom
jaki tam z ciebie mąż
I tyle będzie wokół
wymówek żalów łez
na które brak sposobu
lecz to już nasza rzecz
O la ri ja
Ola ri ja, o la ri
za oknami wstaje świt
aż tu nagle wiatr nadleciał jak szalony
na ramieniu jeszcze żony ciepły ślad
wiatr nadleciał i kołysze naszym domem
a od miasta jakiś dziwny rośnie gwar
O la ri ja, o la ra
to melodia płynie zła
a ulicą zapomnienia gorzka rzeka
już oblepia wszystkie bramy gęsty muł
na przystankach na tramwaje nikt nie czeka
a z latarni słowik zwisa głową w dół
O la ri ja, o la ra
już na rynku festyn trwa
tańczy złodziej z kimś kto zakuł go w kajdany
i idiota z profesorem nauk trzech
z kalekami najpiękniejsze tańczą panny
a na wszystko fioletowy pada śnieg.
O la ri ja o la ra
czarny werbel marsza gra
obce słowa krzyczą usta skądś znajome
po podwórzu biega w kółko chory pies
biją dzwony i ktoś siedzi na balkonie
u sufitu porzeczkowy rośnie krzew
O la ri ja o la ra
za horyzont patrzę w dal
już na tacy mi podają sygnet złoty
marzę o tym by zatrzymać wreszcie czas
i łagodnie się zapadam w twoje włosy
i wychylam gorzki toast aż do dna
i objęci odpływamy gdzieś daleko
już za nami zatrzaskują ciężkie drzwi
i już oczom tak przytulnie pod powieką
i od łez twoja sukienka cała lśni
o la ri ja o la ra
o la ri ja o la ra
Piosenka o naszej ulicy
Prowadź mnie ulico-prowadźże za rękę ,
wszystko mnie zachwyca w tym kamiennym piekle
bramy co na oścież kwiaty w każdym oknie
i ten mój samotny marsz
Pomiędzy domami prowadź mnie ulico
trakcie wydeptany ludzi nawałnicą
radości alejo gwiazdy ci się śmieją
i dla ciebie wieje wiatr
W samym sercu miasta czytam to na twojej twarzy
w samym sercu miasta coś się nam przydarzy
Prowadź mnie ulico prowadźże za rękę
wszystko mnie zachwyca w tym kamiennym piekle
bramy co na oścież kwiaty w każdym oknie
i ten nasz samotny marsz
Prowadźże mnie ulica bo ja ciągle czekam
czy się nie okaże żeś ulico ślepa
że mnie okłamałaś że mój cel zabrałaś
pokazałaś inną twarz
W samym sercu miasta czytam to no twojej twarzy
w samym sercu miasta coś się nam przydarzy
Ballada o pociągach
Pociągi jak usta nieznajome
kuszą daleką podróżą
jak krajobrazy jak karty cyganki
odmianę losu wróżą
Pociągi - koła tęsknoty
wystukujące sen na jawie
po jednej szynie umykają
przeciągłym gwizdem zapraszają
Bo najpiękniej tam gdzie nas nie ma
za horyzontem ostatnim za dalą
za uchyloną firanką nieba
gdzie jeszcze nigdy nie dojechałam
Kiedyś taka podróż mnie porwie
z okna domu - i mogę nie wrócić
miły zasłoń mnie przed pociągiem
chroń mnie przed magią wielkich podróży.
Piosenka o przeprowadzce
Wszystkie graty już spakowane
W kącie pająk został na straży
A na schodach czeka pytanie
Co się w nowym miejscu wydarzy
Już zajechał meblowy wóz
Wyszli chłopcy czerwoni na twarzy
Porcelanę sam będę niósł
Co się w nowym miejscu wydarzy
Zamieniamy czasem miasta
a czasami tylko pietra
Nasza wielka przeprowadzka
Przeprowadzka nasza wielka
Pakujemy różne cacka bibeloty i pudełka
Nasza wielka przeprowadzka
Przeprowadzka nasza.
Nowe klucze dzwonią nareszcie
Nowy adres gościom podany
Zaraz pójdzie plotka po mieście,
że na starych srebrach jadamy.
że marmury mamy w łazience,
I w pokojach perskie dywany.
I w ogóle cholerne szczęście,
że się razem jakoś trzymamy.
Piosenka o ulicznym grajku
Tam gdzie największy płynął tłum
raniutko stawał deszcz nie deszcz
i czapkę kładł do góry dnem
by wyglądała groszy stu
Rzucali ludzie marny grosz
co błyszczał w czapce niby łza
nie widzi biedak ale gra
wciąż słyszał gdy mijali go
Taki już żebraka los
jedne skrzypce dwoje rąk
stare palto pełne łat
siwe włosy targa wiatr
Taki już żebraka los
wokół litość albo złość
jednostajny monet brzęk
i fałszywej struny dźwięk
Pośrodku miasta zawsze stał
wtorek czy piątek deszcz nie deszcz
do myśli złych uśmiechał się
i jakiś stary refren grał
Aż raz przemówił - umilkł gwar
i nagle się dowiedział tłum
że oprócz marnych groszy stu
królestwo własne stary ma
Taki już żebraka los
jedne skrzypce dwoje rąk
ale za to jakie sny
gdzieś otwarte w mroku drzwi
Pod powieką własny świat
kto odgadnie jakich barw
czyje życie ponad stan
kto tu żebrak a kto pan?
Piosenka o walizce
Pewnego razu rozstać się przyszło
na jakimś dworcu może nad Wisłą
komuś kto w życiu widział już wszystko
z własną walizką
Zjechali razem chyba pół świata
siekły ich mrozy grzały ich lata
on na walizce rany wciąż łatał
za łatą łata
Nosił w niej rady jeszcze od matki
były tam wiersze i polne kwiatki
lecz nie pojadą w swój rejs ostatni
takie manatki
Bo przyszedł pociąg prosto do nieba
powiedział stary: kochana przebacz
po co mam w niebie chodzić z walizką
tam - mają wszystko
Ballada o wojnie i pokoju
Ty jesteś wojną ja pokojem
z nocy wyszedłeś ja ze światła
Stać lubisz w wietrze z burzą w głowie
gdy ja się modlę o pogodę
Dom umiesz zburzyć podrzeć spokój
który ja tkałam całą dobę
Gdy przeciw sobie się wyprawiasz
daremnie ci zabiegam drogę
Ból umiesz zadać gwiazdę strącić
cudzą lub własną by spadała
ja będę wtedy nad kołyską
cierpliwie nową rozniecała
Jedna jest od początku waga
a w niej dwie szale - ty i ja
i tylko nocą między nami
przez chwilę zawieszenie trwa.
Od tamtej chwili
Od tamtej chwili kiedy z duszą na ramieniu
nuciłem cicho, że łzy płyną i kap kap
żeby uczciwie nazwać sprawy po imieniu
minęło równo szesnaście lat
Od tamtej chwili gdyśmy z tremą wyznawali
że płyną łzy i nad dachami muza leci
paru kolegów hen daleko stąd zabrali
a w naszych domach urosły dzieci
A tu bez przerwy nowy gram z jasnego nieba
i każdy rodzaj biedy ludzie dobrze znają ,
tanie dolary wciąż nie rosną tu na drzewach
i jeszcze ciągle kawał drogi stąd do raju
Lecz najważniejsze że pomimo tylu trosk
gdy wszyscy wokół kombinują jak się nie dać
my mamy siebie parę butów jedną noc
nam chce się śpiewać
o tamtej chwili kiedy padło zapytanie
dlaczego miodu wam poeci w sercach brak i
to postarzeliśmy się drodzy parafianie
o te kolejne szesnaście lat
Od tamtej chwili kiedy piosnka popłynęła
że tez kałuża i fontanna szlocha też
powstały bzdury i powstały arcydzieła
ponieważ świat tak urządzony jest
a tu bez przerwy.... itd.
I naszej skóry tutaj tanio nikt nie sprzeda
My potrafimy się w potrzebie zawsze bić
Bo do cholery jeśli chce się jeszcze śpiewać
To znaczy że chce się żyć
Odpowiedź z Londynu
Pod Rzeszowem pewien chłop fanem był muzyki pop
więc, napisał niech ja skonam pismo do Eltona Johna
Jestem Pana wielbicielem więc na tacę dam w niedzielę
I z sąsiadem się podzielę żeby Pan miał zawsze top
Przyszło pismo do Londynu wziął je gwiazdor z pewną miną
włożył słynne okulary i powiedział nie do wiary
Nagle zmienił się na twarzy, kazał wezwać dziennikarzy,
menagerów sekretarzy by podzielić się nowiną
Ustalono po namyśle po angielsku a więc ściśle
po wymianie telefonów i wypiciu dwóch bourbonów
że jeżeli jakiś chłop chce by Elton trzymał top
królem był muzyki pop to się mu odpowiedź wyśle
Pozdrowienia dla rodziny matki żony lub dziewczyny
powodzenia w każdej sprawie w pracy w łóżku przy zabawie
a w ogóle to good bye żeby wszystko było naj
żeby mu rozkwitał kraj więc niech w siłę rosną CHINY
Oglądamy niebo lipcowe
Oglądamy niebo lipcowe nocą czarną jak skrzydło kruka
ty o komin oparłeś głowę czegoś szukasz
wypatrujesz gwiazdy co spada żeby zdążyć z jakimś życzeniem
na brak szczęścia jedna wszak rada mieć złudzenia
Ale tutaj jest prawdy kawałek mocno wsparty o stół i o piec
tu są nasze starania wytrwałe żeby biec
Oglądamy niebo lipcowe nocą czarną jak skrzydło kruka
ty o komin oparłeś głowę gwiazdy szukasz
Jeśli nawet zdarzy się jedna i zabierze nas prosto do raju
to musimy o sprawach pamiętać co zostają
Bo tu z nami jest prawdy kawałek mocno wsparty o stół i o piec
tu są nasze starania wytrwałe żeby biec.
Wiosenna piosenka o Pani Teresce
Pani Tereska w biurze siedzi
czeka na świata koniec
ktoś o planetach jej powiedział
że w rządku ustawione
Pani Tereska ma gońców rotę
i ważne telefony
no i księgową która dwa złote
ogląda z każdej strony
Tymczasem wiosna wskrzesza muchy
i rosną z szumem trawy
a po ulicach chodzą słuchy
że ma się coś poprawić
I marzy się Teresce pono
gorące miłowanie
już pan Jureczek z działu obok
brodę zapuścił dla niej
I marzy się Teresce miłość
gorąca jak piekarnik
i żeby w sklepach wszystko było
i wczasy gdzieś w Szwajcarii.
Panowie do stołu
Panowie podano do stołu
a stół jest okrągły jak tort
przejrzyjcie się w oczach rosołu
zgadnijcie kto cymbał kto lord
Panowie do stołu podano
ostatnia okazja by jeść
za naszą ojczyznę rumianą
wypijcie powstańcie i cześć
Rozejdziecie się po kościach
i nie spadnie żadna łza
roztopicie się w szarościach
których szarość tyle zna
ledwie po was pozostanie
na wideo jakiś ślad
reszta pójdzie gdzieś w niepamięć
która czasem pamięć ma
Panowie podano do stołu
od potraw ugina się stół
lecz życie jest gorzkie jak piołun
gdy przyjdzie je przegryźć na pól
Zostało wam jeszcze cygaro
cygaro zabytek sprzed lat
pisanie dzienników na starość
najlepiej bez nazwisk i dat
Pastorałka dla córki
Pobielał świat córko czy wiesz
za oknem spadł w Twoim życiu pierwszy śnieg
patrz wróble dwa na zimnie drżą
dziś pierwszy raz życzę Ci Wesołych Świąt
Przybył nam córko talerz na stół
z szopki się gapi wół jak to wół
Garnek na piecu kolędę gra
do barszczu wpada twa pierwsza łza
Już pod choinką prezentów sto
kto je tu przyniósł no zgadnij kto
kto z Tobą siądzie do wielkiej gry
ktoś komu bardzo zależy by
By dobra noc co wszystko wie
otarła Twą pierwszą i ostatnią łzę.
Pastorałka dla poetów
Idą sobie poeci pośród śnieżnej zamieci
czapki mają na bakier a na dłoniach siniaki od piór
siądą teraz za stołem by napisać z mozołem
coś co będzie śpiewane coś co będzie podane przez chór
A orkiestra już się stroi
i maestra chór się boi
bo kolęda pięknie musi brzmieć
Nuty niby gwiazdy lecą
wiolinowe klucze lecą
a poeci jeszcze klecą tekst
Stoją złote litery i przecinki ze cztery
pastorałka skończona i wieczerza wniesiona by jeść
a my wszystkim kochanym
tym nieznanym i znanym
zdrowia szczęścia życzymy
niech wam darzą się rymy i cześć
A kolęda już za drzwiami
już rozmawia z ulicami
już się wciska pod poduszek puch
żeby mróz nie nazbyt srogi
żeby nam nie brakło drogi
żeby nigdy nie zabrakło słów.
Piosenka na karnawał
Jeszcze jeden za nami rok
i kolejna bitwa przed nami
to karnawał pręży się jak kot
to karnawał kochany Panie
Przyjdzie balów szalonych krąg
korowodów pijanych często
Podawane od lat z rąk do rąk
przy kim wreszcie zostanie zwycięstwo
Popatrz gwiazda jakoś nie tak
nie brakuje tego na niebie
może gwieździe nie bardzo w smak
że się chcemy wybrać dla siebie
A jeżeli wybrać da los
to z dwudziestu jeden butelek
triumfalny salut wystrzelę
w moją dobrą wyśnioną noc.
Kraków, Piwna 7
Byłem u wróżki - Piwna 7 wysokie kręte schody
ile mi jeszcze chciałem wiedzieć upłynie w Wiśle wody
jaka mnie kiedyś czeka bieda lub jakie urodzaje
Czy mi gitarę przyjdzie sprzedać czy lecieć na Hawaje
A wróżka chucha w szklaną kulę i mówi do mnie czule
Przed tobą sława wieczna zabawa wszystko jak z nut pieniędzy w brud
Wspaniałe płyty piękne kobity zdrowie jak dzwon wygodny tron
Zegnam staruszkę lekki cały i ruszam w dół po schodach
nagle potykam się o mały wyjątek w jej prognozach
i myślę tak spadając z hukiem niby dojrzała gruszka
w końcu przyszedłem po naukę zatem niech żyje wróżka
niech dalej chucha w szklaną kulę i mówi do nas czule
Przed wami sława wieczna zabawa wszystko jak z nut pieniędzy w brud
wspaniałe płyty piękne kobity zdrowie jak dzwon wygodny tron
Urodzeni jesienią
Urodziłem się chyba nad ranem był październik deszczowy miesiąc
o szczegóły pytajcie mą mamę pozostała dokładną kobietą
ojciec ponoć przez cztery dni liczył wszystkie chmury na niebie
i z radości wciąż nie mógł przyjść tak do domu jak i do siebie
Urodziłem się też w październiku wojna ledwie trzasnęła drzwiami
wokół pełno było pomników i świetlana przyszłość przed nami
ojciec ponoć przez cztery dni liczył wszystkie chmury na niebie
i z radości też nie mógł przyjść tak do domu jak i do siebie
Pod jednym znakiem urodzeni idziemy przez labirynt miast
wciąż mamy bliżej do jesieni ale pozostał w oczach blask
czasem kładziemy się o świcie bo zdarza się że damy w gaz
lecz dobrze wiemy że to tycie zależy od nas nie od gwiazd
W horoskopach nas szukaj pod Wagą tam jest wszystko dokładnie podane
co nam idzie bez pudła co słabo jakie mamy zdolności lub talent
astrologom od siedmiu boleści przepowiednie niech idą na zdrowie
chcecie wiedzieć jacy jesteśmy to spotkajmy się w barze za rogiem
Pod jednym znakiem urodzeni....
Nasze postscriptum
Za oknem dni szarych miarowy pochód na niebie tłum cały fałszywych bogów
a wokół niezmiennych przyjaciół krąg i dotyk ich zimnych o strachu rąk
więc kropla za kroplą sączy się złość przyjaźni mam już dość
I dosyć mam żalów w mankiety wylanych i tylu bankietów z okazji wydanych
toastów za przyszłość i za to co jest przypomnień że było że było nam fest
niech dom znaczy dom wreszcie a gość to gość bankietów wreszcie dość
I ludzi tych średnich co wiedzą jak trwać co życia receptę przybili na drzwiach
co mają kałduny wypchane i trzos co mówią nie zawsze proszeni o głos
śnią czasem o zmianach schowani pod koc o jakże, jakże mam ich dość
Piosenek też dosyć o maju i bzach śpiewanek lirycznych skąpanych we łzach
bezpiecznych rozmyślań o chmurach co mkną
wszak w sprawy pogody nie miesza się rząd
niech zwykła obelgą obrzuci nas ktoś piosenek wreszcie dość
Prośba o jedną spokojną noc
Sąsiedzie kochany w trzy biedy odziany
i kurtkę "on the sky"
rzuć dzisiaj narkotyk wróć wcześniej z roboty
i spać moim dzieciom daj
Sąsiedzie kochany Cracovia są pany
i zawsze będą naj
więc zaraz po meczu pożegnaj kolesiów
i spać moim dzieciom daj
Ja ci za to zaśpiewam takie "Sto lat" jak nikt
ciepłym szeptem od ucha do ucha
To cię będzie rozgrzewać kiedy zbudzisz się zły
że dokoła zupełna posucha
Sąsiedzie kochany tyś sprawie oddany
dla której celem raj
Lecz powiem ci skrycie mym celem jest życie
więc spać i żyć nam daj.
Przy niedzieli zabawa
Przy niedzieli po kąpieli
korek od szampana strzelił
pannie w bieli ktoś dał kielich
ależ będą się weselić
Przylecieli radość dzielić
wszyscy z rajskich stron anieli
dary dali co je mieli
potem śpiewać rozpoczęli
To szalona zabawa to szalone święto
stoły całe w potrawach pachnie wokół miętą
to zabawa szalona kiedy piją zdrowie
ludzie szersi w ramionach i mocniejsi w głowie
W poniedziałek zaś o świcie
przyszło się mocować z życiem
życiem które znakomicie
wie jak trzeba się wykrzyczeć
Teraz spłacić sto pożyczek
i obłowić się sowicie
żeby potem znów na szczycie
pić nektary jeść słodycze
To szalona zabawa...
Przy tobie sama
Zawsze myślałam że nie może być inaczej
że nie przepłynę oceanu słonych tez
a dzisiaj prawie już nie płaczę
a dzisiaj prawie już nie płaczę
i jakoś jest
Zawsze musiałam mieć dokoła tłumy ludzi
i ze zmęczenia dzwonek wspierał się o drzwi
dziś żaden oddech mnie nie budzi
dziś żaden oddech mnie nie budzi
i dobrze mi
Sama wśród fotografii kwiatów ukochanych książek
bez niepotrzebnych plotek i ciekawych spojrzeń
byłych kochanków
sama zaciskam w dłoni maluteńką tajemnicę
jeśli rozmawiam to z zegarem i księżycem
na swoim zamku
Zawsze wiedziałam że bez ciebie nic się nie da
że nie potrafię przeżyć kolejnego dnia
a dzisiaj popatrz nawet śpiewam
a dzisiaj popatrz nawet śpiewam
chociaż przy stole zawsze stawiam krzesła dwa
Sama wśród fotografii kwiatów ukochanych książek
bez niepotrzebnych plotek i ciekawych spojrzeń byłych kochanków
sama zaciskam w dłoni maluteńką tajemnicę
jeśli rozmawiam to z zegarem i księżycem
na swoim zamku
Romans z Harlequina
Hotel dla bezdomnych dom
noce mają markę złą
lecz toki los mi dany taki fach
co chwila inne ściany inny dach
złotem wyszywany song
Zabawiam się słowami których dawno brak
w gitarze mam dynamit a w kieszeni strach
ale tutaj przecież tu wciąż przez okno zerka ktoś
kto ma dosyć podłych słów ale siły też ma dość
kto za tobą niby mur i nie jeden przeszedł chrzest
kto wysłuchał tylu bzdur ale ciągle jeszcze jest
W barze najtrudniejszy marsz
zdarzeń ciągle pełna garść
spiszemy je w dolinie pośród skał
wydamy w Harleguinie tytuł będzie brzmiał:
"Razem jak dwa uszka w barszcz"
Zabawiam się słowami ...
Rozmowa z Jędrkiem - Andrzejowi Zausze
Pamiętasz Jędrek taką trasę w CSR
gdy złote piwo wciąż płynęło jak Wełtawa
a każdy z nas piękniejszy był niż walet kier
i na panienki nikt nie musiał nas namawiać
Pamiętasz Jędrek taką trasę w NRD
gdzie po sukcesy nas unosił złoty Robur
a po kieszeniach szeleściły marki dwie
i do zachodu było bliżej niż do wschodu
Pamiętam pamiętam
Za nami warkocz migotliwy wielkich miast
i sal za nami nieogrzanych zimny dotyk
małych porażek które dawno zatarł was
i niby zwycięstw fetowanych po północy
I chociaż wokół wciąż wybucha nowy bal
I nowe gwiazdy zapalają się w niebiosach
to jednak jakby odrobinę czegoś żal
przez delikatność już nie mówiąc nic o włosach
żal, żal sentymentów się zachciało starszym gościom
ale teraz trzeba będzie przetrwać biedę
aż się zrobi dookoła wielki Eden
a w tym raju my ze swoją publicznością
Są takie sprawy
To było późnym wieczorem
szampan zawrócił mi w głowie
jakaś kolacja z kawiorem
trochę rozerwał się człowiek
Potem taksówka w nieznane
i pocałunki nieśmiałe
w kułak się zaśmiał poranek
gdy razem ze mną zostałeś
A teraz wielu nam zazdrości
że się zbudować coś udało
otwarty dom dla poru gości
stabilizację jakąś małą
i wiem że to przyjaciół boli
i wcale nie jest dla nich miłe
że mnie od innych jeszcze wolisz
że mnie po prostu nie rzuciłeś
Aż przyjdzie taka gadzina
na środku wielkiego miasta
nagłe się wszystko zatrzyma
dosyć powiemy i basta
Świat wyrzucimy z pamięci
wiersz ukradniemy poetom
i razem mocno objęci
gdzieś polecimy daleko
I znowu będą nam zazdrościć
że się odlecieć w dal udało
zostawić dom i paru gości
stabilizację jakąś małą
KOCHANI W WIERZE ORAZ W PANU
SĄ W ŻYCIU DWIE NAJŚWIĘTSZE SPRAWY
MIEĆ SWOJĄ ZIEMIĘ OBIECANĄ
I WŁASNY KUBEK MIEĆ DO KAWY
Senna
Zapadam w sen głęboki jak staw
i uwalniam się od trosk
kolejny dzień spękany od spraw
razem ze mną chowa się pod koc
We śnie będę wieść życie na sto dwa
czarny kawior jeść tokaj pić
dwór mi odda cześć służba zegnie w pas
tylko taki sen chce się śnić chce się wiecznie śnić
Zapadam w sen
głęboki jak staw leciuteńka niby liść
lecz zbudzę się i pójdę pod wiatr
żeby jutro znowu z tobą być
Gorzej będzie wieść
życie na sto dwa czarny kawior jeść tokaj pić
ale tak już jest od tysięcy
lat łatwiej zapaść w sen
trudniej żyć znacznie trudniej żyć
Sentymenty mi powiędły
Nie wiem czy z namowy świętych,
czy też same tego chciały
sentymenty ni powiędły jak umiały.
Wcześnie rano jakby pękły
tak o wschodu jasnej porze,
sentymenty mi powiędły jak najgorzej
Śladem bladej koronczarki ja kobieta
chodzę smutna bez przymiarki jak poeta
Sentymenty mi powiędły
siadły, zbladły, oniemiały,
a ja tak je hodowałam przycinałam,
podlewałam...
sentymenty mi powiędły - świat mój cały.
Wcale nie przez zapach mięty
wcale nie sentymentalnie,
sentymenty mi powiędły racjonalnie !
Takie czułe, takie smętne
prawda chorowały nieraz -
sentymenty mi powiędły i co teraz ?
Śladem bladej koronczarki ja, kobieta,
chodzę smutna bez przymiarki jak poeta
Sentymenty mi powiędły, siadły, zbladły, oniemiały,
a ja tak je hodowałam, przycinałam, podlewałam...
Sentymenty mi powiędły
Świat mój cały.
Stowarzyszenie Rannej Rosy
Chyba to mamy już we krwi, że do każdego lustra wody
zerkamy aby sprawdzić czy coś nie popsuło nam urody
Zerwany gdzieś na łące kwiat od razu zdobi nasze włosy
jedyny znak, pradawny znak Stowarzyszenia Rannej Rosy
To nasza babska tajemnica misterium perfum oraz cieni
od lat umiemy was zachwycać i to się pewnie już nie zmieni
To nasza babska tajemnica której się zgłębić nie udało
od lat umiemy was zachwycać i wciąż nam mało jakby ciągle mało
Pewnie to mamy już we krwi że do każdego lustra wody
zerkamy aby sprawdzić czy coś nie popsuło nam urody
A gdy nadejdzie taki dzień, że czas odmieni nasze twarze
to rozpłyniemy się we mgle jak przedmiot niedościgłych marzeń
To nasza babska tajemnica misterium perfum oraz cieni
od lat umiemy was zachwycać i to się pewnie już nie zmieni
To nasza babska tajemnica zaklęta w rosie gdzieś nad ranem
od lat umiemy was zachwycać a to dlatego, że pragniemy być kochane
Ta sama miłość
Granatowy nosiłam mundurek na rękawie tarcza czerwona
trzeba było zdawać maturę a ja tak kochałam Lennona
Jego zdjęcia kleiłam w zeszytach i nad łóżkiem miałam je też
na okrągło słuchana płyta nieraz była mokra od łez
Ja do szkoły chodziłam w glonach z flanelową koszulą na wierzch a z walkmana leciała Nirvana od poranku po szary zmierzch
Tamten facet grał takie nuty że chciało się odlecieć z nim
za horyzont przez jesień zasnuty lub ze skręta niebieski dym
Sprawa znana od pokoleń których tyle już ubyło
że zmieniają się idole ale wciąż ta sama miłość
Sprawa znana od pokoleń nieszczególny żaden dramat
że zmieniają się idole ale miłość wciąż ta sama
Teraz inne problemy na głowie tamta szkoła już tylko w snach
inne czasy inni wodzowie nawet inny nad nami dach
Ale przecież coś się przeżyło więcej niźli dwa razy dwa
ludzie mówią że pierwsza miłość to najlepsze co człowiek ma
Sprawa znana od pokoleń których tyle już ubyło
że zmieniają się idole ale wciąż ta sama miłość
Sprawa znana od pokoleń nieszczególny żaden dramat
że zmieniają się idole ale miłość wciąż ta sama
To tylko katar
Za górami za lasami
gdzie dobranoc mówi diabeł czyli bies
za górami za lasami
płynie rzeka pełna zwykłych ludzkich łez
do tej rzeki od stuleci
łzy wpadają niby długi pereł sznur
zwariowany księżyc świeci
i przygląda się wszystkiemu spoza chmur
Płaczą matki płaczą dzieci płaczą żony
kiedy wojna kiedy pożar kiedy głód
już od rozstań tatkiem mokre są perony
i balkony mokrych wyznań mają w bród
Płaczą matki płaczą dzieci płaczą żony
kiedy radość taka aż brakuje sił
kiedy czasem twardy facet
twardy facet zawstydzony
mówi katar i odwraca się od drzwi
Za górami za lasami
gdzie dobranoc mówi diabeł czyli bies
za górami za lasami
płynie rzeka pełna zwykłych ludzkich łez
A ja czekam pośród płaczu
aż zapłonie pojednania jasny stos ,
który wszyscy wnet zobaczą
i przerzucą nad tą rzeką wielki most
Toast nasz współczesny
To jest toast za nasze zdrowie
za ajenta sklep, za rogiem
za spokój zmęczonych powiek
którego nam dzisiaj brak
To jest toast za wielką rzekę
w którą wchodzisz by być człowiekiem
za kraje nasze dalekie
których nam dzisiaj brak
To jest toast za nasze żony
za poetów i za uczonych
za raj dawno stracony
którego nam dzisiaj brak
To jest toast za nasze dzieci
i za księżyc który im świeci
kiedy w wieczornej zamieci
idą z nami pod wiatr
Tokszoł
Przybyło stołów bilardowych
i na ulicach Ameryka
Dokoła podgolone głowy
i disco polo gra muzyka
a w telewizji jakiś młodzik
nie wiedzą diabli skąd się wziął
w zasadzie nic mu nie wychodzi
za to co chwilę krzyczy wow !
Wow ! Talk show
Ktoś przed kamerą spodnie zdjął
Nie wstydzi żadnej się rozmowy
i jest niezwykle kontaktowy
wow ! Talk show
ktoś przed kamerą spodnie zdjął
powiedział ile razy może
i z kim od wczoraj dzieli łoże
Europejczyk a nie jakiś koł
wow ! talk show
A moja córka gdzieś w kąciku
nad ważnym się zdaniem poci
i nagle pyta mnie po cichu :
tatusiu co ta za idioci
więc myślę sobie głupia sprawa
zaczynam bredzić coś o pracy
wreszcie uczciwie odpowiadam
to nasi córciu są rodacy
Wow ! Talk show.....
Turkusowa polana
Na turkusowej polanie
leżę obmywa mnie deszcz
z nektaru zjadam śniadanie
pszczoła układa mi wiersz
Dawno zgubiłam ubranie
słońce ogrzewa mnie wciąż
w mieście zostało mieszkanie
samochód szafa i mąż
Żadne świąteczne sprzątanie
plama na stole czy kurz
na turkusowej polanie
to nie dotyczy mnie już
Mam swoje myśli swoje pieśni swoje sny
dokoła kwiaty wonne oraz bujne trawy
i tylko niebo widzi czasem maje łzy
i cztery wiatry przydzielone do obstawy
Na turkusowej polanie
leżę obmywa mnie deszcz
z nektaru zjadam śniadanie
pszczoła układa mi wiersz
na turkusowej polanie
nie prześladuje mnie nikt
księżyc postawił mi banię
i były tańce po świt
Niech tak na zawsze zostanie
i niechaj wiecznie już trwa
na turkusowej polanie
trawa i rosa i ja
I tylko wczoraj napisałam długi list
bo chcę ministra od hektarów pięknie prosić
niech urzędnikom wyda rozkaz który brzmi
żeby polany turkusowej mi nie kosić
W moim znaku waga
To było siostro tak
na szosie całkiem pusto
i tylko chytry wiatr zza węgła lasu wiał
I nagle jakiś trzask
jakby krzyknęło lustro
i jeszcze z dala głos: o szczęście to on miał
A teraz siostra wie szpitalnej kuchni zapach
który nie daje spać bardziej niż szyty bok
i tylko jeden cel do żywych się załapać
i mieć w papierach znów kolejny więcej rok
A w moim znaku waga
i ona niech rozważy
gdzie mój pojedzie bagaż
i co się jeszcze zdarzy
Co będzie nie wie nikt nawet ten z radia facet
który ma piękny głos i wielbicielek tłum
hej siostro po co łzy dlaczego siostra płacze
przed nami jeszcze noc więc kładźmy się do snu
A w moim znaku waga
i ona niech rozważy
gdzie mój pojedzie bagaż
i co się jeszcze zdarzy
a w moim znaku waga
w powadze swojej trwa
i coś mi podpowiada
że w siostry znaku ja.
Piosenka o naszym ogrodzie
W naszym ogrodzie reszta nadziei za wielkim murem
i nowy co dzień bilet w kieszeni za siódmą górę
W naszym ogrodzie powiędły trawy w naszym ogrodzie
dawno ucichły dźwięki zabawy w porannym chłodzie
Jesień nadchodzi choć jej nie słychać szara jak koniec
i nawet ptakom trudno oddychać w ciągłej pogoni
W naszym ogrodzie próżno się trudzić
o żadnej porze nie spotkasz ludzi
i to najgorsze
Walczyk na nowe Milenium
Kiedy dobrze jest tak że już lepiej nie może być
kiedy nie chce się spać bo wystarczy że rozum śpi
gdyśmy wreszcie bogaci i czyści kiedy sen o wolności się ziścił
odmówiony różaniec i sumienia bielutkie jak śnieg
zaczynamy nasz taniec by powitać kolejny wiek
Zakręcimy się cudnie dokoła
wodzireja kochani nam trzeba
wybierzemy nowego chochoła
on o świcie nas porwie do nieba
I tak wiatrem niesieni i kacem
popatrzymy na miasto hen z góry
pomyślimy, ze bycie Polakiem
to jest sprawa szczególnej natury
Czasem fartu nie mamy i straconych okazji żal
ale bale kochamy bo na chandrę najlepszy jest bal
kotyliony, ostrogi, lampasy, kandelabry wysokie obcasy
i dlatego nie wierze pijanemu gościowi przy szatni
który nuci nieszczerze: "bal to jest nasz ostatni"
Zakręcimy się cudnie dokoła
wodzireja kochani nam trzeba
wybierzemy nowego chochoła
on o świcie nas porwie do nieba
I tak wiatrem niesieni i kacem
popatrzymy na miasto hen z góry
pomyślimy, ze bycie Polakiem
to jest sprawa szczególnej natury
Widziane z księżyca
Siądziemy razem na księżycu
albo gdzieś wyżej kto to wie
porozmawiamy tak o życiu
które w dole dalej toczy się
dokoła będzie cisza błoga
której nie zmąci żaden głos
nietknięta stopą Mleczna Droga
jak do nieba jak do nieba most
nie kapie kran i telefon nie zadzwoni
nie mamy kogo i czego się bać
i w nic nie wierzyć nie mogą nam zabronić
po żadnej stronie nie każą nam stać
A kiedy z dołu nas wypatrzy
jakiś uczony bardzo men
to może ludziom wytłumaczy
najdziwniejszy najdziwniejszy sen
Dlaczego nagle telefon przestał dzwonić
i nie ma kogo i czego się bać
I w nic nie wierzyć nie mogą im zabronić
po żadnej stronie nie każą im stać
I że o siódmej rano
kiedy z pościeli wstaną
by na spotkanie ruszyć dnia
to zaczną w uniesieniu
nazywać po imieniu
to co od wieków imię ma
Sfruniemy wtedy delikatnie
na parapety szarych miast
I podzielimy się dostatkiem
przyniesionym z gwiazd
Wielkie pranie
Nastawimy wielkie pranie żeby spłukać z ubrań przeszły czas
odświeżymy naszą pamięć przywrócimy oczom dawny blask
Jak za pierwszym całowaniem uniesiemy się do gwiazd
w argumentów wodzie, proszku słów
moja bluzka płonie niczym głóg
a bielutka twa koszula
czule się do niej przytula
W szarych wspomnień pianie nagły błysk
pełne wirowanie szczęścia krzyk
coraz szybciej się kręcimy
i znikają nasze winy
Przy kominie rozwiesimy czyściuteńkich uczuć cały sznur
na kolejne starczą zimy zdobywanie jeszcze wyższych gór
o miłości zanucimy która znowu zabrzmi w Dur
Znów spragnione dłonie dają znak
moja bluzka płonie niby mak
a bielutka twa koszula
czule do niej się przytula
Jestem w siódmym niebie cała drżę
i wpatrzona w ciebie jak przez mgłę
nagle widzę o mój Boże!
w innym jesteś już kolorze
Wizyta u malarki
Wczoraj byłem u malarki
dom jak dom i drzwi jak drzwi
jak u innych puste garnki
i w kominie szary dym
jak u innych stara bieda
jak u innych w oknie kit
no i problem jak się nie dać
gdy nadciągnie tydzień zły
Ale za to na ścianach kwiaty
ze wszystkich świata łąk
a tuż obok koń pstrokaty
na nim przy szabli dumny ktoś
na martwych n naturach ciasta
którym zapachu tylko brak
a wyżej podniebne miasta
jak ciemnozłoty ptak
Wczoraj byłem u malarki
i już wiem dokładnie wiem
że najczęściej puste garnki
są dla życia tylko tłem
że się chowa stara bieda
i tężeje w oknie kit
znika problem jak się nie dać
i pytanie z kim się bić
Kiedy rosną na ścianach kwiaty
ze wszystkich świata łąk
galopuje koń pstrokaty i
wymachuje szablą ktoś
na martwych naturach ciasta
już się migdałów czuje smak
i fruwa podniebne miasto
po wszystkich moich snach.
Wizytówka
Grupa Pod budą - biorąc rzecz w całości
to jedna pani i trzech panów też
metr osiemdziesiąt wysokości i ze trzy metry wszerz
Ten sam w szufladzie mamy paszport
a co to znaczy każdy dobrze wie ,
łączy nas niechęć do głupawych władców,
i chęć na piwo w chwile złe
Jak wszyscy ludzie na kawałek chleba
musimy tyrać no i szlus
i do wspólnego błękitnego nieba
ten sam szybowiec będzie nas niósł
Lecz jeśli kiedyś tuż po wiadomościach
Przyjdzie wam chętka by odkręcić gaz
To zastanówcie się przy których gościach
Lepiej się spędza wolny czas
Wywar z przywar
Każde z nas - wywar z przywar poetycka recydywa
Każde z nas - czarny las. ciemna ton
Każde z nas to inny świat inny atlas snów i marzeń
Jednak obok
Jednak z sobą
Jednak razem
Małą część naszych przejść tego co się nam zdarzyło
inni ludzie uważają już za miłość
Byłby to spektakl słaby kiepska stuka, film niemrawy
Ni to dramat, ni reklama ciepłych mórz Sielankowy lekki tren
O czekaniu" zapis wrażeń
Kiedy obok
Gdy nie z sobą
Gdy nie razem
Małą część...
Mamy czas, na niebie znak Plan Sodomy, plan Itaki,
biegun zła, swoją czerń, swoją biel
To podobno szkolny błąd, by w dyktandzie zwykłych zdarzeń
słowa dwa
Ty i Ja pisać razem
Małą część...
Wywiad na pierwszą stronę
Do wieczora to ja chyba się nie zmienię
i pojutrze pewnie będę taka sama
ale czy to jakieś w końcu ma znaczenie proszę pana
Kiedy siedzi się nad rzeką sino złotą
albo patrzy hen na niebo w chmur powodzi
to się wie że tak naprawdę tylko o to o to chodzi
Dla mnie ważne jest tutaj i teraz
stół przy którym jadamy śniadanie
moja córka gdy oczy przeciera
i piosenka co po nas zostanie
Niech się inni spierają do nocy
co ma nosić na głowie nasz orzeł
ja mam swoje zwyczajne kłopoty panie redaktorze
Pan mnie pyta o nagrania i podróże
i na przyszłość jakie u mnie jeszcze plany
a naprawdę to graniczy chyba z cudem że śpiewamy
Może w mroku jupitery kiedyś błysną
i podniosą się z chodnika słabe pieśni
nad błękitno kryształową stanę Wisła mówiąc nie śnij
Dla mnie ...
Wyznanie barmana
Letni wieczór nad ulicą już rozpięty
siedzą ludzie dookoła szary dym
ja za barem przepisowo uśmiechnięty
na przeciwko ty sączyłaś jakiś płyn
W twoich oczach była wielka tajemnica
i nadzieja na szalone rendez vous
a we włosach miałaś wpięte pół księżyca
i w ogóle cała byłaś jak ze snu
Hej ty w czarnej sukience
jakim prawem chcesz zawładnąć moim sercem
hej ty hej ty
Hej ty w czarnej sukience
nie pozwałam tak spoglądać na mnie więcej
przez łzy przez łzy
W moim mieście czarodziejskie są dziewczyny
więc uważaj bo nie miną chwile dwie
a już wpadłeś jak oliwka do martini wytrawnego
z kostką lodu gdzieś na dnie
Wtedy wszystko zawiruje przed oczami
i pomyślisz jedno życie mamy wszak
i tej właśnie aksamitnej jak aksamit
powiesz zdanie które brzmi mniej więcej tak
Hej ty w czarnej sukience.....
Żal za Agnieszką 0.
I znowu czegoś żal odwieczny życia schemat
za dalą druga dal bo trzeciej chyba nie ma
I znowu kogoś brak coś było i uciekło
sztucznego miodu smak i niebo albo piekło
Pieśni przetrwają niby drzewa których nie złamał wiatr
a nas przez palce ktoś przesiewa i tak się toczy świat
pieśni zostaną jak kamienie których nie skruszył czas
my odlecimy jak westchnienie razem za siódmy las
A myśli naszych biel bo czarne nasze sprawy
i mglisty jakiś cel od Kutna do Warszawy
I znowu kogoś brak pewnie się dokądś spieszył
i ciszy czarny mak i rymów pusty zeszyt
Pieśni przetrwają....
Żal za Bułatem 0.
Zawsze śpiewał po cichu bez złości
chociaż czasy leciutkie nie byty
bo w balladzie im więcej miłości więcej siły
Zawsze śpiewał po cichu bez złości
chociaż statek już walił o dno
i dlatego na zawsze zagościł
w moim domu Pan Bułat 0.
To jest żal za Panem Bułatem
czyli żal za minioną młodością
kiedy jego marzenia skrzydlate
pozwalały się łudzić wolnością
To jest żal za Bułatem 0.
pierwszą wódką i pierwszą kobietą
kiedy z trudem do przodu się szło
ale czasem wierzono poetom
Dziś podoba się inna piosenka
dzisiaj inne potrzeby są w tłumach
i dlatego fałszuje panienka
o koniku hop siup na biegunach
A ja zawsze już będę się spierał
z wielkim Panem co twarzy ma sto
że nam kogoś takiego zabiera
jak Pan Bułat "gospodin O"
To jest żal...
Żal za Piotrem S.
Spotkałem wczoraj Piotra we śnie w Rynku po kabarecie
miał obok siebie gwiazdy dwie: Ankę Szałapak i Becię*
Gdy zapytałem dokąd w noc idzie kompania cała
odpowiedzieli jeden krok na Bracką do Turnaua
Ledwie minęło parę chwil o już stukamy w bramę
Grzesiek szykuje wódkę i siada za fortepianem
Piotr opowiadać zaczął tak że migotały słowa
Po brodzie mu płynęła łza czterdziestoprocentowa
Zegar zadzwonił jak to w snach zachłysnął się kurantem
i wtem Wójcicki stanął w drzwiach z fasonem i belcantem
Wręczył Piotrowi bukiet róż zaśpiewał; czas się zbierać
taksówki podstawione już do Maszyc do Preisnera
A u Zbyszka jak zawsze u Zbyszka jego żona cichutka jak myszka psów
czereda i pełno w kieliszkach i nijaki nie grozi nam głód
tu muzyka się snuje po kątach i Terenia po gościach posprząta
i za oknem zieleni się łąka i nie jeden wydarzy się cud
Piotr z powagą obejrzał obrazy chyba przy tym się trochę rozmarzył
Bo miał uśmiech anielski na twarzy bez obrazów wszak trudno jest żyć
Potem jakby się na nas pogniewał nagle stwierdził że żegnać się trzeba
Bo ma drogi kawałek do nieba a przed świtem powinien tam być
Spotkałem wczoraj Piotra we śnie w Rynku po kabarecie
Bo najważniejsze prawdy dwie zaśnijcie a znajdziecie
__________________________________________________________
*Becia - Beata Rybotycka
Zamieszkamy pod wspólnym dachem
Zamieszkamy pod wspólnym dachem
przed obcymi zamkniemy drzwi
posadzimy przed domem kwiaty
których nocą nie zerwie nikt
przyniesiemy suchego drzewa,
żeby zimą nie było źle
parę jabłek i trochę chleba
co nam starczą na cały wiek
Przeczekamy każdy losu kaprys zły
Żeby potem żyć normalnie żyć
Zamieszkamy pod wspólnym dachem...
Zmowa z zegarem
Pośród muzyki, której słucham
nie znajdziesz techno ani rapu
bo bliższa sercu dawna nuta
i na androny szkoda czasu
Ze strachem patrzę na samolot
chociaż przenosi mnie przez morze
należę do tych, którzy wolą
epokę fiakrów i dorożek
Na starość dziwne mam pomysły
lecz chcę by ziemska mą godzinę
zegar odmierzał zwykły
co w sercu ma sprężynę
I tęsknię za odległą chwilą
bo tę tęsknotę mam już w genach
gdy mózg i honor były siłą
a nie krawaty od Cardina
Nie mam szacunku ni estymy
dla współczesnego milionera
który już nie je margaryny
za to uwielbia wieśburgera
Na starość...
Komputerowi też nie wierzę
znajomi mówią: zacofanie
żaden mnie program nie nabierze
na wirtualne całowanie
Bo nie zastąpi nic oddechu
który owiewa czułe słowa
i to najlepsze jest w człowieku
i nie pozwala nam zwariować
Na starość...
Nadchodzi noc i zegar gwarzy
więc do poduszki tulę głowę
i wiem co jutro się wydarzy
bo ja rozumiem jego mowę.
Znaków szczególnych brak
Siedzę pod drzewem migdałowym
i sączę białe, białe wino
mam oczy dookoła głowy
przyglądam się dziewczynom
One zdobyły szturmem plażę
od spojrzeń kipi, kipi woda
z dumą obnoszą tatuaże
bo taka teraz moda
Czerwona róża pod łopatką
na brzuchu dwa splecione drzewa
skorpion się wspina po pośladku
dokąd, aż wstydzę się zaśpiewać
Ramię oplata liść laurowy
łydkę aztecki bóg płodności
na biuście ptaszek kolorowy
jemu to tylko pozazdrościć
Siedzę pod drzewem migdałowym
i sączę białe, białe wino
mam oczy dookoła głowy
przyglądam się dziewczynom
Są cudnie wytatuowane
ale nie dla mnie wiem to przecież
bo zakochałem się na amen
w czystej jak łza kobiecie
Znaków szczególnych nie posiada
wiem to po wielu latach razem
lecz kiedy smutek na mnie spada
jest lekiem, dachem, drogowskazem
Ona nie nosi tatuaży
i w szarym tłumie ginie co dnia
lecz jeden uśmiech na jej twarzy
to dla mnie lampa i pochodnia
Zwyczajna miss
Scena - ludzi gwar
dookoła fleszów błysk
Barwny tłum, setki par
Wybierają nową miss
Której dziś uda się
by zakwitnąć niby kwiat
Jaki los sprawi że
jutro wejdzie w wielki świat
Wielki świat który ma
cieple plaże w cieniu palm
w taki świat iść się chce
gdy się o nim mało wie...
Mówią młoda jest
siano w głowie w głowie pstro
marzy wciąż złoty deszcz
a ja to rozumiem bo :
jeśli ktoś w szarej mgle
musi wstawać skoro świt
wokół ma twarze złe
i ze strachu ciągle drży
taki świat rzucić chce
bo już o nim wszystko wie
Zwykłe babskie gadanie
Mój ojciec podobno
miał krzepę nie lada
i zawsze świerzbiły go dłonie
i z żadną się władzą pokornie
nie zgadzał wciąż mawiał
że jutro już koniec
Więc kiedy wychodził
by w wieczór się wtopić
i sprawy rozwiązać zawiłe
to matka płakała bo bała się nocy
i cicho do niego mówiła
Nie chodź kochany na wiec
posiedź tu lepiej w domu
wiem że to ważne lecz
jesteś potrzebny komuś
komuś kto dom nasz zna
jak swoich palców pięć
kto tylko ciebie ma
nie chodź kochany na wiec
A dzisiaj pielucha i ciepła poducha
i życie jak z miodem naleśnik
przez radio otucha się leje do ucha
i radość że w przodzie jesteśmy
I tylko czasami
gdy w oczach masz wicher
i drzwi zatrzaskujesz za sobą
w obawie przed nocą
w oddali gdzieś słyszę
przed laty mówione tak słowa
Nie chodź kochany na wiec
posiedź tu lepiej w domu
wiem że to ważne lecz
jesteś potrzebny komuś
komuś kto dom nasz zna
jak swoich palców pięć
kto tylko ciebie ma
nie chodź kochany na wiec