spis treści
Wstęp
Część I Istota oraz. cechy znamienne psychopatii
I. Próby określenia terminu „psychopatia"
II. Psychopatia jako upośledzenie związków międzyludzkich
III. Poglądy na temat tzw. deficytu lęku u psychopatów
IV. Psychopatia jako „cierń duszy" (czyli próba charakterystyki świata wewnętrznego psychopatów)
Część II. Poglądy na temat, uwarunkowania psychopatii
I. Psychospołeczne przyczyny antysocjalności
1. Ogólny przegląd problematyki
2. Narcyzm jako „korzeń" psychopatii
3. Niedorozwój „superego"
4. Kultura a psychopatia
II. Biologiczne uwarunkowania antysocjalności
1. Czynniki genetyczne
2. Korelaty neurologiczne
3. „Mocne wrażenia" jako psychofizjologiczna baza psychopatii
Kilka empirycznych dowodów
B. Przyczyny zwiększonego zapotrzebowania na stymulację
a) Opóźnione dojrzewanie systemu nerwowego
b) Typologiczne różnice systemu nerwowego
III. Kierunki i sposoby oddziaływań resocjalizacyjnych
I. Oddziaływania indywidualne
II. Terapia zbiorowa
1. Zakłady resocjalizacyjne
2. Komuny terapeutyczne
III. Farmakoterapia i inne medyczne sposoby leczenia
IV. Ogólne prawidłowości resocjalizacji psychopatów
Łagodność i surowość jako sposoby podejścia psychopatów
Narcyzm jako przyczyna popularności terapii grupowej
Terapia zbiorowa a zwiększone zapotrzebowanie na stymulację
Zasady „poprawiania niepoprawnych"
Aneks. Diagnoza psychopatii
1. Metody obserwacyjno-anamnestyczne
2. Kwestionariusze
Kwestionariusze H. J. Eysencka (EPQ)
Skala Impulsywności, Skłonności do Przygód i Empatii Eysencków
Wieloczynnikowa Skala Lęku Daisy Schalling
Inwentarz Impulsywności, Unikania Monotonii i Niechęci do Ludzi Daisy Schalling
Skale machiawelizmu w kontaktach międzyludzkich R. Christie i F. L. Geis
f. Skala Poszukiwania Wrażeń (SSS) M. Zuckermana
3. Diagnoza różnicująca
„Psychopaci istnieli zawsze, ale w czasach chłodniejszych my bywamy ich sędziami, a w czasach gorących oni panują nad nami"
Ernest K. Tetschmer
Wstęp
Psychopatia należy do tych przejawów dewiacji psychicznych, których dynamika stanowi jedno z najbardziej intrygujących zjawisk badanych przez psychologię współczesną, a szczególnie psychologię osobowości. Paradoksalnym w pewnym sensie dowodem ogromnego zainteresowania się zachowaniem psychopatycznym jest to, że termin ,,psychopatia" jako nazwa określonego rodzaju anomalii psychicznej został wyeliminowany ze współczesnej klasyfikacji psychiatrycznej.
Termin ów bowiem, podobnie jak i inne określenia psychologiczne, zyskujące duży zasięg, stal się niebawem zbyt szeroki i wskutek tego mało operatywny jako nazwa określonej klasy zjawisk dotyczących życia psychicznego człowieka. W miarę rozwoju analiz i studiów nad tego typu zachowaniem okazało się, że w istocie rzeczy ,,cechy psychopatyczne" można było przypisać każdemu człowiekowi.
W czasie Szóstego Światowego Kongresu Psychiatrów w 1977 r. poświęcono całe sympozjum „diagnostycznym dylematom psychopatii". Chociaż jednak czyniono wiele wysiłków w tym kierunku, owych dylematów nie udało się rozwiązać i termin „psychopatia" nie został przywrócony jako oficjalna nazwa określonego typu anomalii psychicznej.
Pomimo to nazwa „psychopatia" jest nadal w użyciu tak wśród fachowców (tj. psychologów, psychiatrów}, jak również wśród licznej rzeszy działaczy społecznych, bardziej lub mniej związanych z różnymi formami działalności resocjalizacyjnej. Wydaje się, że świadczy to nie tylko o pewnej inercyjności ludzkiego umysłu (polegającej między innymi na przyzwyczajeniu się do używanych długo określeń i niechęci zastępowania ich innymi), lecz stanowi przede wszystkim wyraz tego, że nazwa „psychopatia", pomimo jej nieścisłości, wyjątkowo dobrze funkcjonuje w przypadku kategoryzacji różnych form dewiacji zachowania się, a szczególnie zaś defektów w sferze rozwoju moralnego człowieka.
Prawdopodobnie z tej głównie przyczyny termin „psychopatia" nie tylko nie znikł z języka mówionego, lecz utrzymał się również w języku pisanym i to nie tylko w publicystyce oraz pracach popularnych, ale także występuje on nader często w piśmiennictwie naukowym (o czym świadczyć może chociażby załączona do niniejszej pracy bibliografia).
Niniejszą książkę poświęcono zasygnalizowaniu niektórych kontrowersji dotyczących problemu istoty psychopatii oraz wspomnianych uprzednio nie rozwiązanych w tym zakresie dylematów. Główny nacisk został w niej położony na ukazanie wielu powinowactw, które zachodzą pomiędzy cechami świata współczesnego a rozwojem niektórych właściwości zachowania składających się na obraz psychopatii.
W celu ustalenia kolejności referowania poszczególnych zagadnień przyjęto najczęściej stosowany, trójczłonowy schemat rozpatrywania wszelkich zjawisk patologicznych, a więc najpierw ukazano istotę objawów psychopatycznych, następnie ich przyczyny, a na końcu sposoby resocjalizacji. W związku z tym książkę podzielono na trzy części:
Część pierwsza została poświęcona omówieniu poglądów na temat istoty psychopatii oraz podstawowych cech, które ową psychopatię mają znamionować. Owe cechy znamienne usiłowano przedstawić w dwóch poziomach ogólności: najpierw wymieniono szereg cech szczegółowych (behawioralnych), które znamionować mają psychopatię, a następnie przedstawiono bardziej esencjonalne cechy psychopatii.
Druga część, odnosząca się do przyczyn antyspołecznego zachowania, podzielona została na dwie: pierwszą obejmującą uwarunkowania społeczne oraz drugą dotyczącą uwarunkowań biologicznych.
Najobszerniejsza część, trzecia, poświęcona jest resocjalizacji jednostek psychopatycznych. Zawiera ona również dwa stopnie szczegółowości. Najpierw starano się tu przedstawić liczne przykłady niezwykle trudnej (uważanej przez niektórych wręcz za niemożliwą) resocjalizacji psychopatów, następnie podjęto ukazanie pewnych ogólnych prawidłowości, warunkujących skuteczność resocjalizacji tego typu jednostek, aby wskazać na konieczność zawarcia tych elementów w każdym opracowywanym systemie „poprawiania niepoprawnych".
Pragnąłbym, aby obecna książka zainteresowała psychologów pracujących z ludźmi wykolejonymi, wychowawców, pracowników służb więziennych, a przede wszystkim studentów, którzy się sposobią do podjęcia pracy na tym polu. Niezależnie od wymienionych aktualnych lub przyszłych profesjonalistów, książka ta, ze względu na jej ukierunkowanie, zainteresować może również ludzi zajmujących się szerzej trudnościami życia we współczesnym świecie, trudnościami wyrażającymi się wzrostem wielu zjawisk patologicznych.
Mając na uwadze potrzeby głównego adresata obecnej książki, zamieściłem w Aneksie obszerny przegląd stosowanych obecnie technik diagnostycznych, a także starałem się zasygnalizować podstawowe problemy diagnozy psychopatii. Myślę, że lektura tego Aneksu może przyczynić się tak do usprawnienia warsztatu pracy psychologa-praktyka, jak również może oddać duże usługi w przygotowaniu studentów do samodzielnych poszukiwań badawczych.
Muszę tu podziękować gorąco Wszystkim, którzy ogromnie mi pomogli w napisaniu niniejszej książki. Przede wszystkim zaś winien jestem wdzięczność mojemu Przyjacielowi Docentowi Januszowi Kostrzewskiemu, który nie szczędził czasu na niekiedy bardzo długie dyskusje dotyczące wielu problemów, służąc mi swą nieprawdopodobnie rozległą erudycją w celu wyjaśnienia szeregu kwestii. Wielce pomocne w udoskonaleniu obecnej postaci książki były recenzje napisane przez Panów Profesora Józefa Rembowskiego i Profesora Zbigniewa Skórnego, zawierające nie tylko wytknięcie pewnych niedociągnięć pracy, lecz ponadto wspierające mnie przekonaniem, że niniejsza książka przyczyni się wśród naszych specjalistów do pogłębienia wiedzy o dewiacji zachowania się człowieka.
CzęŚĆ I
Istota oraz cechy znamienne psychopatii
Historia psychiatrii ukazuje, że psychopatię od samego początku istnienia tej gałęzi wiedzy w jej nowoczesnej postaci odróżniano od innych form zaburzeń i anomalii psychicznych. Pod tym względem jest niezwykle znamienny, wręcz nawet symboliczny fakt, że rozróżnienia tego dokonał francuski psychiatra Filip Pinel, który, będąc przedstawicielem idei Oświecenia, pierwszy zdjął kajdany chorym psychicznie i zaczął traktować ich zgodnie z duchem praw każdego człowieka do życia w wolności i decydowania o własnym losie.
Ten „ojciec nowoczesnej psychiatrii" wyróżnił w swej klasyfikacji chorób i zaburzeń psychicznych „manię bez delirium", zwaną także „szaleństwem bez delirium", które to określenia dotyczyły zachowania nazywanego dzisiaj „antysocjalnym" lub „psychopatycznym".
„Manię bez delirium" zaobserwował F. Pinel u arystokraty, który znalazł się w kierowanym przez niego szpitalu dla obłąkanych w Bicetre i opisał na samym początku ubiegłego stulecia (w 1801 r.) w studium psychiatrycznym. Pacjent F. Pinela, korzystając z przywilejów, jakie dawało mu jego pochodzenie, otrzymał bardzo staranne wykształcenie. Był on nie tylko wykształcony, lecz w „każdym przedsięwzięciu rozumnym i opanowanym". Jednakowoż w jednym zasadniczym punkcie wykazywał odstępstwa od normy — nie znosił ograniczeń swych dążeń: Kiedy pies nie przejawiał gotowości gonienia podczas polowania, ten zabijał go; podobny los spotykał konia, który nie chciał galopować; wieśniaczkę, która ośmieliła się zwrócić mu uwagę, utopił w studni itp. Owe okrutne czyny nie wywołały ponadto w pacjencie F. Pinela żadnego poczucia winy.
Inną poprzedniczką terminu „ psychopatia" była wprowadzona w 1835 r. przez J. C. Pricharda nazwa „zwyrodnienie moralne". W ten sposób określał ów autor ludzi, u których „siła kierowania własnym, postępowaniem została zatracona lub poważcie upośledzona, w wyniku czego jednostki takie nie są zdolne prowadzić się przyzwoicie, a także nie potrafią w sposób odpowiedzialny realizować różne przedsięwzięcia".
Termin zaś „psychopatia" ukuł psychiatra niemiecki J. L. A. Koch. W 1891 r. napisał on pracę na temat różnych postaci degeneracji moralnej, które nazywa „upośledzeniem psychopatycznym".
Amerykańska tradycja w definiowaniu zaburzeń psychicznych poszła w kierunku akcentowania społecznego kontekstu reakcji psychopatycznych, uwidacznia się to dobitnie również wprowadzeniem (przez C. E. Partridge'a w 1930 r.) nazwy „socjopatia", która w literaturze amerykańskiej zastępuje najczęściej określenie „psychopatia". Termin „socjopatia" coraz częściej przenika (w ślad za wyraźnym zdominowaniem piśmiennictwa psychiatrycznego przez anglojęzycznych autorów) również do europejskiej literatury fachowej.
Ostatnio coraz częściej jako odpowiednik nazwy ..psychopatia" czy ,,socjopatia" pojawia się przyjęte w aktualnie obowiązującym nazewnictwie psychiatrycznym określenie „osobowość antysocjalna". Wielu autorów zajmujących się zaburzeniami określanymi dawniej jako „psychopatyczne" uważa, że ich esencja tkwi w antysocjalności. W ten sposób na przykład ujmuje sprawę autor bardzo wnikliwej pracy o psychopatach jako „manipulatorach" B. Bursten, czy redaktor rozległej multidyscyplinarnej pracy o psychopatii H. W. Reid.
Najczęściej utożsamiana z psychopatią (czy socjopatią) postać dewiacji, czyli tzw. osobowość antysocjalna w obowiązującym aktualnie systemie Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób, Urazów i Przyczyn Zgonów, przyjętym przez Światową Organizację Zdrowia. należy do zespołu zaburzeń określanych mianem „zaburzenia osobowości".
Warto wspomnieć, że zawarta we wzmiankowanym systemie klasyfikacja opiera się na amerykańskich podziałach, które w tym kraju mają już dosyć długą historię. Pierwszą mianowicie oficjalną klasyfikację chorób i zaburzeń psychicznych obowiązującą na terenie całej Ameryki ustalono w 1917 r. przez Amerykańskie Towarzystwo Medyczne. Klasyfikacja ta została zastąpiona w 1952 r. nową, znaną w Literaturze światowej pod skrótem DSM-I ustaloną przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne. Ponieważ po opracowaniu przez Światową Organizację Zdrowia klasyfikacji chorób przeznaczonej do międzynarodowego stosowania zaistniały pewne rozbieżności pomiędzy stosowanym w Ameryce systemem DSM-I, system ten poddano rewizji i w 1968 r. opracowano unowocześniony system zwany DSM-II. Dziesięć lat później (tj. w 1978 r.) opracowano kolejny, bardziej rozbudowany o kryteria diagnostyczne system DSM-III.
W tym najnowszym amerykańskim systemie klasyfikacyjnym czytamy m. in., ze ,,...zachowanie antyspołeczne pojawia się z reguły na kilka lat przed 15 rokiem życia; daje się zauważyć od wczesnych lat szkolnych (lub wcześniej) i występuje bez przerwy aż do wieku dojrzałego. W wieku dojrzałym osoba taka wykazuje bezustannie wyraźnie zmniejszoną zdolność do doznawania trwałych, bliskich, ciepłych i odpowiedzialnych związków z rodziną, przyjaciółmi i partnerami seksualnymi. Cechują ją także niepowodzenia w uzyskiwaniu dobrych wyników pracy przez okres wielu lat".
Jak więc wynika z powyższej, ogólnej charakterystyki, jednostka wykazująca cechy osobowości anty-socjalnej określana jest przez DSM-III w dwóch podstawowych płaszczyznach: l) nieumiejętności nawiązania właściwych związków interpersonalnych i 2) braków odpowiedniej organizacji i wydajności pracy.
Obok tego wielu autorów zajmujących się zagadnieniem objawów zachowania psychopatycznego kładzie nacisk na takie cechy nieodłącznie związane z psychopatią, jak: impulsywność, nie kontrolowana agresja, nieumiejętność przewidywania, nieumiejętność "wglądu w siebie", brak poczucia winy i wyrzutów sumienia, niezdolność do wyciągania wniosków z uprzednich doświadczeń, błędy w ocenie sytuacji społecznej, skłonności do neurotycznego kłamstwa, skłonności do alkoholu połączone z niezwykłą wrażliwością na środki odurzające, tendencje do samowyniszczania itp.
Psychopatia bywa jednak określana nie tylko na podstawie pojedynczych czy „zblokowanych" w syndromy cech psychicznych, bardzo często uważa się ją za wymiar osobowości czy właściwość typologiczną. W związku z takim, szerszym — czy, jak kto woli — bardziej ogólnym, ujęciem psychopatii, można mówić o jej rodzajach, wyróżniając: psychopatię ,,pierwotną" i ,,wtórną", ,,neurotyczną" i „prawdziwą" itp.
Można także — co jest szczególnie znamienne dla dawniejszej psychiatrii niemieckiej — wyróżnić typy psychopatii. Przegląd takich typologii zamieszcza w naszej literaturze m. in. T. Bilikiewicz w swym obszernym podręczniku psychiatrii. A. Kępiński, stosujący także podział psychopatii na typy, stwierdza, że próżnica między typami osobowości a typami psychopatii ma jedynie charakter ilościowy, a nie jakościowy".
Zarówno jednak wspomniane uprzednio cechy oraz zespoły tych cech konstytuujące psychopatię, jak i wspomniane ostatnio bardziej ogólne właściwości psychiczne, związane z osobowością psychopatyczną, dadzą się sprowadzić do dwóch strukturalnie najważniejszych elementów tego rodzaju osobowości, tj.:
l) nieumiejętności nawiązywania kontaktów z innymi ludźmi na podstawie głębszych związków emocjonalnych oraz
2) tzw. deficytu lęku.
II. Psychopatia jako upośledzenie związków międzyludzkich
B. Wolman cechy zachowania psychopatycznego określa mianem „charakteru hiperinstrumentalnego", który polega — jak pisze obrazowo — na tym, że 'osobnik przejawiający ten typ charakteru traktuje cały świat, wszystkich ludzi i przedmioty, jak złodziej bank, który można okradać, bądź jak traktuje się pola naftowe przeznaczone do bezustannej eksploatacji. Człowiek taki ocenia wszystkich ludzi tylko pod kątem przydatności w osiąganiu swoich celów. Z nikim się głębiej nie związuje, jego kontakty z innymi ludźmi są bardzo płytkie, nawet w stosunku do najbliższych potrafi być bezwzględny w traktowaniu hiperinstrumentalnym.
A. Storr stwierdza zaś krótko i dosadnie:
„Psychopaci traktują innych ludzi w sposób podobny do tego, w jaki większość z nas traktuje osy".
Autorem, który w szeroki i systematyczny sposób ukazał psychopatię jako upośledzenie związków z innym człowiekiem, był Haryey M. Cleckley — autor często cytowanej pracy pod znamiennym tytułem „Maska zdrowia" wydanej po raz pierwszy w 1941 r, i od tego czasu pięć razy wznawianej.
Można powiedzieć, że H. M. Cleckley dokonał w pewnym sensie przełomu w poglądach na psychopatię. Do czasów ukazania się jego „Maski zdrowia" cechy psychopatyczne wiązano głównie ze skłonnościami przestępczymi i dewiacjami z pogranicza przestępczości, jak: nadmierną impulsywnością, zboczeniami seksualnymi, prostytucją itp. Natomiast omawiany obecnie autor psychopatię wiąże z „...powierzchownym urokiem osobistym i dobrą inteligencją, brakiem złudzeń i jakichkolwiek irracjonalnych skłonności [,..] przy braku wyrzutów sumienia i wstydu [...] patologicznej egocentryczności i niezdolności do kochania, ogólnym ubóstwie podstawowych reakcji uczuciowych, a także znamiennej nieumiejętności wglądu w siebie".
W związku z przytoczonymi powyżej poglądami we współczesnych pracach poświęconych psychopatii zwykło się rozróżniać psychopatów impulsywnych i tzw. kalkulatywnych. Oba te rodzaje psychopatów w całkowicie odmienny sposób wypaczają więzi z innymi ludźmi i trudno powiedzieć, który z nich jest groźniejszy.
Istotę psychopatii w kategoriach deformacji stosunków interpersonalnych widzi również wspomniany już autor „Manipulatora" — B. Bursten. Jego zdaniem esencja psychopatycznego stosunku do innego człowieka wyraża się w tym. że w stosunku tym psychopata zawsze „przedkłada coś ponadto", czyli że inny człowiek jest mu potrzebny tylko do tego celu, aby zaspokoił jego potrzeby lub spełnił określone oczekiwania.
Aby móc w ten sposób wykorzystać innych ludzi, psychopata od najwcześniejszych lat uczy się manipulować ludźmi w ten sposób, żeby wyzwolić w nich takie formy zachowania się, jakie mu są najbardziej potrzebne. Osoba tego typu — jak pisze B. Bursten — ,,swój zraniony narcyzm traktuje w ten sam sposób jak małe dziecko, widząc tylko własne potrzeby, dlatego też w sposób desperacki wymaga od ludzi spełnienia swych potrzeb, nie dostrzegając dostatecznie jasno, że owo zaspokojenie powinno wynikać z bardziej subtelnych form współdziałania z innymi ludźmi".
Inny człowiek liczy się dla jednostki wykazującej cechy psychopatyczne tylko wtedy, jeśli ,da się nim posłużyć do poszerzenia siebie", tzn. do wykorzystania do takich czynności, które są dla tej jednostki potrzebne. Wtedy zaś, kiedy osoba psychopatyczną nie widzi w kontakcie z poszczególnymi ludźmi żadnej korzyści (bądź kiedy ktoś z różnych względów nie poddaje się manipulowaniu), w takich przypadkach inny człowiek nie przedstawia dla psychopaty żadnej wartości.
Aby rzucić nieco dodatkowego światła na przytoczone powyżej powinowactwa psychopatii ze skłonnością do manipulowania innymi ludźmi, trzeba poświęcić trochę uwagi rozległym badaniom nad „gramatyką" tego zjawiska, czyli badaniom nad machiawelizmem.
Idea tych badań wypływa z opublikowanego po raz pierwszy w Watykanie, w 1532 r. sławnego traktatu o uprawianiu polityki: pt.: Książę napisanego przez Nicolo Machiavellego. Na grunt psychologii empirycznej zawarte w Księciu postulaty przeszczepił Richard Christie, który w 1964 r. na zjeździe Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego przedstawił koncepcję badań — jak to określił: ,,machiawelizmu w kontaktach międzyludzkich". Badania te oparł na krótkiej i prostej metodzie kwestionariuszowej, zwanej skalą Mach, która zawiera stwierdzenia ,,żywcem wzięte" z dzieła N. Machiavellego.
W napisanej kilka łat później książce, wspólnie z F. Geisem, i zadedykowanej ,,mistrzowi", czyli N. Machiavellemu machiawelizm ujęty został w czterech punktach:
1. Względny brak uczuć w kontaktach interpersonalnych — manipulowanie bywa powodowane przez patrzenie na ludzi jak na przedmioty.
2. Nie przywiązywanie znaczenia do ustalonych norm, moralnych — akceptując kłamstwo, oszustwo i wszelkie krętactwo, manipulator ma na względzie jedynie utylitarny aspekt kontaktów z innymi.
3. Nieobecność poważniejszych form zaburzeń psychicznych — manipulator skłonny jest do przyjmowania racjonalnego poglądu na innych i nie tracenia kontaktu z obiektywną realnością.
4. Małe zaangażowanie ideologiczne — jest on bardziej zainteresowany w taktyce zmierzającej do finalizacji realnego celu, niż nieugiętego dążenia do celów idealnych.
Przeznaczona do mierzenia cech machiawelizmu skala Mach. od czasu wspomnianego już pierwszego jej zaprezentowania w połowie lat sześćdziesiątych doczekała się kilku modyfikacji. Obecnie najczęściej bywają w użyciu jej dwie wersje: Mach IV i Mach V.
Pierwsza z tych postaci, Mach IV, zawiera ogólnie dwadzieścia itemów, z tego dziesięć stanowi najbardziej reprezentatywne postulaty zawarte w Księciu, np. „Najlepszym sposobem podporządkowania sobie innych jest mówić im to, co pragną usłyszeć", natomiast pozostałe dziesięć itemów zawiera stwierdzenia całkowicie przeciwstawne, np.: ,,Uczciwość jest najlepszym sposobem postępowania we wszystkich przypadkach". Natomiast druga najczęściej współcześnie stosowana wersja skali, czyli Mach V, jest w porównaniu z Mach IV bardziej psychometrycznie wyrafinowana, co przejawia się głównie w tym, że pytanie diagnostyczne (czyli wzięte z Księcia) połączono z dwoma niediagnostycznymi (przeciwstawnymi) o dodatkowym zróżnicowaniu ze względu na stopień akceptacji społecznej.
Na podstawie tych skal wyróżnia się osobników o wysokim, średnim i niskim stopniu machiawelizmu. Z tymi trzema typami osób R. Christie i F. L. Geis przeprowadzali szereg eksperymentów, w których wszyscy biorący w nich udział mieli możliwość wykazania sztuki manipulowania w różnych sytuacjach i kontekstach społecznych. Były to między innymi eksperymenty pomyślane jako coś w rodzaju egzaminów na eksperymentatora (mającego możliwość manipulowania), gry „pieniądze" (tzw. dziesięciodolarowe gry), eksperyment polegający na wygrywaniu wyborów, w zależności od stanowisk prezentowanych w dyskusji, itp.
Ze względu na proceduralną złożoność większości z tych eksperymentów ich pośredni jedynie związek z problematyką niniejszej książki, a przede wszystkim dlatego, że opis tych badań dostępny jest w polskiej literaturze psychologicznej, nie będziemy ich tutaj omawiać. Wspomnimy natomiast o kilku kwestiach niezwykle — jak nam się wydaje — istotnych dla ukazania natury i dynamiki psychopatycznych cech osobowości.
Przede wszystkim należy odnotować powinowactwa pomiędzy psychopatycznymi cechami a skłonnością do manipulowania. R. Christie i F. L. Geis wysoki machiawelizm określają jako ,,syndrom chłodu". Ludzie przejawiający te cechy są bowiem bezuczuciowi w kontaktach interpersonalnych, skłonni do traktowania innych jako przedmiotów. R. J. Smith i J. E. Griffith stwierdzili występowanie dodatniej, statystycznie istotne] korelacji pomiędzy skalą psychopatii w kwestionariuszu MMPI i skalą Mach IV.
Jak to podkreślają R. Christie i F. L. Geis;
„różnica pomiędzy osobnikami o wysokich i niskich wskaźnikach machiawelizmu nie tkwi w ilości oszustw i kłamstw, lecz w tym, że jednostki wykazujące nasilone cechy machiawelizmu potrafią dłużej i głębiej patrzeć w oczy oschłe oszukiwanej i okłamywanej".
Na zakończenie tych kilku uwag o machiawelizmie będącym esencją skłonności do manipulowania należy się zastanowić nad sprawą, która będzie się jeszcze przewijała jako stały motyw w podsumowywaniu, analizy wielu cech konstytuujących psychopatyczne sposoby zachowania się, a mianowicie: jak ma się omawiana cecha w aktualnej rzeczywistości społecznej oraz jak wyglądają jej trendy rozwojowe.
Rozważania na ten temat zacznę od cytatu z fundamentalnej pracy R. Christie i F. L. Geisa, w której R. Christie pisze: ,,W latach dzielących moją pierwszą i drugą lekturę dzieła Machiavellego miałem dobrą okazję do bezpośrednich kontaktów z ludźmi, którzy byli profesjonalnie zaangażowani w kontrolowanie innych. Wachlarz tych osób był bardzo rozległy: od rektorów uniwersytetów, dziekanów i kierowników zakładów, poprzez dowódców wojskowych i przedstawicieli rządu, aż do zarządców fundacji i prezesów stowarzyszeń. Wszyscy ci ludzie wykazywali uderzające podobieństwo w swym zachowaniu! W zakresie przyznawania wyróżnień i przywilejów podobni byli oni do Medyceuszy jak żadni inni, jakich znalem od czasu mej pierwszej lektury książki Machiavellego".
To, że ludzie sprawujący władzę stosują techniki opisane przez N. Machiavellego w Księciu, jest w pewnym sensie normalne. Książka ta jest wszakże traktatem wyrażającym — jak to określił Konstanty Grzybowski we „Wprowadzeniu" do polskiego wydania owego dzieła — „piękno nieskazitelnej władzy" (N. Machiavelli). Administrator różnego szczebla, podobnie jak chirurga nie może być zbytnio empatyczny i dobro „sprawy" mieć musi przede wszystkim na względzie,
Niemniej jednak niebezpieczeństwo tkwi w tym, że kierownik jako osoba posiadająca z tytułu pełnionych funkcji wysoki prestiż, a także ze względu na to, że jest szafarzem kar i nagród — zgodnie z prawami warunkowania społecznego jest idealnym wzorem do naśladowania. Biorąc zaś pod uwagę fakt, że możliwość manipulowania innymi (jaką stwarza z natury rzeczy stanowisko kierownicze) stanowi — o czym świadczą liczne badania — szczególnie dużą zachętę dla osobników posiadających nasilone cechy machiawelizmu, można przypuszczać, że po pierwsze: na stanowiskach tych istnieje szczególnie dużo ,,manipulatorów", po drugie zaś, że te ujemne cechy poprzez ludzi będących „na świecznikach" przenikają dosyć szybko i dokładnie do licznych rzesz podwładnych.
Innym wskaźnikiem, że cechy machiawelizmu nasilają się we współczesnym świecie, jest to, że — jak to wynika z kilku badań — korelują one dodatnio z wielkością miasta: mieszkańcy miast mają na ogół wyższe wskaźniki machiawelizmu niż wieśniacy, mieszkańcy zaś dużych centrów urbanistycznych większe od rezydentów małych miast. Prawidłowość tę zaobserwowano nie tylko w USA, lecz także i w Hiszpanii.
Ciekawe jest również, że w miarę przyswajania sobie „zachodniej orientacji" przez młodzież z Hong-Kongu czy Środkowej Afryki wzrasta u niej również nasilenie cech machiawelizmu. R. Christie i F. L. Geis podają interesujące wyniki badań nad uchodźcami węgierskimi po 1956 r. w USA. Otóż ci z nich, którzy przystosowali się do kultury amerykańskiej, mieli daleko wyższe wskaźniki machiawelizmu od tych uchodźców, którzy deklarowali chęć powrotu do ojczyzny.
Podobnych badań można by przytoczyć więcej, co jednak wcale nie przesądza o pesymistycznym wniosku, że grozi nam nieuchronna „psychopatyzacja świata". Niebezpieczeństwom bowiem, jakie niesie ze sobą cywilizacja współczesna w zakresie eskalacji machiawelizmu, można skutecznie zapobiegać.
Biorąc na przykład pod uwagę pierwsze z omawianych powyżej źródeł rozprzestrzeniania się cech ma-chiawelistycznych tkwiące w działalności ludzi sprawujących władzę, można źródła te poważnie ograniczyć z jednej strony poprzez konsekwentne przestrzeganie jawności wszelkich decyzji i podawanie motywów uzasadniających je (aby wykluczyć rejony ,,mętnej wody", w której osobnicy o wysokich cechach machiawelizmu potrafią czynie najobfitsze połowy), z drugiej zaś strony prestiż przedstawicieli władzy równoważyć charyzmą działaczy społecznych, artystów, uczonych itp.
Im więcej w danym społeczeństwie cenione będą cnoty bezinteresownej działalności dla innych, otwartego wyrażania swych przekonań i poglądów, w tym większym stopniu machiawelistyczne cechy mają szansę zostać spożytkowane na rzecz rozwoju społecznego i doskonalenia się wewnętrznego każdego człowieka.
Wspominałem już poprzednio o tym, że „niesympatyczne" skądinąd skłonności do manipulowania ludźmi przejawiane przez szefa w swej esencji nie muszą być zarzewiem zła. W ich ocenie często należy wkraczać w niebezpieczny (ze względu na łatwość popełniania pomyłek wypływających z subiektywizmu) krąg wartościowań opartych na psychologii, jako „chłodnej" nauki o faktach i moralności wypływającej z żywej reakcji ,,sumieniowej". Jawi się tu mianowicie prawie zawsze daleko posunięty relatywizm oceny danego posunięcia „manipulatorskiego".
Jeśli na przykład wodzowi uda się poderwać armię do zwycięskiej bitwy, historia (szczególnie tego państwa, które z tej bitwy wyniosło korzyści) oceni go najczęściej pozytywnie, pomimo że naraził wielu żołnierzy na utratę życia w działaniu mającym jemu-samemu zapewnić chwałę i pamięć u potomnych. Podobnie jest w przypadku utalentowanych kierowników produkcji i organizatorów życia artystycznego, naukowego, polityków itp.—jeśli ludzie ci, dając upust swym skłonnościom machiawełistycznym, przyczyniają się jednocześnie do ogólnego podnoszenia poziomu życia, stają się wtedy jednostkami bardzo pozytywnymi, ..szermierzami postępu" — jak to się niekiedy patetycznie o nich mówi.
To, w jakim kierunku zostaną wykorzystane nieobce w zasadzie każdemu człowiekowi tendencje machiawelistyczne, w największym stopniu zależy od sposobu organizacji społecznej, od właściwego rozłożenia ,,wzmocnień" za działania na rzecz ,,siebie" i „innych", a przede wszystkim od właściwego premiowania działań nacechowanych autentyzmem, przy równoczesnym zwalczaniu fasadowej (chociaż często bardziej korzystnej z egoistycznego punktu widzenia poszczególnych jednostek) deklaratywności.
Te zaś cechy organizacji społecznej są w zasadzie zależne od samych ludzi; od poziomu ich wiedzy o mechanizmach rządzących postępowaniem człowieka i od stopnia uświadomienia sobie niebezpieczeństw wynikających z nieprzestrzegania odkrywanych przez współczesną psychologię praw w zakresie właściwego rozwoju społeczeństw i jednostek.
Niebezpieczeństwa rozwoju cech machiawelistycznych, tkwiące we wzroście urbanizacji, są również przezwyciężane, co odbywa się głównie poprzez powstawanie licznych formalnych i nieformalnych grup i społeczności. Zanika w nich poczucie anonimowości jednostki, a tym samym wydatnie kurczą się te rewiry, w których w sposób niezauważalny może jeden człowiek posługiwać się innym człowiekiem jako narzędziem do spełnienia określonych celów.
III. Poglądy na temat tzw. deficytu lęku u psychopatów
Bardzo często wskazywaną przez współczesną literaturę cechą osobowości psychopatycznej jest niski poziom lęku, czyli tzw. deficyt lęku. Niedostatek lęku powoduje m. in. to, że jednostka dotknięta tego typu deficytem lęku nie przyswaja sobie dostatecznie szybko i trwale różnego rodzaju „odruchów moralnych".
Stanowisko takie mocno wyeksponowane zostało w szeroko znanej teorii Hansa J. Eysencka, na temat przyczyn wadliwych form zachowania się. A oto, co na ten temat pisze sam autor: „Krótko mówiąc, zakłada się tu, że dorośli osobnicy powstrzymują się przed antyspołecznymi czynami bynajmniej nie w obawie przed karami, jakimi grozi im prawo — kary te są zbyt niepewne, zbyt odsunięte w przyszłość, zbyt abstrakcyjne, by móc rzeczywiście służyć temu celowi. Zamiast tego przypuszcza się, że od wczesnego dzieciństwa trwa proces takiego warunkowania dzieci, by reagowały lękiem na sytuacje zawierające element jawnie agresywnego lub seksualnego zachowania się: warunkowanie to dokonuje się drogą kary cielesnej następującej natychmiast po dokonaniu potępionego przez otoczenie czynu. Ten emocjonalny odruch warunkowy generalizuje się dzięki mowie (drugiemu układowi sygnałów) i trwa w dorosłym osobniku, zapobiegając z punktu każdemu antyspołecznemu czynowi; inaczej mówiąc, warunkowy odruch, lęku jest natychmiastową i nieuchronną karą, której dorosły osobnik stara się uniknąć za wszelką cenę, nawet kosztem przeciwstawienia się pokusie i pozostania uczciwym człowiekiem.
Na temat deficytu lęku u psychopatów opublikowano dosyć dużo różnego rodzaju badań empirycznych. Pierwszy eksperyment na ten temat przeprowadził bodaj D. T. Lykken, który w ramach swej pracy doktorskiej przedstawił badania nad grupą 39 psychopatów, których podzielił na podstawie diagnoz psychiatrycznych na dwie grupy. Pierwszą grupę, złożoną z 19 osób (12 mężczyzn i 7 kobiet), stanowili prawdziwi lub „normalni" psychopaci. Drugą grupę, 20-osobową (13 mężczyzn i 7 kobiet), tworzyli psychopaci neurotyczni.
Obie te grupy D. T. Lykken badał przy zastosowaniu kilku renomowanych skal służących do pomiaru lęku. Ponadto mierzył on reakcję psychogalwaniczną skóry (GSR) na słowa wyzwalające lęk. Wyniki uzyskane w obu tych grupach porównał z wynikami otrzymanymi po przebadaniu w ten sam sposób 15-osobowej grupy ludzi normalnych (studentów). Okazało się, że socjopaci prawdziwi (pierwsza grupa) mieli faktycznie niższy wskaźnik lęku aniżeli osoby normalne, natomiast socjopaci neurotyczni (druga grupa) przejawiali znacznie więcej lęku niż osobnicy z grupy kontrolnej (tj. normalni).
Wyniki badań D. T. Lykkena zainicjowały wiele późniejszych dociekań nad deficytem lęku u psychopatów. Do ciekawszych należą badania przeprowadzone przez S. Schachtera i B. Łatanego. Autorzy ci badali trzy grupy więźniów: l) socjopatów, u których trudno postępował proces resocjalizacji;
2) więźniów łatwo poddających się resocjalizacji, określanych jako normalni;
3) grupę mieszaną.
Wszystkie te osoby przebadano aparatem pełniącym funkcję labiryntu, w którym badani mieli się nauczyć znajdowania prawdziwej drogi. W labiryncie tym jedne negatywne rozwiązania karane były prądem elektrycznym, inne — nie, w wyniku czego można było uchwycić dwa procesy: a) tempo uczenia się znajdowania prawidłowej drogi w labiryncie przez eliminację wadliwych rozwiązań; b) szybkość eliminacji błędów pod wpływem antycypacji kary, a więc działania lęku.
Wyniki badań S. Schachtera i B. Łatanego nad tempem uczenia się labiryntu w różnych grupach poprzez
socjopaci
grupa mieszana normalni
23,4
Zestawy po 5 prób
Rys. l. Uczenie się labiryntu przez socjopatów i normalnych więźniów w badaniach S. Stdiachtera i B. Łatanego
.
eliminację błędnych rozwiązań (bez stosowania kar) przedstawia rys. l.
Z rysunku tego wynika, że nie ma większych różnic pomiędzy szybkością uczenia się eliminacji błędów w trzech grupach badanych, co upoważnia do stwierdzenia, że psychopaci nie różnią się od osobników normalnych pod względem tempa uczenia się materiału pozytywnie wzmacnianego.
Inaczej jest w przypadku uczenia się unikania błędów pod wpływem działania kary. Wyniki tych badań obrazuje rysunek 2.
Jak widać na rysunku, socjopaci pod wpływem lęku uczą się o wiele gorzej od pozostałych osób, co świadczy o występowaniu u nich deficytu lęku. W konkluzji S. Schachter i E. Łatane stwierdzają, że: ,,..normalni i socjopaci są jednakowo zdolni do uczenia się zadań pozytywnie wzmacnianych, różnią się jednak w zakresie uczenia się unikania błędów, które dochodzi do skutku prawdopodobnie za pośrednictwem lęku — normalni uczą się dobrze, socjopaci wcale".
Nieco podobne wyniki uzyskała W. Ciarkowska w badaniach natężenia reakcji agresywnych u psychopatów i u osób normalnych. Jak się okazało, u osobników normalnych bodziec mający dodatnią (pozytywną) wartość emocjonalną obniżył intensywność reakcji agresywnej, podczas gdy bodziec negatywny podwyższył stopień agresji. Zbliżone wyniki wystąpiły u psychopatów, przy czym bodźce o negatywnym (bólowym) znaczeniu w mniejszym stopniu niż u osób normalnych podwyższyły wielkość reakcji agresywnych, natomiast bodźce o znaczeniu pozytywnym (papierosy) w równym stopniu co u osób normalnych obniżały natężenie reakcji agresywnej.
Z przedstawionych powyżej wyników badań wynika dosyć szeroko rozpowszechniona opinia o nieskuteczności bodźców awersywnych w modyfikacji zachowania się psychopatów. Jednak sprawa ta nie jest do końca jasna. Jak bowiem stwierdziło dwóch badaczy hinduskich, K. Das i J. Bharath Raj, terapia awersywna jest niezwykle skuteczna w przypadku leczenia moczenia nocnego u psychopatycznych pacjentów.
Wyniki badań prowadzonych przez F. Schmanka wskazują, że uczenie się unikania błędów zależy od rodzaju wzmocnienia negatywnego (kary). Jeśli jest nim potępienie społeczne lub kara fizyczna, psychopaci uczą się unikania gorzej od osobników normalnych. Nie ma natomiast tych różnic wtedy, gdy karą są opłaty pieniężne.
Mniejszy poziom lęku u psychopatów stanowi zatem istotną przyczynę trudności w ich prawidłowej socjalizacji (przystosowaniu społecznym), które zawsze pozostaje u nich powierzchowne. Nieumiejętność wczuwania się w psychikę innych ludzi, połączona z gwałtownością reakcji emocjonalnych, wpływa na fakt. że psychopaci bywają na ogół bardzo groźnymi i niezwykle okrutnymi przestępcami, którzy dopuszczają się gwałtów, zabójstw itp.
Niemniej jednak należy również pamiętać, że przejawiany przez psychopatów deficyt lęku i wypływająca zeń nieustraszoność może mieć także i pozytywne znaczenie w sytuacjach konieczności działania w warunkach pełnych zagrożenia, szczególnie zaś w sytuacjach wojennych. Jak na przykład stwierdza A. Storr, wielu nieustraszonych pilotów w czasie ostatniej wojny, zasłużonych niezwykle odważnymi akcjami bojowymi, wykazywało psychopatyczne cechy zachowania się. Można się także spotkać z dosyć częstymi głosami psychiatrów-praktyków, że bohaterscy żołnierze po zdemobilizowaniu często nastręczali wiele poważnych problemów swą niesubordynacją w warunkach życia pokojowego.
Obok omawianych do tej pory badań nad związkiem psychopatii z łękiem, ujmujących lęk jako cechę jednorodną pod względem objawów, istnieje bardzo ciekawy nurt badań (prowadzonych głównie przez szkołę Daisy Schalling ze Sztokholmu) opartych na rozróżnieniu pomiędzy różnymi rodzajami lęku.
Impuls do tych badań stanowiło wprowadzone przez A. H. Bussa w odniesieniu do pacjentów psychiatrycznych rozróżnienie dwóch postaci łęku, tzw. „lęku psychicznego" i „lęku somatycznego". Z licznych badań prowadzonych przez D. Schalling i jej współpracowników wynika, że obok dwóch wyróżnionych przez A. H. Bussa postaci lęku istnieje jeszcze trzeci, a mianowicie napięcie mięśniowe.
Na podstawie tych trzech zasadniczych objawów lęku wspomniani autorzy skonstruowali Wieloskładnikowy Kwestionariusz Lęku, zawierający po dziesięć itemów w trzech skalach, tzn. skali lęku psychicznego, somatycznego i napięcia mięśniowego. Na każde z tych stwierdzeń badany odpowiada według czteropunktowej skali, od 0 do 3, czyli 'od „nigdy" do ,,zawsze". Technika ta przechodziła szereg ulepszeń i modyfikacji. Ostatnia znana mi wersja pochodzi z 1978 r., jest to wersja czwarta, jej tłumaczenie zamieszczam w Aneksie.
Z licznych badań porównawczych prowadzonych kwestionariuszem MCA wynika, że poszczególne jego skale w różny sposób powiązane są z cechami, przy pomocy których definiowana jest psychopatia. I tak stwierdza się, że skala lęku psychicznego wykazuje negatywne związki z ekstrawersją.-a szczególnie z tymi jej komponentami, które świadczą o towarzyskości i prospołeczności.
Z kolei skale lęku somatycznego i napięcia mięśniowego pozytywnie korelują z impulsywnością i innymi skalami mierzącymi cechy psychopatyczne. Obie te skale uzyskują również pozytywne korelacje ze skalą P (psychotyzmu), która — zdaniem H. J. Eysencka — mierzy cechy należące głównie do psychopatii. Obszerniejsze uwagi o tej skali oraz jej prezentacja znajdują się w Aneksie.
W rozległych badaniach porównawczych, opartych na metodzie analizy czynnikowej, prowadzonych przez D. Schalling i jej współpracowników na populacji kilkuset kobiet i mężczyzn, dowiedziono, że cechy mierzone przy zastosowaniu skali SA (lęku somatycznego) i MT (napięcia mięśniowego) znajdują się w obrębie tego samego czynnika, podczas gdy cechy określane przez skalę PA (lęku psychicznego) mieszczą się w obrębie innego czynnika.
W zorientowanym psychofizjologicznie laboratorium tej autorki prowadzono liczne badania nad umiejscowieniem wyróżnionych w kwestionariuszu MCA rodzajów lęków w pobudzeniu siateczkowo-korowym i autonomiczne-limbicznym. Z badań tych wynika, że wszystkie z podanych form lęku wiążą się z większym pobudzeniem autonomicznego układu oraz ze zwiększoną aktywnością sercowo-naczyniową. Różnice pomiędzy tymi formami lęku zaznaczają się natomiast w drugim z badanych typów pobudzenia, a mianowicie pobudzenia korowego — PA (lęk psychiczny) połączony jest z podwyższonym pobudzeniem korowym, zaś oba pozostałe rodzaje lęku wiążą się z obniżeniem pobudzenia korowego.
Konkluzją licznych badań nad powinowactwem pomiędzy różnymi postaciami lęku a psychopatią prowadzonych przez D- Schalling jest stwierdzenie, że nie istnieje prosta współzależność pomiędzy psychopatią a lękiem ,,w ogóle", współzależność taka zachodzi bowiem w specyficzny sposób pomiędzy psychopatią a różnymi postaciami lęku. W świetle dotychczasowych badań zdaje się jawić wyraźna prawidłowość, że psychopatia łączy się najczęściej z wyższym lękiem somatycznym i napięciem mięśniowym, lecz przy równoczesnym obniżeniu lęku psychicznego.
W efekcie powyższych różnic u psychopatów występuje specyficzna sprzeczność — wykazują oni mniej zatroskania i niepokojów wobec przyszłych wydarzeń, przy równoczesnym wyższym napięciu wewnętrznym, nieokreślonych zmartwieniach i objawach sercowo-naczyniowych.
Wydaje się, że na kanwie zaproponowanych przez D. Schalling rozróżnień w zakresie typów lęku oraz ich różnorakiego związku z psychopatią wytłumaczyć można niezwykle szeroki wachlarz symptomatologii psychopatii, tzn. od czysto emocjonalnych reakcji wściekłości, znamionujących psychopatów impulsywnych, do pełnych opanowania wewnętrznego i na wskroś racjonalnych zabiegów manipulatorów. Można przypuszczać, że spektrum tych odcieni zależy od różnego nasilenia poszczególnych postaci lęku. Ogólny deficyt lęku najprawdopodobniej daje w efekcie manipulatorski typ psychopatii, podczas gdy nasilenie lęku somatycznego i mięśniowego (używając nomenklatury tej autorki) powoduje impulsywno-kryminalny typ psychopatii.
IV. Psychopatia jako „cierń duszy"
(czyli próba charakterystyki świata wewnętrznego psychopatów)
Dotąd była mowa o cechach psychopatii, które można niejako widzieć z zewnątrz, tzn. z obserwacji zachowania się. Nie sposób jednak psychologicznych rozważań dotyczących objawów zachowania ograniczyć jedynie do omawianego rodzaju faktów, należy jeszcze poświęcić uwagę kwestii najtrudniejszej do uchwycenia, a mianowicie stosunkowi do samego siebie, przejawianego przez osobnika psychopatycznego, jego subiektywnych odczuć i specyficznego kolorytu świata wewnętrznego.
Przedstawione poprzednio charakterystyki zarówno cech „szczegółowych", jak i „ogólnych", znamionujących zachowanie się psychopaty, mogą sugerować generalny wniosek, ze życie psychiczne tego typu osobników jest w poważnym stopniu zubożone, że pozostają oni niejako poza sferą odbioru pewnych subtelniejszych odczuć psychicznych, które mają swe źródło w nie istniejącej u psychopatów umiejętności wnikania w psychikę innego człowieka, w rozumieniu problemów i dylematów przeżywanych przez innych ludzi itp. W taki sposób życie wewnętrzne jednostek psychopatycznych jawić się nam może jako „nieskomplikowane", proste, pozbawione wewnętrznych konfliktów, niepewności, wręcz nawet na swój sposób harmonijne.
Wniosek taki jest jednak (mimo że przedstawiany niekiedy bywa przez poważne nawet autorytety) niesłuszny. Nie ma bowiem na dobrą sprawę żadnej miary określającej „bogactwo" życia wewnętrznego człowieka, każdy człowiek jest dostatecznie „bogaty" (w sensie posiadanej wrażliwości), aby stanowić 'odzwierciedlenie świata całego — jak głosi jedna z mądrości Talmudu. Wspomniany brak zrozumienia dla innych człowiek psychopatyczny kompensuje zwielokrotnionym „zrozumieniem" samego siebie. Ogólna zaś „gruboskórność", jaka cechuje takich ludzi, w poważnym stopniu wynagradzana bywa przez dużą. ekspansywność społeczną.
Jest to więc życie psychiczne zawierające wiele odmienności, nie może jednak być definiowane ubogością doznań, czy też „prymitywnością" — jak stwierdzają niektórzy autorzy.
Tym bardziej mylne byłoby przypuszczenie, że psychopata to człowiek „bezproblemowy", całkowicie zadowolony z siebie, któremu obce są wszelkie „dramaty ,i rozdarcia wewnętrzne". Wbrew bowiem takiemu przypuszczeniu istota psychopatii w zakresie przeżyć wewnętrznych polega właśnie na zwielokrotnieniu wszelkich problemów i konfliktów wewnętrznych. Jak to będzie szerzej omówione w następnym rozdziale, jedną ze strukturalnych właściwości psychopatii jest narcyzm, z cechy tej zaś wypływa nie tylko fascynacja sobą, lecz także niezwykła wrażliwość na względy innych.
Największy dramat osobowości psychopatycznej —-jeśli tak można powiedzieć — polega na tym, że najbardziej tępy psychopata potrafi pojąć, że ludzie, na których mu zależy, nie darzą go długo autentycznym uczuciem, natomiast najgenialniejszy nawet psychopata nie rozumie, co jest powodem odchodzenia innych ludzi od niego lub też traktowania go przez otoczenie w sposób jedynie instrumentalny.
Omawiany poprzednio deficyt lęku (i związany z nim brak poczucia winy lub jego poważne zmniejszenie) nie eliminuje — jak można by przypuszczać — wewnętrznych konfliktów u psychopaty, lokuje je tylko, jak gdyby w innej płaszczyźnie. W tym „zakresie", czy w tym „paśmie", w jakim psychopata przeżywa własne konflikty i dramaty wewnętrzne, jest najprawdopodobniej — zgodnie z przytaczanymi uprzednio teoriami — mniej elementów wynikających z całej gamy odczuć empatycznych (od bardzo żywych do odbieranych z dystansem), w to miejsce jawi się niezwykłe wyczulenie (wskutek tego zawsze odczuwane w najwyższym stopniu wrażliwości) na wszelkie dowody niedoceniania i uchybiania okazywane przez otoczenie społeczne. Odczucia te są nadmiernie wyostrzone przez patologicznie wybujałe oczekiwania uwielbienia. Owe wielkie rozczarowania kompensuje psychopata w nienawiści do innych ludzi i w rozczulaniu się nad własną ,,mizerotą" — w ten sposób zamyka się błędne koło.
Tego typu spojrzenie na istotę życia wewnętrznego psychopatów przedstawia wielu wnikliwie myślących psychiatrów. I tak na przykład klasyk w tej dziedzinie. K. Schneider, w sposób obrazowy mówi, że istota osobowości psychopatycznej wyraża się w istnieniu „cierni", „kolca" (Dom), którym osobnik taki rani nie tylko wszystkich dookoła siebie, lecz także i siebie samego.
Wybitny zaś znawca psychopatii W. H. Reid stworzył piękny esej na temat „smutku psychopatycznego", w którym to studium takim właśnie uczuciem (tj. smutkiem) charakteryzuje życie wewnętrzne psychopatów. Autor ten barwnie opisuje, że psychopata to człowiek stojący w zimową noc na śniegu i mrozie, widzący przez okno ciepły przytulny pokój, w którym siedzi zgromadzona przy kominku rodzina, nigdy jednak nie mogący zrealizować potrzeby znalezienia się w takim właśnie pomieszczeniu. Stąd też psychopatę nie opuszcza poczucie samotności, beznadziejności i depresyjnego przygnębienia, jednym słowem „smutku".
W nieco podobnym ujęciu przedstawiają życie wewnętrzne psychopaty W. i J. McCordowie, nazywając go ..samotnym wilkiem".
Beznadziejnie intensywne wysiłki w „lgnięciu do ludzi", połączone z krańcową nieumiejętnością zjednywania ich sobie na dłuższą metę, wypełniają życie wewnętrzne psychopatów wielkim dramatem, przeżywanym jednak w całkowicie specyficzny sposób, niejako w uproszczonym schemacie. Pełen narcyzmu psychopata rozumie tylko swą własną krzywdę, nie rozumie zaś przyczyn, które ją spowodowały, a które tkwią w jego własnym wadliwym stosunku do ludzi.
Będąc przekonany o własnej doskonałości, nie potrafi on w związku z tym we właściwy sposób ocenić skutków swego zachowania i tym samym często zaskakuje otoczenie uporczywym demonstrowaniem takich form postępowania, które jemu samemu szkodzą w sposób ewidentny. Jest to nieraz tym dziwniejsze, że jako człowiek o najczęściej nieobniżonym poziomie inteligencji, długo postępuje konsekwentnie i poprawnie w celu zapewnienia sobie sukcesu, w niektórych jednak momentach jak gdyby „ zacina się" i z uporem maniaka działać zaczyna na swoją własną szkodę, nie odbierając żadnych sygnałów mówiących mu, że takie postępowanie jest dla niego zgubne. Owo jednak zablokowanie sygnałów dotyczących oceny własnego zachowania nie tylko nie zmniejsza, lecz nawet zwiększa poczucie krzywdy u tego typu jednostek i płynącej stąd totalnej wrogości do innych.
CzęŚĆ II
Poglądy na temat uwarunkowania psychopatii
l. Psychospołeczne przyczyny antysocjalności (psychopatii)
Wszyscy rodzimy się psychopatami" — stwierdza Harry Lipton, jako że rodzimy się „bez jakichkolwiek zahamowań naszych impulsów". Będąc małymi dziećmi zupełnie swobodnie wyrażamy uczucia złości, nie posiadamy wewnętrznej kontroli naszych potrzeb, a także nie odczuwamy żadnego poczucia winy. Z tego więc względu słuszne jest — zdaniem cytowanego autora — postawione na wstępie stwierdzenie.
Pomimo jednak „równego startu" tylko niektórzy (bardzo zresztą nieliczni) ludzie pozostają „w stanie pierwotnym", czyli są psychopatami. Poglądy mówiące o przyczynach tego zjawiska zwykło się najogólniej dzielić na dwie do niedawna przeciwstawne grupy poglądów. Jedne z nich, chronologicznie starsze, mówią o konstytucjonalnym uwarunkowaniu tej formy anomalii psychicznej, natomiast autorzy drugiej grupy poglądów (szczególnie silnie eksponowanej w pracach psychoanalityków) przyczyn antysocjalności upatrują w czynnikach społecznych, a mówiąc dokładniej, w środowisku rodzinnym.
W czasach obecnych nie istnieje już zasadniczy, toczony dawniej niekiedy z wielką zaciekłością, spór określany po angielsku natura czy wychowanie w odniesieniu do rozpatrywania uwarunkowań różnych — zarówno prawidłowych, jak i patologicznych — cech psychicznych. Jest to może nieco paradoksalne, że w miarę bardzo szybkiego postępu w zakresie poznawania mechanizmów biologicznych, warunkujących występowanie i przebieg różnych zjawisk psychicznych, coraz mniej procesów psychicznych można wytłumaczyć do końca przyczynami natury biologicznej. Szybko rozwijająca się wiedza z zakresu biologicznych podstaw zachowania się człowieka (wyrażająca się m. in. powstaniem na kilku uniwersytetach osobnych kierunków studiów, tzw. psychobiologii) coraz bardziej ewidentnie ukazuje fakt, że pomimo znajomości determinant biologicznych wielu postaci zachowania się człowieka większości form tego zachowania nie da się wytłumaczyć jedynie określonymi przyczynami natury biologicznej.
Wzajemne powinowactwa pomiędzy czynnikami biologicznymi i społecznymi klarownie przedstawił J. Strelau w jednej ze swych prac poświęconych temperamentowi, w związku z rozpatrywaniem wpływu dziedziczności i środowiska społecznego na kształtowanie się temperamentu.
Autor ten stwierdza, że oba wspomniane czynniki, tj. dziedziczność i środowisko, przyjmują w formule matematycznej postać iloczynu, z którego wynika odpowiedni rodzaj zachowania się. Zapis tej formuły jest następujący: Z = D • S, gdzie: Z — zachowanie, D — dziedziczność i S — środowisko.
„Nadając relacji między obu tymi czynnikami charakter iloczynu — pisze J. Strelau — chcemy przez to podkreślić, że nie ma takiej formy zachowania, która byłaby uwarunkowana jedynie dziedzicznie lub tylko przez środowisko, jak bowiem wiemy, przy wartości zerowej mnożnika bądź mnożnej iloczyn będzie równy zeru, a zatem w 'ogóle nie wystąpi zachowanie".
„Najlepsze ziarno (D) — pisze dalej cytowany autor — włożone do nieodpowiedniej gleby albo pozbawione całkowicie wody (S) w ogóle nie da plonu (Z), a najlepszy pedagog (S) nie nauczy dziecka czytać i pisać (Z), jeżeli odziedziczy ono głębokie upośledzenie umysłowe (D)".
W celu pewnego uporządkowania prezentacji różnych grup czynników mających wpływ na powstawanie cech psychosomatycznych w zachowaniu się człowieka oddzielnie omówię .czynniki społeczne i biologiczne.
l. Ogólny przegląd problematyki
Badania nad społecznymi determinantami zachowania psychopatycznego (czy szerzej patrząc: społecznego wykolejania się) mają już w psychologu blisko stuletnią historię i w związku z tym nie sposób omówić ich w sposób wyczerpujący, można co najwyżej zwrócić uwagę na niektóre tylko wyniki badań oraz próby ich uogólnienia w postaci teorii wyjaśniających genezę antysocjalności.
Przede wszystkim zaś należy podkreślić, że spośród wielu różnorodnych badań nad społecznymi przyczynami zachowania psychopatycznego ze zrozumiałych względów najwięcej koncentruje się na znaczeniu rodziny w formowaniu tych na wskroś negatywnych właściwości psychicznych.
Można wymienić na przykład kalka szeroko znanych publikacji, które zawartymi w nich teoriami ukształtowały w poważnym stopniu to, co można nazwać świadomością psychologiczną współczesnego człowieka. Do takich m. in. prac należą książki W. Healy'ego ukazujące wpływ rozbicia rodziny i różnego rodzaju zaburzeń życia rodzinnego, na wzrost przestępczości i antyspołecznego zachowania się dzieci, bądź też wydana po raz pierwszy na początku naszego stulecia książka sir Cyrila Burta o wpływie różnego rodzaju „dramatów rodzinnych" na psychopatyzację zachowania się wzrastających w niej dzieci.
Do tego typu prac należy niewątpliwie książka J. Bowiby'ego o wpływie deprywacji uczuć macierzyńskich na wzrost u dziecka „bezuczuciowości", przestępczości i innych cech zachowania się mieszczących się w ramach symptomatologii określanej mianem „psychopatii" czy „osobowości antysocjalnej". Tu również można zaliczyć tłumaczoną na nasz język pracę A. Bandury i R. H. Waltersa upatrującą przyczynę psychopatii w braku rozbudzenia przez rodziców w najwcześniejszym okresie życia dziecka potrzeby zależności, która to potrzeba — według stworzonej przez cytowanych autorów teorii — odgrywa podstawową rolę w socjalizacji dziecka.
Jak już wspominałem, na rodzinne uwarunkowania cech psychopatycznych silny nacisk kładą zarówno przedstawiciele różnych szkól psychoanalitycznych, jak i wszyscy ci liczni autorzy, którzy posługują się wprowadzonym przez ten kierunek aparatem pojęciowym oraz niektórymi uogólnieniami teoretycznymi.
Poglądy ogłaszane przez psychoanalityków i autorów zbliżonych do wspomnianego kierunku można z grubsza podzielać na dwa nurty, w zależności od położenia akcentu na jednym z dwóch elementów wskazywanych za jądro psychopatii; pierwszym z nich jest narcyzm, drugim zaś niedorozwój „superego", jako najwyższej warstwy osobowości człowieka.
Te dwa nurty poglądów stanowić będą wstępne punkty odniesienia w celu ukazania genezy cech psychopatycznych. Przyjęcie ich za podstawę rozważań ukaże — mam nadzieję — niektóre ważne elementy formowania się podstawowych zrębów osobowości psychopatycznej od strony jednostki. Obraz środowiskowego kształtowania tej, tak bardzo specyficznej w kontekście społecznym, dewiacji byłby jednak bardzo uproszczony, gdyby pominięto spojrzenie z odwrotnej strony, tj. od strony właściwości 'oddziałującego na jednostkę społeczeństwa. Dlatego też trzecia, i niejako podsumowująca, część obecnego rozdziału będzie dotyczyła wpływu różnych form organizacji społecznej, systemów wartości i innych istotnych wyznaczników kształtu oddziaływań społecznych na jednostkę. Oddziaływania te mogą mieć bezpośredni związek z powstawaniem cech psychopatycznych.
2. Narcyzm jako „korzeń" psychopatii
Według teorii Z. Freuda (ogłoszonej po raz pierwszy w 1914 r.) każda istota ludzka przychodzi na świat w stanie „całkowitego narcyzmu", w toku zaś zbierania coraz większej liczby doświadczeń życiowych jednostka przechodzi stopniowo z „libidinalnej kateksji do własnego «ego» w kateksję do obiektu pozostającego na zewnątrz". Jeśli jednak ów „obiekt zewnętrzny" (tzn. osoba matkująca) nie odpowie pozytywnie na ową „kateksję" i nie zatrzyma jej przez pewien czas na swej osobie, wtedy siła libido, niczym 'odbita od twardej zapory piłka, powróci z powrotem do „ego". Wtedy wystąpi groźny dla rozwoju struktury psychicznej człowieka „narcyzm wtórny", stanowiący jądro osobowości psychopatycznej.
Odkrycia Z. Freuda odnośnie do przezwyciężania „pierwotnego narcyzmu" w procesie rozwoju i możliwości zaistnienia „narcyzmu wtórnego" wykorzystała i rozwinęła jego córka, a zarazem kontynuatorka stworzonej przezeń postaci psychoanalizy, Anna Freud.
Zgodnie z teorią swego wielkiego ojca o fundamentalnej roli pierwszych lat życia w formowaniu się cech charakterologicznych człowieka, ten właśnie początkowy okres ziemskiej egzystencji uważa A. Freud za najistotniejszy w procesie ukształtowania się cech psychopatycznych. Dokładniej nawet biorąc — za najważniejszy pod tym względem uważa autorka pierwszy rok życia dziecka. Jeśli w owym czasie nie będzie ono posiadało odpowiedniej opieki macierzyńskiej, lub jeśli opieka nad nim będzie niestaranna, zaś osoba sprawująca ją przejawiać będzie wobec dziecka postawy ambiwalentne, zabraknie wtedy—zdaniem A. Freud— najważniejszego w rozwoju człowieka bodźca do przechodzenia z „libido narcystycznego" w „libido obiektu", czyli posługując się innymi określeniami, do stopniowego przechodzenia od całkowitej koncentracji na sobie do związku z inną osobą za cenę rezygnacji z wielu własnych przyjemności.
Owe pierwsze związki dziecka z matką (lub inną osobą ,,matkującą") ze względu na ich niebywale ważne znaczenie dla utrzymania dziecka w stanie psychofizycznego zadowolenia stanowią jak gdyby najsilniejszy impuls rozpoczynający ruch całej skomplikowanej machiny uspołecznienia. Jeśli owego — najważniejszego — zdaniem A. Freud — impulsu zabraknie, proces uspołecznienia dziecka poniesie niepowetowaną stratę, stanie się płytki i niekompletny. Dziecko takie nigdy nie nauczy się właściwego panowania nad swymi impulsami (szczególnie agresywnymi i seksualnymi), a nade. wszystko będzie przejawiało tzw., charakter bezuczuciowy, o którym wnikliwie i wszechstronnie pisał później wspomniany już J. Bowiby.
Pomysły teoretyczne Z. Freuda i jego córki o zgubnym wpływie dla rozwoju społecznego dziecka. braku wczesnych żywych kontaktów z nim matki czy opiekunki potwierdziło wielu autorów. Autorzy ci upatrywali w deprywacji opieki macierzyńskiej (rozumianej szeroko, tzn. niekoniecznie sprawowanej przez samą rodzicielkę) przyczynę. nawarstwienia się cech psychosomatycznych jako konsekwencji pozostania danej jednostki w stadium wczesnego — jak mówi H. S. Lippman — „naturalnego narcyzmu".
Z obserwacji klinicznych ogłoszonych przez :M. D. Maklera, F. Pinela i A. Bergmana. wynika, że cechy narcystyczne utrwalają się w zachowaniu dziecka nie tylko wtedy, kiedy jest ono pozbawione opieki macierzyńskiej, lecz także wtedy, -kiedy- sprawująca nad nim opiekę matka sama przejawia cechy nasilonego .narcyzmu, co wyraża się w tym, że otacza ona owo dziecko przesadną opieką, a w dalszej konsekwencji utrudnia proces jego usamodzielnienia się. Matka taka stara się „zatrzymać dziecko dla siebie w całości", przelewając — zdaniem cytowanych autorów — własny nieprzezwyciężony narcyzm w psychikę dziecka wychowywanego przez siebie.
Z biegiem lat na temat narcyzmu jako „korzenia", czy mówiąc określeniem A. Kępińskiego — „cechy osiowej" psychopatii powstało kilka teorii mających szerszy zasięg, niektórym z nich warto, jak mi się wydaje, poświęcić nieco uwagi.
Najszerzej chyba kwestię narcyzmu potraktował cytowany już w poprzednim ustępie autor interesującej książki, pt.: The manipulator B. Bursten. Przy omawianiu tej koncepcji wspominałem już, że za istotę i „jądro energetyzujące" osobowości manipulatora (co dla B. Burstena stanowi synonim osobowości psychopatycznej) uważa on narcyzm. W wyniku bowiem braku sublimacji tej cechy osobnik psychopatyczny skłonny jest cały świat, łącznie ze wszystkimi ludźmi, uważać za stworzony po to, aby służył przede wszystkim zaspokojeniu jego własnych pragnień.
W związku z tym ceni innego człowieka jedynie wtedy, kiedy ten przedstawia dlań wartość jako narzędzie „narcystycznego podtrzymania". przy czym skala wykorzystywania innych ludzi w tym zakresie jest bardzo szeroka. Począwszy od osób posiadających największe autorytety, aż po takie, których znaczenie polega jedynie na tym, aby potwierdziły jego wspaniałość. Pierwsza grupa wymienionych powyżej osób, nie będących najczęściej w zasięgu bezpośredniego działania „manipulatora" (czyli psychopaty) wykorzystywana jest przezeń jako wzorzec do identyfikowania się, natomiast druga poddawana jest stałej ingracjacji, tzn. procesowi takiej „psychologicznej obróbki", która wyzwala w tych osobach zachowania stanowiące zaspokojenie jego pragnień lub też zapewnia mu „rozszerzenie posiadanego ja".
Narcyzm jako podstawa cech antysocjalnych (psychopatycznych) stanowi zasadniczą przesłankę wprowadzonej przez O. F. Kernberga klasyfikacji stadiów rozwoju instynktów, którym to pomysłem O. F. Kernberg stara się zastąpić wprowadzone przez Z. Freuda stadia rozwoju libido. Otóż O. F. Kemberg wyróżnił trzy stadia rozwoju instynktów.
Najwyższym, a zarazem najważniejszym, podobnie jak i w przypadku Freudowskiej klasyfikacji rozwoju libido, jest stadium genitalne, drugim, pośrednim jest przedgenitalny etap i wreszcie trzecim, najniższym stadium jest „stan patologicznej kondensacji genitalnych i przedgenitalnych skłonności instynktowych". Ten właśnie najniższy etap rozwoju instynktów zdominowany jest przez — jak to określa O. F. Kemberg — „przedgenitalną agresję", tj. agresję w poważnym stopniu irracjonalną, zaś główną sprężyną blokującą rozwój instynktów danej jednostki i pozostawienia go na tym najniższym stadium rozwoju jest „narcystyczna fiksacja".
Przy okazji rozważań nad narcyzmem u psychopatów często poruszana bywa kwestia podobieństwa „bezuczuciowych" psychopatów z niektórymi ludźmi o niebywałej wręcz umiejętności wnikania w psychikę innego człowieka, co w połączeniu z żywością wyobraźni tych ludzi czyni ich artystami. Na powinowactwo psychopatów i artystów zwraca uwagę wiele dawnych podręczników psychiatrii. Przy czym chodzi tu nie tylko o takich psychopatów, którzy wg J. Kozarskiej-Dworskiej znajdują się „wśród wybitnych artystów, myślicieli, wodzów, reformatorów [..,] wykazujących cechy uczuciowego chłodu, egocentryzmu [...] realizujących bezwzględnie dążenia wyznaczone jakością i rozmiarem swych uzdolnień", lecz także o tych artystów, którzy cechami swej twórczości dowiedli niezwykłej uczuciowej subtelności jawiącej się w rozumieniu, emocjonalnym przetworzeniu i wyrażeniu najbardziej niekiedy złożonych ludzkich przeżyć.
W. Lange-Eichbaum dzieli psychopatów na trzy grupy: l) agresywnych, 2) nieadekwatnych (tj. ekscentrycznych „odmieńców") i 3) twórczych. Autor ten wskazuje, że jeśli „niepokój psychopatów połączony bywa z wyobraźnią, pobudza on ich do stałego poszerzania różnych przedsięwzięć i wzbogacania doświadczeń, w wyniku czego posiadane przez tego rodzaju jednostki talenty mają pełne możliwości rozwoju".
Takim właśnie pomostem łączącym twórców i to zarówno tych „psychopatycznych", jak i najbardziej na' wet wrażliwych z osobnikami antysocjalnymi jest właśnie wspólny wszystkim tego typu ludziom niezwykle nasilony narcyzm.
Pod tym względem wart jest również uwagi także często przytaczany fakt, że ponoć wielu różnego rodzaju znamienitych twórców wykazywało cechy otwartego lub ukrytego homoseksualizmu, który — jak wiadomo z teorii i praktyki klinicznej psychoanalityków — bezpośrednio wypływa z cech narcystycznych. Sam zaś homoseksualizm, jako zboczenie płciowe, uważany był za objaw psychopatii.
Zdaniem Z. Freuda właśnie silnie zaznaczone cechy narcystyczne stanowią siłę sprawczą wyboru na partnera seksualnego osoby tej samej płci. Dzięki bowiem identyczności płci łatwiej może nastąpić proces utożsamienia z partnerem. Ponadto dowodem tego, że homoseksualista w osobie swego kochanka kocha siebie samego, jest przytaczana często przez klinicystów obserwacja, że homoseksualiści preferują zdecydowanie jako partnerów seksualnych osobników do złudzenia podobnych do siebie (por, dla przykładu: Z. Sokolik i M. Szostak.
Pomimo więc, że nikt nie stawiał znaku równości pomiędzy skłonnościami homoseksualnymi i cechami twórczymi, to jednak podawanie częstych przypadków tego typu inwersji wśród artystów z powodzeniem świadczyć może o występowaniu zarówno u homoseksualistów, jak i u różnego rodzaju twórców bardzo znamiennej cechy występującej także u psychopatów, którą jest właśnie nasilony narcyzm.
Przy okazji uwag nad powinowactwami zachodzącymi pomiędzy twórcami i psychopatami nie sposób pominąć tego, że diagnozująca cechy psychopatyczne skala P w Kwestionariuszu H. J. Eysencka (omówionym w załączonym Aneksie) jest równocześnie dobrym „detektorem" cech twórczych nie tylko wśród psychotyków, lecz również u ludzi normalnych. I tak na przykład E. Z. Woody i G. S. Ciaridge stwierdzili wysoką korelację pomiędzy skalą P a testami mierzącymi stopień rozwinięcia tzw. myślenia dywergencyjnego, uważanego za podstawę twórczych skłonności, korelacja ta wynosiła + 0,65.
Istnieją dwa ciekawe badania przeprowadzone pod koniec lat siedemdziesiątych na zachodnioniemieckich artystach przez K. O. Gotz i K. Gotz. Pierwsze z. tych badań stwierdza znacząco wyższą średnią w skali P u artystów niż u nie-artystów. Natomiast drugie sprawozdanie z badań stwierdza, że wskaźnik P (tzn. wysokie wyniki w skali P) nie jest bezpośrednio związany z poziomem twórczości, lecz z sukcesami na rynku artystycznym. Jak się bowiem okazało, uznani artyści, czyli tacy, o których się mówi, że „przyczynili się do rozwoju sztuki współczesnej", uzyskują daleko wyższe wskaźniki P niż ich bardziej niejednokrotnie utalentowani, lecz niedoceniani koledzy. Tym sposobem na wysokie wyniki w skali P patrzeć można nie tylko jako na większą skłonność do myślenia dywergencyjnego, lecz także jako na osobowościowy dynamizm, siłę pchającą do „pokazania się", potocznie zwaną „siłą przebicia".
Wspomniany już G. Ciaridge uważa ową „siłę przebicia" za wynik typowej dla osobników o wysokich cechach psychotyzmu (równających się — jak pamiętamy — zgodnie z założeniami H. J. Eysencka, psychopatii) skłonności do działania w pojedynkę, bez oglądania się na innych. Na uzasadnienie tego, że taka postawa sprzyja dynamizmowi „pięcia się w górę", przytacza następujący wierszyk Kiplinga:
„Z samego dna, do szczytów tronu, ten dojdzie szybciej, kto pójdzie samotny".
,,Bezuczuciowi" i okrutni psychopaci wykazują czasami także podobieństwo z osobami o silnie zaznaczonych cechach narcystycznych i w innej jeszcze, niezwykle ważnej w życiu społecznym płaszczyźnie (podstawowej jeśli chodzi o możliwości manipulowania innymi), a mianowicie o niebywałej wręcz umiejętności czynienia z siebie osoby popularnej, tworzenia własnej legendy i tym samym ucieleśniania tkwiącej najżywiej w narcystycznej osobowości tęsknoty za podziwem i uwielbieniem innych ludzi. Stanowi to bowiem zwielokrotnienie admiracji własnej osoby. Pozornie bowiem wbrew logice ludzie „zakochani w sobie" nie tylko nie odstręczają innych, lecz potrafią ich w przedziwny sposób intrygować swą osobą, potrafią wzbudzać wokół siebie specyficznego rodzaju charyzmę, jawić się innym jako ludzie specjalnie powołani do spełnienia różnego rodzaju ważnych misji, niekiedy wręcz występują jako jednostki nawiedzone.
Tego typu specyficzną prawidłowość stwierdzić można w rozkładzie popularności osobników przebywających w zakładach resocjalizacyjnych. Z kilku na przykład badań nad tzw. drugim życiem w tego typu zakładach wynika, że osobnicy poważnie wykolejeni (wykazujący w wielu przypadkach nasilone cechy psychopatyczne) należą z reguły do elity, czyli do tzw. git--ludzi, stanowiących nie tylko grupę przywódczą, lecz także otoczoną specyficznym mirem wśród pozostałych skazanych (a także — jak wykazał to R. W. Drwal 1981 — i personelu wychowawczego).
Natomiast w jednym ze swych badań nad właściwościami życia seksualnego wykolejonych dziewcząt stwierdziłem, że osobnicy poważniej wykolejeni, popełniający przy tym przestępstwa o dużym ładunku okrucieństwa, ponadto starsi, są bardziej preferowani przez te dziewczęta na partnerów seksualnych w porównaniu z chłopcami młodszymi i mniej wykolejonymi. Świadczy to więc również bardzo wyraźnie o dużej popularności tego rodzaju osobników w świecie przestępczym.
Bardzo znamienne w zakresie omawianej obecnie problematyki wyniki badań uzyskał J. M. Stanik (1980), który zastosował Interpersonalną Listę Przymiotnikową T. Leary'ego w badaniach nad cechami osobowości i wypływającymi z nich stylami kontaktów interpersonalnych tzw. ,Judzi" i „frajerów". Otóż z badań tych 'okazało się, że najbardziej znamienną właściwością społecznego zachowania „ludzi" był — używając określenia T. Leary'ego: „styl współzawodnicząco-narcystyczny.
Erich Fromm w swej ostatniej książce, napisanej krótko przed śmiercią, zastanawiając się nad dosyć dziwnym, mimo wszystko, fenomenem, jakim jest popularność wśród ludzi jednostek narcystycznych, nie umiejących dać innym faktycznej (prawdziwej) miłości, ze smutkiem stwierdza, że „prawdziwa miłość stała się obecnie taką rzadkością, iż zeszła faktycznie z pola widzenia większości ludzi. W osobniku zaś narcystycznym — mówi dalej E. Fromm — widzi natomiast współczesny człowiek kogoś, kto kocha prawdziwie przynajmniej jedną osobę — siebie samego".
Istnieją co najmniej dwie przyczyny stosunkowo dużej popularności społecznej osobników narcystycznych:
Pierwsza wypływa stąd, że narcystyczna jednostka ucieleśnia w swym postępowaniu skłonności, jakie tkwią w każdym człowieku, jako że cecha ta — należy pamiętać — każdemu człowiekowi, w mniejszym lub większym nasileniu, towarzyszy aż do śmierci. Przejawiana przez człowieka narcystycznego pewność siebie, brak wątpliwości odnośnie do własnych poczynań, niezachwiana wiara we własną wyjątkowość stanowić ma odzwierciedlenie tęsknot za podobnym wizerunkiem tkwiącym w podświadomości każdego człowieka. Ponieważ jednak tęsknoty te nie mogą być najczęściej spełnione w stosunku do własnej osoby (w wyniku nabytego samokrytycyzmu oraz różnego rodzaju wahań i wątpliwości na punkcie oceny siebie), znajdują odbicie w postępowaniu innej osoby.
Popularność osób narcystycznych nie bywa jednak właściwością niezależną od innych cech psychicznych tych osób. Całkowicie na przykład pozbawiony widocznych efektów swej działalności osobnik narcystyczny zamiast sympatii wzbudza raczej niechęć i politowanie. Dopiero wtedy, kiedy może się wykazać cenionymi przez otoczenie efektami swej pracy lub też różnego rodzaju umiejętnościami mającymi duże znaczenie dla otoczenia, wzbudzać będzie sympatię, a niekiedy wręcz podziw.
W ten sposób poruszona została druga grupa przyczyn popularności osób narcystycznych, tj. usilne i niejednokrotnie wszechstronne zabiegi tych osób, aby zyskać popularność. Dla dokonania tego osobnicy ci starają się przede wszystkim robić wszystko, aby głęboko ukryć swój egocentryzm, wkładają więc wiele wysiłków, aby ukazać się innym jako oddani i bezinteresowni rzecznicy dobra innych, ćwiczą się w skromności i pokorze. Cytowany już uprzednio E. Fromm na ukazanie tego typu wysiłków człowieka narcystycznego przytacza dowcip o leżącym na łożu śmierci człowieku, który bacznie przysłuchuje się lamentom stojących u wezgłowia kompanów. Przyjaciele ci mówią, że odchodzi od nich człowiek tak zasłużony, dobry, uczciwy, inteligentny itd. W momencie zaś gdy przyjaciele skończyli wymieniać pochlebne cechy umierającego, ten ze złością wykrzyknął do nich:
„Zapomnieliście wymienić mojej skromności"!
Jak się wydaje, wspomniana powyżej praca nad sobą stanowi główną cechę różnicującą osobników psychopatycznych od twórców. Zakładając bowiem, że słuszne są te teorie i obserwacje psychologiczne, które mówią, że u jednych i u drugich istnieje podwyższony stopień narcyzmu, należy równocześnie koniecznie uzupełnić te poglądy podkreśleniem zasadniczej różnicy, jaka tkwi pomiędzy stosunkiem do „własnej kosmicznej wspaniałości" u „bezdusznych psychopatów" i artystów. Otóż różnica zdaje się bez wątpienia tkwić — jeśli tak można powiedzieć — „w stopniu obróbki" narcyzmu. Im stopień ten będzie wyższy, w tym większym zakresie osobnik narcystyczny „tkwiące w sobie wspaniałości" (których istnienie nie budzi u niego najmniejszych zastrzeżeń) starał się będzie ukazać innym w postaci wysublimowanej, jako swój najwspanialszy wytwór, dający coś innym.
"W takiej postaci narcyzm staje się zarzewiem prometeizmu i jest jakością jak najbardziej konstruktywną. Sama zaś jego „brzydka" strona — polegająca na tym, że wspaniałe niekiedy osiągnięcia służą jako zaspokojenie własnej próżności — nie stanowi większej skazy na twórcy niż ta, jaką ma hodowca kwiatów żądający za swe najpiękniejsze okazy sowitej zapłaty. Im natomiast mniej w narcyzmie elementów prometeizmu, im mniej pracy nad sobą, aby własną „cudowność" demonstrować w postaci nie tylko „strawnej" dla otoczenia, lecz nawet przez wytwory owej „cudowności" ucieleśniać wyczuwane przez innych pragnienia i tęsknoty, w tym większym stopniu zachowanie danego osobnika zawierało będzie elementy brutalności, nie kontrolowanej agresji i podobnych składników zachowania się, które w sposób dosłowny z innego człowieka czynić będą przedmiot służący do zaspokojenia konkretnych, często nawet wynaturzonych potrzeb.
3. Niedorozwój „superego"
Rozważany w poprzednim ustępie problem różnicy pomiędzy bardzo ponoć narcystycznymi artystami i psychopatami jawi się z większą ostrością na kanwie drugiego nurtu poszukiwań źródeł zachowań antysocjalnych czynionych przez psychoanalityków, czyli — jak już wspominałem — studiów nad niedorozwojem „superego". Można bowiem najogólniej powiedzieć, że różnica pomiędzy pro- i antyspołecznymi ludźmi wypływa z odmiennego ukształtowania się najwyższej warstwy osobowości, czyli „superego".
Warto — jak sądzę — w tym miejscu przypomnieć. że w swej koncepcji budowy i funkcjonowania ludzkiej osobowości wyróżnił Z. Freud dwie przeciwstawne struktury motywacyjne. Pierwszą jest instynktownie zorientowana sfera „id" nastawiona przede wszystkim na zaspokojenie rudymentarnych biologicznych potrzeb. Natomiast drugą, krańcowo przeciwstawną warstwę osobowości stanowi „superego", czyli surowy cenzor moralny, potocznie zwany „sumieniem".
„Superego" jest uwarunkowane przez otoczenie. Zostaje zaszczepione w osobowości jako efekt oddziaływań wychowawczych przez tzw. identyfikację, czyli wytworzenie własnego, idealnego obrazu na podstawie „rzutowania do wewnątrz" sylwetki moralnej ludzi przebywających w otoczeniu dziecka, a zarazem cieszących się u niego autorytetem.
Obie te warstwy osobowości, będące wyznacznikami przeciwstawnych motywów, doprowadzają do konfliktów w zakresie ukierunkowania motywacji jednostki. Ten nieustanny konflikt pomiędzy instynktownie zorientowanym. „id" a społecznie uwarunkowanymi dążeniami „superego" łagodzi trzecia, pośrednia warstwa osobowości — „ego". Im lepiej rozwinięte jest „ego", tym lepiej zintegrowana jest struktura osobowości i tym łagodniejsze są konflikty pomiędzy dwiema na wskroś antagonistycznymi tendencjami wypływającymi z "id" i „superego". „Ego" jest według teorii Z. Freuda mediatorem, który w sposób racjonalny godzi dwie przeciwstawne (w większości wypadków podświadome) tendencje.
Przystosowanie społeczne w świetle Freudowskich założeń na temat budowy i funkcjonowania osobowości następuje w wyniku odpowiedniego ukształtowania przez otoczenie w pierwszych pięciu-sześciu latach życia dwóch warstw osobowości, które mają wpływ na ukierunkowanie podstawowej energii napędowej psychiki człowieka, jaka tkwi w „id", a więc warstwy ,,ego" i „superego".
Freudowską koncepcję budowy i funkcjonowania ludzkiej osobowości w odniesieniu do interpretacji przyczyn przestępczości zastosował August Aichhorn, w pracy pt: Wayward youth należącej już dzisiaj do klasyki literatury poświęconej problematyce-przestępczości. Autor ten przyczyn wykolejenia dopatruje się w niedorozwoju i przeroście „superego". Częstsze są oczywiście wykroczenia powstałe na skutek braku odpowiedniego ukształtowania „ja idealnego" u dzieci.
Może to nastąpić w dwóch niebezpiecznych dla rozwoju moralnego dziecka przypadkach, a mianowicie po pierwsze, gdy dziecko nie ma się z kim identyfikować (tzn. albo nikt się tym dzieckiem nie interesuje, albo też przez otoczenie traktowane bywa z wrogością. i niechęcią, co wyzwala w dziecku również podobne reakcje) oraz po drugie, kiedy osoby, z którymi dziecko się identyfikuje, stanowią nieodpowiednie wzorce dla ukształtowania „superego", np. gdy są to jednostki bez odpowiednich zasad moralnych, nie umiejące panować nad własnymi impulsami itp. Literatura poświęcona wykolejaniu się dzieci i młodzieży wskazywała bardzo często, że ten typ przyczyn wykolejania się, a także i tworzenia się postawy antyspołecznej jest najczęstszy.
Istnieje także, zdaniem A. Aichhorna, wykolejenie powstałe na skutek przerostu „superego". Rozpatrując tę kwestię, autor wyszedł ze stanowiska zaprezentowanego przez Z. Freuda w jego studium nad „ kulturą jako źródłem cierpień", gdzie mówi on o „karzącej funkcji «superego»". Według Z. Freuda można mówić o bezlitosnym narastaniu wymagań „superego" w miarę zaspokajania jego żądań. ,,Superego" u człowieka najwierniej nawet przestrzegającego norm moralnych — podkreśla Z. Freud — w zasadzie nigdy nie może być w pełni zaspokojone w swych żądaniach odnośnie do doskonałego dostosowania się do „idealnego wizerunku" i dlatego pozostawia w psychice człowieka bardzo nieprzyjemny ślad w postaci tzw. poczucia winy. Występowanie poczucia winy jest więc nieodłącznie związane z istnieniem „superego". W przypadku zaś gdy istnieje hypertrofia (przerost) „superego", owo poczucie winy przybiera zgubne dla człowieka rozmiary, stanowi bowiem motor podświadomego przymusu samoukarania, jawiący się m. in. w tendencjach samobójczych, skłonności do nieszczęśliwych wypadków itp.
Otóż A. Aichhom uważa, że zachowanie przestępcze może wypływać również na skutek przerostu „superego" jako droga do ukarania się. W tym przypadku powaga popełnionego Wykroczenia może być nie tyle wskaźnikiem stopnia demoralizacji co rozmiaru poczucia winy. Pomimo że — jak już wspominałem — przerost „superego" rzadziej bywa przyczyną poważniejszych wykroczeń, zdarzają się jednak nawet przypadki zbrodni popełnianych pod wpływem nasilonego poczucia winy. Przykładem tego typu mechanizmu postępowania mogą być makabryczne morderstwa popełniane kilkadziesiąt lat temu przez młodocianego sprawcę, Williama Heirensa, mordercy dwóch kobiet, a także sześcioletniej dziewczynki, której ciało następnie poćwiartował. Zbrodniarz ten w mieszkaniu jednej ze swych ofiar napisał na ścianie: „Na miłość boską, złapcie mnie, zanim kogoś znowu zabiję; nie potrafię się powstrzymać”.
Kolejnym, ważnym etapem poznania mechanizmów funkcjonowania „superego" była praca Adelaide M. Johnson stanowiąca teoretyczne uogólnienia opublikowanych przez S. Szurka spostrzeżeń klinicznych. Autorka ta wprowadziła pewną modyfikację do dotychczasowego rozumienia roli „superego" w procesie socjalizacji dziecka, a mianowicie stworzyła ona pojęcie „wybiórczych braków «superego»", czy „luk «superego»". A więc obok uprzednio rozpatrywanego wpływu „superego" w kategoriach niedorozwoju lub przerostu tej warstwy osobowości A. M. Johnson wprowadziła niejako ogniwo pośrednie, występujące wtedy, kiedy „superego" jest rozwinięte, lecz posiada pewne „luki".
Podobnie jak i S. Szurek, A. M. Johnson postawy rodziców wobec dziecka uważa za główne uwarunkowania defektów, czyli „luk" w „superego" dziecka, które staną się następnie trwałym śladem, rzec by można „psychopatycznym rysem", w osobowości tegoż dziecka. Zdaniem cytowanej obecnie autorki istnieją co najmniej dwa główne sposoby wpływania przez rodziców na powstawanie luk w „superego" dziecka.
Pierwsza droga ma zastosowanie wtedy, gdy rodzice sami posiadają „superego" z lukami. Przejawia się to między innymi wówczas, kiedy skądinąd porządni, tzn. praworządni rodzice przejawiają pewne formy zachowań o znamionach przestępczych, wcale się z nimi nie kryjąc przed dziećmi, a wręcz przeciwnie, nie uważając ich nawet za odstępstwo od norm prawnych i moralnych, tylko za „zwykłą zaradność życiową". Do takich przestępstw zaliczyć można na przykład różnego rodzaju oszustwa podatkowe, nieuczciwe rozliczanie diet i innych form naciągania zakładu pracy w podróżach służbowych, niepłacenie biletów, oszustwa celne itp. Demonstrując tego typu „zaradność życiową", rodzice mogą być potem niejednokrotnie zaskoczeni faktem, że ich dzieci zaczynają popełniać różnego rodzaju przestępstwa, pomimo iż „nie miały w rodzinie złych przykładów".
Drugi rodzaj wpływu rodziców na powstawanie luk w „superego" dziecka jest bardziej jeszcze kręty od poprzedniego, polega on mianowicie na tym, że wiele zachowań dziecka sprzecznych z zasadami moralnymi i prawnymi bywa w sposób podświadomy prowokowanych przez rodziców. W ten sposób rodzice — zdaniem A, M. Johnson — z jednej strony dają upust swym własnym ukrytym tendencjom do zachowań sprzecznych z wszczepionymi im regułami, z drugiej zaś strony, wymierzając dziecku karę za popełniane przewinienie, „załatwiają" niejako samoukaranie.
Tego typu podświadoma prowokacja przez rodziców niektórych form wadliwego zachowania się dziecka przebiegać może dwoma, często zazębiającymi się sposobami: stwarzaniem zbyt sztywnych i surowych zakazów na punkcie tych niedozwolonych form aktywności, które stanowią przedmiot ich ukrytych skłonności, oraz stałym podejrzewaniem (na podstawie niedorzecznych nawet poszlak), że dzieci popełniają właśnie te wykroczenia. Zarówno w pierwszy, jak i drugi sposób rodzice tacy dają — zdaniem autorki — swym dzieciom sygnał, że zakazywane przez nich zachowanie się jest szczególnie ważne i przez to warte spróbowania.
Poglądy na temat formowania się „superego" u dziecka ukazują więc zarówno najważniejszą sprężynę formowania tej podstawowe,), jeśli chodzi o wyeliminowanie cech zachowania antyspołecznego, warstwy osobowości, czyli tym samym główne źródło cech psychopatycznych. Zgodnie z tym, co wynika z przytaczanych powyżej poglądów, fundamentalne znaczenie pod tym względem posiada z jednej strony identyfikacja z rodzicami, z drugiej — reprezentowanie przez tych rodziców względnie konsekwentnych postaw moralnych.
Na zakończenie powyższych poglądów mówiących o społecznych uwarunkowaniach antysocjalności warto wspomnieć o nader sugestywnym poglądzie L. N. Robins, która utrzymuje, że zachowania anty-socjalne są niejako dziedziczone społecznie. Polega to na tym, że przekazywane są one z ojca na syna. Autorka stwierdziła na przykład, że blisko 70% psychopatów miało ojców wykazujących także cechy anty-socjalne. Aby rozwinęły się u dziecka cechy psychopatyczne, zdaniem autorki, zaistnieć muszą dwie przesłanki: po pierwsze, zorientowanie się dziecka ku ojcu (a nie ku matce), po drugie zaś występowanie w zachowaniu się tego ojca cech osobowości antysocjalnej. L. N. Robins uważa, ze w procesie nawarstwiania się cech psychopatycznych drugorzędną rolę odgrywa niezgodność pożycia małżeńskiego rodziców, a także wpływ rówieśników.
Najlepszym dowodem — zdaniem L. N. Robins — że cechy osobowości antysocjalnej spowodowane są wadliwymi wzorami zachowania się rodziców, jest to, że psychopatia nigdy nie rozwija się de nov'o w wieku dojrzałym, lecz zawsze występuje przed 12-15 rokiem życia, a faktycznie zauważalna jest już około szóstego roku życia. Poza tym wspomniana autorka stwierdza, że na dobrą sprawę nigdy nie występują poważne antyspołeczne objawy u dorosłych, którzy byli wychowywani jako dzieci przez ,,normalnych" rodziców.
Nieco odmienne stanowisko na ten temat przedstawia Harvey M. Cleckley, autor wspomnianej już „Maski zdrowia", podkreślający przede wszystkim wczes^ ne skłonności dziecka, które to skłonności — jego zdaniem — są daleko ważniejsze niż cechy otoczenia społecznego. „Przy braku w dzieciństwie objawów anty-socjalnego zachowania się, czynniki zazwyczaj łączone ze <złym» środowiskiem, (jak rozbicie rodziny, ubóstwo, dezorganizacja życia, czy nawet socjopatyczni rodzice) nie muszą prowadzić do trwałych antyspołecznych cech postępowania". Autor ten większy nacisk kładzie zatem na „tkwiące w dziecku" uwarunkowania psychopatii.
4. Kultura a psychopatia
Zasadniczo wszystko, co dotąd pisałem o właściwościach, diagnostyce i genezie psychopatii, zawierało w sobie ukrytą przesłankę, że psychopatia jest jakością uniwersalną, istniejącą na całym świecie w postaci niezmiennej.
Takie podejście wypływa z co najmniej dwóch przyczyn: po pierwsze ze znanej powszechnie ahistoryczności i etnocentryczności socjologii, psychologii i psychiatrii amerykańskiej — skąd głównie czerpałem dane — po drugie zaś z faktu powszechności występowania zaburzeń psychopatycznych w postaci, zdawałoby się, identycznej we wszystkich niemal społeczeństwach.
Ta druga przyczyna powoduje, ze nawet w przedwojennej psychiatrii niemieckiej (która miała bogate wzorce w studiach kulturoznawczych, czynionych przez socjologów i psychologów;) niezwykłe rzadko spotkać można uwagi o kulturowym zróżnicowaniu w nasileniu się i cechach psychopatii.
Zasadniczo bowiem każde zorganizowane społeczeństwo przez sam fakt swego „zorganizowania" piętnuje impulsywnych przestępców i różnego gatunku bez-uczuciowych, zdeterminowanych na wszystko dla zaspokojenia swych zachcianek i pożądań osobników. Niemniej jednak zawsze istnieją pewne specyfiki w zakresie ustosunkowania się do tego typu postaw, charakteryzujące poszczególne społeczeństwa.
Owe specyfiki dotyczą dwóch zasadniczych aspektów: l) ogólnej tolerancji ukierunkowanej na jednostki o cechach psychopatycznych (i w ten sposób można by mówić o bardziej lub mniej „psychopatycznych" społeczeństwach), 2) specjalnych dla każdego społeczeństwa restrykcjach 'odnoszących się do poszczególnych form zachowania (uznawanego za psychopatyczne), bądź też „selektywnej wyrozumiałości" w odniesieniu do omawianych cech.
Kwestię pierwszą najlepiej będzie zobrazować na podstawie badań i obserwacji przedstawionych przez tzw. antropologów kulturowych. Materiały z tych badań pochodzą — jak wiadomo — ze społeczeństw pozostających na innych etapach rozwoju. Dawniej społeczeństwa te określano w pejoratywny sposób jako „prymitywne", obecnie zaś jako ,,nieliteralne", „pierwotne" lub „przedindustrialne".
Istnieje wprawdzie, podkreślane w każdym niemal podręczniku socjologii czy psychologii społecznej, niebezpieczeństwo zbyt dosłownego przenoszenia prawidłowości stwierdzonych w życiu nielicznych społeczeństw przedindustrialnych na społeczeństwa o długiej i złożonej historii, niemniej jednak studia z zakresu antropologii kulturowej bez wątpienia rzucają nowe światło na wiele zjawisk psychospołecznych, szczególnie zaś zjawisk tak powszechnych, a zarazem tak bardzo specyficznych jak omawiana w obecnej książce psychopatia.
Najbardziej chyba wymowne opisy „psychopatycz-ności" całego plemienia przedstawił C. Tumbull. Autor ten odkrył w górach znajdujących się na granicy Ugandy i Kenii plemię Ik, w dawnych czasach utrzymujące się z łowiectwa i niczym nie różniące się od innych społeczeństw. Natomiast od 1934 r. władze wprowadziły, w ramach ochrony środowiska naturalnego, bezwzględny zakaz polowania na tamtejszych terenach, podcinając tym samym źródło egzystencji plemienia. Od tego też czasu systematycznie wzrastać zaczęły psychopatyczne cechy zachowania całej społeczności.
"Wyrażało się to w całkowitym rozpadzie więzi międzyludzkich, w zaniku rodziny jako trwałej organizacji społecznej, w zaniechaniu uprawiania praktyk religijnych na rzecz praktyk magicznych itp. Wzajemnie do siebie wrogo nastawieni ludzie żyli niczym w fortecach w swych lepiankach ogrodzonych palisadami. Nikt nie mógł liczyć na pomoc ze strony sąsiadów, a nawet członków rodziny.
Ponieważ w społeczeństwie tym panował stały niedostatek środków spożywczych, główny wysiłek każdego z jego członków skierowany był na zdobycie odpowiedniej ilości pokarmu. Nawet rodzina nie posiadała wspólnych środków żywnościowych, ponieważ każdy jadał osobno, a resztki pożywienia chował przed innymi.
Zresztą w przypadku społeczeństwa Ik trudno mówić o rodzinie ze względu na małą trwałość łączących się dla zaspokojenia popędów seksualnych par, w których to parach poszczególni partnerzy liczyli z reguły na dodatkowe korzyści wynikające z wykorzystania drugiej strony. Prawdziwym utrapieniem dla takich związków były dzieci, toteż ich liczba systematycznie się zmniejszała. Jak podaje C. Turnbull, w ciągu jego przeszło dwuletniej obserwacji plemienia Ik (liczącego ponad dwa tysiące osób) urodziło się tam tylko troje dzieci. Spośród coraz to mniejszej liczby dzieci wiele umiera z głodu i niedożywienia. Przeżywają tylko najsilniejsi.
Najlepszym okresem życia są lata 15-19 lat, kiedy człowiek osiąga w tym klimacie apogeum siły fizycznej. Ci, którym uda się przeżyć trzydziestkę, należą do starców. Najstarszy zaś członek społeczności, niezwykle sprytny, zbliżał się do pięćdziesiątki.
W języku plemienia Ik nie funkcjonuje w ogóle równoznacznik słowa „dobry" w sensie „moralny". „Dobro" w języku tego społeczeństwa znaczy „jedzenie". Kardynalną zaś zasadą jest — jak podkreśla C. Turnbull — „niewykazywanie sympatii, opiekuńczości i miłości do kogokolwiek".
Młode kobiety zdobywają pożywienie z prostytucji uprawianej z żołnierzami oraz przedstawicielami innych plemion; stare żywią się jagodami, zbieranymi w lesie; mężczyźni uprawiają kłusownictwo i podkradają inwentarz żywy w gospodarstwach członków sąsiednich plemion; dzieci zaś od najmłodszych lat skazane są na radzenie sobie we własnym zakresie.
C. Turnbulł podaje, że jedna z przedsiębiorczych członkiń tego plemienia, Nangoli, postanowiła wyprowadzić swą rodzinę do miejsca, w którym znajdowało się pod dostatkiem jedzenia. Jak się jednak okazuje, trwający od trzech pokoleń „psychopatyczny trening" wycisnął oporne na zmiany piętno na zachowaniu członków Ik. Głównym bowiem problemem — jak stwierdza C. Turnbull — było to, że „pomimo iż każda osoba miała jedzenia tyle, ile chciała, dalej nie mogła znieść widoku innej jedzącej osoby".
Sama inicjatorka tego pomysłu, Nangoli, dostała „pomieszania zmysłów", pomimo to autor omawianego raportu pisze o niej, że „była ona ostatnim ludzkim członkiem plemienia Ik". Jak nietrudno przewidzieć, jeśli w najbliższym czasie nie podejmie się ogólnej akcji resocjalizacyjnej, społeczeństwo Ik skazane jest na niechybne samowyniszczenie.
Aby jednak nie stawiać znaku równości pomiędzy biedą danego społeczeństwa (wyrażającą się w niedostatecznej ilości środków spożywczych) a psychopatią, warto wspomnieć o innym „psychopatycznym" plemieniu, a mianowicie w opisanym przez Córę DuBois plemieniu Aloresów. Społeczność ta wykształciła system oddziaływań interpersonalnych typowy dla „edukacji psychopatycznej".
Po około dwóch tygodniach po urodzeniu dziecka, matki pozostawiały swe dzieci pod opieką starszych dzieci lub krewnych z linii matki będących w podeszłym wieku, same zaś wychodziły do pracy w polu. Praca na roli, która w plemieniu tym spoczywa wyłącznie na barkach kobiet, pochłania im z reguły cały dzień, tak że dziećmi nie opiekują się one prawie w ogóle. Te zaś nieliczne kontakty z dziećmi, jakie mają tam miejsce, nacechowane są dużym dystansem i wrogością.
Efektem owego wychowania jest, zdaniem C. DuBois, wzajemna podejrzliwość, brak poczucia winy, egoizm, bezwzględna konkurencja itp. Autorka ta przeprowadziła bardzo przekonywający manewr badawczy. a mianowicie zastosowała test Roshacha do wielu Aloresów, a następnie zapisy wypowiedzi przesłała bez żadnego komentarza do wybitnego Roshachisty w Nowym Jorku, który ,,na ślepo" interpretował uzyskane wypowiedzi. Wynikiem tej ekspertyzy było stwierdzenie, że do najczęściej ukazywanych w badaniach testem Roshacha cech należy brak poczucia winy, złośliwość i niestabilna samoocena. „W ten sposób — jak pisze W. McCord — po raz pierwszy połączenie antropologicznych badań i analizy klinicznej potwierdziło występowanie całej społeczności psychopatów".
W przypadku Aloresów nie można było opisanego powyżej stanu rzeczy przypisać, tak jak w przypadku omawianego poprzednio plemienia Ik, biedzie i głodowi. Albresi żyli bowiem na urodzajnych wyspach Archipelagu Indonezyjskiego i obok obfitości płodów rolnych mieli także pod dostatkiem ryb.
Z porównania zatem obu tych „psychopatycznych" społeczności wynika, że bieda (rozumiana jako niedostatek środków spożywczych) nie może być uznana za motor powstawania na masową skalę cech psychopatycznych. Istnieje zatem inna przyczyna „psychopatyzacji" danego społeczeństwa, jest nią najprawdopodobniej występujący zarówno w plemieniu Aloresów, jak i Ik daleko posunięty zanik nacechowanych empatią więzi międzyludzkich.
Uzasadnienie tej tezy stanowić może ciekawe studium nad dosyć osobliwą społecznością Hutterytów, żyjącą na terenie USA, w południowej Dakocie. Hutteryci wyemigrowali z Niemiec do Ameryki, gdzie ze względu na nakazy religijne żyją w stanie pierwotnym, w całkowitej niemal izolacji od nowoczesnego amerykańskiego społeczeństwa. Są oni anabaptystami, żyją w formie określanej jako „religijny komunizm". Naczelną ideą kultywowanej religii jest wpajanie poczucia braterstwa wszystkich ludzi i niechęci do jakichkolwiek form walki, a tym samym konsekwentnego wystrzegania się wszelkiej agresji w stosunkach międzyludzkich.
Efektem konsekwentnego wcielania owej filozofii jest absolutnie budujący obraz. Blisko dziesięciotysięczne społeczeństwo nie ma żadnych przestępców. Istnieje wprawdzie więzienie, ale najstarsi ludzie nie pamiętają, kiedy było ono wykorzystane. Nie ma tam rozwodów, morderstw, podpaleń, napadów fizycznych, przestępstw i perwersji seksualnych ... Jednym słowem — jak konkludują dwaj badacze tej społeczności — J, Eaton i R. Weił „nie ma tam takiej jednostki, u której można by było stwierdzić psychopatię".
Jak się jednak okazuje, Hutteryci płacą bardzo wysoką cenę za tę idealną, panującą w ich społeczeństwie harmonię, jest nią mianowicie ogólny zanik kreatywności. W społeczeństwie tym istnieje ścisły, panujący od dawna porządek, dotyczący najdrobniejszych nawet detali w zakresie ubierania się, zachowania, jedzenia (np. każdy Hutteryt musi w niedzielę jeść kaczkę) itp. Jeśli ktokolwiek naruszy ustalone reguły postępowania, zostaje wydalony ze społeczności (Tłumaczy to w dużej mierze brak dewiantów, przestępców i „psychopatów").
Przykładem takiej krańcowo sztywnej postawy jest przypadek pewnej niewiasty, która otrzymała pozwolenie na naukę zawodu akuszerki, kiedy jednak kobieta ta zaczęła instruować pozostałe kobiety o nowoczesnych metodach pielęgnacji niemowląt, zasadach higieny itp. została przez starszyznę skazana na banicję. A więc nawet tak elementarne innowacje wydały się groźne dla stróżów porządku w tej osobliwej społeczności.
Bardziej — rzecz jasna — zasobne są dane na temat specyficznych restrykcji i (lub) permisywności wobec różnych cech psychopatycznych w tzw. industrialnych kulturach. Ten typ podejścia stał się szczególnie widoczny od czasu wspomnianego w pierwszym rozdziale ukazania się przez H. M. Cleckley'a psychopaty jako osobnika „przyobleczonego w maskę zdrowia" — posługując się tytułem jego dzieła, czyli jako manipulatora. Pomimo że sam H. M. Cleckley nic nie wspominał o kulturowym uwarunkowaniu podatności do nakładania na bezduszne oblicze „maski zdrowia", niemniej jednak późniejsze studia nad tym zjawiskiem uwzględnić musiały różnice kulturowe, co widać szczególnie w przypadku skłonności do manipulowania.
Zarówno studia nad kulturowym uwarunkowaniem skłonności do manipulowania, jak i nad innymi cechami psychicznymi składającymi się na 'obraz osobowości psychopatycznej zawierają w sobie dwa zasadnicze podejścia, a mianowicie l) kładą nacisk na cechy specyficzne dla określonej kultury oraz 2) podkreślają bardziej ogólne właściwości znamionujące wiele różnych kręgów kulturowych, jak np. urbanizacja, zorientowanie na osiągnięcia indywidualne itp.
Ze względu na fakt, że w latach siedemdziesiątych wielu Amerykanów poświęcających swe rozważania kulturowej genezie zjawisk z zakresu patologii społecznej, chcąc niejako nadrobić wcześniejsze niedocenianie studiów porównawczych w tym zakresie, przedstawiło wiele ciekawych faktów i poglądów na temat uwarunkowań psychopatii w USA, obecne uwagi na temat związku określonego rodzaju kultury z psychopatią dotyczyć będą w głównej mierze warunków amerykańskich. Przy czym wszędzie, gdzie to będzie możliwe, starał się będę ukazać te właściwości kultury amerykańskiej, które w jakimś stopniu mogą być uznane za wspólne składniki „cywilizacji współczesnej", a w każdym razie „cywilizacji zachodniej".
Chciałbym bowiem, aby przedstawiane przez różnych autorów podejścia do gromadzenia i interpretacji faktów mających wpływ na powstawanie psychopatycznych cech zachowania się w społeczeństwie amerykańskim stanowiły wzorzec i zarazem zachętę do zastanowienia się (a może i do analiz szczegółowych) na temat uwarunkowań psychopatycznego zachowania się w naszym społeczeństwie, które niewątpliwie ma wiele cech specyficznych, wypływających z typowych dla naszego kraju kolei historycznego rozwoju, przemian ekonomicznych, ewolucji systemów wartości, a także trudności życia codziennego i niepokojów o przyszłość.
W rozważaniach nad uwarunkowaniami psychopatycznych cech zachowania się w społeczeństwie amerykańskim należy zwrócić uwagę na dwa podstawowe, następujące po sobie składniki klimatu duchowego, które w zasadniczy sp'osób modelują omawiane poprzednio zespoły mechanizmów psychicznych, mających wpływ na powstawanie cech psychopatycznych, tj. „superego" i narcyzmu.
Pierwszym z tych czynników jest amerykańskie dziedzictwo otrzymane po protestanckiej Anglii i innych krajach Europy, z których emigranci budowali wielkość „nowego świata". W ramach tej schedy Ameryka wraz z protestantyzmem (jako religii wyznawanej przez większość przybyszy) wzięta w spadku „ducha kapitalizmu", o którym mówi znane dzieło M. Webera.
Jak wiadomo, ów „duch" konstytuował całą moralność mieszczańską dawnej, kapitalistycznej Europy. Z punktu widzenia omawianej obecnie problematyki najistotniejszą jego cechą jest posunięty do granic patologicznych indywidualizm związany nierozłącznie z kompulsywną potrzebą osiągnięć.
Ten psychologiczny zaczyn na gruncie amerykańskim przybrał szczególnie klarowną postać. W warunkach surowej, nie ujarzmionej jeszcze przyrody i równie nieprzejednanych praw bezwzględnej konkurencji ekonomicznej człowiek nie mógł liczyć na nikogo więcej poza sobą. Sam siebie oceniał zaś pod kątem „siły wewnętrznej", wyrażającej się w umiejętności radzenia sobie w każdej sytuacji. Z drugiej strony na każdym kroku odczuwał, że jeśli „dojdzie się do czegoś", życie bywa o wiele łatwiejsze, co w połączeniu z o wiele lepszymi niż w starej Europie szansami „dochodzenia do czegoś" rodziło bezwzględną potrzebę osiągnięć, wszechstronnie później opisaną przez Davida McCIellanda i jego współpracowników.
Głęboko zakorzenione przeświadczenie o konieczności liczenia tylko na siebie w bezwzględnych warunkach opartego na konkurencji świata stwarzało siłą faktu kult wartości ekonomicznych, jako wskaźnika pozycji społecznej, a także stopnia wielorakich życiowych ułatwień. Człowiek swą wartość oceniał przez pryzmat tego, co posiada, a także i tego, jakie ma perspektywy powiększania swego majątku. „Ten mężczyzna jest lepszy, który więcej sprzedaje". „Brylanty są najlepszymi przyjaciółmi dziewczyny" — głosiły obiegowe stwierdzenia.
Ów brak zaufania do ludzi zrodzony w warunkach nieprzejednanej konkurencji, w połączeniu ze wspomnianym powyżej kultem pieniądza sycił narcyzm, zarówno dlatego, że największą uwagę kierował na siebie jako głównego animatora sukcesu, z drugiej natomiast strony uczył wszystkie zdobyte wartości oceniać jako dowód własnej wspaniałości. „Byłem nikim — brzmiało najczęstsze zdanie, wypowiadane przez wielkich ludzi amerykańskiego świata — a teraz oto, do czego doszedłem" — po czym następowało wymienianie głównych pozycji posiadanych dóbr.
W ten sposób mówili nie tylko najwięksi potentaci Ameryki (awansujący często — jak głosi legenda — z pucybutów), lecz także ci, których „fortuna nie pieściła", oni jednak także znajdowali takich, którzy im zazdrościli i którzy „nie zaszli tak wysoko".
Twardy indywidualizm oraz solipsyzm „self-made--mana", pomimo że bezpośrednio wypływał z narcyzmu i cechę tę dalej rozwijał, łagodzony był jednak inną właściwością tego typu człowieka, a mianowicie rozwiniętym „superego", wyrażającym się w poddawaniu siebie surowej autodyscyplinie we wszystkich zasadniczych dziedzinach, a przede wszystkim w zakresie pracowitości, systematyczności, oszczędności itp.
Zrodzona w ciężkiej pracy, często w głodzie i pragnieniu nadzieja lepszej przyszłości wyrażała sny i marzenia wielu pokoleń emigrantów, którzy — jak to ujmuje J. Smith — „dosyć szybko mogli się przekonać, że ulice amerykańskie nie są wybrukowane złotem, dlatego też musieli wybrukować je w twardej pracy przez długie godziny".
Wprawdzie było to najczęściej „superego" z lukami ("o którym mówiłem w poprzednim podrozdziale), niemniej jednak stanowiło poważne złagodzenie tych negatywnych cech, jakie rodził dynamicznie rozwijający się kapitalizm amerykański. Często na przykład przedsiębiorczy osobnik rujnował dziesiątki lub nawet setki rodzin, kierując się w pełni akceptowaną przez, ^siebie zasadą „konieczności ekonomicznej", a równocześnie łożył sowicie na domy dla sierot czy przytułki dla bezdomnych i starców.
Wskaźnikami dumy osobistej były wtedy najczęściej konkretne osiągnięcia, wyrażające się nie tylko w gromadzeniu zasobów materialnych, lecz także w „solenności" wyrobów i rozmachu przedsięwzięć inwestycyjnych, co najczęściej równało się również działaniu na korzyść szerszego grona osób. Kapitaliści wyzyskiwali — jak wiadomo — w nieludzki sposób robotników, równocześnie jednak, zapewniając im miejsce pracy, dawali coraz lepsze (w miarę rozwoju świadomości trade-unionistycznej mas pracujących) dochody, itp.
Przez długie lata ów zespół dwóch przeciwstawnie działających czynników (tzn. stymulujących i łagodzących cechy psychopatyczne) egzystował w Ameryce i innych krajach przepojonych „duchem kapitalizmu", tworząc specyficzną mieszankę bezwzględności chrześcijańskiej miłości bliźniego", zafascynowania sobą przy równoczesnym poddawaniu się ćwiczeniom rozwijającym silną wolę, gdyż tylko w ten sposób można było ,,przewyższyć innych", równocześnie wypełniając misję ,,służenia innym".
Zasadnicza zmiana w układzie tych osobowościowo-twórczych czynników kultury amerykańskiej nastąpiła po drugiej wojnie światowej. Polegała ona na stopniowym zaniku opartych na silnym „superego" „cnót purytańskich", stanowiących zaporę przed nadmiernym skrzywieniem osobowości, czynionym przez przerost narcyzmu.
Przemiany te odnotowują dwie szeroko znane teorie socjologiczne wyrosłe na gruncie amerykańskim. Pierwsza z nich pochodzi od Williama Whyte'a i została wyłożona w pracy: The organization of man. Zasadnicza jej teza głosi, że we współczesnym społeczeństwie (amerykańskim) zaznacza się przejście od ,,etyki protestanckiej" do „etyki społecznej", od odpowiedzialności indywidualnej do „właściwego funkcjonowania w systemie".
Tak jak dawny typ organizacji społecznej opierał się na kimś, dla kogo najważniejsze były zadania wypływające z wcielania określonych zasad, tak nowy model organizacji politycznych i gospodarczych lansuje typ „człowieka dobrze ociosanego", „bez kantów", którego najważniejszą cechą jest umiejętność działania bezkonfliktowego, „na okrągło", Opisy owego well-rounded mana przekonują, że jest to typ, który w świetle podanych w poprzednim rozdziale typologii zasługuje na miano „manipulatora".
Drugą znaną powszechnie teorią opisującą omawianą obecnie przemianę jest koncepcja Davida Riesmana wyłożona w szeroko znanej książce pt.: Samotny tłum. Dla najogólniejszego jedynie przypomnienia nadmienię, że D. Riesman głównych sprężyn mechanizmów postępowania człowieka (zwanych przezeń „orientacjami") szuka w prawidłowościach demograficznych, występujących w trzech zasadniczych etapach. Pierwszy etap to okres stosunkowo niskiej kultury, kiedy tyle samo ludzi rodziło się (a w każdym razie tyle wchodziło, jak to się współcześnie mówi, w wiek produkcyjny), ile było „stanowisk pracy". Temu stadium odpowiadało „sterowanie tradycją", czego efektem było to, że wchodzący w nowe życie człowiek możliwie dokładnie naśladował swego poprzednika, najczęściej rodzica bądź krewnego, który przed nim ową funkcję sprawował.
Drugi, przypadający na narodziny i rozkwit kapitalizmu etap znamionuje się ogólnym (aczkolwiek nierównomiernym) wzrostem dobrobytu, a także kultury, która wyraża się m. m. w rozwiniętej medycynie. Wynikiem tego jest fakt, że więcej ludzi wchodzi na rynek pracy, co powoduje potrzebę tworzenia nowych rodzajów czynności, nie znanych przedtem zawodów itp. Powstaje wtedy potrzeba wyposażenia człowieka w pewien mechanizm psychologiczny, pozwalający na stałe „utrzymanie kursu" w zmiennych kolejach życia. Tym mechanizmem, który D. Riesman porównuje t. żyroskopem, jest silne „superego". Człowiek taki zwany jest przez cytowanego uprzednio autora „wewnętrznie sterowanym".
Natomiast trzeci, zachodzący współcześnie etap rozwoju charakteryzuje się spadkiem liczby urodzin (przynajmniej w krajach wysoko uprzemysłowionych), co wpływa na to, że: „Coraz mniej ludzi pracuje na roli w kopalniach, a nawet w przemyśle. Czas pracy staje się coraz krótszy, ludzie mogą jednocześnie zażywać obfitości dóbr i wolnego czasu...". ,,W tych nowych warunkach — pisze dalej D. Riesman — przestaje być niezbędny twardy upór i duch przedsiębiorczości ludzi o wewnątrzsterowanym charakterze. Coraz bardziej istotnym problemem stają się inni ludzi e, a nie środowisko materialne".
Ta specyficzna „orientacja radarowa" niesie w sobie wielkie niebezpieczeństwo, wypływające z faktu, że człowiek współczesny stara się zastąpić właściwą samoocenę oceną innych, że traci przez to ów charakterystyczny dla dawnych pokoleń „pion wewnętrzny", że z normalnej dla każdego człowieka potrzeby bycia lubianym przez innych ludzi czyni współczesny człowiek — jak to mówi D. Riesman — „swój kompas i główną sferę wrażliwości". Przejmująca „orientację radarową" jednostka rozwija bowiem tylko takie cechy zachowania^ które spotykają się z wysoką oceną otoczenia społecznego, w jakim przebywa.
W tej nowej konstelacji wektorów modelujących charakter struktury duchowej człowieka współczesnego zatracona zostaje cecha stanowiąca w dawnych czasach zaporę przed przerostem narcyzmu, czyli silne „superego". Rezultatem tego jest nowy styl osobowości, który E. Fromm nazywa „osobowością na sprzedaż". Dawniej sprzedawano wytwory ludzkiej pracy, w które ich twórcy starali się włożyć piętno swej osobowości, dzisiaj najbardziej poszukiwanym „artykułem" staje się — zdaniem tego autora — sama ludzka osobowość.
Nawet cenna skądinąd praca nad sobą i doskonalenie się w różnych dziedzinach tracą często u współczesnego człowieka znamiona dynamizujących doskonalenie się wewnętrzne pasji (tworzących w człowieku siłę charakteru i inteligencję psychiczną) na rzecz stałego sprawdzania: „co mi to da" lub „co z tego będę miał".
Istnieje wiele bardzo wymownych badań porównawczych, które wskazują, że w Ameryce od najmłodszych lat dziecko uczy się ..wystawiania siebie na sprzedaż". Jak podkreśla to na przykład G. W. Ablee, w okresie, który psychoanalitycy uważają za najbardziej istotny dla kształtowania się osobowości, czyli w wieku przedszkolnym, dziecko poświęca oglądaniu telewizji więcej czasu, niż student uniwersytetu spędza na uczelni.
Do cech kultury współczesnej należy — jak wiadomo — „odintymnienie autorytetów". Dziecko przestaje uważać swych rodziców, a także nauczycieli za najważniejsze wskaźniki orientacji w rozeznaniu tego, co złe i dobre w otaczającym go świecie. Rolę tę zastępują środki masowego przekazu oraz grupy rówieśnicze, od samego zarania wytwarzając w dziecku ,,zewnątrzsterowność",
Bardzo znamienne są natomiast przedstawione przez R. J. Smitha badania porównawcze nad zawartością programów telewizyjnych w różnych krajach Zachodu, z których, okazuje się, programy dla dzieci, w USA nadawane przez komercjalne stacje telewizyjne w daleko większym stopniu niż w Anglii, Hiszpanii, Niemczech (Zachodnich i Wschodnich) i Chinach Kontynentalnych, przesycone są reklamami i takim rozłożeniem akcentów w typowych bajkach i opowieściach dla dzieci, że gloryfikowane są osobiste sukcesy, kosztem wzbudzenia poczucia odpowiedzialności za zadania grupowe.
Zdaniem Joel Kovela rezultatem powszechnego — jak utrzymuje — upadku autorytetu rodziców i nauczycieli jest to, że ,,nie mamy obecnie typowego stłumienia impulsów przez patriarchalny autorytet, lecz charakterystyczne skrzywienie dążeń jednostki. wyrażające się w braku wyraźnych celów postępowania. Nie mamy przez to objawów klasycznych nerwic, lecz raczej objawy zagubienia jednostki i rozpamiętywania siebie".
Sam model współczesnej, małej, jednopokoleniowej rodziny, jako „agentury prywatności", w daleko większym stopniu wyzwalać może cechy psychopatyczne niż model rodziny dużej i wielopokoleniowej, w której łatwiej wykształca się „superego" i w bardziej naturalny sposób dziecko uczy się przezwyciężania egoistycznych pobudek.
Od najmłodszych łat dziecko bywa więc przyuczane przez zdepersonalizowane autorytety do tego, że po pierwsze, najważniejszą rzeczą jest ,,sprzedać i kupić", po drugie zaś, że aby móc korzystnie sprzedać trzeba każdy towar jak najlepiej dostosować do gustów i upodobań odbiorców, a także odpowiednio go zareklamować, umieć nim zachwycić innych. Tym sposobem uczy się ono dostosowywać cechy własnej osobowości jako specyficznego „towaru" do odpowiedniego zapotrzebowania, a także uczy się sztuki reklamowania tej osobowości po to, by ją jak najlepiej sprzedać.
Z czynionymi obecnie rozważaniami o „osobowości na sprzedaż" zbieżna jest ciekawa teoria J. A. Ciausena głosząca, że przyczyna aktów przestępczych i psychopatycznych wybuchów wściekłości tkwi w niemożliwości „sprzedania się w piękny (chwalebny) sposób" (ot glorzfied level). Dotyczy to szczególnie mieszkańców slumsów i różnego rodzaju biedoty. Ludzie ci bowiem z jednej strony nie mieli możliwości nabrania odpowiedniego poloru potrzebnego do tego, by osobowość swą uczynić bardziej atrakcyjną, z drugiej zaś syceni są, tak samo jak ludzie bogaci i wykształceni (a tym samym od dziecka urobieni w gładkim stawianiu swej „osobowości na sprzedaż"), reklamami budzącymi potrzebę komfortowego życia i wysokiego prestiżu społecznego. Współczesny mieszkaniec slumsów, czytając magazyny, oglądając systematycznie telewizję, przyswaja sobie obraz siebie jako „typowego Amerykanina", którego synonimem jest duży „rozmach konsumpcyjny" wyrażający się w luksusowym 'otoczeniu, nieliczeniu się z wydatkami itp., tymczasem realność jest dlań dramatycznie różna, zmuszony jest bowiem żyć w biedzie.
Wskutek tego ludzie biedni w bogatej Ameryce przypominają poniekąd kawalerów i rozwiedzionych z klasycznego studium E. Durkheima o samobójstwach. Otóż zdaniem tego klasyka socjologii, kawalerowie i rozwiedzeni, nie będąc przez społeczeństwo zmuszeni do pełnienia swych męskich ról w ściśle określony sposób, tworzą często niemożliwe do realizacji miraże na temat własnych możliwości. Jak mówi E. Durkheim — „aspirują oni do wszystkiego, nie korzystając z niczego", co w końcu pcha ich do czynów desperackich w postaci zamachów samobójczych.
Podobnie jak opisywani przez J. A. Ciausena mieszkańcy slumsów, mając rozbudzoną przez perfekcyjną reklamę potrzebę „nieokiełzanej konsumpcji", mogą jedynie stworzyć jej iluzję w alkoholizmie, narkomanii lub mścić się na niewdzięcznym dla nich świecie w aktach „nieokiełzanej agresji".
Omawiana powyżej koncepcja J. A. Ciausena jest poniekąd zbieżna z poglądem niemieckiego psychiatry W. Kallwasa na temat genezy psychopatii we współczesnym świecie. Autor ten podkreśla, że do najczęstszych przyczyn powstawania cech psychopatycznych w kulturze Zachodu należy ukształtowanie poczucia „nieadekwatności siebie" u ludzi, którzy nie stali się bogaci i sławni. Z takich jednostek warunki życia na Zachodzie tworzą typ hochsztaplera, znamionujący się kompulsywnym dążeniem do „pokazania się większym". Skłania ich to do permanentnego odgrywania fałszywej roli, która w końcu staje się trudna do odróżnienia od realności, i to nie tylko w różnego rodzaju formach publicznej działalności, lecz także w pracy zawodowej, życiu rodzinnym, seksualnym, jednym słowem, owo nacechowane daleko posuniętą nieautentycznością hochsztaplerstwo ogarnia wszystkie płaszczyzny życia.
„W samoocenie takiego osobnika — pisze W. Kallwas — spotykamy typowe potrzeby i nadzieje na bycie kimś ważniejszym i lepszym niż inni. Równość wobec innych odczuwana zatem bywa jako klęska, ponieważ zawiera w sobie groźbę obniżenia statusu, który według oczekiwań takich jednostek powinien być najwyższy. Wprowadza to stałą obawę przed zdystansowaniem i tym samym konieczność stawiania wszystkich ludzi w pozycji rywali, a nie przyjaciół i kochanków".
Przy okazji rozważań na temat związków zachodzących pomiędzy psychopatią a kulturą współczesną, nie sposób pominąć coraz częściej pojawiających się poglądów o nasilaniu się jednego z „głównych motorów" cech psychopatycznych, czyli narcyzmu w czasach współczesnych. Pod tym względem dosyć znamienny wydaje się fakt, że — jak to-zaznaczyłem w poprzednim podrozdziale — narcyzm jako zjawisko psychologiczne należy do jednego z wielkich odkryć Z. Freuda. Jednak należy podkreślić, że w czasach praktyki lekarskiej „ojca psychoanalizy" narcyzm nie należał do dominujących zaburzeń u jego pacjentów. Przeważały wtedy, jak wiemy, tzw. nerwice obsesyjne oraz różne postacie histerii.
Wiadomo jednak, że każdy okres historyczny określany może być nie tylko na podstawie wydarzeń politycznych i ekonomicznych, do jego znamion należy również bardziej subtelny i trudniejszy do uchwycenia wymiar, a mianowicie zmiany w psychice ludzi żyjących w poszczególnych warunkach społeczno-historycznych. Owa zmiana mentalności człowieka żyjącego w różnych kulturach i poszczególnych okresach historycznych wyraża się również w nasileniu patologicznych form zachowania się człowieka.
Patrząc z tego punktu widzenia na zagadnienie pewnej ewolucji myślenia człowieka (przy zachowaniu oczywiście podstawowych uniwersaliów w tym zakresie), powiedzieć można, że każde czasy mogą znamionować się specyficzną dla siebie formą patologii ludzkiego zachowania się, czyli, mówiąc inaczej, „każdy czas ma swoje szaleństwo".
W czasach, kiedy Z. Freud tworzył swe teorie i uprawiał praktykę lekarską, inne były niepokoje ludzi, tym samym inny był klimat psychiczny niż obecnie. Wiadomo powszechnie, że były to czasy najbardziej fanatycznego kultu pracy, ideologii self-made mana, w dziedzinie zaś życia seksualnego — surowych restrykcji. Obecnie w sposób zasadniczy zmieniła się „filozofia życia" u ludzi współczesnych. Najogólniej biorąc, z ery produkcji człowiek przeszedł do ery konsumpcji, inaczej także traktuje człowiek współczesny (m. in. dzięki pracom Z. Freuda) restrykcje seksualne. Jak podkreśla to Gilbert J. Rosę, w porównaniu z epoką Z. Freuda obecnie mamy czasy ,,globalnej permisywności" wyrażające się nie tyle w tłumieniu (jak dawniej) instynktów, lecz w ich „obłaskawianiu". Klimat duchowy czasów współczesnych sprzyjać ma tym samym „rozplenieniu się zaburzeń narcystycznych",
Obok wspomnianej permisywności wymienia się w literaturze amerykańskiej wiele innych przyczyn wzrostu narcyzmu, nie sposób je wszystkie tutaj omówić, wspomnę więc jedynie o kilku ważniejszych.
Jedną z poważnych przyczyn wzrostu narcyzmu w czasach współczesnych ma być wspomniany poprzednio spadek autorytetu rodzicielskiego. Bezpośrednio także związana z eskalacją narcyzmu ma być obserwowana współcześnie u wielu ludzi niechęć do posiadania dzieci. Owa niechęć wynikać ma z wielu przyczyn, począwszy od lęku, czy uda się wydać na świat dziecko „równie cudowne jak rodziciel" (tj. obawy przed urodzeniem dziecka niepełnosprawnego), aż po ukryty lęk, że wydając na świat dziecko, stwarzamy sobie nie tylko bardzo wiele nowych kłopotów, lecz przede wszystkim mówiąc słowami młodego rozmówcy amerykańskiej autorki Lisy Alther — obawy ,,przed wprowadzeniem na scenę życia nowego aktora, przez którego zostanie się z tej sceny zepchniętym". Pozytywnym klimatem dla rozkwitu tego typu postawy są — zdaniem niektórych autorów — coraz intensywniej rozpowszechniane poglądy o konieczności ograniczenia urodzeń, tzw. zero przyrostu naturalnego itp.
Jeszcze inną przyczyną wzrostu narcyzmu w naszych czasach jest gwałtowny spadek prestiżu ludzi starszych i płynący stąd lęk przed starością odczuwany prawdopodobnie przez wszystkich ludzi przekraczających czterdziesty rok życia. Dawniej, kiedy z wiekiem dojrzałym i sędziwym wiązały się duże przywileje społeczne, osiąganie tego wieku uważane było za wyróżnienie dane przez Stwórcę, obecnie zaś coraz częściej za „dopust Boży".
Ta negatywna postawa wobec starości pozostaje w ostrym kontraście ze stałym wydłużaniem się życia ludzkiego. Dzisiaj ponoć mniejszym problemem jest doczekanie się sędziwego wieku w ogóle, prawdziwym natomiast pragnieniem jest doczekanie się sędziwego wieku bez utracenia młodości. Rosną tym samym wymagania stawiane przed medycyną oraz miraże na temat jej szybkiego postępu w walce z dolegliwościami podeszłego wieku. Dla dzisiejszego świata liczyć się ma bowiem tylko człowiek sprawny, piękny, o wielu różnorakich możliwościach, które daje młodość i pełna sprawność, stąd też wzrasta kult młodości i sprawności, a zarazem wspomniany już paniczny lęk przed starością.
Mówiąc o cechach świadczących o wzroście narcyzmu w czasach współczesnych, nie sposób pominąć badań Michaela Maccoby prowadzonych nad 250 członkami personelu kierowniczego (managerami) z dwunastu głównych kompanii przemysłowych. Z badań tych jawi się nowy typ kierownika przedsiębiorstwa, który nie jest nastawiony na budowanie własnego imperium poprzez gromadzenie różnych przymiotów wielkości, jego zaś celem jest takie zaktywizowanie swego zespołu ,,aby odniósł zwycięstwo". Pragnie on być uznawany za zwycięzcę, odczuwając równocześnie głęboki strach przed możliwością uznania go za przegranego i niezaradnego.
Zamiast kierować swą aktywność na kształtowanie materiału, na wcielanie w życie idei lub chociażby najlepszych rozwiązań organizacyjnych, głównym wysiłkiem nowoczesnego kierownika ma być, zdaniem Maccoby — „potrzeba sprawowania kontroli", aby „nie pozostać w tyle". Podczas gdy dawni pionierzy potęgi gospodarczej mierzyli swą wielkość obiektywnym poziomem osiągnięć ekonomicznych, wykazując w tym zakresie nieograniczoną ekspansję, dzisiejszy przedsiębiorca ma tylko jedno główne zadanie — „być lepszym od innych".
W porównaniu ze statecznością dawnego przedsiębiorcy obecny manager wyrabia w sobie urok osobisty, chłopięcość, uwodzicielskość, „iluzję cudownego dziecka w zakresie kompetencji" itp. Ten nowy typ kierownika określa M. Maccoby mianem gamesmana (tzn. „człowieka gry"). Jak nietrudno zauważyć, charakterystyka owego „gamesmana" do złudzenia przypomina przedstawianą poprzednio sylwetkę „manipulatora".
Przy charakterystyce czasów współczesnych pod kątem eskalacji narcyzmu trudno także nie wspomnieć o rodzaju stosunków międzyludzkich, w których zjawisko to staje się najbardziej niebezpieczne, a mianowicie o związkach miłosnych kobiety i mężczyzny, które to związki — zgodnie z opinią wielu autorów — doznają współcześnie poważnego zubożenia. Świadectwem narcyzmu w czasach współczesnych ma być również kryzys, jaki przeżywa rodzina współczesna, który przejawia się również w poglądach o „otwartym małżeństwie", „twórczych rozwodach" itp.
Wspomniany już Lasch przedstawia paradoksalne zjawisko, szczególnie jego zdaniem nasilone w czasach recesji gospodarczej, czyli czasach — jak je nazywa — „zmniejszonych oczekiwań", a mianowicie w miarę gwałtownego zmniejszania się powojennej ekspansji gospodarczej współczesnego świata wzrasta jego zdaniem nie tylko narcyzm u ludzi współczesnych, lecz także w ślad za tym pojawia się: kult stosunków międzyludzkich. Autor ten podkreśla, że nie ma współcześnie programu politycznego, który nie obiecywałby „uzdrowienia" owych stosunków.
Dążenie człowieka żyjącego w czasach współczesnych do coraz to żywszego i głębszego zrozumienia innego człowieka ma. zdaniem cytowanego autora, efekt odwrotny do zamierzonego, na zasadzie podobnej, jak kult zmysłowości doprowadza w końcu do jej zabicia. Hasła zaś rozwoju jednostki są — zdaniem Ch. Lascha — tylko na pozór optymistycznie, w gruncie rzeczy są one „prawdą ludzi nie znających prawdy", są „desperackim wołaniem o pomoc ludzi skazanych na rezygnację".
Bardzo podobny pogląd na temat źródeł szczególnie żywego współcześnie kultu wszechstronnego rozwoju człowieka, jego samorealizacji i współbrzmienia z innymi przedstawia Gail Sheely, która uważa, że „optymistyczny hymn" na temat rozwoju człowieka, jego zbratania się z innymi jest tylko „humanistycznym ozdobnikiem", eufemizmem dla cech osobowości współczesnego człowieka, którą to osobowość znamionować mają trzy podstawowe właściwości, tj. „surwiwalizm, rewiwalizm i cynizm", czyli krańcowe cechy narcystyczne.
Ponieważ zarówno przedstawiona powyżej lista cech współczesnej cywilizacji znamionujących nasilenie narcyzmu, jak i teorii, które cechy te starają się ująć w ogólniejsze prawidłowości, mogłaby być bardzo długa, a szersze roztrząsanie tego problemu nie mieści się w ramach tematu obecnej książki, uwagi te pragnę zakończyć przez ustosunkowanie się do tych na wskroś smutnych i pesymistycznych teorii.
Inaczej mówiąc, trzeba się zastanowić, czy omawiana poprzednio eskalacja narcyzmu doprowadzi w końcu do ogólnego rozplenienia się psychopatii?
Pomimo że wielu autorów sądzi w ten sposób, wydaje mi się, że pogląd taki jest zbyt pesymistyczny. Jak to już wspominałem, każde czasy niosą typowe dla siebie zagrożenia (i, być może, psychopatyczne cechy osobowości stanowią w pewnym sensie największe zagrożenie dla rozwoju psychicznego współczesnego człowieka), jednak również każde czasy stwarzają charakterystyczne dla siebie metody zwalczania tych zagrożeń. Stąd też uważam, że wzrost zainteresowania terapią, rozwojem osobowości, poznaniem innego człowieka, a wreszcie niebywały wzrost wiedzy psychologicznej u współczesnego człowieka, nawet gdyby wypływał (jak wiele innych szlachetnych skłonności) z pobudek narcystycznych, potrafi w końcu stać się nie tylko wystarczającą zaporą przed ogólną „psycho-patyzacją świata", lecz nawet w sposób ewidentny przyczynić się powinien do dalszego rozwoju człowieka, do odkrycia w nim nowych, ważnych potencjalności nie pozwalających na skarłowacenie w świecie, który preferuje — jak twierdzą cytowani uprzednio autorzy — nacechowany egoizmem, narcystyczny typ życiowej orientacji.
II. Biologiczne uwarunkowania antysocjalności
Jak wspominałem na wstępie obecnego rozdziału, poglądy na biologiczne uwarunkowania psychopatii są chronologicznie starsze i wywodzą się z szeroko znanych koncepcji Cesare Lombroso, wyrażonych po raz pierwszy w 1876 r. o „urodzonym kryminaliście", którego znamionuje „moralny imbecylizm". Cechy te mają być — jak wiadomo — bezpośrednio związane z pewnymi „stigmata degeneratwnis". Owe dane przez naturę „znamiona zwyrodnienia" stanowią wskaźnik dewiacji zachowania się.
Początkowo główny nacisk w badaniach nad uwarunkowaniem psychopatii położony był na śledzenie związków pomiędzy konstytucją fizyczną człowieka a cechami przestępczymi i psychopatycznymi. Ten aspekt reprezentują szeroko znane prace E. Hootona, W. Sheldona, czy S. i E. Gluecków.
Stopniowo jednak w badaniach nad biologicznymi determinantami psychopatii zagadnienie konstytucji fizycznej schodzić zaczęło na drugi plan, natomiast większy nacisk zaczęto kłaść na inne czynniki, a przede wszystkim na uwarunkowania genetyczne, właściwości neurologiczne i specyfiki reakcji psychofizjologicznych. Badania tych czynników zastaną kolejno omówione.
l. Czynniki genetyczne
Pomimo że w ponad stuletniej historii badań nad wpływem czynników genetycznych na zachowanie przestępcze następowały stałe udoskonalenia dotyczące zarówno strategii, jak i procedury, do tej pory nie udało się wypracować takich metod, które w sposób jednoznaczny wskazywałyby na genetyczne zdeterminowanie psychopatii. Przyczyny tego stanu rzeczy leżą zarówno w tym, że psychopatia jako „defekt" zachowania społecznego nie może powstać poza społeczeństwem, a więc wyizolowanie czynników biologicznych może mieć miejsce jedynie w teorii, jak i w tym, że wyodrębniane wskaźniki genetyczne nie są na tyle jednoznaczne i „szczegółowe", aby mogły stanowić odpowiedniki podstawowych cech zachowania psychopatycznego.
Zanim jednak dokonana zostanie ocena wyników badań nad dziedziczeniem cech psychopatycznych, należy przedstawić niektóre wyniki tych badań. Przy czym ze względu na wspomnianą już długą historię tego typu poszukiwań naukowych oraz tym samym wielką ich mnogość, postaram się obecnie przedstawić tylko niektóre nowsze wyniki badań. Biorąc za podstawę materiał badawczy, współczesne badania nad dziedziczeniem cech psychopatycznego zachowania się podzielić można na trzy główne grupy, tj. badania bliźniąt, dzieci adoptowanych i śledzenie wystąpienia liczby chromosomów na zachowanie się człowieka. Te trzy grupy badań zostaną następnie pokrótce omówione.
Badania nad bliźniętami. Najprostsza i najczęściej stosowana procedura badawcza nad bliźniętami polega na porównywaniu ze sobą bliźniąt jedno-jajowych (monozygotycznych) i dwujajowych (dyzygotycznych). Pierwsze mają bowiem identyczny zaczyn genetyczny, natomiast drugie (powstałe z dwóch różnych jaj) nie różnią się genetycznie od nie bliźniaczego rodzeństwa.
W nowszych badaniach psychiatrycznych nad dziedziczeniem wykorzystana bywa często opublikowana w 1975 r. przez T. Reicha, C. R. CIoningera i S. B. Gu" ze bardzo dokładna metoda określania wskaźników dziedziczenia cech zwana Wieloczynnikowym Modelem Dziedzicznych Chorób, Metodę tę wykorzystano m. in. w prowadzonych na zlecenie NATO badaniach nad psychopatią.
Z podsumowania tych badań, czynionego przez H. J. i S. B. G. EyBencków wynika, że porównania bliźniąt jedno- i dwujajowych wskazują na zgodność w zakresie występowania cech psychopatycznych w 55% w przypadku bliźniąt monozygotycznych i 13,% u bliźniąt dyzygotycznych. Autorzy wspomnianej powyżej skali, tj. C. R. Cloninger, T. Beich i S, B. Guze (1978), dane nad dziedziczeniem cech psychopatycznych ujmują współczynnikiem korelacji, który wynosi 0,70 w przypadku bliźniąt monozygotycznych i 0,28 w odniesieniu do bliźniąt dyzygotycznych.
Obok zasygnalizowanych powyżej badań nad bliźniętami, w sprawdzaniu wpływów genetycznych na występowanie w zachowaniu poszczególnych jednostek cech psychopatycznych wielką rolę odgrywają badania nad dziećmi adoptowanymi. Procedura tych badań polega najczęściej na śledzeniu zgodności cech dziecka wychowywanego w środowisku rodziny adopcyjnej, zastępczej czy zakładu opiekuńczego, z zachowaniem się jego biologicznych rodziców. Oczywiście im kontakt dziecka z tymi rodzicami będzie mniejszy oraz im wcześniej zostało ono odseparowane od rodziców biologicznych, tym większy stopień wiarygodności wyników badań.
Materiały z badań nad dziećmi adoptowanymi potwierdzają w najogólniejszych zarysach wyniki uzyskane w badaniach nad bliźniętami. Dla przykładu warto wymienić niektóre z nich. I tak B. Hutchings i S. Mednick, badając dokumenty policyjne, akta sądowe i inne dokumenty dotyczące wybranej losowo próby popełniających przestępstwa mężczyzn wychowywanych w rodzinach adopcyjnych, w 50% stwierdzili zgodność w zakresie przestępczego zachowania się pomiędzy biologicznymi ojcami i ich synami, podczas gdy w grupie kontrolnej złożonej z mężczyzn wychowanych w rodzinach adopcyjnych i nie popełniających żadnych przestępstw 28% ojców przejawiało cechy przestępcze. Podobne proporcje wykryli autorzy w przypadku matek biologicznych adoptowanych dzieci. Na uwagę zasługuje również, że rodzice przestępczych dzieci (wychowywanych w rodzinach adopcyjnych) nie tylko daleko częściej popełniali przestępstwa, w porównaniu z rodzicami dzieci z grupy kontrolnej (nieprzestępczej), lecz również dokonywali przestępstw poważniejszych oraz przejawiali skłonność do recydywy.
R. R. Crowe śledził losy adoptowanego potomstwa kobiet umieszczonych w więzieniu za rozliczne przestępstwa w zestawieniu ze starannie dobranymi dziećmi adoptowanymi zrodzonymi przez kobiety nieprzestępcze. Z badań jego wynika, że w grupie podstawowej (tj. zrodzonej przez matki-więżniarki) występował znacznie wyższy wskaźnik socjopatii niż w grupie kontrolnej. F. Schlusinger utrzymuje jednak, że w procesie przekazywania cech przestępczych (a także i psychopatycznych) większą rolę odgrywa ojciec, jako że dziedziczenie owych cech występuje częściej „po mieczu" niż „po kądzieli".
W świetle przytoczonych powyżej danych dosyć jednoznacznie widać duży wpływ dziedziczności na powstawanie cech psychopatycznych. H. J. i S. B. G. Eysenckowie w rekapitulacji wspomnianych już badań prowadzonych na zlecenie NATO nad psychopatią stwierdzają, że przynajmniej 50% z ogólnej liczby psychopatów odziedziczyło te cechy.
Natomiast cytowani uprzednio C. R. Cloninger. T. Reich i S. B. Guze proponują trzy możliwe układy interpretacyjne rozpatrywanego przez nich zagadnienia wpływu dziedzicznych i środowiskowych czynników, z których to układów — jak twierdzą autorzy — „żaden nie jest przekonywająco uzasadniony albo jednoznacznie odrzucony w literaturze". Wspomniane sposoby interpretacji zadatków dziedzicznych są następujące:
1) działanie niezależne (tzn. niezależne od środowiska),
2) działanie zależne (czyli: zadatki dziedziczne determinują lub predysponują jednostkę do określonego środowiska) i
3) występowanie w postaci zmiennych współwystępujących (tj. określone zadatki genotypowe rozwijają się różnie w różnych środowiskach).
Trzecia wreszcie grupa badań genetycznych dotyczy wpływu aberracji chromosomalnych na zachowanie psychopatyczne. Pod tym względem wiele nadziei wiązano niegdyś z wykryciem u niektórych groźnych kryminalistów (np. u dusiciela paryskiej prostytutki Daniela Hugona) dodatkowego chromosomu „męskiego", czyli chromosomu Y.
Warto przy tej okazji przypomnieć, ze normalny układ chromosomów w ostatniej, 23 parze, zawiera u dziewcząt dwa równe wielkością chromosomy oznaczone jako XX, podczas gdy u chłopców obok X, jako drugi występuje nieco mniejszy chromosom oznaczony jako Y. Wtedy jednak, kiedy zdarzy się wystąpienie dodatkowego chromosomu Y (czasami nawet dwóch dodatkowych), zachowanie takiego osobnika odznaczać się ma większą agresywnością, impulsywnością i niedostatecznym panowaniem nad sobą. Mężczyźni tego typu charakteryzują się ponadto niezwykle szczupłą budową ciała, zwiększoną szczeliną między przednimi zębami oraz wzrostem przeciętnie ponad 188 cm; ponadto występuje u nich często trądzik pospolity.
Jak wynika z różnych badań, występowanie tego „chromosomu zbrodni" jest bardzo rzadkie. Na przykład P. Jacobs, M. Brunton, M. Melville, R. Brittain i W, McCIemont wśród 197 mężczyzn upośledzonych umysłowo, których trzymano w odosobnieniu ze względu na niebezpieczną agresywność, znaleźli 7 z podwójnym chromosomem Y. S. Wiener, G. Su-therland, A. Bartholemew i B. Hudson wśród 34 więźniów z Melbourne stwierdzili 3 tego typu przypadki.
Natomiast szerokie badania prowadzone przez N. MacCIeana, D. Hardena, W. Court-Browna, J. Bonda
i D. Mantle'a wykazały, że wśród 10725 nowonarodzonych chłopców badanych w 1962 r, i wśród 2607 chłopców upośledzonych umysłowo nie było ani jednego przypadku podwójnego chromosomu Y.
Warto wspomnieć, że niekiedy obecność dodatkowego chromosomu Y bywa argumentem obrony w rozprawach sądowych przeciw agresywnym przestępcom. Ma to miejsce zwłaszcza od czasu precedensowego wyroku uniewinniającego 21-letniego zabójcę wydanego w 1968 r. przez Sąd Okręgowy w Melbourne, Wniosek o uniewinnienie złożył adwokat oskarżonego, przedstawiając wyniki badań stwierdzające u jego klienta dodatkowy chromosom Y. W uzasadnieniu wyroku uniewinniającego podano, że oskarżony był ,,legalnie obłąkany". Mniej wyrozumiały był sąd Okręgowy w Chicago, skazując na śmierć w 1966 r. R. Specka — mordercę 8 pielęgniarek, u którego też stwierdzono „chromosom zbrodni".
Zakrojone jednak na szeroką skalę badania amerykańskich i duńskich psychiatrów (prowadzone w połowie lat siedemdziesiątych nad blisko 32 tysiącami osób), którym towarzyszył niezwykły rozgłos, obaliły — Jak się wydaje — całkowicie przypuszczenie o ściślejszym współwystępowaniu chromosomu Y z cechami psychopatycznymi. Warto chociażby wspomnieć dosyć chyba znamienne badania nad ponad 4 tyś. wysokich Duńczyków, opisane przez A. A. Witkina, S. A. Mednicka i F. Schlusingera, z których to badań wynika, że wśród całej tej liczby tylko 12 posiadało dodatkowy chromosom Y, co zdaniem autorów, jednoznacznie wskazuje, że wysoki wzrost nie może być u mężczyzny istotnym wskaźnikiem tego typu aberracji chromosomalnej. Dwunastu mężczyzn posiadających dodatkowy chromosom Y częściej wprawdzie popełniało czyny przestępcze, jednak nie były to czyny nacechowane agresją i okrucieństwem, w związku z czym nie kwalifikowały się do uznania ich za objawy psychopatyczne.
Na zakończenie analizy niektórych genetycznych uwarunkowań zachowania psychopatycznego należy podkreślić rzecz natury podstawowej, a mianowicie, że wykrycie koincydencji pewnych faktów nie musi jeszcze świadczyć o związku sprawczym pomiędzy nimi. Sprawa wpływu czynników genetycznych na zachowanie się człowieka w ogóle, a anomalie psychopatyczne w szczególności posiadają w świetle współczesnych etapów postępu wiedzy dużo luk i niejasności. W. Reid wspomniane niejasności i trudne do rozwiązania problemy zgrupował wokół czterech podstawowych zagadnień:
1. Brak „czystości ujęcia problemu", co obejmuje trudności w jednolitym doborze próbki badawczej, w ujednoliceniu kryteriów diagnostycznych i wreszcie w stosowaniu różnych metod pomiaru cech.
2. Mała dostępność zastosowania chromosomamych i genetycznych mikrotechnik w psychiatrii w ogóle, a w badaniach nad psychopatią w szczególności.
3. Niepowodzenia w odpowiednim oddzieleniu różnych źródeł zewnętrznie podobnych objawów psychopatii (neurologiczne, społeczne itp.) zaciemniają wielce możliwość prześledzenia danych o określonym syndromie.
4. Niedostatek badań skoncentrowanych na istotnych dla psychopatii cechach, przy daleko większej liczbie badań nastawionych na eksplorację bardziej częstych form dewiantnego zachowania się, jak np. przestępczości.
2. Korelaty neurologiczne
Sprawą dla diagnostyki psychopatii dosyć złożoną jest fakt, że zasadniczo wszystkie typowe objawy psychopatyczne mogą występować na skutek różnego rodzaju uwarunkowań neurologicznych, szczególnie zaś przeróżnych zmian patologicznych i dysfunkcji systemu nerwowego. Dla przykładu można prześledzić neurologiczne uwarunkowania kilku ważniejszych objawów zachowania się znamiennych dla jednostek psychopatycznych.
Najbardziej ewidentny związek z neurologicznym, a właściwie neuropatycznym podłożem wykazują nagłe wybuchy nie kontrolowanej agresji. „Coś nagle we mnie wchodzi i napełnia mój mózg złością" — stwierdza jedna z pacjentek cierpiąca na pośpiączkowe zapalenie mózgu. Wybuchy takie następują zarówno z poważnych przyczyn (np. w wyniku udaremnienia planów życiowych), jak i z bardzo błahych powodów. Na przykład F. A. Elliot podaje, że jedna z jego pacjentek (cierpiąca na sporadyczne ataki padaczki skroniowej) wpadła we wściekłość z powodu przypadkowego rozbicia fiolki z tabletkami aspiryny.
Autor ten przytacza opis wybuchu nie kontrolowanej agresji przedstawiony jeszcze pod koniec ubiegłego wieku (tj. 1899) przez niemieckiego psychiatrę, O. Kapłana, który zawiera m. in. następujące elementy: „Wybuchowej skazie (bo tak określa ów stan O. Kapłan) towarzyszą ruchy całego ciała. Mogą to być zarówno bardzo groteskowe gestykulacje, jak i nadmiernie wyrazista i szybko zmieniająca się mimika. Obok tego występują często charakterystyczne woka-lizacje w postaci szybkiego wypowiadania krótkich, urywanych i niewyraźnie brzmiących zdań oraz przekleństw, a także fizyczne atakowanie osób lub nawet przedmiotów. Czasami atak kończy się drgawkami podobnymi do epileptycznych. W niektórych przypadkach po zakończeniu ataku występować może niepamięć dotycząca całości lub niektórych tylko zdarzeń mających miejsce podczas napadu nie kontrolowanej agresji".
Istnieje wprawdzie szereg zastrzeżeń, czy o atakach tych można mówić jako o atakach „nie kontrolowanych", bo najczęściej pacjent „pomimo odczuwania katastroficzności swej furii nie traci nigdy zdolności opanowania jej"—jak twierdzi F. A. Eliot. Niektórzy pacjenci posiadają nawet ustalone sposoby tłumienia rodzącej się „wściekłości": zagryzają zęby, zaczynają szybko chodzić, wykonywać ćwiczenia gimnastyczne, liczyć itp.
Wskaźnikiem różnicującym psychopatów od ludzi przejawiających objawy znamienne dla psychopatii pod wpływem zmian zachodzących w systemie nerwowym jest przejawiany przez tych ostatnich krytycyzm w stosunku do popełnionych czynów, niekiedy wręcz przykre zaskoczenie „Jak mogłem uczynić taką rzecz"?, połączone z głębokim poczuciem winy. Krytycyzmu takowego, a przede wszystkim zaś poczucia winy nie przejawiają ,,prawdziwi" psychopaci.
Bardzo wymownym przykładem umiejętności oceny swego zachowania post factum jest głośny swego czasu przypadek 25-letniego Charlesa Whitmana, który najpierw zamordował swą matkę i żonę, a następnie zabarykadował się na wieży miasteczka uniwersyteckiego w Texasie i zastrzelił 14 osób, a 38 ranił. Otóż szaleniec ten w momentach powrotu krytycyzmu pisał coś w rodzaju pamiętnika, w którym wyrażał m. in. zdziwienie, że tak „zrównoważony i inteligentny człowiek" jak on stał się nagle ofiarą „tak okropnych myśli", które nakazują mu zabijać. Pośmiertna sekcja mózgu Ch. Whitmana wykazała obecność nowotworu złośliwego typu glioblastoma muttiformae, umiejscowionego w okolicy jądra ciała migdałowego.
Ściśle połączona z omawianą powyżej impulsywnością i wybuchami nie kontrolowanej agresji jest inna ważna cecha psychopatycznego zachowania, tj. nieliczenie się ze skutkami własnego postępowania. Jak się okazuje, cecha ta ściśle bywa uzależniona od różnego rodzaju zmian w korze przed-czołowej. Ze zrozumiałych względów eksperymentalnie problem ten badało wielu autorów jedynie na zwierzętach, u których różne uszkodzenia zalążków kory przedczołowej (zajmującej u człowieka, jak wiadomo, około 25% .całej powierzchni półkul mózgowych) uniemożliwiają zwierzęciu antycypowanie skutków własnego zachowania wobec innych zwierząt. Zwierzęta takie są więc nadzwyczaj nieostrożne w atakowaniu silniejszych od siebie, nie potrafią współdziałać z innymi zwierzętami w walce ze wspólnym wrogiem, w zdobywaniu pożywienia itp.
Różnego rodzaju zmiany płatów czołowych wywołują również podobne objawy u łudzi. A. R. Łuria tego typu zachowanie u chorych z uszkodzeniami płatów czołowych nazywa „rozpadem programu".
Z podobnych przyczyn, jak omawiana powyżej cecha, wypływa inna, znamienna dla psychopatii postać zachowania się, a mianowicie brak samokrytycyzmu, czyli tzw. anozognozja, która to postać zachowania się jest bardzo częstym wynikiem różnego rodzaju uszkodzeń płatów przedczołowych, a także prawej półkuli, która zdaniem A. R. Łurii „nie ma związku z takimi formami analizy właściwego zachowania, których realizacja wymaga udziału złożonych mechanizmów mowy". Ponadto zanik krytycyzmu może występować w przypadku paraliżu postępującego, guzów i urazów fizycznych mózgu.
Skutkiem fizycznych uszkodzeń głowy powodujących wstrząs mózgu, paraliżu postępowego, pośpiączkowego zapalenia mózgu oraz innych zmian patologicznych w centralnym systemie nerwowym może być także typowa dla psychopatów bezwstydność i brak wyrzutów sumienia. Przy czym obie te postacie zachowania bywają przez inteligentnych psychopatów starannie ukrywane, podczas gdy pacjenci neurologiczni potrafią wykazywać w niektórych momentach zupełnie szczerą dezaprobatę swych negatywnych postaw wobec innych ludzi.
Z omawianymi powyżej cechami bezpośrednio wiąże się inna, bardziej ogólna właściwość zachowania psychopatycznego, a mianowicie niezdolność do bliskich związków uczuciowych z innymi ludźmi. Cecha ta często wynika z różnego rodzaju uszkodzeń głowy powodujących wstrząs mózgu, uszkodzeń parcjalnych, a także deformacji płatów przedczołowych. Już w 1922 r. L. Bianchi podsumował rezultaty wycięcia u małp płatów przedczołowych stwierdzeniem, że zachowanie tych zwierząt straciło „wyższe uczucia, czyli umiejętność przywiązywania się do innych, opieki i macierzyństwa".
Istnieją także neurologiczne uwarunkowania innej, definicyjnej cechy psychopatycznego zachowania się, tj. brak poczucia lęku i nieustraszoność. Tego typu postawę obserwuje się często u dzieci z parcjalnymi deficytami mózgu. Jednostki takie wykazują niekiedy bardzo ewidentnie zaznaczony brak lęku i nieustraszoność. Można ponadto przypuszczać, że jakiekolwiek uszkodzenie ciała migdałowatego, które jest — jak wiadomo — „odpowiedzialne" za wszelkie postawy lękowe, może również spowodować zanik lub zmniejszenie się poziomu lęku. Przypuszczenie owo opierać się będzie na tym, że obustronne wycięcie płatów skroniowych powoduje u małp tzw. syndrom Kulyera-Bucy, przejawiający się m. in. zanikiem lęku zwierząt przed ich naturalnymi wrogami.
Kłamstwo patologiczne (stosowane nawet wtedy, kiedy w niczym nie ułatwia jednostce sytuacji), będące jednym z typowych objawów zachowania psychopatycznego, występuje także w wielu postaciach chorób i uszkodzeń centralnego układu nerwowego. Należy ono również do typowych objawów parcjalnych uszkodzeń mózgu, pojawia się ponadto po różnego rodzaju uszkodzeniach głowy, zapaleniu mózgu, a także jako wstępny objaw paraliżu postępowego.
Psychopatów ,,prawdziwych" i pacjentów wykazujących zmiany w systemie nerwowym upodabnia także niewspółmierna reakcja na alkohol. Zarówno u jednych, jak i drugich niezwykle nawet mata dawka alkoholu może wywołać bardzo silne reakcje w postaci agresji, niepokoju ruchowego itp.
Neurologiczne uwarunkowania może mieć także jedna z najbardziej spektakularnych cech psychopatycznego zachowania się, jaką jest działanie na szkodę samego siebie. Psychopata, jak już wspomniałem w poprzednim rozdziale, pozbawiony jest krytycyzmu wobec własnych działań, w związku z czym bywają momenty, w których z uporem maniaka działa na swoją szkodę. Działa tak. jakby „nie odbierał" tego, że określone posunięcia przynoszą mu wyraźną szkodę. Otóż taka właśnie postać zachowania się jest częstym objawem wstępnym paraliżu postępowego oraz minimalnych dysfunkcji mózgu.
Neuropatologicznych uwarunkowań, podobnych jak wymieniane do tej pory, objawów zachowania psychopatycznego można by wymienić daleko więcej. Nie jest to jednak w tej chwili najistotniejsze, bo jak to wspominałem na wstępie obecnego ustępu, na dobrą sprawę wszystkie cechy psychopatyczne mogą mieć uwarunkowania w różnego rodzaju dysfunkcjach układu nerwowego.
Daleko ważniejszą sprawą jest zastanowienie się, czy w świetle współczesnych odkryć psychobiologii można postawić znak równości pomiędzy objawami psychopatycznymi a tymi, które są wynikiem uszkodzeń układu nerwowego. Tego typu sugestia pochodzi, jak wiadomo, od wybitnego polskiego psychiatry Tadeusza Bilikiewicza, którego zdaniem: „Istnieją stany kliniczne niekiedy do złudzenia podobne do psychopatii, będące jednak wynikiem przebytych organicznych uszkodzeń tkanki mózgowej. Nadajemy tym stanom nazwę charakteropatii. Rozpoznanie opiera się na dowodzie, że osobnik przebył istotnie sprawę chorobową mózgu, że przed tą chorobą nie zdradzał zaburzeń charakterologicznych i że stwierdzalne w chwili obecnej cechy osobowości pozostają w związku przyczynowym z przebytym cierpieniem". Tak więc T. Bilikiewicz odróżnia psychopatię od charakteropatii tylko zasadniczo na bazie przyczyn. „Rozgraniczamy ostro — pisze ten autor w innym miejscu — charakteropatie, jako uwarunkowane organicznie zaburzenia charakteru, od psychopatii, w których nie da się stwierdzić organicznych zmian mózgu". Same zaś objawy zachowania psychopatycznego i charakteropatycznego, zdaniem tego autora, są w zasadzie identyczne.
Stanowisko to nie jest niestety do utrzymania w świetle nowszych obserwacji publikowanych przez amerykańskich autorów, które wskazują, że istnieją dosyć istotne z diagnostycznego punktu widzenia różnice pomiędzy omawianymi w obecnym ustępie objawami zbliżonymi do psychopatii (które w nomenklaturze T. Bilikiewicza zyskują miano „charakteropatii") a objawami „prawdziwej" psychopatii.
O niektórych z tych różnic wspominałem już uprzednio, a mianowicie przy okazji omawiania uwarunkowanych zmianami w systemie nerwowym nagłych wybuchów nie kontrolowanej agresji mówiłem, że wybuchy te u pacjentów neurologicznych połączone są z reguły z krytyczną ich oceną (głównie po przeminięciu ataku) i z wyrzutami sumienia, czego nie ma w przypadku „prawdziwych" psychopatów. Jak to wtedy wspominałem, występujące u neurologicznych pacjentów wyrzuty sumienia doprowadzają u niektórych z nich do daleko posuniętego samokrytycyzmu oraz autoanalizy swego karygodnego postępowania.
Inną, także odnotowywaną już, istotną różnicą pomiędzy zachowaniem się psychopatów i pacjentów neurologicznych (czyli „charakteropatów" w Bilikiewiczowskiej nomenklaturze) jest podkreślana przy okazji omawiania „bezwstydności" i braku wyrzutów sumienia umiejętność „maskowania się" u psychopatów, czyli umiejętność, która posłużyła H. M. Cleckley'owi za temat do napisania książki o psychopatach pod wymownym z punktu omawianego obecnie zagadnienia tytułem: „Maska zdrowia". Skutkiem posiadania tej, ćwiczonej od dziecka umiejętności maskowania swych negatywnych cech, psychopatę „prawdziwego" o wiele trudniej jest zidentyfikować jako człowieka „moralnie upośledzonego" w porównaniu z pacjentem neurologicznym, u którego objawy zachowania zbliżone do psychopatii są wynikiem różnego rodzaju dysfunkcji systemu nerwowego.
Bezpośrednio związaną z omawianą powyżej cechą różnicującą psychopatów i „charakteropatów" jest stosowanie ingracjacji (czyli korzystnego dla siebie „urabiania" ludzi wbrew ich potrzebie, woli, a czasem i świadomości) przez psychopatów, co nie stanowi cechy znamionującej zachowanie się pacjentów neurologicznych, czyli ,,charakteropatów".
Do innych, poważnych różnic pomiędzy pacjentami przejawiającymi cechy psychopatycznego zachowania się w wyniku dysfunkcji systemu nerwowego a psychopatami „prawdziwymi" należy jeszcze zaliczyć to, że pacjenci z różnego rodzaju uszkodzeniami w centralnym układzie nerwowym są często apatyczni na przemian z nienaturalną skłonnością do żartów i niekiedy wręcz błaznowania, podczas gdy psychopaci bywają bardziej „zintegrowani" w swym zachowaniu, Zarówno pamięć, jak i sądy wartościujące pacjentów neurologicznych wykazują bardzo często poważne mankamenty, natomiast u psychopatów „klasycznych" nie stwierdza się poważniejszych zaburzeń pamięci, natomiast poprawność sądów wartościujących uzależniona jest wyraźnie od stopnia „zagrożenia ego". Tam bowiem, gdzie w grę wchodzi jakiekolwiek, niewielkie nawet niebezpieczeństwo „plamy na honorze", psychopata nie potrafi w sposób obiektywny ocenić sytuacji, podczas gdy w innej, bardziej dla siebie korzystnej atmosferze jego sądy oceniające nie wykazują żadnych uchybień, a wręcz nawet przeciwnie wykazują niezwykłą precyzyjność w tym zakresie (potrzebną dla typowej dla niego „strategii manipulatorskiej"),
Najbardziej jednak ewidentną cechą różnicującą zachowanie pacjentów neurologicznych od zachowania „prawdziwych" psychopatów jest to, że organiczne zmiany powodują raczej parcjalną, a nie w pełni wykształconą {fuli fledged) psychopatię.
Owa „parcjalność" objawów psychopatycznych u osób z różnego rodzaju uszkodzeniami systemu nerwowego przejawia się w dwóch zasadniczych płaszczyznach:
1) W tym, że najczęściej występuje tylko jeden lub dwa sprzężone ze sobą objawy zachowania antyspołecznego.
2) W niezharmonizowaniu przejawianych objawów psychopatycznych z całokształtem pozostałych cech osobowości. Wyraża się to najczęściej poważnymi sprzecznościami w postępowaniu jednostki, u której np. okrucieństwo wynikłe skutkiem ataków nie kontrolowanej agresji połączone jest z wyrzutami sumienia i płynącymi stąd tendencjami do samoukarania.
3. „Mocne wrażenia*' jako psychofizjologiczna podstawa psychopatii
A. Kilka empirycznych dowodów
Obok przedstawionych uprzednio wyników badań i obserwacji wskazujących na fakt występowania wielu zachowań właściwych dla psychopatii u osób posiadających różnego rodzaju dysfunkcje układu nerwowego istnieją także dosyć — jak się wydaje — ciekawe dowody, że pewne neurofizjologiczne korelaty psychopatii stwierdzić można także u psychopatów ,,prawdziwych".
Otóż z licznych badań psychofizjologicznych wynika, że osobnicy psychopatyczni nie posiadający żadnych neurologicznych zaburzeń5 różnią się od tzw. ludzi normalnych szeregiem istotnych wskaźników psychofizjologicznych.
Najczęstszą różnicą odnotowywaną w wielu badaniach psychofizjologicznych są wykazywane przez psychopatów odmienne, „nienormalne" obrazy impulsów bioelektrycznych mózgu, rejestrowanych w postaci fal przez aparat zwany elektro eneef Biografem. Badania tego typu (określane skrótem EEG) należą już dzisiaj niemal do rutynowych badań neurologicznych.
Otóż ogółem od 50 do 80% psychopatów wykazuje odmienny „nienormalny” EEG. Owa nienormalność polega u psychopatów na znacznym obniżeniu się aktywności fal mózgowych. Obniżenie aktywności fal mózgowych w świetle innych badań neurofizjologicznych uważane bywa za jeden ze wskaźników ogólnego obniżenia pobudzenia korowego (corti-cal under-arousdl) u psychopatów, świadczyć ma o tym daleko niższa reaktywność psychopatów na różnego rodzaju bodźce ze świata zewnętrznego.
Owa niższa reaktywność psychopatów szczególnie ewidentnie zaznacza się w dużo mniejszym przewodnictwie skóry w porównaniu z osobnikami normalnymi, a ponadto na nie spotykanych u osób normalnych zmianach w zakresie elektrodermicznej aktywności, występowania tzw. zmian „spontanicznych", nie uwarunkowanych żadnymi obiektywnymi przyczynami. Zdaniem P. H. Yenablesa, takie „niespecyficzne fluktuacje" aktywności elektrodermicznej umożliwiają osiągnięcie optimum pobudzenia korowego. Natomiast J. A. Szpiler i E. Epstein twierdzą, że owe fluktuacje w przewodnictwie skóry stanowią miarę niestabilności fizjologicznej „znamionującej się stanem rozproszenia, nieskanałizowania pobudzenia (albo lęku) spowodowanego przez spostrzeżenie zagrożenia w sytuacji braku właściwych sposobów zaradzenia temu zagrożeniu".
Bardzo — jak się wydaje — istotnym wskaźnikiem różnic w reakcjach psychofizjologicznych pomiędzy psychopatami a osobnikami normalnymi jest zmiana reaktywności skóry w odpowiedzi na różne bodźce. I tak psychopaci — jak stwierdził to R. D. Hare — nie wykazują żadnych odmienności reakcji w odpowiedzi na bodźce słabe, natomiast cechuje ich znacznie mniejsza niż u osób normalnych reaktywność na bodźce silne, czyli tzw. elektrodermalna hyperaktywność.
Z innych badań cytowanego autora wynika, że u psychopatów niższa jest również „reakcja oczekiwania" na awersyjne bodźce w porównaniu z osobnikami normalnymi. Jeśli na przykład zastosuje się wobec psychopatów klasyczną metodę warunkowania i po Sygnale ostrzegawczym (np. dźwięku) eksponować będziemy bodziec awersyjny (np. szok elektryczny czy przeraźliwy dźwięk), stwierdza się u tych psychopatów niższą w porównaniu z osobnikami normalnymi reakcję elektrodermalna.
Bardziej dwuznaczne wyniki badań porównawczych wśród psychopatów i osobników normalnych uzyskano w zakresie reakcji sercowo-naczyniowych. Przy zastosowaniu pomiarów na bodźce dźwiękowe R. D. Hare stwierdził, że w przypadku ekspozycji nowych bodźców dźwiękowych o intensywności 70 - 80 decybeli u psychopatów następuje mniejsze obniżenie rytmu serca niż u osobników niepsychopatycznych. Wyniki są dosyć wymowne, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że obniżenie rytmu serca powszechnie uważane bywa za psychofizjologiczny wskaźnik reakcji orientacyjnej i ma wskazywać tym samym ,,pobór doznań", czyli tym samym brak znaczniejszego obniżenia się rytmu serca wskazuje na większą niewrażliwość psychopatów na bodźce otoczenia. Z nowszych jednak badań porównawczych, jakie przeprowadził R. D. Hare, wynika, że odnotowana powyżej różnica w stopniu obniżenia rytmu serca pomiędzy psychopatami i nie psychopatami zanika przy podwyższeniu intensywności tonów do 80 -120 decybeli.
B. Przyczyny zwiększonego zapotrzebowania na stymulację
Przytaczane uprzednio wyniki licznych badań psychofizjologicznych stanowią podstawę dla kilku zazębiających się teorii tłumaczących istotę psychopatii w aspekcie neurofizjologicznym. Teorie te można, według mego przekonania, podzielić na dwie zasadnicze grupy. Jedne z nich przyczynę zapotrzebowania na „mocne wrażenia", u psychopatów upatrują w opóźnionym dojrzewaniu systemu nerwowego, natomiast drugie właściwość tę tłumaczą cechami typologicznymi systemu nerwowego, obie te grupy teorii omówię kolejno.
a) Opóźnione dojrzewanie systemu nerwowego. Pierwszą z teorii usiłujących wytłumaczyć na płaszczyźnie neurofizjologicznej istotę psychopatii jest koncepcja, która głosi, że cechy psychopatyczne wypływają z opóźnienia rozwoju (muratwnal lag) systemu nerwowego, a szczególnie zaś jego centralnych części. Teorię tę ogłoszono na początku lat czterdziestych, zarówno na podstawie badań neurofizjołogicznych jak i obserwacji klinicznych. Wykazano, że zarówno pod względem zewnętrznych objawów zachowania, jak i obrazu EEG psychopaci przejawiają wyraźnie infantylne właściwości.
I tak na przykład obustronna aktywność fal theta (zarówno płatów skroniowych, jak i czołowych) występuje u dzieci, nie bywa natomiast stwierdzana u normalnych dorosłych powyżej dwudziestego roku życia. Właściwość ta jawi się zaś u większości dorosłych psychopatów.
Innym, bardzo istotnym dowodem na to, że istota psychopatii tkwi w opóźnionym dojrzewaniu systemu nerwowego, ma być odnotowany w wielu badaniach i obserwacjach efekt samorzutnego „ustatkowania się" wielu psychopatów, następującego z wiekiem. L. N. Robins poddał badaniom longitudinalnym (trwającym w niektórych przypadkach aż 30 lat) 94 dzieci zachowujące się w sposób antyspołeczny. Z badań tych wynika, że większość negatywnych objawów ustępuje w czasie osiągnięcia przez badanych wieku średniego, tj. mniej więcej około czterdziestego roku życia.
M. J. Craft prowadził rozlegle badania longitudinalne nad stałością objawów psychopatycznego zachowania się. Dane na ten. temat gromadził w Wielkiej Brytanii, Danii i Stanach Zjednoczonych. Na ich podstawie stwierdził, że zachowanie psychopatyczne w miarę upływu lat staje się „niewiarygodnie lepsze" (tzn. ulega poprawie), a w dodatku nie jest to — zdaniem cytowanego autora — zależne od rodzaju i intensywności oddziaływań resocjalizacyjnych.
J. M. A. Weiss ukazał bardzo istotne różnice w stopniu antysocjalności i zachowaniu typu acting out (określanym na podstawie testu MMPI) w następujących grupach wiekowych: 16-20, 21'-44, 45-64 i ponad 64. Zgodnie z przedstawionymi przez tego autora obliczeniami różnica w zakresie antysocjalności pomiędzy najmłodszą a najstarszą grupą wynosiła 62%, natomiast różnica w zakresie zachowania typu acting out była jeszcze większa, wynosiła 88%.
Zjawisko odnotowywanej powyżej poprawy zachowania się psychopatów niektórzy nazywają „efektem wypalania się objawów", następującego z wiekiem. D. A. Rockwell stwierdza, że psychopaci po czterdziestce przestają już stanowić poważniejszy problem, niektórzy z nich przejmują określone społeczne role dziwaków, ludzi „nienormalnych" itp., u innych zaś występuje wspomniany powyżej „efekt wypalenia się objawów", w wyniku którego psychopaci stają się bardziej opanowani i spokojni.
Z przedstawionego powyżej zestawu wyników badań wypływać może logiczny pozornie, lecz w istocie swej błędny wniosek, że skoro objawy psychopatycznego zachowania się i tak „wypalają się" bez specjalnych nawet oddziaływań resocjalizacyjnych, wystarczy danego psychopatę zamknąć na dostatecznie długi czas w więzieniu, aby do okresu samorzutnego „ustatkowania się" nie zagrażał społeczeństwu, a następnie, po ^wypaleniu się" psychopatycznych objawów zachowania, wypuścić go na wolność.
Wadliwość takiego wniosku polega jednak na tym, że inkarceracja z natury rzeczy, powodując niepowetowane szkody w rozwoju osobowości człowieka, musi być stosowana jedynie jako ostateczna kara za konkretne przewinienia, a nie jako środek profilaktyczny. Nie mówiąc już o tym, że pozbawienie więźnia aktywnych oddziaływań resocjalizacyjnych i czekanie na „samorzutną" poprawę byłoby nie tylko sprzeczne z prawidłowościami psychologicznymi, lecz także z zasadami etycznymi.
Ponadto należy wziąć również pod uwagę przytoczone przez R. D. Hare dowody świadczące o tym, że owa „samorzutna" poprawa, następująca z wiekiem w związku ze wspomnianym uprzednio późniejszym dojrzewaniem psychopatów występuje jedynie u tych osobników, u których stwierdza się fizjologiczne korelaty powolniejszego tempa dojrzewania, np. „nienormalnego" zapisu EEG. Daleko mniej optymistyczne rokowanie występuje natomiast w przypadku braku takich fizjologicznych symptomów opóźnionego dojrzewania systemu nerwowego.
Istnieją co najmniej trzy hipotezy starające się w sposób analityczny wyjaśnić istotę opóźnionego rozwoju systemu nerwowego u psychopatów.
Pierwszą z nich jest przypuszczenie, że u psychopatów później następuje mielinizacja, która bywa z reguły wskaźnikiem dojrzewania systemu nerwowego. Jak wiadomo, następuje ona dosyć powoli i w mózgu człowieka rzadko bywa zakończona przed dwudziestym rokiem życia. Wiadomo również, że nie wszystkie płaszczyzny mózgu rozwijają się w jednym czasie, najpóźniej pod względem mielinizacji dojrzewają płaty skroniowe i przedczołowe mózgu i w tych rejonach opóźnienie rozwoju u psychopatów zaznacza się najwyraźniej.
Druga hipoteza nastawiona na wyjaśnienie istoty opóźnionego dojrzewania systemu nerwowego psychopatów mówi, że chodzi tu o późniejsze dojrzewanie dendrytów łączących ze sobą komórki nerwowe, czyli neurony.
I wreszcie trzecia hipoteza zakłada, że u psychopatów później następuje rozwój płatów przedczołowych. Wskazywać na to mają rezultaty doświadczeń z lobo-tomią przedczołową u małp człekokształtnych, po której zwierzęta te stają się bardziej impulsywne, niezdolne do uczenia się odruchów emocjonalnych itp., czyli są po prostu „psychopatyczne".
Przy omawianiu sprawy opóźnienia w dojrzewaniu systemu nerwowego u psychopatów nie sposób pominąć teorii naszego wybitnego psychiatry Jana Mazurkiewicza, który psychopatię (podobnie jak i oligofrenię) uważa za przejaw niedokończenia (zatrzymania się) procesu ewolucji. J. Mazurkiewicz swą koncepcję oparł na popularnej w ówczesnej psychiatrii teorii H. Jacksona, według której — najogólniej mówiąc — dojrzewanie osobnicze przebiega według stadiów ewolucyjnego rozwoju systemu nerwowego. Zdaniem J. Mazurkiewicza, świadectwem osiągnięcia odpowiednio wysokiego stopnia rozwoju przez człowieka jest wystąpienie w jego zachowaniu dwóch „filogenetycznie młodszych" instynktów, tj. popędu poznawczego i syntonicznego .
Wtedy natomiast, gdy rozwój (ewolucja) z jakichś powodów zatrzyma się, w zachowaniu się jednostki dominować będą „filogenetycznie stare" instynkty, czyli „instynkty zachowawcze z popędem płciowym". Jeśli ewolucja zatrzyma się w przypadku instynktu poznawczego, mamy wtedy do czynienia z niedorozwojem umysłowym, jeśli zaś w odniesieniu do drugiego z „filogenetycznie młodszych", czyli syntonii, wtedy występuje psychopatia. „Tylko instynkt syntoniczny jest uniwersalnym, wielkim, dynamicznym, normalnym motorem rozwoju psychicznego, obok instynktu poznawczego" — stwierdza J. Mazurkiewicz.
Teoria ta była jedną z podstaw wspomnianego uprzednio przyrównywania psychopatii do niedorozwoju intelektualnego, co przejawiało się często, zarówno w podobnym nazewnictwie (psychopatię nazywano często oligophrenia moralis}, jak i w próbach ustalenia — podobnie jak w przypadkach określania stopni niedorozwoju umysłowego — analogicznych stopni niedorozwoju moralnego.
Omawiana ostatnio teoria opóźnionego rozwoju systemu nerwowego u psychopatów nie kłóci się bynajmniej z omawianymi w poprzednim rozdziale poglądami na społeczne uwarunkowania psychopatii.
Szczególnie pogląd, ze psychopatia jest wynikiem zaniedbania żywego kontaktu emocjonalnego z dzieckiem w jego początkowym okresie życia, może tu stanowić nawet pewne uzupełnienie omawianej ostatnio koncepcji. Należy bowiem przypuszczać, że istnieją u dziecka okresy krytyczne na pozbawienie stymulacji płynących ze świata zewnętrznego. Jeśli w tych właśnie, zwykle wczesnych fazach życia człowieka środowisko nie dostarczy wystarczająco silnych podniet rozwojowych, cały proces dojrzewania w sposób zdecydowany opóźni się, a czasem nawet na stałe zahamuje.
Pewną analogię w tym zakresie mogą stanowić rezultaty badań nad kotami, z których wynika, że jeśli małemu kotkowi pomiędzy czwartym a siódmym tygodniem życia zasłoni się jedno oko, spowoduje to trwałe zmiany histologiczne w części ciała kolankowego, natomiast zasłonięcie kotu oka w innych okresach jego życia nie powoduje trwałych uszkodzeń nerwu wzrokowego.
b} Typologiczne różnice systemu nerwowego. Obok przedstawionej powyżej teorii opóźnionego rozwoju systemu nerwowego psychopatów funkcjonuje jeszcze inna, szeroko współcześnie znana teoria (o której już częściowo wspominałem) zakładająca, że system nerwowy psychopatów (a szczególnie ośrodki korowe) cechuje mniejsza wrażliwość na bodźce płynące ze świata zewnętrznego, czyli mniejsza reaktywność.
Wskutek tego osobnik psychopatyczny, aby zapewnić sobie optimum pobudzenia, musi odbierać ze świata zewnętrznego o wiele więcej bodźców niż osobnik normalny. Inaczej mówiąc, posiada on zwiększoną potrzebę stymulacji, co czyni go „poszukiwaczem mocnych wrażeń".
Powyższa teoria ściśle koresponduje ze wspomnianą już w poprzednim rozdziale koncepcją H. J. Eysencka, mówiącą, że u psychopatów trudniej powstaje „warunkowy odruch lęku". Zwiększony zaś deficyt lęku stanowi istotę większej skłonności psychopatów do bezdusznego łamania norm prawnych i obyczajowych. Natomiast stopień łatwości lub trudności w zakresie
powstawania odruchów warunkowych (w tym także odruchów lęku) uzależniony jest, jak wiadomo, W świetle teorii H. J. Eysencka od stopnia ekstra- i intro-wersji.
Im bardziej wykazuje ktoś cechy introwertywne, w tym większym stopniu posiada wyostrzoną wrażliwość zarówno na bodźce płynące z zewnątrz, jak i na wszelkie wewnętrzne ,,rozterki duchowe". I na odwrót, im wyższe nasilenie cech ekstrawertywnych, tym jest mniejsza plastyczność systemu nerwowego i tym samym większe zapotrzebowanie na „mocne wrażenia".
Na opisany przez H. J. Eysencka w kategoriach behawiorystycznych wymiar introwersja—ekstrawersja ,,nakłada ją" się wyróżnione przezeń dwie (również dymensjonalnie ujęte) przeciwstawne grupy zaburzeń. a mianowicie zaburzenia mające charakter dystymiczny i histeryczno-psychopatyczny. W połączeniu z drugim podstawowym wymiarem osobowości, wyróżnionym przez H. J. Eysencka, czyli neurotycznością, całą jego koncepcję dotyczącą omawianych obecnie zagadnień przedstawić można w ślad za D. Jehu w następującym schemacie:
Neurotyzm
A
Psychopaci
Dystymicy Histerycy
Introwersja Ekstrawersja
Normalność
Rys. 3. Wymiary osobowości w ujęciu H. J. Eysenoka.
Z kolei przedstawiona powyżej w najogólniejszych zarysach koncepcja H. J. Eysencka ściśle łączy się z teorią I. P. Pawiowa o występowaniu dwóch przeciwstawnych typów pod względem stopnia nasilenia siły układu nerwowego. Na podobieństwa pomiędzy Pawłowowskim typem „silnym" a ekstrawertykiem oraz typem „słabym" i introwertykiem zwrócił uwagę sam H. J. Eysenck w swym referacie na Międzynarodowym Kongresie Psychologów w Moskwie 11. Biorąc więc pod uwagę wspomniane powinowactwa, można przypuszczać, że psychopata to krańcowy przedstawiciel typu „silnego", podczas gdy Eysenckowtski dystymik to reprezentant typu „słabego".
W świetle zaś poglądów J. Strelaua i jego współpracownika A. Eliasza psychopatów, jako nisko reaktywnych przedstawicieli typu „silnego", cechować będą „mechanizmy wzmacniania stymulacji", czyli to, co potocznie zwykło się nazywać „poszukiwaniem mocnych wrażeń". Jednym z takich sposobów poszukiwania owych „mocnych wrażeń" bywa — na co słusznie zwrócił uwagę J. Reykowski — agresja lub też przynależność do uprzywilejowanej grupy „git-ludzi" w zakładach resocjalizacyjnych — co stwierdziłem w jednym ze swych badań nad młodzieżą wykolejoną.
Przy okazji warto również wspomnieć o ogłoszonej niedawno przez A. Eliasza koncepcji „transakcyjnego modelu temperamentu" mówiącej, że nie tylko fizjologiczne mechanizmy układu nerwowego wyznaczają zapotrzebowanie na stymulację, mechanizmy te działają bowiem w ścisłej zależności z „zapleczem stymulacyjnym" środowiska, w jakim danej jednostce wypadło żyć, środowisko to (podobnie jak i temperament) wyznacza także „standardy regulacji", wpływając zarówno bezpośrednio na zachowanie się jednostki, jak i na sam rodzaj właściwości temperamentalnych.
Na zakończenie rozważań nad biologicznymi uwarunkowaniami psychopatycznych cech zachowania się trzeba jeszcze wskazać na szersze znaczenie jednej z zasadniczych cech psychofizjologicznej charakterystyki osobowości psychopatycznej, jaką jest omawiane ostatnio zwiększone zapotrzebowanie na stymulację. Właściwość ta, podobnie jak i inna „cecha osiowa" psychopatii, czyli narcyzm, posiada również silny związek z właściwościami życia współczesnego.
Jeśli tak można powiedzieć — psychofizjologiczna istota życia w czasach współczesnych, szczególnie w wielkich centrach urbanistycznych (a te dla obecnego świata są najbardziej znamienne) wyraża się w podnoszeniu progów wrażliwości zmysłowej u współczesnego człowieka. Niebywały wzrost intensywności bodźców akustycznych zarówno w ośrodkach miejskich, jak nawet w miejscach wypoczynku w poważnym stopniu przytępia wrażliwość człowieka na bodźce słuchowe.
Dosyć często można się dzisiaj spotkać z poglądami -głoszonymi przez laryngologów o ogólnym przytępieniu zmysłu słuchu u ludzi współczesnych. Aby więc zapewnić sobie „optimum stymulacji" musi człowiek współczesny słuchać coraz to głośniejszych dźwięków.
To zwiększone zapotrzebowanie na intensywne dźwięki wypływa jednak nie tylko z przytępienia słuchu, jest ono raczej wskaźnikiem ogólnego zwiększenia zapotrzebowania na stymulację, czyli na „mocne wrażenia". Wydaje się, że młodzież (która z natury rzeczy bywa najlepszym zwierciadłem epoki) może służyć za typowy przykład takiego wzrostu zapotrzebowania na mocne wrażenia. Zarówno zaskakująca dla starszego i średniego pokolenia hałaśliwość najchętniej słuchanej przez młodzież muzyki, jak i przede wszystkim zachowanie się młodzieży w czasie tego „słuchania" stanowią dowód, że te ogromne dawki stymulacji słuchowej wprowadzają młodocianych słuchaczy w stan jak gdyby transu hipnotycznego, w stan, który B. Suchodolski nazywa „upojeniem decybelowym".
Bodźce słuchowe są może najbardziej ewidentnym przykładem wzrostu zapotrzebowania na stymulację u współczesnego człowieka, nie stanowią one jednak wyłączności, podobne „ zapotrzebowanie" wykazuje współczesny człowiek w stosunku do innych bodźców, wymagając coraz intensywniejszego ich nasilenia.
Na marginesie czynionych obecnie uwag należy wspomnieć o wielce prowokującej książce Alana Harringtona, pt.: Psychopaths, w której autor m. in. stwierdza, że gatunek ludzki najprawdopodobniej uzyska drogą mutacji nowy system nerwowy, bardziej odporny na lęk i na nawał wrażeń, jaki weń „bombarduje", będzie to warunkiem przetrwania człowieka jako gatunku (zapobieżenia masowym samobójstwom) za cenę psychopatyzacji tegoż gatunku.
Często także jako dowód na powinowactwa czasów współczesnych z cechami psychopatycznymi przytacza się wzrost terroryzmu oraz zorganizowanych form przestępstwa, ustrojów totalitarnych itp. Te na wskroś patologiczne formy organizacji społecznej swe funkcjonowanie zawdzięczają licznej rzeszy psychopatycznych osobników służących za różnego rodzaju „goryli" i najemników wykonujących wielce podniecające „akcje specjalne".
Osobiście nie jestem jednak zwolennikiem, tych, ostatnio przytaczanych, „katastroficznych" teorii na temat czasów współczesnych i niedalekiej przyszłości. Uważam mianowicie, że omawiane obecnie nasilenie się intensywności bodźców zmysłowych we współczesnym świecie, podwyższające tym samym progi wrażliwości, jest nie tyle smutnym świadectwem faktu, że na płaszczyźnie psychofizjologicznej następuje również (tak jak i w przypadku omawianego poprzednio wzrostu narcyzmu) ,,psychopatyzacja świata", lecz stanowi raczej wskaźnik potrzeby bardziej intensywnej rekreacji i wypoczynku dla ludzi współczesnych.
Część III
Kierunki i sposoby oddziaływań resocjalizacyjnych.
Terapia psychopatii należy do najbardziej złożonych zadań, stanowi nawet w pewnym sensie naruszenie starej medycznej reguły mówiącej: „cokolwiek od początku jest wadliwe, nie może być uleczone z upływem czasu". Jak zaś wiadomo z rozdziałów poprzednich, cechy psychopatyczne należą niestety do tych, które powstają bardzo wcześnie, stanowiąc tym samym niezwykle trwałe właściwości ludzkiego zachowania się. Bardzo wielu autorów za cechę definicyjną psychopatii uważa wręcz jej nie-uleczalność.
Trudność resocjalizacji psychopatów polega także na tym — co zaobserwował P. Greenacre — że jednostki tego typu potrafią znakomicie symulować poprawę. Często bowiem w przypadku nadziei na korzyści wynikające z poprawy swego zachowania ludzie tacy wykazują niezwykle duże postępy w resocjalizacji. Te znamiona poprawy znikają jednak zupełnie, kiedy psychopaci znajdą się w innych okolicznościach, tj. w takich sytuacjach, gdzie „poprawa" nie przynosi jednoznacznych korzyści.
Pomimo odnotowanej powyżej trudności w resocjalizacji psychopatów (a może właśnie ze względu na ten aspekt?) istnieje bardzie wiele prób różnego rodzaju sposobów psychokorekcyjnych oddziaływań na tego typu jednostki. Chcąc przedstawić niektóre ciekawsze i ważniejsze dla zilustrowania problemu wysiłki w tym zakresie, muszę dokonać ich podziału.
Najlepszym, jak sądzę, podziałem może być wyodrębnienie trzech zasadniczych postaci oddziaływań psychokorekcyjnych: l) terapia indywidualna, 2) terapia zbiorowa, 3) farmakoterapia i in. typowe medyczne sposoby leczenia. Podział ten, aczkolwiek wydaje się klarowny, posiada jednak wadę dużej ogólności. Jak
bowiem wiadomo, w ramach każdej z trzech wymienionych powyżej postaci oddziaływań wyodrębnić można wiele kierunków, szkół i sposobów praktycznych rozwiązań.
Aby w pewnym zakresie zmniejszyć ów stopień ogólności postaram się wśród trzech wyodrębnionych postaci uwzględnić dodatkowe podgrupy. Będzie to konieczne szczególnie w przypadku znajdującej najszersze zastosowanie w resocjalizacji psychopatów postaci oddziaływań psychokorekcyjnych, czyli terapii zbiorowej.
Na zakończenie prezentacji poszczególnych postaci oddziaływań psychokorekcyjnych spróbuję ukazać pewne prawidłowości natury ogólnej, jakie wyłaniają się z dotychczasowych doświadczeń na tym polu. Mówiąc inaczej, będę się starał wykazać pewne ogólne zasady, gramatykę postępowania resocjalizacyjnego z psychopatami, aby w ten sposób przedstawić każdemu, kto zechce poświęcić swe siły pracy na tym polu, nie tylko konkretne przykłady poczynań w tym zakresie (które są bardzo trudne lub zgoła niemożliwe do powtórzenia w tej samej postaci), lecz również ukazać pewne prawidłowości „gramatyczne" nieodzowne w każdej nowej formie pracy resocjalizacyjnej z tego typu jednostkami.
Oddziaływania indywidualne
Indywidualne oddziaływanie na jednostki psychopatyczne należy najprawdopodobniej do najtrudniejszych sposobów leczenia z natury niełatwej terapii tego typu jednostki. W. i J. McCordowie, rozpoczynając rozdział o leczeniu psychopatii, jako motto przytaczają zdanie doktora z „Makbeta"; „Ta choroba jest poza zasięgiem mej praktyki". Niemniej jednak od dziesiątków lat różnego rodzaju terapeuci ogłaszają doniesienia o podejmowaniu się oddziaływań psychokorekcyjnych w odniesieniu do jednostek psychopatycznych.
Najwcześniejsze i najliczniejsze sprawozdania z indywidualnego traktowania psychoterapeutycznego psychopatów pochodzą od psychoanalityków. Ogólnie jednak biorąc, metoda ta daje dosyć nikłe rezultaty w zastosowaniu do tego typu jednostek. Jeszcze w 1924 r. Mary O'Malley swój przegląd różnych doniesień na temat leczenia psychoanalizą zakończyła stwierdzeniem, że: „psychoanaliza jako metoda terapii w przypadku osobowości psychopatycznej [...] spotyka się z niepowodzeniem".
Ta pesymistyczna ocena nie we wszystkich jednak przypadkach znajduje potwierdzenie. Istnieją bowiem doniesienia na temat skuteczności psychoanalizy w terapii jednostek psychopatycznych.
I tak na przykład W. Bronberg przedstawił sprawozdanie o pozytywnych wynikach leczenia 19-letniego psychopaty odsiadującego wyrok w więzieniu marynarki wojennej. Według relacji tego pacjenta walka na noże i przewodzenie w różnego rodzaju buntach „było szczególnie podniecające". Rodzice pacjenta rozwiedli się. Ojciec był alkoholikiem kilkakrotnie skazywanym na karę więzienia za różnego rodzaju przestępstwa kryminalne. W stosunku do chłopca przejawiał nasiloną agresję, bijąc go bardzo często i dotkliwie.
Na pierwszą sesję psychoanalityczną chłopiec przyszedł wbrew swej woli (w wyniku polecenia władz więziennych), w związku z czym początkowo w ostentacyjny sposób odmawiał współpracy, nie chcąc odpowiadać na żadne pytania. Następnym etapem zachowania się młodocianego pacjenta były wybuchy agresji, w czasie których m. in. rzucił nożem w psychoanalityka (szczęśliwie chybiając). Stopniowo jednak pod wpływem cierpliwości i życzliwej postawy W. Bronberga, a także stałych zachęceń do nawiązania kontaktu terapeutycznego, pacjent zaczął opowiadać o swym „ubogim w miłość życiu",
Niemal równocześnie z początkiem ,,otwarcia się" pacjent zaczął miewać sny. Najpierw były to sny o zabijaniu, zabijał w nich strażników więziennych, współwięźniów, do których cierpiał różnego typu urazy a wreszcie samego terapeutę. Później zmienił się podstawowy motyw jego snów; ten nowy motyw wyrażał lęk przed terapeutą.
Wraz ze zmianą motywu marzeń sennych nastąpiła również istotna zmiana w zachowaniu się młodocianego pacjenta, a mianowicie zaczął on bardziej dokładnie analizować wszelkie polecenia i uwagi psychoanalityka, a ponadto w sposób wyraźny, wystąpiła identyfikacja z osobą tegoż analityka. Niestety W-Bronberg w związku z przejściem do życia cywilnego nie mógł dokończyć rozpoczętej i dobrze zapowiadającej się terapii.
Do klasyki psychoanalitycznej literatury należy przedstawiony przez Kate Friedlander opis psychoanalitycznych oddziaływań na ośmioletniego Billa, który był dzieckiem „złośliwym i impulsywnym", nie umiejącym zupełnie panować nad swymi potrzebami. Najbardziej zaś uderzającą cechą zachowania się chłopca był „absolutny brak poczucia winy". Autorka poddała swego małego pacjenta żmudnym i długotrwałym oddziaływaniom psychoanalitycznym. Ich głównym zadaniem było rozwinięcie w dziecku kontroli zachowania sprawowanej przez „superego". Po osiemnastomiesięcznej terapii Billy „nie był wprawdzie — jak twierdzi K. Friedlander — nadal najodpowiedniejszym modelem zachowania chłopca, niemniej jednak uczynił wielkie postępy [...] w rozwoju niezależnego «super-ego»".
Inne relacje o pozytywnym wyniku zastosowania psychoanalizy w odniesieniu do psychopatów przedstawiła Melita Schmideberg, która poddała psychoanalizie jedenastu poważnych przestępców, wykazujących zanik poczucia winy i umiejętności nawiązywania kontaktu emocjonalnego z innymi ludźmi.
Jak twierdzi autorka, przez zastosowanie oddziaływań psychoanalitycznych udało się jej w zdecydowany sposób uzyskać poprawę u wszystkich poddanych terapii przestępców. Głównym terapeutycznym problemem w postępowaniu z psychopatami jest — zdaniem cytowanej autorki — umiejętność zapewnienia im „cierpliwej dobroci", aby mogli oni „wyprostować się poprzez stopniowe odzyskanie miłości, bezpieczeństwa i wiary w pomoc ludzi, straconej w dzieciństwie i aby w ten sposób mogli zyskać dyspozycje do umiejętności identyfikowania się z innymi".
Wspomniane postulaty nie zawężają się jednak wyłącznie do oddziaływań psychoanalitycznych, nacechowane nimi musi być bowiem każde podejście terapeutyczne. Toteż nie tylko psychoanalitycy mieli niekiedy możliwość zebrania plonów swej „cierpliwej dobroci". O pozytywnym wyniku oddziaływań resocjalizacyjnych donosili bowiem także terapeuci nie stosujący psychoanalizy, a także i „nieprofesjonalni klinicyści", jak np. kapelan więzienny, któremu udało się ,oprowadzić na dobrą drogę" długoletniego przestępcę zdradzającego wyraźne cechy psychopatyczne.
Interesujący opis terapii przypadku „psychopatycznego kryminalisty" — Harolda — przedstawił Robert Linder w swej sławnej książce „Buntownik bez powodu". Autor ten stosował głównie hipnoanalizę, a także analizę wolnych skojarzeń i analizę snów. Harold został skierowany do autora cytowanej książki ze względu na ślepotę, której lekarze nie znajdowali organicznego podłoża.
Początkowo pacjent przejawiał opór i niechęć do nawiązania kontaktu z terapeutą, w miarę jednak oswajania się z sytuacją terapeutyczną (która początkowo wywoływała w nim wrażenie, że został oślepiony i postawiony nad brzegiem przepaści) zaczął opowiadać historię swego, niezwykle burzliwego życia, surowości ojca oraz lęku przed nim, niesamowitych wręcz doświadczeń seksualnych, na które składały się kontakty homoseksualne, marzenia o seksualnym posiadaniu. matki itp. Za wyśmiewanie się z jego wypaczonych skłonności erotycznych Harold zabił jednego z więźniów.
W toku hipnoanalizy R. Linder ustalił przyczynę ślepoty Harolda. Było nią — zdaniem tego autora — oglądanie w dzieciństwie stosunku seksualnego rodziców, „widzenie rzeczy zakazanej stało się przyczyną zakazania widzenia czegokolwiek", czyli ślepoty.
W wyniku przeprowadzonej hipnoanalizy zyskał Harold głębszy wgląd w swoją psychikę. Stał się, zdaniem R. Lindera, bardziej refleksyjny i skłonny do powstrzymywania typowej dla impulsywnych psychopatów tendencji do natychmiastowego zaspokajania potrzeb. R. Linder podaje, że obok Harolda metodą hipnoanalizy udało mu się zresocjalizować siedmiu innych psychopatów.
Do indywidualnych sposobów resocjalizacji psychopatów należy także zaliczyć podawane niekiedy w literaturze przypadki ogarnięcia tego typu jednostki opieką rodzicielską. Dotyczy to szczególnie dzieci i młodzieży.
H. Lippman donosi np. o wzięciu na wychowanie 14-letniego chłopca wykazującego wyraźne cechy psychopatyczne przez praktykującego lekarza ogólnego, S. Kinga. Dzięki wyrozumiałości, łagodnej, a zarazem konsekwentnej postawie wobec dziecka dr S. King przełamał 'ogromny opór, jaki cechował chłopca przed nawiązaniem z nim kontaktu emocjonalnego. Ponadto stopniowo udało mu się przezwyciężyć ogólną agresywność dziecka. Chłopiec przeszedł ewolucje swego zachowania od stadium, kiedy jego ustosunkowanie się wobec opiekuna było krańcowo agresywne i prowokacyjne, do fazy, kiedy w pełni zaakceptował go, towarzysząc mu na każdym niemal kroku „jak cień". W końcu chłopiec ten został przez swego opiekuna adoptowany, podjął naukę, a następnie studia uniwersyteckie.
Podobnych do powyżej przytaczanych doniesień o skuteczności indywidualnych oddziaływań na psychopatów można by wymienić dosyć dużo, mija się to jednak z celem, ponieważ przytaczane przez niektórych autorów informacje o sukcesach w indywidualnym oddziaływaniu na psychopatów wcale nie przekonują innych, że terapia indywidualna jest odpowiednia jako metoda resocjalizacji jednostek psychopatycznych.
Daleko istotniejsze — jak się wydaje — będzie przedstawienie kilku podstawowych postulatów ogólnych dotyczących organizacji terapii indywidualnej, jako że na tej tylko podstawie można dokonywać ewentualnych własnych prób tego typu oddziaływań.
Przede wszystkim trzeba podkreślić, że do najogólniejszych zadań oddziaływania indywidualnego należy próba odbudowania straconych przez psychopatę (najprawdopodobniej — zgodnie z poglądami przytaczanymi w rozdziale drugim niniejszej książki — w okresie dzieciństwa) mechanizmów nawiązywania bliskich związków emocjonalnych z innym człowiekiem. Aby tego dokonać, terapeuta musi swą bezwarunkową sympatyczną, „ciepłą" postawą wobec pacjenta i permisywnością wyzwolić w pacjencie poczucie bezpieczeństwa w kontaktach z innym człowiekiem, a następnie wytworzyć w nim potrzebę zawiązywania bliskich kontaktów emocjonalnych.
Najwięcej różnego rodzaju zaleceń dotyczących oddziaływań indywidualnych na psychopatów pochodzi od psychoanalityków, którzy — jak to wynika chociażby z przytoczonego uprzednio przeglądu — wnieśli dużo doświadczeń w tym zakresie. Najogólniej wyróżnić
można dwa podstawowe cele terapii psychoanalitycznej w odniesieniu do psychopatów: l) nauka „wglądu w siebie" i 2) wzmocnienie rozwoju „superego". Nie są to niestety zadania łatwe do zastosowania u tego typu pacjentów.
Główną przeszkodą w realizacji tych podstawowych celów terapii psychoanalitycznej jest brak u jednostek psychopatycznych odpowiednio silnej motywacja wewnętrznej do tego, aby pracować nad sobą w celu wytworzenia wielu dyspozycji psychicznych. W odróżnieniu od pacjentów innego rodzaju (szczególnie zaś neurotycznych) psychopaci rzadko tylko (jeśli w ogóle tak się dzieje) mają poczucie swej niedoskonałości. Najczęściej za swe życiowe niepowodzenia, za. swój „smutek" (o którym mówiłem w rozdziale pierwszym) winią głównie innych ludzi, siebie natomiast skłonni są przeważnie uważać za osoby krzywdzone i niedoceniane przez otoczenie.
Inną przeszkodą w nawiązywaniu wartościowego z punktu widzenia efektów terapii związku z pacjentem jest przyjęta i głęboko utrwalona w zachowaniu pacjenta „maniera", która polega na chęci manipulowania innymi ludźmi. Genezę tej cechy omówiłem poprzednio, obecnie natomiast pragnę podkreślić, że terapeuta jako osoba znacząca w życiu pacjenta, do której najczęściej kierowany jest przez różnego rodzaju instytucje, może stanowić pierwszorzędny cel tej manipulacji. Chęć manipulowania terapeutą przejawia się najczęściej w tym, że psychopatyczny pacjent, pomimo niezwykłości sytuacji, jaką jest dla niego proces psychoterapii, „nie traci rezonu", zachowując się (przynajmniej na początku) w ten sposób, jakby doskonale rozumiał „w czym ma się rzecz". Na pytania terapeuty odpowiada chętnie, najczęściej w sposób ewidentny koloryzując przedstawiane informacje,
szczególnie te, które dotyczą osiągnięć zawodowych i przygód seksualnych. W toku kilku pierwszych posiedzeń z psychopatą (inteligentnym) można wyraźnie odczuć, że próbuje on „oczarować" swoją osobą terapeutę i to zarówno pod względem wspominanej już barwności opowiadanych doświadczeń życiowych, jak i „posłuszeństwa" w stosunku do jego zaleceń. Niekiedy również bardziej wykształceni psychopaci zaczynają gromadzić różnego rodzaju wiadomości na temat psychoterapii w tym celu, aby pochwalić się nimi przed terapeutą i podjąć z nimi dyskusję na temat różnych kierunków i orientacji psychologicznych stanowiących podstawę poszczególnych sposobów organizowania posiedzeń terapeutycznych.
Opisane powyżej zachowanie dotyczące psychopatycznego pacjenta jest, zdaniem J. R. Liona, zupełnie normalne. Z jednej bowiem strony nie rozumie on (a mówiąc dokładniej: nie wyczuwa) istoty procesu terapeutycznego, z drugiej zaś strony — jak pod-, kreślą to cytowany autor — „język manipulacji jest jedynym, jaki przyswoił sobie psychopata".
Jednak taki „miodowy miesiąc" pomiędzy psychopatycznym pacjentem a terapeutą nie trwa zbyt długo. Kończy się on niemal równocześnie z uświadomieniem sobie przez pacjenta, że terapeuta nie stanowi najlepszego tworzywa do manipulowania, do czego dołącza się z reguły zniechęcenie do systematycznych wysiłków, jakich wymaga długotrwała praca nad sobą. Wtedy to terapia wkracza w następną, najtrudniejszą w zasadzie fazę: pacjent staje się wówczas opryskliwy, czasami nawet otwarcie agresywny, niechętnie przychodzi na umówione spotkania itp.
Aby zapobiec tej drugiej, bardzo niekorzystnej dla procesu terapii fazie, niektórzy terapeuci stosują coś w rodzaju „przechytrzenia" manipulacyjności swych psychopatycznych pacjentów, usiłują mianowicie w jakiś dodatkowy sposób stać się im potrzebni, czy to w załatwieniu pewnych spraw, czy też pomocy w rozwiązaniu niektórych życiowych trudności, interwencji u władz więziennych itp. W ten sposób terapeuta wzmacnia swoją pozycję w oczach pacjenta, zaczyna być dla niego osobą szczególnie ważną i potrzebną, której pacjent nie chce utracić, nawet dopuszczając konieczność stosowania się do rygorów procesu terapii. W ten sposób ustala się specyficzny związek symbiotyczny pomiędzy terapeutą a pacjentem, w którym to związku terapeuta odgrywa rolę „ja idealnego" pacjenta, on bowiem rozstrzyga według własnego sumienia o wielu czynach i postępkach pacjenta, stanowiąc zarazem główny wzorzec dla identyfikacji w zakresie wszelkich postaw moralnych.
Sytuacja ta wprowadza pacjenta niejako powtórnie w stan dziecka, znamionujący się poczuciem daleko posuniętej zależności od dorosłych. Jest to, mówiąc obrazowo, metoda prowadzenia dorosłego człowieka ,,za rączkę". Znajdujący się w takiej sytuacji terapeutycznej pacjent potrafi zachowywać się poprawnie jedynie dotąd, dopóki bywa szczegółowo przez terapeutę sterowany i „wspierany duchowo" oraz dotąd, dopóki osoba stanowiącego „lepszą stronę" terapeuty jest dla niego atrakcyjna. Niestety, zakładając nawet, że ten drugi warunek (czyli atrakcyjność terapeuty) będzie trwał zawsze, sam proces terapii nie może być kontynuowany przez całe życie pacjenta. W momencie zaś przerwania tego procesu pacjent traci jak gdyby grunt pod nogami, nie ma żadnego punktu orientacyjnego dla swych ocen moralnych, wskutek czego stacza się ponownie na drogę przestępstwa.
Aby temu zapobiec — a tym samym proces terapii uczynić szerszym — niekiedy autorzy zalecają terapię dwufazową, A mianowicie, wspomnianą powyżej sytuację. w której terapeuta przejmuje niejako rolę „superego" pacjenta, uważa się za pierwszą fazę oddziaływań psychokorekcyjnych, natomiast w fazie drugiej stosuje się pełny zakres oddziaływań psychoanalitycznych. Taka dwufazowa psychoterapia nastręcza wprawdzie wiele trudności12, niemniej stanowi ona jedną z niewielu słabych nici wiążących ze sobą poszczególne elementy niezwykle trudnego procesu resocjalizacji psychopatów. Nie sposób na zakończenie pominąć sugestii J. R. Liona odnośnie do roli depresji w indywidualnej terapii jednostek psychopatycznych. Zdaniem tego autora, główną przeszkodą w uzyskaniu pozytywnych efektów resocjalizacyjnych w pracy z tego typu jednostkami jest przejawiany przez nie niewiarygodnie niski próg tolerancji na frustrację.
Wypływa z tego — zdaniem J. R. Liona — podstawowe zadanie indywidualnej terapii psychopatów, a mianowicie pomoc w przezwyciężaniu codziennych niepowodzeń życiowych, stosowanie ich dokładnej analizy i poszukiwanie wspólnie z pacjentem różnych modeli rozwiązań, a następnie przeprowadzenie dyskusji nad najlepszym z nich. Terapeuta jednak nie tylko nie powinien umniejszać niepowodzeń życiowych pacjenta (bo to by się mijało z celem), lecz przeciwnie, poprzez wykazywanie ich powagi, powinien „indukować stany depresji" u pacjenta. W ten sposób można wytworzyć — zdaniem J. R. Liona — nawyki oceny skutków własnego postępowania. Kolejnym zaś zabiegiem terapeutycznym powinna być stopniowo likwidacja przeżywanych stanów depresyjnych.
II. Terapia zbiorowa
Przyjęty obecnie podział rodzajów oddziaływań psychokorekcyjnych na trzy grupy, obok wspomnianej już we wstępie do niniejszego rozdziału dużej ogólności, kryje w sobie również niebezpieczeństwo ukrytej sugestii rozłączności tych grup, czyli tego, że poszczególne rodzaje oddziaływań stosowane są w sposób od siebie niezależny. Tymczasem tak nie jest, w istocie bowiem dobrze zorganizowany system oddziaływań resocjalizacyjnych z reguły zawiera w sobie różne postacie form i metod tych oddziaływań. Niemniej w celu ukazania specyficznych właściwości różnych sposobów oddziaływania resocjalizacyjnego takie, niekiedy nawet sztuczne, rozdzielenie jest konieczne.
Z podobną sytuacją mamy szczególnie do czynienia w przypadku omawianej obecnie (najbardziej rozpowszechnionej w resocjalizacji psychopatów) postaci oddziaływań psychokorekcyjnych, czyli terapii zbiorowej. Metodą najczęściej stosowaną, esencją tej postaci oddziaływań psychokorekcyjnych jest tzw. terapia grupowa, jednak z jednej strony postacie terapii „zbiorowej" stosowano w czasach, kiedy nie była jeszcze znana ani aktualna nazwa tej techniki, ani współczesna jej „filozofia", z drugiej zaś strony niektóre modyfikacje terapii grupowej stosowane w resocjalizacji psychopatycznych przestępców posiadają tak daleko idące cechy specyficzne, że zyskują z reguły inne nawet określenia.
Nie jest zatem najlepszy podział sposobów oddziaływań „zbiorowych" ze względu na metodę stanowiącą esencję psychokorekcyjnych poczynań, lepszy zdaje się być podział oparty na formach organizacyjnych tych oddziaływań. Pod tym względem można wyróżnić dwie główne formy:
1) instytucje resocjalizacyjne (jak więzienia, karne oddziały w wojsku, zakłady poprawcze dla nieletnich itp.) oraz
2) tzw. komuny terapeutyczne.
Istnieją co najmniej dwie podstawowe przesłanki dla rozróżnienia obu tych form organizacyjnych oddziaływań „zbiorowych" na psychopatów:
Po pierwsze, przebywanie we wszystkich zakładach resocjalizacyjnych jest wynikiem presji zewnętrznej, przymusu prawno-porządkowego. Najczęściej więc pobyt w tych instytucjach jest odczuwany jako bardziej lub mniej dotkliwa kara, a także jako gwałt zadany powszechnie występującej u każdego człowieka potrzebie wolności. Pobyt natomiast w komunach terapeutycznych jest rodzajem ,,wewnętrznego przymusu", jest — mówiąc inaczej — próbą ucieczki od „normalnego" społeczeństwa, w którym dana jednostka nie mogła sobie znaleźć miejsca. W odróżnieniu od dotkliwie odczuwanego niezadowolenia z pobytu w instytucjach resocjalizacyjnych, pobyt w komunach terapeutycznych dla wielu ich członków wydaje się jedynym bezpiecznym miejscem na tej ziemi, niekiedy wręcz uważanym za raj.
Druga zasadnicza przesłanka leżąca u podłoża rozróżnienia zakładów resocjalizacyjnych od komun terapeutycznych tkwi w tym, że na ogół w obu typach instytucji mamy jednostki wykazujące odmienne postacie dewiacji. W więzieniach, zakładach poprawczych itp. przebywają wyłącznie przestępcy kryminalni, podczas gdy w komunach terapeutycznych przebywają najczęściej narkomani i alkoholicy. I chociaż często pokaźny procent członków różnego rodzaju komun terapeutycznych posiada „na swym koncie" czyny kryminalne, ogólnie Jednak mieszkańcy komun różnią się zasadniczo od więźniów i wychowanków zakładów poprawczych. Przestępstwa popełniane przez członków komun terapeutycznych z reguły są albo stosunkowo mało istotne, albo też występują wyraźnie jako forma towarzysząca innej postaci wykolejenia (jest nią w tym przypadku narkomania czy alkoholizm). Obie te postacie organizacyjne „zbiorowego" oddziaływania na psychopatów zostaną kolejno omówione.
l. Zakłady resocjalizacyjne
Niewątpliwie za placówkę inspirującą nowoczesne formy oddziaływania resocjalizacyjnego na młodzież poważnie wykolejoną (w tym także psychopatyczną) uważać należy założony pod koniec pierwszej wojny światowej, w 1918 r. przez Augusta Aichhoma dom dla przestępczych chłopców w Oberhollabrunn.
A. Aichhorn wychowaniem bezdomnych dzieci zajmował się już od 1907 r. Po zakończeniu jednak wyniszczającej wojny, kiedy w Austrii, podobnie jak w innych krajach, problem przestępczości młodzieży i braku opieki nad nią stał się szczególnie palący, swe zainteresowania mógł A. Aichhorn rozwinąć na szeroką skalę.
Głównym założeniem teoretycznym A. Aichhoma było zastosowanie zdobyczy rodzącej się wówczas psychoanalizy do resocjalizacji młodzieży. Entuzjazm A. Aichhoma dla psychoanalizy towarzyszył mu niezmiennie przez całe życie. Świadczy o tym chociażby fakt, że po drugiej wojnie światowej (którą to wojnę, będąc Żydem, z trudem przeżył) został on wybrany Przewodniczącym Wiedeńskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego.
Swe doświadczenia w pracy z dziećmi wykolejonymi opisał A. Aichhorn w szeroko znanej, należącej do klasyki literatury psychologicznej książce traktującej o resocjalizacji młodzieży przestępczej pt. Wyward youth, wydanej po raz pierwszy w 1925 r.
A. Aichhorn stwierdza, że w prowadzonym przez niego zakładzie przebywały dzieci o dwóch charakterystycznych właściwościach. Typ pierwszy stanowili chłopcy rozpieszczeni, wychowywani przez nadmiernie opiekuńczych rodziców. Wykolejenie tej grupy wychowanków wypływało, zdaniem A. Aichhoma, z podłoża nerwicowego.
Druga grupa chłopców jest bardziej interesująca z punktu widzenia problematyki obecnej książki, stanowili ją chłopcy nie wykazujący cech neurotycznych, lecz wchodzący z otoczeniem w stałe konflikty, w wyniku niedorozwoju ,,superego" oraz słabo rozbudowanej świadomości. Niedorozwój owych sfer osobowości czynił tych chłopców nadmiernie impulsywnymi, agresywnymi, czyli psychopatycznymi.
Dzieci z tej grupy — jak stwierdza cytowany autor — „wychowywane były bez uczucia, cierpiąc z powodu nadmiernej surowości i brutalności otoczenia", Głównym celem wychowania powinno być, zdaniem A. Aichhoma, zaspokojenie sfrustrowanych potrzeb miłości u tych dzieci. „Pierwszym naszym zadaniem — pisze A. Aichhorn — jest skompensowanie wielkiego niedosytu miłości, a dopiero później, z wielką ostrożnością stawiać można wymagania wobec tych dzieci. Surowość zawiodłaby kompletnie. Nasze postępowanie z dziećmi tej grupy scharakteryzowane być może w sposób następujący: zdecydowanie przyjacielska postawa, zapewniające równowagę psychiczną zajęcie, dużo zabaw zapobiegających agresji i częste rozmowy indywidualne z chłopcami".
Łagodna, pełna miłości i permisywna postawa wobec wychowanków stanowić miała nowe, nie znane do tej pory doświadczenie dla chłopców doznających w swym życiu samych brutalnych upokorzeń. Spotkanie dorosłych pełnych łagodności i zrozumienia otworzyć miało — zdaniem A. Aichhoma — nowe możliwości rozwoju emocjonalnego.
Ponieważ nowość (i odmienność) sytuacji, w jakiej się znaleźli, była dla chłopców zaskakująca, często próbowali oni w specyficzny sposób sprawdzać jej autentyczność i tym samym cierpliwość personelu. „Najczęściej chłopcy —-pisze A. Aichhorn — reagowali na permisywność wychowawców zwiększeniem poczucia ich własnej siły, co znajdowało wyraz we wzroście postaw agresywnych, które często kończyły się płaczem z wściekłości, przeradzającym się następnie w przypływ czułości u wychowanka, prowadzący w końcu do poprawnego sposobu zachowania się.
Istota procesu resocjalizacji zasadza się, zdaniem A. Aichhoma, na możliwości przeżycia kryzysu emocjonalnego, który ma zarówno właściwości oczyszczające psychikę, jak i stanowić może źródło zasadniczej zmiany stosunku do innych ludzi. Tylko bowiem emocjonalny kryzys przezwyciężyć może u chłopca opór przed głębszymi związkami z innymi ludźmi. Ze względu na ważność kryzysu emocjonalnego w systemie wychowawczym stworzonym przez A. Aichhoma poważnym zadaniem personelu wychowawczego było rozmyślne aranżowanie owych kryzysów.
Dla przykładu przytoczę opis takiego zabiegu wychowawczego przedstawiony przez tego autora. Otóż jeden z wykolejonych wychowanków, u którego A. Aichhorn stwierdził brak poczucia winy, obsługiwał szkolny sklepik. Zauważywszy rozbieżności w książkach rachunkowych, postanowił on zastosować w stosunku do obserwowanego chłopca metodę emocjonalnego kryzysu w celu „zainstalowania" w jego psychice poczucia winy i niepokoju. W tym celu zaprosił go do swego gabinetu i zapytał w bardzo dwuznaczny sposób; „Ile zarabiasz każdego tygodnia?" Usłyszawszy to, chłopiec stanął jak wryty. „Czy pieniądze zawsze rozprowadzasz prawidłowo?" — pytał dalej A. Aichhorn. W odpowiedzi usłyszał „tak" wypowiedziane z dużym wahaniem. „Kiedy masz najwięcej pracy? Czy z samego rana?" — brzmiały kolejne pytania A. Aichhoma.
Chłopiec stawał się coraz bardziej niespokojny, ale A. Aichhorn zdawał się tego nie zauważać. Składał porozrzucane po pokoju książki, nagle powiedział: „Dobrze, kiedy wyjdziemy stąd, chciałbym zapoznać się ze stanem twej kasy. Usłyszawszy to chłopiec upuścił z rąk książkę, którą wziął uprzednio z półki. „O co chodzi?" — zapytał. „O nic" — odpowiedział A. Aichhorn. „Czyżby było coś nie w porządku z kasą?" Wychowanek, przemagając strach, jąkając się, zaczął się tłumaczyć z brakujących pieniędzy. Wtedy Aichhorn, nie mówiąc nic, wręczył mu sprawdzoną przez siebie kasę. Chłopiec wybiegł nagle z pokoju, po paru minutach powrócił tam znowu i powiedział z płaczem: „Pozwól zamknąć mnie znowu w więzieniu, nie zasłużyłem na twą pomoc, będę zawsze złodziejem". Kryzys ów zaindukował — zdaniem wspomnianego autora — w chłopcu poczucie winy, którego nie doznawał przedtem. Po tym wydarzeniu wychowanek został więc — według A. Aichhorna — wyleczony.
Warto może przy tej okazji zwrócić uwagę na daleko idące podobieństwo pomiędzy stosowaną przez A. Aichhorna metodą kryzysów emocjonalnych a stosunkowo częstymi metodami „wstrząsowymi" przedstawianymi przez Antoniego Makarenkę w jego opisach swoich doświadczeń pedagogicznych, które pochodzą z tego samego okresu historycznego. Przedstawiane przez A. Makarenkę opisy nie zawierają wprawdzie, tak jak praca A. Aichhorna, próby budowania zwartego systemu teoretycznego, niemniej jednak w literacki sposób oddają klimat psychologiczny takich „przesileń emocjonalnych" u wychowanka. Oto na przykład opis jednego z podobnych zabiegów, zastosowanego na przyjętym powtórnie do prowadzonej przez A. Makarenkę kolonii wychowanku, Szymonie Karabanowie, który uprzednio usunięty został za kradzież.
„Po jakich dwóch tygodniach (od powtórnego przyjęcia — dopisek K. P.) zawołałem Szymona i powiedziałem mu po prostu:
— Masz tu upoważnienie. Otrzymasz w Wydziale Finansowym pięćset rubli.
Szymon otworzył usta i oczy, zbladł i poszarzał i powiedział zmieszany:
— Pięćset rubli? I co?
— I nic więcej — odpowiedziałem, zaglądając do szuflady — przywieziesz je tu ...
Przed wieczorem Szymon wszedł do gabinetu w krótkim przepasanym kożuszku, szczupły i zgrabny, ale
z ponurą twarzą. W milczeniu położył na stole paczkę asygnacji i rewolwer.
Wziąłem paczkę do rąk i zapytałem najobojętniejszym głosem, na jaki tylko mogłem się zdobyć:
— Liczyłeś?
— Liczyłem.
Niedbale wrzuciłem paczkę do szuflady.
— Dziękuję, żeś pojechał. Idź na obiad.
Karabanow, nie wiadomo dlaczego, przesunął pasek z lewej strony na prawą, przeszedł się po pokoju, ale powiedział cicho:
— Dobra.
I wyszedł.
Minęły dwa tygodnie. Szymon, spotykając mnie, witał się nieco ponuro, jak gdyby go coś krępowało.
Z równie ponurą miną wysłuchał mego nowego rozkazu:
— Pojedź, przywieź dwa tysiące rubli.
Długo i z oburzeniem patrzał na mnie, wsuwając brauning do kieszeni, potem powiedział podkreślając każde słowo:
— Dwa tysiące? A jeżeli nie przywiozę pieniędzy? Zerwałem się z miejsca i wrzasnąłem na niego:
— Proszę cię, bez idiotycznych rozmów! Daję ci polecenie, idź i rób, co ci każę! Nie ma co bawić się w «psychologię»!
Karabanow wzruszył ramionami i wyszeptał niezdecydowanie;
— No cóż .,.
Gdy przywiózł pieniądze, przyczepił się:
— Przeliczcie.
—— Po- co?
— Przeliczcie, proszę was!
— Ale tyś przecie liczył?
— Przeliczcie, mówię wam.
— Odczep się!
Schwycił się za gardło, jak gdyby go coś dusiło, potem rozerwał kołnierz i zachwiał się.
— Znęcacie się nade raną! Nie może być, żebyście mi tak dowierzali. Nie może być! Słyszycie? Nie może to być. Naumyślnie ryzykujecie, naumyślnie, wiem to ...
Nie mógł złapać tchu i usiadł na krześle.
— Muszę drogo płacić za twoją usługę.
— Jak to płacić? — zerwał się Szymon.
— Patrzyć na twoje histeryczne zachowanie się. Szymon oparł się o parapet i ryknął:
— Antoni Siemionowiczu!
— No, co ci? — powiedziałem już nieco przestraszony.
— Gdybyście wiedzieli! Gdybyście tylko wiedzieli! Pędziłem tą drogą i myślę; żeby to Bóg był na świecie. Zęby to Bóg posłał kogoś, żeby tak w lesie rzucił się -na mnie ... Niechby ich było dziesięciu, niechby ich było nie wiem ilu... nie wiem. Strzelałbym, zębami bym rwał jak pies, aż zakatrupiliby ... I wiecie, prawie płaczę. Ja wiem, przecież wy tutaj siedzicie i myślicie: czy przywiezie, czy nie przywiezie? Ryzykowaliście przecie, prawda?
— Dziwak z ciebie, Szymon! Z pieniędzmi ryzyko jest zawsze. Nie można przywieźć na kolonię paczki pieniędzy bez ryzyka. A ja myślę tak: jeżeli ty będziesz przywoził pieniądze, to ryzyko będzie mniejsze. Tyś młody, silny, świetnie jeździsz konno, ty zwiejesz przed wszystkimi bandytami, a mnie łatwo schwytają.
Szymon radośnie zmrużył jedno oko:
— No i chytry z was człowiek, Antoni Siemionowiczu!".
Przedstawione powyżej doświadczenia po próbie ułożenia ich w zwarty system teoretyczny stanowiły zaczyn rozwoju metody postępowania resocjalizacyjnego z młodzieżą poważnie wykolejoną i psychopatyczną zwanej w literaturze zachodniej: „terapia otoczeniem", czyli. Istota tej terapii otoczeniem (czy — mówiąc inaczej — środowiskiem społecznym) polega na skoncentrowaniu bodźców do właściwego postępowania na wychowanku, na postawieniu wychowanka w sytuacji „totalnego naporu" pozytywnych oddziaływań. Starano się opracować (analizując czynność po czynności) pod kątem terapeutycznych walorów wykonywanej formy zajęć niemal każdą chwilę pobytu w zakładzie resocjalizacyjnym, cały rozkład dnia, od powstania z łóżek do powrotu do nich po pracowitym dniu. Wszystkie osoby personelu, bez względu na pełnione funkcje w zakładzie, posiadały wyznaczone role w procesie resocjalizacji, tylko bowiem w ten sposób można było wprowadzić zasadę „totalnego nacisku" na uspołecznienie zachowania się podopiecznego.
Zapoczątkowana przez A. Aichhorna metoda milieu therapy rozpowszechniła się bardzo szybko w latach trzydziestych naszego stulecia w wielu krajach. Do szeroko znanych instytucji pracujących na podstawie tej metody należała np. Hawthorne Cedar-Knolls School czy wioska dziecięca w Ska pod Sztokholmem. Wiele elementów stosowanych w milieu therapy weszło na trwałe do wszystkich nowoczesnych instytucji resocjalizacyjnych.
W miarę gromadzenia doświadczeń w pracy z dziećmi poważnie wykolejonymi (najczęściej psychopatycznymi) w wielu, uważanych ówcześnie za wzorowe, placówkach resocjalizacyjnych typowe dla milieu therapy
„zmasowanie nacisku" na poprawę wychowanka wyrażało się w zwiększeniu surowości reżimu dyscyplinarnego.
Za przykład takiej wersji milieu therapy służyć może wspomniana powyżej Hawthorne Cedar-Knolls Schooł. W instytucji tej każde niemal dziecko posiadało oddzielny program oddziaływań terapeutycznych. Te dzieci, które nie posiadały rozwiniętego poczucia winy, świadomości społecznej i nie cierpiały też na zaburzenia neurotyczne, poddawane były silnej autorytatywnej kontroli połączonej z bardzo surowymi (choć niezłośliwymi) karami za wszelkie przewinienia.
Ocena metod stosowanych w tej instytucji była na ogól różna. Wspomniane metody miały się bardzo dobrze sprawdzić w przypadku resocjalizacji chłopców, czyniąc ich szczególnie przydatnymi i dobrze przystosowanymi do służby wojskowej, zupełnie natomiast zawiodły w przypadku próby resocjalizacji 82 dziewcząt psychopatycznych.
Milieu therapy na szeroką skalę zastosowano w latach pięćdziesiątych w amerykańskiej instytucji zwanej Wiłtwyck School w Nowym Jorku. Zakład ten przeznaczony był dla około setki chłopców w wieku od 8 do 14 lat, sprawiających najróżnorodniejsze kłopoty wychowawcze. Poważny procent wychowanków tej instytucji przejawiał cechy wyraźnej psychopatii, dlatego też warto poświęcić nieco uwagi metodom stosowanym w tej placówce.
Podstawowa idea sposobu oddziaływania w Wiłtwyck School wyrażona została przez Ernesta Papanka, który był jednym ź jej dyrektorów. Mówi on: „Kara uczy dziecko tylko tego, jak można karać, zrzędzenie uczy zrzędzenia, natomiast poprzez wykazanie dziecku zrozumienia i pomocy, nauczymy go rozumieć innych oraz współpracy z otoczeniem".
Istota stosowanej w Wiłtwyck School wersji milieu therapy zasadzała się na zapewnieniu chłopcom możliwości swobodnej ekspresji, tłumionego żalu i agresji (przynajmniej do tych granic, do jakich owo ,,wyładowanie" nie wyrządzało zbyt poważnych i nieodwracalnych szkód). Wspomniany już E. Papanek przytacza przykład, jak jeden z nowo przybyłych do Wiłtwyck School wychowanków w napadzie złości wybił 32 szyby w jadalni. Po uspokojeniu się chłopca E. Papanek „bez robienia jakichkolwiek wyrzutów" oświadczył mu, że za szyby będzie musiał zapłacić i że w związku z tym będzie się potrącać odpowiednią sumę z jego wynagrodzenia. Po trzech tygodniach wezwał jednak winowajcę do swego gabinetu i wypłacił mu społecznym, członkiem austriackiego parl.amen.-tu. Przyczynił się m. m. do powstania wspomnianego uprzednio domu dla przestępczych chłopców, prowadzonego przez A. Aichhorna. Po Anschlussie Austrii E. Papanek wyemigrował do Francji, gdzie podjął się prowadzenia domu dla porzuconych dzieci, a następnie po upadku Francji E, Papanek pomógł większości swych podopiecznych przedostać się do Anglii, sam zaś został ujęty przez Niemców. Mimo to udało mu się wyplątać z opresji (dzięki współczuciu jednego ze strażników) i wyemigrować do USA. W Ameryce E. Papanek kierował zakładem dla młodocianych przestępców w Broolelyn, następnie Wiłtwyck Schoo1, „który to zakład pod jego kierownictwem z małego sierocińca zmienił się we wspaniały eksperyment w zakresie resocjalizacji nieprzystosowanych dzieci". Po zakończeniu tego eksperymentu E. Papanek objął posadę profesora pedagogiki w Queens College w Nowym Jorku.
pełną sumę wynagrodzenia za pracę. W ten sposób — jak przypuszcza — uśmierzył u chłopca poczucie pokrzywdzenia, a równocześnie uświadomił mu, że „władza może nie tylko karać, lecz także pomagać i wybaczać".
Pozwolenie na otwarte wyrażanie stanów emocjonalnych w niczym jednak nie wykluczało społecznej odpowiedzialności chłopców za ich czyny. Organizacja Wiłtwyck School nastawiona była przede wszystkim na wyzwolenie u chłopców inicjatywy i społecznej odpowiedzialności. Główną drogą wyzwolenia tych cech był samorząd wychowanków. Wszyscy wychowankowie wybierali zarząd zakładu, a ponadto komisje: aprowizacyjną, organizacji pracy zarobkowej, stołówkową i sportową. Działanie tych organów przedstawicielskich, łącznie z odbywanymi raz w tygodniu zebraniami ogólnymi „dawały chłopcom szansę życia i pracy w spokoju, a równocześnie uczyły demokracji". Chłopcy podzieleni byli na poszczególne domki, w których mieszkało po dwunastu wychowanków wspólnie z dwoma wychowawcami.
Wysiłki wychowawców wspierane były regularnymi posiedzeniami terapeutycznymi z chłopcami, stosowano zarówno psychoterapię indywidualną, jak i zbiorową. Dwóch psychologów i dwóch psychiatrów pracowało na co dzień z najtrudniejszymi przypadkami. Dwóch specjalistów od terapii grupowej przeprowadzało z chłopcami regularne posiedzenia, w których uczestniczyli wychowawcy. Ponadto w Wiłtwyck School zatrudnionych było dziesięciu pracowników społecznych, których zadaniem było przeprowadzanie z chłopcami raz na tydzień wywiadów odnośnie do ich planów życiowych, a także ułatwianie organizacji życia w mieście po opuszczeniu zakładu. Każdego tygodnia odbywały się posiedzenia całego personelu w celu omówienia postępowania jednego z chłopców, narady te stanowiły zarazem podstawę do ogólnej oceny postępów resocjalizacji.
Najważniejszym chyba elementem przy analizie efektów pracy metodą milieu theYapy jest stosunkowo dokładny pomiar zmian w osobowości chłopców psychopatycznych przebywających w Wiłtwyck School dokonany przez Williama i Joan McCordów na przestrzeni lat 1954 - 1955. Autorzy ci dokonali wnikliwej i wszechstronnej analizy porównawczej pomiędzy chłopcami psychopatycznymi a neurotycznymi i psychotycznymi w zakresie kilku najbardziej istotnych dla zachowania psychopatycznego cech. Do tego celu posłużyli się niezwykle dokładną, jak na owe czasy, procedurą psychometryczną. Warto — jak sądzę — przytłoczyć niektóre informacje zarówno o metodach tych badań, jak i o wynikach, zawartych w pierwszej książce W. i J. McCordów poświęconej psychopatii oraz jej związkom z przestępczością.
Chyba najbardziej istotną cechą zachowania się chłopców, która może służyć za wskaźnik ich socjalizacji, była agresja. Nasilenie agresji mierzono testem projekcyjnym, był nim tzw. „Rover Test". Test ten ukazywał psa, zwanego Rover, w różnych sytuacjach frustracyjnych. Kierowane do badanego pytanie brzmiało: „Co Rover zamierza zrobić?" Dziecko miało do wyboru trzy reakcje psa: l) agresywną, 2) wycofującą i 3) neutralną. Typową sytuacją, w jakiej ukazywano psa na przedstawionych obrazkach, było karanie tego psa przez jego pana. Badane dziecko miało wybrać trzy odpowiedzi: l) „Rover zamierza swego pana ugryźć" (agresywna), 2) „wykazać smutek" (wycofująca), względnie 3) „zaprzyjaźnić się z wieloma ludźmi" (neutralna). Zgodnie z oczekiwaniami, w początkowym badaniu dzieci psychopatyczne wybierały daleko więcej odpowiedzi agresywnych niż dzieci neurotyczne i psychotyczne.
Równie ważną cechą mierzoną w celu stwierdzenia postępu resocjalizacji było poczucie winy. Cechę tę badano, stosując opowiadanie o chłopcu imieniem Bob, który narusza różne standardy zachowania przyjęte w społeczeństwie amerykańskim. Opowiadanie to kończyło się pytaniem: „Jak czuje się Bob?" Na to pytanie badany miał odpowiedzieć wybierając trzy możliwe sposoby reakcji; l) satysfakcja, 2) strach przed karą i 3) zinternalizowanie poczucia winy.
Typowa historyjka brzmiała: „Bob i Jack bili się pewnego dnia, Bob wyjął nóż i ugodził Jacka. Jak czuł się Bob?" Skategoryzowane odpowiedzi brzmiały:
l) „Czuje się zadowolony, ponieważ nienawidził Jacka" (satysfakcja), 2) „Bob przestraszył się, że Jack mu tego nie wybaczy i zemści się" (strach przed karą) i 3) ,.Bob czuł się zmartwiony, że skaleczył Jacka" (zinternalizowanie poczucia winy). Jak można było przypuszczać, w czasie pierwszego badania dzieci psychopatyczne wybierały więcej odpowiedzi wyrażających satysfakcję w porównaniu z dziećmi neurotycznymi i psychotycznymi.
Bardzo istotnym wskaźnikiem postępów wychowawczych w Wiłtwyck Scho&I było określenie zmian postaw wobec autorytetów. Jak bowiem wiadomo, do cech znamionujących zachowanie psychopatyczne należy lekceważący stosunek do autorytetów społecznych lub też zupełne ich nieuwzględnianie jako „namiarów identyfikacyjnych". Stosunek do autorytetów badany był również niedokończonym opowiadaniem. Opowiadanie to mówiło, że chłopiec, imieniem Bob, naruszył w jakiś sposób normy właściwego postępowania i wtedy do akcji wkraczała osoba reprezentująca autorytet społeczny (jak: rodzic, policjant, nauczyciel). Po zakomunikowaniu o wkroczeniu na scenę authonty figurę dziecko otrzymywało pytanie:
„Jak zachowa się (co zrobi) ta osoba". Typowa historia przeznaczona do badania postawy wobec autorytetów brzmiała następująco: „Bob wrócił do domu pewnej nocy bardzo późno. Miał nieprzyjemne zdarzenie, przewrócił się i skaleczył. Co zrobił jego ojciec?" Badany miał do wyboru dwie wypowiedzi wskazujące na postawę lękową wobec osób zajmujących pozycje autorytetów społecznych oraz dwie odpowiedzi przypisujące im skłonności opiekuńcze.
Odpowiedzi przedstawiające autorytety społeczne jako osoby pełne grozy były następujące: „Ojciec zbił Boba za to, że się spóźnił", „Ojciec wpadł we wściekłość". Natomiast odpowiedzi przedstawiające osoby zajmujące pozycje autorytetów społecznych jako opiekuńcze brzmiały: „Ojciec umieścił Boba w szpitalu, ponieważ wrócił on chory". „Jeżeli skaleczenie Boba było groźne, jego ojciec zabandażował mu ranę". W zdecydowanej większości przypadków dzieci psychopatyczne wybierały odpowiedzi przedstawiające autorytety społeczne jako osoby groźne i skłonne do nadmiernego karania.
Inna cechą badaną w celu określenia postępu w resocjalizacji była samoocena. Badano ją najogólniej rzecz biorąc, dwoma metodami: Po pierwsze, czytano chłopcu listę 20 cech psychologicznych z prośbą o odpowiedź, „czy taki jesteś?". Druga zaś metoda polegała n3 zadawaniu dziecku pytań projekcyjnych, w rodzaju: ,,Co ludziom najbardziej podoba się w tobie?" „Jeśli chciałbyś być kimś ważnym w świecie, to kim chciałbyś być?" „Jaki powinien być dobry chłopiec?" Początkowo wszyscy chłopcy psychopatyczni oceniali się odwrotnością cech „dobrego chłopca", swe zaś zamiary „bycia kimś" lokowali bardzo wysoko, chcieli być „supermanami" z oglądanych filmów lub prezydentami.
Obok wymienionych powyżej cech mierzonych przy zastosowaniu technik projekcyjnych, kilka istotnych dla zachowania chłopców cech, takich jak: złośliwość, otwarta agresywność i sugestywność określanych było na podstawie skal oszacowań wypełnianych przez wychowawców. Oceniający, znając najlepiej z całego personelu dzieci, nie byli równocześnie informowani, jakiemu celowi służy sporządzana przez nich ocena, co zdaniem prowadzących badania wykluczało tendencyjność w ocenie.
Trzecią metodą oceny zachowania chłopców był eksperyment sytuacyjny badający reakcje na frustracje u chłopców.
Eksperyment polegał na tym, że wychowawca w każdej z grup oświadczał swym podopiecznym w momencie, kiedy mieli oni, zgodnie z rozkładem dnia wyjść z domku na zabawy, że nie mogą wyjść bawić się, lecz muszą dodatkowo posprzątać swój domek. Zadaniem wychowawców było zaobserwowanie reakcji poszczególnych dzieci w momencie tej frustrującej sytuacji. Z obserwacji tych wynikało, że chłopcy psychopatyczni reagowali na sytuacje frustracyjne zwiększoną agresją i nadmierną ruchliwością motoryczną, podczas gdy dzieci neurotyczne stawały się apatyczne i zahamowane.
Jak już wspominałem uprzednio, chłopców przebywających w Wiłtwyck School badano metodą test-re-test. Pierwsze badania przedstawionymi powyżej metodami przeprowadzono w 1954 r., natomiast drugie — po upływie roku. W badaniach uwzględniono zarówno aspekt „poprzeczny" (tj. wspomnianych już różnic pomiędzy chłopcami psychopatycznymi a neurotycznymi i psychotycznymi), jak i „podłużny". Ten drugi, longitudinalny aspekt określono poprzez podział 107 chłopców, przebywających w czasie przeprowadzania badań w Wiłtwyck School, na trzy grupy w zależności od długości ich pobytu w zakładzie. I tak grupę pierwszą, nowicjuszy, stanowili chłopcy przebywający w Wiłtwyck School od jednego tygodnia do ośmiu miesięcy, drugą, średnio zaawansowaną w długości pobytu, stanowili ci chłopcy, którzy przebywali w zakładzie od dziewięciu do dwudziestu trzech miesięcy, oraz trzecią, „starą gwardię", złożoną z chłopców przebywających ponad dwadzieścia trzy miesiące w Wiłtwyck School.
Rezultaty tych badań są w świetle porównań wielce zachęcające do stosowania metody milieu therapy w
Tabela l. Główne wyniki badań w Wiłtwyck School
Cechy i miary
|
Psychopaci
|
Neurotycy
|
Agresja,' „Rover Test"
|
Zmniejszona **
|
Nie wykryto zmian
|
Tendencje unikające „Rover Test"
|
Nis wykryto zmian
|
Zmniejszona '*
|
Internalizacja poczucia winy
|
Zwiększona **
|
Nie wykryto zmian
|
Złośliwość przypisywana osobom znaczącym
|
Zmniejszona '*
|
Zmniejszona *
|
Realistyczna samoocena
|
Zwiększona *
|
Zwiększona *
|
Negatywna samoocena
|
Zmniejszona •
|
Zmniejszona *
|
Reakcje na frustracje (wykazane w teście sytuacyjnym)
|
Zwiększony realizm
|
Zwiększona agresja
|
Oceny wychowawców: — zachowanie agresywne — zachowanie wycofujące — kontrola impulsywnośd i destrukcyjności
|
Zmniejszone Nie wykryto zmian Zwiększona
|
Nie wykryto zmian Zmniejszone Nic wykryto zmian
|
* Różnica istotna (p<0,05) pomiędzy chłopcami przebywającymi 0-8 miesięcy i $-23 miesiące oraz dhiżej.
" Różnica istotna (p < 0,05) pomiędzy pierwszym i drugim badaniem'•
resocjalizacji dzieci poważnie wykolejonych, wykazujących cechy psychopatyczne. Jak się bowiem okazało, w porównaniu z dziećmi neurotycznymi i psychotycznymi pobyt w Wiłtwyck School najlepszy wpływ wywarł właśnie na dzieci psychopatyczne. Dokładniejsze dane zawiera przedstawione powyżej zestawienie.
Zestawienie powyższe ukazuje, że zachowanie się dzieci psychopatycznych uległo poprawie w najbardziej istotnych wskaźnikach, co — zdaniem W. i J. McCordów — bardzo pozytywnie świadczy o możliwości zastosowania milieu therapy w resocjalizacji psychopatów. W przypadku zaś dzieci neurotycznych oddziaływanie Wiłtwyck School było wprawdzie — jak wspominałem — mniej efektywne, niemniej jednak i w tym przypadku widzimy istotną poprawę.
Interesującym faktem jest przeprowadzenie przez W. i J. McCordów szeroko zakrojonych badań porównawczych nad wychowankami z Wiłtwyck School oraz nad wychowankami tradycyjnego, najstarszego w USA zakładu poprawczego (założonego w 1846 r. w Massa-chusetts) zwanego Lyman School. Z obu tych zakładów wybrano w sposób losowy po 35 wychowanków, których poddano następnie badaniom z zastosowaniem serii różnych testów osobowości, jak np. skonstruowanym przez Henry Murray'a Adult-Child Interaction Test (Test Interakcji Dziecka z Dorosłym), skalami dokonującymi pomiaru cech autorytarnych i skłonności do uprzedzeń, skalami zawierającymi pytania projekcyjne (np. „Który z popędów najtrudniej ci kontrolować") itp.
Do najciekawszych wyników tych badań zaliczyć można następujące:
— Wychowankowie Wiłtwyck School wybierali przyjaciół spośród chłopców nieagresywnych, podczas gdy chłopcy z Lyman School skupiali się wokół złośliwych i najprawdopodobniej psychopatycznych leaderów.
— Na prośbę przedstawienia idealnego typu wychowawcy większość wychowanków z Wiłtwyck podało cechy zrozumienia i lubienia wychowanków, podczas gdy chłopcy z Lyman podawali takie charakterystyki, jak: „potrafi zaprowadzić porządek", „zbije, jeśli potrzeba" itp.
— Chłopcy z Wiłtwyck wykazywali brak poczucia bezpieczeństwa (insecurity), podczas gdy wychowankowie z Lyman nie wykazywali zaburzeń w tym zakresie.
— Nie stwierdzono natomiast zmniejszania się stopnia agresywności w obu zakładach.
— Większość wychowanków z Wiłtwyck uważa, że świat jest w zasadzie „dobry", chłopcy zaś z Lyman przedstawiali świat jako pełen niebezpieczeństw i niepewności.
— Chłopcy z Wiłtwyck wykazywali wyższą samoocenę w porównaniu ze swymi rówieśnikami z Lyman.
Jak stwierdzają .cytowani powyżej autorzy — różnice pomiędzy wychowankami z obu zakładów nie mogą być przypisywane innym czynnikom jak tylko sposobowi oddziaływań wychowawczych, bardziej pozytywnemu w przypadku Wiłtwyck School. Chociaż w obu zakładach — jak pamiętamy — nie zdołano doprowadzić do efektywnego zmniejszenia stopnia agresywności u podopiecznych.
Faktem godnym szczególnej uwagi było przeprowadzenie badań porównawczych nad skutecznością oddziaływań resocjalizacyjnych Wiłtwyck i Lyman School w 1980 r., czyli po przeszło 25 latach, kiedy to wychowankowie obu tych zakładów zbliżali się do czterdziestego roku życia lub przekroczyli „czterdziestkę".
Poniższa tabela (nr 3) przedstawia różnice w powrotności do przestępstwa u wychowanków Wiłtwyck i Lyman z rozróżnieniem na „psychopatów" i „innych" (tzn. niepsychopatów), przy równoczesnym podziale na grupy wiekowe byłych wychowanków, w których popełniali oni powtórne przestępstwa.
Powyższe wyniki ukazują dosyć zaskakującą prawidłowość, a mianowicie, że metody resocjalizacji stosowane w Wiłtwyck School w odniesieniu do psychopatów są skuteczniejsze od metod stosowanych przez tradycyjnie zorientowany zakład <ze względu na zbytnią surowość stosowanych metod wychowawczych zlikwidowany w 1973 r.) tylko w okresie pierwszych pięciu lat po opuszczeniu zakładu, natomiast nie wyposażają psychopatycznego wychowanka w trwalszą zaporę przed powtórnym przestępstwem po upływie tego okresu.
Jak bowiem widać na przytoczonej powyżej tabeli, począwszy od 20 roku życia, recydywa u psychopatycznych wychowanków Wiłtwyck School zaczyna wzrastać, podczas gdy u wychowanków Lyman School — zmniejszać się. Podobną prawidłowość, aczkolwiek mnie] ewidentną, stwierdzono w przypadku „innych", czyli niepsychopatycznych wychowanków z obu tych instytucji resocjalizacyjnych.
Do tej pory była mowa o ważniejszych próbach w zakresie usprawnienia oddziaływań resocjalizacyjnych na dzieci i młodzież. Sprawie tej poświęcono więcej uwagi z co najmniej dwóch poważnych przyczyn.
Po pierwsze, okres młodości jest najważniejszym w genezie przestępczości czy w ujawnianiu się cech psychopatycznych, a więc wcześniej rozpoczęta resocjalizacja jest skuteczniejsza i trwalsza niż resocjalizacja przestępców dorosłych. Powyższe prawidłowości, należące do powszechnie znanych prawd, powodują, że wszystkie na ogół społeczeństwa są skłonne więcej uwagi przywiązywać do wychowania młodzieży, a tym samym i do korektury wszelkich odstępstw od przyjętych norm postępowania ludzi młodych, niż do wychowania i resocjalizacji dorosłych.
Druga, bezpośrednio połączona z pierwszą, przyczyna — jeśli tak można powiedzieć — większego rozmachu reformatorskiego w zakładach przeznaczonych resocjalizacji dzieci i młodzieży tkwi w większej na ogół permisywności społeczeństwa w odniesieniu do wykroczeń spowodowanych przez młodzież. Uzewnętrznia to długo kultywowane przez różne systemy prawa karnego przekonanie, że młodzież należy wychowywać, a dopiero dorosłych karać. Przekonanie to nie zanikło całkowicie do chwili obecnej, pomimo że dzisiaj wszyscy jesteśmy na ogół zgodni, iż wszyscy skazani, niezależnie od wieku, muszą być wychowywani.
Wspomnianą obecnie większą permisywność społeczeństwa wobec przestępstwa nieletnich stwierdzić można w większej na ogół akceptacji wszelkich eksperymentów i programów zmierzających do bardzo niekiedy daleko posuniętego zelżenia reżimu dyscyplinarnego w zakładach resocjalizacyjnych dla nieletnich.
Społeczeństwo w daleko zaś mniejszym stopniu skłonne jest akceptować takie złagodzenie regulaminu więziennego w przypadku zakładów dla dorosłych. Prawidłowość ta utrzymuje się do dzisiaj, gdzie w wielu krajach, pomimo aktualności tzw. tendencji depenalizacyjnych, wszelkie złagodzenia dyscyplinarnego reżimu i wprowadzenia nowoczesnych metod wychowawczych łatwiej przechodzą w zakładach przeznaczonych dla młodzieży niż dla dorosłych.
Niemniej jednak wszelkie nowoczesne tendencje w resocjalizacji, wypracowane z młodzieżą, siłą faktu przenikają do zakładów przeznaczonych dla dorosłych. Proces przemian w przypadku tych ostatnich zaczął się jednak nieco później, lecz na ogół nie ustępował pod względem swej dynamiki tym poszukiwaniom i eksperymentom, jakie miały miejsce w przypadku zakładów resocjalizacyjnych dla młodzieży.
Metodą, która najszybciej przeniknęła z omawianej uprzednio milieu therapy, stosowanej w zakładach dla młodzieży, do więzień była terapia grupowa. Przy czym dla ścisłości należy zaznaczyć, że pierwsze zastosowały tę metodę oddziały karne w armii amerykańskiej w czasie drugiej wojny światowej. Oddziały te zwane były często również „więzieniami wojskowymi", chociaż ich nazwa oficjalna brzmiała Centra Rehabilitacyjne. Według danych psychiatrów wojskowych, w oddziałach tych znajdowało się co najmniej 30% psychopatów.
Uwięzieni żołnierze brali udział w regularnych codziennych dyskusjach o alkoholizmie, rozwoju osobowości, stosunku do autorytetów społecznych. Przy tym najważniejszym celem grupowej terapii było wyrobienie odpowiedniego „poziomu lojalności" wobec przełożonych. Prowadzący te spotkania przejawiał przyzwalającą, nieautorytatywną postawę, która pozwalała uczestnikom spotkania na otwarte wyrażanie swych myśli i uczuć.
Skazani żołnierze podzieleni byli na grupy terapeutyczne w zależności od przejawianych cech psychicznych. Psychopaci znajdowali się w grupie „agresywnych". W każdej z tych grup prowadzący terapię starał się przede wszystkim wytworzyć przekonanie, że działa jako osoba przyjazna żołnierzom, która pragnie ukazać im możliwości racjonalnego i zgodnego z prawem wyjścia z najtrudniejszej nawet sytuacji. Oto przykład opisu takiej dyskusji terapeutycznej.
,, Jeden z żołnierzy mruknął na początku spotkania terapeutycznego: «Nie lubię sposobu traktowania K. przez sierżanta». Odgłosy aprobaty przeszły przez grupę. "Sierżant zawsze dokucza K.» — kontynuował ten sam żołnierz. «To samo czyni ze wszystkimi, doprowadzając nas do ostatecznością dodał inny uczestnik spotkania. Prowadzący terapię, który do tej pory nie zabierał głosu, zapytał żołnierza wyrażającego najwięcej krytycznych uwag o swym przełożonym: «A czy mnie lubisz?». «Ty jesteś, jak cała reszta dowódców, też cię nienawidzę E» — odpowiedział żołnierz. Stwierdzenie to poróżniło grupę. Większość żołnierzy przechylała się na stronę dowódców, analizując głównie zachowanie się prowadzącego terapię (będącego w randze oficera). «0n nigdy nie czyni nam nic złego». «Jest naszym przyjacielem". W końcu przybierający najbardziej agresywną postawę żołnierz powiedział:
«Właściwie to jesteś równy chłop».
Stopniowo terapeuta przy pomocy grupy ukazał żołnierzowi źródła jego niechęci do przełożonych, która była przeniesieniem wrogiego stosunku do ojca. Następnie pomógł mu w nawiązaniu ciepłego (a w każdym razie niewrogiego) stosunku najpierw względem osoby terapeuty, a następnie w wytworzeniu podobnego stosunku wobec bezpośredniego przełożonego.
Prowadzona w podobny sposób terapia grupowa miała w zdecydowanej większości przypadków skazanych żołnierzy przynieść wyraźną poprawę ich zachowania. Dowodem tego był fakt, że po trzymiesięcznym pobycie w Rehabilitation Center 78% skazanych żołnierzy nie wykazywało dalszych cech niedostosowania i nie zaniedbywało się w swych obowiązkach żołnierskich, czyli że tak poważny odsetek wykazywał wyraźną poprawę.
Terapię grupową na szeroką skalę w resocjalizacji psychopatów zastosowano w latach powojennych. Metoda ta była na przykład główną podstawą oddziaływań resocjalizacyjnych w zakładzie poprawczym w Chillicote (USA) przeznaczonym dla recydywistów popełniających najpoważniejsze przestępstwa. Zakład ten nazywany był często „Małym Alcatraz" ze względu na niezwykle surowy rygor, jaki w nim panował, m. in. zakazane były wszelkie odwiedziny (poza kapelanem i adwokatem), oglądanie filmów, korzystanie z kantyny więziennej itp.
Niemniej jednak, jak już podkreślałem, główny nurt oddziaływań „Małego Alcatraz" zasadzał się na regularnych, dobrze przygotowanych dyskusjach grupowych. Aktywność w tych dyskusjach w połączeniu z całokształtem zachowania się skazanego stanowiły podstawę do określenia postępów resocjalizacji u każdego ze skazanych. Postęp ten określany bywał przez oficjalny komitet nadający więźniom wysokie przywileje w nagrodę za wykazywanie poprawy. Zarówno publiczna aktywność w czasie dyskusji grupowych, jak i oficjalność dawanych więźniom przywilejów za poprawę ich zachowania się składała się na określenie danej metody stosowanej w „Małym Alcatraz", tj. demonstro-therapy (tzn. „otwarta, demonstrowana terapia").
Stosowane w zakładzie w Chillicothe metody przynieść miały dobre rezultaty w resocjalizacji szczególnie opornych na poprawę więźniów, którzy — zgodnie z opinią E. Glaser i D. Chielsa — wykazywali dużą poprawę w nauce szkolnej, dojrzałości społecznej, a przede wszystkim w prawidłowym (regulaminowym) zachowaniu się na terenie więzienia.
O krok dalej w doskonaleniu procesu oddziaływań psychokorekcyjnych na więźniów poszedł zakład karny w San Quentin, W więzieniu tym obok regularnych posiedzeń w ramach terapii grupowej na szeroką skalę zastosowano psychodramę, polegającą na „odgrywaniu najważniejszych epizodów z przeszłości poszczególnych skazanych. Jak się okazało, po przezwyciężeniu początkowej nieśmiałości, więźniowie uczestniczyli w psychodramie z wielkim entuzjazmem.
Psychodrama miała, według opinii niektórych autorów, stanowić szczególnie wartościową metodę w resocjalizacji psychopatów, u których esencją wszelkich zaburzeń jest nieumiejętność nawiązania pełnych, empatycznych związków z innymi ludźmi. Dzięki odgrywaniu na scenie różnych stanów emocjonalnych, psychopata zyskuje szansę do odkrywania bogactwa wnętrza psychicznego innego człowieka, co może stać się najistotniejszym elementem w procesie resocjalizacji tego typu jednostek.
Dokładnie niemal te same metody resocjalizacyjne stosowała u nas w Polsce na początku lat siedemdziesiątych J. Kozarska-Dworska w Zakładzie Karnym w Oleśnicy, przy którym czynny był również 25-łóżkowy szpital psychiatryczny. Leczeni terapią grupową przez J. Kozarska-Dworska psychopaci podzieleni zostali na 10-osobowe grupy. Spotkania trwały dwie godziny i odbywały się raz w tygodniu. Punktem wyjścia dla posiedzeń terapeutycznych była analiza doświadczeń życiowych uczestników, omawianie planów życiowych, a także aktualnych konfliktów mających miejsce w życiu zakładowym.
Bardzo ważnym — jak mi się wydaje — wynikiem doświadczeń J. Kozarskie j-Dworskie j jest stwierdzenie, że psychoterapia grupowa „stanowi swego rodzaju przeciwwagę dla tzw. drugiego życia skazanych; umożliwia bowiem tworzenie się między nimi więzi opartych na społecznie pożądanych systemach wartościujących. Pozwala ponadto na pełniejsze poznanie osobowości leczonych poprzez ich obserwację w bardziej naturalnych warunkach niż w gabinecie lekarskim lub psychologicznym".
Obok terapii grupowej J. Kozarska-Dworska stosowała również na szeroką skalę psychodramę. Podobnie jak w przypadku opisywanej uprzednio praktyki w więzieniu w San Quentin, leczeni w Oleśnicy psychopaci „odgrywali" typowe sytuacje ze swego burzliwego życia, a więc na przykład zachowanie się pacjentów w stanie zamroczenia alkoholowego, inscenizowano przebieg procesów sądowych, itp. Autorka stwierdzała duże zainteresowanie psychopatycznych pacjentów tą metodą, a także skuteczność owej metody, co wyrażało się w stosunkowo małej powrotności do przestępstwa u skazanych, których udało się zaktywizować w procesie stosowania terapii grupowej i psychodramy.
Począwszy od lat siedemdziesiątych w krajach anglosaskich (głównie w USA), większość usprawnień dotyczących traktowania poważniejszych i wielokrotnych przestępców czerpie swe inspiracje z doświadczeń tzw. komun terapeutycznych, zwanych także ,,społecznościami leczniczymi". Na zasadach komun terapeutycznych działa na przykład Więzienie Clinton w Danneniora, w stanie Nowy Jork, stosujące zaś zasadę komun terapeutycznych Centrum Diagnozy i Leczenia Osób Niebezpiecznych w Bridgewater (stan Massachusetts) specjalizuje się w leczeniu przestępców seksualnych.
Ponieważ jednak zagadnienie komun terapeutycznych i ich wpływu na leczenie psychopatów będzie tematem następnego ustępu, obecnie przedstawię tylko ciekawą — jak mi się wydaje — próbę zorganizowania
oddziaływań resocjalizacyjnych na podstawie omówionych poprzednio doświadczeń milieu therapy; próbę taką stanowi organizacja więzienia Patuxent, przeznaczonego do resocjalizacji „defektywnych przestępców".
Za takich przestępców, według kodeksu karnego stanu Maryland (na terenie którego znajduje się owo więzienie), uważa się osobę, „która przez uporczywą demonstrację wzmożonego antyspołecznego lub przestępczego zachowania wykazuje skłonność do aktywności przestępczej i u której stwierdza się albo umysłowy niedorozwój, albo nie zrównoważenie emocjonalne (bądź też jedno i drugie) w stopniu, który czyni ją groźną dla społeczeństwa. Z tego też względu osobę taką należy odizolować i poddać leczeniu trwającemu tak długo, dokąd nie uzyska się przekonania, że jednostka ta nie będzie groźna dla otoczenia". Przepis ten jest bardzo istotny, stanowi bowiem podstawę prawną umieszczania „defektywnych przestępców" na karę pozbawienia wolności bez określania terminu pobytu w zakładzie karnym.
Więzienie Patuxent wyglądem swym nie różni się niczym od tradycyjnego więzienia, które ma obostrzony rygor, posiada wysokie ogrodzenie, wieże strażnicze, zamykane na klucz cele itp. Pewna różnica jest widoczna w organizacji więzienia — jest ono przede wszystkim mniejsze — zgodnie z przyjętymi założeniami organizacyjnymi, nie powinno ono obejmować więcej niż 500 ludzi. Kondygnacje nie mogą mieścić więcej od 33 mężczyzn na każdej z nich, więźniowie zamieszkują oddzielne cele.
Najbardziej zaś istotna różnica pomiędzy typowym więzieniem a Patuxentem polega na intensywności oddziaływań psychokorekcyjnych. Otóż z reguły 95% wszystkich więźniów uczestniczy w psychoterapii, każda faza leczenia i postępu resocjalizacji oceniana jest przez specjalistę z zakresu zdrowia psychicznego, W Patuxencie istnieją dwa silne stymulatory do uczestnictwa w psychoterapii i intensyfikacji procesu resocjalizacji.
Pierwszym z nich jest wspomniany powyżej bezterminowy wyrok, zapobiegać to ma, zdaniem niektórych autorów, przed typowym dla więzień marazmem i brakiem motywacji u więźniów do pracy nad sobą. "W sytuacji bowiem, w której skazany wie, że ma ,,odsiedzieć" swój wyrok, zainteresowany on jest przede wszystkim w jego przetrwaniu bez specjalnego narażania się przedstawicielom władz więziennych. Bezterminowy zaś wyrok z natury rzeczy stanowi czynnik motywujący więźniów do pracy nad sobą.
Drugim stymulatorem jest system warunkowego zwolnienia. Przy czym innowacją Patuxentu jest fakt, że decyzja o warunkowym zwolnieniu nie jest podejmowana przez władze więzienne, lecz przez terapeutę. Oddając w ręce terapeuty decyzję o warunkowym zwolnieniu, wychodzi się ze słusznego założenia, że nikt lepiej niż właśnie on nie potrafi zadecydować,, kiedy leczony przez niego pacjent. osiąga wystarczająco wysoki stopień społecznej dojrzałości, aby znaleźć sobie miejsce wśród ludzi żyjących poza murami więzienia.
Wokół działalności Patuxentu istnieje wiele kontrowersji, obok problemu niezwykle wysokich kosztów tej instytucji, podnosi się etyczną stronę podstaw, na jakich jest ona oparta. Zestawienie bowiem dwóch odnotowanych powyżej bodźców resocjalizacji (tj. bezterminowego wyroku i oddanie w ręce psychologów decyzji o warunkowym zwolnieniu) nie jest na dobrą sprawę niczym innym jak zmuszaniem więźniów do poddawania się psychoterapii, co zdaje się naruszać konstytucyjne swobody obywatelskie.
F. L. Corney, charakteryzując społeczność Patuxentu, stwierdza na początku, że „Patuxent nie jest odzwierciedleniem większości więzień ze względu na największą liczbę cech podobnych, jest on natomiast obrazem wszystkich więzień pod niektórymi względami".
Taką najistotniejszą właściwością, wspólną wszystkim więzieniom i równocześnie szczególnie nasiloną w Pataencie, był specyficzny typ deformacji osobowości skazanych. Jak pamiętamy, do instytucji tej kierowane są osoby poważnie wykolejone (przeważnie recydywiści) posiadające równocześnie poważne częstokroć dewiacje osobowości. Najczęściej mieszkańcy tej instytucji mają już za sobą nie tylko bogatą karierę przestępczą, lecz równocześnie długotrwały pobvt w więzieniach.
Zanim poświęcę uwagę omówieniu sposobu organizacji oddziaływań psychokorekcyjnych w Patuxencie, pragnę wspomnieć o najważniejszych właściwościach tych specyficznych deformacji psychicznych, jakie wytwarza więzienie.
Przy tej okazji warto sobie uzmysłowić fakt natury podstawowej, a mianowicie, że o wiele trudniej jest dowieść to, że więzienie jest szkołą przestępców — jak się zwykło utrzymywać — niż to, że raczej Jest ono szkolą więźniów. Wytwarza się w nim bowiem typ człowieka, który (wbrew często świadomym odczuciom) najlepiej bywa przystosowany do warunków więziennych. Spaczona w ten sposób jednostka, przejawiając właściwą wszystkim ludziom tendencję powrotu do domu, wraca do „domu", którego nie lubi, lecz w którym potrafi najlepiej funkcjonować, czyli do więzienia.
Istnieje, jak wiadomo, wiele teorii, które podejmują problem genezy i rodzajów wypaczeń osobowości zrodzonych przez negatywne z psychologicznego punktu widzenia warunki środowiska więziennego. W Polsce interesującą teorię zubożenia osobowości wynikającego z deprywacji wielu bodźców w warunkach izolacji więziennej przedstawił B. Waligóra. Teoretycy Patuxentu za podstawę założeń funkcjonowania 'tej instytucji przyjmują teorię D. A. Sergenta mówiącą o regresji „ego" jako konsekwencji „wymuszonej pasywności" mającej miejsce w warunkach życia Więziennego. Jak twierdzi wspomniany autor, struktura więzienia powoduje, że ludzie dorośli traktowani są przez dozorców i władze więzienne w taki sposób jak małe dzieci w rodzinie: daje się im nagrody i kary za wycinkowe czyny, często „na wyrost", co te nagrody i kary oddala w realnej sytuacji. Wszystko to, zdaniem D. A. Sergenta, stanowi przyczynę wspomnianej już regresji „ego".
D. H. Sergent na podstawie rozległych obserwacji i analiz zachowania się więźniów ustala następujące podstawowe składniki osobowości więźnia: l) wzrost zależności od autorytetów, 2) rozszerzenie wściekłości, 3) wzrost podatności na sugestię, 4) tendencję do myślenia magicznego i 5) lęk i impulsywność.
W wyniku wymienionych cech więzień często traci zupełnie orientację w swych życiowych celach, nie potrafi myśleć perspektywicznie. W stosunku do przedstawicieli władz więziennych przejawia dużą niekonsekwencję; raz jest nadmiernie służalczy, innym razem przesadnie ,,zadziorny", podobnie zmienne bywają jego nastroje psychiczne. Wyraźnie skraca się u niego okres koncentracji uwagi, wskutek czego każda praca staje się dla niego zbyt męcząca, dlatego często zmienia rodzaj zajęcia, odbija się to również na postępach w nauce szkolnej. Podniety zaś szuka taki więzień w coraz mniej wybrednych ,,-figlach", które przypominają do złudzenia dziecięce zabawy.
Konsekwencją wskazanych powyżej cech, znamionujących, wypaczoną osobowość więźnia, jest to, o czym wspominałem poprzednio, a mianowicie że bez względu na- stopień odczuwanego przez wielu więźniów lęku i niechęci przed rozłączeniem z najbliższymi (i tym samym niechęci do pobytu w więzieniu) w sposób podświadomy dążą oni do pozostania w tych warunkach lub do ponownego zjawiania się tam.
Wielu praktyków służby więziennej niesłusznie uważa, że więzień wtedy staje się „poprawiony", kiedy przestaje być agresywny. Przekonanie takie jest z gruntu złe, prowadzi bowiem do zewnętrznego jedynie tłumienia agresji, połączonego z tłumieniem całej spontaniczności i aktywności więźnia i w sumie doprowadza do ogólnej jego pasywności i takiego uwstecznienia (agresji) potrzeb, że w podświadomości odczuwać on zaczyna głęboką niechęć wobec wszelkich zmian, a nawet pewien lęk przed tymi zmianami.
Organizatorzy Patuxentu główny nacisk położyli na wyeliminowanie — ich zdaniem — najniebezpieczniejszego czynnika — deformacji psychicznej więźnia, spowodowanej przez pobyt w zakładzie karnym, czyli wspomnianą powyżej apatyczność i podświadomą niechęć przeciwko .jakimkolwiek zmianom. W tym celu przyjęli za podstawę organizacji systemu oddziaływań cztery zasady obowiązujące we wszystkich nowoczesnych systemach psychokorekcyjnych, a mianowicie:
l) akceptacja, 2) kontrola, 3) podtrzymywanie i 4) uczenie. Zasady te, zdaniem M. D. Liebmana i D. A. Hedlunda (1972), wywodzą się z milieu therapy, a pełne rozwinięcie znalazły w społecznościach terapeutycznych. Warto, jak sądzę, przedstawić sposób wcielenia W życie Patuxentu każdej z tych wyżej wymienionych zasad ogólnych.
Pierwsza z nich, czyli akceptacja polega przede wszystkim na niezrażaniu więźniów do nowego otoczenia. Zadaniem licznego personelu Patuxentu jest wnikliwa obserwacja przybywających do tej instytucji skazanych. Ma ona na celu poznanie ich sposobu żar chowania się, a przede wszystkim określenie ról, jakie zwykle . każdy z nowych więźniów nauczył się grać ,w życiu społecznym.
Zadaniem terapeutów i całego personelu więzienia jest zaakceptowanie wszystkich tych ról i przyzwyczajeń skazanych, które nie kłócą się z przyjętymi normami życia społecznego. Oczywiście akceptacja nie oznacza afirmacji, tzn. nie wszystkie role przejmowane przez więźniów oraz nie wszystkie ich przyzwyczajenia są, pomimo akceptacji, aprobowane.
Istnieje w Patuxencie zasada karania jedynie tych zachowań więźniów, które w wyraźny sposób szkodzą innym, pozostałe zaś niekorzystne cechy postępowania są nie nagradzane, przy równoczesnym ostentacyjnym nagradzaniu zachowań korzystnych. Spełniany jest tym samym jeden z podstawowych postulatów, tzw. warunkowania instrumentalnego, stanowiącego, jak wiadomo, podstawę terapii behawioralnej.
Powyższa zasada jest w pełni realizowana w sposobie kontroli funkcjonującym w Patuxencie. Otóż więzienie to oparte jest na systemie progresywnym mającym cztery stopnie surowości kontroli.
Nowo przybyły skazany osadzany bywa na kondygnacji przeznaczonej dla więźniów najsurowiej kontrolowanych. Są tam typowe cele więzienne (które Amerykanie uważają za „staromodne") z wziernikami, pozwalającymi w każdej chwili na zajrzenie do celi z korytarza z równoczesnym zapaleniem światła. Poruszanie skazanego po obiekcie jest całkowicie ograniczone do regulaminowych spacerów i codziennych posiedzeń terapeutycznych.
Więźniowie nie sprawiający trudności swym zachowaniem przenoszeni bywają (nie wcześniej jednak niż po miesiącu) do innej kondygnacji, stanowiącej drugi stopień resocjalizacyjny. Ich cele są większe i bardziej komfortowe, a także pozbawione wziernika. Obok udziału w terapii, więźniowie drugiego stopnia resocjalizacyjnego uczestniczyć mogą w różnego rodzaju kursach, kontynuować naukę szkolną oraz podejmować w porozumieniu z personelem odpowiednią pracę na terenie instytucji. Wszelkiego rodzaju wybuchy agresji i inne przejawy groźnego dla otoczenia zachowania powodują automatyczne niemal cofnięcie więźnia do poziomu wyjściowego.
Trzeci stopień osiąga więzień nie tylko wskutek dalszej poprawy swego zachowania, lecz również w wyniku regularnego uczestnictwa w terapii- Należy przy okazji wyjaśnić, że każdy więzień może odmówić udziału w posiedzeniach terapeutycznych i pozostawać w sali. Stąd też wielu więźniów niechętnych psychoterapii przez długie miesiące pozostaje na drugim poziomie, aż do czasu, kiedy zdecydują się na regularne przychodzenie na posiedzenia terapeutyczne. Różnice w stopniu kontroli i wygód w zakresie codziennego bytowania między drugim i trzecim poziomem resocjalizacyjnym nie są wielkie, jedynie cele są lepsze, a także więźniowie zaliczeni do trzeciego stopnia mogą otrzymać nieco lepszą pracę w porównaniu z pracą tych, którzy pozostają na stopniu drugim.
Jeśli terapeuta stwierdzi u więźnia wystarczająco wysoki poziom wewnętrznej kontroli jego zachowania, wyrażający się również w aktywności w czasie posiedzeń terapeutycznych, awansuje go do najwyższego — czwartego poziomu. Osiągnięcie tego poziomu wiąże się praktycznie z zanikiem wszelkiej typowo więziennej kontroli. Skazani tacy przenoszą się do skrzydła więzienia przypominającego raczej luksusowy dom akademicki niż więzienie. Mają oddzielne, zamykane przez siebie pokoje, nie muszą przestrzegać capstrzyku, mogą przyjmować gości, wychodzić na miasto, wyjeżdżać na weekendy itp. Stopień ten poprzedza warunkowe zwolnienie, stanowiąc równocześnie przygotowanie do normalnego życia w społeczeństwie.
Trzecim składnikiem oddziaływania Patuxentu jest, jak już zaznaczyłem, podtrzymywanie. Składnik ten uważać można za fundament całej konstrukcji oddziaływań tej instytucji; Więźniowie bowiem, którzy trafiają do Patentu,- wykazują głęboką niechęć do wszelkich dłuższych wysiłków, posiadają silnie wcieloną zasadę kroczenia po najmniejszej linii "oporu, co .silą rzeczy wyklucza jakąkolwiek pracę nad sobą. Zadaniem podtrzymywania jest zatem stopniowe przezwyciężenie owej psychicznej inercji.
Fundamentalną zasadę, na której opiera się podtrzymywanie, stanowi stworzenie więźniowi okazji do przeżycia sukcesu w jego pracy nad sobą. Stosowanie w sposób konsekwentny tej podstawowej zasady wymaga dokładnego poznania więźnia, jego możliwości psychofizycznych, problemów życiowych itp. Aby bowiem w sposób skuteczny stosować zasadę podtrzymania, należy stosować chwalenie ,,na wyrost". Nie może to być jednak zbyt częste, a taka zawyżona ocena nie może również odbiegać za bardzo od realnych osiągnięć więźnia, ponieważ inaczej wywierałaby skutek wręcz odwrotny.
Terapeutyczne względy nakazują również podporządkowanie pracy produkcyjnej w Patuxencie metodom oddziaływania psychokorekcyjnego. Wyraża się to przede wszystkim w podporządkowaniu zarówno tzw. służb specjalistycznych, jak i przede wszystkim zakładu produkcyjnego terapeucie, który ma nadzór nad pracą więźnia-pacjenta nie tyle w sensie oceny jej produktów, co w zakresie oceny roli tej aktywności w procesie resocjalizacji więźnia.
Podtrzymywanie potrzebne jest do wcielenia w życie czwartej podstawowej zasady Patuxentu, czyli uczenia. Przy czym nie chodzi tu o stosowanie prostych behawiorystycznie rozumianych wzmocnień pozytywnych w celu „wytrenowania" odpowiednich sposobów reakcji u więźnia, uczenie w rozumieniu twórców Patuxentu jest raczej dążeniem do wytworzenia u więźnia mechanizmów kontroli wewnętrznej. Więzień musi sam mleć okazje stwierdzać wielokrotnie, że nie kontrolowane emocje są przyczyną złych wyników zarówno w pracy produkcyjnej, jak i w nauce. W czasie pobytu w Patuxencie więzień powinien więc najpierw zrozumieć, że jego dotychczasowe zachowanie było złe w sensie jego małej produktywności (szeroko rozumianej), a następnie przyswoić sobie mechanizmy kontroli wewnętrznej, aby w dalszym swym postępowaniu owe mechanizmy, jako metody zapewniające dużą skuteczność zachowania, utrwalić. Chcąc wspomnianą zasadę wcielić w życie, należy również właściwe dla metody milieu therapy zespolenie wszystkich zadań instytucji oraz wszystkich form aktywności życiowej więźnia podporządkować ich psychokorekcyjnym celom.
Patuxent okazał się więzieniem o najwyższej skuteczności resocjalizacyjnej, powrót bowiem do przestępstwa po pełnym programie oddziaływań trwającym siedem lat (w tym 4 lata pobytu w Patuxenccie + 3 lata warunkowego zwolnienia) wystąpił tylko u 7'% więźniów. Pomimo to instytucja ta nie oparła się naporowi wspomnianej już krytyki, w związku z czym pod koniec lat siedemdziesiątych władze stanu Mary-land przeznaczyły ją wyłącznie dla więzniów-wolontariuszy, posiadających co najmniej trzyletni wyrok. O zakwalifikowaniu jednak decyduje personel psycho-logiczno-psychiatryczny. Każdy ze skazanych mógł zatem w każdej chwili wystąpić z tej instytucji, składając prośbę o przeniesienie do innego więzienia do Stanowego Zarządu Więzień. W wyniku tych zmian, pomimo że sam program Patuxentu nie ulegał zasadniczym zmianom, coraz bardziej przypomina on typową komunę terapeutyczną niż więzienie.
2. Komuny terapeutyczne
Rodowód komun terapeutycznych, zwanych także „społecznościami terapeutycznymi", sięga czasów drugiej wojny światowej. Powstanie tej bardzo współcześnie rozpowszechnionej formy organizacji oddziaływań psychokorekcyjnych nie było bynajmniej efektem rozwoju teorii psychiatrycznej, lecz wynikiem działania dotkliwej konieczności leczenia coraz większej liczby znerwicowanych" żołnierzy bez możliwości (z powodu braku fachowego personelu) stosowania tradycyjnej formy oddziaływania terapeuta—pacjent. Zastosowano wówczas metodę ,,zastępczą", która okazała się następnie najlepszym rozwiązaniem organizacyjnym oddziaływań terapeutycznych, a mianowicie metodę wzajemnego leczenia się przez samych pacjentów, czasami nawet zupełnie bez pomocy kwalifikowanego (w tradycyjnym rozumieniu) terapeuty.
Teoria uzasadniająca skuteczność oddziaływania komun terapeutycznych powstała kilka lat później. Pierwszym bodaj, który ukazał szersze teoretyczne omówienie tej formy oddziaływań terapeutycznych, był M. James. Główną teoretyczną przesłanką teorii uzasadniającej skuteczność społeczności terapeutycznej jako metody psychokorekcyjnej jest stwierdzenie, że istota wszelkich zaburzeń psychicznych tkwi w nieodpowiednim pełnieniu ról społecznych. Chory psychicznie czy neurotyk wypada jak gdyby z roli, jaką winien grać na scenie życia. Przyczyny tego wypadnięcia z roli" są różne, nie stanowią one jednak przedmiotu głębszego zainteresowania organizatorów komun terapeutycznych, którzy koncentrują się głównie na eliminacji przejawów patologicznego zachowania się. Jest to więc podejście semiotropowe do eliminacji zaburzeń w zachowaniu się.
Sposób myślenia tego typu terapeutów zdają się znamionować dwa podstawowe założenia:
1. Ucząc każdą „nienormalną" jednostkę właściwego (a więc „normalnego") pełnienia odpowiadającej tej jednostce roli społecznej, eliminujemy tym samym istotę zaburzeń psychicznych.
2. Właściwego pełnienia odpowiedniej dla siebie roli społecznej człowiek może się nauczyć tylko w zorganizowanej społeczności, z którą czuje się on w pełni zintegrowany.
Ze względu na wspomnianą już popularność społeczności terapeutycznych poświęcono tej formie oddziaływań psyche korekcyjnych wiele prac. Nawet polska, na ogół skąpa literatura na ten temat, zawiera kilka pozycji szeroko omawiających wspomniane zagadnienie. Obok pozycji Z. Bizonia czy J. Łojka wymienić można m. in. poruszające ten problem tłumaczenia S. Kratochyila, bądź M. Jonesa. Z tego też względu nie ma potrzeby szczegółowego omawiania tej niezwykle dzisiaj popularnej metody.
Dla najogólniejszej jedynie orientacji należy wspomnieć, że istota komuny terapeutycznej zasadza się na pełnym egalitaryzmie i demokracji. Nie istnieje tam hierarchiczna struktura społeczna właściwa dla tradycyjnych szpitali psychiatrycznych. "W społecznościach terapeutycznych zaciera się nawet różnica pomiędzy terapeutą i pacjentem, w związku z czym często nawet określenie ,,terapeuta" zastępuje się słowem ,,organizator".
Ten ,,teoretyczny" brak kierownictwa — jak to zwykle w życiu bywa — nie wyklucza jednak faktycznego jednoosobowego przywództwa w niektórych komunach. Przywództwo takie przejmują osoby umiejące działać w sposób sugestywny, umiejące stworzyć wokół siebie specyficzny klimat charyzmy. Wzrost takiego przywództwa, przy równoczesnych skłonnościach dominacyjnych charyzmatycznego lidera prowadzi często do przekształcenia się komun terapeutycznych w sekty religijne.
Zdecydowana większość społeczności terapeutycznych jednak rządzona jest przez wybieralne samorządy lub przez tzw. rady pacjentów w szpitalach psychiatrycznych. Samorządy zaś przedstawiają swe sprawozdania, a także wnioski dotyczące strukturalnych zmian organizacyjnych na zebraniach ogólnych.
Druga ważna zasada funkcjonowania komuny terapeutycznej to zasada pełnego uczestnictwa każdego członka. We wstępie do obecnego podrozdziału, mówiąc o różnicach pomiędzy instytucją resocjalizacyjną w sensie tradycyjnym (jak zakład poprawczy czy więzienie) a komuną terapeutyczną, podkreślałem, że istota komuny terapeutycznej zasadza się na dobrowolnym uczestnictwie każdego członka. Ta cecha definicyjna w praktyce nie zawsze bywa ostra. Na pobyt w komunach nie zasądzają wprawdzie sądy, niemniej jednak istnieje bardzo wiele środków „nacisku moralnego" na ludzi posiadających specyficzne rodzaje defektów zachowania się (głównie na narkomanów i alkoholików) stosowanych zarówno przez rodzinę i znajomych, jak i oficjalnych przedstawicieli porządku społecznego, używanych w celu „dobrowolnego" zgłoszenia się do komun, które cieszą się dobrą renomą jako placówki psychokorekcyjne.
W ten sposób w różnego rodzaju komunach terapeutycznych (szczególnie tych renomowanych) znajduje się spora liczba osób, które przychodzą tam bez większego entuzjazmu. Po to jednak, aby dana osoba mogła pozostać w komunie, musi koniecznie przezwyciężyć swą apatię i włączyć się aktywnie w życie społeczne, musi dać się ^wciągnąć bez reszty" w życie grupy do tego stopnia, aby sprawy innych członków budziły w niej równe zainteresowanie jak jej własne. Sama bowiem istota funkcjonowania społeczności terapeutycznej wyklucza bierność i apatię.
Kolejną; ważną zasadą jest zasada realizmu polegająca na możliwie największym wyeliminowaniu mechanizmów obronnych z zachowania się członków społeczności. Zasadę tę można określić jako „zasadę nagiej prawdy". Polega ona na zmuszeniu poszczególnych członków (czasami nawet gwałtownymi atakami werbalnej agresji), aby w czasie posiedzeń terapeutycznych całkowicie zaprzestali „owijania w bawełnę" swych problemów życiowych, aby zaniechali usprawiedliwień przed samym sobą różnych swych zachowań, przejęli odpowiedzialność za własne czyny i przeżyli poczucie winy.
Ważną także zasadą funkcjonowania komuny jest konieczność permisywności wobec osób demonstrujących najbardziej nawet dziwaczne postacie zachowania. Na pierwsze wejrzenie może się wydawać, że zasada ta kłóci się z poprzednią. Tak jednak nie jest, akceptacja nie oznacza wszakże afirmacji. To że akceptujemy kogoś takim, jakim jest, nie oznacza jeszcze, że wspieramy jego cechy. W komunach terapeutycznych akceptowanie wyrażające się w wyrozumiałości dla wszelkich odstępstw i dewiacji połączone jest równocześnie z bardzo niejednokrotnie silną presją w czasie posiedzeń terapeutycznych na zmianę tego postępowania i pełne dostosowanie się do grupy.
Jak już wspominałem na wstępie obecnej części, komuny terapeutyczne znajdują największe zastosowanie w leczeniu narkomanów i alkoholików. Najbardziej chyba znaną w świecie, komuną jest powstały w USA Synanon. Działalność tej społeczności omówił wszechstronnie w naszym piśmiennictwie K. Jankowski w barwnie napisanej książce, pt: Mój Sambhala. Dla ilustracji tej niezwykle dynamicznej komuny, stanowiącej niejako współczesny wzorzec dla metod leczenia jednostek psychopatycznych, szczególnie zaś narkomanów w różnych krajach, warto przytoczyć niektóre informacje z cytowanej książki ilustrujące genezę i sposoby funkcjonowania tej organizacji.
Jeśli chodzi o nazwę, to — jak pisze K. Jankowski — „pojawiła się przypadkowo jako neologizm. We wczesnym okresie istnienia społeczności zebrania mieszkańców, w zależności od ich celu i przebiegu, nazywano tu sympozjami lub seminariami. Jednemu z nowo przyjętych poplątały się te dwie nazwy. "Wołając innych na zebranie powiedział: «No, chodźcie wreszcie na ten syn... sym... ech, niech będzie Synanonf» Nazwa spodobała się wszystkim i tak już zostało".
Założycielem wspomnianej społeczności jest Charles Dederich. który sam był nałogowym alkoholikiem i — jak mówi K. Jankowski: „W połowie lat pięćdziesiątych ten czterdziestoletni wówczas mężczyzna znajdował się na skraju ruiny psychicznej i fizycznej".
Autor zastanawia się we wstępie do swej książki, czy pacjent-alkoholik potrafi opracować skuteczną metodę leczenia własnych zaburzeń? W odpowiedzi na to pytanie K. Jankowski stwierdza: ,,Jakże mało osób dziś pamięta, że sława Zygmunta Freuda zatarła podstawowe fakty z jego życiorysu, w szczególności zaś ten, że on sam miał zaburzenia psychonerwicowe. Gdyby psychoanaliza znana była przed nim, Freud byłby raczej pacjentem leczonym psychoanalizą, a nie twórcą tej metody. Dlatego też nie waham się — pisze dalej K. Jankowski — porównać założyciela Synanonu — Charlesa Dedericha — z Freudem: Dederich w leczeniu psychopatii dokonał przewrotu o podobnym znaczeniu jak jego wielki poprzednik w leczeniu nerwic".
Pierwszą placówką terapeutyczną, z jaką się zetknął Ch. Dederich (w roli pacjenta), był Klub Anonimowych Alkoholików. Klub ten, w którym (jak to później wspomina założyciel Synanonu) „dyskutowano o wszystkim, poczynając od Biblii i Talmudu, kończąc na cybernetyce i książce telefonicznej", był nie tylko „pierwszą podporą" Ch. Dedericha na drodze zwalczania własnego rujnującego go psychicznie i fizycznie nałogu, był on także pierwszym terenem doświadczeń w zakresie .oddziaływania terapeutycznego na innych.
,,Kiedy zanurzyłem się w ruch AA — pisze później Ch. Dederich (w relacji K. Jankowskiego) — wraz z głową, poczułem się podniecony do granic szaleństwa, nie znajdowałem bowiem odpowiedzi, której szukałem. Ale wydawało mi się, że mogę przynajmniej robić coś, co poprzednio wydawało się niemożliwe. Powstrzymywało mnie to od picia i to jedno było pewne. Być może, ruch AA zawierał pewien mechanizm, który pozwalał nie tylko powstrzymywać ludzi przed robieniem pewnych rzeczy, lecz który także sprawiał, że ludzie zaczynają robić coś innego".
Niebawem u Ch. Dedericha, jako u pacjenta Klubu AA, rodziły się reformatorskie pomysły w zakresie pracy z pacjentami. Pomysły te nie we wszystkim mogły być zaakceptowane przez zarząd Klubu, co stało się następnie przyczyną zerwania Ch. Dedericha z działalnością tej instytucji i stworzenia własnej placówki przeznaczonej do resocjalizacji alkoholików, a później narkomanów. Zerwanie to nastąpiło w połowie 1958 roku. Od tego więc czasu datuje się powstanie Synanonu.
Główną metodą psychokorekcyjną Synanonu są .......... Jest — jak pisze K. Jankowski — powszechnym sposobem komunikowania się we wszystkich sprawach, które wywołują czyjeś pretensje". W czasie gry panować ma całkowita równość, każdy, ktokolwiek czuje do kogoś pretensje, może je wtedy „wygarnąć" bez obawy o mściwość ze strony słusznie, czy niesłusznie obwinionego.
Nazwa ,,gra" pojawiła się dopiero w 1964 r,, kiedy to na jednym z wieczornych spotkań, nazywanych przedtem tak jak cała organizacja ,,synanonem" (dla odróżnienia pisanych małą literą), uczestniczył znany brytyjski aktor, „który — jak pisze K. Jankowski — po. zakończeniu spotkania miał się wyrazić, że jest to najbardziej dojrzała gra (w rozumieniu gry aktorskiej), jaką kiedykolwiek udało mu się zaobserwować. Dederichowi spodobało się to określenie, ponieważ przesuwało akcent znaczeniowy z bardziej ,,terapeutycznego” na «dramatyczny». Tak powstała «Synanon game» lub w skrócie «game»".
„Opis przebiegu gry — mówi K. Jankowski — tak, aby jej sens stał się oczywisty, jest niestety bardzo trudny [.-.] Dokładny zapis wypowiedzi, np. z taśmy magnetofonowej, mógłby wprowadzić czytelnika w błąd. Uczestnicy bowiem czasem krzyczą, obrzucają się niewybrednymi wyzwiskami, szydzą, poniżaj się nawzajem. Słowa są tu tylko konwencją, formą, natomiast wyjaśnienie sensu gry wymaga raczej przedstawienia reguł, którymi kierują się uczestnicy".
K. Jankowski wymienia dwanaście podstawowych „reguł gry". W celu możliwie wyczerpującego ukazania istoty tego typu zabiegów psychokorekcyjnych przytoczę najbardziej istotne fragmenty przedstawionego przez K. Jankowskiego opisu owych reguł:
l. ,,Uczyń swoje życie jawnym, czyli ujawnij wszystkie sekrety, własne i cudze. Powiedz publiczności, co myślisz o innych, o ich uczynkach. Powiedz wszystko do końca. Nie staraj się być obiektywny, ponieważ prawda i tak zawsze jest względna. Powiedz więc po prostu swoją wersję zdarzeń, faktów, opinii. One mogą, ale nic muszą, być prawdziwe, bo nikt nie ma monopolu na prawdę".
2. ,,Gra jest sportem, przedstawieniem, bądź w niej aktywny i ucz się grać coraz lepiej. Grę można traktować tak samo jak przedstawienie, grę aktorską, grę w tenisa. Oskarżenie można odbijać jak piłeczki tenisowe".
3. „Przesadzaj, wyolbrzymiaj, rób z igły widły, tak, aby to, co mówisz o drobnych, ale ważnych, dokuczających ci sprawach, było przez innych widziane jak przez szkło powiększające. Jeśli ktoś zgarbiony, powiedz mu, że jest garbaty. Jeśli stwierdzisz, że łazienka nie jest sprzątnięta, powiedz, że znalazłeś ją w takim stanie, jakby przez całą noc wymiotowali w niej ludzie".
4. „Mów o tym, co dzieje się tu i teraz, a nie. wtedy i tam, czyli nie mów o tym, co zdarzyło się w twoim dzieciństwie albo zanim przyszedłeś do Synanonu, bądź o tym, co dawno już zostało załatwione".
5. „Używaj języka, który najlepiej wyraża. twoje uczucia''.
6. „Nie przenoś reguł gry do życia, życie bowiem kieruje się swoimi własnymi zasadami. W czasie gry powstają czasem negatywne emocje, uczestnicy czują się urażeni czy obrażeni, niezależne od tego, że postuluje się zabawowy charakter gry. Zgodnie z tą regułą uczestnicy muszą poza grą zachowywać się w sposób serdeczny i uprzejmy. Niezależnie ,od tego, co zaszło, co zostało powiedziane w czasie gry".
7. „W czasie gry wszyscy są równi, niezależnie od statusu w organizacji, płci, wieku, rasy. Reguła ta ujawnia się najczęściej w ten sposób, że w sytuacji, którą stwarza grupa, ludzie mają podobne problemy, łatwiej się identyfikują i bronią wspólnie. Na przykład nowicjusze wykonujący najcięższe prace skłonni są występować razem przeciwko wszystkim pozostałym członkom gry. Kobiety, które mają mężów narkomanów, też łatwo stworzą podgrupę itd. Tworzenie się tego rodzaju wspólnych frontów jest naruszeniem istotnych reguł gry".
8. „Gra nie ma cię złamać, a tylko zmieniać, w każdym wypadku gra nie może zaszkodzić".
9. „Nie ma gry bez humoru, a humor z kolei wiąże się z ośmieszaniem, dlatego też wszelkiego rodzaju sarkastyczne, ironiczne żarty, karykatury itp. są szczególnie pożądane".
10. ,.Nie terapeutyzuj, ponieważ jest to całkowicie zbyteczne. Gra ma wzmocnić uczestników poprzez zwrócenie ich uwagi na to, co w ich zachowaniu czyni ich słabymi. Terapia natomiast, zwracając uwagę na ukryte przyczyny tych zachowań, usprawiedliwia je i skłania zarówno jednostkę, jak i jej otoczenie do usprawiedliwienia. Chcesz kogoś wzmocnić — powiedz mu całą o nim prawdę, a w dodatku zrób to bez oszczędzania go. Pamiętaj, że w ten sposób mu pomagasz".
11. „Oskarżenie powinno dotyczyć zachowania, ponieważ istotne jest to, co człowiek robi. Czyny są ważniejsze niż słowa, dlatego też należy zwracać uwagę na postępowanie".
12. ,,Złam kontrakt [...] Kontraktem możemy nazwać każdą świadomą, albo nawet nie w pełni świadomą zmowę czy układ między dwoma lub więcej osobami, z której czerpią one korzyści kosztem społeczności.
"W trójkącie małżeńskim współmałżonek i partner spoza małżeństwa czerpią takie korzyści kosztem drugiego współmałżonka, a także kosztem całej społeczności, której normy przekraczają [...j. Kontrakt negatywny może polegać i na tym (taka sytuacja zdarzyła się w Synanonie), że na przykład duża grupa ludzi w Santa Monica odstąpiła od niektórych ważnych reguł gry; gry były prowadzone byle jak, nie poruszano głównych bolączek itp. W rezultacie narosło wiele bardzo negatywnych zjawisk, a dyrektorzy zataili tę sytuację przed Radą Naczelną. Zerwanie kontraktu polega na tym, że jedna z osób, która znajduje się w kręgu wtajemniczonych, ujawni tajemnicę innym. Łatwo sobie wyobrazić, jaką to wywołuje burzę, ale też jakie zmiany musi wywoływać".
Jak widać, przedstawione reguły gry wskazują wyraźnie, że gra w Synanonie znacznie odbiega od tradycyjnych sesji terapeutycznych. Sam Ch. Dederich podkreśla często (jak twierdzi K. Jankowski), że w Synanonie nie ma ,,terapii", jest natomiast ,,wychowanie".
W połowie lat sześćdziesiątych w Synanonie wprowadzono dwie formy terapii grupowej, bardzo zbliżone do „tradycyjnej" postaci- Przyjęcie owych form było potrzebne głównie dla nowicjuszy i dla lepszego poznania się poszczególnych rezydentów Synanonu. Obie te formy mają postać ,,maratonów terapeutycznych", które w tym czasie (tj. w połowie lat sześćdziesiątych — przyp- P. K.) były w Ameryce bardzo ,,modne". Owe maratony terapeutyczne nazywane są Synathon (od połączenia słów „Synanon" i „marathon"). Jedną z form tych maratonów terapeutycznych jest „podróż", drugą zaś ^rozproszenie". Opis tych form oddziaływań terapeutycznych przytoczony zostanie in extenso za K. Jankowskim:
„Podróż" trwa 48 godzin. Głównym celem tego typu doświadczenia jest dostarczenie uczestnikom silnych przeżyć emocjonalnych, które pozwoliłyby im przeżyć jeszcze raz własne dzieciństwo, związane z nim nadzieje i rozczarowania, aż do ponownego ,,narodzenia się" jako członka Synanonu. W ,,podróży" bierze udział około 60 osób. Odbywa się ona z okazji różnych świąt, np. Bożego Narodzenia, Wielkanocy, Nowego Roku. Prowadzona jest przez „przewodników", którzy są wyznaczeni spośród starszyzny. „Pasażerowie" ubierają się w białe, długie szaty. Teren, gdzie odbywa się „podróż", jest specjalnie przystrojony i oświetlony. „Podróż" rozbija się na mniejsze części, których celem jest wywołanie określonych stanów emocjonalnych. „Pasażerowie" są zachęcani także do ,,spowiedzi", do wyznania tajemnic, np. przyznania się do ćpania (zażywania narkotyków) w czasie pobytu w Synanonie. W porównaniu z normalną grą ,;podróż" różni się tym, że nie jest zorientowana na realia, lecz przeciwnie, na uwrażliwienie uczestników, ułatwienie im przeżycia takich uczuć, jak: przebaczenie, miłość, poczucie wspólnoty. Jest to więc przeżycie o charakterze bardziej mistycznym niż terapeutycznym.
„Rozproszenie" jest przedłużoną formą gry, jednakże o bardziej werbalnym niż emocjonalnym charakterze. Jej celem jest rozproszenie wątpliwości związanych z decyzją pozostania w Synanonie. „Rozproszenie", podobnie jak „podróż", ma istotne znaczenie we wprowadzeniu nowych członków do społeczności, zbadaniu nowicjuszowi statusu rezydenta itp.
Innym przykładem komuny terapeutycznej, przeznaczonej do resocjalizacji przestępców wykazujących nasilone cechy psychopatyczne, jest założone w 1970 r. w Waszyngtonie Elucid House Community Correction Center. Centrum to zostało zlokalizowane w dzielnicy murzyńskiej cieszącej się bardzo złą sławą. Jego personel, jak i mieszkańców stanowią warunkowo zwalniani z więzień Murzyni.
Podobnie jak wiele innych komun, Elucid House nastawione jest na dużą, jeśli tak można powiedzieć,,,ekspansję resocjalizacyjną" wobec najbliższego otoczenia. Uzasadnione jest to faktem, że w dzielnicy, w jakiej centrum to się znajduje, istnieje bardzo spatologizowane środowisko społeczne. Ekspansja ta przejawia się m. in. w regularnym zapraszaniu miejscowej ludności na zebrania członków Elucid House.
Główny punkt ciężkości pracy resocjalizacyjnej w tej instytucji położony jest na nauczaniu pacjentów samodzielnego określania potrzeb oraz znajdowania adekwatnych sposobów zaspokojenia tych potrzeb. W czasie codziennych niemal posiedzeń terapeutycznych pacjenci wspólnie z personelem uczą się właściwie określać zarówno potrzeby grupy, jak i każdego uczestnika z osobna. Na zebraniach tych personel stawia pacjentom pewne modelowe wzorce zachowania, wszelkie zaś uchybienia zachowania przedstawiciele personelu przedstawiają nie tylko jako wyłączną winę opornych na resocjalizację pacjentów, lecz również jako niedociągnięcia metody pracy z pacjentami. Taka samokrytyka ma za zadanie wzbudzić potrzebę podobnych „rachunków sumienia" u pacjentów.
Rozpowszechnienie się społeczności terapeutycznych we współczesnym świecie stworzyło potrzebę prowadzenia kompleksowych badań nad skutecznością tej formy organizacyjnej oddziaływań psychokorekcyjnych, Prezentację takich badań w odniesieniu do resocjalizacji psychopatów przedstawił J. Łojak.
Z przeglądu tego wynika, że komuny terapeutyczne nie zawsze i nie w odniesieniu do wszystkich przypadków jednostek psychopatycznych stanowią właściwą formę oddziaływań psychokorekcyjnych, niemniej jednak są one, jak dotąd, metodami najskuteczniejszymi.
III. Farmakoterapia i inne medyczne sposoby leczenia
Ponieważ trzecia postać doświadczeń w leczeniu psychopatów nie mieści się bezpośrednio w zakresie pracy psychologa czy pedagoga, przedstawię tylko w sposób najogólniejszy wyniki różnych doświadczeń z tej dziedziny, aby dać pogląd na całokształt osiągnięć w terapii psychopatów.
Najwcześniej bodaj w leczeniu psychopatów znalazły zastosowanie różnego rodzaju barbiturany,
I tak na przykład według relacji C. Adalto w Szpitalu Stanowym Mendocito zastosowano sodium pentotalu jako podstawę prowadzonej z 14 wyselekcjonowanymi psychopatami narkoterapii. Po zażyciu odpowiednio dużej dawki tego środka pacjenci poczuli się spokojniejsi i- bez najmniejszych oporów odpowiadali na szereg kwestii dotyczących ich życia, szczególnie żywo reagując emocjonalnie na wydarzenia z okresu dzieciństwa.
Podobnie G. Train informuje, że dzięki zastosowaniu sodium pentotalu psychopatyczni pacjenci mogą przeżyć „scenę pierwotną", czyli odtworzyć sytuację urazową, która stanowi przyczynę deformacji stosunku do społeczeństwa. W wyniku zaś ponownego przeżycia tej sytuacji pojawiać się ma odreagowanie, stanowiące moment zwrotny w sposobie zachowania się pacjenta. Od czasu przeżycia tej pierwotnej sceny zachowanie jego ulegać ma — zdaniem tego autora — stałej poprawie.
F. A. Freyhan wybrał dwóch, szczególnie opornych na terapię psychopatów i podał im sodium amytal. Efekt był całkowicie połowiczny, u jednego z pacjentów nastąpiła bowiem pożądana zmiana dla wdrożenia procesu terapii (pacjent stał się spokojny i bardziej skłonny na „otwieranie się"), zaś u drugiego pacjenta nie udało się zauważyć żadnych korzystnych zmian.
Nowsze badania nad efektem działania trankwilizatorów zdają się również wskazywać na możliwość wykorzystania tego typu medykamentów w leczeniu agresywnych psychopatów. Wprawdzie nie spotkałem doniesienia o stosowaniu trankwiliza torów w leczeniu psychopatów, istnieje natomiast bardzo wiele informacji mówiących o wpływie różnego rodzaju trankwilizatorów na uśmierzenie złośliwości, ogólnej drażliwości i przede wszystkim różnych form agresji. Na tej też podstawie można przypuszczać, że środki te mogą mieć pozytywny efekt w leczeniu psychopatii.
Potwierdzeniem słuszności tego stanowiska mogą być na przykład wyniki badań opublikowane przez G. C. Glesera, L. A. Gottschlaka, R. Foxa i W. Lipperta. Otóż autorzy ci podawali jednorazowo chłopcom ze środowiska przestępczego 20 mg ehlordiazepoksidy (przy równoczesnym podaniu grupie kontrolnej placebo). Będący pod działaniem chlordiazepoksidy chłopcy stali się spokojniejsi, a równocześnie daleko mniej agresywni. W Związku Radzieckim T. A. Klimushieya stosowała z powodzeniem meprobamat dla obniżenia „gwałtowności reakcji i agresji" u pacjentów psychiatrycznych.
Dosyć niejednoznaczne opinie spotkać można na temat skuteczności neuroleptyków (major tranquilizers) w leczeniu psychopatów. Na przykład D. F. Klein, G. Honigfeid i S. Feldman, badając 300 pacjentów psychiatrycznych, stwierdzili m. in. korzystny wpływ imipraminy na uśmierzanie postaw agresywnych u niezrównoważonych emocjonalnie pacjentów. Zupełnie przeciwstawne natomiast wyniki uzyskali inni autorzy, a mianowicie P. A. Molling, A. W. Loeker i R. J. Souls, którzy badali chłopców ze środowisk przestępczych w wieku 10 i pół roku do 14 lat. Spośród całego zakładu wybrano w sposób losowy domek, w którym mieszkało wspólnie 21 chłopców pod opieką „rodziców". Chłopcom tym podawano przez okres trzech tygodni od 16 mg perfenaziny dziennie. Grupę kontrolną stanowił podobny zespół chłopców zamieszkujący inny domek, chłopcom tym podawano codziennie w ten sam sposób placebo. Po trzech tygodniach podawania wspomnianych powyżej środków następował trzytygodniowy okres obserwacji, w czasie którego „rodzice" (nie wiedzący o tym, że podawano neuroleptyk! i placebo) oceniali zachowanie się podopiecznych na 61-punktowej skali zachowania. Różnica pomiędzy grupą pobierającą perfenazmę i grupą kontrolną nie była statystycznie istotna. W obu grupach dała się bowiem zauważyć poprawa zachowania, przy czym, wbrew pierwotnym przypuszczeniom, w grupie pobierającej placebo poprawa ta była nieznacznie większa.
W literaturze omawiającej farmakologiczne leczenie psychopatów wymienia się często jako interesującą koncepcję J. E. Tonga głoszącą, że różne typy psychopatii należy leczyć różnymi środkami farmakologicznymi. I tak: „bezuczuciowi, schizoidalni psychopaci" uzyskują, zdaniem tego autora, poprawę przy stosowaniu amfetaminy, podczas gdy „psychopaci emocjonalnie niestabilni" — promazyny. M. J. Craft stwierdza zaś, że „niestabilni emocjonalnie psychopaci" uzyskują znaczną poprawę w przypadku stosowania benaktyziny.
Na zakończenie tego krótkiego przeglądu należy zaznaczyć, że farmakoterapia, pomimo że zyskała sobie prawo obywatelstwa w leczeniu psychopatów, bardzo rzadko (.i to raczej jedynie w celach eksperymentalnych) stosowana bywa jako jedyna metoda terapii, najczęściej stosuje się ją jako metodę wspierającą psychoterapię.
. Po tym skrótowym raczej przedstawieniu farmakoterapii należy wymienić inne, typowo medyczne sposoby terapii stosowane w leczeniu psychopatów. Do metod tych należy przede wszystkim lobotomia, a także dziś już prawie zaniechana terapia elektrowstrząsów a, polegająca na przepuszczeniu przez mózg prądu zmiennego o napięciu od 70 do 130 V i natężeniu mieszczącym się w granicach 200 - 160 A.
W niektórych krajach stosuje się także kastrację jako metodę leczenia szczególnie groźnych przestępców. Jak wiadomo, poziom testosteronu ma wybitny wpływ na stopień agresywności człowieka (wspominałem o tym również w poprzednim rozdziale niniejszej książki), stąd też usunięcie jąder (wytwarzających ten hormon) uważane bywa za korzystne w przypadku niezwykle groźnych przestępców. Pierwszy raz prawo kastracji wprowadzono w stanie Indiana, a następnie w zachodnich Niemczech, Szwajcarii i Krajach Skandynawskich. Zabieg ten stosuje się u szczególnie agresywnych przestępców (najczęściej seksualnych) za ich zgodą, ale jest to z reguły warunek zwolnienia z zakładu karnego. Z badań nad skutecznością tego zabiegu prowadzonych w Danii wynika, że kastracja wpływa na znaczne obniżenie recydywy i „ogólną pacyfikację" więźniów.
IV. Ogólne prawidłowości resocjalizacji psychopatów
Na zakończenie należy zastanowić się nad kwestią natury zasadniczej, a mianowicie, co decyduje o tym, że jedne metody są bardziej skuteczne w resocjalizacji psychopatów od innych. Zagadnienie to — o czym wspominałem wcześniej — dotyczy próby określenia podstawowych prawidłowości, „gramatyki" oddziaływań psychokorekcyjnych na psychopatów.
Stawiając zaś powyższy problem w aspekcie omówionych poprzednio różnorodnych doświadczeń na tym polu, należy się zastanowić, co składa się na popularność terapii zbiorowej, a szczególnie zaś różnego rodzaju komun terapeutycznych jako metody resocjalizacji psychopatów, a przede wszystkim zaś na stosunkowo najlepszą skuteczność tego typu metod.
Odpowiedzi na to pytanie można szukać w trzech właściwościach metod grupowych, a w szczególności komun terapeutycznych, przesądzających o ich ,,dopasowaniu" do zapotrzebowań jednostek antysocjalnych. Po pierwsze, metody te stanowią najczęściej zaskakującą czasami mieszaninę łagodności (permisywności) i surowego reżimu, po drugie, pozwalają na wykorzystanie właściwych dla psychopatów skłonności narcystycznych, po trzecie zaś, zaspokajają w pełni zwiększone zapotrzebowanie na stymulację u tego typu jednostek.
Owe trzy podstawowe zagadnienia stanowić będą kolejne etapy rozważań; na zakończenie postaram się omówić kilka najogólniejszych zasad, jakim odpowiadać powinna resocjalizacja psychopatów.
l. Łagodność i surowość jako sposoby podejścia do psychopatów
l Najogólniej rzecz biorąc, na temat resocjalizacji osobników psychopatycznych istnieją dwie, krańcowo przeciwstawne koncepcje. Obie przewijały się przez rozważania czynione w niniejszej pracy, a szczególnie w ostatnim jej rozdziale, na zakończenie warto jednak zestawić je ze sobą.
Pierwsza z nich zakłada konieczność łagodnego, pełnego wyrozumiałości, bliskiego i „ciepłego" stosunku do psychopatycznego wychowanka (pacjenta), natomiast druga — odwrotnie: mówi o potrzebie surowego traktowania jednostek psychopatycznych, wpajania im poczucia dystansu i autorytarnego decydowania o ich losie.
Obie te koncepcje opierają się na innej „filozofii" dotyczącej istoty i objawów psychopatii.
Pierwsza z nich, nazwijmy ją w skrócie „łagodną", wywodzi się głównie z psychoanalitycznych koncepcji o wtórnym narcyzmie, stanowiącym niejako pancerz otorbiający duszę psychopatycznego pacjenta i zatrzymujący wszelkie sygnały płynące z serca innych ludzi. Zadaniem więc terapeuty jest przebicie tego pancerza i nauczenie pacjenta odbierania subtelniejszych sygnałów emocjonalnych, w których wyrażone są potrzeby psychiczne innych ludzi. Nie można zaś tego osiągnąć inaczej jak przez bardzo cierpliwe i pełne wyrozumiałości postępowanie z pacjentem (wychowankiem) w celu zadzierzgnięcia z nim związku opartego na nie znanych mu do tej pory formach więzi.
W ten sposób związek emocjonalny pacjenta (wychowanka) z terapeutą (wychowawcą) ma stanowić wstępny impuls do nadrobienia straconego w dzieciństwie zaczynu rozwoju tych właściwości psychicznych, które stwarzają podstawę dla pełnego rozumienia spraw innych łudzi.
Koncepcja druga, „surowa", bierze swój początek w teoriach na temat różnic w systemie nerwowym u psychopatów mówiących, że system nerwowy tego typu osobników jest mniej plastyczny. W związku z tym psychopatyczny osobnik, posiadając podwyższony próg wrażliwości sensorycznej, w ten sposób manipuluje otoczeniem, aby wyzwolić w tym otoczeniu „rezerwuary stymulacyjne", potrzebne do zapewnienia mu ,,optimum pobudzenia".
Zgodnie z tą teorią tylko bardzo silne bodźce o długotrwałym działaniu mogą wywrzeć (w pewnym przynajmniej stopniu) wpływ na zmianę postępowania tak „zatwardziałych" osobników w kierunku akceptowanym przez społeczeństwo. Najlepsze więc wydaje się w tym przypadku surowe, pełne autorytarnego drylu, podejście do psychopatycznego wychowanka, zapewniające mu z jednej strony możliwości wyżycia się poprzez uczestniczenie w różnych trudnych przedsięwzięciach, przy równoczesnym sprowadzeniu owych „przedsięwzięć" do rangi najwyższych „praw honorowych", natomiast z drugiej stworzenie tak wartkiego rytmu przebiegu zajęć codziennych, aby nie pozostawiały ani na moment „luki stymulacyjnej". Dzięki temu wychowanek stymulowany przez własne ambicje, jak i przez autorytarny dryl codziennego rytmu dnia, całkowicie spala swą energię, udając się na spoczynek całkowicie wyczerpany. Tą drogą zaszczepić się ma żądnym „mocnych wrażeń" wychowankom konstruktywny ze społecznego punktu widzenia rytm-porządek zarówno w organizacji ryzykownych poczynań, jak i w czynnościach dnia powszedniego.
Trudno przesądzić, która z dwóch przeciwstawnych strategii postępowania resocjalizacyjnego posiada lepsze zastosowanie w przypadku jednostek psychopatycznych. Obie zdają się mieć pewne poparcie w faktach empirycznych.
Ponieważ o zastosowaniach i rezultatach strategii ,,łagodnej" dosyć obszernie mówiłem przy okazji oddziaływań indywidualnych (głównie psychoanalitycznych), obecnie wspomnę o kilku poglądach i badaniach empirycznych, z których wynikać ma wartość strategii „surowej".
Przede wszystkim należy tu odnotować, że pogląd o potrzebie surowego i bardzo zdyscyplinowanego traktowania psychopatów od dawna głoszony był przez kryminologów tej miary co R. A. Rabinowith czy J. SIawson.
M. J. Craft, G. Stephenson i C. A. Granger porównali skuteczność oddziaływania na młodocianych psychopatów łagodnego, demokratycznego środowiska wychowawczego i surowego, opartego na autorytarnej dyscyplinie. Jak się okazało, wychowankowie poddawani obu tym strategiom wychowawczym nie różnili się między sobą w sposób istotny pod względem szeregu cech psychicznych (ocenianych przy pomocy różnych testów) w czasie ich pobytu w zakładach resocjalizacyjnych, różnice te zaznaczyły się jednak rok po zwolnieniu ich z więzienia — wychowankowie poddawani surowszemu oddziaływaniu wykazywali daleko mniejszą powrotność do przestępstwa.
Bardzo przekonywający przykład skuteczności surowego oddziaływania na psychopatycznych pacjentów podali F. M. Oitikin i D. Kline. Autorzy ci stwierdzili, że 91% psychopatów przetrzymywanych w szpitalu psychiatrycznym o niezwykle łagodnym regulaminie i nie wykazujących w tym otoczeniu większej poprawy, po umieszczeniu ich w zakładzie o surowym rygorze wykazywać zaczęło zdecydowaną poprawę. Poprawa ta była, zdaniem cytowanych autorów, tak znaczna, że umożliwiła wcześniejsze zwolnienie z zakładu karnego.
Na zakończenie powyższych rozważań stwierdzić można, że jednostki tak pełne krańcowości, jakimi z reguły bywają psychopaci, najlepiej także zmieniane być mogą tylko równie krańcowymi sposobami podejścia. Dobrą zaś mieszankę tych krańcowych sposobów podejścia zawierają grupy i komuny terapeutyczne, z jednej strony zapewniając jednostkom antysocjalnym boleśnie utraconą (i w najgłębszych podkładach duszy najbardziej upragnioną) intymną więź z innymi ludźmi, z drugiej zaś strony wyznaczając swym członkom niezwykle surowy reżim dnia codziennego, połączony z podejmowaniem ważnych dla społeczności grupowej zadań i przez to otoczonych klimatem głębokiej akceptacji graniczącej niejednokrotnie z podziwem.
2. Narcyzm jako przyczyna popularności terapii grupowej
W podrozdziale dotyczącym społecznych uwarunkowań psychopatii wspominałem o poglądach świadczących o wzroście narcyzmu we współczesnym świecie. Przedstawiłem wtedy niektóre dowody na to, że współczesna kultura (według Christophera Lascha — 1980 — „kultura recesji gospodarczej", zwana także przez tego autora „okresem zmniejszonych oczekiwań"), w coraz to większym stopniu wytwarza cechy, które z psychospołecznego punktu widzenia stanowią esencję psychopatii, czyli cechy narcystyczne.
Obecnie trzeba sobie uzmysłowić, że obserwowane w czasach współczesnych „zapotrzebowanie" na różne formy terapii grupowej stanowi zarówno odzwierciedlenie tych wszystkich negatywnych zjawisk psychologicznych, które dają impuls do rozwoju cech narcystycznych, jak i wyraz samej ,,eksplozji narcyzmu".
Przede wszystkim należy podkreślić, że coraz silniej dająca o sobie znać w kulturze Zachodu potrzeba uczestnictwa w różnego rodzaju „grupach spotkaniowych" posiada wszelkie znamiona specyficznego sygnału potrzeb psychicznych ludzi współczesnych.
Zajmujący się tym zjawiskiem Cari Rogers przyczynę ogromnego wzrostu potrzeby uczestniczenia w różnych formach terapii grupowej wywodzi z dwóch rodzajów uwarunkowań: ,,Pierwszym jest wzrastająca dehumanizacja naszej kultury, w której nie liczy się osoba, tylko jej dane z komputera albo numer książeczki ubezpieczeniowej. Taka bezosobowość jest cechą wszystkich instytucji w naszym kraju. Drugim czynnikiem jest fakt, że jesteśmy dostatecznie zamożni, aby zająć się swoimi potrzebami psychicznymi. Dopóki człowieka absorbuje sprawa czynszu za następny miesiąc, nie uświadamia sobie zbyt ostro swojej samotności. Wskazuje na to fakt, że zainteresowanie grupami spotkaniowymi itp. jest — według mego spostrzeżenia — bez porównania słabsze w dzielnicach biedoty, niż wśród tych warstw społecznych, których nie absorbują już tak bardzo codzienne troski materialne".
Podane przez C. Rogersa przyczyny, aczkolwiek niewątpliwie dotyczące istoty rzeczy, posiadają jednak zbyt duży stopień ogólności. Niewątpliwie człowiek dotknięty krańcowym ubóstwem ekonomicznym „nie będzie miał głowy" do zajmowania się własnymi potrzebami psychicznymi. Wtedy jednak, gdy to ubóstwo będzie mieć charakter chroniczny, nie zagrażając (przynajmniej doraźnie) podstawowym potrzebom biologicznym człowieka, nie tylko nie zdoła ono stłumić podstawowych potrzeb psychicznych, lecz nawet będzie je intensyfikować. Dowodem tego może być na przykład stale wzrastające zainteresowanie różnego rodzaju grupami spotkaniowymi w tak biednym społeczeństwie jak nasze.
Bardziej jeszcze złożoną przyczyną jest podana jako pierwsza (i chyba ważniejsza) przyczyna zaistnienia zainteresowania różnymi formami zbiorowej terapii, określana przez C. Rogersa modnym współcześnie mianem: „dehumanizacji kultury". Otóż dążenie do uczestnictwa w różnego rodzaju „grupach spotkaniowych" czy (w przypadku jednostek psychopatycznych) w komunach terapeutycznych jest nie tyle — jak wynikać to może z opinii C. Rogersa — protestem przeciw dehumanizacji kultury, albo próbą równoważenia skutków owej dehumanizacji, co raczej jednym z jej przejawów.
Ta sama bowiem ,,dehumanizacja", która stwarza W człowieku poczucie zagubienia i zagrożenia, niesie ze sobą równocześnie opisywany przez wielu myślicieli i głębiej patrzących na zjawiska współczesności klinicystów kult kompetencji, najczęściej anonimowej. W ramach tego kultu rodzą się nowe specjalizacje pracy ludzkiej przeznaczone wyłącznie do pomocy innym, czyli — jak je nazywa L. Haksell „helping professions", tzn. zawody psychoterapeutów, opiekunów, doradców itp. Wprawdzie społeczeństwo na ogół nigdy nie obywa się bez swoich „psychiatrów", niemniej jednak rosnące obecnie zapotrzebowanie na owe „wspomagające zawody" jest niewątpliwie jedną z ważniejszych cech znamionujących czasy współczesne.
Zjawisko to bywa tym bardziej interesujące, że jest to ruch spontaniczny, nie tylko nie sterowany przez tzw. psychiatrię czy psychologię akademicką, lecz nawet często przez tę ,,oficjalną" psychologię traktowany z rezerwą. „Niewiele znam innych nurtów, które by równie wyraźnie artykułowały potrzeby i pragnienia nie instytucji, lecz ludzi" — stwierdza C. Rogers, charakteryzując omawiane obecnie zjawisko gwałtownego wzrostu zainteresowania różnymi formami terapii grupowej.
Odczuwając samotność i zagubienie współczesny człowiek z jednej strony pragnie uzyskać „wyspecjalizowaną pomoc", z drugiej zaś nie chce dać się zredukować do biernej roli tradycyjnego pacjenta, wysłuchującego w skupieniu i pokorze światłych wskazówek lekarza, chce w procesie „terapeutycznej pomocy" uczestniczyć aktywnie. Mało tego — pragnie w tym procesie nauczyć się właściwego wyrażania siebie.
'Do tego celu najlepiej nadają się różne formy terapii grupowej. W grupie terapeutycznej — jak pisze C. Rogers — ,,człowiek poznaje siebie i wszystkich innych uczestników gruntowniej, niż to jest możliwe w zwykłych kontaktach towarzyskich czy w miejscu pracy. Zyskuje głębszą znajomość innych członków grupy i swego wewnętrznego ja, owego «ja», które zazwyczaj jest ukrywane za fasadą. Dlatego ma lepsze kontakty z innymi, zarówno w grupie, jak i później w codziennym życiu".
Gwałtowna eksplozja zainteresowań terapią grupową stanowi nie tylko wyraz autentycznego dążenia człowieka do rozwoju i do znalezienia nowych sposobów ekspresji własnych stanów emocjonalnych, lecz także wyraz nasilonego narcyzmu. To skądinąd bardzo pozytywne zjawisko zawiera w sobie również zarzewie niepokojącego spłycenia psychiki człowieka. Terapia bowiem — jak stwierdza cytowany już C. Lasch — „uzasadnia dewiację jako chorobę, równocześnie przedłużając u każdego pacjenta przeświadczenie o własnej niezdolności rozwiązywania szeregu złożonych problemów i konieczności powierzenia tego zadania w ręce specjalistów. Terapeutyczny punkt widzenia zyskuje współcześnie coraz więcej zwolenników, tym samym coraz więcej ludzi uchyla się od przejmowania właściwej dorosłemu człowiekowi odpowiedzialności za własne postępowanie i uzależnia się od bliżej nie sprecyzowanych autorytetów lekarskich".
Patrząc na omawiane do tej pory zagadnienie w sposób ogólny, stwierdzić można pewnego rodzaju dwufazową prawidłowość, a mianowicie:
1) Wspomniana uprzednio dehumanizacja kultury oprócz szeregu na wskroś negatywnych objawów współczesnego życia zaowocowała równocześnie niezwykle pozytywnym wzrostem tendencji do wszechstronnej ekspresji emocjonalnej u współczesnego człowieka, do coraz to lepszego zrozumienia siebie i innych. które to tendencje ucieleśniają m. in. coraz to żywsze zainteresowania różnego rodzaju formami tzw. terapii grupowej.
2) Z kolei uczestnictwo w grupach terapeutycznych oraz samo wyrobienie sobie „mentalności terapeutycznej" zawiera równocześnie tendencje do wyeksponowywania siebie przy równoczesnej nadmiernej pobłażliwości dla własnych błędów.
W postępującym więc procesie ”terapeutyzacji" coraz liczniejszych kręgów społecznych widzieć też należy zarzewie niebezpieczeństwa przejmowania przez ludzi dorosłych dziecięcej raczej zależności od autorytetów grupowych przywódców, często prowadzących „terapię" według własnych, czasami mocno wypaczonych wyobrażeń na temat potrzeb i celów człowieka.
,,Obecnie powstaje nowy sposób kontroli społecznej — pisze Ch. Lasch, który polega na traktowaniu dewianta jako pacjenta i zastąpieniu karania rehabilitacją. Jest to znamię nowej kultury narcystycznej, która przemienia drapieżny indywidualizm pierwszych Amerykanów w terapeutyczny żargon wyrażający nie tyle indywidualizm, co solipsyzm, usprawiedliwiający skoncentrowanie się na sobie jako «autentyzm» i «samoświadomość».
Podsumowując dotychczasowe rozważania nad negatywnymi rysami wzrostu zainteresowania terapią zbiorową, można by było wysnuć bardzo smutny wniosek, że zainteresowanie to, będąc w poważnym stopniu aktywowane przez narcyzm, stanowi równocześnie świadectwo zwiększania się stopnia „psychopatyzacji" ludzi współczesnych.
Wniosek taki zbieżny byłby z bardzo pesymistyczną opinią Normana Mailera, który w swej książce Sexual-reife und Sozialstruktw der Jugend („Dojrzałość płciowa i struktura społeczna młodzieży") twierdzi, że nasilenie się agresywności u ludzi współczesnych, a szczeknie u młodzieży, doprowadzi w końcu do panowania „elity psychopatów". Uważa on, że już dzisiaj wśród Amerykanów jest ponad 10 milionów (albo i więcej) psychopatów. N. Mailer uważa, że „człowiek, który staje się psychopatą wskutek przepaści, jaka dzieli dawne normy od nowe} rzeczywistości społecznej, jest sperwersowanym i niebezpiecznym prekursorem nowego rodzaju ludzkiej osobowości, który, jeszcze nim skończy się wiek dwudziesty, stanie się centralną postacią ludzkości".
Pesymizm taki nie byłby jednak uzasadniony, szczególnie w przypadku omawianej poprzednio eksplozji zainteresowań terapią zbiorową, jako że zjawisko to stanowi nie tylko przejaw wzrostu tendencji narcystycznych, lecz także autentycznych dążeń człowieka współczesnego do poszerzania swych potencjalności psychicznych. W innym miejscu uzasadniałem obszerniej, że fakt, iż owa eksplozja zainteresowania grupami terapeutycznymi z największą silą wybuchła w USA, ma głębokie psychospołeczne podłoże w klimacie kultury amerykańskiej. Przyczyny te są, według mego przekonania, ważniejsze nawet niż przyczyna dotycząca zamożności tego społeczeństwa, o której mówił cytowany uprzednio C. Rogers.
Stosowana coraz częściej terapia zbiorowa, pomimo że wypływa ze skłonności narcystycznych, posiada jednak tę niezwykle pozytywną właściwość, że obok stwarzania doskonałego pola do „gry" (do „pokazania siebie") — zmusza równocześnie uczestników do poznawania psychiki innych ludzi, tylko bowiem przez pryzmat analizy motywów innego człowieka można niejednokrotnie „pokazać siebie". Oczywiście od sposobu prowadzenia terapii grupowej w dużym stopniu zależeć będzie, czy grupa terapeutyczna będzie ,,widownią" dla wyróżniających się jednostek, czy też materiałem poznawczym dla zrozumienia problemów emocjonalnych innych ludzi.
O negatywnych zaś aspektach dążenia współczesnych ludzi do uczestnictwa w różnego rodzaju grupach terapeutycznych warto pamiętać jedynie dlatego, aby przy ich organizowaniu mieć na uwadze, że nie powinny one być celem ostatecznym, jedyną formą doskonalenia się człowieka. Grupy te, chcąc właściwie spełnić swe zadanie, muszą każdego członka nauczyć indywidualnej pracy nad sobą, której nie da się niczym zastąpić w procesie duchowego rozwoju jednostki.
Podkreślane powyżej narcystyczne komponenty podłoża zainteresowań terapią zbiorową są — jak można przypuszczać — jedną z podstawowych przyczyn zarówno dużej popularności tej metody w resocjalizacji psychopatów, jak i przede wszystkim największej jej skuteczności. Stosowanie różnych odmian terapii grupowej w leczeniu psychopatów stwarza pewną szansę zaprzęgnięcia sił diabelskich w anielski rydwan. Nie trzeba przypominać, iż zabieg ten musi być stale nadzorowany, aby ów ,,rydwan" nie zboczył zbytnio ze swej drogi. Metoda ta ma bowiem szansę spożytkowania nadmiernie rozbudowanego narcyzmu psychopatów do wskrzeszenia "w nich prometeizmu.
Drugim osobowościowym wyznacznikiem skuteczności różnych form terapii zbiorowej obok narcyzmu jest zwiększone zapotrzebowanie na stymulację u psychopatów, co stanowić będzie kolejny temat rozważań.
3. Terapia zbiorowa a zwiększone zapotrzebowanie na stymulację
Przedstawione już w poprzednich częściach niniejszej pracy zwiększone zapotrzebowanie na stymulację u jednostek psychopatycznych wyznacza równocześnie w ogromnym stopniu kierunek postępowania resocjalizacyjnego. Nie może być bowiem innej drogi oddziaływań resocjalizacyjnych, niż ta, która pozostaje w zgodności ze specyficznym zapotrzebowaniem na stymulację wyznaczonym typem układu nerwowego.
W przypadku zabiegów terapeutycznych w odniesieniu do psychopatów mamy, najogólniej biorąc, do wyboru dwa podejścia, które zapewniają w sposób, kontrolowany (akceptowany ze społecznego punktu widzenia) wysoka zasób stymulacji.
Pierwsze podejście to stosowanie środków farmakologicznych, które doprowadzają, w zależności od konkretnych zapotrzebowań, system nerwowy pacjentów do optymalnego pobudzenia. Jak już wspominałem przy okazji omawiania owej formy terapii, ten sposób postępowania terapeutycznego ma jednak ograniczone zastosowanie. Zawiera w sobie bowiem dwa główne mankamenty: l) powoduje przyzwyczajenie się organizmu do pobieranych leków i tym samym konieczność stałego zwiększania dawek, 2) stwarza zagrożenie uzależnień lękowych w wyniku długotrwałego stosowania. Z tego też względu farmakoterapia w przypadku osobników psychopatycznych stosowana bywa najczęściej jako środek wspomagający i to przez ograniczony czas.
Drugim, o wiele lepszym podejściem resocjalizacyjnym jest skierowanie aktywności psychopatycznego wychowanka na takie zajęcia, które, zapewniając dużą dozę stymulacji, są zarazem społecznie akceptowane. Największa jednak trudność w zakresie wprowadzenia wspomnianego podejścia w życie polega na tym. że akceptowane społecznie formy aktywności zapewniające dużą dozę stymulacji (jak np. sport wyczynowy czy szczególnie ekscytujące zawody) z reguły wymagają bardzo wiele dyscypliny wewnętrznej, koniecznej do systematycznej nauki i ćwiczeń, a cechy tej skłonni do przestępstw psychopaci najczęściej nie posiadają.
Cały więc wysiłek oddziaływań resocjalizacyjnych skierowany musi być nie tylko w tym celu, by skanalizować poszukiwanie „mocnych wrażeń" na społecznie. akceptowane formy aktywności, lecz przede wszystkim po to, aby poprzez owe formy aktywności doprowadzić do wytworzenia niezbędnych w dojrzałym zachowaniu się mechanizmów kontroli wewnętrznej.
, W innym przypadku będziemy mieć. do czynienia z tego rodzaju sytuacją, że psychopatyczny wychowanek tak długo będzie „zresocjalizowany", jak długo wykonywać będzie ekscytujące zajęcie, bądź dopóty, dopóki owo zajęcie nie straci dla niego swej atrakcyjności. Praktyka kryminalna zna na przykład liczne przypadki ludzi, którzy swój przestępczy proceder rozpoczęli wtedy, gdy z różnych względów zaprzestali uprawiania sportu wyczynowego i innych ekscytujących zajęć. Ponadto znane są przypadki w okresach powojennych, gdy zasłużeni ryzykanckimi wyczynami żołnierze, wracający z wojny w pełnej glorii bohaterów, . w życiu cywilnym nastręczali wiele trudności, podejmując nawet niekiedy działalność przestępczą (dostarczającą z istoty rzeczy dużą dawkę stymulacji).
Otóż wydaje się, że podkreślana poprzednio popularność: terapii grupowej w resocjalizacji. psychopatów, a także stosunkowo najlepsza jej efektywność w odniesieniu do tego typu jednostek zasadza się na tym, że, metoda ta władna jest z jednej strony dostarczyć odpowiedniej dawki stymulacji, z drugiej natomiast stanowi zaczyn kontroli wewnętrznej, który bierze swój początek w coraz to lepszym uświadomieniu sobie własnych struktur motywacyjnych i dynamiki stanów emocjonalnych.
Ponadto z przytaczanych uprzednio teorii H. J.. Ey-sencka, I. P. Pawiowa, J. Strelaua i innych autorów — którzy starają się ukazać typologiczne odrębności zachowania się człowieka w wymiarze ,,reaktywności", „siły układu nerwowego", czy wreszcie „intro-ękstra-wersji" — wynika dosyć jednoznacznie, że małej plastyczności systemu nerwowego (będącej fizjologiczną bazą zwiększonego zapotrzebowania na stymulację, czyli na ,,mocne wrażenia") nieodłącznie towarzyszy postawa ,,lgnięcia do ludzi", podczas gdy przeciwstawna właściwość systemu nerwowego, czyli duża jego plastyczność, powoduje raczej odsuwanie się od ludzi i przeżywanie na uboczu swych rozlicznych problemów. Prawidłowość ta należy wręcz — jak wiadomo — do cech definicyjnych Eysenckowskiej intro-ekstra-wersji.
Krańcowa ekstrawersja (która, zdaniem H. J. Eysencka, znamionować ma psychopatów) wyraża się w dążeniu do kontaktów z innymi ludźmi, tylko bowiem stałe przebywanie wśród ludzi może zapewnić mało reaktywnemu ekstrawertykowi ,,optimum pobudzenia". Chociaż zatem nie potrafi on najczęściej odbierać wielu „subtelności" (a może właśnie dlatego), w sposób usilny dąży do ciągłych kontaktów z innymi osobami.
Jest więc rzeczą zrozumiałą, ze jedynie skuteczny sposób terapii w odniesieniu do tego typu jednostek może odbywać się wśród innych ludzi, w grupie, w której grać one będą jak na scenie ,,swe pierwsze role" (i to często w sensie dosłownym, biorąc pod uwagę popularność różnych form psychodramy w tego typu formach oddziaływania terapeutycznego). Tylko taka sytuacja wyzwolić może napięcie oraz odpowiednio „wysokie obroty" potrzebne dla właściwego funkcjonowania takich ludzi.
Skuteczność terapii grupowej dla jednostek psychopatycznych ukazana być może przez pryzmat innej jeszcze, wielce intelektualnie płodnej teorii, stworzonej przez Juliana B. Rottera, mówiącej o różnym zlokalizowaniu poczucia kontroli nad własnym zachowaniem, a ściślej mówiąc, nad jego wynikami. Otóż najogólniej biorąc, istnieją ludzie, którzy są przekonani, że ich postępowanie rządzone jest przez siły od nich niezależne, jest dziełem przypadku, szczęścia, względnie nacisków innych ludzi i ci mają „poczucie zewnętrznej kontroli zachowania” oraz bywają tacy, którzy uważają, że skutki ich zachowania są głównie zależne od nich samych, ci z kolei posiadają ,,poczucie kontroli wewnętrznej".
Pomimo że nie znam badań, które lokowałyby psychopatów w zdecydowany sposób na kontinuum: wewnętrzne—zewnętrzne poczucie kontroli (zaś omawiający tę koncepcję w naszej literaturze R. W. Drwal stwierdza, że badania nad lokalizacją poczucia kontroli własnego zachowania „u przestępców są skąpe i niejednoznaczne"), niemniej jednak wiele przesłanek zdaje się wskazywać, że jednostki psychopatyczne należą raczej do ludzi, którzy posiadają przekonanie o ,,wewnętrznej" kontroli swego zachowania, lubią mieć ponadto „kontrolę" nad zachowaniem się bliźnich.
Przypuszczenie to zdaje się posiadać uzasadnienie w dwóch typach empirycznie stwierdzonych prawidłowości, a mianowicie:
1. Poczucie kontroli nad własnym zachowaniem łączy się z redukcją lęku.
2. Bywa ono pozytywnie skorelowane z zajmowaniem uprzywilejowanych pozycji w hierarchicznej strukturze tzw. drugiego życia zakładu resocjalizacyjnego.
Innymi słowy, jednostki o „wewnętrznym" poczuciu kontroli są przeważnie „ludźmi", podczas gdy „frajerzy" to jednostki wykazujące ,,zewnętrzne" poczucie kontroli.
Można więc bez większego ryzyka posądzenia o przesadę przypuszczać, że zarówno zajmowanie uprzywilejowanych pozycji społecznych, jak i podkreślane uprzednio „lgnięcie do ludzi" spełnia rolę potrzebnego jednostkom psychopatycznym zwiększonego zapotrzebowania na stymulację.
Trudno .wprawdzie w sposób obiektywny zmierzyć, czy zakres stymulacji zwiększa się w miarę zajmowania coraz to wyższych pozycji społecznych. Ujmując to zaś inaczej, trudno stwierdzić, w jakim stopniu przysłowie mówiące,: że „im wyżej się siedzi, tym bardziej się poci", jest symbolicznym wyrazem realnej sytuacji przedstawianej przez mądrość potoczną, a w jakim stopniu ,,socjotechnicznym zabiegiem" — jak to nazywa A. Podgórecki „tych z góry", mówiącym „tym z dołu", że nie ma co „pchać się wzwyż". Niemniej jednak na pewno samo zdobywanie tych pozycji jest bez wątpienia ekscytującym przedsięwzięciem.
Nasuwa się tu analogia pomiędzy „małpą odpowiedzialną", zwaną także „małpą dyrektorem" z głośnego eksperymentu Josepha V. Brady'ego, która wykazywała zainteresowanie lewarkiem pozwalającym na odpowiednio szybkie wyłączenie nieprzyjemnych bodźców. Zainteresowanie to przypłaciła jednak . przedwczesną śmiercią, wynikłą z owrzodzenia żołądka i dwunastnicy, podczas gdy jej towarzyszka,, nie sięgająca po lewarek, żyła jeszcze długo, pomimo chwilowych niedogodności wynikłych 2 awersywnych bodźców, nad którymi nie miała ochoty panować.
W pewnym stopniu dowodem, że uczestnictwo w terapii grupowej zaspokaja u psychopatycznych pacjentów potrzebną im zwiększoną dawkę stymulacji, może być przytaczana już obserwacja J. K-ozarskiej-Dworskiej, iż zaangażowanie się takich pacjentów w zajęcia terapii grupowej powoduje z reguły zanik ich aktywności w tzw. drugim życiu.
Najbardziej jednak przekonywającym argumentem, że resocjalizacja psychopatycznych (a w każdym razie „zatwardziałych") przestępców wykazać może swą skuteczność jedynie wtedy, kiedy dostarczy tego typu wychowankom odpowiednio dużej dawki stymulacji, jest stosowana na początku nowoczesnej formy resocjalizacji w zakładach „metoda wstrząsów emocjonalnych", zanim jeszcze owe „wstrząsy" programowo nie weszły w skład przeżyć w czasie grupowej terapii. Jak pamiętamy, metodę tę stosował zarówno twórca mzlieu theraphy, A. Aichhom, starający się wmontować ją w swój teoretyczny system, jak i A. Makarenko.
Omawiana obecnie sprawa uzależnienia skuteczności resocjalizacji psychopatycznych jednostek od możliwości zapewnienia w procesie oddziaływań wychowawczych silnych doznań emocjonalnych stanowi jedynie bardziej psychofizjologiczne wyartykułowanie starej pedagogicznej zasady, iż wszystko, to wychowanek mocno przeżywa, wszystkie pozytywne i negatywne doznania żłobią jego psychikę w zależności od stopnia natężenia tych przeżyć. W przypadku wychowania jednostek psychopatycznych owa stara zasada, w świetle aktualnych danych o właściwościach psychofizjologicznych tego typu jednostek, powinna zyskać jedynie odpowiednio większe natężenie.
4. Zasady „poprawiania niepoprawnych”
Dotychczasowe informacje dotyczące zarówno konkretnych przykładów resocjalizacji psychopatów, jak i ostatnio czynione próby ustalenia wyznaczników skuteczności resocjalizacji psychopatów wypada zamknąć sformułowaniem kilku podstawowych zasad dotyczących resocjalizacji psychopatów. Zgodnie z tym, co utrzymują Cz. Czapów i St. Jedlewski: „Zasady są to wskazania, którym ma być podporządkowana każda realizacja (bez względu na stosowane techniki i metody) określonych celów". Otóż wydaje się, że na podstawie przedstawionych uprzednio danych wyróżnić można sześć ogólnych zasad resocjalizacji jednostek psychopatycznych.
1°. Resocjalizacja psychopatów opierać się musi na bezpośrednim zaangażowaniu najżywszych interesów wychowanka związanych bezpośrednio z jego osobą. Tylko bowiem dzięki stworzeniu wychowankowi szans jak najkorzystniejszego „pokazania się" wyzwolimy w nim energię potrzebną do zbudowania motywów działania na rzecz innych ludzi. Zasadę tę można więc nazwać (parafrazując brzmienie jednego z postulatów stosowanej w dydaktyce zasady stopniowania trudności) — ,,od narcyzmu do prometeizmu".
2°. Skuteczność oddziaływań resocjalizacyjnych, będąc uzależnioną od stopnia „stymulacyjności" podejmowanych przez psychopatycznego wychowanka działań mających efekt wychowawczy, wymaga takiego dobierania tych działań, aby nie traciły one na atrakcyjności, stanowiąc zawsze silne podniety dla tego typu wychowanków. Zasadę tę można więc nazwać „zasadą mocnych wrażeń".
3°. Istota oddziaływania resocjalizacyjnego tkwi w możliwości przywrócenia zaufania do ludzi, ma to absolutnie podstawowe znaczenie w przypadku pracy wychowawczej z jednostkami psychopatycznymi. Z poprzednich rozważań wynika, że psychopata utrwalił sobie obraz innych ludzi jako swych naturalnych niemal wrogów, a także posiada on nieufny stosunek do organizacji społecznych, od rodziny począwszy, a na rządzie skończywszy. Prawidłowo prowadzony proces terapii musi zmienić ten sposób patrzenia na ludzi. Może to nastąpić jedynie przez dostarczenie dowodów na to, że inni ludzie nie zawodzą zaufania i w sposób bezinteresowny gotowi są nieść sobie pomoc. Najlepszą nazwą tej zasady będzie więc „zasada przywracania wiary w człowieka".
4°. Z przedstawionych w rozdziale pierwszym definicji i określeń psychopaty wynika, że jego największym dylematem jest z jednej strony ,,zatwardziałe serce", które nie umie autentycznie kochać innych ludzi, z drugiej zaś niebywała zachłanność na miłość i uwielbienie innych, wypływająca z nasilonych cech narcystycznych. Aby ten „tragiczny dylemat" przerwać, nie wystarczy tylko zwalczać (a raczej przeorientowywać) narcyzmu psychopaty (co jest treścią pierwszej z omawianych zasad), ale trzeba ponadto dążyć do wyzwolenia w nim umiejętności uczuciowego związania się z innym człowiekiem oraz do ,,wmontowania" w jego psychikę nowego wymiaru, który pozwoli wartość innego człowieka oceniać nie tylko przez pryzmat własnych korzyści. Jednym słowem, obok przeorientowania narcyzmu psychopaty, należy również dążyć do „otwarcia serca wobec innego człowieka"; w ten właśnie sposób można nazwać ową zasadę.
5°. Ponieważ jedną z podstawowych przyczyn wspomnianej powyżej „zatwardziałości serca" psychopaty jest brak odpowiedniej, jeśli tak można powiedzieć, ,,matrycy komunikacyjnej" z innymi ludźmi, czyli nieznajomość „języka duszy", wszystkie zatem wysiłki resocjalizacyjne muszą uwzględnić elementy nauki tego sposobu komunikowania się. Uczynić to można tylko poprzez przebudowanie wyobraźni wychowanka, rozszerzanie kręgów jego układów odniesień w zakresie myślenia o innym człowieku, koniecznie trzeba rozszerzyć jego fantazję do takiego stadium, aby potrafił „oczyma duszy" widzieć łańcuchy przyczynowo-skutkowe dotyczące sposobu myślenia, przeżywania różnych nastrojów i postępowania innych ludzi. Z tego też względu zasadę tę można nazwać „zasadą rozwoju wyobraźni o innym człowieku".
6°. Jedną z najtrudniejszych do przyswojenia przez jednostki psychopatyczne (a zarazem nieodzowną dla prawidłowego procesu socjalizacji) zasadą postępowania jest konieczność rezygnacji z niektórych potrzeb własnych i bezpośrednio łącząca się z nią potrzeba właściwego wyciągania wniosków z własnych doświadczeń. Zdawałoby się rzeczą najnormalniejszą w świecie, że każdy ,,zdrowy na umyśle człowiek" bez trudu już we wczesnym dzieciństwie przyswoi sobie prawdę, że wszystkiego mieć nie może (z biegiem zaś lat wie także, że zbyt wielu rzeczy mieć nie powinien). Ta, zdawałoby się, najprostsza zasada z największym trudem bywa przyswajana przez psychopatów, dla których dewiza życiowa zdaje się brzmieć: „chcę, więc muszę!" „Dojrzewanie" zaś nie zresocjalizowanego psychopaty idzie co najwyżej w kierunku chwilowej jedynie rezygnacji z zaspokojenia potrzeby, „przyczajenia" się do niej, a następnie takiego manipulowania ludźmi i sytuacją, aby odczuwaną potrzebę zaspokoić bez trudności.
W związku z powyższym do najbardziej zasadniczych celów resocjalizacji jednostek psychopatycznych zaliczyć trzeba konsekwentne „uczenie" ich, ze rezygnacja z wielu ..zaspokojeń" ogromnie się opłaca, procentując niejako w innym, szerszym wymiarze. Zasadę tę można więc nazwać „zasadą umiejętności pozostawania na małym".
Aneks
Diagnoza psychopatii (przegląd ważniejszych metod i technik)
Złożoność i wieloaspektowość pojęcia „psychopatia" w sposób bezpośredni rzutuje na dużą różnorodność, a także stosunkowo małą precyzyjność postępowania diagnostycznego w przypadku tego typu dewiacji.
W celu ukazania w najogólniejszych zarysach warsztatu psychologa podejmującego się trudnego zadania diagnostyki psychopatii przedstawię orientacyjnie pewne metody i techniki stosowane w tym celu. Niektóre z prezentowanych obecnie technik diagnostycznych omówione zostały dokładniej w innych miejscach książki (głównie przy okazji relacjonowania różnego rodzaju badań i w analizie teorii wyjaśniających funkcjonowanie poszczególnych mechanizmów psychologicznych, które leżą u podłoża formowania się cech psychopatycznych). Obecny zaś podrozdział przeznaczony jest przedstawieniu ogólnego zarysu najczęściej stosowanych metod i sposobów postępowania diagnostycznego. a także tych technik, które pomimo krótkiego żywota, w świetle badań porównawczych prowadzonych przy ich walidacji, zdają się trafnie wykrywać te właściwości psychologiczne, które konstytuują psychopatię.
Ogólnie metody diagnostyki psychopatii można podzielić na cztery grupy: l) obserwacyjno-anamnestyczne, 2) kwestionariuszowe, 3) projekcyjne i 4) fizjologiczne. Jak nietrudno zauważyć, zaproponowany podział technik diagnostyki psychopatii nie we wszystkich przypadkach jest rozdzielny, niemniej jednak zawiera on przypuszczalnie główne postacie podejścia do diagnostyki psychopatii identyfikowane przez zajmujących się tym problemem psychologów jako różniące się między sobą.
Poniżej omówię dwie, najczęściej stosowane metody, tj. metody obserwacyjno-anamnestyczne oraz kwestionariuszowe. Pominąłem metody projekcyjne, które ze względu na swe skomplikowanie w stosowaniu, a także trudności w interpretacji wyników bywają o wiele rzadziej wykorzystywane do diagnostyki psychopatii. O kilku takich zastosowaniach była mowa przy okazji referowania poszczególnych badań.
Decyzję o pominięciu omawiania w obecnym miejscu metod projekcyjnych powziąłem jednak nie tylko dlatego, że są one rzadziej stosowane w diagnostyce psychopatii, lecz również dlatego, że najprostsze nawet przedstawienie tych metod wymagałoby dosyć obszernego opisu sposobów zastosowania każdej z technik projekcyjnych, przede wszystkim przedstawienia na konkretnych przykładach metod interpretacji z natury niejednoznacznych wyników. Wskutek tego ustęp traktujący o metodach projekcyjnych byłby niewspółmiernie obszerny w porównaniu ze znaczeniem tych metod. Pragnę także zaznaczyć, że w literaturze naszej istnieje praca J. Rembowskiego poświęcona opisowi stosowania metody projekcyjnej, gdzie można ponadto znaleźć informacje na temat kilku technik wykorzystywanych również do diagnostyki cech antysocjalnych.
Podobnie zrezygnowałem tu z omawiania metod psychologicznych pomimo że są one coraz szerzej stosowane w, diagnostyce psychopatii. W rozdziale drugim przedstawiłem szereg konkretnych badań prowadzonych tymi metodami, co daje — jak sądzę — Czytelnikowi wystarczającą informację na temat roli tych metod w diagnostyce psychopatii. Konkretne wiadomości, na temat budowy i funkcjonowania różnych aparatów stosowanych w badaniach psychofizjologicznych uzyskać można w pracach specjalistycznych.
l. Metody obserwacyjno-anamnestyczne
Obserwacja należy —jak wiadomo — do najpoważniejszych, a zarazem najtrudniejszych metod poznania innego człowieka. Obecnie nie będę charakteryzował znanych dobrze każdemu psychologowi (a nieobcych wszystkim, którzy poznali najelementamiejszy chociażby kurs psychologii) trudności, i sposobów prawidłowego przeprowadzania obserwacji (jest to tym mniej konieczne, że na ten temat istnieje obszerna literatura, por. Z, Skórny 1964), postaram się natomiast skoncentrować przede wszystkim na wskazaniu tych właściwości zachowania, które świadczyć mogą o występowaniu cech psychopatycznych.
Najbardziej dokładne ze znanych mi wskazówki dotyczące anamnestyczno-obserwacyjnych aspektów psychopatii, tzn. osobowości antysocjalnej, zawarte są we wspomnianym już w pierwszym ustępie pierwszego rozdziału Diagnostic and Statistie. Manuał III, zwanego w skrócie: DSM III. Najlepiej zatem będzie przytoczyć podane tam kryteria dla określenia osobowości antvsocjalnej. A oto one:
A. Stwierdzenie tego zaburzenia może nastąpić co najmniej w 18 roku życia jednostki, jeśli w całej historii jej rozwoju występują w sposób bezustanny różne postacie antyspołecznego zachowania się, które naruszają prawa innych ludzi.
B, Występowanie przed 15 rokiem życia jednostki dwóch (albo więcej) cech zachowania spośród następujących:
1. Włóczęgostwo (stwierdzić taki fakt można, jeśli trwało najmniej pięć dni w ciągu ostatnich dwóch lat, nie wliczając ostatniego roku zajęć szkolnych).
2. Wydalenie ze szkoły.
2. Przestępczość (aresztowanie lub skierowanie do instytucji resocjalizacyjnej dla nieletnich ze względu na złe zachowanie).
4. Nagłe ucieczki z domu rodzinnego, jeśli zaistniały co najmniej dwa razy w czasie pobytu w domu, rodzicielskim lub zastępczym.
5. Uporczywe kłamstwo.
6. Niezwykle wczesne objawy zachowania agresywnego i zainteresowań seksualnych.
7. Nadzwyczaj wczesne skłonności do nadużywania środków odurzających.
8. Kradzieże.
9. Wandalizm.
10. Konieczność powtarzania klasy, albo oceny szkolne znacznie niższe od tych, na jakie pozwala iloraz inteligencji ucznia.
11. Stałe naruszanie reguł postępowania w domu i/albo w szkole (poza włóczęgostwem).
C. Wystąpienie przynajmniej trzech spośród podanych niżej właściwości zachowania jednostki po ukończeniu 15 roku życia:
l. Niskie osiągnięcia zawodowe, które występują przez kilka lat u pracownika, a przejawiają się w jednej z następujących postaci:
a) Częste zmiany pracy (trzy lub więcej zmiany miejsca pracy w przeciągu pięciu lat nie uzasadnione samą naturą pracy, względami ekonomicznymi i sezonowymi fluktuacjami).
b) Uchylanie się od pracy (przynajmniej sześć miesięcy w ciągu dziesięciu lat tzw. wieku produkcyjnego).
c. Poważna absencja (przeciętnie trzy lub więcej dni nie uzasadnionego obiektywnymi przyczynami spóźnienia się lub nieobecności w przeciągu jednego miesiąca).
W przypadku osób, które ze względu na swój wiek lub inne warunki nie mogą podjąć pracy, kryterium zastępującym przedstawione powyżej cechy mogą być niskie osiągnięcia w nauce szkolnej w przeciągu ostatnich kilku lat.
2. Trzy lub więcej zaaresztowania (nie licząc spraw wynikających z naruszenia przepisów drogowych) lub jeden wyrok sądowy.
3. Dwa lub więcej rozwody lub zmiany partnerów (w zależności od tego, czy dana osoba zawarła związek małżeński, czy też nie).
4. Powtarzające się przypadki ataków przy użyciu siły fizycznej (nie wchodzą w rachubę przypadki ataków wynikające z charakteru pracy lub obrony).
5. Powtarzające się kradzieże (zarówno wykryte, jak i nie wykryte).
6. Wykonywanie nielegalnego zajęcia (np. prostytucji, stręczycielstwa, handlu narkotykami itp.).
7. Powtarzające się niedotrzymywanie płatności długów lub niewypełniania innych finansowych zobowiązań (np. alimentów).
8. Podróże z jednego miejsca w drugie bez uprzednio załatwionej pracy, wyraźnego celu lub bez określenia, jak długo pobyt w nowym miejscu ma trwać.
D. Brak w życiu jednostki pięciu lat lub więcej, w czasie którego to okresu zachowywałaby się w sposób poprawny (nie licząc czasu spędzanego w szpitalach i więzieniach).
E. Wykluczenie kryteriów wskazujących na schizofrenię lub znaczne upośledzenie umysłowe.
2. Kwestionariusze
Przeróżnego rodzaju kwestionariusze, zwane z angielska „inwentarzami", są najczęściej stosowanymi technikami w diagnostyce cech psychopatycznych. Oczywiście nie oznacza to wcale, że są to metody najlepsze, bywają one jedynie najdostępniejsze oraz najłatwiejsze w stosowaniu. . .
Obecnie nie będę jednak poświęcał uwagi zaletom i mankamentom technik kwestionariuszowych w psychologii (na ten temat istnieje dosyć rozległa literatura z zakresu metodologii), omówię natomiast kilka kwestionariuszy, które zarówno w swych założeniach. nastawione są na pomiar cech związanych z psychopatią, jak i zyskały one potwierdzenie w badaniach korelacyjnych z innymi renomowanymi metodami, służącymi do tego celu (i które udało mi się zdobyć).
Przed prezentacją poszczególnych technik muszę podkreślić, że żadna z prezentowanych poniżej-" form inwentarza nie nadaje się do użycia klinicznego, tzn. na podstawie owych kwestionariuszy nie da się orzec, czy dana jednostka jest lub nie jest psychopatą. Wszystkie z przytaczanych poniżej metod nie posiadają bowiem normalizacji w warunkach polskich i z tego też względu służyć mogą jedynie do badań porównawczych.
Mam nadzieję, że szersze udostępnienie tych skal przyczyni się m. in. do ich adaptacji i normalizacji w warunkach polskich. Względnie też przytaczane skale stać się mogą wzorem do tworzenia nowych, doskonalszych narzędzi diagnostycznych.
a. Kwestionariusz H. J. Eysencka (EPQ)
Spośród wielu kwestionariuszy przeznaczonych do diagnozy cech psychopatycznych (lub bezpośrednio z nimi związanych) najszerzej rozpowszechnione są kwestionariusze Hansa J. Eysencka oraz jego małżonki Sybil B. G. Eysenck. Kwestionariuszy tych jest kilka, dla ogólnej orientacji przedstawię pokrótce ich charakterystykę oraz chronologię ukazywania się kolejnych wersji.
Dwie pierwsze wersje kwestionariuszy osobowości skonstruowanych przez H. J. Eysencka noszą nazwę szpitala psychiatrycznego, na bazie którego powstał Instytut Psychiatrii, gdzie wspomniany autor- otrzymał bezpośrednio po wojnie stanowisko profesora., czyli Szpitalu Maudsieya.
Pierwsza z tych wersji opublikowana została w 1952 r. pod nazwą Maudsiey Medical Questionaire (MMQ). Zawierała ona 40 pytań dotyczących neurotyczności, stąd też często w literaturze psychologicznej spotkać można, inną niż oficjalna nazwę tego kwestionariusza, a mianowicie Eysenck's Neurotic Questionaire (Kwestionariusz Neurotyczności Eysencka). Ta druga nazwa jest m. in. rozpowszechniona wśród naszych psychologów.
Druga wersja kwestionariusza H. J. Eysencka powstała w 1959 r. Stanowi ona nie tylko doskonalsze narzędzie pod względem psychometrycznym, lecz także jest, świadectwem rozwoju teorii twórcy tej metody. W nowej postaci kwestionariusz zawiera już bowiem dwie oddzielne skale, tj. skalę neurotyczności i ekstrawersji. Jego oficjalna nazwa brzmi: Maudsiey Personality Inventory (MPI,). W polskiej literaturze przyjęło się określenie wprowadzone przez tłumacza tego kwestionariusza, M. Choynowskiego, a mianowicie: „Inwentarz Osobowości H. J. Eysencka". Owa druga wersja kwestionariusza zarówno ze względu na posiadane wartości diagnostyczne, jak i na niezwykłą teoretyczną ekspansję jej twórcy zyskała wielką popularność w światowej literaturze psychologicznej.
Warto tu przypomnieć to, co mówiłem już na początku podrozdziału trzeciego (traktującego o deficycie lęku u psychopatów), a mianowicie, że zgodnie z teorią H. J. Eysencka, nasilenie psychopatii zależy od stopnia ekstrawersji — im jest on wyższy — tym mniej plastyczny jest system warunkowania danej jednostki i w tym większym stopniu przejawia ona cechy psychopatyczne. Podobnie jak l cechy psychopatyczne, z wysokością ekstrawersji wiąże się, według H. J. Eysencka, ogólna podatność na przestępstwo.
Obok skłonności psychopatycznych oraz ogólnej podatności na zachowanie przestępcze, różnym nasileniem intro- i ekstrawersji H. J. Eysenck stara się tłumaczyć różnice indywidualne w zakresie zachowania w wielu innych płaszczyznach, przy czym wachlarz tych podatności jest imponujący: począwszy od rodzaju preferencji estetycznych, poprzez postawy polityczne, aż do właściwości seksualnego zachowania się. Nic tedy dziwnego, że w świetle takich perspektyw technika dokonująca pomiaru owych strukturalnie podstawowych, zdaniem H. J. Eysencka, wymiarów osobowości zyskała wielką popularność na całym świecie.
W roku 1964 H. J. Eysenck, wspólnie ze swą małżonką, Sybil, opracował trzecią wersję kwestionariusza, znana pod nazwą Eysenck Personality Inventory (EPI). W stosunku do poprzedniej wersji, omawiana obecnie postać kwestionariusza Eysencków posiada wiele psychometrycznych ulepszeń. Przede wszystkim zawiera skalę kłamstwa, a także dwie alternatywne formy zarówno skali N., jak i E., pozwalające na powtórne testowanie tej samej populacji. Ponadto udoskonalono język itemów skali, czyniąc go bardziej przystępnym dla niewykształconego człowieka.
Od początku lat siedemdziesiątych Eysenckowie zaczęli prace nad nową wersją kwestionariusza, która zawiera trzeci, niezależny zasadniczo od neurotyczności oraz intro-ekstrawersji, wymiar osobowości, a mianowicie psychotyzm. Pierwszą postacią skali posiadającej trzeci, dodatkowy wymiar osobowości, czyli psychotyzm, była Psichoticism, Extraversion and Neuroticism Scalę (PEN), którą autorzy stale doskonalili, co w konsekwencji dało ostatnią wersję skali. Otóż ta najnowsza postać kwestionariusza, nazwana Eyseiłck Personality Questionaire (EPO), zawiera cztery skale, trzy z poprzedniej wersji {różniące się tylko nieznacznymi poprawkami), tj. skalę N (neurotyczności), E (ekstrawersji), K (kłamstwa) oraz nową skalę P (psychotyzmu).
Ponieważ wymiar psychotyzmu i stworzona do pomiaru tej właściwości psychicznej skala P są bardzo ważne z punktu widzenia problematyki niniejszej książki, należy poświęcić im nieco więcej uwagi.
Przede wszystkim warto odnotować główne źródła intelektualne wprowadzenia wymiaru psychotyzmu. Otóż studia nad psychotyzmem są bardzo głęboko osadzone w historii rozwoju przedstawianych przez H, J. Eysencka teorii. Na długo przed uznaniem psychotyzmu za oddzielny wymiar osobowości przeprowadził on badania nad tym zjawiskiem.
Początkowo zasugerowany stworzoną przez E. Kretschmera teorią, że schizofrenia i cyklofrenia stanowią „najbardziej patologiczne krańce normalności", zajął się H. J. Eysenck weryfikacją poglądów E. Kretschmera na istotę psychozy. Stało się to pierwszym impulsem do zajęcia się przez H. J. Eysencka sprawą psychotyzmu. Kwestii tej poświęcił on swe pierwsze badania empiryczne oraz próby ujęć syntetyzujących.
H. J. Eysenck przyjął od E. Kretschmera koncepcję stopniowego przechodzenia przez wiele ogniw pośrednich od psychozy do stanu normalnego, stosując jednak do empirycznej weryfikacji założeń K. Kretschmera opracowaną przez siebie metodę obliczeń, zwaną „analizą -kryteriów" (criterion analysis), odkrył H. J. Eysenck inny niż Kretschmerowski model współzależności. Zamiast modelu schizofrenia—norma—cyklofrenia, model Eysenckowski nie zawiera zróżnicowania pomiędzy psychozami, jest to więc model: norma— psychoza.
Tym sposobem teoria H. J. Eysencka należy do koncepcji zwanej z niemiecka Einheitpsychose, wedle której, najogólniej mówiąc, istnieje tylko jedna postać psychozy. Psychozę można, zdaniem H.J. Eysencka, określić-jedynie w kategoriach „dużo—mało”, a nie w kategoriach „takie—inne".
Ewentualne rozróżnienie pomiędzy rodzajami psychozy wypływać może, według opinii H. J. Eysencka, ze zróżnicowania w zakresie stopnia nasilenia intro— ekstrawersji. Podobnie więc jak i nerwice, psychozy mogą być opisane nie tylko pod kątem nasilenia czynnika podstawowego, czyli P, lecz także pod względem nasycenia cechami intro-ekstrawertywnymi.
Drugie źródło inspiracji do. zajęcia się problemem psychotyzmu stanowiły badania małżonki H. J. Eysencka, Sybil, w których autorka ta wykazała na podstawie tzw. testów obiektywnych, że istnieją zasadnicze różnice pomiędzy neurotykami i psychotykami. Badania te zostały potwierdzone następnie w szerszym zespole badawczym. Wykazały one to, co w praktyce klinicznej jest rzeczą dobrze znaną, a mianowicie, że pacjenci cierpiący na psychozy w zasadniczy sposób różnią się od neurotyków.
Zwróciło to uwagę H. J. Eysencka na potrzebę wprowadzenia do swej teorii nowego wymiaru, tj. psychotyzmu, a tym samym do przeciwstawienia się tym teoriom psychiatrycznym, które — jak na przykład wspominana uprzednio koncepcja E. Kretschmera — zakładają stopniowe przechodzenie od normy, poprzez nerwicę do psychozy i według których psychoza stanowi szczególne ,,zagęszczenie" objawów nerwicowych.
Trzecią wreszcie poważną przyczyną zajęcia się sprawą psychotyzmu była tzw. podwójna natura ekstrawersji. Już w 1963 r. H. J. Eysenck w artykule napisanym wspólnie ze swą żoną, określa jako „wspaniały przegląd" pracę Amerykanki, P. M. Corrigan poddającą w -wątpliwość unidymansjonalność ekstrawersji. Zdaniem tej autorki istnieją co najmniej dwa składniki ekstrawersji: l) „lgnięcie do ludzi", zwane przez nią „ekstrawersja społeczną", lub też „ekstra-wersją dobrego przystosowania" oraz 2) impulsywność i brak samokontroli, określane przez P. M. Corrigan jako „ekstrawersja złego przystosowania".
Zarówno badania prowadzone przez H. J. Eysencka, jak i jego licznych kontynuatorów, wskazywały, że faktycznie ekstrawersja jako wymiar osobowości nie jest jednolita, zawiera w sobie sprzeczne poniekąd cechy psychologiczne. Zachodziła zatem pilna potrzeba uporządkowania wyróżnionych wymiarów poprzez sprowadzenie ich do postaci względnie jednorodnych.
Sprawę tę rozwiązało wprowadzenie trzeciego wymiaru osobowości — psychotyzmu, wskutek czego ekstrawersja zyskała postać bardziej jednorodną, sprowadzoną do łatwości nawiązywania kontaktów interpersonalnych, natomiast ,,druga natura" tej cechy — impulsywność, zaliczona została do psychotyzmu.
H. J. Eysenck uważa się za zwolennika „teorii skaza-stres". Skaza to „yzm" w zakończeniu nazwy, a więc np. „neurotyzm", .„psychotyzm" itp. Jeśli owa ,,skaza", czyli specyficzna słabość danego człowieka, zetknie się z negatywnymi warunkami otoczenia, powstaje wtedy bardziej rozwinięta forma patologiczna.
W swym podręczniku do kwestionariusza zawierającego skalę P (psychotyzmu), H. J. i S. B. G. Eysenckowie piszą, że alternatywnym terminem dla ,,psychotyzmu" może być wprowadzone wcześniej przez H. J. Eysencka „twarde myślenie".
Przy tej okazji warto przypomnieć, że termin „twarde myślenie" wprowadził H. J. Eysenck w związku ze swymi studiami nad postawami politycznymi jako przeciwstawny do „elastycznego myślenia". Trzeba także podkreślić, że wprowadzając termin „sztywne myślenie", kojarzył go pierwotnie H. J. Eysenck z ekstrawersją. Przesunięcie tej cechy do wprowadzonego później wymiaru psychotyzmu stanowi dodatkowy dowód na omawianą poprzednio tendencję do zawężenia zakresu znaczeniowego wymiaru intro-ekstrawersji.
W tym miejscu należy przypomnieć również, że H. J. Eysenck, stojąc na stanowisku zakładającym homogeniczność psychozy, a równocześnie nastawiając się na badanie przedwstępnych zwiastunów tej choroby musiał określić najbardziej esencjonalną właściwość tego wymiaru osobowości. Można mieć natomiast wiele wątpliwości, czy najtrafniej wybrał on jako cechę generalną wprowadzonego przez siebie psychotyzmu „sztywność myślenia".
Sztywność myślenia i procesów emocjonalnych jest faktycznie cechą znamionującą osobowość psychotyków, jednak nigdy nie jest ona cechą „czystą", zawsze bowiem połączona bywa z bardziej lub mniej ewidentnie odczuwalną, .miękkością'' wypływającą z łęku, czy — jak to określa Kretschmer — „mimozowatością".
Przedstawiając „temperament schizofreniczny", E. Kretschmer stwierdza m. in., że: „charakteru tego nie można zdefiniować ani przez nadwrażliwość, ani przez chłód, ponieważ osobnicy posiadający te cechy charakteru są jednocześnie przewrażliwieni i chłodni".
Jako ilustrację tego typu połączenia dwóch przeciwstawnych tendencji przytacza E. Kretschmer wypowiedź sławnego dramatopisarza A. Strindberga, który cierpiał na schizofrenię. Pisarz ten przedstawił bardzo wymowną charakterystykę swego stanu psychicznego, stwierdzając: „Jestem twardy i zimny jak lód, a równocześnie do tego stopnia przepełniony wzruszeniami, że staję się sentymentalny".
Bardzo podobnie rzecz tę ujmuje E. Syristova, która uważa» że sztywność psychotyka jest stanem, w którym „lęk i nadwrażliwość przekraczają granice wytrzymałości chorego i zmieniają osobowość w skamielinę. Człowiek odnajduje się nagle w księżycowej krainie, sam jak dawno wygasły krater, w całkowicie statycznym świecie. Zamiera wszelka dynamika wydarzeń zewnętrznych i wewnętrznych, nic się nie dzieje. Czas się zatrzymał. Człowiek w sposób niezaangażowany patrzy sam na siebie z zewnątrz, jakby z martwego punktu we wszechświecie. Ta nieuchronność i niewrażliwość jest szczególnym rodzajem odpoczynku po nadmiernym zmęczeniu".
Obok omawianej do tej pory, esencjonalnej — zdaniem H. J. -Eysencka — cechy psychotyczności, czyli „sztywności myślenia", wymiar ten charakteryzują inne właściwości. A oto lista cech, które znamionują, według opinii Hansa i Sybil Eysencków, jednostkę przejawiającą wysokie cechy psychotyczności.
„Jest to człowiek samotny, nie zważający na ludzi, często sprawiający trudności, nigdzie nie zadomowiony. Może być okrutny i nieludzki, pozbawiony wszelkich uczuć empatycznych, całkowicie nieczuły. Bywa złośliwy w stosunku do ludzi, nawet do przyjaciół i krewnych, wykazuje agresję nawet do tych, których kocha. Bywa także zamiłowany w dziwacznych i niezwykłych przygodach, nie bacząc na niebezpieczeństwa. Często bawi się kosztem innych ludzi, specjalizując się w wyprowadzaniu ich z równowagi. Od najwcześniejszego dzieciństwa mamy bardzo klarowną psychologiczną sylwetkę dziwaka, samotnika, sprawiającego szereg trudności w życiu, zimnego jak lód, pozbawionego ludzkich uczuć, zarówno w stosunku do innych jednostek jak i do zwierząt agresywnego i złego, nawet w odniesieniu do swych bliskich i drogich. Już jako dziecko wykazuje' zanik uczuć. Nadmiernie angażuje się w pełne napięcia „krew mrożące w żyłach" sytuacje nie zwracając uwagi na niebezpieczeństwa z tym związane. Uspołecznienie jest sprawą bardzo odległą od tego typu dzieci i dorosłych, empatia, poczucie winy i wrażliwość na sprawy innych są czymś bardzo obcym dla ich psychiki".
Jak więc wynika z przytoczonego powyżej obszernego cytatu, psychotyzm, w rozumieniu Eysencków zbieżny jest zasadniczo z antysocjalnością, czyli z tym, co dawniej określano terminem „psychopatia" lub..„socjopatia".
Diagnozie antysocjalności służy także opracowana przez tych autorów skala P. Sprawą niezwykle kłopotliwą dla. Eysencków jest fakt, że stworzona, przez nich skala wcale nie mierzy psychotyczności. Jak się bowiem okazuje, psychotycy jako grupa kryteriałna otrzymują w skali P niższe wyniki niż osobnicy z grupy kontrolnej.
H. Davis opublikował w 1974 r. na łamach „British Journal of Psychology" artykuł pod znamiennym tytułem ,,Co mierzy skala P?". Odpowiadając w konkluzji swego artykułu na .postawione w- tytule pytanie, autor stwierdza, że „to, co diagnozuje skala P, nie ma nic wspólnego z psychozą". Zdaniem H. Davisa, za pomocą skali P określić natomiast można „bardziej ogólny niż neurotyczność wskaźnik «emocjonalności» ściśle związanej z agresywnością i negatywnym; stosunkiem do świata".
Trzeba podkreślić, że przytoczona opinia znamienna jest dla zdecydowanej większości licznych uwag i komentarzy na temat wartości diagnostycznej ska-li P. Na ogół bowiem wszyscy autorzy, którzy publikują wyniki badań przeprowadzonych przy zastosowaniu tej skali, akcentują, że stanowi ona doskonałą i bardzo czulą metodę określenia cech psychopatycznych.
Poniżej przytoczę obie wersje (tj. dla dorosłych i dla młodzieży do lat 16) najnowszego kwestionariusza Eysencków wraz z kluczami. Przy obliczaniu wyników za odpowiedź diagnostyczną przyznaje się dwa punkty. Punkty te zlicza się dla każdej skali osobno. Przy czym dla ułatwienia obliczeń stosuje się zwykle specjalne ebonitowe lub celofanowe nakładki z wyciętymi otworami w miejscach, gdzie wypadają odpowiedzi na pytania należące do danej skali.
Kwestionariusz EPQ (wersja dla dorosłych) Zawód ..........-,.-........,...,- Wiek .-...-..-...-.--.... płeć -..-..,..-..-.-.-........
Instrukcja: Odpowiedz na każde pytanie, otaczając kółkiem odpowiedź „tak" lub „nie" po każdym z nich.. Nie ma tu dobrych ani złych odpowiedzi. Nie ma również podchwytliwych pytań. Pracuj szybko i nie zastanawiaj się zbyt długo nad znaczeniem poszczególnych pytań.
Pamiętaj! Odpowiedz na wszystkie pytania.
1. Czy masz wiele różnych zainteresowań? tak nie
2. Czy zanim coś zrobisz, starasz się najpierw wszystko dokładnie przemyśleć? tak nie
3. Czy miewasz zmienne nastroje? tak nie
4. Czy zdarzyło ci się przyjmować bez protestu pochwały, wiedząc, że należą się one komuś innemu? tak nie
5. Czy jesteś rozmowny? tak nie
6. Czy martwiłbyś się mając długi? tak nie
7. Czy czułeś się kiedyś „po prostu nieszczęśliwy" bez żadnego powodu tak nie
8. Czy bywasz czasem tak łakomy, że nakładasz sobie więcej niż przypada na ciebie? tak nie
9. Czy dokładnie zamykasz mieszkanie przed położeniem się spać? tak nie
10. Czy masz żywe usposobienie? tak nie
11. Czy bardzo przejmujesz się kiedy widzisz, że cierpi jakieś dziecko lub zwierzę?
12. Czy często martwisz się z powodu rzeczy, których nie powinieneś był powiedzieć lub zrobić?
13. Czy zawsze dotrzymujesz obietnicy, niezależnie od tego, jak może ci to być nie na rękę
14. Czy lubisz chodzić na przyjęcia i czujesz się na nich dobrze?
15. Czy łatwo cię rozdrażnić?
16. Czy zdarzyło ci się winić kogoś o to, co sam zrobiłeś?
17. Czy lubisz poznawać nowych ludzi?
18. Czy system opieki społecznej (np. lecznictwo, emerytury) wydaje ci się pożyteczny?
19. Czy łatwo zranić twoje uczucia?
20. Czy wszystkie twoje nawyki są dobre i pożądane?
21. Czy w towarzystwie wolisz się trzymać na uboczu?
22. Czy zażyłbyś narkotyk, który może mieć dziwne lub niebezpieczne skutki?
23. Czy często czujesz, że masz wszystkiego „po dziurki w nosie?"
24. Czy zdarzyło ci się świadomie zabrać coś (nawet guzik czy szpilkę), co należało do kogoś innego?
25. Czy jesteś domatorem?
26. Czy sprawia ci przyjemność dokuczanie osobom, które kochasz?
27. Czy często męczy cię poczucie winy?
28. Czy mówisz, czasem o rzeczach, na których się zupełnie nie znasz?
Czy wolisz czas wolny spędzać czytając książki niż spotykając się z ludźmi? tak nie
Czy sądzisz, że masz wrogów, którzy chcieliby ci zaszkodzić? tak nie
Czy nazwałbyś się osobą nerwową? tak nie
Czy masz wielu bliskich znajomych? tak nie
Czy sprawia ci przyjemność robienie kawałów, które mogą czasem naprawdę kogoś skrzywdzić?
Czy jesteś często zatroskany i zdenerwowany?
Czy jako dziecko robiłeś od razu i bez szemrania to, co ci polecono zrobić? tak nie
Czy nazwałbyś się szczęściarzem? tak nie
Czy dobre wychowanie i dbałość o wygląd zewnętrzny mają dla ciebie znaczenie? tak nie
Czy martwisz się. okropnymi rzeczami, które mogą ci się wydarzyć? tak nie
Czy zdarzyło ci się zepsuć lub zgubić coś, co należało do kogoś innego? tak nie
Czy przejmujesz inicjatywę przy zawieraniu nowych znajomości? tak nie
Czy nazwałbyś się napiętym? tak nie
Czy na ogół milczysz, gdy jesteś w towarzystwie innych ludzi? tak nie
Czy uważasz małżeństwo za przestarzałą instytucję, bez której można się obejść? tak nie
Czy czasem chwalisz się trochę? tak nie
Czy umiesz wnieść trochę życia w nudne przyjęcie? tak nie
Czy denerwują cię osoby ostrożnie prowadzące samochód? tak nie
Czy niepokoisz się swoim zdrowiem? tak nie
48. Czy powiedziałeś kiedyś o kimś coś złego lub nieprzyjemnego?
49. Czy lubisz swoim przyjaciołom opowiadać dowcipy lub zabawne historyjki?
50. Czy większość potraw smakuje ci jednakowo?
51. Czy jako dziecko byłeś kiedykolwiek zuchwały w stosunku do swoich rodziców?
52. Czy lubisz przebywać wśród ludzi?
53. Czy denerwujesz się, jeżeli wiesz, że popełniłeś błąd w pracy?
54. Czy cierpisz na bezsenność?
55. Czy zawsze myjesz ręce przed jedzeniem?
56. Czy prawie zawsze masz na wszystko gotową odpowiedz?
57. Czy lubisz przychodzić na spotkania dużo za wcześnie?
58. Czy czujesz się zobojętniały i zmęczony bez powodu?
59. Czy kiedykolwiek oszukiwałeś w czasie gry?
60. Czy lubisz robić rzeczy wymagające szybkiego działania?
61. Czy twoja matka jest (lub była) dobra?
62. Czy często uważasz, że życie jest nudne?
63. Czy kiedykolwiek wykorzystałeś kogoś?
64. Czy często angażujesz się w więcej spraw niż ci na to pozwala czas?
65. Czy czujesz, że są ludzie, którzy cię unikają?
66. Czy twój wygląd zewnętrzny cię niepokoi?
67. Czy uważasz, że ludzie spędzają zbyt wiele czasu i wysiłku na zabezpieczenie swojej przyszłości przez oszczędzanie?
68. Czy kiedykolwiek pragnąłeś nie żyć?
69. Czy oszukiwałbyś państwo, gdybyś wiedział, że nikt tego nie wykryje?
70. Czy potrafisz rozkręcić zabawę na przyjęciu?
71. Czy wystrzegasz się niegrzeczności wobec ludzi?
72. Czy jesteś długo niespokojny, kiedy zdarzy ci się coś nieprzyjemnego?
73. Czy kiedykolwiek upierałeś się przy własnym zdaniu?
74. Czy często przychodzisz na pociąg w ostatnim momencie?
75. Czy masz problemy ze swoimi „nerwami"?
76. Czy twoje przyjaźnie kończą się szybko bez twojej winy?
77. Czy często czujesz się samotny?
78. Czy zawsze jesteś w zgodzie ze swoimi zasadami?
79. Czy lubisz czasem dręczyć zwierzęta?
80. Czy czujesz się urażony, jeżeli ktoś wytknie ci jakąś wadę lub błąd w pracy?
81. Czy spóźniłeś się kiedyś do pracy lub na spotkanie?
82. Czy lubisz sytuacje, w których dużo się dzieje?
83. Czy sprawia ci przyjemność, kiedy inni się ciebie boją?
84. Czy czasem rozpiera cię energia, a czasem jesteś całkiem ospały?
85. Czy czasem odkładasz do jutra to, co powinieneś zrobić dzisiaj?
86. Czy ludzie uważają cię za osobę o żywym usposobieniu? tak nie
87. Czy sądzisz, że ludzie często cię okłamują? tak nie
88. Czy jesteś przewrażliwiony w niektórych sprawach? tak nie
89. Czy zawsze jesteś gotowy przyznać, że popełniłeś błąd? tak nie
90. Czy bardzo by ci było żal zwierzęcia, które wpadło w pułapkę? tak nie
Proszę sprawdzić, czy odpowiedziałeś na wszystkie pytania.
Klucz:
Skala P: —2, —6, —9, —11, —18, 22, 26, 30, 33, —37, 43, 46, 50, —53, —57, —61, 65, 67, —71, 74, 76, 79, 83, 87, —90.
Skala E: l, 5, 10, 14, 17, —21,—25, —29, 32, 36, 40. —42, 45, 49, 52, 56, 60, 64, 70, ,82, 86. Skala N: 3, 7, 12, 15, 19, 23, 27, 31, 34, 38, 41, 54. 58, 62, 66, 68, 72, 75, 77, 80. 84, 88.
Skala K: —4, —8, 13, —16, 20, —24, —28, 35, —39, —44, —48, —51, 55. —59, —63, —69, —73, 78, —81, —85, 89,
Ponieważ przytoczona powyżej skala nie ma polskiej normalizacji, przytoczę w tabeli 3 i 4 normy opracowane przez H. J. i S. B. G. Eysencków na podstawie badań prowadzonych w Wielkiej Brytanii.
Kwestionariusz Osobowości EPQ (wersja młodzieżowa) Wiek ............................... Płeć ...........................
Instrukcja: Taka sama jak w podanej uprzednio wersji dla dorosłych.
1. Czy lubisz, kiedy wokół ciebie dzieje się wiele podniecających rzeczy? tak
2. Czy masz zmienne usposobienie? tak
3. Czy z przyjemnością sprawiasz ból ludziom, których lubisz?
4. Czy bywasz czasem tak zachłanny, że bierzesz więcej, niż ci się należy?
5. Czy prawie zawsze masz gotową odpowiedź, kiedy ktoś się do ciebie zwróci?
6. Czy szybko się nudzisz?
7. Czy sprawia ci przyjemność robienie kawałów, które mogą czasem kogoś zranić?
8. Czy zawsze robisz od razu to, co ci polecono?
9. Czy wolisz być raczej sam, niż spotykać się z innymi dziećmi?
10- Czy myśli przelatują przez twoją głowę tak, że nie możesz spać?
11. Czy przekroczyłeś kiedyś jakiś szkolny zakaz?
12. Czy lubisz, kiedy inne dzieci się ciebie boją?
13. Czy jesteś raczej żywy?
14. Czy wiele rzeczy cię drażni?
15. Czy sprawia ci przyjemność krojenie zwierząt na lekcjach biologii?
16. Czy zdarzyło ci się wziąć coś (nawet guzik czy szpilkę) od kogoś innego?
17. Czy masz wielu przyjaciół?
18. Czy kiedykolwiek czułeś się po prostu biedny bez żadnego powodu?
19. Czy lubisz czasem dręczyć zwierzęta?
20. Czy zdarzyło ci się udawać, że nie słyszysz, kiedy cię ktoś woła?
21. Czy chciałbyś zwiedzić stary zamek, w którym straszy?
22. Czy często uważasz, że życie jest bardzo nudne?
23. Czy wydaje ci się, że częściej się kłócisz i bijesz niż inne dzieci
24. Czy zawsze najpierw odrabiasz lekcje, a potem, się bawisz?
25. Czy lubisz robi" rzeczy, przy których trzeba szybko pracować?
26. Czy martwisz się, że mogłoby ci się zdarzyć coś okropnego?
27. Czy kiedy słyszysz, że dzieci używają brzydkich słów, starasz się je powstrzymać?
28. Czy umiesz „rozkręcić" zabawę?
29. Czy czujesz się urażony, jeśli ktoś wytknie ci jakąś wadę lub błąd w pracy? tak
30. Czy bardzo byś się przejął, widząc przejechanego psa? tak
31. Czy zawsze przepraszasz, kiedy jesteś niegrzeczny?
32. Czy są ludzie, którzy usiłują zemścić się na tobie za coś, co według nich zrobiłeś? tak
33. Czy uważasz, że jazda na nartach wodnych może być przyjemna? tak
34. Czy często czujesz się zmęczony bez powodu? tak
35. Czy dokuczanie innym dzieciom sprawia ci przyjemność? tak
36. Czy zawsze milczysz, kiedy mówią starsi? tak
37. Czy na ogół robisz pierwszy krok przy zawieraniu nowych znajomości? tak
38. Czy jesteś przewrażliwiony w niektórych sprawach? tak
39. Czy bierzesz udział w wielu bójkach? tak
40. Czy powiedziałeś kiedyś o kimś coś złego lub nieprzyjemnego? tak
41. Czy lubisz swoim, kolegom opowiadać dowcipy lub zabawne historyjki? tak
42. Czy masz w szkole więcej kłopotów niż inne dzieci? tak
43. Czy zazwyczaj podnosisz z ziemi papierki i śmieci rzucone tam przez inne dzieci? tak
44. Czy masz wiele różnych zainteresowań? tak
45. Czy łatwo jest zranić twoje uczucia? tak
46. Czy lubisz robić innym kawały? tak
47. Czy zawsze myjesz ręce przed jedzeniem? tak nie
48. Czy w czasie zabawy wolisz raczej siedzieć i patrzeć niż bawić się?
49. Czy często czujesz, że masz wszystkiego po dziurki w nosie?
50. Czy przypatrywanie się, jak inni znęcają się lub dręczą małe dziecko, może być zabawne?
51. Czy zawsze jesteś spokojny w klasie, nawet, jeśli nie ma w niej nauczyciela?
52. Czy lubisz rzeczy, które są trochę niebezpieczne?
53. Czy jesteś czasami tak niespokojny, że nie możesz usiedzieć długo na krześle?
54. Czy chciałbyś polecieć na księżyc?
55. Czy zawsze śpiewasz, kiedy inni śpiewają, np. na zbiórkach?
56. Czy lubisz przebywać z innymi dziećmi?
57. Czy twoi rodzice są w stosunku do ciebie zbyt wymagający?
58. Czy chciałbyś być spadochroniarzem?
59. Czy martwisz się długo, kiedy ci się wydaje, że się wygłupiłeś?
60. Czy zawsze zjadasz wszystko, co ci podano do zjedzenia?
61. Czy lubisz chodzić na wesołe zabawy i prywatki?
62. Czy czasem czujesz, ze właściwie nie warto żyć?
63. Czy bardzo by ci było żal zwierzęcia złapanego w pułapkę?
64. Czy zachowałeś się kiedyś bezczelnie w stosunku do swoich rodziców?
65. Czy często decydujesz się nagle na zrobienie czegoś?
66. Czy często podczas pracy lub nauki myślisz o czymś innym? tak nie
67. Czy lubisz skakać i nurkować w basenie lub morzu? tak nie
68. Czy trudno ci zasnąć w nocy, kiedy się czymś martwisz? tak nie
69. Czy kiedykolwiek pisałeś lub rysowałeś na książkach szkolnych? tak nie
70. Czy inni uważają cię za żywego (wesołego)? tak nie
71. Czy często czujesz się samotny? tak nie
72. Czy zawsze jesteś specjalnie ostrożny używając cudzych rzeczy? tak nie
73. Czy zawsze dzielisz się słodyczami? tak nie
74. Czy lubisz często wychodzić z domu? tak nie
75. Czy oszukiwałeś kiedyś w grze? tak nie
76. Czy wydaje ci się, że naprawdę trudno jest dobrze się bawić na wesołej prywatce? tak nie
77. Czy czasem, czujesz się szczególnie wesoły, a innym razem smutny bez wyraźnych powodów? tak nie
78. Czy wyrzucasz zużyty papier na podłogę, jeżeli nie ma w pobliżu kosza na śmieci? tak nie
79. Czy jesteś szczęściarzem? tak nie
80. Czy często potrzebujesz życzliwych kolegów, którzy podtrzymaliby cię na duchu? tak nie
81. Czy chciałbyś jechać na szybkim motocyklu? tak nie
Sprawdź, czy odpowiedziałeś na wszystkie pytania!
Klucz:
Skala P: 3, 7, 12, 15, 19. 23. —30, 32, 35, 39, 42, 46, 50, 54, 57, —63, —72.
Skala E: l, 5, —9, 13, 17, 21, 25, 28, 33, 37, 41, 44, -8, 52, 56, 58, 61, 65,
67, 70, 74, —76, 79, 81. Skala N: 2, 6, 10, 14, 18, 22, 26, 29, 34, 38, 45, 49, 53, 59, 62. 66, 68, 71, 77, 80.
Skala K: -, 8, —11, —16, —20, 24, 27, 31, 36. —40, 43, 47, 51, 55, 60, —64, —69, 73, —75, —78.
W badaniach normalizacyjnych H. J. Eysencka i S. B. G. Eysenck uzyskano następujące wielkości średnich i odchyleń standardowych u chłopców i u dziewcząt:
Z punktu widzenia problematyki obecnej książki bardzo ważne jest to, że Eysenckowie wyróżnili, zarówno w wersji dla dorosłych, jak i dla młodzieży, specjalną skalę C (criminal propensity), czyli skłonności przestępczych. Skala C składa się z najbardziej zróżnicowanych odpowiedzi normalnych mężczyzn i kryminalistów (skala C zarówno dla dorosłych, jak i dla młodzieży ustalona została w badaniach wyłącznie mężczyzn) w trzech skalach. Zdaniem Eysencków skala C może służyć za dobry wskaźnik diagnostyczny skłonności do przestępstwa i recydywy.
W wersji dla dorosłych skala C składa się z 34 itemów, w tym: 14 pochodzi ze skali P (są to pytania nr 2, 9, 18, 22, 30, 33, 46, 53, 57, 65, 7, 76, 79, 87), 18 ze skali N (tj. 3, 7, 12, 15, 19, 23, 27, 31, 34, 38, 41, 47, 54, 58, 62, 68. 75, 77) i 2 ze skali E (45, 70).
Skala C w przypadku wersji młodzieżowej jest nieco dłuższa, zawiera 40 itemów. Powstała ona w ten sposób, że wypełniający EPQ chłopców podzielono według dwóch kryteriów obrazujących ich społeczne przystosowanie. Pierwszym była oparta na samoocenie skala ASB (Antisocial Behavior), składająca się z 48 pytań dotyczących skłonności antysocjalnych, począwszy od głośnej rozmowy na lekcjach, aż do poważnych przestępstw z włamaniem. Kryterium drugim była liczba kar wymierzanych poszczególnym chłopcom w szkole. Te itemy, które najbardziej różnicowały chłopców uzyskujących wysokie i niskie wyniki w skali ASB, a zarazem tych, którzy często i rzadko karani byli przez nauczycieli, weszły do skali C dla młodzieży.
Skali tej znalazło się 15 pytań ze skali E (l, 9, 13, 17, 28, 37, 52, 56, 58 61. 67. 70, 74, 76, 79 i 81), 13 ze skali P (3, 7, 12, 15, 19, 23, 32, 35, 39, 42. 46, 50 i 72). oraz 12 ze skali N (14, 18, 22, 34, 38, 49, 53, 62, 66, 68 177).
Zastanawiające jest, dlaczego dorośli przestępcy okazali się bardziej neurotyczni od młodzieńców wykazujących skłonności antysocjalne (o czym świadczyć może to, że w przypadku dorosłych w skali C znalazło się 1B itemów ze skali N, podczas gdy w przypadku młodzieńców — 12). Czyżby aktywność przestępcza działała neurotyzująco?
Podobnie zastanawiający jest fakt, dlaczego w przypadku dorosłych kryminalistów w skali C znalazły się tylko 2 itemy ze skali E, podczas gdy w przypadku młodzieńców aż 15. Być może, że w tym przypadku działa odkryta przez K. G. Junga prawidłowość, że człowiek w miarę upływu lat staje się bardziej introwertywny, czyli tym samym mniej ekstrawertywny.
6. Skala Impulsywności Skłonności do Przygód i Empatii Eysencków
Jak to wynika z przytaczanych poprzednio rozważań nad istotą psychopatii (antysocjalności), do nieodrodnych cech tej dewiacji należy impulsywność. Z kolei zaś impulsywność jest właściwością psychiczną, często rozpatrywaną w różnych teoriach psychologicznych. Szczególnie żywe zainteresowanie tą cechą daje się Zauważyć w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, Kiedy to zaczęto impulsywność traktować jako zgeneralizowaną właściwość psychiczną spełniającą — jakby to można wyrazić aparatem pojęciowym Tadeusza Tomaszewskiego — regulacyjne funkcje wobec Struktury czynności ludzkich. Człowiek w zależności od określonego stopnia nasilenia tej cechy będzie lub nie będzie podejmował określone formy działania.
W studiach nad rolą impulsywności w zachowaniu się człowieka poszczególni autorzy słusznie stwierdzają, że impulsywność nie jest cechą psychologicznie jednorodną. Przykładem takiego stanowiska może być na przykład pogląd S. B. G. i H. J. Eysencków, że impulsywność to zespół cech takich, jak: umiłowanie ryzyka, niechęć do stabilizacji i planowania, żywość reakcji i prospołeczność.
Mając na uwadze znaczenie tej cechy, wspomniani autorzy przystąpili do konstrukcji skali impulsywne-ści i cech bezpośrednio z nią związanych. W 1978 r. przedstawili oni szerokie badania normalizacyjne piątej z kolei wersji kwestionariusza impulsywności. Kwestionariusz ten zawiera trzy skale: impulsywności, skłonności do przygód i empatii.
Warto — jak sądzę — dodać, że dwie z tych skal, tj. skala impulsywności i skłonności do przygód w swej ostatecznej wersji powstały z fuzji pierwszych postaci skali impulsywności Eysencków oraz znanej Skali Poszukiwania Wrażeń (Sensation Seeking Scalę — Skrót SSS) M. Zuckermana (którą przedstawiam również w obecnym Aneksie).
Na podstawie analizy czynnikowej, jakiej poddano itemy zawarte w obu tych skalach, tj. impulsywności i poszukiwania wrażeń, uzyskano dwa podstawowe czynniki, które nazwano „impulsywnością" i „skłonnością do przygód". Są to — jak się okazuje — różne z psychologicznego punktu widzenia pierwiastki ludzkiego zachowania się.
Spośród itemów, wykazujących najwyższy ładunek czynników w zakresie impulsywności i skłonności do przygód, wybrano 24 do skali impulsywności i 18 do skali poszukiwania wrażeń. Do tych dwóch skal dodano itemy ze skali empatii A. Mehrabiana i N. Epsteina, po części po to, aby uczynić skalę mniej monotonną i zamieścić w niej nieco pytań buforowych, po części zaś po to, aby sprawdzić koincydencję tak ważnej cechy, jaką jest empatia z dwoma poprzednio wymienionymi.
Bardzo ciekawe wyniki porównawcze uzyskano w przypadku porównania rezultatów uzyskanych w omawianym obecnie kwestionariuszu z prezentowanym poprzednio Kwestionariuszem Osobowości H. J. Eysencka. W zamieszczonej poniżej tabeli przedstawiam interkorelacje pomiędzy tymi skalami uzyskane w badaniach S. B. G. i H. J. Eysencków, prowadzonych nad 787 kobietami, o średniej wieku 26,41 lat (odchylenie standardowe: 10,43) i 402 mężczyznami, u których średnia wieku wynosiła 22,84 łat (odchylenie standardowe: 7,57).
Jak więc widać, skale impulsywności i skłonności do przygód pozytywnie korelują ze skalami ekstra-wersji i psychotyzmu. Przy czym na podstawie obecnych wyników badań można przypuszczać, że osobnicy impulsywni są bardziej psychotyczni (czyli — jak pamiętamy — bardziej ,,sztywnomyślący" i psychopatyczni), natomiast jednostki skłonne do przygód — bardziej ekstrawertywne.
Obie te cechy, tj. impulsywność i skłonność do przygód, różnicuje stosunek do neurotyczności. Impulsywność pozytywnie koreluje z neurotycznością, podczas gdy skłonność do przygód — nie.
Zarówno impulsywność, jak i skłonność do przygód negatywnie korelują ze skalą kłamstwa, co Eysenckowie tłumaczą ,,małą konwencjonalnością" tego typu osobników.
Ani impulsywność, ani skłonność do przygód nie wykazują związków korelacyjnych z empatią. Z cechą tą koreluje zaś neurotyzm, co każe przypuszczać, że neurotyczni osobnicy są bardziej empatyczni.
A oto tłumaczenie omawianej do tej pory skali:
Skala I. V. E. Sybil i Hansa Eysencków Instrukcja: Ta sama co w obu wersjach EPQ.
1. Czy sprawiłaby ci przyjemność jazda na nartach wodnych? tak nie
2. Czy irytuje cię publiczne okazywanie uczuć? tak nie
3- Czy masz nieraz ochotę przeżyć silne wrażenia? tak nie
4. Czy zwykle wolisz kupować takie rzeczy, które znasz i uważasz za sprawdzone, zamiast kupować stale inne, w celu poszukiwania czegoś lepszego?
5. Czy współczujesz nieznanej osobie, która czuje się obca w grupie?
6. Czy naprawdę lubisz ryzyko?
7. Czy czujesz się w najlepszej formie po wypiciu „kilku głębszych"?
8. Czy angażujesz się często w problemy twoich przyjaciół?
9. Czy oszczędzasz regularnie?
10. Sprawiłby ci przyjemność skok spadochronowy?
11. Czy uważasz, że ludzie przywiązują zbyt wiele uwagi do wrażliwości zwierząt?
12. Czy często kupujesz rzeczy pod wpływem nagłej „zachcianki"?
13. Czy odpowiadałaby ci praca ruchliwa, związana z wyjazdami, podróżami, nawet gdyby mogła okazać się zbyt niebezpieczna?
14. Czy irytują cię ludzie nieszczęśliwi i współczujący sobie?
15. Czy, ogólnie rzecz biorąc, postępujesz i mówisz coś zwykle bez specjalnego namysłu?
16. Czy wolisz spotkania (przyjęcia) spokojne z miłą rozmową niż spotkania „dzikie", pełne żywiołowości?
17. Czy masz skłonność do denerwowania się, gdy inni wokół ciebie wyglądają na zdenerwowanych?
18. Czy popadasz często w kłopoty na skutek tego, że postępujesz bez namysłu?
19. Czy uważasz podróże autostopem za zbyt niebezpieczny sposób wędrowania?
20. Czy uważasz okrzyki radości ze szczęścia za niemądre? tak nie
21. Czy lubisz podniecenie wywołane alkoholem lub innymi używkami? tak nie
22. Czy lubisz skakać do wody z wysokości? tak nie
23. Czy otoczenie ma silny wpływ na twoje nastroje? tak nie
24. Czy zaliczasz się do osób impulsywnych? tak nie
25. Czy lubisz nowe i podniecające doświadczenia i przeżycia, jeśli są one trochę straszne i niecodzienne? tak nie
26. Czy udziela ci się często zdenerwowanie twoich przyjaciół? tak nie
27. Czy zwykle dobrze namyślasz się przed wykonaniem czegoś? tak nie
28. Czy chciałbyś nauczyć się latania samolotem? tak nie
29. Czy zwykle angażujesz się w przeżycia bohaterów filmowych i powieściowych? tak nie
30. Czy często robisz coś pod wpływem chwilowego impulsu? tak nie
31. Czy uważasz, że warto ryzykować, nawet jeśli okoliczności są przeciwko twojej decyzji? tak nie
32. Czy czujesz się nieswojo na widok płaczącej osoby? tak nie
33. Czy lubisz łamać przepisy, które uważasz za niemądre? tak nie
34. Czy jesteś raczej ostrożny i rozmowny w niezwykłych sytuacjach? tak nie
35. Czy udziela ci się uśmiech innej osoby? tak nie
36. Czy najczęściej zastanawiasz się zanim cokolwiek powiesz? tak nie
37. Czy uważasz, że warunkiem zwolnienia się z dotychczasowej pracy jest pewność uzyskania innej?
38. Czy bywasz na ogół spokojny nawet wtedy gdy twoje otoczenie wykazuje zaniepokojenie?
39. Czy często mieszasz się w sprawy, z których chciałbyś się potem wyplątać?
40. Czy wolisz muzykę tradycyjną niż nową?
41. Czy próbujesz skierować rozmowę na inny temat, gdy przyjaciel zaczyna mówić o swoich problemach?
42. Czy bywasz tak zaabsorbowany nowymi i podniecającymi pomysłami, że nie zwracasz uwagi na ich ewentualne niedociągnięcia?
43. Czy trudno ci zrozumieć ludzi, którzy, zajmując się alpinizmem, ryzykują życiem?
44. Czy podejmujesz decyzje, nie kłopocząc się uczuciami innych osób?
45. Czy szybciej od innych czujesz się znudzony wykonywaniem stale tego samego zajęcia?
46. Czy wolisz kolegów godnych zaufania od takich, którzy potrafią zaskakiwać swoim zachowaniem?
47. Czy trudno ci zrozumieć, dlaczego niektórych ludzi tsk bardzo rozstrajają i denerwują pewne rzeczy?
48. Czy zgadzasz się, że zaplanowane i uporządkowane życie jest nudno?
49. Czy lubisz czasami robić rzeczy, które są trochę przerażające?
50. Czy możesz zachować dobry nastrój, nawet gdy otaczający ludzie są przygnębieni? tak nie
51. Czy bardzo musisz panować nad sobą, aby uniknąć kłopotliwych sytuacji? tak nie
52. Czy życie bez niebezpieczeństw byłoby dla ciebie zbyt nudne? tak nie
53. Czy stajesz się bardziej zirytowany niż współczujący, gdy widzisz kogoś płaczącego? tak nie
54. Czy uważasz, że prawie wszystko, co sprawia przyjemność, jest nielegalne lub niemoralne? tak nie
55. Czy wolisz wchodzić do zimnej wody stopniowo, zamiast wskakiwać do niej? tak nie
56. Czy dziwią cię często reakcje osób na twoje wypowiedzi i zachowania? tak nie
57. Czy niecierpliwi cię spóźnianie się osób, na które czekasz? tak nie
58. Czy sprawiłby ci przyjemność szybki zjazd na nartach z wysokiej góry? tak nie
59. Czy lubisz przyglądać się osobom rozpakowującym paczki z prezentami? tak nie
60. Czy sądzisz, że zabawa jest bardziej udana, gdy jest nie zaplanowana lub zorganizowana w ostatnim momencie?
61. Czy sprawiłoby ci przyjemność nurkowanie z maską tlenową? tak nie
62. Czy byłoby dla ciebie bardzo trudne przekazanie komuś złych wiadomości? tak nie
63. Czy stajesz się bardziej niespokojny, jeśli musisz przez jakiś czas pozostać w domu? tak nie
Prosimy sprawdzić, czy odpowiedziałeś na wszystkie pytania! Dziękujemy.
Klucz:
Impulsywność: 3, 7, —9, 12, 15. —16, 18, 21, 24, —27, 30, —34. 36, 39, 42, 45, 48, 51, 54, 56, 57, 60, 63. Poszukiwanie przygód: l, —4, 6, 10, 13, —19, 22, 25, 28, —37, —40, —43, 49, 52, —55, —58, 61.
Empatia: 5, 8, —11, —14, 17, —20, 23, 26, 29, 32, 35, —38, —41, —47, —50, —53, 59, 62.
Poniżej przytaczam wyniki badań skalą I. V. P. uzyskane przez jej autorów
Tabela 9. Średnie i odchylenia standardowe dla skali I.V.E. uzyskane w badaniach Eysenckow
|
|
Impulsy wność
|
Poszukiwanie przygód
|
Empatia
|
|||
Pici
|
bność
|
Śred
|
Od
|
Śred
|
Od
|
Śred
|
Od
|
|
|
nia
|
chyl.
|
nia
|
chyl.
|
nia
|
chyl.
|
Mężczyźni
|
299
|
13,07
|
4,43
|
10,93
|
2,76
|
8,51
|
2,46
|
Kobiety
|
204
|
11,95
|
4,18
|
8,95
|
3,18
|
9,80
|
2,73
|
Tabela 10. Wyniki badań skalą I.V.E. 228 13-letnich chłopców i 206 14-letnich dziewcząt
Pięć
|
Liczebność
|
Impulsywność
|
Poszukiwanie przygód
|
Empatia
|
|||
|
|
Śred-
|
Od
|
Śred
|
Od-
|
Śred
|
Od
|
|
nią
|
chyl.
|
nia
|
chyi.
|
nia
|
chyl.
|
|
Chłopcy Dziewczęta
|
|
14,02 13,32
|
4,77 4.89
|
15,85 15,03
|
4,17 4,34
|
12,12 15,51
|
3,55 2,99
|
c. Wielo czynnikowa Skala Lęku Daisy Schalling
Jako kolejną, ważną — moim zdaniem — technikę pozwalającą na diagnozę jednej z najważniejszych cech konstytuujących psychopatię, zamieszczam skalę D. Schalling o angielskiej nazwie: Multicomponent Anxiety Scalę (skrót M.C.A.). Istotność tej skali polega na tym, że dokonuje ona pomiarów trzech typów lęku wyróżnionych przez D. Schalling, o czym już była mowa.
Skala zawiera po dziesięć itemów określających najbardziej istotne symptomy poszczególnych typów lęku, Wypełnia się ją przez postawienie przy każdym opisującym symptom itemie cyfrę określającą jego nasilenie lub niewystępowanie, czyli od O do 3. A oto czwarta wersja tej skali znana pod skrótem MCA IV:
Lęk psychiczny:
1. Często martwię się sprawami, które inni ludzie uważają za błahe.
2. Odczuwam zawsze wielką obawę przed nowym przedsięwzięciem.
3. Po dokonaniu zakupu często wyrzucam sobie, że uczyniłem zły wybór.
4. Upływa zwykle dużo czasu, zanim przechodzę do porządku dziennego po nieprzyjemnych wydarzeniach.
5. Zwykle czuję się nieswojo, kiedy spotykam ludzi, których nie znam dokładnie.
6. Nie mam zbytniej pewności siebie.
7. Jestem z reguły bardzo nieśmiały w towarzystwie.
8. Rzadko odważam się zabierać głos w dyskusji, ponieważ mam wrażenie, że ludzie uważają, iż mój pogląd jest nic niewart.
9. Nawet wtedy, kiedy wiem, że mam rację, mam duże trudności w sprzeciwianiu się.
10. Należę do osób nadmiernie wrażliwych i łatwych do urażenia.
Lęk somatyczny:
1. Moje serce czasami uderza gwałtownie i nierytmicznie bez realnej przyczyny.
2. Czasami zaczynam się pocić bez specjalnej racji.
3. Czasami, kiedy jestem zdenerwowany, zaczynam nagle odczuwać, że moje nogi są za słabe, aby móc się na nich utrzymać.
4. Czasami odczuwam pieczenie swych policzków, chociaż nie są one szczególnie gorące.
5. Bardzo często, szczególnie kiedy jestem zmęczony, odczuwam że albo ja, albo świat wokół mnie zmienia się, czuję się wtedy obcy.
6. Czasami mam odczucie, że brakuje mi tchu.
7. Często mam złe samopoczucie i odczuwam skrępowanie bez żadnej racji.
8. Często odczuwam zaniepokojenie, jak gdybym chciał czegoś i nie wiem czego.
9. Odczuwam często panikę.
10. Posiadam wielką trudność w zebraniu myśli, kiedy mówię do kogoś.
Napięcie mięśniowe:
1. Często odczuwam bóle w ramionach i z tyłu szyi.
2. Często stwierdzam, że zgrzytam zębami bez powodu.
3. Często odczuwam zesztywnienie ciała połączone z napięciem.
4. Moje mięśnie są tak napięte, że przez to popadam w zmęczenie.
5. Często łapię się na tym że trzymam gazetę, której nie czytam.
6. Kiedy próbuję zasnąć, często stwierdzam, że wszystkie moje mięśnie są bardzo napięte.
7. Nieoczekiwany hałas powoduje, że ,,podskakuję" i czuję się wstrząśnięty.
8. Posiadam trudności z zajmowaniem wygodnej i wypoczywającej pozycji olała, nawet w wygodnym fotelu.
9. Wieczorem często miewam ból głowy, odczuwany w ten sposób, jakby żelazo opasywało mi czoło.
10. Zwykle drżą mi ręce.
d. Inwentarz Impulsywności, Unikania Monotonii i Niechęci do Ludzi Daisy Schalling
Inną techniką skonstruowaną przez D, Schalling do diagnostyki podstawowych cech psychopatii jest Inwentarz Impulsywności, Unikania Monotonii i Niechęci do Ludzi, którego angielska nazwa brzmi: (skrót: IMD).
Geneza tej techniki sięga badań nad diagnostyką psychopatii przy zastosowaniu szeroko znanego w literaturze psychologicznej Kwestionariusza Osobowości H. J. Eysencka, szczególnie zaś nad tzw. podwójną naturą ekstrawersji (o czym mówiłem przy okazji prezentowania EPQ). Z licznych badań, jakie przeprowadzała D. Schalling, wynika, że obie podskale tzn. Ei (ekstrawersji-impulsywności) i Es (ekstrawersji-towarzyskości) bardzo nisko ze sobą nawzajem korelują, natomiast w całkowicie różny sposób korelują ze skalami dokonującymi pomiaru cech psychopatycznych, a mianowicie Ei koreluje z reguły pozytywnie z tymi skalami, podczas gdy Es negatywnie.
Stąd też autorka postanowiła stworzyć skalę dokonującą pomiaru bardziej bezpośrednio związanej z psychopatią cechy, czyli impulsywności. Obok impulsywności D. Schalling przedmiotem diagnozy postanowiła uczynić dwie inne esencjonalne cechy psychopatii, a mianowicie cechę, którą nazwała „unikanie monotonii", a która koresponduje z cechą zwaną przez M. Zuckermana „poszukiwaniem wrażeń" oraz unikanie bliższych kontaktów z ludźmi.
Inwentarz IMD wypełnia się podobnie jak przedstawioną poprzednio skalę do mierzenia lęku, poprzez wpisywanie jednej z czterech cyfr obok nazwy itemu (tzn. od O do 3). Cyfry te znamionują nasilenie danej cechy (lub jej niewystępowanie). Innowacją w porównaniu do poprzedniej skali skonstruowanej przez D. Schalling jest to, że niektóre itemy stają się diagnostyczne w przypadku odpowiedzi negatywnej. Stwierdzenia te zaznaczyłem poprzez dopisek „nie" zamieszczony w nawiasie na zakończenie takiego itemu.
A oto Inwentarz Impulsywności, Unikania Monotonii i Niechęci do Ludzi (IMD):
Impulsywność:
l. Mam skłonność do działania pod wpływem chwilowego impulsu, bez uprzedniego przemyślenia.
2. Kiedy mam podjąć ważną decyzję, wolę się najpierw „przespać z tą sprawą" (nie).
3. Zazwyczaj jestem tak zafascynowany nowymi pomysłami i radami, że nie biorę pod uwagę ich słabych stron.
4. Często zbyt szybko przywiązuję się do przedmiotów.
5. Jestem bardzo dziwną osobą (nie).
6. Myślę, że należę do osób biorących sprawy „tak, Jak lecą" (bez specjalnego zastanawiania się).
7. Zwykle ..szybciej mówię niż myślę", tzn. wypowiadam uwagi bez specjalnego zastanowienia się.
8. Kiedy mam podjąć decyzję, robię to szybko.
9. Traktuję życie lekko.
10. Uważam siebie za osobę impulsywną.
Unikanie monotonii:
l. Jestem pełen zapału, kiedy mam wykonać cos zupełnie nowego.
2. Lubię przykładne, spokojne i zorganizowane życie (nie).
3. Wolę ludzi, których cechuje spontaniczne zachowanie.
4. Przejawiam zwykle wielką potrzebę do zmian.
5. Zwykle chodzę w takie miejsca, gdzie coś się dzieje.
6. Prawie zawsze pragnę więcej działania,
7. Zwykle lubię wykonywać stale tę samą pracę (nie).
8. Lubię wykonywać coś głównie dlatego, aby się czymś zająć.
9. Bycie w ciągłym ruchu, w podróży, zmieniać podniety — to jest życie, które uwielbiam.
10. Kiedy słucham radia, nastawiam go na ,,cały regulator".
Unikanie ludzi:
1. Posiadam łatwość nawiązywania bliskich kontaktów z ludźmi (nie).
2. Kiedy czuję się zmartwiony i nieszczęśliwy, pragnę się komuś zwierzyć
3. Unikam ludzi wścibskich, którzy zbytnio interesują się moim życiem osobistym.
4. Czuję się nieswój, kiedy ludzie zwierzają mi się.
5. Bywam głęboko poruszony niepowodzeniem innych ludzi (nie).
6. Najlepiej czuję się, trzymając innych na dystans.
7. Wolę unikać uwikłania się w czyjeś problemy osobiste.
8. Ludzie myślą o mnie, że ukrywam swe uczucia i dlatego nie mogą mnie zrozumieć.
9- Uważam się za człowieka zachowującego raczej rezerwę i chłód wobec innych niż wylewność.
10. Ludzie często przychodzą do mnie ze swoimi trudnościami (nie).
e. Skale machiawelizmu w kontaktach międzyludzkich R, Christie i F. L. Geis
Biorąc pod uwagę to, co mówiłem w podrozdziale drugim o roli skłonności do manipulowania jako o jednej z podstawowych cech „psychopatycznego" stosunku do innych ludzi, nie sposób pominąć obecnie przedstawienia podstawowych skal służących do określenia cech „manipulatorskich", czyli „machiawelizmu w kontaktach międzyludzkich".
Ogólnie autorzy Studies m MachiayelUanism R. Christie i F. L. Geis opracowali pięć kolejnych pod względem stopnia doskonałości wersji skal machiawelizmu. Jak już wspominałem, obecnie w najczęstszym użyciu są dwie ostatnie ich wersje, czyli Mach IV i Mach V. W celu ukazania poglądu na istotę tych . skal, wspomnę o ich poprzedniczkach.
Otóż, jako to już pisałem w podrozdziale drugim, R. Christie w 1964 r. przedstawił na zjeździe Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego po raz pierwszy ideę ,,machiawelizmu w kontaktach międzyludzkich", ukazując równocześnie możliwość badania tej cechy na podstawie pytania o zgodę poszczególnych osób na temat najważniejszych sformułowań zawartych w podstawowych dziełach N. Machiavellego, tj. w Księciu, a także i Rozprawach. Ten pierwszy, przykładowy (nie opublikowany) zestaw uznany był później za pierwszą wersję skali Mach., czyli Mach I.
Druga wersja, jak i wszystkie następne, opracowana ,była przez obydwoje autorów Studies zn Machiavellism, czyli R. Christie i Florence L. Geis. Wyselekcjonowali oni starannie z obu wspomnianych powyżej sdzieł N. Machiavellego 71 sformułowań, które uczynili itemami skali Mach II,
Itemy te podzielili na trzy rodzaje, zgodnie z przeznaczeniem uwag, jakie wygłaszał „mistrz". Pierwszy rodzaj sądów dotyczył najskuteczniejszych — zdaniem N. Machiavellego — metod postępowania z ludźmi, czyli tzw. taktyki. Ponieważ owa ,,taktyka" stanowiła centralny przedmiot zainteresowań ,,mistrza", stąd też najwięcej itemów, bo aż 32, wyrażało ten rodzaj sądów. Drugi z tych poglądów, również bardzo ważny w dziełach N. Machiavellego, dotyczył właściwości natury ludzkiej. W skali reprezentowało ten typ poglądów 28 itemów. Trzeci zaś, najmniej reprezentatywny dla poglądów bardzo pragmatycznego autora, koncentrował się na istocie moralności. Zagadnieniu temu poświęconych było 11 itemów.
Skałę Mach II poddali autorzy rozległym badaniom standaryzacyjnym. Efektem tych badań było wyłonienie z 71 itemów 50, które okazały się wysoką diagnostycznością w trzech różnych grupach badanych osób. Wymienionych 50 itemów stanowiło trzecią wersję skali machiawelizmu, czyli Mach III.
Wśród 50 itemów wiele posiadało podobne znaczenie, co autorzy postanowili wyeliminować. Ponadto chodziło o wydatne skrócenie skali, stąd też wybrali oni 20 najbardziej diagnostycznych itemów, z których stworzyli bardzo operatywną, krótką skalę Mach IV.
W celu wyeliminowania jednego z podstawowych źródeł obniżenia diagnostyczności metod kwestionariuszowych —- wynikających z tzw. ,,reakcji zgodliwości" (jakie prawdopodobnie znamionują wielu ludzi), skalę tę skonstruowano w ten sposób, że dziesięć stwierdzeń (itemów) stawało się diagnostycznymi w przypadku ich potwierdzenia, a dziesięć w przypadku zaprzeczenia.
W ślad za wyraźnym zmniejszeniem wielkości skali zmniejszyła się także liczba itemów diagnozujących poszczególne składniki machiawelizmu. I tak: „taktyka" i ,,poglądy (na naturę człowieka") zawierały po dziewięć itemów, natomiast ,,moralność" tylko dwa.
Obok wielu zalet, wynikających z trafności sformułowań itemów, krótkości i tym samym operatywności w stosowaniu, skala Mach IV posiadała jeden zasadniczy mankament, a mianowicie dosyć wysoko korelowała ze Skalą Atrakcyjności Społecznej skrót: Edward's SD. Korelacja ta wynosiła: 0,35 dla mężczyzn i 0,75 dla 1'kobiet. Oznacza to, że większość kobiet wypełnia skalę Mach IV w taki sposób, aby zyskać społeczne uznanie.
W celu wyeliminowania owego niebezpiecznego zjawiska, przygotowano następną, psychometrycznie bardziej wyrafinowaną wersję skali, czyli Mach V, w której zastosowano strategię polegającą na tzw. wymuszonym wyborze dwóch spośród trzech stwierdzeń wchodzących w skład każdego itemu.
Przy czym dla uniknięcia niebezpieczeństwa, jakie z reguły stwarzają skale o wymuszonym wyborze (które jeden z badanych — student medycyny — określił następująco: „To jest czasami tak, jakbym miał wybrać: czy zgwałcę matkę, czy też zabiję siekierą własnego ojca"), dwa diagnostyczne stwierdzenia podobne (według opinii sędziów kompetentnych) pod względem oceny społecznej stawały się diagnostyczne w przypadku potwierdzenia jednego, a zaprzeczenia drugiego.
Obok dwóch stwierdzeń diagnostycznych, w każdym wstawię jest jedno stwierdzenie tzw. buforowe, tzn. wyrażające obiegową prawdę nie związaną jednak z maksymami N. Machiavellego. Przy czym, jeśli {Stwierdzenia dotyczące machiawelizmu były wysoko lokowane pod względem oceny społecznej (wg oceny sędziów kompetentnych), wtedy zdanie buforowe było nisko lokowane pod tym względem, i na odwrót.
Ponieważ jednak skala Mach V w wyniku uwolnienia jej od zaburzających wpływów oceny społecznej na badanych oraz większego psychometrycznego wyrafinowania „straciła na lekkości" (tzn. stała się przydługawa), stosuje się ją często wspólnie z jej bardziej operatywną poprzedniczką, tzn. skalą Mach IV. Stosowanie obu tych skal razem stwarza ponadto dogodny system zabezpieczenia przed uchybieniami w diagnozie. Skala Mach IV1"
Instrukcja: Przeczytaj uważnie każde z podanych niżej zdań i oceń, w jakim stopniu są one zgodne z twoimi przekonaniami. Ocenę tę wyraź w skali 7-s.to-pniowej, tzn.: jeśli całkowicie zgadzasz się, .postaw 7 punktów, jeśli w zasadzie się zgadzasz — 6 punktów, jeśli trochę się zgadzasz — 5, jeśli nie jesteś zdecydowany: „tak" czy ,,nie", wpisz 4 punkty, jeśli chyba prawdopoodobnie się nie zgadzasz — 3 punkty, w zasadzie się nie zgadzasz — 2 punkty, a jeśli całkowicie się nie zgadzasz — l punkt.
L.p. Twierdzenie Odpowiedź
1. Nigdy nie mów nikomu o prawdziwych powodach twojego postępowania, chyba że uznasz to za pożyteczne.
2. Najlepszą metodą postępowania z ludźmi jest mówienie im tego, co chcą usłyszeć.
3. Powinno się robić tylko to, o czym jest się przekonanym, że jest słuszne i moralne.
4. W zasadzie większość ludzi jest dobra i życzliwa.
5. Najbezpieczniej jest przyjąć, że w każdym człowieku tkwi skłonność do występku, która ujawni się w sprzyjających warunkach.
6. Uczciwość zawsze popłaca.
7. Dla kłamstwa nie ma usprawiedliwienia.
8. Na ogół ludzie nie będą chcieli pracować ciężko, jeśli nie będą do tego zmuszani.
9. Mimo wszystko lepiej być człowiekiem skromnym i uczciwym, niż kimś ważnym, ale nieuczciwym.
10. Gdy prosimy kogoś, aby coś dla nas zrobił, lepiej jest podać prawdziwe powody naszej prośby, niż takie, które mogłyby wydać się bardziej ważkie.
11. Większość ludzi „na świeczniku" żyje uczciwie i moralnie.
12. Największa różnica między większością przestępców a pozostałymi ludźmi polega na tym, że przestępcy byli na tyle głupi, że dali się złapać.
13. Kiedy ktoś całkowicie ufa drugiemu człowiekowi, naraża się na kłopoty.
Większość mężczyzn jest odważna.
Schlebianie ważnym osobom jest mądre.
Możliwe jest osiąganie dobrych wyników we wszystkich dziedzinach.
Mylą się ci, którzy twierdzą, że dookoła jest pełno naiwniaków.
Trudno jest wybić się, nie traktując ulgowo pewnych wydarzeń.
Ludzie cierpiący na nieuleczalne choroby powinni mieć możliwość wybrania bezbolesnej śmierci.
Większość ludzi łatwiej godzi się ze śmiercią ojca niż z utratą swojej własności.
Klucz:
„Taktyka": 1+, 2+, 3— 6— 7— 10—, 12— 15+ i 16+.
„Poglądy (na naturę ludzką)": 4—, 5—, 8+, 11— 134-, 14—, 17— 18+ i 20+.
„Moralność": 9— i 19+.
Obliczanie wyników polega na sumowaniu wpisanych przez badanego punktów i dodanie do uzyskanej liczby 20, w ten sposób najniższy, teoretyczny wskaźnik machiawelizmu wynosić może 40 (tj.: 20 X l + 20), najwyższy zaś 160 (tzn. 20 X 7 + 20),
Skala Mach V.
Instrukcja:
Czytaj kolejno każdą z trójek zdań. Zastanów się, z którym ze stwierdzeń w każdej trójce najbardziej się zgadzasz, a z którym najmniej. Zaznacz swoją decyzję w rubryce odpowiedzi, stawiając „+" obok stwierdzenia najbardziej według Ciebie słusznego w danej trójce oraz stawiając „—" obok stwierdzenia najmniej słusznego w tej trójce.
Klucz do tej skali jest bardziej złożony niż w przypadku jej poprzedniczki, tj. skali Mach IV, w wyniku bowiem wprowadzenia w miejsce jednego stwierdzenia dotyczącego itemu, trzech sformułowań powstało o wiele więcej możliwości. W celu zapewnienia porównywalności skali Mach V ze skalą Mach IV zachowano jednak 7-punktowy system oceny. Rozkład zaś odpowiedzi dający cztery kolejne przedziały wielkości (wyrażanej punktami: l, 3, 5 i 7) przedstawia zestawienie zawarte w zamieszczonej poniżej tabeli.
Uwaga: Dopuszczalna granica uznania protokołu za ważny wynosi trzy opuszczenia odpowiedzi. "W takim przypadku uznajemy brak odpowiedzi za wartość środkową (tzn. w przypadku skali Mach IV — 4 punkty, a w przypadku Mach V — 3 punkty).
1-Tabela 11.
L.p.
|
Twierdzenie
|
Odpowiedź
|
Kod
|
|||||
l.
|
A.
|
Sprytny przestępca ma na ogół więcej wyobraźni niż przedsiębiorczy człowiek interesu
|
|
|
||||
|
B.
|
Powiedzenie: „Droga do pieklą wybrukowana jest
|
|
|
||||
|
|
dobrymi chęciami" zawiera wiele prawdy-
|
|
|
||||
|
C.
|
Większość ludzi łatwiej godzi się ze śmiercią ojca niż z utratą swojej własności
|
|
|
||||
2. T~
|
A. B.
|
Mężczyźni bardziej interesują się autem, którym jeżdżą, niż strojami, jakie noszą ich żony
|
|
|
||||
|
|
Rozwijanie wyobraźni i twórczości u dzieci Jeal rzeczą bardzo ważna
|
|
|
||||
|
C.
|
Ludzie cierpiący na nieuleczalne choroby powinni mieć możliwość wybrania bezbolesnej śmierci
|
|
|
||||
|
A-
|
Nigdy nie mów nikomu o prawdziwych powodach twojego postępowania, chyba że uznasz (o za pożyteczne
|
|
|
||||
|
B.
|
Dobro jednostki jest celem, który powinien być realizowany przede wszystkim
|
|
|
||||
|
C.
|
W związku z tym, że większość ludzi we wie czego chce, słuszne jest żalem, aby jednostki ambitne mówiły im, co mają robić
|
|
|
||||
4.
|
A.
|
Ludzie stają się leniwi i niezdyscyplinowani, co Jest groźne dla naszego kraju
|
|
|
||||
|
B. C.
|
Najlepszą metodą postępowania z ludźmi jest mówienie im tego, co chcą usiyszeć-
|
|
|
||||
|
|
Byłoby dobrze, gdyby ludzie byli życzliwsi dla tych, którzy mają mniej szczęścia od nich
|
|
|
||||
5.
|
A. B.
C
|
W zasadzie większość ludzi jest dobra i życzliwa
|
|
|
||||
|
|
Najważniejszą cechą męża lub żony jest zgodne usposobienie, inie cechy są mniej istotne
|
|
|
||||
|
|
Tylko po osiągnięciu tego, czego się pragnie od życia,
|
|
|
||||
|
|
można interesować się niesprawiedliwością panującą na świecie
|
|
|
||||
6.
|
A.
|
Większość ludzi „na świeczniku" żyje uczciwie i moralnie
|
|
|
||||
|
B.
|
Ludzie pożyteczni dla społeczeństwa nie powinni być ganieni za 10, że stawiają karierę ponad rodziną
|
|
|
||||
|
C.
|
Ludziom powodziłoby się o wiele lepiej, gdyby mniej myśleli o tym, jak wykonywać dane rzeczy, a więcej o tym, co należy robić
|
|
|
||||
7.
|
A.
|
Dobry nauczyciel raczej stawia otwarte pytania niż daje gotowe odpowiedzi
|
|
|
||||
|
B.
|
Gdy prosimy kogoś, aby coś dla nas zrobi!, lepiej jest
|
|
|
||||
|
|
podać prawdziwe powody naszej prośby niż iakie, które inogtyby wydać się bardziej ważkie
|
|
|
||||
L.
|
P.
|
Twierdzenie
|
Odpowiedź
|
Kod
|
||||
|
C.
|
Aby dowied2ieć się czegoś o osobowości danego człowieka najprościej zapytać go o Jego zawód
|
|
|
||||
8.
|
A.
|
Tak wielkie budowle jak piramid egipskie warte były niewolniczej pracy ich wykonawców
|
|
|
||||
|
B.
|
Jeśli już raz zostanie opracowany sposób rozwiązywania jakiegoś problemu., to najlepiej się go trzymać
|
|
|
||||
|
C.
|
Powinno się robić tylko to, o czym. jest się przekonanym, że jest sliiszne moralnie
|
|
|
||||
9.
|
A.
|
Świat byłby znacznie lepszy, gdyby ludzie pozostawili przyszłość jej własnemu biegowi i zajęli się czerpaniem przyjemności z tego, co niesie dzień dzisiejszy
|
|
|
||||
|
B.
|
Schlebianie ważnym osobom jest mądre
|
|
|
||||
|
C-
|
Dobrze jest zmieniał; podjętą decyzję, gdy nowe okoliczności tego wymagają
|
|
|
||||
10.
|
A.
|
Dobrą taktyką jest dawanie ludziom do zrozumienia, że postępuje się w okręcony sposób dlatego, że nie miało się innego wyboru
|
|
|
||||
|
B.
|
"Największa różnica między większością przestępców a pozostałymi ludźmi polega na tym, że przestępcy byli na tyle głupi, że dali się ziapać
|
|
|
||||
|
C.
|
Nawet u najbardziej zatwardziałego i zdeprymowanego przestępcy można doszukać się odrobiny przyzwoitości
|
|
|
||||
11-
|
A.
|
Mimo wszystko lepiej jest być człowiekiem przeciętnym i uczciwym, niż kimś ważnym, ale nieuczciwym
|
|
|
||||
|
B.
|
Człowiek, który jest zdolny i chętny do ciężkiej pracy, ma dużą szansę powodzenia we wszystkim, co robi
|
|
|
||||
|
C.
|
Rzeczy, które nie pomagają nam w codziennym życiu, nie mają większej wartości
|
|
|
||||
12.
|
A.
|
Ludzie me powinni być karani za łamanie praw, które uważają za nierozważne
|
|
|
||||
|
B.
|
Zbyt wielu przestępców nie jest karanych za swoje zbrodnie
|
|
|
||||
|
C.
|
Dla kłamstwa nie ma usprawiedliwienia
|
|
|
||||
13.
|
A.
|
Na ogół ludzie nic będą chcieli pracować ciężko, o ile nie będą do tego zmuszani
|
|
|
||||
|
B.
|
Nawet temu, kto popełnił poważny błąd, należy dać szansę
|
|
|
||||
|
C.
|
Nie warto troszczyć się o ludzi, którzy nie potrafią się na nic zdecydować
|
|
|
||||
14.
|
A.
|
Mężczyzna powinien być przede wszystkim odpowiedzialny za własną żonę, a nie za matkę
|
|
|
||||
|
B.
|
Większość mężczyzn jest odważna
|
|
|
||||
Ł,
|
P.
|
Twierdzenie
|
Odpowiedź
|
Kod
|
||||
|
(J.
|
Najlepiej dobierać -sobie takich przyjaciół, którzy • pobudzają nas intelektualnie, a nie takich, przy których Jest nam wygodnie
|
|
|
||||
15.
|
A.
|
Tylko niewielu ludzi zasługuje na to, aby się nimi zajmować
|
|
|
||||
|
B.
|
Trudno jest wybić się, nie traktując ulgowo pewnych wydarzeń
|
|
|
||||
|
C.
|
Operatywny człowiek kierujący się własnym zyskiem jest pożyteczniejszy dla społeczeństwa niż nieefektywny marzyciel
|
|
|
||||
16.
|
A.
|
Najlepiej Jest sprawiać na innych wrażenie człowieka, który łatwo zmienia zdanie
|
|
|
||||
|
B.
|
Dobrą taktyką jest utrzymanie z każdym dobrych stosunków
|
|
|
||||
|
C.
|
Uczciwość zawsze popłaca
|
|
|
||||
17.
|
•A.
|
Bycie dobrym pod każdym względem jest możliwe
|
|
|
||||
|
B.
|
Dobrze jest pomagać sobie, ale jeszcze lepiej jest pomagać innym
|
|
|
||||
|
C.
|
Wojna i groźba wojny zawsze towarzyszą człowiekowi
|
|
|
||||
18.
|
A-
|
Mylą się ci, którzy twierdzą, że dookoła jest pełno naiwniaków
|
|
-
|
||||
|
B.
|
Życie jest doić nudne, jeśli świadomie nie wprowadzi się trochę ożywienia •
|
|
|
||||
|
C.
|
Ludziom powodziłoby się lepiej, gdyby kontrolowali swoje emocje
|
|
|
||||
19.
|
A.
|
Wrażliwość na uczucia innych ludzi warta, więcej niż opanowanie w sytuacjach społecznych
|
|
|
||||
|
B.
|
Idealne społeczeństwo to takie, w którym każdy zna i akceptuje swoje miejsce -
|
|
|
||||
|
C.
|
Najbezpieczniej jest przyjąć, że w każdym człowieku tkwi skłonność do występku, która ujawni się w sprzyjających warunkach
|
|
|
||||
20.
|
A.
|
Ludzie, którzy dyskutują nad abstrakcyjnymi problemami, na ogół nie wiedzą, o czym mówią
|
|
|
||||
|
B.
|
Każdy, kto wierzy bez reszty komukolwiek, prędzej czy później popadnie w kłopoty
|
|
|
||||
|
C.
|
Wolność słowa jest istotna dla funkcjonowania demokracji
|
|
|
Dla orientacji przytoczę średnie i odchylenia standardowe dla obu omawianych powyżej skal uzyskane w badaniach normalizacyjnych prowadzonych przez
f. Skala Poszukiwania Wrażeń (SSS) M. Zuckermana
Na zakończenie przedstawię Sensation Seeking Scalę (skrót SSS) Marvina Zuckermana, o której wspominałem już kilkakrotnie poprzednio, w związku z omawianiem poprzednich kwestionariuszy. Skala Poszukiwania Wrażeń Zuckermana ma poczesne miejsce wśród inwentarzy przeznaczonych do diagnostyki cech związanych z psychopatią, w wielu przypadkach skala ta stanowiła zaczyn tworzenia różnych nowych kwestionariuszy a także wykorzystano ją do sprawdzenia diagnostyczności innych inwentarzy.
Kreśląc historię rozwoju skali SSS, M. Zuckerman podaje informacje, że idea skali wywodzi się bezpośrednio z licznych teorii na temat istnienia tzw. optimum stymulacji (czy aktywacji), w świetle których zapewnienie sobie owego optimum stanowi wyznacznik specyficznego impulsu motywacyjnego do działania, względnie zaprzestania aktywności, co jest zależne od sumy pobieranych wrażeń z jednej strony i specyficznego, osobniczego zapotrzebowania na stymulację z drugiej. Przegląd niektórych teorii na ten temat znaleźć można w naszej literaturze w pracy T. Klonowicz.
W swej pierwszej postaci skala SSS zawierała 54 itemów, z czego 14 dotyczyło krańcowości doznań zmysłowych (ciepła, zimna, dźwięków, smaków, kolorów, rodzajów muzyki itp.), 8 koncentrowało się na preferencjach nowych i obcych doznań w przeciwieństwie do stale tych samych, 12 odnosiło się do zamiłowania w doznawaniu dreszczu niebezpieczeństwa w sporcie i pracy, 6 zawierało pytania dotyczące posiadania „wichrzycielskich" idei społecznych, jako przeciwieństwa realnego, opartego na doświadczeniu obrazu życia społecznego, 4 przeciwstawiało stwierdzenia mówiące o dążeniu do spokoju i bezpieczeństwa, takim, które dowodziły o zamiłowaniu do ryzyka i przygody, 2 ostatnie odnosiły się do ogólnej potrzeby ekscytacji.
Od tego czasu skala przechodziła szereg modyfikacji, efektem których było m.in.: wyodrębnienie na podstawie analizy czynnikowej w trzeciej postaci-skali M. Zuckermana czterech czynników, z jakich składa się ogólnie tendencja do poszukiwania wrażeń. W ten sposób skalę S.SS podzielono na cztery następujące podskale:
l. Poszukiwania Mocnych Doznań i Przygód — skrót TAS. Skala ta zawiera itemy dotyczące niezwykłych sportów zawierających duży ładunek niebezpieczeństwa.
2. Poszukiwania Doświadczeń — skrót ES, która posiada pytania odnoszące się do zdobywania stymulacji przez stałe badanie nowych, coraz bardziej niezwykłych właściwości otoczenia jak: przyjaźnie z niezwykłymi ludźmi, zamiłowanie w ekscentrycznych strojach i zachowanie niechęci do ,,irracjonalnych" autorytetów.
3. Rozhamowanie — skrót Dis. Podskala ta składa się z itemów diagnozujących częstotliwość zmiany partnerów seksualnych, zamiłowań do ,,nie krępujących" czy „niekonwencjonalnych" spotkań towarzyskich, pijaństwa, hazardu itp. 4. Podatności na Znudzenie — skrót BS obejmującą pytania dotyczące niechęci do monotonii w jej różnych aspektach.
Wymienione powyżej podskale SSS poddawano wieloaspektowym badaniom korelacyjnym z innymi skalami dokonującymi pomiarów różnych cech patologicznych, z których to badań m. in. wynika, że podskale Dis i BS korelują pozytywnie ze skalą E w kwestionariuszu Eysencka. Wbrew przypuszczeniu, żadna z pod-skal nie koreluje jednak w sposób statystycznie istotny ze skalą P. Wszystkie natomiast podskale SSS korelują dodatnio ze skalą psychopatii w MMPI itp.
Przed prezentacją polskiej adaptacji skali M. Zuckermana muszę zaznaczyć, że skala ta jako jedyna z zamieszczonych obecnie posiada polską adaptację i normalizację dokonaną przez Z. Oleszkiewicz-Zsurzs, która wykorzystała ową technikę do badań preferencji zawodowych. Polska wersja SSS ma nie tylko kilka itemów zmienionych i dostosowanych do naszych warunków, ma ona także nową, siedmiopytaniową podskalę zwaną „I", zawierającą itemy dotyczące zapotrzebowania na stymulację intelektualną.
Przy obliczaniu wyników w skali SSS za każdą diagnostyczną odpowiedź przyznajemy jeden punkt. Wyniki oblicza się dla każdej pociskali osobno.
Test zainteresowań i preferencji M. Zuckermana
Instrukcja: Każdy z niżej podanych punktów zawiera dwa przeciwstawne stwierdzenia A i B. Proszę zaznaczyć na swoim arkuszu odpowiedzi stwierdzenia najlepiej określające Twoje upodobania lub odczucia. W niektórych przypadkach obydwa stwierdzenia mogą określać Twoje upodobania czy odczucia — wówczas zaznacz to, które bardziej odpowiada temu, co czujesz.
Innym razem żadne z dwóch stwierdzeń nie odpowiada Twoim odczuciom. W tym wypadku wybierz to, której najmniej odbiega od Twoich upodobań lub przekonań. Nie opuść żadnego punktu.
Należy pamiętać, aby we wszystkich punktach zaznaczyć tylko jedną możliwość: A lub B. Interesują nas jedynie Twoje upodobania i odczucia a nie odczucia i upodobania innych czy odpowiedzi określające to, co się powinno czuć. Nie ma złych ani dobrych odpowiedzi. Bądź szczery i przedstaw nam prawdziwą ocenę samego siebie.
1. A. Chciałbym mieć pracę wymagającą podróżowania.
B. Wolałbym pracować w jednym miejscu.
2. A. Uważam, że hazard nie jest wart tego, aby się narażać.
B. Lubię grać za pieniądze.
3. A. Używanie przekleństw w towarzystwie jest wulgarne i godzi w uczucia innych ludzi.
B. Czasami sobie zaklnę, aby wyrazić moje odczucia lub kogoś zaszokować.
4. A. Powtarzanie tych samych czynności sprawia mi pewną przyjemność.
B. Nie lubię powtarzać tych samych czynności, chociaż czasami są one konieczne.
5. A. Chciałbym być taternikiem.
B. Nie rozumiem tych, którzy ryzykują życiem, wspinając się po górach.
6. A. Nudzi mnie ciągłe oglądanie tych samych twarzy.
B. Lubię przebywać w obecności dobrze mi znanych osób.
7. A. Nie lubię ludzi, którzy coś robią lub mówią tylko po to, żeby kogoś zaskoczyć albo sprawić mu przykrość.
B. Osoba, co do której można przewidzieć prawie wszystko, co robi albo powie, musi być nieciekawa.
8. A. Nie lubię filmów i książek, których akcję potrafię przewidzieć.
B. Nie przeszkadza mi, jeżeli potrafię przewidzieć rozwój akcji.
9. A. Próbowałem już, albo chciałbym spróbować zażyć jakiś narkotyk.
B. Nigdy nie próbowałem ani nie zażyję narkotyku.
10. A. Nie chcę próbować jakichkolwiek narkotyków, które w skutkach mogłyby być dziwne lub niebezpieczne.
B. Chciałbym spróbować narkotyków wywołujących halucynacje.
11. A. Wolałbym żyć w społeczeństwie idealnym, gdzie wszyscy byliby bezpieczni i szczęśliwi.
B. Wolałbym żyć w jakichś dawnych burzliwych czasach.
12. A. Rozsądni ludzie unikają niebezpiecznych sytuacji,
B. Czasami lubię robić rzeczy, które są nieco przerażające.
13. A. Nie lubię ludzi o nieskrępowanym, stale rozbawionym sposobie życia.
B. Lubię być w towarzystwie ludzi o nieskrępowanym, stale rozbawionym sposobie bycia.
14. A. Gdy napiję się alkoholu, czuję się bardzo źle.
B. Lubię czasami „zaprawić" się.
15. A. Od czasu do czasu należy zmieniać pracę, żeby nie popaść w rutynę.
B. Człowiek powinien znaleźć sobie jakąś pracę w miarę zadowalającą i trzymać się jej.
16. A. Lubię wszystko to, co jest nowe i nieznane:
B. Wolę rzeczy sprawdzone i wypróbowane.
A. Chciałbym nauczyć się jeździć na nartach wodnych.
B. Nie chciałbym jeździć na nartach wodnych.
A. Myślę, że przyczyną wielu zdrad małżeńskich jest po prostu nuda.
B. Zdrada małżeńska prawie zawsze wskazuje na istniejące trudności w małżeństwie.
A. Chciałbym żeglować.
B. Nie chciałbym żeglować.
A. Ludzie, którzy nie zgadzają się ze mną, są bardziej interesujący niż ci, którzy zgadzają się ze mną.
B. Nie lubię dyskutować z ludźmi o poglądach skrajnie różnych od moich, ponieważ takie dyskusje są bezowocne.
A. Chciałbym wybrać się na wycieczkę bez uprzedniego ustalenia trasy.
B. Wybierając się na wycieczkę, lubię znać trasę i plan wyprawy.
A. Lubię wybierać przyjaciół pośród ludzi zasadniczych.
B. Chciałbym zaprzyjaźnić się z artystami lub hipisami.
A. Nie chciałbym uczyć się pilotowania samolotów.
B. Chciałbym uczyć się pilotowania samolotów.
A. Chciałbym nurkować z aparatem tlenowym.
B. W ogóle nie lubię nurkować.
A. Wolę jazz nowoczesny od muzyki popularnej, lekkiej.
B. Wolę muzykę popularną i lekką od jazzu nowoczesnego.
A. Chciałbym, żeby mnie ktoś poddał hipnozie.
B. Nie chciałbym, aby mnie zahipnotyzowano.
A. Głównym celem życia jest przeżyć je jak najpełniej i doświadczyć wszystkiego co możliwe.
B. Najważniejszym celem życia jest znalezienie spokoju i szczęścia.
28. A. Chciałbym spróbować skoków spadochronowych.
B. Za nic w świecie nie chciałbym spróbować skakania z samolotu.
29. A. Nie lubię nieregularności i dysonansu (niezgodności brzmienia) najnowocześniejszej muzyki.
B. Lubię nowe i niezwykłe rodzaje muzyki.
30. A. Wolę przyjaciół, których nie dające się przewidzieć postępowanie ekscytuje mnie.
B. Wolę przyjaciół odpowiedzialnych, takich, których postępowanie można przewidzieć.
31. A. Nie interesuje mnie zdobywanie doświadczenia dla samego zdobywania go.
B. Lubię zdobywać nowe, podniecające doświadczenia i doznawać różnych rzeczy, nawet jeśli są one straszne lub niezwykłe.
32. A. Podczas wakacji lubię mieć wygodny pokój i łóżko.
B. Podczas wakacji wolałbym prowadzić tryb życia związany z biwakowaniem.
33. A. Kiedy pływam w morzu lub jeziorze, wolę trzymać się blisko brzegu.
B. Czasami lubię pływać daleko od brzegu.
34. A. Istota dobrej sztuki polega na przejrzystości, symetrii i harmonii barw.
B. Często odnajduję piękno w gryzących się kolorach i nieregularnych formach współczesnego malarstwa.
35. A. Lubię spędzać czas w środowisku domowym.
B. Robię się niespokojny, jeżeli muszę siedzieć w domu.
36. A. Lubię skakać do wody z trampoliny.
B. Na ogól staram się nie zbliżać do trampoliny,
A. Lubię umawiać się z coraz to nowymi osobami płci odmiennej.
B. Wolałbym mieć jedną, stałą sympatię.
A. Pijaństwo zazwyczaj psuje prywatki, ponieważ niektórzy robią się hałaśliwi i bezczelni.
B. Pełne kieliszki gwarantują dobrą zabawę.
A. Czasami robię „zwariowane" rzeczy po to, żeby zobaczyć, jakie to wywrze wrażenie na innych.
B. Prawie zawsze zachowuję się normalnie. Nie mam zamiaru szokować lub drażnić innych.
A. Być nieuprzejmym jest największym grzechem towarzyskim.
B. Być nudnym jest największym grzechem towarzyskim.
A. Przed zawarciem małżeństwa powinno się mieć spore doświadczenie seksualne.
B. Lepiej jest, jeśli małżonkowie zaczynają razem życie seksualne.
A. Nie lubię towarzystwa ludzi ekscentrycznych i trochę postrzelonych.
B. Chciałbym przebywać w towarzystwie takich ludzi.
A. Prawie wszystkie przyjemności, których chciałbym doświadczyć, są albo niemoralne, albo nielegalne,
B. Najprzyjemniejsze rzeczy są całkowicie moralne i pozostają w zgodzie z prawem.
A. Dobry obraz powinien gwałtownie działać na zmysły.
B. Dobry obraz to taki, który daje poczucie spokoju i bezpieczeństwa.
A. W filmach zbyt często pojawia się seks.
B. Lubię oglądać w kinie sceny seksualne.
A. Nie lubię dyskusji, w których ludzie podniecają się do tego stopnia, że są dla siebie niemili.
B. Lubię gorące dyskusje intelektualne, nawet jeśli ktoś się obrazi.
47. A. Najlepiej czuję się po kilku kieliszkach.
B. Z ludźmi, którzy potrzebują alkoholu, aby dobrze się poczuć, musi być coś niedobrze.
48. A. Ludzie jeżdżący motocyklami muszą chyba w jakiś sposób odczuwać potrzebę narażania się na niebezpieczeństwo.
B. Lubię szybką jazdę motocyklem.
49. A. Ludzie powinni ubierać się modnie, ale nie dziwacznie.
B. Ludzie powinni ubierać się zgodnie z własnym przekonaniem, nawet jeśli to czasami dziwnie wygląda.
50. A. Uważam, że wypływanie kajakiem na dłuższe trasy to głupota.
B. Chciałbym bardzo daleko wypływać kajakiem.
51. A. Szybka jazda na nartach to pewna droga do połamania sobie kończyn.
B. Myślę, że lubiłbym szybki zjazd na nartach po stromym zboczu,
52. A. Wolę ludzi spokojnych i zrównoważonych.
B. Wolę ludzi żywo wyrażających swe uczucia, nawet jeżeli są trochę niezrównoważeni,
53. A. W towarzystwie staram się zabłysnąć elokwencją i humorem.
B. W towarzystwie staram się nie zwracać na siebie uwagi.
54. A. Ciągle czuję potrzebę dowiedzenia się czegoś nowego.
B. Interesuje mnie tylko to, co jest mi potrzebne.
55. A. Lubię tworzyć własne teorie dla wyjaśnienia różnych faktów.
B. Wyjaśnienie faktów pozostawiam całkowicie dla innych.
A. Nie lubię myśleć o sprawach, które trudno mi zrozumieć.
B. Wracam myślami do spraw trudnych do zrozumienia.
A. Po obejrzeniu filmu lub sztuki chciałbym podyskutować i posłuchać różnych interpretacji.
B. Nie lubię roztrząsać treści filmu, który obejrzałem.
A. Lubię próbować rozwiązywać zadania, które są dla innych trudne.
B. Wolę zadania, o których wiem, że nie są trudne.
A. Jeśli czuję zmęczenie, nie chce mi się nic zwiedzać.
B. Zwiedzając nowe miejsca, chciałbym wszystko obejrzeć mimo zmęczenia.
A. Chciałbym doświadczać zmian i nowości w życiu codziennym.
B. Chciałbym mieć życie ustabilizowane, bez niespodzianek.
A. Na zebraniach towarzyskich wolę być na uboczu.
B. Lubię być „duszą" zebrania towarzyskiego.
A. Lubię uczestniczyć w zbiorowych, hałaśliwych imprezach.
B. Wolę imprezy spokojne i niezbyt tłoczne.
A. Wolałbym, by mój dom był spokojny i cichy.
B. Wolałbym dom towarzyski, gwarny, pełen dynamiki.
A. Lubię słuchać lub opowiadać nieprzyzwoite dowcipy.
B. Słuchanie ,,pikantnych" dowcipów w mieszanym towarzystwie onieśmiela mnie.
65. A. Liczę się z opinią innych.
B. Nie zależy mi na tym, co inni myślą o moim postępowaniu.
66. A. Chciałbym być treserem dzikich zwierząt.
B. Panicznie boję się dzikich zwierząt.
67. A. Nie lubię czytać w gazetach o morderstwach i innych formach gwałtu.
B. Lubię czytać o takich zdarzeniach.
68. A. Przystępując do egzaminu lubię mieć pewność, że jestem przygotowany.
B. Zdarza mi się przystępować do egzaminu bez przygotowania.
Klucz:
Skala G (ogólna): 1A, 5A, 6A, 10B, 11B, 12B, 21A, 23B, 26A, 27A, .28A, 29B, 30A, 32B, 44A, 48B, 52B, 61B, 62A, 65B.
Skala TAS: 5A, 12B, 17A, 19A, 23B, 24A, 28A, 33B, 36A, 48B, 50B, 51B, 66A, 67B.
Skala ES; 3B, 9A, 10B, 12A. 22B, 25A, 29B, 30A, 31B, 34B, 39A, 49B, 61B, 62A, 68B.
Skala DIS: 2B> 13B, 14B, 18A, 37A, 38B, 41A, 42B, 43A, 45B, 47A, 61B, 62A, 63B, 64A, 65B, 68B.
Skala BS: 4B, 6A. 7B, 11B, 15A, 16A, 20A, 30A, 35B, 40B, 44A, 46B, 53A, 60A, 61B, 62A, 63B, 68B.
Skala I: 8A, 54A. 55A, 56B, 57A, 58A. 59B.
3. Diagnoza różnicująca
Na zakończenie rozważań dotyczących symptomatologii zachowania psychopatycznego (antysocjalnego) należy jeszcze poświęcić uwagę bardzo ważnej sprawie, a mianowicie tzw. diagnozie różnicującej. W przypadku omawianego obecnie zachowania jest to sprawa o niezwykłej doniosłości, jako że zarówno przedstawione w pierwszej części obecnego rozdziału szczegółowe objawy, pozwalające na określenie cech psychopatii, (antysocjalności), jak i ukazywane później cechy bardziej ogólne (jak np. deficyt lęku, czy instrumentalny stosunek do innego człowieka) występować mogą w wielu innych chorobach i zaburzeniach psychicznych, co zagadnienie diagnozy różnicującej czyni sprawą pierwszorzędnej wagi.
Stosunkowo prostym zadaniem jest przeprowadzenie linii demarkacyjnej pomiędzy antysocjalnością a psychozą, pomimo że niekiedy chorobie psychicznej towarzyszyć mogą bardzo wyraźne objawy psychopatyczne. Na ogól wystarczającym kryterium różnicującym w takich przypadkach bywa utrata więzi z realnością, czyli trudność odróżniania procesów zachodzących „w sobie" od tych, które rządzą zewnętrznym światem.
Pewne trudności w zakresie odróżnienia psychopatii i psychozy mogą występować w przypadku paranoi, która — jak wiadomo — w niewielkim stopniu uszkadza strukturę intelektualną chorego, co przejawia się względną logicznością niektórych urojeń. Wielu głośnych morderców cierpiało właśnie na tę postać psychozy.
Oto na przykład Charles Starkweather — zabójca jedenastu osób— przyjmował w swej celi więziennej wizyty Śmierci i Jezusa. Postacie te potrafił narysować „z pamięci", jego zaburzenia zostały przez biegłych uznane za przejaw schizofrenii paranoidalnej.
Szaleńczą ideą prowadzenia wojny przeciw bogatym opętany był Charles Manson, jako głowa swej zbrodniczej „rodziny", złożonej oprócz niego z trzech ,,zauroczonych" „misją" i osobą Ch. Mansona kobiet. Do ludzi z pogranicza psychopatii i paranoi należy wielu szaleńczych przywódców. Z tych największych, żyjących w bliskich nam czasach, wymienia się Hitlera i jego obłędną koncepcję stworzenia z Niemców „rasy panów".
W niektórych przypadkach linia demarkacyjna pomiędzy paranoją a psychopatią trudna jest do przeprowadzenia ze względu na często zmieniające się wypowiedzi przestępcy oraz jego próby symulacji choroby psychicznej. Na przykład sławny w latach siedemdziesiątych „Syn Sama" (czyli David Berkovitz), który zamordował sześć osób i siedem ciężko zranił, raz twierdził, że morderstwa dokonywał na rozkaz psa, którego zabił, innym zaś razem utrzymywał, że -jest członkiem kultu satanicznego, w którego regule- zawiera się konieczność usuwania pewnych ludzi.
Jeszcze bardziej złożona jest sprawa diagnozy różnicującej pomiędzy nerwicą i psychopatią. Wielu autorów utrzymuje wprawdzie, że psychopatia i nerwica występują., „u całkowicie różniących się między sobą ludzi" — jak stwierdza J. Mason (1944), który badał żołnierzy amerykańskich, Sheldon i Eleanor Glueckowie uważają nawet że nerwica jest poniekąd zaporą przed przestępstwem wśród mieszkańców slamsów. Opinie te jednak dotyczą — jak można przypuszczać — różnych postaci nerwic lękowych. Byłoby to zresztą zgodne z przytaczaną uprzednio teorią H, J. Eysencka.
Sprawa ustalenia różnicy pomiędzy psychopatią i nerwicą jest szczególnie trudna w przypadku zaburzeń typu histerycznego, którym towarzyszy, jak wiadomo, daleko posunięta płytkość kontaktów interpersonalnych, brak stabilności emocjonalnej połączony niejednokrotnie z nasiloną agresywnością, a przede wszystkim zaś to, na co zwraca uwagę H. J. Eysenck, że objawom histerycznym towarzyszy także obniżenie (deficyt) lęku. Trudności w diagnozie różnicującej pomiędzy psychopatią a nerwicą stanowią główną przyczynę faktu, że w amerykańskiej psychiatrii często rozróżnia się „psychopatów właściwych" od „neurotycznych".
W przypadku diagnozy różnicującej specjalnej uwagi wymagają objawy nerwicowe zwane w języku angielskim trudnym do przetłumaczenia terminem: acting out". Owe objawy „uzewnętrznienia", czy „wyrażenia" polegają na kompulsywnych czynnościach, takich jak kradzieże w sklepach, bicie dzieci, namawianie dzieci i nieletnich do zabaw seksualnych, podpalanie, fałszerstwo itp. W niektórych przypadkach postępowanie takie może mieć znamiona psychopatii, jednak jeśli mamy do czynienia z zachowaniem neurotycznym, u osób popełniających te czyny występuje z reguły nasilony lęk połączony z dużymi wyrzutami sumienia i tendencjami do autoukarania. Następuje to po spełnieniu czynności, które, wydając się szczególnie odrażające, posiadają zarazem głęboko zakodowaną w podświadomości moc przyciągania.
Należy zatem podkreślić, że zgodnie ze współczesnymi tendencjami w klasyfikowaniu zaburzeń psychicznych linię graniczną pomiędzy psychopatią a nerwicą przeprowadzić można jedynie po wnikliwej analizie i obserwacji zachowania się badanego. Ponadto należy pamiętać, że nie we wszystkich przypadkach przeprowadzenie takiej linii granicznej jest możliwe, jako że objawy tych dwóch postaci zaburzeń nakładają się często na siebie, natomiast typologiczne podstawy mogące stanowić oparcie dla odróżnienia od siebie psychopatii i nerwicy nie stanowią w istocie swej klas całkowicie rozdzielnych, lecz stopniowo przechodzących jedno w drugie.