40 II. Odwrót 0<i Hegla
służyć - zgodnie z intencją Russella - dostarczaniu ścisłych przekładów zdań, do których się stosuje. W rzeczywistości, niezależnie od tego. czy Russell zdawał sobie z tego w pełni sprawę, teoria deskryp-cji nie dostarcza jednak reguły przekładu, lecz techniki parafrazowania. Jej metoda polega na wyraźnym formułowaniu informacji, która jest pośrednio zawarta w użyciu wyrażeń denotujących, niezależnie od tego, czy są to nazwy własne, czy wyrażenia deskrypcyjne. albo musi zostać wyłowiona z kontekstu. Jeśli, zgodnie z późniejszym poglądem Russella*, funkcję łączenia predykatów może spełniać relacja współ-występowania. prowadzi to do wniosku, że wyrażenia denotujące -czy terminy jednostkowe, jak się zwykło je obecnie nazywać - są zbędne, lub może potrzebne tylko w charakterze zaimków.
Ponieważ istotnie prowadzi to do takiego wniosku, nie ma znaczenia fakt, iż owa teoria miała rozwiązywać pozorny problem, zrodzony przez fałszywe założenie Russella, że znaczenie nazwy jest tożsame z przedmiotem, który ona denotuje. Nazwa odnosi się do przedmiotu, który tę nazwę nosi, jeżeli taki przedmiot istnieje, ale znaczenie nazwy nie jest tożsame z przedmiotem, który ją nosi; o przedmiocie, który nosi tę nazwę, da się powiedzieć wiele rzeczy -na przykład, że istnieje przez taki-to-a-taki okres czasu, albo że posiada taką-to-a-taką lokalizację czasoprzestrzenną - których przypisywanie znaczeniu nazwy nie miałoby żadnego sensu. Nie jest tak, by dla używania i rozumienia nazwy, przy jakimkolwiek zwykłym sensie tego terminu, było konieczne, aby udało się znaleźć dla niej odniesienie. Znaczenie zdania „Król Artur pobił Sasów”, które zostaje wysunięte jako twierdzenie historyczne, pozostaje takie samo, niezależnie od tego. czy król Artur istniał naprawdę, czy nie. Broniąc poglądu, iż użycie nazw powinno gwarantować istnienie ich przedmiotów, Russell zmuszony był ograniczyć ich odniesienia do tego, co określał mianem „partykulariów egocentrycznych” i ostatecznie do traktowania ich jako zaimków, takich jak słowa „ten”, „tu” i „teraz”, które przy zwykłej interpretacji w ogóle nie są nazwami.
Mimo to zaimki te należą do klasy terminów jednostkowych i trudno rozstrzygnąć, czy je także dałoby się wyeliminować. Idzie
2ob. An Intjuiry into Meaning and Truth. G- Allen and Unwin, l.ondon 1940.
tutaj o to, czy można całkowicie uwolnić język od kontekstu wypowiedzi. Rzecz jasna, zdanie „Piszę w tej chwili te słowa na tarasie mojego domu w ProvcnCe” nie jest równoważne żadnemu zbiorowi zdań, głoszącemu, że takie-to-a-takie słowa pisze człowiek odpowiadający takiemu-to-a-takiemu niepowtarzalnemu opisowa rankiem 29 lipca 1979 roku w miejscu odpowiadającym takim-to-a-takim współrzędnym przestrzennym. Czy tego rodzaju parafraza niesie jednak identyczną informację? Skłonni jesteśmy powiedzieć, że nie mówi nam ona, że to ja jestem osobą, która odpowiada temu opisowi, że to dzisiaj jest 29 lipca 1979 roku i źe to tutaj jest miejsce oznaczone przez współrzędne. Odniesienie owych zaimków można by uchwycić za pomocą dalszych charakterystyk, ale moglibyśmy mieć nadal poczucie, że coś istotnego pominęliśmy. Należałoby wówczas powiedzieć, że to, co zostało pominięte, można jedynie wskazać, a nie opisać; co implikuje, że języka nie można uwolnić od zależności od kontekstu. Niemniej, anioł rejestrujący dzieje świata, które obejmowałyby fakt, iż piszę te słowa, nie musiałby się wcale posługiwać takimi zaimkami. Zapewne płynie z tego taki morał, że kiedy uczestniczy się w dziejach świata, a to jest naszym udziałem, i kiedy mówi się z miejsca, jakie wewnątrz niego zajmujemy, nie można zajmować punktu widzenia rejestrującego anioła. Albo raczej możemy zajmować ów punkt widzenia, tile musimy powrócić na nasze miejsce po to, by zinterpretować wypowiedzi, które stamtąd formułowaliśmy.
Doniosłym historycznym następstwem teorii deskrypcji było wprowadzenie do szerokiego obiegu rozróżnienia formy gramatycznej zdania i tego, co Russell nazywał formą logiczną zdania. Rozróżnienie to doznało pewnego uszczerbku w związku z tym, że Russell i jego następcy nie objaśnili jasno, co rozumieją przez formę logiczną. Sam Russell mówił często w tuki sposób, jak gdyby fakty posiadały formę logiczną, którą zdania mogłyby kopiować; forma logiczna, która leży u podłoża formy gramatycznej zdania oznajmującego, była więc utożsamiana z formą logiczną rzeczywistego bądź możliwego faktu, który miałby weryfikować to, co owo zdanie wyraża. Byłoby to w pełni zadowalające, gdybyśmy rozporządzali jakimiś środkami pozwalającymi określić formę logiczną faktów inaczej niż odwołując się do gramatycznej formy zdań, przy pomocy których owe fakty stwier-