72 II. Odwrót od Hegla
rzucenia okresom warunkowym o tej postaci, i domagamy się realnego podmiotu, możemy łatwo spełnić ów wymóg mówiąc, że świat byłby lepszym miejscem, gdyby posiadał takie-to-a-takie cechy, a nie takie-to-a-takie cechy, które rzeczywiście posiada.
O wiele lepszy argument, do którego Prichard przykłada jednak mniejszą wagę, głosi, iż w' wielu przypadkach wydaje się, przynajmniej na pierwszy rzut oka. że powody, dla których coś powinno zostać wykonane, leża. wr rzeczywistej przeszłości, a nie w hipotetycznej przyszłości. Powinienem wywiązać się z tego zobowiązania, ponieważ, złożyłem taką obietnicę; powinieneś zwrócić pieniądze, ponieważ je pożyczyłeś; więzień powinien zostać zwolniony, ponieważ nie popełnił przestępstwa. Argument ten nie musi mieć jednak rozstrzygającego znaczenia dla utylitarystów. Mogą oni replikować, że owe powinności nie istnieją, jeśli nie uwzględnia się konsekwencji wiążących się z ich spełnieniem, i że powodem, dla którego twierdzi się, że dotrzymywanie obietnic, zwalnianie ludzi niewinnych i temu podobne działania są słuszne, jest to, iż na ogół prowadzą one do najlepszych konsekwencji. Podejrzewam jednak, że taka odpowiedź nie okazałaby się wystarczająca w' każdym konkretnym przypadku.
Pricharda dręczyło pytanie, czy powinno się działać stosownie do zachodzących okoliczności, takich, jakimi one faktycznie są, czy tylko stosownie do tego, za jakie je uważamy. Prichard opowiada się za tą drugą opcją, powołując się na to, że gdyby prawdziwa była jej alternatywą nie moglibyśmy nigdy wiedzieć, jakie są nasze obowiązki. Niepewność musi występować zawsze, ponieważ naszym obowiązkiem jest, w myśl tego stanowiską podjęcie działanią które spowoduje tę lub inną z.mianę, a niezależnie od tego, co poza tym możemy wiedzieć, nie możemy, według Prichardą wiedzieć, iż jest prawdziwy jakikolwiek sąd przyczynowy dotyczący przyszłości. Pociąga to za sobą nie tylko, że nigdy nie wiemy, co możemy zrobić, ale także, że rozpoczynając jakieś działanie, nie wiemy nigdy, co w rzeczywistości robimy. Dopiero po jakimś czasie dowiadujemy się, co zrobiliśmy. Możemy jednak przystępować do jakiegoś działania, gdy sądzimy, że nasz akt woli będzie miał prawdopodobnie lakie-to-a-takie skutki i właśnie na tym polega obowiązek; należy przy tym jeszcze dodać, że powinniśmy wcześniej rozważyć wszystkie okoliczności w takim stopniu, w jakim to jest możliwe.
Warto jednak zwrócić uwagę, że / punktu widzenia osoby działającej jest to problem iluzoryczny. Nie można bowiem powiedzieć jej: „Działaj stosownie do okoliczności, takich, jakimi one rzeczywiście są. a nie takich, jakimi są w twoim mniemaniu”. W jaki sposób ktoś mógłby zastosować się do tego zalecenia, poza podjęciem losowo wybranych działań z nadzieją, że będą one odpowiadały okolicznościom? Jeśli ma postępować racjonalnie, powinien działać zgodnie ze swymi przekonaniami. Sytuacja ulega jednak zmianie, gdy rozpatrujemy tę kwestię retrospektywnie. Wówczas bowiem, nawet jeśli zgadzamy się z osobą działającą na gruncie moralnym, fakt, iż błędnie zapatrywała się na okoliczności, może skłonić nas do wyciągnięcia wniosku, że działanie było niesłuszne. Nie wystarczy odpowiedzieć, iż działający mógł nie wiedzieć, niezależnie od możliwości błędu, jakie działanie będzie słuszne. Zasada, iż „powinien” implikuje „może” jest możliwa do zaakceptowania o tyle. o ile nie można zasadnie twierdzić, iż mamy obowiązek czynić to, co nie leży w naszej mocy; nie pociąga to jednak za sobą, iż powinniśmy robić tylko to, o czym wiemy, że może zostać przez nas wykonane, zwłaszcza jeśli słowo „wiedzieć" jest interpretowane tak wąsko, iż nasza zdolność do powodowania jakichkolwiek przyszłych zmian musi być uważana za coś niepoznawalnego.
Pomimo defektów argumentacji Pricharda sądzę, iż jego podejście do filozofii moralności ma pod pewnym względem przewagę nad podejściem Moore’a. Można powiedzieć, iż Moore udziela nam pewnego rodzaju wskazówek, ponieważ zajmuje stanowisko bliskie utylitary-zmowi, natomiast Prichard każe nam po prostu zdać się na nasze intuicje dotyczące obowiązków'; ale zalecenie Moore’a, iż powinno się wykonać działanie, którego ogół następstw byłby lepszy od ogółu następstw jakiejkolwiek możliwej alternatywy, nie jest zaleceniem, eo do którego można by mieć silne przeświadczenie, że można będzie je wypełnić, a Moore również każe nam zdać się na nasze intuicje przy rozstrzyganiu, co jest wewnętrznie dobre. Obaj zgodnie twierdzą, że sądy moralne są obiektywne w tym sensie, że zdanie, iż jakiś czyn jest słuszny, albo że jakiś stan rzeczy jest dobry, nie może być analizowane w terminach ludzkich uczuć bądź zapatrywań dotyczących owego czynu lub stanu rzeczy; o ile jednak Prichard uważa to za