uzbrojeniem. Zestawienie było ponure, ale sadziłem Je za lepsze niż późniejsze zaskoczenie w polu. Pułkownik zgodził sic. Zestawiłem tablice a sierżant Noga pięknie je powiększył. Najpierw aiałea wykład w Dowództwie Korpusu. Był obecny generał Olszyna-Wilczyiiski, sztab korpusu i wielu oficerów, z oddziałów grodzieńskich. Słuchali w zupełnej ciszy, zadano niewiele pytań i rozchodzono sie powoli. Wkrótce po ten przyleciał r.a RWD kapitan dypl. pilot Polesiński. Przemawiał na placach i rynkach, do ludzi zebranych przypadkiem i ogłoszeniem. Celem było podniesienie ducha i rycerska pewność obrony. Znaliśmy sic ze Szkoły. Wartościowy. inteligentny oficer, wierzący, ze słuszność musi być góra. Ta propaganda była pod egida generała Sosnkowskiego. Polesiński poległ we wrześniu, rzucając małe bomby rocznie.
Dowódca korpusu wciągnął mnie do Towarzystwa Wiedzy Wojskowej. Zostałem sekretarzem T.W.W. w Grodnie i raz byłem w Warszawie, na zjezdzie.
Pułkownik Oziewicz często inspekcjo-nował i zawsze brał mnie z sobą- Przysyłał po mnie samochód, bym nic tracił czasu na przejście do dowództwa. Polecił mi notować braki, niedociągnięcia, źle zorganizowane ćwiczenia i jego rozkazy, do późniejszego sprawdzenia wykonania. V oddziałach sadzono, zc to mój pomysł i przyjęto to raczej chłodno.
Dowódca dywizji posłał kilka propozycji, do Sztabu Głównego, dla usprawnienia łączności. Kolumny taborowe mierzyły sobie 30 kilometrów. Nie było ani jednego łącznika motocyklowego. Kwatermistrz miał wprawdzie przewidziany samochód, ale czy będzie mógł dotrzcó do kolumn, mijając oddziały. Propozycje odrzucono ze wpglę-dów oszczędnościowych. Sztab Główny przysłał instrukcje osłony pogranicza, -c współpracy z Suwalska Brygada Kawalerii. Jeździliśmy na północ razem z dowódca. Po wsiach czekały na nas konie artyleryjskie z Suwałk. Pomiędzy niezliczone jeziorka, przez laski brzozowe, sosnowe zagajniki i resztki starego boru, przez pagórki i kręte dolinki "miniaturowej Szwajcarii", ustalaliśmy stanowiska i sprawdzaliśmy co wykonano. Nasz i: p.p. 1 dywizjon 20 pal pracowały razem. Rozkazy były "tylko dla dowódców". Szef sztabu Brygady 1 ja czekaliśmy na porozumienie przełożonych. Potem zabieraliśmy się do przygotowania rozkazów. Było oczywistym, zc nasza uywi-zja rozpocznie wojnę, jako niekompletna.
Wracaliśmy do Grodna 1 zmierzch zapadał. Przez bór biegła, jak strzelił, prosta szosa. Ciemniały boki korytarza, a góra ciągnęły słonki na nocleg. Pułkownik z żalem spogLaćał. mówił o dubeltówce. Mijaliśmy jego Nctte. osado nad Kanałem 143
Augustowskim, siedzibo miła r.a stare lata emerytury.
Pułki nie miały wiedzy o zaopatrzeniu oddziałów w walce. Uczyli bić sie. ale nie było zwyczaju poznawać ruchu własnych wozów, do styku z kolumnami dywizji. Pułkownik polecił mi przeprowadzenie ćwiczenia ze wszystkimi dowódcami pułków, batalionów, dywizjonów i adiutantów. Była to szkoła, ale przyjęta z niezadowoleniem. Dowódca dywizji był obecny i teraz sam notował odpowiedzi. Kwatermistrzostwo traktowano od macochy, a w rozkazie notowano na końcu - "dla pamięci". To wyróżnianie mnie. jako najbliższego współpracownika dowódcy, a świeżego przybysza w sztabie, stwarzało sytuacje nieprzyjemna. Meldowałem to dowódcy. - "Nie przejmuj sie. Należy icn wszystkich podciągnąć".
Noc już była, a dzień marcowy. gdv przeraziły nas przerwy w radiowym programie. podawanie szyfru i ostrzeżenie -"Uwaga, uwaga - nadchodzi’. Były co ćwiczenie w dozorowaniu obrony przeciwlotniczej, przyjęte jako zapowiedź zbliżającej sie wojny. Gazety nie miały akcentćw pokojowych, a przemówienia ministra Becka i marszałka Śmigłego-Rydza były ostre.
Jeździłem io Ossowca, by mówić o niemieckiej organizacji i przewadze. Dowodził tan pułkownik Taoaczyński. majony z Podchorążówki. Byli w pierwszej linii szczupłej obrony. Beton schronów był jeszcze mokry, inne nie zaczęte. Wszyscy patrzyli mi w oczy. w całej wielkiej sali. Oficerowie i podoficerowie - jak sie bronić? lawsze tu nikła zapora od Jaćwierzy, Litwy, Krzyżaków.
świeco Żołnierza odbyło sie jeszcze spokojnie, a wkrótce potem rozkaz o zwiększeniu stanów, czyli ukryta mobilizacja. Ponieważ nie byłem politykiem, uważałem :e Grodno może być zagrożone nie tylko przez Niemców, ile 1 przez Sowiety. Zona z Córcia odjechały do Godowa, nienal w centrun Polski. Było to słuszne. Rodziny bardzo wielu kolegów juz wkrótce zwiedzały Kazachstan, lub śyberie. by znaczyć stare szlaki nowymi grobami.
Mobilizacja szła gładko. Pracowałem, ale jak uderzony obuchem. Nie miałem najmniejszych złudzeń, co do przebiegu wojny, zwłaszcza ogładajac możliwości od r.ej funkcji kwatermistrza. Cały pociąg konny. Chłopskie wózki, -w jednego konia, iiadajace sie do ładunku tylko >00 kg. Tymi wózkami ewakuacja rannych. Długie, tilonetraai wmoszone tumany kurzu. 3rak osłony od lotników. Brak środków łączności .
Moja Żona jeszcze wróciła, by się widzieć jeszcze przed odejściem dywizji. Zdołała przemknąć sie przed bombardowa-