154 IV. Wittgenstein. Popper i Koto Wiedeńskie
nym ciele. Aby wykazać, iż jest to jedynie fakt empiryczny. Wittgenstein konstruuje pomysłowy zbiór przykładów, które mogłyby skłaniać nas do powiedzenia, że pewien człowiek odczuwał ból w ciele innego człowieka, a nawet, że ból był zlokalizowany w jakimś przedmiocie nieożywionym. Morał, jaki wypływa z tych fantastycznych przykładów. jest taki. iż nie wytrącają one broni z ręki solipsyście. Niezależnie od tego. gdzie jest zlokalizowany ból. solipsysta pragnie powiedzieć, że to on sam. a nie nikt inny go odczuwa. W ten oto sposób staje się jasne, że to, iż tylko on ma doświadczenia, solipsysta obraca w sąd konieczny, w jeden z aspektów sposobu, w jaki posługuje się językiem. W jego języku nie ma miejsca na wyrażanie sądu, który przypisuje odczuwanie bólu, a w gruncie rzeczy przeżywanie jakiegokolwiek świadomego stanu, komukolwiek innemu niż on sam. Wobec tego jednak, argumentuje Wittgenstein, możemy pozbyć się solipsysty po prostu pobłażając jego słabości. Zgadzamy się ograniczyć nasz sposób posługiwania się takimi terminami jak „ból” do opisu jego doświadczeń i znajdujemy inne terminy, przy' pomocy których opisujemy doświadczenia innych. Albo też możemy powiedzieć, że jego ból jest jedynym rzeczywistym bólem, jego myśli jedynymi rzeczywistymi myślami i tak dalej. Słowem, przypisujemy mu uprzywilejowany status w naszym umownym sposobie mówdenia, gdyż, jak się wydaje. właśnie tego sobie życzy.
Oczywiście solipsysta życzy sobie czegoś innego. Nie rości sobie pretensji do żadnych szczególnych przywilejów' dla siebie. Nie uważa siebie za jedyną czującą istotę w świecie, a wszystkich innych, którzy mogą wydawać się istotami ludzkimi, nic uważa za roboty. Jego koncepcja sytuuje go na tym samym poziomie, co innych ludzi, ponieważ skazuje ona nas wszystkich na ten sam łos. Każdy z nas jest zamknięty w kręgu własnych przeżyć. Gdyby rozumieć to dosłownie, jest to koncepcja wewnętrznie sprzeczna; po to bowiem, by ją sformułować, trzeba w jakiś sposób pozostawać na zewnątrz wszelkich kręgów. Jest ona jednak bardzo sugestywna, i nie jest to jedynie, jak wskazuje Wittgenstein, skutkiem ulegania przemożnemu wpływowi naszego nawykowego sposobu posługiwania się językiem, który nie może ująć albo ujmuje w niewłaściwy sposób wspólnotę przeżyć. Łatwo jest twierdzić, że dotykamy pewnej kwestii gramatycznej, kiedy narzekamy, że nie możemy poznać myśli i uczuć naszego przyjaciela w taki sposób, w jaki zna je on sarn, alk), co sprowadza się do lego samego, że musimy być uzależnieni od świadectw' fizycznych w taki sposób. wr jaki on nie jest od nich zależny i w jaki my sami nie jesteśmy zależni, kiedy w grę wchodzą nasze myśli i uczucia. Faktem jest jednak, że owa kwestia gramatyczna nie jest tylko wynikiem arbitralnego wyboru. Powody, dla których to. iż ja nie mogę mieć twoich doświadczeń, jest faktem koniecznym, sprowadzają się do różnicy w sposobie weryfikowania sądów dotyczących uczuć, myśli i wrażeń przez dowolną daną osobę, zależnie od tego. czy są one jej własnymi myślami, uczuciami i wrażeniami, czy nie.
Poglądy zwięźle wyrażone w BIue Book Wittgenstein formułował nic tylko w Cambridge, ale także podczas spotkań z przedstawicielami Koła Wiedeńskiego. Ich ślady są najwyraźniej widoczne w ówczesnych pracach Moritza Schlicka. który założył Koło w 1925 r. Schlick. urodzony w 1882 r., nie był Austriakiem, lecz Niemcem, i podobnie jak inni czołowi przedstawiciele Koła zdobył początkowo wykształcenie w zakresie fizyki. Jego dysertacja doktorska, którą ukończył w 1906 r. w Berlinie pod kierunkiem Maxa Plancka, dotyczyła odbicia światła wr ośrodku niejednorodnym. Po raz pierwszy zwrócił na siebie uwagę artykułem poświęconym filozoficznemu znaczeniu zasady względności, napisanym już w 1915 r. i opublikowanym dwa lata później w niewielkiej książce Raiun und Zeit in der gegenwartigen Pyfisik, która zyskała sobie pochlebną opinię Einsteina. Schlick postanowił jednak kontynuować akademicką karierę w dziedzinie filozofii, a nie fizyki i piastował filozoficzne posady akademickie w Rostocku i w Kilonii aż do 1922 r.. kiedy zgodził się objąć Katedrę Historii i Filozofii Nauk Indukcyjnych na Uniwersytecie Wiedeńskim. Katedrę tę utworzono w 1895 r. głównie po to. by ściągnąć z Pragi do Wiednia słynnego fizyka Ernsta Macha. Mach bardzo interesował się filozofią fizyki i zajmował w tej dziedzinie radykalnie pozytywistyczne stanowisko. Jedna z jego najważniejszych książek no-