O władcy ojcowskiej 215
§ 74. Konkludując zatem, ani władca nakazywania przysługująca ojcu w okresie małoletniości jego dzieci i w stopniu odpowiednim, by zapewnić ich karność i uległość w tym wieku, ani cjeść i szacunek, wszystko co Rzymianie nazywali uczuciami synowskimi, a co jest nieodzownie należne rodzicom przez całe życie i we wszystkich sytuacjach wraz z wszelkim wsparciem i obroną, nie daje ojcu żadnej władzy rządzenia, to znaczy, tworzenia praw i wymierzania kar swoim dzieciom. Tym samym nie panuje on nad własnością i postępowaniem sjyego syna. Łatwo sobic wyobrażić, że w pierwszych wiekach świata, tak jak obecmew” niektórych jeszcze miejscach, gdzie rzadkie zaludnienie powoduje, iż rodziny pozostają oddzielone od siebie nie należącymi do nikogo obszarami i dysponują wolną przestrzenią, by przemieszczać się i osiedlać w nie zamieszkanych jeszcze okolicach, ojciec rodziny stał się jej księciem1. Od początku małoletniości swych dzieci był ich władcą. Tym zaś, gdy podrosły, trudno było żyć razem bez jakiegoś rządu, stąd, najprawdopodobniej na mocy wyraźnej bądź milczącej zgody dzieci, ojciec, jak się wydaje, kontynuował samodzielnie swą władzę. Rzeczywiście, kiedy niczego więcej nie wymagano do tego, by zezwolić ojcu na sprawowanie przez niego samodzielnie w rodzinie władzy wykonawczej prawa natury, którą każdy wolny człowiek w sposób naturalny posiada, to takie zezwolenie stanowiło oddanie mu monarszej władzy dopóty, dopóki pozostawała ona jeszcze w rodzinie. Nie miało to miejsca na mocy żadnego ojcowskiego uprawnienia, a tylko na podstawie zgody jego dzieci. Stąd jest rzeczą oczywistą, że gdyby jakiś obcy, którego przypadek czy interes przywiodły do jego rodziny, zabił w niej dziecko lub popełnił jakiś inny czyn przestępczy, nikt nie wątpiłby, że wtedy on mógłby go skazać i wydać na śmierć lub ukarać podobnie, jak któreś z własnych dzieci. Nie mógłby tego dokonać na mocy władzy ojcowskiej nad kimś, kto nie jest jego dzieckiem, a tylko natjnqcy władzy wykonawczej prawa natury, do której jako człowiek jest upTawninny7TyTko on sam mógłby ukarać go w swej”rodżihie, gdyi-saacunek dzieci upoważniał go do sprawowania władzy nad resztą rodziny i otworzył drogę do godności i autorytetu, jaki chciały one uznawać.
§ 75. Tak więc dla dzieci było rzeczą łatwą i prawie naturalną w sposób milczący i niepostrzeżony wyrazić i otworzyć drogę autorytetowi i władcy ojca. Od dzieciństwa były one przyzwyczajone stosować się do poleceń ojca i zwracać się do niego w drobnych sporach między sobą. Kiedy zatem stali się mężczyznami, któż był bardziej odpowiedni, by nimi rządzić? Ich niewielka własność i niewielka jeszcze chciwość rzadko prowadziły do większych sporów, a gdy jakieś się już pojawiły, to kogóż mogliby oni znaleźć jako bardziej odpowiedniego rozjemcę niż tego, dzięki którego opiece każdy 2 nich odebrał utrzymanie i wychowanie, któż też miałby wyrozumiałość dla nich wszystkich? Nie jest przypadkiem, iż nie uczynili oni żadnej różnicy między okresem dzieciństwa
Nie jest to patent jaden nieprawdopodobny pogląd, który wyraził arcyfilozofa mianowicie, je główna osoba w kajdej rodzinie była poniekąd królem. Kiedy %aś rójne rodziny połączyły się w społeczeństwa obywatelskie, królestwa stanowiły wśród nich pierwszą formę rządu. Jak się wydaje, tu lejy przyczyna, dla której miano ojca nadal istnieje wśród tych, którzy Z. ojców stali się władcami. Równiej starożytny zpycZ.aJ rządzących, jak to miało miejsce w przypadku Melchizedeka, sprawowania jako król urzędu kapłana, który początkowo spoczywał w rękach ojców, mógł powstać 7 tego samego powodu. Nie jest to jednak jedyny rodząj rządu, jaki otrzymano na świecie. Braki jednego rządu były przyczyną powstawania innych. Zatem wydaje się rzeczą oczywistą, Ż!: wszystkie publiczne rządy, bez względu na rodząj, powstały z roztropnych rad, konsultacji i porozumień między ludźmi. Ci musieli ya każdym razem widzieć istnienie rządu jako korzystne i potrzebne, ponieważ zgodnie z naturą utrzymuje się, ij ludzie mogliby żyć takje bez publicznego rządu. Hooker, Eccl. Pol. Lib. I, Sect. 10.