— Znani ten typ. — Matka po przyjacielsku klepała siostrę Paulę po ramieniu. — Nowobogacki... — dodała i pełna szczęścia rzuciła mi jeszcze Jedno znaczące spojrzenie.
— Na farmie widzieli lisa — upierała się siostra Carmcl. — Znaleziono dwa przyduszonc kurczaki przed kurnikiem...
— Proszę nic zanudzać pani Jones jakimiś kurczakami — prze-rwała jej siostra Paula. — Dlaczego nie zabierze siostra małej Grace do refektarza, żeby poznała dziewczęta — dodała i odwróciła się w stronę mojej matki. — Organizujemy w klasztorze specjalne podwieczorki dla dziewcząt zawsze w pierwszy dzień po powrocie do szkoły.
— Co za wspaniały pomysł. Jesteście tu takie nowoczesne. W jej starej szkole dziewczęta nigdy nic były wpuszczane do budynku klasztoru.
— Masz. wspaniałą matkę — zwróciła się Paula do mnie. — Choć pani sama wygląda na szesnastolatkę, pani Jones. Jak pani to robi, że ma takie cudowne włosy? Wspaniały kok.
— Cóż. nie stać mnie na fryzjera — odparła matka z nutą samowystarczalności i rzuciła szybkie spojrzenie na ścienne lustro. — Ale siostry cera, nigdy nic widziałam czegoś równic delikatnego...
Siostra Paula też przejrzała się w lustrze, nim zaprzeczyła.
A matka zupełnie się zapomniała nic całując mnie na pożegnanie. Czułam to, bo podskoczyła w górę, kiedy przyłożyłam policzek do jej twarzy.
Przy drzwiach odwróciłam się jeszcze, ale ona była już zajęta rozmową z siostrą Paulą.
— Nłc uwierzy pani... Ci Mac$weeney’owie.... Naprawdę, wiem. że... — I już coś szeptały, a ich ręce zajęły się dzbankami, cukrem i srebrnymi łyżeczkami.
— Mnie można powiedzieć, będę milczeć jak grób — zapewniała matka, kiedy siostra Carmcl cicho zamykała drzwi.
$
W refektarzu pełno było dziewczyn. Długi stół przykryty był białym obrusem i stały na nim ciasto i kanapki. Ona też tam była. Przez jej prześwitującą białą bluzkę widziałam zarys ramion. Rozmawiała z dwiema młodymi dziewczynami. Wyglądały na pierwszoklaslsiki. Ich twarze zdradzały uwielbienie i od razu zrobiłam się zazdrosna.
Siostra Carmcl trzymała mnie za ramię l prowadziła przez salę.
— Musimy znaleźć kogoś z twojej klasy. Kogoś z sypialni Świętego Jdzela.
— Dlaczego Świętego Józefa?
— Bo właśnie tam będziesz spala.
Siostra Carmcl zbliżała się do niej. Wstrzymałam oddech. Wyglądała na mój wiek. Czuła, że idziemy w jej stronę. Przestała rozmawiać z dziewczynkami i stuknęła łokciem jedną z nich. Znowu zapatrzyłam się najej brwi. Zmarszczyła czoło i zaczęła obrzucać mnie badawczym spojrzeniem. Myślałam, że zaraz padnę trupem. .Nienawidziłam, jak ktoś przyłapywał mnie na takim wpatrywaniu się.
— To Colette MacSwccncy, ona jest ze Świętego Józefa — cicho rzuciła siostra Carmcl. — I oczywiście Patrycja.
— Kim jest siostry przyjaciółka? — spytała Colette siostrę Carmcl odrzucając do tylu swoje jasne włosy. Przedtem zdążyła jeszcze puścić do mnie oczko.
— Przestań, Colette — skarciła Ją siostra Carmcl. — To jest nowa uczennica piątej klasy. Grace Jones. Będzie z tobą mieszkała u Świętego Józefa.
— Widziałam cię na korytarzu — odezwała się do mnie Colette. — Na pewno cl się tu spodoba.
— Nie sądzę!
— Jak uważasz, nie moja sprawa.
Położyła rękę na mojej dłoni. Nie była to ładna ręka. Była raczej pulchna 1 czerwona. W przeciwieństwie do jej ciała. Była taka szczupła. Zielona chusta, którą była przewiązana w pasie, prawic ześlizgiwała się z jej bioder.
Miała zabawny zwyczaj spoglądania .spod przymkniętych powiek.
— Słyszałam, że wcześniej byłaś u urszulanek. To zaszczyt.
— Nic było tak źle...
Szukałam wzrokiem siostry Carmel, ale stała już po drugiej stronie refektarza. Widziałam, jak nalewała herbatę. Wyglądała bardzo poważnie w tych swoich okularach w kwadratowych oprawkach. Na pewno skupiała się nad uzupełnianiem napoju w dzbankach.
—Już sobie poszła — zauważyła Colette przyglądając się mojej twarzy, jakby chciała mnie tym zdenerwować.
— No i co z tego? — odparłam.
— Carmcl jest w porządku — stwierdziła. — Nie, cofam to. Nie