Czekała na mnie w oranżerii hotelu Imperial. Stolik był
I ------ ---' — .V uyi
piony w kobiercu zieleni. Matka siedziała przy filiżance kaw, ’Uf>'
31^111 p\;mirt, /A» rrMt/i^ rriuv.i.v, MV uwt mjr.
Wiedziałam, żc chciała być miła.
— A skąd ty, kurwa, możesz wiedzieć? — nie mogłam się rJ(y wstrzymać, a piersi aż zabolały mnie od krzyku. Serce pękało ni( ^ każdym razem, kiedy przeglądałam się w lustrze.
Oczywiście ona mogła płakać. Nie groziło jej zaniknięcie w szpj. talu. Była zgorszona moim sposobem wyrażania się. Gdzie się tCg0 nauczyłam? Jak mogłam używać takich słów, i to w miejscu puhlio, nym? Wszystko przez tą Colette!
Jak tylko wspomniała o Colette, od razu się rozpłakałam i pobie-głam do toalety. A matka weszła za mną i objęła mnie ramieniem.
— Jakie masz lodowate ręce — powiedziała 1 włączyła elektryczną suszarkę, żeby Je ogrzać. Obracała Je pod strumieniem ciepłego powietrza, ale jak tylko ktoś wszedł do toalety, szybko Je puściła
Gdy wróciłyśmy do Oranżerii, obu nam rozlało się trochę kawy na spodki i musiałyśmy położyć na nie serwetki, żeby się nic pochlapać.
— Będziemy miały wspaniałe wakacje — obiecała moja matka obracając swoje pierścionki na palcach. Nic patrzyła już na mnie.
Wyglądałyśmy z matką przez kuchenne okno i patrzyłyśmy na deszcz. Popijałyśmy gorący rosołek Bovri). bo matka dowiedziała się. żc ma mało kalorii. Szafka pękała w szwach od tego pieprzonego Bovri)u. Miałam go naprawdę dosyć. Poiła mnie nim pr/.cz całe łato.
Marzyłam o paczce chipsów. Zawsze je jadłyśmy z Colette, kiedy przerywałyśmy dietę. Uwielbiałam wylizywać słone palce do ostatniego ziarnka soli. Uważałam, że paczka chipsów jest lepsza od seksu, ale nie powiedziałam o tym Colette.
Czasem, gdy miałam pokaleczone palce, sól wgryzała się w ran}' Ten ból hvł naprawdę wspaniały.
_A teraz to, co tak lubisz" — mawiała Colette. A ja zanurzałam
< w szeleszczącej torbie i popisywałam się. Uśmiechałam się za-tiU "'zdrygać.
" Zazdroszczę Ci!“ — mówiła Colette, bo, w przeciwieństwie do jiiie. nigdy nie miała ran na palcach. Moja skóra była wrażliwa ”a chlód i często pękała, szczególnie zimą. Colette zawsze wtedy ^ciała przylgnąć do mnie, bo miała nadzieję, że mój ból przejdzie jjji nią- Wymyśliła to sobie po lekcjach z lizyki, na których omawiano zagadnienia elektryczności.
Colette mówiła też, żc pękająca skóra jest oznaką rychlej śmierci, .yflałąin nadzieję, żc w tym się nie myli. Cóż to byłoby dopiero za osiągnięcie!
— No, pij! — nakazała matka, brutalnie wyrywając mnie z marzeń. Nie chciałam, żeby odgadła, iż liczę dni do początku września, kiedy znów spotkam się z Colette. I zaczniemy nasze umartwianie się od początku.
— Już jesteśmy spóźnione. Cathcrlnc i Delia na nas czekają. Delia mówiła, że nie może się już doczekać, kiedy mnie zobaczy.
— Wspaniały dzień — wykrzykiwała moja matka w czasie prowadzenia samochodu. — To szczyt sezonu turystycznego w Riversidc. —Jej głos podnosił się razem z prędkościomierzem. — Będziesz się Świetnie bawiła z Delią.
Burkę powiedział mojej matce, że nie powinnam być pogrążona we własnych myślach, żc podczas wakacji powinnam spotykać się z ludźmi w moim wieku: „Innymi słowy, powinna doznawać wrażeń Właściwych dla nastolatków..."
Moja matka nie bardzo mogła to zrozumieć, bo nigdy nie pozwalała mi wychodzić na podwórko. Dlatego też nie miałam żadnych rzyjaciół w moim wieku.
— Czyż to nic wspaniałomyślnie ze suony Delii, że zabierze cię z sobą? — po raz kolejny rzuciła moja matka.
Żałowałam, żc cały czas to powtarzała. I bez tego przypominania czułam się nieswojo. Nikt nie lubi być kamieniem u szyi drugiej osoby. Ale Delii to nie przeszkadzało. Powiedziała, że chętnie się mną zajmie.
— Nie mogę się już doczekać — dodała potrząsając głową w nowej fryzurze.
1
-135-