3
Nocl zamówił mi podwójną wódkę. Paliłam papierosy |
roscm i nerwowo wypuszczałam dym. ^>aPlę-i
— Nie o siebie się martwię — stwierdziłam. — q1o .
o wszystkie kobiety. Ja jestem feministką. ,Ą h'i
— Zgadzam się z tobą — przytaknął Nocl.
Cieszyłam się, że nic zaczął mnie wypytywać o szczegóły.
Im więcej pilśni, tym mocniejsza się czułam. Wydawało mi Sję , \ będę miała objawienie, ale jakoś zapomniałam, co chciałam pov/i^ -I dzieć. Siedziałam tylko i uśmiechałam się do Nocla i Colcttc. o też wyglądała na bardzo uszczęśliwioną. Trzymali się z Noclem ^ ręce. Wiedziałam, że z nimi będę się świetnie bawić.
Nachyliłam się, by coś powiedzieć, i nagle poczułam mdłości. ?.u. pełnie bez powodu. Czułam się dziwnie. Byłam pewna, że zbladłam. ! Uczucie objawienia minęło. Kręciło mi się w głowie. Siedziałam wy. prostowana, ale i to nie pomogło. Zastanawiałam się, czy nic jest to przypadkiem wylew krwi do mózgu. Nagle zrobiło mi się niedo-brzc i pobiegłam do toalety. Pchnęłam szybko wahadłowe drzwi,jak z amerykańskich salonów, i już pochylałam się nad muszlą klozetową. Czułam, jak wódka pali mnie w gardło.
Długie kwieciste rękawy' sukienki ciągłe mi przeszkadzały. Zastanawiałam się, co powiemy Norceil 0'Donovan. Siałam lak i nie mogłam złapać tellu. Nie dane mi było jednak porozmyślać nad odpowiedzią, bo nowa lala choroby wymogła swoje i znowu musiałam się nachylić. Zdawało ini się, ż.c Colette weszła do toalety.
— To ty, Colette?
Nie zrozumiałam co mówi, ale przynajmniej przyszła mi pomóc.j Przeszła obok mojej kabiny 1 usłyszałam jak wymiotuje w sąsiedniej: toalecie.
Kiedy wyszłyśmy z ubikacji, trzęsłyśmy się całe. Podniosłyśmy rękawy sukienek, ale nie było ani ciepłej wody, ani mydła. Colette powiedziała, żc dobrze nam to 2robi, więc spryskałyśmy sobie zimną wodą twarz, kark i ramiona.
Byłyśmy purpurowe z zimna i wyglądałyśmy strasznie głupio, gdy wróciłyśmy do Nocla. Miał dla nas przygotowane dwie szklanki tenory. Byłam zadowolona, że nic przywiózł ze sobą przyjaciela. A Nocl jut mi nie przeszkadzał, zdawał się brać wszystko z marszu-Miał dwadzieścia jeden lat ł był bardzo dojrzały. Mieszkał przez r° w opuszczonych budynkach w Londynie. Zarabiał malowaniem 03
ę$]jwą rasą rządzoną przez księży, zawsze tak było i na zawsze ^pozostanie, aż do końca czasów...’’
,3* * jG wspaniałe — powiedziałam. — A może on pisał coś o za-BSajicach.-
* ^c^oladę Oairy Milk, którą Koel wyjął z torby, wręcz połknę-K<tmv. dając sobie spokój z odchudzaniem. Pomyślałam, że byłoby
Wtedy drzwi baru otworzyły się i weszło dwóch Hippisów. KodeszJi prosto do Noela. Jednym /. nich okazał się Johnny.
— Co wyprawiasz z moją siostrą? Ona pije Tanorę!
— Bolał ją żołądek.
— Żartujesz. Żołądek Colette jest z żelaza! — Johnny klepnął ją po plecach i spojrzał na mnie. Podniosłam ręce do góry, żeby poprawić fryzurę. Musiałam wyglądać okropnie.
Włosy Johnny'ego przewiązane były z tyłu granatową aksamitką. Jego oczy też były granatowe. Drugi chłopak miał okulary w złotych oprawkach i mówił z angielskim akcentem.
— Podobają mi się wasze sukienki — powiedział Johnny do Colette, a koniuszki jego ust podniosły się lekko do góry. Był taki cyniczny. Jak lord z Portretu Dorinnn óruy'a.
— Są okropne — stwierdziłam.
— Są milutkie — odparł i wpatrywał się we mnie. — Skręcisz mi, Davyr — zwrócił się do kumpla, ale nie odrywał wzroku ode mnie.
Colette była wściekła i zmusiła go, żeby dał mi spokój. Co za ulga. urno to miałam nadzieję, że znowu na mnie spojrzy. Nie 2iobil tego. ^aP‘l się na ręce Davy'ego.
Ten wyjął paczkę tytoniu i małe kwadraciki bibuły, które miał Jv czerwonej paczuszce z napisem: Rizła. Poślinił palce i zaczął zawl-“c tytoń w bibułę. Wyglądało to na niełatwą sprawę.
— Macie trawę? — Nocl zrobił się nagle podekscytowany. Jakby >1 na głodzie.
°Ptawkach.
I)avy spojrzał na niego spokojnie zza swoich okularów w złotych
I
-111-