— A wiesz, że nie! Ten Marcin jest owszem. ou>J
— rzuciła z przekorą.
— Na, to ja położą się przy Mirce Będą podęlcdcst,
jak cię ten Marcin uwodzi... — przekomarzał się Fre- £
dzro.
— Tak? I nie będziesz zazdrosny?
— j4, nie! Wiesz, to dobry pomysł! Zobaczymy, jak Mirka zareaguje...
— O, przecież już dała dowód, że nie jest znów taką pipką zasadniczką. jak myśleliśmy!
— Dobra, dobra! Co innego zdjęcie majtek, a co innego oddanie się innemu mężczyźnie! Ewuniu, zgódź się! Pozwól. Zobaczymy, co z tego wyniknie...
— Czy ty chcesz, aby mnie Marcinek zerżnął? No, powiedz jasno! Bo jeśli ty wleziesz na Mirkę, to Marcin będzie chciał ciupciać się ze mną...
— To oczywiste...
— Obyś nie żałował tego!
*
— Gdzie my ich ulokujemy? — spytała Mirka.
— Na tapczanie Ani się nie zmieszczą. Proponuję, abyśmy we czwórkę spali na oceanie. Zmieścimy się bez problemu.
— No to przynieś poduszkę od Ani!
— Zaraz, Mireczko, czy podoba ci się dzisiejsze party?
— Owszem! Wszyscy byliście dziś tacy mili dla mnie...
— .4 czy cię trochę podnieciła ta cała sytuacja?
— Hm! Myślałam, że Ewka ma jednak uńększe cycki.
A ten Fredzio nie jest taką niezdarą, na jakiego wygląda. Nawet było mi miło, jak głaskał moje piersi. Robił to subtelnie.
— Tak? No to się cieszę. A jak będziemy spali — kto, gdzie?
— Najlepiej będzie — rzekła Mirka po namyśle —
gdy panie będą leżały w środku, zaś panowie na zewnątrz. Byle panowie żon nie pomylili!
— A miałabyś coś przeciwko temu?
— Chyba... nie — odparła z przekorą, ale rzeczowo. — Fredka znamy już tyle lat. Nie peszy mnie. I jest taki
subtelny.
— Subtelny, subtelny! No to ja położę się kolo Ewuni..
— Nie wygłupiaj się! Marcin, ja już padam z nóg. Kładę się, a ty ich przyprowadź do sypialni.
Wskoczyła na tapczan i położyła się na środku, tyłem do brzegu oceanu. Była rada, że dali się zwieść jej udawanej senności. Oni coś uknuli wcześniej, myślała. Pewnie zmówili się we trójkę na to seks-party. Bali się mnie, bo ja zawsze dbam o pozory. Do łbów im nic przyszło, że jestem kobietą, którą nadal interesuje seks. Ale przecież nie tak monotonny jak z Marcinem. Przed laty był chłopakiem z fantazją. Oni nawet nie domyślają się, że zostałam wicedyrektorą po to, aby się rozerwać. Z nudów!
O, wchodzi Ewka. Pewnie jej powiedzieli, że ma położyć się na środku. Przymknę oczy, będę udawać, że przysnęłam. Kładzie się cichutko... Kurczę, polała się moimi perfumami. Czyżby po to, aby Marcin pomylił oba babskie ciała? Zobaczymy, co z tego wyjdzie! W pokoju jednak jest dość wńdno — to dlatego, że ten księżyc... Ewka też położyła się pupą na zewnątrz. Hm, ma chyba za szerokie biodra...
Oto i pierwszy pan. W koszuli. Który? Mężuś mój, Marcinek. No i gdzie się on położy. Jeśli koło Ewki, to jak babcię kocham, dam dupala temu Fredziowi. Jego członek imponuje rozmiarami. Jest dużo grubszy niż Marcinka. Ciekawe, czy potrafi z niego robić należyty użytek? A Marcinek zrobił się myślicielem. Czyżby nie mógł się zdecydować? O, sunie do... Ewuni. Coś podobnego! Ale będzie cyrk, gdy ona zorientuje się, że to nie Fredek... A może?... Marcinek legł bez ruchu i przycichł.