MITYZACJA RZECZYWISTOŚCI
Istotą rzeczywistości jest sens. Co nie ma sensu, nie jest dla nas rzeczywiste. Każdy fragment rzeczywistości żyje dzięki temu, że ma udział w jakimś sensie uniwersalnym. Stare kosmogonie1 wyrażały to sentencją, że na początku było słowo. Nienazwane nie istnieje dla nas. Nazwać coś — znaczy włączyć to w jakiś sens uniwersalny. Izolowane, mozaikowe słowo jest wytworem późnym, jest już rezultatem techniki. Pierwotne słowo było majaczeniem, krążącym dookoła sensu światła2, było wielką uniwersalną całością. Słowo w potocznym dzisiejszym znaczeniu jest już tylko fragmentem, rudymentem3 jakiejś dawnej wszechobejmującej, integralnej mitologii. Dlatego jest w nim dążność do odrastania, do regeneracji, do uzupełniania się w pełny sens. Życie słowa polega na tym, że napina się ono, pręży do tysięcy połączeń, jak poćwiartowane ciało węża z legendy, którego
kawałki szukają się wzajemnie w ciemności4. Ten tysiąckrotny
__._;___£
MITYZACJA RZECZYWISTOŚCI •
Pierwodruk: «Studio» 1936, nr 3—4.
1 kosmogonia — por. Noc wielkiego sezonu, przyp. 18.
2 krążącym dookoła sensu światła — zwrot jest nieco dwuznaczny, nie wiadomo bowiem, czy światło ma mieć tutaj sens (i co by to miało oznaczać), czy też ono samo, metaforycznie, z sensem zostało utożsamione. Nie można też wykluczyć pomyłki w pierwodruku, a mianowicie użycia wyrazu „światła” w miejsce pasującego do kontekstu —^ „świata”.
3 rudyment (z łac.) — tu: pozostałość, szczątek.
4 jak poćwiartowane ciało węża z legendy — nie wiadomo dokładnie, którą legendę miał Schulz na myśli, w każdym razie wywodzi się ona zapewne z kręgu starożytnych kosmogonii ludów śródziemnomorskich i wschodnich; wąż (smok, potwór morski) był tam zabijany i ćwiartowany