dziło mi do głowy, że za taki stan rzeczy odpowiedzialni są rodzice. Nie potrafiłam krytycznie ocenić postępowania mojego ojca i mojej mamy.
Każdy kolejny rok w moim domu stawał się koszmarem. Dorastając, widziałam ojca pijanego, nieprzytomnego, trzęsącego się. Wiele razy myłam go, sprzątałam po nim. Wciągałyśmy go z siostrą do domu, gdyż np. zasnął tuż przed drzwiami. Pamiętam awantury, przedmioty które ojciec wynosił z domu. Szukanie go w różnych dziwnych miejscach, wykupywanie rzeczy (które wcześniej zastawił) w sklepie. Pamiętam płaczącą mamę, która chowała nas w trawie, gdy ojciec był agresywny, biegała za nim, prosiła, żeby nigdzie nie wychodził, żeby położył się spaój,,Wojtusiu, nie wychodź, proszę” i tak setki razy. Pamiętam, jak mój ojciec dochodził do siebie (tzn. trzeźwiał z kilkudniowych libacji), milczenie, chodzenie na palcach wokół niego, mamę udającą, że nic się nie stałol Coraz bardziej wstydziłam się swojej rodziny i coraz bardziej obwiniałam siebie. Pamiętam, że nie byłam w stanie nazwać, ani wyodrębnić żadnych swoich emocji. Jedyne czego pragnęłam, to je wyciszyć.
Miałam około osiemnastu lat, kiedy zaczęłam uczestniczyć w tak zwanych prywatkach. Bardzo chciałam mieć przyjaciół, chciałam chodzić na randki. Ale nic nie wyglądało tak jak w moich marzeniach - na prywatkach pojawił się alkohol. Szybko zrozumiałam, że również dla mnie jest niebezpieczny. Nie umiałam zatrzymać się na jednym kieliszku. Przechylałam jednego za drugim, żeby przytłumić mój wewnętrzny ból. Każda kolejna impreza kończyła się zatruciem i wielkim kacem. Kiedy trzeźwiałam, nienawidziłam siebie jeszcze bardziej, ale nie potrafiłam tego zatrzymać. Pamiętam, że jedyna myśl, która mnie trzymała wówczas przy życiu, to ta, że po skończeniu szkoły wyjadę z tego miasta i moje życie się zmieni. Myślałam „poradzę sobie”.W dniu kiedy otrzymałam dyplom studium kosmetycznego, zabrałam niewielką podręczną torbę i opuściłam mój dom.
Wyjechałam do Warszawy, wynajęłam pokój, znalazłam pracę.Wiedziałam czego nie chcę w moim życiu: alkoholu. Warszawa okazała się świetnym miejscem, jeśli chodzi o możliwości rozwoju i oferty pracy - nie rozwiązała natomiast moich problemów emocjonalnych. Życie toczyło się, a ja borykałam się z tą samą zupą emocji. Tym razem pociły mi się plecy, kiedy rozmawiałam z szefem, a nie z kolegą z klasy. Poznałam Sławka, zakochałam się, były zaręczyny, rok później ślub. Kiedy zaczęliśmy mieszkać razem, dzień po dniu odkrywałam, że powielałam zachowania moich rodziców, których przecież nie znosiłam. Bycie w tak bliskiej relacji z drugim człowiekiem, jeszcze głębiej uświadomiło mi, jak trudno mi było zapanować nad sobą. Nie potrafiłam nic z tym zrobić.
O terapii dowiedziałam się przypadkiem, moja znajoma, jakby mimochodem, poinformowała mnie, że chodziła na takie spotkania i uważa, że mogłoby mi to pomóc. Pierwszy raz spotkałam się wówczas z określeniem DDA, dość tajemniczo to dla mnie brzmiało i długo nie mogłam zrozumieć tej nazwy. Pojawiłam się w poradni, bo wiedziałam, że sama sobie nie mogę pomóc, choć nie ukrywam, że byłam sceptycznie nastawiona. Spotkania indywidualne, od nich zaczęłam - mówiłam o sobie, płakałam - i pomagało. Przez pierwsze miesiące terapii grupowej, nie wiedziałam po co tam właściwie jestem, trochę mnie te spotkania śmieszyły, wydawały się bezcelowe. I nagle coś we mnie zaczęło pękać, jak gdyby mur, który budowałam przez lata, zaczął się rozsypywać. Tak wiele działo się ze mną, że niemal każdego dnia odkrywałam coś nowego. Uczestnicząc w zajęciach poznawałam jak funkcjonują alkoholicy, co to znaczy, że członkowie rodziny mogą być współuzależnieni i że rodzina jest dysfunkcyjna. Zaczęłam rozumieć, skąd biorą się moje napięcia, bóle brzucha i nieustanne oczekiwanie na katastrofę. Pierwszy raz w życiu mówiłam prawdę o sobie i swojej rodzinie. Ci, którzy mnie słuchali, nie oceniali mnie - wprost przeciwnie moja grupa dała mi ogromne wsparcie. Poczułam, że jestem sobą i że chcę, żeby tak zostało: że jestem silna i niezależna, niezależna od mojej rodziny. Dorosłam, pożegnałam się z dzieciństwem i przeszłością, zamknęłam pewien rozdział w swoim życiu i otworzyłam kolejny.
Dziś po dwóch latach od ukończenia terapii wiem, że jest jeszcze dużo do zrobienia - terapia DDA to był dla mnie pierwszy krok,
DDA Autoportret___77