60
do głowy, że wobec kulistćj postaci ziemi możnaby dostać się do Indyj, jadać w kierunku zachodu aż na koniec atlantyckiego Oceanu. Że gdzieś daleko w tych stronach znajduje się lad, za tćm rozliczne oznaki przemawiały. Od czasu do czasu wyrzucało morze na brzegi Europy rozliczne drzewa, których w naszej części świata nie było; pewnego razu wyrzuciło dwa trupy ludzkie ani do europejskich ani afrykańskich ras niepodobne. Kolumbus zbierał wszystkie świadectwa tego rodzaju i utwierdził ^fę najmocnićj w przekonaniu, że w zachodnim kierunku Atlantyku znajdują się Indye. Chodziło tedy o to, aby do nich drogę wynaleść. Wyprawa w tym celu kosztowała dużo pieniędzy, których Kolumbus nie posiadał. Postanowił tedy udać się do króla Portugalii i pozyskać go dla swoich zamiarów.
Jan II., król Portugalii, zwołał komisyą mężów uczonych i przedłożył im wnioski Kolumba do zbadania. Niestety, na czele komisyi był spowiednik króla, człowiek ambitny i dumny, czujący ogromną niechęć do Kolumba, ponieważ mu się głęboko nie kłaniał. Ten postarał się, że wnioski jego odrzucono. Jan II. pragnał jednak skarbów Indyj; z tego powodu nie odprawił Kolumba, lecz kazał mu czekać. Potajemnie zaś wyprawił okręt, aby drogą przez Kolumba wytkniętą puścił się na Zachód. Lecz okręt wysłany wrócił po-niejakim czasie do domu, donosząc królowi, iż Atlantyk nie ma końca. Teraz dopićro odprawił król Kolumba, który zdradą króla do żywego dotknięty, opuścił Portugalia i więcćj do niej nie wrócił. Było to roku 1484.
Następnego roku znajdujemy Kolumba w Hiszpanii. Puścił się piechotą w drogę do Francyi, prowadząc za rękę swego kilkoletniego syna. W pobliżu miasta Palos zapukali do pewnego klasztoru, prosząc o posiłek na drogę, bo dzień był gorący a obydwom dokuczał głód. W tćm nadchodzi jakiś prałat, a widząc, że podróżni nie wyglądają na żebraków, pyta się, kim są a skąd i dokąd idą. „Ja jestem żeglarzem,“ odrzekł zagadnięty, „rodem z Genuy i muszę żebrać, ponieważ kró-