Obejrzałem się, ale mówił do mnie, więc za nim poszedłem. 1 Szedł sztywny jak jego koszula, delikatnie stawiając stopy, jakby 1 nie chciał zmiąć pięknych dywanów taty Gotfryda. Próbowałem 1 stąpać jak on - musieliśmy śmiesznie wyglądać, idąc tak jeden 1 za drugim.
Kiedy wchodziliśmy po wielkich schodach, spytałem, co to I jest kawior. Powiedział, że to rybie jajka, które zjada się na kanapce. Niezbyt mi się spodobało, że się ze mnie nabija, chociaż ; śmiesznie było wyobrazić sobie ryby wysiadujące jajka na kanapie w salonie. Doszliśmy na górę, a potem do jakichś drzwi. Po drugiej stronie słychać było hałasy, krzyki, szczekanie. Pan w czarnym ubraniu przejechał sobie ręką po czole, przez chwilę jakby się wahał, potem gwałtownie otworzył drzwi, wepchnął mnie do środka i szybko zatrzasnął za mną drzwi.
Wszyscy koledzy już tam byli, razem z Hotdogiem, psepj Gotfryda. Gotfryd przebrany był za muszkietera, miał wielki kapelusz z pióropuszem i szpadę. Był też Alcest, ten gruby, co bez przerwy je, a poza tym Euzebiusz, ten, który jest bardzo silnjj i lubi dawać chłopakom w nos, i mnóstwo innych, którzy strasz! nie hałasowali.
52