V. GLICZNER KSIĄŻKI O WYCHOWANIU 317
syna miał uczonego a godnego, niechaj go z domu (o* ruje m na to do szkoły, gdzie tego uczą I takowi, którzy tego uczą, tam mięszkają; a jeśli go chce mieć gospodarzem a synem czeladnym, doma przy sobie niechaj go trzyma a bawi, a do szkoły niechaj nie dawa, boć w szkole nie uczą tego, czego doma, insze doma, a insze w szkole; to, co doma, tego w szkole nie jadają. Szkoły te, które nie tylko w Polsce, ale i w inszych ziemiach założone są, by to było lepiej w domach własnych ojcom dla nauki chować młodzieńca jakiego, nigdy by ich było nie zakładano. 1.....1
Potrzebać tego zaprawdę, aby kolegia były, do których by rodzicy syny swe na nauki dawali, a onych doma przy jednym młodzieńcu nie chowali, gdy się nic prawie doma nauczyć nie może,* a dlaczego by to było, acześmy powiedzieli, przedsię jeszcze niektóre przyczyny przyłożeni. Doma gdyby się przy jednym pedagogu bawił, mówić po łacinie nauczyć się nie może, bo trudno, gdy ich jedno dwa. Pospolicie kto chce, aby po niemiecku umiał, do Niemiec potrzeba, aby drogę przedsięwziął; tak kto chce dobrym łacinnikiem ostać, do kolegium albo do szkoły ma się wezbrać*4. A iżby dobrze mówił a w języku łacińskim biegłym był. kilko lat aby tam ze trwał, potrzeba tego, nie tak, jako dziś czynią: ile dosyć dzień albo tydzień przy nauczycielu potrwa, zaś do inszego się pokwapi. Nie wiedzą podobno, że ten kamień, którego często z miesca porusza, nierad mchem obrasta rychło. Jako tedy temu to kamieniu przygadza sięm. tak też tym nieustawicznym dyscypułom musi to
torować — wyganiać, wypychać. wezbrać się — wybrać się. Przygadza się — zdarza się.