Idziesz poezjo nowo (1917—1920)
Śpiewać po szynkach w noce pijane,
W por-tach, latarni gdzie tysiąc gore,
Chinkom, dziewczynkom spod Singapore, Słowa znajome a niespodziane!
Żal mi dni, które przeszły, żałują Lat już minionych, wieków, stuleci —
Myśl moja rącza cwałuje, leci,
Słońca śmiejąca w biegu całuje!
Spłoszyłem ruchem oto sto słoni,
Co z majestatem niosły lektyki —
Okrzyki! Tumult wstaje i dziki Niewolnik czarny chwyta sią broni.
Słoniom w różowe pchają pachwiny Strzały zatrute, padają w trzasku Burnusy białe, perły, rubiny,
Srebro i zieleń tarza sią w piasku.
Wszędzie was widzą dziś, czarni ludzie, Bracia, o bliźni, obywatele!
Z wami wszystkimi dziś sią podzielą, Powiem wam wszystkim słowo o cudzie.
Ojczyzna moja wolna, wolna...
Więc zrzucam z ramion płaszcz Konrada. Ojczyzna w wiązach już nie biada, Dźwiga sią, wznosi, wstaje z wolna.
Na cóż mi zbędnych słów aparat, Którymim szarpał rany twoje?! By ciebie zbudzić, już nie stoją Nad twoim trupem jako Marat.
Poezjo, tyżeś na kurhany Kazała klękać, jątrząc raną,
Wodząc przed oczy rozkochane Delije, pasy i żupany.
I cóż mi zrobić teraz z mową,
Która, zbłąkana w tej manierze,
W pawęże bije i puklerze,
Ojczyznę wzywa: wstań na nowo!
Odrzucam oto płaszcz Konrada:
Niewola ludów nie roznieca Płomienia zemsty! — Pusta heca!
Gdzie indziej żagiew moja pada!
Czarna wiosna, 1919 Parada; 1921
Gdzie nie posieją mnie — wyrosnę,
Nigdzie mnie nie ma, jestem wszędzie,
Na białym śniegu sadzę wiosnę I wciąż śpiewają me łabędzie.
Jedyna prawda ma w kaprysie:
Choć ten sam — zawsze jestem inny,
Kocham me każde widzimisię I żyję sobie wciąż dziecinny.
Tak długo w wino zmieniam wodę,
Aż mi się urwie ucho dzbanka;
Wtedy pić będę mą pogodę,
Ja: uśmiech, traf i niespodzianka.
Wiosna i toino, 1919
77